Od lat powtarzamy, że zasilacze ścienne dołączane do niewielkich urządzeń, takich jak przedwzmacniacze gramofonowe, przetworniki D/A, wzmacniacze słuchawkowe itp. to wyjątkowe ścierwo i że to one w głównym stopniu ograniczają możliwości tych urządzeń. Nigdy jednak sprawa ta nie była tak paląca, jak teraz.
Gorącym tematem jest bowiem w ostatnich latach sprawa współpracy systemów audio z komputerami oraz pliki wysokiej rozdzielczości. W przypadku komputerów problemem są bardzo wysokie szumy przez nie generowane i wysoki jitter. Z kolei pliki hi-res są narażone zarówno na szum, jak i… jitter. Z teorii sygnałów wiadomo, że im szybszy przepływ sygnału, tj. w praktyce im wyższa częstotliwość próbkowania i dłuższe słowo, tym bardziej taki sygnał narażony jest na jitter. A ten indukowany jest przez wiele elementów, zwykle zależnych właśnie od zasilania.
Dlaczego firmy nie wyposażą przetworników D/A w zintegrowane zasilacze, albo w duże, zewnętrzne zasilacze? Odpowiedź jest prosta – oszczędności (czytaj: „pieniądze”), choć idzie ona w dwóch kierunkach. Przede wszystkim zasilacz ścienny jest niebywale tani. Przy niedrogich urządzeniach, takich jak w teście, to sprawa kluczowa. Po drugie, przy korzystaniu z zewnętrznego zasilacza niskiego napięcia (tutaj 6 i 12 V DC) nie są potrzebne specjalnie restrykcyjne certyfikaty CE na same urządzenia, ponieważ certyfikowane są zasilacze i płaci za to producent zasilacza, a nie danego urządzenia. A to oznacza kolejne zaoszczędzone pieniądze.
Na modlitwy audiofilów odpowiedzieli na szczęście mali (najczęściej mikro) producenci, tacy jak Teddy Pardo, od dzieciństwa zafascynowany urządzeniami audio. W latach 70. był właścicielem systemu opartego na komponentach Linna i Naima. A te ostatnie, jak wiadomo, oferują możliwość apgrejdu przez dodanie zewnętrznego zasilacza. Tak też zrobił Teddy, budują swój własny zasilacz HiCap. I tak mu zostało.
W przeciwieństwie do większości tego typu rozwiązań zasilacze z Izraela, bo Teddy jest Izraelczykiem, są zbudowane przy użyciu tranzystorów, nie scalonych układów stabilizacyjnych. To wyższa szkoła jazdy, do której wymagane są wiedza i doświadczenie. Na słabego zawodnika jednak nie trafiło. Teddy Pardo jest bowiem inżynierem z dyplomem, kończył wydział komputerowy (Hardware and Software engineering), a pracował w wielu dużych i mniejszych firmach jako zarządzający działami R&D – prowadził je np. w National Semiconductor, RadWare i Cisco.
Tym razem impuls do testu przyszedł z innej niż zwykle strony, a mianowicie od Adama Mokrzyckiego, organizatora wystaw Audio Show, zagorzałego audiofila. To on wyszukał Teddy’ego i zamówił u niego zasilacze do dwóch przetworników D/A, które jakiś czas temu testowałem dla „Audio” - do rDAC-a firmy Arcam i V-DAC-a firmy Musical Fidelity. Obydwa są bardzo fajne i obydwa korzystają z zewnętrznych, badziewnych zasilaczy ściennych – Arcam z zasilacza 6 V DC, a Musical 12 V DC.
Ponieważ dobrze poznałem obydwa urządzenia, skupiłem się przede wszystkim na tym, aby wskazać różnice, jakie do ich dźwięku wnoszą zasilacze. Żeby jednak test był spójny, powtórzę to, co napisałem o samych przetwornikach, z ich firmowymi zasilaczami.
ODSŁUCH
Nagrania wykorzystane w teście (wybór):
- Brian Eno, Craft On A Milk Sea, Warp Records, WAV 24/44,1.
- Cassandra Wilson, Silver Pony, Blue Note, 29752, CD; recenzja TUTAJ.
- Charlie Haden & Antonio Forcione, Heartplay, Naim Label, 24/96 FLAC.
- David Sylvian, Gone To Earth, Virgin/EMI Music Japan, VJCP-68877-78, 2 x CD.
- Diana Krall, From This Moment On, Verve, 1705042, CD.
- Dominic Miller, Fourth Wall, Qrious Music, QRM 108-2, CD; recenzja TUTAJ.
- G. F. Haendel, Messiah (Dublin Version, 1742), Dunedin Consort&Players, Linn Records, CKH 312, FLAC 24/88,2; recenzja wersji LP TUTAJ.
- George Shearing Quintet with Nancy Wilson, The Swing’s Mutual!, Capitol/Toshiba-EMI, TOCJ-9468, CD.
- Harry Belafonte, Belafonte at Carnegie Hall, RCA/Sony Music, 7783322, LPCD-M2 Mastering, No. 0953, HQCD.
- Helge Lien Trio Hello Troll, Ozella Music, OZ021CD, FLAC 24/96; recenzja TUTAJ.
- Stan Getz & Joao Gilberto, Getz/Gilberto, Verve, 24/96 FLAC.
- The George Shearing Quintet&Nancy Wilson, The Swing’s Mutual!, Capitol/Toshiba-EMI, TOCJ-9468, CD.
Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan.
Arcam rDAC
(Pierwotna wersja części odsłuchowej rDAC-a z firmowym zasilaczem ukazała się po raz pierwszy w „Audio” 11/2010. Tutaj prezentujemy ją w nieco wydłużonej wersji.)
Jak już mówiłem w teście tego przetwornika przygotowanym dla „Audio” byłem pierwszym człowiekiem w Polsce i jednym z pierwszych w Europie, którzy dotknęli produkcyjnej wersji tego przetwornika – jeszcze było czuć klej, którym przymocowano gumową „stopę” pod spodem… Ale warto było czekać. rDAC gra pięknie poukładanym, subtelnym dźwiękiem. Jego dynamika jest powalająca i idzie w kierunku najdroższych, najlepszych przetworników, jakie znam. Pierwotnie napisałem, że „równa się”, ale nowa końcówka, z którą teraz gram, Soulution 710, pozwoliła mi wniknąć głębiej w dźwięk i pokazać różnice, o których mówię. To wciąż znakomity wynik, ale teraz słychać, że to dopiero krok w dobrym kierunku, a nie punkt dojścia. Tyle, że przy systemach, w których Arcam będzie zapewne pracował to „idzie” i „równa się” będą tożsame.
Punkt ciężkości w dźwięku przesunięty jest nieco w kierunku przełomu środka i dołu, co powoduje, że wydarzenia ze średnicy – głosy, trąbki itp. – brzmią w bardzo autorytatywny sposób. Są duże i ładne – to ważne: rDAC nie ściska źródeł pozornych do wymiarów orzeszka, a raczej stara się je oddać we właściwych proporcjach.
Góra jest zaokrąglona i trochę wycofana. Żeby to jednak stwierdzić, trzeba będzie przetwornik Arcama porównać do znacznie droższych odtwarzaczy. Dopiero wówczas usłyszymy, że najwyższa góra jest ciepła i właśnie zaokrąglona. Ale jak! Nie ma cienia zapiaszczenia, nie ma denerwujących głosek syczących – niczego, co odciąga od muzyki i kieruje uwagę w stronę hi-fi. Niski dół też jest lekko wycofany, ale tego nie słychać, bo – jak mówię – wyższy bas, ale i średni, grają mocno, z polotem, dynamicznie.
Pliki hi-res przesłane przez wejście RCA mają jeszcze lepszą głębię, jeszcze lepszą holografię. Tak się złożyło, że w tym samym dniu, w którym dotarł do mnie Arcam zainstalowałem w swoim odtwarzaczu plików nowe oprogramowanie, które m.in. pozwala na wysłanie na zewnątrz sygnałów 192 kHz. rDAC bez problemu je przyjął, chociaż nie stwierdziłem szczególnej różnicy między wersjami 96 kHz i 192 kHz. Natomiast przejście na 24 bity oraz 96 kHz z wersji CD dawało bardzo dużą poprawę.
A to ważne, ponieważ Arcam współpracuje z sygnałem USB 24/96. Po zalogowaniu słychać, o co w tym wszystkim chodzi – to bardzo przezroczyste wejście, nie bardzo umiałem go odróżnić od sygnału przesłanego przez S/PDIF, tym bardziej, że – jak mówię – rDAC nie bardzo różnicuje nagrań 192 kHz i 96 kHz. To bardzo rozdzielczy, dynamiczny dźwięk o bardzo ładnych barwach. Za coś takiego cena Arcama wydaje się po prostu śmieszna.
Cena: 1500 zł | dystrybucja w Polsce: Audio Center Poland | URL: www.arcam.pl
Arcam rDAC + TeddyPardo TeddyRDAC
Słuchając Arcam ze ściennym zasilaczem i zaraz potem z zasilaczem TeddyPardo trudno nie oprzeć się wrażeniu, że dzięki temu doświadczeniu (w obydwu tego słowa znaczeniach) można sformułować kilka ogólnych wniosków związanych z zasilaniem. Ponieważ w bardzo podobny sposób zachowywał się potem V-DAC myślę, że ma to istotny walor poznawczy.
Przede wszystkim nie spodziewajmy się, że zasilacz zmieni jakikolwiek przetwornik w rakietę prującą niebiosa i posyłającą do piachu wszystkie hi-endowe, wypasione „daki” każdą nutą przez siebie reprodukowaną. To tak nie działa. Proszę nie wierzyć w tego typu opowieści. Ale też proszę ich nie lekceważyć – może nie informują dokładnie o racjonalnej stronie zmian, ale świetnie pokazują ich emocjonalny wydźwięk.
Dodanie zasilacza TeddyPardo poprawia bowiem dźwięk i to w znaczący sposób, prowadząc go w kierunku, który, jak podskórnie czujemy, jest tym właściwym. I chyba właśnie na to reagujemy emocjami – bo po zmianie zasilacza następuje gwałtowna euforia – to jest to! – Po porównaniu ze ściennym zasilaczykiem rzeczywiście można mówić o przełomie. Ostudzenie emocji następuje, kiedy porównamy rDAC-a wyposażonego w nowy zasilacz z jakimś drogim odtwarzaczem CD lub plików audio (w moim przypadku było to Olive O6HD).
Ale nie o tym chciałem mówić: słuchany na „zimno” rDAC z TeddyPardo gra znakomicie! Nie miejmy co do tego wątpliwości – zmiana zasilania robi dużą, a nawet bardzo dużą różnicę. Zmiany są przede wszystkim strukturalne. Bo – to druga konstatacja dotycząca zasilania w ogólności – takie zmiany mogą co najwyżej pogłębić zalety urządzenia, maskując część jego wad, ale nie zmieniają jedno muzycznego DNA. W przypadku Arcama góra dalej była dość łagodna, a wybrzmienie basu nieco powiększone i nie do końca tak dobrze kontrolowane, jak z mojego Lektora Air. Co do tego nie miałem wątpliwości.
Zmieniła się natomiast ocena dźwięku. Teraz był znacznie bardziej dojrzały i namacalny. W przypadku rDAC-a najważniejsze zmiany zaszły bowiem na środku pasma. Głosy wokalistek, jak Diany Krall z From This Moment On, czy Nancy Wilson z nagranej wspólnie z Georgiem Shearingiem płyty The Swing’s Mutual! były mocniejsze, miały bardziej trójwymiarową bryłę. Bez pomocy izraelskiego zasilacza ich rysunek nie był zły, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę cenę rDAC-a. Z dużym zasilaczem było jednak znacznie, o wiele lepiej. Dźwięk zgęstniał, tj. pomiędzy wykonawcami słychać było cos w rodzaju „filmu”, cienkiej warstwy powietrza, ale nie rzadkiego, jak w stratosferze, a przypominającego raczej gorące popołudnie w Chicago. To artefakt nagrań, techniki nagraniowej, ale im droższy system, tym lepiej to słychać. Tutaj nie ma mowy o wypchnięciu go poza „muzykę”, tak jest tylko w topowych źródłach analogowych i cyfrowych, ale to, że w ogóle coś takiego się pojawiło jest dużym osiągnięciem.
Jak mówiłem wcześniej, góra Arcama jest trochę wycofana, podobnie jak wyższy środek. Nowy zasilacz tego nie zmienia, wprowadza jednak istotne modyfikacje do tego, co było wcześniej. Góra jest słodsza. Wiem, wiem – nie zawsze to jest dobrze rozumiane. „Słodka” góra oznacza brak denerwujących podbarwień, ostrości, piachu. Nie zawsze to jest walor dodatni, ale w tych zakresach cenowych to mistrzostwo świata.
Także bas się nie skróci, poprawi się natomiast jego wewnętrzne zróżnicowanie. Dzięki temu bardzo niskie, generowane z syntezatora basu zejścia na płycie Fourth Wall Dominica Millera nabrały muzycznego sensu, nie czekałem już, kiedy się dane zejście skończy, bo było ono częścią czegoś większego i czekałem na rozwiązanie właśnie tej większej całości.
Musical Fidelity V-DAC
(Pierwotna wersja części odsłuchowej V-DAC-a z firmowym zasilaczem ukazała się po raz pierwszy w „Audio” 11/2010. Tutaj prezentujemy ja w nieco wydłużonej wersji.)
Michaelson mówi o V-DAC-u, że tak naprawdę, biorąc pod uwagę ogólne techniczne osiągi, “V-DAC jest prawdopodobnie najlepszy w świecie, niezależnie od ceny”. To oczywiście nieprawda, znam wiele przetworników o jeszcze lepszych pomiarach, ale dobrze pokazuje to nastawienie właściciela Musicala do swojego produktu. Krótko mówiąc – jest pozytywne, a nawet entuzjastyczne.
Tak dobre samopoczucie jest jednak fundowane tutaj na solidnych podstawach. Najważniejszą zaletą angielskiego przetwornika jest bowiem bardzo wyrównane pasmo przenoszenia – jak na tak niedrogi produkt – powtarzające w dużej mierze to, co możemy spotkać w znacznie droższych odtwarzaczach CD. Nawet bardzo wymagające nagrania zachowują oryginalną (domniemaną, oczywiście) strukturę, nie są szatkowane, ani specjalnie modyfikowane. I patrząc z tej perspektywy, V-DAC spełnia założenia producenta z nawiązką.
Pewne zmiany oczywiście zachodzą. Najważniejsze związane są z modyfikacją skrajów pasma i tego, jak to wpływa na dynamikę. Chodzi o to, że zarówno wysokie tony, jak i sam dół są wycofane. Blachy nie są więc tak rozświetlone, jak gdzie indziej, a niskie pasmo kontrabasu, a także stopa perkusji są złagodzone. Nie są to może ogromne różnice, ale wpływają na ogólny charakter dźwięku bardziej, niż by to wynikało z ich jednostkowej „wagi”.
A ogólny charakter V-DAC-a jest raczej „wybaczający”, raczej koncyliacyjny niż „restrykcyjny”. Wszystkie nagrania brzmią więc przyjemnie. Jeśli gdzieś w nagraniu mamy jakieś zapiaszczenie, podniesione sybilanty w głosie itp., Musical to załagodzi, wycofa. Jeśli więc zakładamy, że urządzenie to ma pracować z niedrogimi odtwarzaczami DVD i CD, to powinno to być przyjęte bardzo dobrze – to ważna umiejętność i wśród urządzeń budżetowych, bardzo pożądana. Za to brawa! Z drugiej strony jest to swego rodzaju unifikacja, pozbawiająca słuchacza części informacji. Trzeba o tym wiedzieć i zdecydować, czego od audio oczekujemy. I właśnie to w pierwszym rzędzie odróżnia V-DAC-a od droższych przetworników.
Bardzo fajnie zabrzmiało wejście USB. Tak, mimo braku informacji w instrukcji, V-DAC z powodzeniem zainstalował swój sterownik i grał bez problemu z Vistą. Biorąc pod uwagę technologię zaaplikowaną przez Michaelsona, można nawet powiedzieć, że to zaskakująco dobry wynik. Pliki audio z PC zabrzmiały przekonywająco, ze świetną dynamiką oraz wyjątkowo dobrze zachowaną barwą – miałem nawet wrażenie, że lepszą niż z wejścia RCA. Grało to lepiej niż wejście USB w DacMagicu Cambridge Audio. Jedynie bardziej technologicznie zaawansowane rozwiązanie Arcama pozwoliły na pójście o krok dalej.
|
I na koniec pliki hi-res wysłane przez S/PDIF. Te zabrzmiały lepiej niż CD, co dobrze świadczy o rozdzielczości V-DAC-a. Poprawiło się wypełnienie wysokich tonów, a także wzbogacona została scena dźwiękowa, z CD lekko zawężona. Rozdzielczość także była lepsza, ale akurat pod tym względem zmiany były najmniejsze.
To solidne, dobrze wykonane urządzenie bez fajerwerków, które w swojej cenie stanowi niezwykle interesującą alternatywę dla odtwarzaczy CD i DVD – czyli idealnie spełnia założenia swojego autora…
Cena: 999 zł | dystrybucja w Polsce: Audio Klan | URL: www.audioklan.com.pl
Musical Fidelity V-DAC + + TeddyPardo TeddyVDAC
Niemal dwukrotna różnica w cenie między Arcamem i Musicalem Fidelity jest jasna od pierwszego odsłuchu. rDAC ma bardziej rozdzielczy, pełniejszy dźwięk. Nie zmienia to jednak tego, że poniżej 1000 zł V-DAC rządzi. Jak mówiłem wyżej, jego dźwięk jest bardzo przyjemny i „nieczepliwy”. W niedrogich systemach, z niedrogimi wzmacniaczami i kolumnami, mającymi tendencję do wyostrzania i odchudzania dźwięku sprawdzi się znakomicie.
Zmiana zasilacza w tym przypadku daje znacznie głębsze zmiany niż przy rDAC-u. Uwaga: chciałbym, żebyśmy się dobrze zrozumieli – zmiany, jakie zachodzą w przypadku obydwu przetworników są bardzo podobne, ale te w V-DAC-u więcej „ważą”. Urządzenie Michaelsona słuchane soute jest fajne, jestem pewien, że się spodoba. Jeśli jednak raz posłuchamy go z zasilaczem TeddyPardo, nie będziemy już chcieli go wyłączyć. Z Arcamem było inaczej – zasilacz zmieniał jego dźwięk równie mocno, ale nawet bez nowego zasilacza nie było „siary”. Musical Fidelity – powtarzam – jest bardzo fajny. Normalnie żadnej „siary” nie ma. Pojawia się dopiero PO odsłuchu z zasilaczem, jakby w przypadku tego urządzenia zewnętrzny zasilacz był znacznie ważniejszy.
Dźwięk z TeddyPardo jest znacznie głębszy i lepiej różnicowany. Poprawia się w nim właściwie wszystko, począwszy od głębi sceny, przez rozciągnięcie pasma, na namacalności skończywszy. I właśnie ta ostatnia cecha wydała mi się najbardziej interesująca. Głos Silviana z płyty Gone To Earth wreszcie był zbliżony do tego, co znam z odtwarzacza odniesienia. Żeby jego muzyka brzmiała tak, jak powinna, wymaga ogromnej plastyczności, bo inaczej zginie w kakofonii niezwiązanych ze sobą dźwięków. Z nowym zasilaczem V-DAC zaoferował coś na kształt takiego właśnie przekazu. Dynamika była bardzo dobra i mocne wejście perkusji z utworu Taking The Vail, otwierająca tę płytę, zabrzmiało mocno, dynamicznie, z bardzo dobrze pokazanym tym, co jest ZA nią.
Równie istotne zmiany zaszły w tym, jak pokazywane były głosy. Z firmowym zasilaczem są one wtapiane w tło. Nie jest to nieprzyjemne, nawet ładnie to gra, ale nie można mówić o namacalności i „bryle” – to ostatnie po prostu nie występuje. Z TeddyPardo się to zmienia. Scena się pogłębia, a wraz z nią rozmiary brył, w tym głosów. Wreszcie Krall była przed instrumentami, jak z moim odtwarzaczem, a gitara Millera brzmiała mocno i dobitnie. Brawo!
PODSUMOWANIE
Powtórzę to, co napisałem na początku – to ważne, żeby właściwie ogarnąć sprawę zasilaczy: zmiana zasilania nie spowoduje powstania czegoś kompletnie innego. Bo lepszy prąd pogłębia zalety, które były wcześniej, nie zmieniając muzycznego DNA.
Różnice pomiędzy „z” i „bez” są jednak bezdyskusyjne i wprowadzają zmiany idące w kierunku, w jakim idą najlepsze odtwarzacze cyfrowe. Przede wszystkim poprawia się namacalność dźwięku. Wszystko jest wyraźniejsze, ale bez rozjaśniania brzmienia, bez wyostrzania czy konturowania. Powiedziałbym nawet, że dźwięk jest nieco miększy, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, tj. w większej mierze zwracamy uwagę nie na sam dźwięk, a na muzykę.
To chyba najlepszy sposób na apgrejd przetwornika, przynajmniej za te pieniądze. Można będzie pójść jeszcze dalej, dodając do zasilacza lepszy kabel sieciowy. A warto – naprawdę warto!
BUDOWA
TeddyCap
Zasilacze Teddy’ego Pardo mają wspólną obudowę, niezależnie od tego, dla jakiego urządzenia są przeznaczone. A obudowa ta jest spora i dwukrotnie większa zarówno od rDAC-a, jak i V-DAC-a, które zasilają.
To metalowe, aluminiowe bryły z plastikowymi obejmami, zakrywającymi miejsca styku ścianek. Z przodu jest pojedyncza zielona dioda, a z tyłu dwa gniazda – IEC ze zintegrowanym bezpiecznikiem i mechanicznym wyłącznikiem sieciowym oraz metalowe, zakręcane gniazdo starego typu, którym podłączamy do zasilanego urządzenia. Teddy dostarcza świetnie wyglądający, dość sztywny, choć cienki kabelek – trzeba mu jednak przesłać oryginalną wtyczkę zasilacza, który ma zastąpić.
Izraelskie zasilacze zbudowane są na uniwersalnych płytkach, obsadzanych w zależności od konkretnego projektu. Nie są to jednak proste stabilizatory scalone, a układy dyskretne, na tranzystorach. Zapewnia to znacznie niższe szumy i szybsze narastanie sygnału.
Układ dla rDAC-a i V-DAC-a zmontowano na jednej z sześciu sekcji. Jest w niej siedem tranzystorów i kilka kondensatorów, w tym jeden duży. Wydajny mostek prostowniczy przykręcono do dolnej ścianki, która działa jak radiator. Napięcie dla niego dostarczane jest ze średniej wielkości transformatora toroidalnego Noratela (z „jeżykiem” w logo).
Układ wygląda na prosty, ale jak zwykle z prostymi układami (patrz wzmacniacze lampowe) tym mocniej efekt końcowy zależy od umiejętności projektanta. W rozbudowanych układach łatwiej coś skorygować kolejnym stopniem itp. Tutaj się tego nie da zrobić.
