Diorama Cubed Deluxe Edition Wydawca: Acsession Records, A 114 Data nagrania: 2008-2009 Miejsce nagrania: Hawai Studio Reutlingen, a także w pokojach hotelowych Realizator nagrania: ? Mix: Tom Meyer w Master and Servant Produkcja: Torben Wendt, Felix Marc Szczegóły: dwupłytowe wydanie specjalne w boxie Data wydania: 19 marca 2010 Format: 2 x CD Tekst: Wojciech Pacuła |
Spis utworów: O grupie Diorama po raz pierwszy pisałem niedawno, przy okazji singla Child of Entertainment (recenzja TUTAJ). Singiel ten wykrojono z wydanej niedawno płyty Cubed. Utwór ten znalazł się zresztą na albumie w nieco innej wersji niż początkowo się spodziewano. Najnowsze wydawnictwo Dioramy można kupić w dwóch wersjach: „regularnej”, tzw. „white edition”, oraz z dodatkową płytą, w specjalnym boxie – tzw. „black edition”. Recenzujemy tę ostatnią. Warto sięgnąć właśnie po nią, ponieważ dodatkowa płytka zawiera naprawdę fajne kawałki, a przede wszystkim po jest mistrzowsku wydana. W specjalnym boxie znajdziemy podwójny album typu digipak, z książeczką. W tej ostatniej mamy świetne zdjęcia oraz teksty piosenek. Oprócz niej jest w pudełku również „pudełko” („cube”) do złożenia – przedstawia kostkę ze zdjęciami po bokach. Może do muzyki to wiele nie wnosi, ale wygląda fajnie. Cubed to szósty (siódmy jeśli zaliczymy do nich wydany na nowo, pod tytułem Re-Pale debiutancki album Pale) album tego niemieckiego zespołu. Powstał on w roku 1966 z inicjatywy Torbena Wredta i szybko został zauważony przez Adriana Hatesa, szefa wytwórni Accesion Records (oraz lidera grupy Diary of Dreams; recenzja płyty if TUTAJ). Przy jego pomocy, a także Rainera Assmanna (Daf/Fad Gadget), Wardt w roku 1999 zadebiutował płytą Pale. Muzyka grupy określana jest najczęściej jako electropop lub darkwave i łączy w sobie dźwięki elektroniki, perkusji oraz gitar. Jak można przeczytać w książeczce płyty, jeden z pokoi hotelowych, w których muzycy mieszkali i dokonywali nagrań miał kształt kostki i stąd wziął się koncept na cały album. Pomysł opiera się na tym, że za tę „kostkę” można uznać przestrzeń, w której się akurat żyje. Może to być więzienie, dom, praca itp. Stamtąd oglądamy świat, a świat ogląda w niej nas. Nigdy jednak kostki nie opuszczamy, bo nie czujemy takiej potrzeby. Pełną historię grupy (do roku 2007) można znaleźć TUTAJ
Dyskografia Jeśli miałbym teraz przywołać z pamięci dwa, może trzy albumy z muzyką elektroniczną lub na pograniczu elektroniki i rocka, które byłyby dla mnie nagrane wzorcowo, to byłyby to: Compass Assemblage 23, The Art of Ctreating Confusing Spirits Dioramy oraz Sounds of The Universe Depeche Mode (recenzja TUTAJ). Proszę zwrócić uwagę na to, że dwa z nich pochodzą z tej samej wytwórni – Accesion Records – wytwórni, dla której nagrywa Diorama. Nowy album tej grupy nie jest aż tak, pod tym względem dobry. Nie jest wcale źle, o czym zaraz, ale klarowność, dynamika i rozdzielczość wszystkich trzech przywołanych płyt jest o klasę lepsza. Częściowo odpowiedzialna jest za to, tak mi się przynajmniej wydaje, nieco inna wizja muzyki zaproponowanej na Cubed, inna od tego, co Diorama proponowała wcześniej. Wydany na singlu Child of Entertainment jest najbardziej tanecznym utworem, jaki na niej znajdziemy. Pozostałe są znacznie bardziej mroczne, bliższe temu, co na swojej ostatniej płycie Rot zarejestrowała inna formacja ze stajni Adriana Hatesa, lidera Diary of Dreams, ale i właściciela Accesion Records, grupa [:SITD:]. To brudniejsze, w znacznej części gitarowe granie, nawet jeśli gitary rozumiane są tu tak, jak przez Depeche Mode na Sounds of The Universe, jako kolejna warstwa miksu, jako coś w rodzaju „efektu”. Stąd mniejsza rozdzielczość – słychać to tak, jakby Torben Wendt, lider Dioramy, bał się, że płyta będzie za „ładna”, za „plastikowa”. Przywołany Compass Assemblage pokazuje, że nie musi tak być, ale wyraźnie wybory natury artystycznej tu przeważyły. Proszę jednak nie rozumieć tego, jak generalną negację tego dźwięku. Mój Boże – mówimy o wzorcach i dla większości wydawnictw z elektroniką i electropopem Cubed może czymś takim być. Dźwięk na płycie jest gęsty, pozbawiony wyostrzeń i jedynie w głosie Torendta słychać mocniejszą kompresję, przez co w momentach, gdzie mamy wiele warstw brzmień może pojawić się nieco twardsza wyższa góra. Nie ma tam jednak rozjaśnienia. Dół jest mocny i „konkretny”, że tak powiem, tj. masywny i ma dobry atak. Nie jest jednak utwardzony i można powiedzieć nawet, że atak jest trochę złagodzony. Nie ma więc tak precyzyjnych zejść basu, jak na Compass i Sounds of The Universe. Bas po prostu w pewnym miejscu pasma łagodnie znika. Wersja de-luxe (tzw. „black edition”), którą kupiłem, zawiera dodatkowy krążek pod tytułem Shadow Play z pięcioma, dodatkowymi utworami. Muzycznie bliżej im do starszych nagrań Dioramy, a ich dźwięk trochę się różni od tych z właściwej płyty. Plany dźwiękowe wciąż są nieco zamazane, scena nie jest tak głęboka, tak plastyczna, jak na Compass, ale całość jest czystsza, wyraźniejsza. Utwory brzmią trochę tak, jakby krócej pracowano nad ich postprodukcją, jakby były nieco surowsze. Wyszło im to jednak na dobre, bo zdjęło jedną warstwę czegoś pomiędzy nami i dźwiękiem, którą na Cubed słychać. Góra jest wyjątkowo dobra – pełna, perlista, słodkawa, nie ma nic wspólnego z rozjaśnieniem i metalicznością. Trochę mnie ta płyta zaskoczyła, ponieważ nie jest tak przystępna muzycznie, jak poprzednie wydawnictwa Dioramy, wymaga większego zaangażowania i skupienia. To jednak krok we właściwą stronę. Chociaż początkowo może się wydawać, że brak jednoznacznych hitów – poza Child of Entertainment – działa na jej niekorzyść, to w dłuższym planie odkrywanie, delektowanie się smaczkami, dojrzewanie do tego, co Wardt chciał powiedzieć jest wartością dodana, czymś, czego w muzyce ostatnimi czasy chronicznie brakuje. Oficjalna strona grupy DIORAMA Jakość dźwięku: 9/10Japońskie wersje płyt dostępne na: CD Japan |
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity