Spis utworów:
Dysk 1
Trois Nocturnes Opus 9 (1830/31)
1. No.1 Bb minor 6:10
2. No.2 Eb major 4:40
3. No.3 B major 6:57
Trois Nocturnes Opus 15 (1830/31)
4. No.1 F major 4:43
5. No.2 F# major 3:40
6. No.3 G minor 4:23
Deux Nocturnes Opus 27 (1835)
7. No.1 C# minor 5:25
8. No.2 Db major 5:45
Deux Noctunes Opus 32 (1836/37)
9. No.1 B major 4:43
10. No.2 Ab major 5:29
(total time 52:46)
Dysk 2
Deux Nocturnes Opus 37 (1838)
1. No.1 G minor 6:19
2. No.2 G major 6:32
Deux Nocturnes Opus 48 (1841)
3. No.1 C minor 5:38
4. No.2 F# minor 6:20
Deux Nocturnes Opus 55 (1843)
5. No.1 F minor 4:09
6. No.2 Eb major 4:53
Deux Nocturnes Opus 62 (1845/46)
7. No.1 B major 6:51
8. No.2 E major 5:05
Nocturne Opus posth. 72 (1827)
9. No.1 E minor 4:25
Nocturne Opus posth. (1837)
10. KK IVb No.8 C minor 2:58
[Nocturne] Opus posth. (1830)
11. KK IVa No.l6 C# minor 5:00
(total time 59:17)
Gergely Bogányi uważany jest za jednego z najlepszych pianistów ostatniego czasu. Jego znakomita technika i głębokie interpretacje czynią z niego wyjątkowego interpretatora, przede wszystkim muzyki Chopina. Co ciekawe, recenzowana płyta jest bezpośrednim wynikiem jego fascynacji nagrań fortepianowych Stockfischa, zarówno od strony artystycznej, jak i dźwiękowej. I to od artysty wyszedł impuls do tego przedsięwzięcia. Bogányi podszedł do tego absolutnie spontanicznie – wszystkie 21 Nokturnów nagrał w zaledwie kilka godzin! Z punktu widzenia puryzmu to rzecz idealna, nie do przecenienia (patrz recenzja płyty Piano Włodka Pawlika TUTAJ), ponieważ eliminuje z toru sygnału wszystkie niepotrzebne urządzenia i wszystko upraszcza. A dochodzi do tego niezwykle rygorystyczne podejście Stockfischa do tego projektu – ale o tym za chwilę.
Gergely Bogányi urodził się w 1974 roku w węgierskim Vác i rozpoczął naukę gry na fortepianie w wieku lat czterech. Studia kontynuował na uczelniach: Liszt Academy of Budapest (Węgry), Sibelius Academy w Helsinkach (Finlandia) oraz na University of Indiana w Bloomington (USA).
Muzyk szybko zdobył odpowiednie szlify, zajmując wysokie miejsca w wielu znanych i uznanych konkursach. W roku 1996 wygrał jeden z najbardziej cenionych konkursów międzynarodowych, International Franz Liszt Competition w Budapeszcie. Cały czas koncertuje, jest solistą lub liderem orkiestr, jak dla przykładu,
London Philharmonic Orchestra w roku 2004.
Gergely Bogányi regularnie dokonuje nagrań radiowych i telewizyjnych, a także na potrzeby wydań CD. W repertuarze ma wiele utworów Chopina – przygotowana przez niego seria Complete Piano Works, wykonywana na Węgrzech i Finlandii w latach 2001-2002 otrzymała Hungarian Gramofon Prize w kategorii Best Concerts Event oraz Performing Artist In Hungary. Bogányi otrzymał Honorowe Obywatelstwo rodzinnego Vác już w wieku 22 lat. W roku 2000 został uhonorowany Liszt Prize, nagrodą przyznawaną przez węgierskie Ministerstwo Dziedzictwa Narodowego (Ministry of Cultural Heritage), w roku 2002 otrzymał z rąk prezydenta Republiki Fińskiej odznaczenie Cross of Merit of the White Rose, a w roku 2004 najwyższe artystyczne odznaczenie na Węgrzech, Kossuth Prize.
(Korzystałem z materiałów firmy Stockfisch oraz strony www artysty)
ODSŁUCH
To nie jest super nowa płyta, ponieważ wydana została w roku 2008. Powiem coś jeszcze – miałem ja od pierwszego dnia, w którym opuściła tłocznię. Przeleżała w dziewiczym, nierozpakowanym stanie aż do zeszłego miesiąca, kiedy to nałożyły się na siebie dwie rzeczy, a właściwie trzy. Przede wszystkim znalazłem ją, pośród wielu innych płyt, stojącą skromnie na półce. To nawet, w moim przypadku, normalne - ponieważ otrzymuję, kupuję, pożyczam niebywałą ilość płyt, jeśli nie przyjrzę się czemuś od razu, ląduje to na półkach w „poczekalni”. Jeśli trwa to nieco dłużej, rośnie prawdopodobieństwo, że o płycie zapomnę. I tak się stało w tym przypadku.
Jak w przypadku każdej pasji, tak i częścią audiofilizmu (a więc połączenia melomana i miłośnika sprzętu – uważam, że to coś więcej niż każda z tych składowych części) jest interakcja z innymi melomanami, a także lektura pism temu poświęconych. I niemal dokładnie w tym samym czasie rozmawiałem z człowiekiem z Harpii Acoustics, który pokazał mi na swoim iPhonie zdjęcie płyty, która zrobiła na nim, w czasie odsłuchu kolumn u klienta, ogromne wrażenie, a także trafiłem w jednym z pism internetowych poświęconych płytom – „Audiophile Audition”, znalazłem recenzję wydawnictwa Stockfisch, które otrzymało zaskakująco niską, jak na tę firmę, ocenę za jakość dźwięku (trzy gwiazdki na pięć – recenzja TUTAJ). Wszystkie te wydarzenia dotyczyły jednej i tej samej płyty - Nokturnów Chopina, granych przez Gergely’ego Bogányiego.
Zanim przejdę do opisu dźwięku, kilka słów na temat technologii zastosowanych przy tym wydawnictwie. Na okładce płyty widnieje informacja, mówiąca, iż jest to „Direct Cut Double SACD”. Niedwuznacznie nawiązuje ona do Direct Cut LP, a więc płyt analogowych, nacinanych bezpośrednio w czasie nagrania, bez pośrednictwa żadnego innego urządzenia rejestrującego (magnetofonu). Jak wiadomo, to najlepsze możliwe podejście do techniki LP, stąd jasne jest, dlaczego Günter Pauler, guru Stockfischa, zdecydował się do niego nawiązać (o innym przykładzie tego typu płyty TUTAJ).
W tym przypadku chodzi o to, ze sygnał z mikrofonów rejestrowany był na ośmiościeżkowy rejestrator cyfrowy DSD, SADiE DSD8 i w tym systemie (to komputerowa stacja rejestrująco-edycyjna) edytowany i poddany masteringowi. Sygnał z mikrofonów miksowany był do stereo w domenie analogowej (co jest jednak odstępstwem od idei „Direct Cut”), konwertowany do DSD w przetworniku Emm Labs ADC8 MkIV i rejestrowany w stacji SADiE. Najważniejsze wydaje się jednak to, co dzieje się w tej technologii potem – podobnie, jak w systemie XRCD, tak i tutaj zredukowano do minimum kroki między nagraniem i wytłoczeniem płyty. Nagranie DSD jest bowiem bezpośrednio przenoszone na taśmę-matkę AIT, a stąd na szklaną matrycę, w której laserowo tłoczone są pity. Wersja CD jest wykonywana z materiału DSD w procesie zwanym Direct-SBM.
Jestem niemal pewny, że nagrania powinny być odsłuchiwane DOKŁADNIE w tym samym formacie, w którym zostały zarejestrowane – analogowe w analogowym, PCM w PCM i DSD w DSD. Każda konwersji przynosi nieodwracalne zmiany. Czasem można uzyskać znakomite rezultaty, nawet przy konwersji, ale jestem pewien, że jeszcze lepiej by to brzmiało w „natywnym” formacie. I chyba właśnie dlatego nie jestem wielkim zwolennikiem formatu SACD. Doceniam jego technologiczne założenia, znam wiele dobrych nagrań tego typu, ale generalnie jest on – dla mnie – rozczarowujący. Niestety bowiem, znakomita większość muzyki, której słucham, została do tego formatu przekonwertowana z taśm analogowych, albo cyfrowych PCM. Gdyby tylko wszystko brzmiało tak, jak to nagranie Bogányiego…
No właśnie – wbrew temu, co pisał w „Audiophile Audition” Steve Ritter, uważam, że to doskonała realizacja. Naprawdę doskonała. Fortepian F308 firmy Fazioli brzmi zupełnie inaczej niż Steinway, którego brzmienie każdy meloman ma za skórą. Bliżej mu już do Bösendorfera, z jego aksamitnym, ciemnym brzmieniem. Realizacja zresztą tę jego „bliskość” podkreśla, stąd brak „oddechu”, jaki oferują nagrania Steinwaya w dużym pomieszczeniu. Jak dla mnie, właśnie taka forma Nokturnów jest dla mnie najbliższa, to ostatecznie „muzyka nocy”, prawda?
Fazioli to fortepian o mniejszej skali dynamicznej niż Steinway, co słychać. Nie ma też tak niskiego zejścia prawej ręki, jak Bösendorfer. rdorfer, co również słychać. Ma jednak jedną cechę, która pozwala na traktowanie go jak równorzędnego partnera dla tamtych, przynajmniej w tym repertuarze – jest niesamowicie „aksamitny”. Jego głęboki tembr jest nieco tłumiony przez brak szklistej góry i wyższej średnicy, co odbija się też na nie tak dokładnej „holografii” samego instrumentu, ale – nic to! Mnie się bardzo podoba. Brzmienie jest uchwycone z bliska, to nie jest duża przestrzeń, w czym realizacja ta przypomina, już przywoływana, płytę Piano Pawlika. A to z kolei jeszcze raz potwierdza maestrię realizacyjną polskiego wydawnictwa – bo przecież Stockfisch to światowa 1. liga.
Perspektywa tego nagrania, jak mówię, jest dość bliska, ale nie jest rzucana „na twarz”. A to dlatego, że – jak mówiłem – góra instrumentu jest nieco zamglona, nie tak bliska, podana z lekkim dystansem. Mamy więc dźwięk zarówno bliski (czasem brakuje oddechu) i z dystansem (czasem brakuje natychmiastowości „tu i teraz”) i to chyba dlatego płyta ta zbiera tak różne recenzje. Dla mnie jest po prostu znakomicie! Przede wszystkim z warstwy SACD (do odsłuchu której użyłem Luxmana D-08), ale i z CD, która jest naprawdę udana.
Jakość dźwięku:
Referencja
Japońskie wersje płyt dostępne na:
CD Japan