pl | en
Test
Kolumny wolnostojące
Tonsil Pulse

Cena: 2920 zł (para)

Dystrybutor: Best HiFi

Kontakt:
tel.: 791 303 264 | 791 303 265

e-mail: salon@besthifi.pl

Strona firmowa: Tonsil

Kraj pochodzenia: Polska

Tekst: Marek Dyba
Zdjęcia: Marcin Olszewski

Jakiś czas temu dowiedziałem się od Naczelnego, że przyjdzie mi recenzować „nowe kolumny Tonsila”. Była to informacja nieco zaskakująca, ale pozytywnie. Takich badań pewnie raczej nie ma, ale moim zdaniem jest całkiem prawdopodobne, że Tonsil jest najbardziej znaną polską marką audio. Historia firmy sięga bowiem aż 1945 roku, a później przez dziesięciolecia firma ta rządziła i dzieliła na rodzimym rynku. Po 1989 roku sytuacja stopniowo pogarszała się w związku choćby ze zdecydowanie większą konkurencją w postaci firm zagranicznych, które wykorzystały szansę wejścia na polski rynek. Muszę przyznać, że nieco zaniedbałem śledzenie losów tej niezwykle zasłużonej rodzimej marki, przynajmniej od czasu kiedy stało się jasne, że poprzednia reaktywacja niespecjalnie się udała. Podobnie, jak wiele innych osób, które chętnie widziałoby mocnego na skalę europejską, a może i światową polskiego producenta byłem zawiedziony, że nie wyszło. Ale oto, ku mojemu zdumieniu, ale i zadowoleniu, podjęta została kolejna próba – firma nie mogła zrezygnować z tak rozpoznawalnej marki jak Tonsil, stąd kontynuator (miejmy nadzieję) długiej tradycji, nazywa się Tonsil Acoustic Company SA.

Tak oto trafiły do mnie kolumny o nazwie Pulse – kojarzącej mi się od razu z koncertową płytą zespołu Pink Floyd, więc … bardzo dobrze. By nieco odświeżyć znajomość z marką Tonsil uśmiechnąłem się do kolegi Google’a. Na czele sporej listy znajdował się link do wątku na forum firmowym producenta. Dzięki niemu dowiedziałem się, że model, który dostałem do testu został pokazany „publicznie” ledwie w grudniu 2010 roku. Zagłębiając się nieco bardziej we wspomniany wątek trafiłem już w, charakterystyczną dla polskich forów audio, dyskusję o tym, że „te kolumny powinny kosztować dużo mniej niż kosztują”, bo użyto w nich takich to a takich głośników, takiej to a takiej obudowy, a w ogóle to przecież polska kolumna firmy, która chce wrócić na rynek – za drogo i basta! Oczywiście nikt z dyskutantów Pulse nie słuchał… Jestem dość przekorny z natury – o ile podejście „inżynierskie” jestem w stanie do pewnego stopnia zrozumieć – z kiepskich elementów high-endu się nie zrobi (acz z drugiej strony, same elementy, nawet najlepsze, dobrego dźwięku też nie dadzą – decydująca jest ich aplikacja), o tyle dyskusje o tym ile co ma kosztować… Cóż, są niczym więcej jak biciem piany związanym z brakiem wiedzy o tym, jak funkcjonuje rynek. Mniejsza z tym – faktem jest, że tego typu dyskusje wywołują u mnie efekt odwrotny od zamierzonego, czyli zwiększa się moja ochota do posłuchania takiego produktu. Tym bardziej, że należę do osób, dla których to efekt końcowy w postaci dobrego dźwięku liczy się przede wszystkim, a znacznie mniej środki do jego osiągnięcia.

Pulse to dwudrożne, nieduże podłogówki w obudowie typu bas-refleks. Zastosowane rozwiązania Ameryki nie odkrywają, ale są wykorzystywane przez wielu „tuzów” światowego audio – pochylona do tyłu przednia ścianka, wąski front czy niesymetryczne rozmieszczenie głośników – każdy z tych elementów ma swój wpływ na dźwięk i jest wykorzystywany przez innych producentów. Ale w końcu w temacie budowy kolumn, szczególnie niedrogich, trudno raczej o odkrywanie czegoś nowego – trzeba korzystać z istniejących wzorców i najlepiej z tych dobrych. Kolumnę przykręca się do dołączonej podstawy, wyposażonej w regulowane kolce. Wykonanie stoi na dobrym poziomie, jakiego należy się spodziewać po produkcie z tej półki cenowej. Niesymetryczne rozmieszczenie głośników daje możliwość wyboru ustawienia kolumn – z tweeterami po zewnętrznej stronie kolumn, lub po wewnętrznej – wyboru moim zdaniem należy dokonać po empirycznym sprawdzeniu, co lepiej gra w danym pomieszczeniu. U mnie lepszą scenę uzyskałem przy lekkim dogięciu kolumn do środka z głośnikami wysokotonowymi od wewnętrznej strony.

ODSŁUCH

Płyty, z których korzystałem w czasie odsłuchu:

  • Buddy Guy, Living proof, Silvertone Records, 88697-78107-1, LP.
  • Metallica, Metallica, Warner Bros Records, 511831-1, 4-LP Set.
  • Ella Fitzgerald & Duke Ellington, The Stockholm Concert 1966, Pablo Live, 2308-242, LP.
  • Lou Donaldson, LD+3, Blue Note Stereo, MMBST-84012, LP.
  • Miles Davis, Sketches of Spain, Columbia Stereo, PC8271, LP.
  • Kate Bush, The sensual world, Audio Fidelity, AFZLP 082, LP.
  • The Ray Brown Trio, Soular energy, Pure Audiophile, PA-002 (2), LP.
  • Arne Domnerus, Jazz at the Pawnshop, Proprius, ATR 003, LP.
  • Dire Straits, Communique, Vertigo, 800 052-2, LP.

Egzemplarze, które do mnie dotarły nie były nowymi (w sensie niegranymi) sztukami, ale mimo to przez pierwsze kilka dni dźwięk dość mocno się zmieniał, co sugeruje, że być może nie były one jeszcze w pełni wygrzane. Zmianę słychać było przede wszystkim na basie, tzn. mówiąc szczerze przez pierwsze kilka dni basu niemal nie było. Było to dość ciekawe doświadczenie – czułem się, jakbym słuchał niewielkich monitorków, z fajną górą, dobrą średnicą, ale obciętym basem. Pulse de facto wyglądają trochę jak monitorki, którym zamiast podstawek dodano obudowę, w ten sposób uzyskując kolumnę podłogową (tym bardziej, że komora głośników kończy zaraz pod wooferem). Kombinowałem z przysuwaniem ich do tylnej ściany (wylot portu BR znajduje się z tyłu obudowy) na tyle, na ile mogłem, ale to za wiele nie zmieniało. Minęło jednak kilka dni i nagle bas zaczął się pojawiać, niemal z godziny na godzinę rosnąc w siłę, że się tak wyrażę. Kolumny zostały na tyle blisko tylnej ściany (ok 40 cm) na ile się dało i to chyba jest dla nich w miarę optymalna odległość.

W moje odsłuchy tych kolumn wpisała się toczona niedawno wśród znajomych dyskusja na temat tego, które z (niedoskonałych tak czy owak) rozwiązań jest lepsze. Czy przy danym budżecie lepiej zagra system, w którym mamy jak najlepsze kolumny napędzane słabszym wzmacniaczem, czy też należy kupić jak najlepszy piecyk i do niego podpiąć słabsze kolumny. Które z tych rozwiązań zaowocuje lepszym dźwiękiem (oczywiście rozmowa dotyczy przede wszystkim sytuacji mocno ograniczonego budżetu)? Opinie na ten temat wcale nie były zgodne. Z początków własnej choroby audiofilskiej mogę przytoczyć doświadczenie, kiedy to miałem system, w którym wzmacniacz firmy Creek, model 4330, napędzał znakomite monitorki Acoustic Energy AE 1 Ref II. Teoretycznie mezalians, ale w praktyce niemalże synergia, choć, żeby być 100% szczerym, nie pokazująca pełni możliwości kolumn. Tym razem jednak miałem okazję posłuchać systemu, w którym proporcje miały się odwrotnie. Kolumny za niespełna 3000 zł napędzane końcówką Modwright KWA 100SE (ok. 15 000 zł), a głównym źródłem w tym czasie był na dodatek Transrotor Super Seven La Roccia TMD (ok. 25 000 zł). Znowu mezalians, ale tym razem pozwalający bez wątpienia wycisnąć ostatnie soki z kolumn Tonsila. Uprzedzając wypadki – efekt był bardzo udany. Wniosek z obydwu doświadczeń jest podobny – zawsze skłaniałem się do twierdzenia, że synergia pomiędzy wszystkimi elementami systemu jest znacznie ważniejsza niż proporcje cenowe między poszczególnymi elementami.

Wróćmy jednak do samych kolumn, choć jeszcze nawiążę do wspomnianych elementów systemu – źródło grające tak jak Transrotor, który jest klasycznym przykładem brzmienia mass-loaderów, jest wskazane. Nie chodzi mi tutaj ani o klasę, czy cenę urządzenia, bo właściciel La Rocci zapewne kupi kolumny ze znacznie wyższej półki cenowej, ale o sam charakter brzmienia – to duży, masywny, mocno dociążony dźwięk. Jeśli bowiem sygnał do Pulse będzie dostarczało jakiekolwiek źródło mające, może nawet nie tyle braki na basie, ile akcent położony już choćby na wyższym basie, to całość może brzmieć nieco zbyt lekko. Ma to swój urok – tak było (choć raczej z powodu niepełnego wygrzania kolumn) przez te pierwszych kilka dni u mnie – naprawdę fajny, „monitorowy” dźwięk, w którym jednakże ewidentnie brakowało podbudowy basowej. Dobrze więc zestawić te kolumny zarówno ze wzmacniaczem z solidnym basem, jak i właśnie ze źródłem, które zadba o to, żeby dźwięk nie był zbyt „zwiewny”.

Producent z Wrześni robił w przeszłości naprawdę niezłe głośniki, ale dotyczyło to raczej wooferów i midwooferów. Nigdy natomiast specjalnie nie słynął ze swoich głośników wysokotonowych. W nowym produkcie głośnik średnio- niskotonowy wydaje się być co prawda nadal mocniejszym punktem testowanych kolumn niż tweeter, ale wcale nie oznacza, że głośnik wysokotonowy jest zły. Jak już pisałem, to aplikacja decyduje o końcowej klasie dźwięku i tu konstruktorom udało się chyba wyciągnąć na górze maksimum możliwości tego drivera i świetnie skleić to z wooferem. W czasie odsłuchów zdarzało mi mieć niewielkie zastrzeżenia do góry, której do pełni szczęścia brakowało odrobiny finezji i nieco blasku. Tyle, że ostatnio słucham kolumn głównie na Esotarach, Revelatorach i wstęgach, więc nawet niektórym kolumnom kilka razy droższym od Pulse nie udaje się mnie zachwycić prezentacją góry pasma. Przy cenie Tonsili czepianie się tej góry byłoby złośliwością, a całe moje „zastrzeżenia” ograniczają się do tego, że blachy perkusji, czy trąbka powinny być bardziej dźwięczne. Nie brakuje bowiem powietrza, naprawdę dobrze prezentowana jest scena – obszerna, w miarę precyzyjna, przekonująco oddawana jest też przestrzeń nawet dużych sal koncertowych, Wspomniana trąbka (Milesa Davisa) może i nie była aż tak dźwięczna, jak bym sobie tego życzył, czy może powinienem powiedzieć leciutko zmatowiona, ale już ostrość brzmienia, w razie potrzeby oczywiście, była oddawane realistycznie.

Średnica wydaje się być w niewielkim stopniu preferowana – nie na tyle, żeby nazwać to wypchnięciem do przodu, ale na tyle żeby wokale brzmiały naturalnie miękko, z delikatnym ciepełkiem i ze sporą dawką emocji. Podobnie przekonująco brzmi choćby gitara akustyczna – dobre różnicowanie dźwięków, pełne brzmienie każdej struny, dobrze pokazane szarpnięcia poszczególnych strun i ich wygaszania. Przydałoby się nieco więcej „pudła” w dźwięku, albo więcej „zęba” przy szarpnięciu metalowej struny, ale to znowu uwagi, które przy cenie tego zestawu są niemal nie na miejscu. Cechą charakterystyczną nowych kolumn Tonsila jest pewna pobłażliwość dla nagrań słabszych technicznie. Nie wynika ona ze słabej detaliczności czy rozdzielczości – te są na całkiem przyzwoitym poziomie. To raczej kwestia pewnego zaokrąglenia skrajów pasma, podania ich, ale również średnicy w dość miękki sposób. Ważne jest to, że zachowano tu pewnie balans – z jednej strony nie będą nas razić nagrania słabszej jakości, ale z drugiej docenimy również te bardzo dobre nagrania, w których większość detali dostaniemy dość precyzyjnie podane. Na pewno nie są to kolumny dla tych, którzy rozkładają nagrania na czynniki pierwsze, natomiast ci, którzy po prostu chcą posłuchać z przyjemnością ulubionej muzyki spokojnie mogą spędzić długie godziny z Pulse.

Dół pasma, gdy już kolumny na dobre się rozegrały, okazał się być całkiem dynamiczny, z bardzo dobrym rytmem, szybki i wcale nieźle różnicujący poszczególne dźwięki. Dzięki temu takie nagrania jak choćby zespołu Dire Straits, gdzie gitara basowa odgrywa ogromną rolę, wypadały przekonująco. Podobnie było choćby przy słuchaniu ostatniej płyty Buddy Guya, gdzie dzięki odpowiedniemu „pace&rhythm” (tempo i rytm) łatwo było „poczuć bluesa” i dać mu się porwać. Przy bardzo gęstej muzyce w dole pasma, jak choćby na czarnej płycie zespołu Metallica dało się już zauważyć, że to trochę za wiele dla, w końcu niewielkiego, wooferka, który nie był w stanie pokazać jednocześnie gitarowych riffów, z basem i perkusją w odpowiednio uporządkowany, przejrzysty sposób. Na scenie pojawiało się trochę chaosu, który jest normą dla wydań tej płyty na CD, ale którego niemal nie ma na posiadanym przeze mnie czteropłytowym wydaniu winylowym. Gdy jednak przyszło do pokazu umiejętności Raya Browna, do oddania jak wielkim, potężnym, dynamicznym żywiołem jest jego instrument, Pulse poradziły sobie zaskakująco dobrze. Bas był szybki, sprężysty, kolorowy, choć może nie było najniższego zejścia, to i tak przekaz energetyczny był zadowalający.

Całość brzmi przede wszystkim muzykalnie, wciągająco. Czasem gdzieniegdzie zabrakło pewnych detali, subtelności, które znam z odsłuchów najlepszych kolumn. Czasem góra nie była tak dźwięczna, jak być powinna. Zdarzyło się raz czy dwa razy, że jakiś wokal zabrzmiał jakby nieco niżej, czy bardziej nosowo niż to pamiętałem z innych odsłuchów. Ale wystarczyło zapomnieć o porównaniach do kolumn wielokrotnie droższych, skupić się na przyjemności słuchania muzyki i natychmiast zapominałem o tych wszystkich, niewielkich i nie tak znowu ważnych, niedociągnięciach. Pulse odwdzięczały się za to zabierając mnie w podróż po ulubionych płytach – może nie była to podróż życia, ale na pewno jedna z tych, które dały dużo przyjemności, frajdy, radości obcowania z muzyką w dobrym wydaniu. Szczerze i gorąco namawiam tych, którzy przymierzają się do zakupu kolumn zarówno za trochę mniej niż te 2920 zł, jak i nieco więcej, by posłuchali także kolumn Tonsil Pulse. Ci pierwsi być może postanowią dozbierać różnicę, a ci drudzy może trochę zaoszczędzą. Nie potrafię porównać ich do bezpośredniej konkurencji cenowej, bo po prostu nie miałem okazji takowej słuchać, więc moja ocena jest raczej próbą obiektywnego spojrzenia na brzmienie, z odniesieniem tylko (a może aż) do znacznie droższych produktów. Tak czy owak, nawet jeśli Tonsil kojarzy Wam się z Altusami, to warto dać szansę nowym produktom, które wydają się być krokiem w dobra stronę, firmy będącej najnowszym (i oby wreszcie odnoszącym sukcesy rynkowe) wcieleniem zasłużonej, polskiej marki.
Ja z uwagą będę się przyglądał rozwojowi sytuacji – nie ukrywam, że moim marzeniem jest posiadanie kiedyś wyprodukowanego w Polsce systemu referencyjnego – kto wie, może kiedyś w ofercie Tonsila pojawią się takie kolumny, które będę mógł wykorzystać? Pulse są na pewno krokiem w dobrą stronę, nawet jeśli dopiero pierwszym.

BUDOWA

Pulse to niewielkie, dwudrożne kolumny podłogowe z portem bas-refleksu na tylnej ściance, znajdującym się ponad pojedynczymi, pozłacanymi, przyzwoitej jakości gniazdami głośnikowymi. Front kolumn pochylono lekko do tyłu by uzyskać zgodność czasową obydwu głośników. Zastosowane drivery to 25 mm tekstylna kopułka GWK 10/80/19, oraz polipropylenowy woofer średnio- niskotonowy oznaczony symbolem GDN 17/50/6 F, wyposażony w aluminiowy korektor fazy. Kosze wooferów wykonano z tworzyw sztucznych. Kołnierze obydwu głośników zlicowano z frontową ścianką dzięki wykonaniu odpowiednich podfrezowań w obudowie. Zwrotnicę umieszczono na wewnętrznej strony płytki z gniazdami głośnikowymi. Jest to filtr pierwszego rzędu o stromości 6 dB/okt., składający się z polipropylenowego kondensatora Jantzen Audio podklejonego na silikonie i cewki rdzeniowej. Okablowanie wewnętrzne to przewody z miedzi beztlenowej. Obudowy wykonano z fornirowanego dwustronnie MDF-u o grubości 22 mm. Wnętrze komory, w której pracują obydwa przetworniki, wytłumiono wełna mineralną. Zastosowano również dodatkowe wewnętrzne elementy usztywniające obudowę. Całość przykręcamy wkrętami do lakierowanych na czarno cokołów, które wyposażono w gwintowane gniazda, na dostarczone z kolumnami kolce. Zestaw ten nie jest wyposażony w maskownice.

Dane techniczne (wg producenta):
Impedancja : 6 Ω
Efektywność: 89 dB
Pasmo przenoszenia: 44 - 22 000 Hz
Wymiary [W x H x D]: 190 x 960 x 250 mm
Waga: 15,8 kg (szt.)
Głośnik niskotonowy: GDN 17/50/6 F 4 Ω
Głośnik wysokotonowy: GDWK 10/80/19 8 Ω
Dostępne kolory: dąb mleczny, wenge, czereśnia

Producent:
TAC S.A.
62-300 Września
ul. Czerniejewska 11
tel.: (+48 61) 639 74 00 | (+48 61) 639 74 04
fax: (+48 61) 639 37 19

e-mail: sekretariat@tonsilaudio.com

URL: www.tonsilaudio.com



Pobierz test w PDF

g     a     l     e     r     i     a


System odniesienia