ODTWARZACZ COMPACT DISC
Loit PASSERI Cena: 22 000 euro Producent: LOIT design Private Limited 9 Kallang Place #02-02 Kallang Basin Industrial Estate, Singapore 339154 tel.: (65) 63048089 | tel. kom.: (65) 91003239 | fax: (65) 63966995 e-mail: sales@loit.com.sg Strona firmowa: LOIT Kraj pochodzenia: Singapur Tekst: Wojciech Pacuła Zdjęcia: Loit, Wojciech Pacuła, Art. Lebedev Studio |
Kiedy grubo ponad rok temu zobaczyłem, przypadkiem, projekt odtwarzacza firmy Loit zachwyciłem się nim. Zresztą nie tylko ja – proszę spojrzeć na pierwsze zdjęcie ( i potem jeszcze jedno, pod spodem, pokazujące da osobne elementy), a będą państwo wiedzieli, o czym mówię. Projekt ten wyszedł spod ręki rosyjskiego projektanta wzornictwa przemysłowego Artymiego Lebiedieva, z jego studia Art. Lebedev Studio. Praca nad nim została ukończona 4 kwietnia 2007 roku. Inwestorem była prywatna firma LOIT design Private Limited, mająca swoją siedzibę w Singapurze. Jak mówi Lebiediev postawiono przed nim jedno zadanie – odtwarzacz musiał być wyjątkowy, piękny i cudowny jak biżuteria. Co ciekawe, razem z CD, który wtedy nosił jeszcze nazwę Eagel, zaprojektowany został wzmacniacz, mający postać platformy antywibracyjnej, na której odtwarzacz był stawiany. Szybko odszukałem producenta i zadałem mu jedno, proste pytanie: czy byłby zainteresowany testem w „High Fidelity”? Odpowiedział niemal natychmiast: „Tak! Jak tylko zakończymy prace nad odtwarzaczem, będziesz pierwszą osobą na świecie, która go zobaczy i przetestuje.” Od tamtego maila minęły dwa lata, w czasie których firma musiała pokonać wiele technologicznych wyzwań, musiała zaadaptować projekt do realnego świata itp. Proszę jeszcze raz popatrzeć na pierwsze i drugie zdjęcie, żeby zobaczyć, jak daleką drogę przeszedł projekt Lebiedieva od deski kreślarskiej (ekranu komputera) do klienta końcowego. Myślę, że teraz wygląda jeszcze lepiej… Bryła i ogólne założenia pozostały takie same. Odtwarzacz bazuje na napędzie Philipsa CD-Pro2 LF i sześciu, po trzy na kanał, podwójnych triodach 6H30 rosyjskiej produkcji, które pracują w układzie wzmocnienia i w konwersji I/U (to ostatnie bardzo rzadkie). Z sekcją konwersji wiąże się zresztą jeden z patentów, jaki został uzyskany przez inżynierów Loita, pozwalający zrobić to w jednym stopniu, w układzie aktywnym. Urządzenie ma obudowę wykonaną z dwóch, połączonych modułów: bardzo sztywnej, odlanej z odpornej na drgania stali tworzącej coś w rodzaju trójkątnej podstawy oraz nałożonej na to obudowy z plecionki z włókna węglowego. Jak wiadomo włókno to genialnie transmituje drgania, nie gromadząc ich. Wyświetlacz też jest unikalny – ma bardzo duże rozmiary i jest to wyświetlacz ciekłokrystaliczny. Urządzenie stoi na trzech kolumnach-podstawach. Jak mówiłem, zanim urządzenie do mnie trafiło, minęło sporo czasu. Ponieważ Kam Lup Yoong, przedstawiciel firmy, chciał się wywiązać z danego mi słowa, zrobił wszystko, żeby to jakoś przyspieszyć. Pierwszy, gotowy egzemplarz trafił do holenderskiego przedstawiciela firmy i już miał do mnie wyjechać, kiedy zwrócono się do mnie z prośbą, czy nie przesunąłbym trochę testu, ponieważ firma bardzo chciała pokazać urządzenie na jednej z wystaw. „Czemu nie” – odpowiedziałem, ostatecznie chodzi o to, żeby jak najwięcej ludzi zobaczyło to cudeńko. W międzyczasie odtwarzacz na chwilę był u jednego z francuskich redaktorów. Tak więc ostatecznie nie byłem pierwszym, który go dotknął. Nagrania wykorzystane w teście (wybór):
Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan. Ci z państwa, którzy znają mój odtwarzacz – Ancient Audio Air – czytając opis budowy Passeri dostrzegli zapewne wiele punktów wspólnych pomiędzy tymi dwoma konstrukcjami. Są oczywiście miedzy nimi istotne różnice, jednak „rdzeń”, coś w rodzaju kręgosłupa jest bardzo podobny – to napęd Philipsa i lampy 6H30 na wyjściu, całość zasilana kilkoma transformatorami. I identyczny pilot zdalnego sterowania. Sama budowa nie mówi jednak nic o dźwięku. Można sporo wywnioskować o jego klasie, choć też tylko w jakiejś mierze, jednak o tym, jak KONKRETNIE urządzenie gra – nic się nie da powiedzieć. Odtwarzacz z Singapuru radzi sobie równie dobrze z każdym rodzajem muzyki. To nie jest urządzenie sprawdzające się z jakimś konkretnym stylem, nie ma znaczenia, czy dominantą w danym nagraniu jest głos ludzki, big-band czy może gitara. Wszystkie te elementy traktowane są z równą uwagą i skupieniem. Brzmienie Passeri można więc określić jednym słowem: zrównoważone. ‘Wyważone’ też by było jak najbardziej na miejscu. Jednym z ważniejszych wyróżników tego grania jest umiejętność „ogarnięcia” wszystkiego jednym, szybkim rzutem oka. Odpalamy przywołany utwór Gilmoura i od razu wpadamy w ten spokojny, można powiedzieć „jesienny” świat. Notujemy oczywiście, że dźwięk jest nieco rozrzedzony, że przekleństwo tamtych lat, a więc stosowane przez EMI cyfrowe zabezpieczenia przed kopiowaniem (bo to płyta Copy Controlled Disc, nie Compact Disc) odcisnęło na niej swoje piętno, ale bezboleśnie wnikamy w ten przekaz, z nieco innej perspektywy niż to powinno się stać, ale ponieważ innej nie znamy, nie ma to większego znaczenia. Loit buduje przy tym bardzo szerokie „tło” wydarzeń. Chodzi mi o to, że jeśli w podkładzie mamy syntezator, to jest on pokazywany tak, jak to chyba sobie wymyślili twórcy, tj. jako coś w rodzaju tła, „wyściółki”, na której budowany jest pierwszy plan. Dźwięk syntezatora – a myślę, dla przykładu, o płycie Fourth Wall Dominica Millera i o singlu Dream On Depeche Mode – jest tu mocny, głęboki i jedwabisty. Jeśli trzeba, to otacza słuchacza, a jeśli jest pokazany przed nami, to jest daleko w głąb sceny dźwiękowej. Myślę, że tak dobre budowanie tła związane jest z tym, jak w tym urządzeniu udało się zachować naturalne wybrzmienia instrumentów, przede wszystkim ze środka pasma. Myślę, że jest to pokazane tu lepiej niż w Airze i choć nie jest to jeszcze poziom Granda SE czy systemu Jadis, to jest to pierwszy odtwarzacz kosztujący poniżej 50 000 zł, który w ogóle na coś takiego się poważył, jeden z kilku, który robi to w ten sposób, bez względu na cenę. Znakomicie pokazywany jest przy tym bas. Jest nieco dłuższy niż w Airze, nie jest aż tak dobrze różnicowany, ale nie są to duże różnice. Jego charakter jest nieco miękki, to przedłużenie gładkiej średnicy. Niskie dźwięki syntezatorów z płyty Millera i z Homeland Laurie Anderson miały wymaganą głębokość i barwę. Nie były przy tym tak dobrze kontrolowane, jak z Aira, ani aż tak głębokie. Bez porównania łeb w łeb tego jednak nie dostrzeżemy. Tym bardziej, że ta część pasma, gdzieś od niskiego środka, jest prowadzona trochę mocniej niż w polskim odtwarzaczu, dając wrażenie większej pełni i głębi. |
I chyba dlatego bryły nie są aż tak dobrze rysowane, jak w najlepszych źródłach cyfrowych – nie ma niczego za darmo. Chodzi o, w sumie, drobne przesunięcie, jestem pewien, że dla większości melomanów to i tak będzie, jak złapać pana Boga za nogi, jednak warto je mieć na uwadze – ostatecznie mówimy o topowych odtwarzaczach, najlepszych rozwiązaniach, dzięki którym płyta CD ma być hi-endowym źródłem dźwięku. Czy mają już państwo obraz tego urządzenia? Mam nadzieję, że tak, inaczej zwątpię w swoje umiejętności związane z pisaniem… Nie wszystko musi być od razu klarowne, bo trzeba przez dłuższy czas obcować z tej klasy dźwiękiem, żeby pewne rozróżnienia miały jakikolwiek sens. Część z tego, co napisałem powinno być jednak przyswajalne dla każdego, nawet dla posiadaczy niedrogich odtwarzaczy za, powiedzmy, 1500 zł. Dobre źródło cyfrowe w tej cenie jest na wagę złota. Dlatego każdy, kto trafił na coś fajnego, że wspomnę chociażby o Xindaku CD-06, czy o Music Hallu cd15.2, wie, że trzeba się tego trzymać. Wymagania stawiane względem takiego urządzenia są jednak dokładnie takie same, jakie stawiamy przed źródłem z najwyższej półki, jak np. Loit Passeri. Chodzi o komunikatywność, o umiejętność takiego grania, żeby nie wzbudzać negatywnych reakcji, np. przez rozjaśniony lub zgaszony dźwięk. To ma być bezpośredni przekaz muzyki i naprawdę nie ma znaczenia, ile odtwarzacz kosztuje. Droższe źródło wszystko robi lepiej, wszystkiego jest więcej, ale podstawowe wymagania stawiane Xindakowi i Loitowi są identyczne. I właśnie dlatego odtwarzacz z Singapuru tak mi się podobał. Jego komunikatywność jest na bardzo wysokim poziomie. Słucha się go z przyjemnością i zaciekawieniem. Pierwsze odsłuchy przeprowadziłem ze słuchawkami HiFiMAN HE-6, słuchawkami planarnymi o genialnej rozdzielczości oraz świetnej barwie i już wtedy wiedziałem, że słucham czegoś szczególnego. Passeri robi pewne rzeczy lepiej niż mój Air, a inne gorzej. Generalnie to jednak podobny poziom, a przecież mój odtwarzacz jest dopieszczony, apgrejdowany, wymuskany – jest pod stałą opieką konstruktora, pana Jarka Waszczyszyna. Loit z kolei to klasyczny, „produkcyjny” odtwarzacz, robiony oczywiście w małych seriach, będący jednak urządzeniem seryjnym. Jest świetnie wykonany, jego projekt plastyczny wyszedł spod ręki zawodowego, znanego projektanta, co też składa się na tzw. „wartość” urządzenia. Tak, to naprawdę udany odtwarzacz. BUDOWALoit Passeri wygląda, jakby właśnie wylądował statek kosmiczny. Ma krępą, przysadzistą budowę, z nisko położonym punktem ciężkości. Zbudowano go z połączenia ciężkiej płyty i odlewanego stelażu oraz obudowy z włókna węglowego. W rogach mamy masywne walce, których dolna część jest wykręcana – można dzięki temu ustawić poziom urządzenia. Jak się okazuje, to nie są proste nogi, a elementy odsprzęgające, przypominające produkty niemieckiego finie elemente – elementem sprzęgającym dwie metalowe powierzchnie jest w nich ceramiczna kulka. Żeby to ułatwić, pod pokrywą zamykającą komorę dla płyt CD umieszczono poziomicę. To okrągłe „oczko” podświetlane na niebiesko. Na górnej części obudowy widać lampy, wystające z otworów w obudowie, ustawione pod kątem otwartym w kierunku przedniej ścianki. To lampy 6H30 typu NOS z fabryki Reflector, jeszcze z czasów ZSRR, a więc kiedy jeszcze lampy te były niedostępne. Pracowały bowiem w stacjach radarowych i podsłuchowych wojska radzieckiego. Pierwszą osobą, która otrzymała pozwolenie na ich eksport był Victor Khomenko, współwłaściciel firmy Balanced Audio Technology. Khomenko nazwał ją „super-tube” i sprzedawał z logo BAT-a. Teraz dostępne są bezpośrednio z Sovteka. Jak mówię jednak, lampy w Passeri pochodzą z czasów Zimnej Wojny. Źródło cytatu: Srajan Eaben, Bridges, „6moons.com”, TUTAJ. Urządzenie zbudowano tak, że poziomo, przez środek poprowadzono grubą, aluminiową płytę, dzielącą środek na dwie, niezależne części – od spodu jest zasilacz, a od góry układy audio. Zacznijmy od tego pierwszego. Pośrodku umieszczono transformator toroidalny przeznaczony dla napędu i części cyfrowej. Współpracują z nim scalone stabilizatory napięcia na radiatorach i cztery kondensatory filtrujące tętnienia napięcia. Przed nimi widać przepiękny, cudowny układ taktujący – bardzo dużą puszkę firmy Vectron. Obok mamy mały, tymczasowo przylutowany układ i widać, że zrobione zostało „obejście” – to efekt naprawy ludzi z Holandii. Z boków są zasilacze dla lamp – osobno dla lewego i prawego kanału. Są piekielnie rozbudowane – każdy zajmuje więcej miejsca niż zasilacze w dużych wzmacniaczach lub przedwzmacniaczach. Podstawą każdego z nich jest duży transformator toroidalny kanadyjskiej firmy Plitron, współpracujący z dławikiem Hammonda. Po drugiej stronie mamy układy audio – to dwie, osobne płytki. Dzięki absolutnej separacji prawego i lewego kanału udało się osiągnąć niesamowicie niski przesłuch międzykanałowy, na poziomie -115 dB. Na każdej widać trzy podstawki, wykonane z Teflonu, ze złoconymi nóżkami. Z wyjściem sprzęgnięte są przez dwa, wyraźnie robione ręcznie na zamówienie, bardzo duże kondensatory (olejowe?). W układzie I/U zastosowano kondensatory Wima i precyzyjne oporniki, m.in. Dale. Pośrodku umieszczono napęd. To jeden z najlepszych (moim zdaniem; równie interesujące robi jeszcze CEC) napędów CD na świecie, CD-Pro2 LH Philipsa. Tutaj zamontowano go na niezwykle solidne, stabilnej podstawie. Od ramy napęd odsprzęgnięty jest czterema podkładkami Alpha Gel. Wykonane z miękkiego silikonu są znakomitymi absorberami drgań. Przypomnę, że w bardzo podobny sposób odsprzęgnięto napęd (zresztą taki sam) w odtwarzaczu Nagra CDC. Dane techniczne (wg producenta): Pobierz test w PDF |
||||||||||||||||||||||||
g a l e r i a
|
System odniesienia
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity