Kondycjoner sieciowy Gigawatt PC-3 EVO Cena: 8950 zł z kablem LC-1 MK2 | 9950 zł z kablem LC-2 MK2 Producent: Gigawatt Kontakt: ul. Marii Skłodowskiej-Curie 1 | 95-100 Zgierz | Polska tel.: 42 71 50 153 | tel. kom.: 504 183 445 | fax: 42 25 60 280 e-mail: info@gigawatt.pl Kraj pochodzenia: Polska Strona producenta: www.gigawatt.pl Tekst: Wojciech Pacuła Zdjęcia: Wojciech Pacuła | Gigawatt (otwierające) |
Jak podaje producent, wprowadzony prawie rok temu do oferty Gigawatta kondycjoner sieciowy PC-2 EVO, okazał się najchętniej kupowanym produktem tej marki. Na tej bazie zespół rozpoczął pracę nad znacznie bardziej wyrafinowanym modelem, kontynuującym serię EVO – modelem PC-3 EVO. Testowanie produktów związanych z siecią obarczone jest swego rodzaju „grzechem” pierworodnym – każda instalacja domowa i każdy zasilany system reaguje na filtry (a tym produkty o których mówię są) w nieco inny sposób. Nie ma możliwości, żeby posłuchać, jak wpływają na dźwięk w systemie „idealnym”, czy chociażby „reprezentatywnym”, bo takiego nie ma. Dlatego testując je trzeba się opierać na tym, co słychać w systemie odniesienia, systemie recenzenta. Dlatego też w przypadku produktów „sieciowych” tak ważny jest samodzielny odsłuch w swoim systemie i weryfikacja tego, co recenzentowi udało się ustalić w czasie testu. Mimo to są pewne cechy, które występują zawsze i wszędzie i założywszy, że w instalacji domowej nie ma poważniejszych błędów, że urządzenia audio są wysokiej klasy, można na nie wskazać jako na te, które konstytuują zmiany w dźwięku wnoszone przez kabel czy kondycjoner.
Do tej pory testowaliśmy następujące produkty Gigawatta:
Nagrania wykorzystane w teście (wybór):
Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan. Zastosowanie w systemie audio elementów związanych z zasilaniem, czy to będą kable sieciowe, czy filtry, listwy, czy wreszcie gniazda, zawsze wnosi zmiany do dźwięku. Mimo że wielu melomanów uważa, że to nieprawda, a czasem nawet, że takie mówienie ociera się o brednie, wieloletnie doświadczenie uczy mnie, żeby wierzyć swoim uszom, temu, co słyszę. A za każdym razem słyszę zmianę. Na lepsze lub gorsze – ale zmianę. Także i wpięcie PC-3 EVO do mojego systemu, już przecież dobrze „zaopatrzonego” pod kątem prądu, skutkowało konkretnymi, jednoznacznymi modyfikacjami jego brzmienia – jak za te pieniądze, jednoznacznie i bezdyskusyjnie pozytywnymi.
