pl | en

RECENZJA

 

Sabina
Toujours

Wydawca: Naim Label/Naim Edge
Data nagrania: 2013
Miejsce nagrania: Akirira and Davout Studios
Realizator nagrania: Frederik Rubens i Sabina
Mastering: Ue Nastasi
Produkcja: Frederik Rubens i Sabina
Data wydania: 25 marca 2014
Dostępne formaty: CD | LP + HD FLAC 24 bity/48 kHz | HD FLAC 24 bity/48 kHz
Format testowany: CD

www.naimlabel.com


Repertuar

    1. Cinema
    2. Viva L’Amour
    3. Long Distance Love
    4. Mystery River
    5. The Sun (feat. Adanowsky)
    6. Non Mi Aspettare
    7. Toujours
    8. Tabarly
    9. Sailor’s Daughter
    10. Fields of Snow
    11. I Won’t Let You Break Me
    12. Going Home

udiofile nie mają łatwego życia. Niestety, często nie bez powodu, utrwalił się obraz audiofila-bezguścia muzycznego, które wydaje potężne kwoty na wymyślny i zaawansowany techniczne sprzęt, by posłuchać na nim świetnie nagranej, ale słabej artystycznie muzyki. Trudno im się jednak dziwić – choć dobrze nagranych płyt jest naprawdę sporo, to nieproporcjonalnie więcej jest tej nagranej po prostu żałośnie. Po co więc wydawać grube pieniądze na coś, co i tak nie zabrzmi dobrze – i to już na samym początku odczytu sygnału?
Łatwego życia nie mają również fani ambitniejszych odmian popu, takich jak art-pop czy pop nurzający się w awangardzie. Gdy myślę o tym gatunku muzycznym na myśl, niemal natychmiast, przychodzi mi Kate Bush i… Tyle. Gdybym nie słuchał tak dużo muzyki i nie byłaby ona moją pasją, to mógłbym pomyśleć, że nie potrafię wymienić żadnych wykonawców art-popowych, bo za słabo się na tym temacie znam. Prawda jest jednak taka, że jednak naprawdę trudno wymienić jakiegoś dobrego muzyka „uprawiającego” ten styl w sposób sensowny, gdyż słabych lub średnich zespołów/wokalistów tego typu jest cała masa. Proszę sobie teraz wyobrazić jak „słabo” mają audiofile, którzy lubią ambitniejszy pop! Dysponują, jak już wspomniałem, ograniczoną pulą przynajmniej przyzwoitych wykonawców, a ci, którzy reprezentują sobą jakiś poziom najczęściej kiepsko brzmią. Na szczęście ich grupę poszerzyła wytwórnia Naim label wraz z Sabiną Sciubbą. Ale na początek, zanim powiem co – kilka przydatnych informacji.

Firma Naim Audio działa na rynku sprzętu hi-fi/hi-end od ponad 40 lat. Początkowo istniejąca pod nazwą Naim Audio Visual firma w 1973 roku zmieniła nazwę na, po prostu, Naim Audio, konsekwentnie realizując swoją politykę, wizję sprzętu wysokiej klasy, szybko zdobywając naprawdę dużą popularność. Szczególnie ważnym momentem w jej historii był rok 1991, gdy Naim pokazał swój pierwszy odtwarzacz CD. Choć od premier pierwszych dysków kompaktowych minęło dopiero sześć lat (przyjmuje się, że pierwsze wydawnictwa sprzedawane szerokiej publiczności ukazały się w 1985 roku, z których zdecydowanie najsłynniejszym i chyba najbardziej reprezentatywnym, jest album Brothers in Arms zespołu Dire Straits), to wielu już wtedy zaczęło dostrzegać potencjał drzemiący w płytach CD. Jednak po premierze CDS-a, czyli pierwszego produktu Naima zajmującego się odtwarzaniem tego typu krążków, szybko okazało się, że niewielu klientów może cieszyć się w pełni możliwościami tego urządzenia z bardzo prostej przyczyny – na rynku nie było wielu dobrze zrealizowanych i zrobionych nagrań. Dlatego też, wychodząc naprzeciwko oczekiwaniom klientów, Naim założył swoją własną wytwórnię płytową – Naim label. Jej celem było zgromadzenie pod jednym dachem ambitnych, nietuzinkowych artystów i nagranie ich utworów w najlepszej możliwej jakości – tak, by ludzie posiadający hi-endowe odtwarzacze CD mogli w pełni je docenić. Od tej pory Naim label robi dokładnie to samo – wyszukuje, znajduje i zbiera co bardziej ambitnych artystów i nagrywa ich w audiofilskiej jakości. Sama wytwórnia rozrosła się na tyle, że obecnie współpracują z nią dystrybutorzy oraz salony ze sprzętem audio na całym świecie. Pod koniec 2013 roku Naim label doczekała się nawet swojej własnej internetowej odsłony w Polsce – Naimlabel.pl. To właśnie Naimlabel.pl zawdzięczam dostarczenie do recenzji płyty, już przywołanej, Sabiny. Pora więc przyjrzeć się tej, póki co być może odrobinę tajemniczej dla części czytelników „High Fidelity”, kobiecie oraz jej debiutanckiemu, solowemu krążkowi zatytułowanemu Toujours.

Sabina Sciubba to urodzona w 1975 roku wokalistka, która przez świat muzyki została odkryta dość wcześnie, bo już w roku 1994, gdy miała dopiero 19 lat. Tego odkrycia dokonał nie byle kto, bo sam Antoino Foricione, znany i ceniony wirtuoz gitary, który dla Naima nagrał niezliczone ilości wspaniałych albumów. Wynikiem ich pracy była płyta wydana w roku 1998 pod szyldem Naim label Meet Me In London. W 2003 roku Sabina odeszła na pewien czas od Naima, zakładając zespół Brazilian Girls. Zespół ten, poruszający się w nurtach muzyki dance oraz w awangardzie, szybko zyskał popularność i uznanie, czego najlepszym dowodem była nominacja do prestiżowej nagrody Grammy w 2009 roku za album New York City. Chociaż zespół ten wciąż prężnie działa i koncertuje, Sabina zdecydowała się na powrót do swojej muzycznej kolebki, czyli do Naim label, z zupełnie nowym solowym projektem.
Toujours po francusku oznacza „zawsze” lub „ciągle” (lub tysiąc innym pokrewnych rzeczy, ale nie czuję potrzeby, aby bardziej się w to wgłębiać). Tak zatytułowany album od początku intryguje. Nowojorska piosenkarka i francuskojęzyczny tytuł, uzupełniony przez definitywnie nie-angielskojęzyczne nazwy kawałków (Viva L’amour, Non Mi Aspettare)? I jeszcze ta dziwna okłada przedstawiająca nagą Sabinę siedzącą na ośle z gitarą (ukulele?) w dłoniach, galopującą przed plastycznym, malowanym tłem. Po zapoznaniu się z kartonikiem, do którego włożono płytę pomyślałem, że to nie może być zwykła, prosta muzyczka dla mas. I nie jest.

Sabina od samego początku płyty do jej samego końca porusza się w dziwnych, niejednoznacznych muzycznych nurtach, sięgając chętnie do różnych gatunków muzycznych i wykorzystując je czasami w niespodziewany sposób, śpiewając po angielsku, włosku, francusku i niemiecku. Chociaż na każdy kawałek ma odrobinę inny pomysł, to wszystkie one mają kilka wspólnych mianowników, dzięki którym można do pewnego stopnia wyodrębnić ogólny styl płyty. Wszystkie kawałki na Toujours są raczej z gatunku tych wolniejszych. Chociaż zdarzają się szybsze i bardziej energiczne (np. utwór tytułowy lub Mystery River z bardzo, bardzo fajną linią basu, ciągnącą się przez cały czas trwania piosenki), to przeważa jednak wolniejszy, bardziej stonowany i relatywnie minimalistyczny styl. Dobrym przykładem jest otwierająca ten album piosenka Cinema. Dzięki niej już po kilku sekundach przeniosłem się wspomnieniami do wakacji, rocznik 2002, które spędziłem m.in. we Włoszech. Tam wraz z moimi rodzicami leniwie spędzałem całe dnie, wędrując po pięknym, małym nadmorskim miasteczku, rozkoszując się totalnym lenistwem i brakiem szkoły. Fajne wspomnienia, dobrze się do nich wracało. I taka też jeż jest ta płyta. Niezwykle fajna, przyjemna. Pozwalająca wejść w „przyjemne odrętwienie” (ale nie takie niemiłe jakie opisują Floydzi na The Wall), oderwać się na chwilę od rzeczywistości i zupełnie od niej odpocząć.
Kolejne utwory oddziałują na słuchacza dokładnie jak Cinema, choć na całe szczęście różnią się w pewnych elementach, co pozwala uniknąć znużenia. Już drugi utwór, Viva L’amour proponuje słuchaczowi coś innego. Dostajemy bowiem mocniejszą (ale wciąż lekką) piosenkę, z wyraźnie zarysowaną sekcją rytmiczną, instrumentalną solówką oraz bardzo miłym refrenem, podczas którego Sabina śpiewa bądź melorecytuje, mając w tle żeński chórek powtarzający z dokładnością automatu tytułową frazę.

Mógłbym w ten sposób opisać dosłownie każdy kawałek z Toujours i zrobiłbym to z niekłamaną przyjemnością – ale w sumie po co? Całość przecież można samemu ocenić na YouTube albo kupując płytę, a ja odnotowałem już to, co chciałem. Czyli ogólny wygląd płyty, która z piosenki na piosenkę zmienia się, korzysta z różnych form ekspresji muzycznej, od czystego popu, przez odrobinę mocniejsze gitarowe lub elektroniczne granie, po lekkie włoskie brzmienia, cały czas zachowując jeden spójny i rozpoznawalny styl.
Czytając tę recenzję można pomyśleć, że mamy przed sobą dzieło wspaniałe. Muszę to jednak odrobinę naprostować. Chociaż Toujours słucha się naprawdę miło i przyjemnie, a płyta pozwala na oderwanie się na chwilkę od rzeczywistości, to trudno jednak nazwać ten album genialnym czy świetnym. Każdego kawałka na tej płycie słucha się fajnie, a niektóre są naprawdę dobre, ale nie ma co się oszukiwać, że jest to coś więcej niż właśnie „miła i przyjemna płyta”. Na dodatek niektóre zabiegi artystyczne Sabina mogła sobie darować (np. używanie kilku języków – zupełnie tego nie rozumiem), bo płyta popada w źle pojętą „artystyczność” i tylko odciągają uwagę słuchacza od muzyki. Jednak w ogólnym rozrachunku z płytą tą zdecydowanie warto się zapoznać. Po jej przesłuchaniu na myśl przyszedł mi film z 2011 roku Spadkobiercy z George’em Clooneyem. Akacja filmu rozgrywa się na przepięknych Hawajach, gdzie czas płynie w innej, fajniejszej atmosferze. Sam film do mojego życia nie wniósł za wiele, ale do tej pory obejrzałem go trzy razy, za każdym razem dobrze się bawiąc i świetnie czując po seansie. I dokładnie taka jest też ta płyta – oferująca chillout, luz, dobre samopoczucie i uśmiech na twarzy. Czy czasami trzeba czegoś więcej?

Toujours nagrała i wydała firma Naim label, więc na koniec warto napisać kilka słów o jakości dźwiękowej i wydawniczej tego krążka. Został on wydany w wysokiej jakości tekturowym opakowaniu typu „mini LP gatefold”. Na froncie dostajemy, naturalnie, okładkę, która na żywo prezentuje się jeszcze lepiej niż na ekranie komputera, zaskakując swoją plastycznością i klimatem, który kreuje. Po otworzeniu dwóch „ścianek” naszym oczom ukazują się tytuły wszystkich piosenek wraz z informacjami (wszystko stylizowane tak, jakby to zostało napisane ręcznie) kto co robi w danym utworze. Również sama płyta została dopieszczona – na froncie „wlepiona” została na nią ta sama gwiazda, która Sabina ma „w głowie” na okładce, a całość robi naprawdę spore wrażenie. Jeśli chodzi o jakość nagrania, to i tutaj nie mogę się do niczego przyczepić. Naim label to firma-córka potężnej, starej i uznanej marki zajmującej się sprzętem hi-endowym i z dobrodziejstwa inwentarza chętnie i dobrze korzysta. Wszystko zostało zrealizowane bardzo dobrze, zbudowano fajną scenę (co w wypadku płyt popowych jest chyba ewenementem), nic nie skrzeczy, nic nie przeszkadza w obcowaniu z muzyką i wszystko znakomicie słychać. Do odsłuchu tej płyty posłużył mi system, gdzie „sercem” jest urządzenie właśnie od Naima, czyli UnityQute 2, a całość zabrzmiała wyraźnie lepiej od znakomitej większości płyt rockowo-popowych, niektóre z nich dosłownie dewastując.

Rok 2013 w muzyce popularnej należał bez wątpienia do Lorde. Ta brytyjska wokalistka zagarnęła cała galę Grammy (do spółki z Daft Punkiem) dla siebie. Jest to o tyle dobra wiadomość, że Lorde można właściwie uznać za wokalistkę art-popową wysokiej próby. Sabina, nie ma co ukrywać, nigdy nie będzie ani tak popularna, ani tak doceniona, gdyż jej muzyka jest po prostu mniej przystępna dla zwykłego „śmiertelnika”. Jednak jeśli ktoś ma odrobinę ambitniejszy gust muzyczny, a na słowa „awangarda” czy „pop” nie wybucha pogardliwym śmiechem, to z Toujours definitywnie powinien się zapoznać. Przyjemne doznania gwarantowane!

Płytę dostarczył sklep internetowy Naimlabel.pl


Jakość dźwięku: 8/10

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl