pl | en
Test
Wzmacniacz mocy - monobloki
Air Tight ATM-211

Cena: 48 000 zł ze standardowymi lampami, 49 900 z lampami mocy KR Audio

Producent: A&M Limited

Kontakt:
4-35-1 Mishimae, Takatsuki-city, Osaka
569-0835, Japan
Tel./fax: 81-726-78-0064

Strona producenta: Air Tight

Dystrybucja w Polsce: SoundClub
Kraj pochodzenia: Japonia

Tekst: Marek Dyba
Zdjęcia: Marcin Olszewski, Air Tight

Zdarza mi się słyszeć od znajomych audiofilów, że zazdroszczą mi, iż w ramach testów mam okazję słuchać tak wielu różnych urządzeń. Prawda jest taka, że jak każdy mam swoje preferencje brzmieniowe i stąd słuchanie niektórych kolumn, wzmacniaczy, czy źródeł sprawia mi znacznie większą frajdę niż innych, co wcale nie oznacza, że te drugie nie są dobrymi urządzeniami. W moim przypadku wysoka klasa urządzenia nie oznacza automatycznie, że chciałbym przy jego pomocy słuchać muzyki na co dzień. To po prostu nie musi być „mój” dźwięk, nawet jeśli go bardzo wysoko oceniam.
Czasem jednak, poniekąd dzięki pisaniu recenzji, dostaję szansę posłuchania fantastycznych „klocków”, które bez wahania zatrzymałbym, gdyby tylko leżały w zasięgu moich możliwości finansowych. Nie są to wcale przypadki aż tak częste – w pierwszej chwili chciałem napisać, że mógłbym je policzyć na palcach jednej ręki, potem dokładnie sprawę przemyślałem i wyszło na to, że jednej ręki już by zabrakło.

Wśród tej, mimo wszystko, nielicznej grupy, najliczniej reprezentowana jest marka… Air Tight. Zostałem fanem tej marki na dobre już po dwóch recenzjach, które pisałem wcześniej – ATM-300 to na dziś najlepszy wzmacniacz na mojej ukochanej lampie 300B, jaki słyszałem, a Air Tight PC-3 to fantastyczna wkładka, która stworzyła synergiczne połączenie z moim systemem analogowym i prędzej czy później trafi do mnie na stałe, chyba że trafię na coś jeszcze lepszego w „rozsądnej” cenie, a to mało prawdopodobne, bo wkładki nieczęsto trafiają do recenzji. Tym razem przyszło mi się zmierzyć z monoblokami w układzie SET opartymi na kolejnej legendarnej lampie – 211, pochodzącymi właśnie od wspomnianego japońskiego producenta.

Wcześniej testowaliśmy:

  • Wzmacniacz zintegrowany/wzmacniacz mocy ATM-300, test TUTAJ
  • Wkładka gramofonowa PC-1 Supreme, test TUTAJ
  • Wkładka gramofonowa PC-1 (wraz z gramofonem Bergmann Sindre), test TUTAJ
  • Przedwzmacniacz liniowy + wzmacniacz mocy ATC-3 + ATM-1s, test TUTAJ

ODSŁUCH

Jest kilka japońskich firm, których status można spokojnie określić mianem, używając często nadużywanego określenia, kultowych czy legendarnych. W przeciwieństwie do wielu innych „kultowych” produktów, te pochodzące od Kondo, Shindo, WAVAC-a czy Air Tighta absolutnie na takie miano zasługują. Produkty tej pierwszej firmy właściwie nie trafiają do testów – pewnie zdaniem producenta i dystrybutorów nie muszą (i coś w tym chyba jest). Drugiej z tych firm w Polsce w ogóle nie ma (niestety!) [właściwie to była, krotko, niestety szybko zniknęła – przyp. red.], status tej trzeciej na naszym rynku jest nie do końca określony – miałem szczęście testować bardzo dobry wzmacniacz na 300B z początku oferty tego producenta, ale to by było na tyle. Air Tight jest więc japońskim rodzynkiem – polski dystrybutor stopniowo zwiększa ofertę urządzeń tej firmy i dzięki temu kolejne wzmacniacze, przedwzmacniacze i wkładki trafiają do testów. Oby tak dalej – jak już wspomniałem zdążyłem się stać fanem produktów tego producenta, więc im więcej okazji na kontakty z kolejnymi urządzeniami tym lepiej.

Testowane monobloki ATM-211 mają szereg zewnętrznych cech wspólnych ze znanymi mi już urządzeniami tego producenta – charakterystyczny, ciemnoszary kolor obudowy (ciemnoszary nie brzmi może najlepiej, ale ten w wydaniu Air Tighta wygląda świetnie), czarne (choć w pewnym świetle wyglądające na ciemno granatowe) wielkie puszki transformatorów, potencjometry regulujące głośność dla każdego kanału osobno (w ATM-300 również były dwa potencjometry, mimo że tam urządzenie mieściło się w jednej obudowie), niewielkie logo na złotej tabliczce na froncie i ogólne wrażenie obcowania z czymś wyjątkowym.
Uwagę przyciąga oczywiście spora lampa – 211-tka - umieszczona w podstawce, którą „wykończono” chromowanym pierścieniem. Znajduje się ona z przodu obok jednego z transformatorów (wszystkie trzy puszki są tej samej wielkości, ale sądząc po stopniu nagrzewania się, to właśnie ten jest transformatorem zasilającym). Puszki transformatorów robią wrażenie swą wielkością – są na tyle duże, że okupują 3/4 górnej powierzchni wzmacniacza. W wolną ćwiartkę wciśnięto lampę mocy i niewielki, okrągły wskaźnik biasu również wykończony chromowany pierścieniem. Pokrętło włączające pomiar znajduje się na froncie wzmacniacza obok potencjometru. Triody wejściowe i sterujące - 12AX7A (ECC83) i 12BH7A - umieszczono w lewym, tylnym rogu, obok puszki kolejnego transformatora. Na tylnym panelu urządzenia znajdziemy tylko minimum elementów – wejście liniowe (RCA), zaciski głośnikowe (tylko jedna para – nie ma gniazd dla różnych impedancji kolumn. Jest natomiast możliwość przelutowania wyjść głośnikowych do odpowiednich odczepów transformatorów wyjściowych – co na życzenie klienta może wykonać Dystrybutor). Z tyłu znajdziemy jeszcze gniazdo IEC, oraz bezpiecznik – wszystkie wymienione elementy są oczywiście wysokiej klasy.

Potencjometry w tym końcówkach mocy pozwalają stworzyć minimalistyczny system – źródło (jedno!), monobloki, kolumny – czego więcej trzeba? Pewnie, że większość z nas ma w systemie dwa a czasem i więcej źródeł, ale jeśli tak, to trzeba do kompletu dokupić odpowiedniej (czyli najwyższej) klasy przedwzmacniacz. To urządzenie uwolni nas od, jednak pewnej, niewygody w postaci ustawiania głośności osobno dla każdego kanału, da możliwość podłączenia wszystkich posiadanych źródeł naraz, a może i (w zależności od wyboru) pozwoli na sterowanie przy pomocy pilota. Jak widać jeśli cenicie sobie Państwo wygodę obsługi swojego systemu to oprócz sporej kwoty na ten wzmacniacz, będziecie musieli jeszcze sporo dołożyć, by kupić odpowiedniej klasy przedwzmacniacz – moim zdaniem (opartym jedynie o przypuszczenia a nie ćwiczenia praktyczne) naprawdę trudno będzie znaleźć taki, który choćby nie będzie psuł brzmienia monobloków, o poprawie nawet nie wspominając. Pewnie jeden z wyższym modeli AirTighta nada się w sam raz…

No dobrze, ale może w końcu faktycznie trochę o brzmieniu. Głównymi źródłami w czasie testu były gramofony – Transrotor Super Seven La Roccia z ramieniem SME i wkładką Accuphase'a (osobna recenzja do poczytania również w tym miesiącu), oraz mój Gyro SE z tangencjalnym ramieniem TransFi Tomahawk i wkładką Koetsu Black. Monoblokom partnerowały (podobnie jak w teście TRI) wyborne krakowskie kolumny Bassoon – wydawałoby się (oceniając po cenie), że to nie ta liga, ale pozory często mylą.

Moje pierwsze zetknięcie z testowanymi monoblokami nastąpiło w czasie odsłuchu u znajomego świetnych odgród firmy Ardento (prezentowanych na ostatnim Audio Show). Od pierwszego momentu było ciekawie – jako zwolennik „starej szkoły” budowy kolumn zachwyciłem się naturalnością i swobodą basu (w odgrodzie zamontowano ogromny, bodaj 15-to calowy głośnik basowy), oraz organiczną średnicą i górą, a także wybitnie namacalną prezentacją. Po dłuższym odsłuchu uznałem, że na górze przydałby się jeszcze jeden głośnik i, jak się dowiedziałem, nie byłem pierwszym, który wpadł na ten pomysł – model z dodanym głośnikiem wstęgowym już powstaje. To jednakże temat (być może) na inną opowieść.
Chciałem natomiast wspomnieć, że zrobiliśmy ciekawe porównanie, jako że ów znajomy jest obecnie właścicielem ATM-300, a odgrody mają na tyle wysoką skuteczność, że i 300B daje im radę. Po posłuchaniu 211-tki przez dłuższy czas, kolega przełączył na 300B i… odezwało się moje „skrzywienie” na punkcie tej triody. Otóż uznałem, że (przede wszystkim) średnica i góra z tej lampy brzmią bardziej naturalnie, a przede wszystkim pełniej niż z 211-tek. Natomiast monobloki (oferujące 22 W mocy na kanał a nie tylko 8 W) bez wysiłku radziły sobie z napędzeniem i kontrolą woofera, gdzie 300B brakowało „pary”.
Doskonale było to słychać na płycie Arne Domnerusa Antiphone blues, gdzie słabsza lampa fantastycznie pokazywała saksofon i bardzo realistycznie oddawała akustykę oraz ogrom kościoła, w którym dokonano nagrania. Tyle, że drugi instrument, czyli organy wypadał dość blado – zamiast potężnych, schodzących bardzo nisko dźwięków dostawaliśmy jedynie słabo słyszalny pomruk. 211-tki dla odmiany zaprezentowała organy z rozmachem, oddając bardzo dobrze potęgę i skalę tegoż instrumentu.

Przy nagraniach wokalnych, czy w miarę lekkich jazzowych 300B mogła wystarczać, ale odgrody Ardento wymagały większej ilości prądu, gdy tylko przychodziło do gęstszych nagrań. Bez wątpienia bardziej uniwersalnym i obiektywnie rzecz biorąc lepszym partnerem dla tych kolumn były monobloki Air Tighta. To krótkie porównanie pokazało mi po raz kolejny, że to, co tak kocham w brzmieniu 300B jest niepowtarzalne, choć inne lampy mogą się do tego zbliżyć, oferując jednocześnie inne zalety, które w ogólnym rozrachunku mogą przeważyć sprawę na ich właśnie korzyść. Bo bezpośrednie porównanie 300B i 211 we wzmacniaczach tej samej firmy, z identyczną resztą systemu pokazało, że 211-tki nie dają aż tak gęstej, kremowej, namacalnej średnicy jak 300B, nie potrafią aż tak genialnie oddać całej akustycznej otoczki nagrania, ale różnica na korzyść słabszej lampy jest niewielka, na tyle niewielka, że być może nie porównując tych wzmacniaczy bezpośrednio miałbym wątpliwości, czy te różnice faktycznie występują.
211-tki miały także swoje zalety – przewaga w dole pasma nie podlegała dyskusji, ale także dźwięk w całym paśmie był precyzyjniejszy, lepiej pokazywane były obrysy instrumentów, a całe pasmo było zdecydowanie równiejsze. Wydaje mi się także, że te przewagi byłyby zachowane nawet przy łatwiejszym obciążeniu, bo jednak 300B nie daje aż tak sprężystego, soczystego i bajecznie kolorowego basu i przedkłada płynność i wypełnienie ponad konturowość i precyzję. To, co w 211-tkach zachwyciło mnie najbardziej, to bezpośredniość ataku – każde uderzenie pałeczki perkusji, każde szarpnięcie struny basu niosą natychmiastową, gigantyczną porcję energii. Góra pasma w obydwu przypadkach jest porównywalna, choć wspomniana umiejętność oddawania akustyki pomieszczeń, w których grana jest dana muzyka, stanowi taką malutką, może nieco na siłę wyszukaną przeze mnie, przewagę 300B.