W porównaniu do tego, co słyszałem z listwą Acoustic Revive i kablem Acrolinka dźwięk z polskim kondycjonerem (czy też filtrem sieciowym, w zależności od tego, jak definiujemy te produkty) mocniej skupił się na środku pasma. Sam dół i wysoka góra były z nim słabsze i podporządkowane temu, co się działo gdzieś w okolicach 600-800 Hz. Skąd to wiem? Ano w tym samym czasie, kiedy testowałem Gigawatta, nagłaśniałem mały zespół, z kilkoma głosami żeńskimi i broniąc się przed sprzęgnięciem musiałem właśnie tę część pasma nieco przyciąć (na potencjometrze parametrycznym). Dało to nieco bardziej stłumiony, nie tak otwarty i selektywny, ale też nieco głębszy no i – a o to przecież chodziło – pozbawiony zniekształceń dźwięk. W pierwszej chwili po przejściu z japońskiego systemu na polski wydaje się, że ten pierwszy gra właśnie w ten sposób. Dłuższy odsłuch, płyta za płytą i wiemy, że to nieprawda, że przecież mamy do czynienia także z innymi elementami, ale w pierwszej chwili, w bezpośrednim porównaniu tak to właśnie słychać. To, co napisałem na końcu może się wydać alogiczne, ale wynika wprost z tego, co wyżej napisałem. Najlepiej słychać to, kiedy posłuchamy Gigawatta w towarzystwie jakiejś tańszej listwy, z tańszym kablem – np. wspomnianym kompletem Oyaide. To wciąż znakomite zestawienie, mój drugi wybór jeśli chodzi o drogie systemy, jednak wyraźnie słabszy od zestawu referencyjnego. I właśnie w porównaniu nim słychać, co tak naprawdę Gigawatt proponuje i dlaczego warto za niego zapłacić niemal 10 000 zł. A proponuje inne spojrzenie na wydarzenie muzyczne. |
Dźwięk z nim w takim porównaniu wydaje się czystszy i (tak!) bardziej rozdzielczy. W głównej mierze to wynik lekkiego wyeksponowania poszczególnych instrumentów, ich dźwięku „własnego” kosztem otoczenia akustycznego. Daje to świetnie pokazany, ładny, dynamiczny fortepian w tak odległych realizacyjnie i czasowo nagraniach, jak z płyty Moon Beams The Bill Evans Trio i Songbird Evy Cassidy. Ciemna, ciepła płyta Evansa zabrzmiała nieco lżej, w nieco bardziej otwarty sposób, jakby instrumenty zostały lekko uwypuklone, lekko pchnięte do przodu. Przywołana już płyta Audiofeels (no cóż, przyznam się, że ją bardzo lubię i nie mam żadnego problemu z tym, jak się ten zespół „urodził”) zabrzmiała w bardziej wiarygodny sposób, tj. słychać było, że to spotkanie kilku facetów, którzy ze sobą śpiewają („grają”), że jest jakieś napięcie między nimi. System Oyaide, w porównaniu ze „ścianą” bezkonkurencyjny, pokazał ich jako coś bardziej homogenicznego, nie do końca indywidualnego. Nie mówię od razu, że to źle i nie potępiam tego w czambuł. To po prostu jeden ze sposobów prezentacji, w ramach marginesu swobody w „interpretacji” tego, co jest na płycie, jak najbardziej dopuszczalny. Tyle tylko, że o ile wcześniej Gigawatt wydawał się mniej rozdzielczy, mniej różnicujący niż system Acoustic Revive + Acrolink, to teraz miałem dokładnie te same odczucia, ale porównując do niego system Oyaide. I to Oyaide wydawał się „wąskim gardłem”. Gigawatt grał w bardziej otwarty i rozdzielczy sposób. Był też jednoznacznie bardziej „trójwymiarowy”, bryły były pokazywane wyraźniej i bardziej jednoznacznie. Niby zmiana nie tak znowu wielka, a słuchało się wszystkiego w zupełnie nowy, komfortowy sposób. Żeby zobaczyć to, co napisałem w odpowiednim kontekście, trzeba jednak na chwilę wyłączyć „maszynę” analityczną i spojrzeć na całość, na przekaz, jaki z Gigawattem dostajemy. Dodam, że bardzo zbliżone efekty uzyskałem zarówno przy odtwarzaczu CD i z końcówką mocy; przedwzmacniacz Ayon Polaris III ma swój własny, prawdziwy kondycjoner sieciowy i wydaje się, że nie „lubi” filtrów przed nim. Jak pisałem, porównywanie tak zaawansowanych produktów „sieciowych” bezpośrednio ze zwykłym „gniazdkiem” (archetypicznym, bo przecież każde gniazdko jest inne; chodzi po prostu o gniazdko w obiegowym pojęciu jako dwie dziurki z prądem w ścianie) nie ma dla mnie sensu. Zmiany na korzyść filtrowanego, zbalansowanego, kondycjonowanego czy co tam jeszcze napięcia są dla mnie aż za bardzo oczywiste. Dlatego też nie traciłem na nie czasu i porównanie przeprowadziłem z moją referencją i z tańszym zestawem. Wiem jednak, że wielu spośród czytelników „High Fidelity” chce skoczyć od razu na głęboką wodę i kupić coś, co od „kopa” poprawi dźwięk całego systemu i to nie „trochę”, a „wyraźnie”. Gigawatt PC-3 EVO jest, według terminologii producenta, kondycjonerem sieciowym. Można oczywiście to przyjąć, choć warto zauważyć, że część pisma audio stosuje ten termin tylko do urządzeń aktywnych, takich jak Accuphase PS-1220. Dla produktów pasywnych, niezależnie czy mają postać listwy sieciowej, czy też „regularnego” urządzenia, rezerwując nazwę „filtr sieciowy”. Ja przyjmuję, że „kondycjonowanie” to „przygotowanie” i może być wykonane zarówno pasywnie, jak i aktywnie. Specyfikacja techniczna (wg producenta):
A propos kabla – jak podaje producent, zastosowano w nim nowy typ przewodnika o wysokiej konduktancji, który umożliwia bezstratny przepływ energii. Żyły robocze zbudowane są z wiązki sześciu litych przewodników, każdy o przekroju 16 AWG, wykonanych z miedzi elektrolitycznej o wysokim stopniu czystości. LC-2 (MK2) posiada dwukrotnie większy przekrój żył roboczych w porównaniu do LC-1 (MK2). Jako dielektryka użyto polietylenu, a zewnętrzną izolację kabla wykonano z PCV. Kabel dodatkowo chroniony jest czarnym oplotem z tworzywa sztucznego, odpornym na urazy mechaniczne. Bardzo duży przekrój poprzeczny kabla gwarantuje znikomą rezystancję i praktycznie nieograniczony przepływ prądu. Relatywnie duża pojemność własna wynikająca z geometrii przewodników zapewnia doskonałe właściwości filtrujące i tłumiące dla szerokiego zakresu zakłóceń. Żyły robocze kabla chronione są ekranem statycznym wykonanym z laminowanej tworzywem folii aluminiowej oraz wewnętrznej, miedzianej żyły spływowej. Szczelna konstrukcja ekranu pokrywająca 100% powierzchni kabla, doskonale chroni przed wszelkimi zewnętrznymi zakłóceniami oraz uniemożliwia powstawanie i rozprzestrzenianie się w kablu wewnętrznych zakłóceń. W konstrukcji kabla dużą wagę przywiązano do redukcji drgań wytwarzanych przez pole elektromagnetyczne indukowane wokół przewodników. Wszystkie żyły wraz z ekranem otacza plastyczny materiał tłumiący niepożądane wibracje. Kabel zaopatrzono w nowe, wysokiej jakości wtyki zapewniające pewny przepływ prądu z sieci. Złącza te odznaczają się niską impedancją styku oraz długoterminową niezawodnością połączenia. Ich solidne styki wykonane z głęboko złoconego, litego mosiądzu zostały dodatkowo poddane obróbce kriogenicznej i procesowi demagnetyzowania. Połączenie przewodników z wtykami są skręcane, bez udziału cyny, gwarantując niezawodność i optymalne działanie. Kabel ten dostępny jest również w wersji wysokoprądowej jako LC-2HC (MK2) i stanowi podstawowe wyposażenie flagowego kondycjonera sieciowego PC-4. Przewód zakończony jest wówczas złączem typu PowerCon 32 Amp, zdolnym przenosić stałe obciążenie o wartości 32A. Kabel w wersji BOX pakowany jest w ekologiczne, drewniane pudełko. Specyfikacja techniczna (wg producenta):
Pobierz test w PDF |
||||||||||||
g a l e r i a
|
System odniesienia
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity