Chińska firma HiFiDIY specjalizuje się w przygotowywaniu projektów i sprzedaży kitów (także złożonych) urządzeń audio. Za zadziwiająco małe pieniądze możemy dostać przetworniki D/A, przedwzmacniacze, wzmacniacze, wzmacniacze słuchawkowe, odtwarzacze CD i plików. Ponieważ numer „High Fidelity”, który państwo czytacie poświęcony jest środowisku audio PC i internetu, do testu wybraliśmy dwa urządzenia z nimi związane: odtwarzacz plików APE Mini oraz przetwornik cyfrowo-analogowy/wzmacniacz słuchawkowy Mini USB DAC SE, obydwa zmontowane, gotowe do użycia.
Mini APE to odtwarzacz plików audio. Odtworzymy w nim pliki WAV, FLAC, mp3, z supportem dla CUE, przechowywane na kartach pamięci SD lub na pendrajwach. Urządzenie – to ważne! – odtwarza pliki do 24 bitów i 192 kHz.
Mini USB DAC SE to przetwornik D/A i wzmacniacz słuchawkowy w jednym. Mamy do dyspozycji dwa wejścia cyfrowe – S/PDIF akceptujące sygnał 24/96 oraz USB dla sygnałów 16/48. Jest też wejście liniowe. SE na końcu nazwy sugeruje, że jest to wersja specjalna – i rzeczywiście: pomimo śmiesznie niskiej ceny urządzenie obsadzono najdroższymi elementami biernymi, jakie da się w sensownych pieniądzach znaleźć. W podstawowej wersji podzespoły też są nieźle, ale te w SE biją wszystko na głowę – takich oporników, kondensatorów itp. nie znajdą państwo w urządzeniach nawet za 10 000 zł i więcej. A jeżeli znajdziecie, to łapcie, bo to rzadka okazja. Przy takiej budowie cena przetwornika wydaje się wręcz dumpingowa i to z dużą „przebitką”… Cóż – trzeba z tego korzystać.
ODSŁUCH
Nagrania wykorzystane w teście (wybór):
- Brian Eno, Craft On A Milk Sea, Warp Records, WAV 24/44,1.
- Cassandra Wilson, Silver Pony, Blue Note, 29752, CD; recenzja TUTAJ.
- Charlie Haden & Antonio Forcione, Heartplay, Naim Label, 24/96 FLAC.
- David Sylvian, Gone To Earth, Virgin/EMI Music Japan, VJCP-68877-78, 2 x CD.
- Diana Krall, From This Moment On, Verve, 1705042, CD.
- Diary of Dreams, Freak Perfum, Accesion-Records, EFA 03647-2, CD.
- Dominic Miller, Fourth Wall, Qrious Music, QRM 108-2, CD; recenzja TUTAJ.
- G. F. Haendel, Messiah (Dublin Version, 1742), Dunedin Consort&Players, Linn Records, CKH 312, FLAC 24/88,2; recenzja wersji LP TUTAJ.
- George Michael, Faith, Epic/Sony Music, 7753020, 2 CD+DVD.
- George Shearing Quintet with Nancy Wilson, The Swing’s Mutual!, Capitol/Toshiba-EMI, TOCJ-9468, CD.
- Helge Lien Trio Hello Troll, Ozella Music, OZ021CD, FLAC 24/96; recenzja TUTAJ.
- Stan Getz & Joao Gilberto, Getz/Gilberto, Verve, 24/96 FLAC.
Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan.
Mini USB DAC SE
Chociaż bardziej pociągał mnie odsłuch odtwarzacza i to z nim miałem jakieś pierwsze kontakty zaraz, kiedy urządzenia do mnie przyszły, to po obejrzeniu tego, jak te rzeczy są zrobione właśnie przetwornik/wzmacniacz słuchawkowy Mini USB DAC SE wydał mi się ciekawszy.
Ponieważ nie ma w nim sekcji przedwzmacniacza, tj. wyjście nie jest zależne od położenia gałki siły głosu, podłączyłem go równolegle z kosztującym niemal sto razy więcej odtwarzaczem Ancient Audio Air. Z wyjścia cyfrowego CD poprowadziłem sygnał do wejścia przetwornika i obydwa urządzenia podłączyłem do wejścia przedwzmacniacza Ayon Audio Polaris III takimi samymi kabelkami. Niestety nie mogłem użyć moich Acrolinków 7N-DA6300, ponieważ wyjścia RCA w przetworniku są zbyt blisko siebie. Bez problemu zagrałem natomiast z kablami Wireworlda Platinum Eclipse.
Przełączając pomiędzy urządzeniami pierwszym zaskoczeniem było to, jak bardzo chińskie pudełeczko utrzymuje balans tonalny Aira. Nie mówię, że to balans idealny – to i tamto można by poprawić, ale jakby nie było polski Air to jedno z najlepszych źródeł cyfrowych na świecie i problemy „niemowlęctwa” ma za sobą. Jego brzmienie sytuuje się gdzieś pomiędzy ultra-precyzyjnym brzmieniem systemów dCS-a i niezwykle nasyconym, ciepłym brzmieniem topowego, czteropudełkowego systemu Jadis (TUTAJ).
W każdym razie, barwa obydwu urządzeń była niezwykle zbliżona, co jest ogromną zaletą Mini USB. Przy bliższej analizie słychać, że wyższa średnica jest w „daku” wygładzona i trochę wycofana, podobnie jak góra. Dół jest natomiast trochę mocniejszy – mniej zwarty, niezbyt rozdzielczy, ale jest go sporo. Różnice te są jednak zaskakująco małe, co już na samym starcie pozwala potrząsnąć w zadumie głową nad magikami z Chin, którzy to urządzenie przygotowali. Wydaje mi się przy tym, że duża część tej „dobroci” pochodzi właśnie z wysokiej klasy elementów biernych. Choć nie da się tego ustalić na 100 %, ponieważ wiele zależy od konkretnej aplikacji, każda zmiana kondensatorów, oporników itp. na lepsze, jaka wykonałem w swoim życiu skutkowała właśnie tym: wyszlachetnieniem i wyrównaniem balansu tonalnego. Obydwa te elementy słychać tu znakomicie.
Żeby nie było wątpliwości: różnica pomiędzy tymi urządzeniami jest ogromna, przytłaczająca, ale ma miejsce nie w dziedzinie barwy – ta, jak mówię, jest naprawdę bardzo zbliżona – a w dziedzinie rozdzielczości i różnicowania. Air potrafi wydobyć muzykę nawet z bardzo słabo zrealizowanych płyt, podczas kiedy Mini USB „banował” nagrania w rodzaju Freak Perfum Diary Of Dreams. Przy lepszych realizacjach, jak Fourth Wall Dominica Millera różnica nie była tak ogromna, ale także tutaj słychać było, że przejście na tańszy przetwornik (bo napęd w obydwu przypadkach był ten sam) powoduje znikniecie połowy dźwięków, daje plastikowy dźwięk.
Tyle że… Ludzie: za 132 euro taki dźwięk to jakieś magiczne objawienie!!! Muszę wiedzieć, co się z urządzeniem dzieje w kategoriach bezwzględnych, dlatego to porównanie z Airem, ale jeślibyśmy posłuchali odtwarzacza CD za 1000-1500 zł to znajdziemy w nim wszystkie grzechy główne źródła cyfrowego, tj. wychudzenie, spłaszczenie dynamiki i wycofanie albo wyeksponowanie wysokich tonów. I zmulony bas. Na tym tle chiński przetwornik jest jak rakieta – wcale nie słychać, że to jest tani produkt.
A do tego jest przecież jeszcze wzmacniacz słuchawkowy. To bardzo kompetentne urządzenie, podaje zrównoważony dźwięk z lekko zaokrąglonym atakiem. Najlepiej zagrały mi z nim słuchawki AKG K701, ale nie dlatego, że np. Sennheisery HD800 grały za jasno – chodziło raczej o coś w rodzaju synergii pomiędzy tymi dwoma elementami. Gładkość i jedwabistość AKG nie została tu złamana, ani pogłębiona – ale wykorzystana. System potrafił zagrać mocno, dobitnie, jak przy najnowszym remasterze płyty Faith George’a Michaela, ale bez przesady – był bit, było sporo góry, ale wysłuchałem tego z przyjemnością.
Równie fajnie zachowuje się wejście USB. Wielka szkoda, że jest ograniczone do 16/48!!! Ale i tak płyty CD brzmiały spójnie i koherentnie, podobnie jak mp3.
To znakomite urządzenie za kwotę, którą wydajemy na trzy płyty z Japonii. Kupmy je choćby po to, żeby się czegoś nauczyć, a nóż, przekonamy kogoś bliskich, żeby razem z nim rozpoczął przygodę z audio? To bowiem jedna z tych nielicznych sytuacji, kiedy nie musimy tłumaczyć, dlaczego coś do słuchania kosztuje więcej niż dobry samochód…
Mini APE
Odtwarzacz Mini APE jest trudny w obsłudze – jego oprogramowanie wymaga jeszcze wielu poprawek, jak chociażby przypisania sterowania do konkretnych przycisków na pilocie.
|
Bo teraz przyciski przeskakiwania między utworami wcale nie służą do przeskakiwania, a poruszanie się po menu jest utrudnione. Nie mogłem też odtworzyć plików WAV 24/192, chociaż teoretycznie urządzenie powinno to robić (bez problemu odtworzyłem natomiast pliki FLAC 24/192). To znaczy odtwarzało, ale z trzaskami i z przeskakiwaniem – wyraźnie chodzi o jakąś poprawkę w oprogramowaniu.
Tyle że dźwięk i możliwości późniejszej aplikacji Mini APE dla wielu z państwa będą zapewne ważniejsze niż to, co właśnie napisałem. Od razu słychać, że przetwornik Mini USB, który opisałem powyżej to znacznie lepsze urządzenie przetwarzające cyfrę na analog. Wprawdzie APE ma bardzo zbliżoną barwę, a więc bardzo dobrą, z zerowym rozjaśnieniem, bez wyostrzania, z mocną niższą średnicą, to jednak jego możliwości w dziedzinie rozdzielczości i wolumenu dźwięku są bardziej ograniczone. Przy dłuższym słowie i wyższych częstotliwościach próbkowania rozdzielczość nie wzrastała w jakiś szczególnie zauważalny sposób, poprawiały się natomiast wypełnienie i rozmach.
Dynamika jest na dość podstawowym poziomie, powiedziałbym że na poziomie dobrego odtwarzacza CD za 1000 zł. Tyle że – jak mówię – barwa jest znacznie lepsza. Problemem może być jedynie kombinacja uspokojonej, trochę jakby skompresowanej dynamiki i dość wąskiej sceny dźwiękowej. Ta jest wyraźnie skupiona na osi odsłuchu i dopiero wyraźne elementy z brzegów, jak efekty, albo instrument umieszczony w danym kanale pozwalają zagrać urządzeniu szerzej. Większość materiału jest jednak pokazywana dość wąsko.
Dlatego należy pomyśleć o tym, w jakich systemach APE będzie pracował. Soute spokojnie wpasuje się w systemy w których zagra zamian za odtwarzacz CD za jakieś 1500-2000 zł. Z plikami wysokiej rozdzielczości zagramy lepiej niż z CD za jakieś 3000 zł (to oczywiście wartości przybliżone, ale muszę się na czymś oprzeć). Najlepsze playery za te pieniądze, dla przykładu – Cyrus CD 6 SE czy Music Hall cd25.2, zagrają bardziej otwartym i dynamiczniejszym dźwiękiem. Barwa APE będzie jednak na tyle dobra, że to właśnie on łatwiej wpasuje się w większość budżetowych systemów. Jego kremowy, trochę ciepły przekaz ładnie przykryje problemy wzmacniacza i kolumn.
Myślę jednak, że prawdziwym przeznaczeniem tego odtwarzacza jest współpraca z zewnętrznymi przetwornikami D/A. Już z Mini USB zagrał o wiele lepiej, a z Arcamem rDAC, w którym wymieniony był zasilacz na TeddyPardo TeddyRDAC było znakomicie!!! To niebywale tanie, dobrze zbudowane urządzenie, które zapewne będzie co jakiś czas wymagało odświeżenia oprogramowania. To czyni z niego propozycję odporną na upływ czasu. Dajmy mu dobry przetwornik D/A i naprawdę daleko zajedziemy!
BUDOWA
Mini APE
Odtwarzacz HIFIDIY jest maleńki – to prostopadłościan z zaokrąglonymi bokami, wykonany z odlewu aluminium, usztywnionego czymś w rodzaju „piór” radiatorów na całej powierzchni, poza górą. Z przodu dokręcona jest do niego gruba płytka aluminium, a z tyłu cieńsza.
Z przodu mamy niewielki wyświetlacz ciekłokrystaliczny o mlecznym tle, kilka guzików służących do sterowania urządzeniem oraz dwa gniazda – USB oraz na kartę SD. Na wyświetlaczu dostaniemy informację o nazwach plików, ale już o rozdzielczości i częstotliwości próbkowania – nie. Nie ma też mowy o wyświetlaniu okładek. Z tyłu mamy stereofoniczne wyjście analogowe z blisko umieszczonymi gniazdami RCA, wyjścia cyfrowe – RCA S/PDIF oraz TOSLINK, wejście cyfrowe RCA S/PDIF i łącze USB Type B służące do podłączenia do komputera, np. po to, żeby zmienić oprogramowanie. Jest także gniazdo mini-USB, w tej chwili niewykorzystywane. Gniazda są raczej dość kiepskiej klasy. Urządzenie zasilane jest z maleńkiego zasilacza 12 V DC. Nie jest to ścienny zasilacz, a coś w rodzaju „zgrubienia” na kablu – z jednej strony ma gniazdo typu „ósemka” dla kabla zasilającego AC.
Układ wewnątrz zmontowano na dwóch płytkach. Mniejsza to kompletny odtwarzacz, z „sercem” urządzenia, układem DSP Ingenic JZ4750 (Ingenic Semiconductor Co., Ltd.). To procesor sygnału 360 MHz, w firmowej nomenklaturze „Multimedia Applications Processor”, współpracujący np. z Linuxem. Obok umieszczono pamięć NAND Samsunga i dodatkowe pamięci Hynixa. Na płytce znalazły się też elementy stabilizatorów napięcia oraz dwa niewielkie zegary taktujące.
Część audio zmontowano na dolnej płytce. Tam jest również dość rozbudowany układ zasilania. Znajdziemy w nim bardzo dobre kondensatory Nichicona. Na płytce jest też miejsce dla baterii litowej, podtrzymującej pamięć, ale tutaj nie jest obsadzone.
Po zdekodowaniu plików do PCM sygnał był kierowany do układu Wolfson Microelectronics WM8740. To przetwornik cyfrowo-analogowy 24/192 o niezłej dynamice 117 dB. Przed nim jest odbiornik cyfrowy Wolfsona WM8805 24/192, przyjmujący sygnał z wejścia S/PDIF i z kości DSP. Za kością przetwornika jest pojedyncza kość NE5532, która pracuje jako wzmacniacz i bufor. Tuż przed gniazdami RCA jest przekaźnik, mutujący je w czasie przełączania.
Mini USB DAC SE
Chiński przetwornik zbudowano wykorzystując dokładnie taką samą obudowę, co odtwarzacz Mini APE, zmieniając – co oczywiste – front i tył. Przód to wciąż jednak gruba aluminiowa płyta. Mamy na niej bardzo ładnie wyfrezowaną, najwyraźniej również aluminiową, gałkę siły głosu, dwie diody, gniazdo słuchawkowe oraz dwa przełączniki. Te ostatnie są ładne, stylowe – jednym przełączymy między wejściem SPDIF i USB, a drugim miedzy wejściem analogowym i cyfrowym. Jedna z kontrolek wskaże włączone napięcie, a druga zalokowanie sygnału.
Z tyłu widać gniazdo dla zewnętrznego zasilacza 12-18 V DC (dostarczany z urządzeniem jest niespotykanie duży – to dobrze!) z mechanicznym wyłącznikiem, parę wejść i parę wyjść RCA oraz dwa wejścia cyfrowe – S/PDIF oraz USB. Gniazda RCA są złocone, ale dość kiepskie, położone bardzo blisko siebie. Za to gniazdo cyfrowe jest znacznie lepsze. Gniazdo USB typu B jest niezłocone.
Wnętrze zaskoczyło nawet mnie, a wydawało mi się, że widziałem sporo. Może zresztą nie byłoby takiej reakcji z mojej strony, gdyby przetwornik kosztował z dziesięć razy tyle.
Recz w tym, że wewnątrz znajdziemy przegląd najlepszych producentów elementów pasywnych i aktywnych: Wima, Nichicon, Dale, Alps, Burr-Brown. Wszystko z najwyższej półki.
Na wejściu USB umieszczono jednak stary układ Burr-Browna PCM2701, układ 16-bitowy, przyjmujący częstotliwość próbkowania 32, 44,1 i 48 kHz. Nie ma mowy o plikach wysokiej rozdzielczości. Obok jest niewielki zegar taktujący. Z kolei za wejściami S/PDIF umieszczono odbiornik cyfrowy Burr-Browna DIR9001. To niezbyt nowa kość, akceptujący sygnał 24/96 – pliki 192 kHz więc odpadają – tyle, ze kość naprawdę bardzo dobra, wybrana przez producenta ze względu na dźwięk. Z obydwu sygnał przesyłany jest do scalonego przełącznika, a potem do przetwornika cyfrowo-analogowego Burr-Brown PCM1793. To dość powszechnie stosowany układ 24/192 o naprawdę niezłych osiągach. Warto zwrócić uwagę, że obudowano go tutaj szczelnie najlepszymi elementami biernymi, jakie od bardzo dawna widziałem. Konwerter I/U oraz bufor wykonano na kości Burr-Browna OPA2134 (w podstawce).
Stąd sygnał trafia do dużego, ładnego potencjometru Blue Velvet Alpsa. Sygnał jest następnie wzmacniany w kolejnym układzie Burr-Browna. Wyjście wzmacniane jest w tranzystorach bipolarnych TIP42+TIP41, pracujących w klasie A w push-pullu.
Jak mówię, wszędzie są bardzo dobre, znakomite oporniki Dale’a, kondensatory polipropylenowe Wima i elektrolityczne Nichicona – wyjście sprzęgnięte jest przez cztery takie, modele specjalnie dla aplikacji audio.
Pobierz test w PDF
|