Arcam rDAC
Urządzenie Arcama nie jest duże, ale niezwykle ładne. Wygląda tak, jakby do jego zaprojektowania wynajęto profesjonalne biuro specjalizujące się we wzornictwie przemysłowym. Zgrabną, wykończoną na matowo, obudowę rDAC-a wykonano z aluminium, a jej dolną część ze stalowej blachy, do której przyklejono gumowy spód, zapobiegający jego przemieszczaniu się. Na górnej krawędzi wycięto cztery sloty, w które wstawiono podłużne diody, widoczne i z góry, i z przodu – świecą na czerwono, jeśli sygnału nie ma, a na zielono jeśli nastąpiła synchronizacja z napędem. Sygnalizują one podłączenie sygnału do jednego z wejść – RCA, TOSLINK, USB lub (w opcji) WiFi. W tym ostatnim przypadku z tyłu będzie wystawała mała antenka. Na górnej ściance oprócz logo, jest jeszcze niewielki przełącznik wejść.
Z tyłu – (niemal) klasyka: wejście RCA (elektryczne), TOSLINK (optyczne) i USB, a z boku para gniazd RCA z wyjściem analogowym. Pośrodku jest zaślepione miejsce na antenkę WiFi. Z boku widać mechaniczny wyłącznik sieciowy oraz małe gniazdo dla zewnętrznego, ściennego zasilacza 6 V DC.
W środku – płytka na całą powierzchnię, przykręcona jednak nie do spodu, a do solidnego odlewu, tworzącego pozostałe ścianki. Najważniejsze było dla mnie wejście USB. Sekcja ta została przygotowana na licencji potentata cyfrowego audio, firmy dCS – chodzi o tryb pracy nazwany „asynchronous”. Umożliwia ono dekodowanie sygnałów do 24/96 w asynchroniczny sposób, taktowanie sygnału własnym zegarem, a nie „nadążając” za zegarem komputera. Aby to było możliwe potrzebne jest zastosowanie specyficznego układu odbiornika, układu DSP, który można przeprogramować. I tak się tutaj stało – przy wejściu USB widać nową kość TAS1020B, pracujących w trybie asynchronicznym. W kontekście ceny rDAC-a jest to szczególnie zaskakujące. Obok układu umieszczono bardzo dobry, stabilizowany temperaturowo zegar taktujący. Przypomnijmy jeszcze, że współpraca Arcama i dCS-a sięga w głąb czasu – firmy wspólnie przygotowały słynny przetwornik Ring DAC dla odtwarzaczy Alpha 9 i CD23 Arcama.
Wejścia cyfrowe RCA i TOSLINK sprzęgnięte są z odbiornikiem cyfrowym Wolfson Microelectronics WM8805. Odbiorniki tak naprawdę są dwa – najwyraźniej osobny dla wejść S/PDIF i osobny dla opcjonalnego odbiornika WiFi. Pierwszy z nich przyjmuje sygnały 24 bitowe, aż do 192 kHz, jednak drugi ograniczony jest do 24/48. Przetwornik D/A jest jeden – to bardzo dobra, nowoczesna kość Wolfsona WM8741, akceptująca sygnały aż do 32 bitów i 192 kHz, charakteryzująca się bardzo dobrą, 125 dB dynamiką.
Na wyjściu widać dwa układy scalone L49722 International Semiconductor – niskoszumne, szybkie układy. Całej tej sekcji towarzyszą bardzo dobre kondensatory Elna Silmic. Wyjście – RCA (złocona tylko masa) sprzęgnięte jest układem DC-servo i aktywowane niewielkim przekaźnikiem.
Większość miejsca zajmuje jednak zasilanie, z wieloma układami stabilizacyjnymi, kondensatorami itp. Część płytki przeznaczona jest też na opcjonalny moduł WiFi – czekają nań podstawki na wpinaną na pinach dodatkową płytkę.
Musical Fidelity V-DAC
V-DAC jest średniej wielkości prostopadłościanem, leżącym na największej ściance. Inaczej niż większość przetworników, tutaj wejścia cyfrowe mamy na jednej ściance (bocznej), a wyjście analogowe na drugiej. Wyraźnie widać, że chodziło o to, aby urządzenie stało dłuższym bokiem do użytkownika.
Wejścia cyfrowe są trzy: TOSLINK, RCA oraz USB, typ B. Dwa pierwsze to jedna grupa, a USB druga – wybieramy między nimi małym przełącznikiem hebelkowym. Na tej samej ściance umieszczono małe gniazdo dla zewnętrznego zasilacza ściennego 12 V DC. Obok widać dwie diody – niebieską, wskazującą na włączoną sieć i zieloną, świecącą wtedy, kiedy przetwornik jest zsynchronizowany z napędem.
Producent informuje, że V-DAC pracuje z „prawdziwym upsamplingiem”, a także, że (mówiąc o PC) wejście USB opracowano pod kątem systemów operacyjnych Windows 98, ME, 2000 oraz XP. Jak się okazuje, także z Vistą zagrał bez problemu. Nic w instrukcji nie znalazłem na temat częstotliwości próbkowania oraz długości słów, które można do Musicala wysłać.
Jak mówię, obudowa to proste, metalowe pudełko, wewnątrz którego mamy, zajmującą całe wnętrze, płytkę drukowaną. To na niej widać, że umieszczenie wejść na jednej stronie, a wyjść na drugiej wynikało wprost z pomysłu na układ i chęci zachowania jak najkrótszej ścieżki sygnału. Ten płynie bowiem od jednej ścianki, że tak powiem, do drugiej.
Na wejściu USB mamy układ Burr-Browna PCM2706, a więc już stary, akceptujący tylko sygnał 16 bitowy, o częstotliwości próbkowania do 48 kHz. Obok niego umieszczono jego własny zegar 12 kHz. Ciekawe, ale układ ten ma wbudowany wzmacniacz słuchawkowy, który tutaj nie został wykorzystany, a nie trzeba by do tego żadnych większych wydatków. Musical ma jednak w ofercie wzmacniacz słuchawkowy V-CAN i być może nie chciał sobie robić konkurencji. Skonwertowany do PCM sygnał USB lub sygnał PCM z wejść RCA i TOSLINK (przełącznik jest mechaniczny) trafia do bardzo dobrego upsamplera BB SRC43921. Układ ten stosowany jest w wielu drogich urządzeniach, jak chociażby w odtwarzaczu M1 samego Musicala. Sygnał z wejść, zamieniony na postać 24/192, trafia z kolei do przetwornika D/A, także Burr-Browna, DSD1792. To układ 24/192 delta-sigma o bardzo dobrych osiągach, m.in. niezwykle wysokiej dynamice 129 dB (stereo). Po nim mamy układ konwersji I/U na kości Motoroli MC33079, wokół której widać metalizowane, precyzyjne oporniki oraz polipropylenowe i tantalowe kondensatory. Na wyjściu, we wzmocnieniu i buforowaniu pracuje pojedynczy scalak JRC5532. Przed gniazdami wyjściowymi RCA (złocona tylko masa) jest przekaźnik oraz sprzęgające kondensatory polipropylenowe.
Dwie rzeczy trzeba dodatkowo, szczególnie mocno wypunktować: znakomity zegar dla upsamplera i przetwornika, a także rozbudowane układy zasilające, podzielone na poszczególne sekcje. Ładna robota i tylko wejście USB (nie obsługujące wysokich częstotliwości próbkowania) jest rozczarowujące.
Producenci:
TeddyPardo
Izrael
e-mail: teddy@teddypardo.com
URL: www.teddypardo.com
Arcam
A&R Cambridge Ltd
Pembroke Avenue
Waterbeach
Cambridge CB25 9QR
Wielka Brytania
e-mail: support@arcam.co.uk
URL: www.arcam.co.uk
Dystrybucja w Polsce: Audio Center Poland
Musical Fidelity
Musical Fidelity Limited
24-26 Fulton Road
Fulton Road
Wembley
Middlesex
HA9 0TF
Wielka Brytania
tel.: +44 (0)20 8900 2866
fax: +44 (0)20 8900 2983
URL: www.musicalfidelity.com
Dystrybucja w Polsce: Audio Klan
Pobierz test w PDF
|