Rozpisałem się ogromnie o odsłuchu, który trwał ledwie parę godzin, ale porównanie tych dwóch wzmacniaczy plus brzmienie odgród Ardento zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Grało to obiektywnie rzecz biorąc bardzo dobrze i na dodatek tak, jak lubię. Nie było idealnie – ale gdy pojawi się wersja odgród z dodaną na górze wstęgą powrócę do tematu. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość w tym temacie, w każdym razie już w obecnej formie są to bardzo ciekawe kolumny.

Kilka godzin i kilkadziesiąt kilogramów później ATM-211 podłączyłem u mnie do J-A-F Bassoon, czyli kolumn również niby dość łatwych do napędzenia (90 dB), ale także za trudnych dla SET-a na 300B. 211-tki nie miały z ich napędzeniem najmniejszych problemów i pokazały po raz kolejny, jak dobre, mimo swej umiarkowanej ceny, są to kolumny.

Zacznę od elementu, który w zasadzie nie jest dla mnie najważniejszy, a na pewno nie był do czasu gdy posłuchałem u siebie kolumn Hansen Audio Prince V 2, a teraz Bassoonów z 211-tką, czyli od basu. To co mnie tak bardzo zaskoczyło to niesamowita szybkość i siła ataku. Właściwie najbardziej akuratnym słowem byłaby tu „natychmiastowość” i może hmm..., „nieodwołalność /konsekwencja”. To drugie określenie może być już całkiem niejasne, więc spróbuję wyjaśnić – otóż zdarza się wcale często, że przy odtwarzaniu muzyki pewne rzeczy zostają niedokończone. Przykład – przytaczane uderzenie pałeczki w bęben niesie za sobą pewien ciąg zdarzeń – w uproszczeniu to: samo uderzenie, sprężyste ugięcie się membrany i powrót do stanu pierwotnego (akcja i reakcja).
Często ta sekwencja nie jest dokańczana – jest jakieś uderzenie pałeczki i tyle – a Air Tight pokazuje konsekwentnie, nieodwołalnie cała sekwencję i każdy jej element słychać! Niewiele wzmacniaczy to potrafi. Z odsłuchu Bassoonów m.in. na KWA100 SE Modwrighta wiem, że to po części zasługa ich konstrukcji, która znacząco zmniejsza interakcję dźwięku z kolumn z pomieszczeniem (co dotyczy głównie basu), przez co odbiór dźwięku jest inny i znacznie lepszy, ale dopiero w połączeniu ze wzmacniaczem z tak wysokiej półki jak Air Tight, usłyszałem pełnię ich możliwości – czyli zasługa wzmacniacza też jest niewątpliwa.

Rzecz (od strony wzmacniacza) zapewne w ogromnych trafach, dających imponującą wydajność prądową, a stąd bierze się absolutna kontrola nad przetwornikami. W każdym dobrym nagraniu perkusji uderzenie pałeczki w jeden z bębnów brzmi niesamowicie autentycznie, realistycznie. Może Prince’y Hansen Audio lepiej oddawały ciężar takiego uderzenia, wytwarzały większe ciśnienie akustyczne przez co niskie dźwięki odbierałem w większym stopniu całym ciałem, ale nawet tam (a grały przecież z Tenorem 175S, kosztującym jeszcze więcej niż głośniki) nie było tej „natychmiastowości” uderzenia pałeczki. Nie odbierałem tak realistycznie tego, jak membrana ugina się pod uderzeniem, a potem sprężyście wraca – to wszystko trudno opisać, to trzeba usłyszeć, ale staram się to opisać tak, jak to odebrałem.
Oczywiście to nie jedyna zaleta 211-tek – jest szybkość, zwartość, sprężystość, drive, wykop, jest świetne różnicowanie. Wypełnienie jest także bardzo dobre, acz to zależy oczywiście również od napędzanych głośników – organy na wielkim basowcu Ardento udowadniały, że Air Tightowi nic w tym względzie nie brakuje. Natomiast przy odsłuchu na JAF-ach (bas i średnicę obsługują cztery 20 cm szerokopasmowce) organy nie miały aż takiej masy, ale schodziły również bardzo nisko.

Średnica, jak już wcześniej wspominałem, nie jest aż tak gęsta i kremowa jak z 300B (przynajmniej tak to odbierałem, co wynikało chyba z neutralności brzmienia), ale trzeba też wziąć pod uwagę, że nieco inaczej odbiera się dźwięk, gdy jakaś część pasma jest preferowana (a 300B preferuje średnicę, co bynajmniej nie znaczy, że na odpowiednich głośnikach nie pokaże również bardzo dobrych skrajów pasma – jak najbardziej, tyle, że nie będą aż tak dobre jak środek), a inaczej gdy całe pasmo jest wyrównane, prezentuje w całym słyszalnym paśmie taką samą klasę. Testowany wzmacniacz bez wątpienia gra równiej niż ATM-300 czy mój własny ArtAudio Symphony II i to po części sprawia, że średnica wydaje się nie być aż tak wybitna.
Zupełnie na marginesie dodam, że ta różnica była mniejsza, gdy w moim wzmacniaczu zamiast lamp Western Electric zainstalowałem japońskie Takatsuki (które AirTight proponuje do swoich wzmacniaczy za dopłatą jako alternatywę dla standardowych lamp, od czasu gdy skończyły im się zapasy lamp WE). Japońskie bańki grają bowiem lepszymi skrajami pasma niż WE – ogólnie to podobna, najwyższa klasa dźwięku, a wybór zależy wyłącznie od preferencji użytkownika, bo portfel trzeba mieć równie zasobny niezależnie od wyboru.

Wracając do testu – wydaje mi się, że ktoś, kto nie jest fascynatem 300B uzna średnicę testowanego „Japończyka” za wzorcową, a przynajmniej wybitną. Bo średnica jest SET-owa – niezwykle płynna, kolorowa, nasycona. Zachwyca także namacalność prezentacji, wynikająca w dużej mierze z niezwykłej precyzji tego wzmacniacza w budowie sceny. Chodzi o coś więcej niż możliwość łatwego wskazania źródeł pozornych, czy dobrą separację kolejnych planów – rzecz w tym, że pokazywany obraz jest stabilny jak skała. Scena zaczyna się na linii kolumn i z Bassoonami jest bardzo szeroka i dość głęboka (acz po tym względem ustępuje czy to moim tubom, czy np. Avantgarde Acoustic Duo Omega, które w swoim czasie testowałem).
Wspomniana precyzja jest wspierana przez wyjątkową rozdzielczość, a dzięki temu jest i bardzo przejrzyście, i detalicznie ale z zachowaniem pełnej naturalności brzmienia.
Mnie, czyli osobie słuchającej na co dzień na 300B i tubie, wokale wydawały się minimalnie mniej namacalne, nie aż tak pełne emocji, jak to mam na co dzień. Tyle, że najbardziej było to słyszalne na początku odsłuchów, a im dłużej słuchałem testowanego wzmacniacza tym mniej zwracałem na to uwagę. Po – góra – trzech dniach gotów byłem przysiąc, że to jak ATM-211 pokazuje barwę, czy strukturę głosów, jak oddaje emocje wokalistów/wokalistek jest wszystkim, czego oczekuję od wybornej prezentacji. Zwyczajem SET-ów wokaliści najczęściej są pokazywani na pierwszym planie, przynajmniej o krok przed zespołem, czasem takie wzmacniacze dopuszczają się nawet drobnych oszustw – np. gdy Eva Cassidy śpiewa grając jednocześnie na gitarze wydaje się, że głos jest bliżej nas niż gitara. AirT ight tego nie robi – i owszem wokalistka jest na pierwszym planie, ale razem z gitarą. Powiem więcej – głos jest pokazany wyżej niż gitara – trudno o bardziej prawdziwą reprodukcję nagrania.

Góra pasma stanowi wyśmienite połączenie szczegółowości i dźwięczności z otwartością i tą naturalną miękkością, które nie ma nic wspólnego z zaokrąglaniem tego krańca pasma, ale właśnie z naturalnym brzmieniem wysokich tonów. Każde uderzenie pałeczek w blachy perkusji daje wrażenie podobnej „natychmiastowości” jak w dole pasma. Trudno tu mówić o sprężystości uderzanego materiału, ale o soczystości dźwięku talerza, czy np. trójkąta, jak najbardziej. Cechą charakterystyczną tego wzmacniacza (podobnie zresztą jak i ATM-300 w porównaniu do innych wzmacniaczy na tej samej lampie) jest neutralność, która, gdy ją porównać z wieloma wzmacniaczami w układzie SET, może być odbierana jako wręcz chłodne brzmienie. Oczywiście obiektywnie na to patrząc to jest to właśnie neutralność, która unikając drobnego oszustwa oferowanego przez „klasyczne SET-owe” brzmienie (w postaci delikatnego ocieplenia średnicy), dostarcza po prostu prawdziwych wrażeń, niezwykle bliskich tym, jakich doznajemy w czasie koncertów na żywo.

Wspomnę tylko krótko o możliwości, którą zapewnił mi Dystrybutor – czyli posłuchanie ze standardowymi lampami mocy, oraz z parką produkcji KR Audio. Zdecydowaną większość odsłuchów przeprowadzałem z czeskimi lampami, zakładając, że pewnie większość klientów, którzy zdecydują się na wydatek rzędu prawie 50 tys. zł nie będzie miało obiekcji i dołoży niespełna 2 tys. zł, żeby mieć lepsze lampy.
Bo 211-tki KR Audio są lepsze od standardowo montowanych lamp, oznaczonych napisem „Premium”, które są najprawdopodobniej produktem chińskim, acz na pewno starannie wyselekcjonowanym przez Air Tighta. Te bańki mogą się sprawdzić jeśli system będzie grał za ciemno, bo w porównaniu do KR-ów rozjaśniają dźwięk, przesuwają balans tonalny nieco w górę. Nie ma przez to aż tak dobrego wypełnienia dźwięku, nie brzmi to aż tak kolorowo – ale to wrażenia z bezpośredniego porównania lamp, a różnice nie są bynajmniej wielkie – kwota, jaką trzeba dopłacić, w porównaniu do całkowitego kosztu urządzenia jest niewielka i moim zdaniem warto to zrobić. Ale to zawsze wybór właściciela wzmacniacza. Pewnie można jeszcze popróbować ze zmianami pozostałych lamp, ale to już przyszli właściciele zostawią sobie pewnie na deser, na czas kiedy „audiofilia nervosa” ich znowu dopadnie i będą chcieli poprawiać (niemal) idealny dźwięk.

Jak już zasugerowałem na początku ATM-211 trafił do bardzo wąskiego grona wzmacniaczy, które bardzo, bardzo chciałbym mieć. Na dobrą sprawę nie potrafię wskazać jego słabych stron. Oczywiście są pewne niedogodności użytkowe – tylko jedno wejście, czy osobne potencjometry dla każdego kanału. Na upartego jako mankament można dodać też moc, która oczywiście nie będzie wystarczająca dla trudniejszych kolumn. Tyle, że tak naprawdę to przecież nie są wady, czy mankamenty tego urządzenia, ale jego cechy użytkowe, na które nabywca godzi się w momencie kupna.
Dźwiękowo natomiast nie widzę już żadnej możliwości przyczepienia się – oczywiście, jak wspomniałem, ja wolę delikatnie ocieploną średnicę, której tu nie ma, ale to kwestia mojego „skrzywienia” vel gustu, a obiektywnie to właśnie 211-tki grają tak jak trzeba. Przy odpowiednich kolumnach radzą sobie z każdą muzyką, nawet gęstą klasyką, czy dynamicznym rockiem, a to dzięki fantastycznej rozdzielczości i przejrzystości.

BUDOWA

ATM-211 to monobloki w układzie SET oparte o lampy mocy 211. Również w pozostałych stopniach pracują triody: 12AX7A (ECC83) na wejściu i 12BH7A, jako sterujące, a cały układ pracuje w klasie A dostarczając 22 W mocy na kanał. Producent standardowo dostarcza wzmacniacz z małymi lampami pochodzącymi od Electro-Harmonixa, natomiast lampy mocy opisane są jako „Premium” – przypuszczalnie pochodzą od jednego z chińskich producentów. Polski dystrybutor Air Tighta – Soundclub – jest również dystrybutorem KR Audio i dlatego oferuje opcjonalnie zmianę standardowych 211-tek na lampy od czeskiego producenta (moim zdaniem warto). Uwaga użytkowa dla potencjalnych właścicieli – żeby wyjąć lampy 211 trzeba je najpierw przekręcić w podstawce („wykręcić”) a dopiero potem wyjąć (po włożeniu trzeba je oczywiście „wkręcić”).
Na froncie każdego z monobloków znajduje się potencjometr (niebieski ALPS), oraz drugie pokrętło włączające pomiar biasu lamp mocy. Śliczny wskaźnik wychyłowy znajduje się na górnej powierzchni obudowy wzmacniacza, obok lampy mocy (zarówno zegar jak i podstawka lampy są wykończone chromowanymi pierścieniami). W razie konieczności bias można regulować używając do tego celu malutkiego pokrętła, do którego dostęp zapewnia niewielki otwór w obudowie. W ciągu kilkunastu dni jakie wzmacniacze spędziły u mnie sprawdzałem bias kilka razy – nie zauważyłem najmniejszych nawet zmian w wynikach pomiarów.
Osobne potencjometry dla każdego kanału nie są może najwygodniejszym rozwiązaniem (jeśli nie posiada się przedwzmacniacza), ale z drugiej strony jeśli używa się wyłącznie jednego źródła to pre jest zbędne, a osobne potencjometry umożliwiają ustawienie odpowiedniego balansu między kanałami (w razie różnic między wzmocnieniem poszczególnych lamp mocy, albo w asymetrycznych pokojach). 3/4 górnej powierzchni obudowy okupują trzy wielkie, pięknie wykończone puszki transformatorów – stąd specyficzny wygląd wzmacniacza i spora masa. Z tyłu znajdziemy pojedyncze gniazdo RCA, oraz terminale głośnikowe WBT. Tych ostatnich mamy tylko jedną parę – rzut oka do wnętrza wzmacniacza pokazuje, że transformator wyjściowy ma odczepy dla różnych impedancji. Standardowo do wyjść przylutowane są te na 8 Ω, ale oczywiście w razie potrzeby można to w każdej chwili zmienić (przy pomocy dystrybutora Air Tighta).

Dane techniczne (wg producenta):
Lampy: 211 × 1, 12AX7 × 1, 12BH7A × 1
Moc wyjściowa: 22 W (8 Ω)
Pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 kHz (1 dB, 22 W)
Impedancja wejściowa: 100 kΩ
Rozmiary: 390 (S) × 360 (G) × 260 (W) mm
Waga: 26 kg (sztuka)

Dystrybucja w Polsce:
SoundClub

Kontakt:
ul. Skrzetuskiego 42 | 02-726 Warszawa
tel.: 22 586 32 70, fax: 22 586 32 71
e-mail: soundclub@soundclub.pl
URL: www.soundclub.pl



Pobierz test w PDF

g     a     l     e     r     i     a


System odniesienia