Muszę powiedzieć, że mam słabość do kolumn o tych proporcjach i gabarytach – przypominają mi klasyczne kolumny BBC LS3/5A w różnych wersjach, które są dla mnie wzorem niewielkich monitorów podstawkowych (test wersji firmy KEF TUTAJ).
GX50, choć mają podobne gabaryty, to wyglądają zupełnie inaczej – nie tak klasycznie, ze sporym udziałem nowoczesnych technologii i innym podejściem do stylistyki.
Pierwsze co rzuca się w oczy, to wstęgowy głośnik wysokotonowy. Po raz pierwszy zastosowany w modelach z flagowej serii Platinum (patrz test PL100 TUTAJ), został następnie zaadaptowany do serii Gold GX. Wstęgę, podobnie jak inne przetworniki flagowych kolumn, wykonano w technologii C-CAM (Ceramic-Coated Aluminium Magnesium) – to stop aluminium i magnezu, pokryty ceramiką; niezwykle lekki i sztywny materiał. Głośnik przenosi wysokie tony aż do 60 kHz.
Druga rzecz, to powierzchnia głośnika niskośredniotonowego wykonanego w technologii RST (Rigid Surface Technology). Ta z kolei polega na takim uformowaniu powierzchni membrany, aby była sztywniejsza niż gdyby była płaska. Wcześniej Monitor formował ją na kształt piłeczek golfowych, z charakterystycznymi zagłębieniami. Teraz jest to coś w rodzaju „pajączka”, znanego chociażby z polipropylenowych głośników Vienna Acoustics. Głośniki wykończone są srebrnymi obręczami (które mi się niezbyt podobają), przypominającymi obręcze z głośników znanych z lat 80.
No i jest jeszcze specjalnie ukształtowany port bas-refleksu – technologie tę nazwano HiVe II (High Velocity Reflex Port). Polega ona na tym, że port ma mocno zaokrąglone wejście i wyjście, jest wykonany z grubego, sztywnego plastiku i nie ma płaskiej powierzchni wewnątrz, a coś w rodzaju „tarki”. Ma ona zapobiec powstawaniu turbulencji przy szybkim przepływie powietrza. A turbulencje (szum) = zakłócenia dźwięku.
Do tej pory testowaliśmy:
- Kolumny podłogowe Monitor Audio Monitor 4, test TUTAJ
- Kolumny podłogowe Monitor Audio Bronze BR6, test TUTAJ
- Kolumny podłogowe Monitor Audio Silver RX2, test TUTAJ
- Kolumny podłogowe Monitor Audio Silver RX6, test TUTAJ
- Kolumny podstawkowe Monitor Audio Gold GS10+GS Stands, test TUTAJ
- Kolumny podłogowe Monitor Audio Gold GX200, test TUTAJ
- Kolumny podstawkowe Monitor Audio Platinum PL100, test TUTAJ
ODSŁUCH
Nagrania wykorzystane w teście (wybór):
- Four Freshmen and 5 Trombones, Capitol/EMI Music Japan, TOCJ-90034, HQCD.
- Beverly Kenney, Lonely And Blue, Cellar Door Records/Sinatra Society of Japan, XQAM-1-22, CD.
- Carmen McRae, Carmen McRae, Bethlehem/JVC, VICJ-61458, K2HD CD.
- Clan of Xymox, Darkest Hour, Trisol, TRI 419 CD, CD; recenzja TUTAJ.
- Depeche Mode, Personal Jesus 2011, cdbong43, SP CD.
- Frank Sinatra, Nice’N’Easy, Capitol/Mobile Fidelity, UDCD 790, gold-CD; recenzja TUTAJ.
- Gerry Mulligan Quartet, Gerry Mulligan Quartet, Pacific Jazz/EMI Music Japan, TOCJ-90035, HQCD.
- Kraftwerk, Minimum-Maximum, EMI, 349962, 2 x SACD/CD.
- Leszek Możdżer, Komeda, ACT Music + Vision, ACT 9516-2, CD.
- Madeleine Peyroux, Standing On The Rooftop, EmArcy/Pennywell Productions [Japan], UCCU-1335, CD; recenzja TUTAJ.
- Mel Tormé, Mel Tormé Sings Fred Astaire, Bethlehem/JVC, VICJ-61457, K2HD CD.
- Monserat Figureas, Cançons de la Catalunya mil-lenària, La Capella Reial de Catalunya, Alia Vox, AVSA 9881, SACD/CD.
- Porcupine Tree, Deadwing, Lava Records, 6793437, CD.
- Project by Jarre, Geometry Of Love, Aero Prod, 4606932, CD.
- The Beatles, Magical Mystery Tour, Apple/Parlophone/Toshiba-EMI, TOCP-51117, CD.
- The Modern Jazz Quartet, Pyramid, Atlantic/Warner Music Japan, WPCR-25125, CD.
- Wes Montgomery&Wynton Kelly Trio, Smokin’ At The Half Note, Verve, 2103476, Verve Master Edition, CD.
Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan.
Siadając do odsłuchu kolumn w rodzaju GX50, a więc niewielkich monitorów podstawkowych, choć kolumn już przecież dość drogich, dobrze jest określić swoje oczekiwania i wymagania. Pozwoli to na trzeźwą, realistyczną ocenę tego, co tego typu kolumny potrafią, a czego nie. Zacznę od tego ostatniego, żeby nie było nieporozumień i kreowania jakiś urojonych krain „przezwyciężonej fizyki”.
GX50 mają raczej uśrednioną dynamikę. Ich niewielkie rozmiary nie pozwolą na wybudowanie pełnej sceny dźwiękowej (nie mówię o wymiarach, a o intensywności), ani nie pozwolą na oddanie mocnego wejścia z rockowych płyt w rodzaju Deadwings Porcupine Tree w taki sam sposób, jak nawet sporo tańsze, ale wolnostojące kolumny Monitor 4 tej samej firmy (recenzja TUTAJ).
I to byłoby chyba na tyle. Brytyjskie kolumienki nie zmieniają rzeczywistości, nie redefiniują fizyki, a raczej korzystając z niej proponują dźwięk, który – w ramach nakreślonych wyżej ograniczeń – jest wyjątkowo dopracowany i wyrafinowany. Bo ich brzmienie jest bardzo wyrównane. Żaden przedział pasma nie wydaje się dominować, ani też nie słychać wyraźnych nierównomierności (zapadłości). Może, jedynie, po głębszym zastanowieniu, można by wskazać na wyższy środek jako na lekko zmatowiony, ale jest to na tyle niewielkie odstępstwo od tego, co opisałem, że na potrzeby tego testu można to spokojnie pominąć – GX50 są bardzo równe i kropka.
Najciekawsze dla czytelników będą zapewne obydwa skraje pasma – z jednej strony dół, reprodukowany przez mały głośniczek w równie małej obudowie, a z drugiej egzotyczna, owiana legendami wstęga.
Bas nie schodzi zbyt nisko i nie ma wątpliwości co do tego, że to małe kolumny. Gitara basowa ze wspomnianej płyty Porcupine Tree nie miała takiego wypełnienia i masy, jak z większych kolumn. A jednak wcale jakoś tego nie brakowało. Wiedząc, czego słuchamy i czego szukamy dość łatwo przyjdzie nam konstatacja, że oto mamy właściwie wszystko, czego można by po takich kolumnach oczekiwać. Bas (odtwarzany) jest spójny, całkiem głęboki i równy. Nie słychać miejsca, w którym zaczyna działać bas-refleks, więc nie dochodzi do sytuacji, w której coś zaczyna buczeć.
Ponieważ spójność fazowa kolumn wydaje się ładnie zachowana, ważną rolę w kreowaniu obrazu muzycznego zaczynają grać wyższe harmoniczne – to dzięki nim średni bas, jak z płyty Geometry of Love Project by Jarre kreował stosunkowo duży obraz, był wiarygodny i przekonywający. Niczego nie brakowało też głosom męskim ani z płyty Magical Mystery Tour The Beatles, ani też Melowi Tormé z płyty Mel Tormé Sings Fred Astaire. Wokale miały odpowiednią wagę, barwę i nie słychać w nich było osobnych podzakresów, a raczej spójny przekaz. Artykulacja była dobra, nie było cienia nosowości. Ta ostatnia cecha potwierdziła się przy trudnym do odtworzenia materiale, jakim są utwory Julie London zamieszczone jako bonus na płycie Carmen McRae, w szczególności A Foggy Day. Monitory odtworzyły ten utwór w ciemny, ciepły, gęsty sposób – tak, jak znam to z drogich konstrukcji – nie tracąc przy tym selektywności, ani nie popadając w jedną ze skrajności (ocieplenie lub rozjaśnienie).
Ważną częścią tak budowanego przekazu są wysokie tony. Zastosowana w serii Gold GX wstęga przynosi zasadniczo różną od klasycznych kopułek – czy to miękkich, czy sztywnych – prezentację. W testowanych monitorkach brzmienie góry jest słodkie i raczej delikatne, bardziej wyrafinowane niż do bólu dokładne. To ważna cecha dobrej wstęgi i jej dobrej aplikacji – w skrajnych przypadkach głośnik tego typu potrafi zagrać jasno i jazgotliwie.
|
Tutaj pomaga jego wyjątkowo udana integracja z głośnikiem niskośredniotonowym. Punkt przejścia, wyższy środek, jest sygnalizowany przez lekkie zmatowienie, ale – jak wspomniałem – nie wpływa to jakoś specjalnie na komunikatywność, ani na przekaz jako taki. Góra po prostu wypływa ze środka.
Tyle, że odbieramy ją inaczej niż zwykle. Wydaje się, że na górze pasma otwiera się szersze okno niż z klasycznymi głośnikami. Informacji jest wyraźnie więcej. Nie słychać tego jako wzrostu detaliczności, nic nie przykuwa uwagi do siebie, chyba że chodzi o konkretny instrument nagle pokazany przed całym miksem. Po prostu wiemy, że mamy więcej „halo” wokół instrumentów. Wstęga gra tu słodko, bo nie ma „szpilek”, które czasem się w takich kolumnach odzywają i powodują odczuwalny wzrost ostrości. Rozdzielczość głośnika jest bardzo dobra, choć – jak mówię – nie chodzi o proste przełożenie na szczegółowość.
Definicja najlepszych kopułek metalowych i ceramicznych, a także kilku miękkich, wciąż będzie lepsza, co do tego nie mam wątpliwości. Umiejętność budowania bardziej trójwymiarowych brył, bardziej substancjalnych detali też tam będzie wyższa. To, co w GX50 udało się uzyskać zasługuje jednak na uznanie. Bo to z jednej strony bardzo rozdzielczy dźwięk, a z drugiej świetnie zintegrowany wewnętrznie, uporządkowany, przemyślany. Nie ma tu walki o to, co jest lepsze, o każdy detal.
Jeśli miałbym jakoś określić ogólną barwę tych kolumn, to lokowałaby się gdzieś między Harbethami P3ESR, a modelem Minima Vintage Sonus fabera. Nie są tak dokładne jak te pierwsze, ani tak nasycone, jak te drugie. Mają jednak z obydwu coś, co składa się na nowy wyraz, na atrakcyjny przekaz, łączący ciepło i detaliczność.
Nie ma się co spodziewać, że GX50 nagle zagrają dynamicznie, albo że zbudują głębokie, pełne źródła pozorne. Tego kolumny za 5000-10 000 zł nie potrafią ze sobą zgrać. Za nieco poniżej 4500 zł otrzymujemy jednak zrównoważony, wyrafinowany dźwięk, który sprawdzi się z każdym rodzajem muzyki. Ilość basu będzie zależała w głównej mierze od odległości od tylnej ściany – jakieś 50 cm da najlepszy kompromis między sceną dźwiękową i rozciągnięciem basu, ale jeśli nie jesteśmy „freakami” przestrzeni, to spokojnie można przysunąć je jeszcze bardziej. Góra jest słodka i wyrównana i tylko w jednym, jedynym jej miejscu słychać coś w rodzaju wąskopasmowego podbarwienia. Z dobrze nagranym materiałem nie będzie z tym problemu, jednak np. z dźwiękiem z płyt DVD (Dolby Digital) itp., a więc trochę zapiaszczonym, chrapliwym okolice kilku kHz czasem mogą zabrzmieć mocniej.
Sugerowałbym więc zastosowanie wzmacniacza o lekko cieplejszej barwie, np. Music Halla a35.2, albo nawet a70.2 bądź wzmacniacza lampowego. Dostaniemy wówczas naprawdę fajny dźwięk z bardzo ładnych kolumn – dźwięk, do którego bez problemu można porównywać nawet sporo droższe systemy. Niezwykle udanym zestawieniem okazało się podpięcie GX50 do systemu Naima UnitiQute (wzmacniacz + odtwarzacz plików audio; testowałem go dla „Audio”) – zagrało to oszałamiająco: ciepło, w pełny sposób, detalicznie. I całość (wraz z kolumnami) była mniejsza niż mój przedwzmacniacz…
BUDOWA
Należące do serii Gold GX, następcy Gold GS, a w dalszej perspektywie Gold GR, kolumny GX50 to dwudrożne kolumny podstawkowe z obudową typu bas-refleks, najmniejsze w całej serii. Obydwa przetworniki wykonano w technologiach opracowywanych przez lata przez Monitor Audio, jednak tutaj w nowych odsłonach.
Głośnik wysokotonowy to wstęga (czy raczej pseudo-wstęga – nie jestem pewien), po raz pierwszy widziana w serii Platinum. Materiał z którego została wykonana, to sandwicz – rdzeń jest ze stopu aluminiowo-magnezowego, na który zostały nałożone cieniutkie warstwy ceramiczne. Nazwa rozwiązania: C-CAM (Ceramic-Coated Aluminium Magnesium). Głośnik niskośredniotonowy o średnicy fi 5,5” ma membranę z anodowanego aluminium. Ta została wzmocniona przetłoczeniami, rozchodzącymi się promieniście od środka przetwornika. Nazwa rozwiązania: RST (Rigid Surface Technology) – tutaj drugiej generacji. W centrum membrany nie ma nakładki przeciwpyłowej – żeby poprawić przenoszenie z górnego skraju zdecydowano się na wytłaczanie membrany z pojedynczego kawałka materiału. Głośnik jest mocowany do obudowy tylko w jednym miejscu – do tylnej ścianki. Zapewnia to optymalne rozłożenie naprężeń po jego obwodzie, brak widocznych śrub oraz znacznie większą sztywność całej paczki. Nazwa: Single Bolt-through. Dodam, że zawieszenie membrany jest gumowe, z odwróconą fałdą, tj. wklęsłą, a nie wypukłą.
Z tyłu umieszczono wylot bas-refleksu. Jego powierzchnię wykonano w taki sposób, aby przepływ powietrza był jak najmniej słyszalny. Poniżej mamy zaciski głośnikowe – podwójne. Zakręcono je do sztywnego, aluminiowego elementu. Obydwie sekcje połączono ładnie wyglądającymi zworami ze srebrzonej miedzi.
Płytka mocująca jest długa i wąska, co wymusił kształt obudowy. Ta przypomina „lutnię”, kształt wprowadzony do audio przez Sonus fabera, potem powtarzany w niezliczonych wersjach przez firmy na całym świecie. Ta konkretna odmiana, stosowana w całej serii Gold GX, przypomina do złudzenia poprzednią serię iQ firmy KEF – patrz test iQ3 i iQ30 (a także nowe kolumny Pioneera SP-BS41). Obudowę wykonano z giętych płyt MDF o grubości 20 mm i wzmocniono wieńcem. Wnętrze wytłumiono w małym stopniu, wykładając jedynie boczne ścianki gąbką. Zwrotnicę zamocowano nietypowo, bo do dużej, przykręconej od spodu, plastikowej płytki. I nie jest to prosta zwrotnica – mamy w niej trzynaście elementów – cztery cewki (jedna rdzeniowa, trzy powietrzne), pięć kondensatorów – wszystkie polipropylenowe (nie ma elektrolitów!) oraz cztery oporniki (masowe). Głośniki połączono wewnątrz przy pomocy skrętki ze srebrzonej miedzi OFC o nazwie Pureflow Silver. Kable połączone są za pomocą skuwek. Seria GX ma bardzo ładną maskownicę, mocowaną nie na kołkach, a na niewidocznych magnesach. Kolumny można kupić z firmowymi, naprawdę dobrze wykonanymi, podstawkami. Kolumny dostępne są w kilku wariantach naturalnej okleiny lub lakierowane na biało lub czarno – na wysoki połysk.
Dane techniczne (wg producenta):
System: dwudrożny
Pasmo przenoszenia: 55 Hz - 60 kHz
Skuteczność (1 W/1 m): 86 dB
Impedancja nominalna: 8 Ω
Maksymalne S.P.L: 109,8 dBA
Moc (RMS): 100 W
Rekomendowana moc wzmacniacza (RMS): 50 - 100 W
Obudowa: bas-refleks, system HiVe
Przetworniki: 1 x 5.5" niskośredniotonowy RST, 1 x wysokotonowy wstęgowy C-CAM
Wymiary (H x W x D): 300 x 170 x 263 mm
Waga: 7,5 kg
Dystrybucja w Polsce:
Audio Center Poland
Kontakt:
ul. Malborska 56, 30-646 Kraków
tel.: 12 265 02 85 | 12 265 02 86
e-mail: audiocenter@audiocenter.pl
URL: www.audiocenter.pl
Pobierz test w PDF
|