pl | en
Wywiad
Wywiad

„Roberto Zanetti […] to człowiek z klasą, umiejętnie dobierający słowa – z Rafałem Lachmirowiczem i Damianem Lipińskim o Savage’u, powstaniu remasterów płyt Tonight oraz Ten years ago… (twenty years later) i innych rzeczach rozmawia Wojciech Pacuła.

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Wojciech Pacuła, Roberto Zanetti
Rysunki: Klub80

Rafał Lachmirowicz (na zdjęciach po prawej) i Damian Lipiński (po lewej), Damian Lipiński i Rafał Lachmirowicz – niezależnie od tego, w jakiej kolejności te dwa nazwiska umieścimy, wymawiać je należy z uwagą. Producent, realizator dźwięku i animator oraz realizator dźwięku, specjalista od Mastering i remasteringu cyfrowego – dwie części idealnego koła, ludzie odpowiedzialni m.in. za genialne remastery płyt Savage’a – najpierw Tonight, a teraz Ten years ago… (twenty years later). Jak to się robi? Jak wskakuje się do światowej czołówki? Mam nadzieję, że na te pytania odpowiemy w poniższym wywiadzie.

Wojciech Pacuła: Pierwsze pytanie jest oczywiste, ale dla mnie niezwykle ciekawe: jak udało wam się skontaktować bezpośrednio z Roberto Zanettim, tj. jak ta historia się rozpoczęła?

Rafał Lachmirowicz: Roberto Zanetti wciąż działa w branży fonograficznej. Adres i telefon do jego firmy łatwo można znaleźć w internecie. Pierwszy kontakt miał miejsce, kiedy podpisywaliśmy umowę na użycie utworu Celebrate na kompilacji Summer Klub80. Wówczas udało mi się już zadać kilka pytań odnośnie potencjalnej współpracy przy robieniu czegoś więcej, niż tylko kupowaniu pojedynczych licencji na kompilacje. Wstępna odpowiedź brzmiała: "bardzo chętnie". Niedługo potem okazało się, że Savage przylatuje do Polski na jeden koncert. Natychmiast po tej wiadomości zadzwoniłem do Włoch i umówiłem się na spotkanie w Warszawie. Podczas kolacji na starówce udało mi się omówić z Roberto wiele bardzo ciekawych kwestii. Bezpośrednim efektem tego spotkania było wydanie albumu Tonight na CD. [recenzja TUTAJ, nagroda High Fidelity Best Recording 2010 TUTAJ - przyp.red.]

WP: Jak Savage podchodzi do swoich starych nagrań, tj. jak wspomina proces ich powstawania, nagrywania itp.?

RL: Savage dobrze wspomina nagrywanie i etap powstawania tych nagrań, które były kluczowe dla jego kariery producenckiej i solowej. W zasadzie wszystko jest kwestią przypadku, bo przecież nikt się nie spodziewał, że Don't Cry Tonight w 1983 roku zrobi tak oszałamiającą karierę i sprzeda się w kilku milionach egzemplarzy. O utworze Time mówi, że to nagranie nigdy by nie powstało, gdyby w 1985 roku wiedział to, co wie dziś. Lubi opowiadać czyja muzyka była dla niego inspiracją i co chciał przekazać w swoich piosenkach. Chętnie dzieli się informacjami o sprzęcie, warunkach panujących w studio, ludziach, z którymi współpracował. Często dorzuca ciekawe anegdoty. Lata 80. uważa za najlepszy okres w swoim twórczym życiu, ponieważ wówczas mógł uprawiać muzykę, którą lubił i mógł się z tego utrzymać.

WP: Jak powstawały jego płyty - dzisiejsze "electro pop" to najczęściej jakaś cienizna, prawda?

RL: Roberto Zanetti nigdy nie powiedziałby czegoś takiego o żadnej cudzej i współczesnej kompozycji. Jeśli nawet myśli w ten sposób o jakiejś muzyce, nigdy się tego od niego nie dowiesz. To człowiek z klasą, umiejętnie dobierający słowa. Jak powstawały jego płyty to nie jest pytanie, na które jestem w stanie precyzyjnie odpowiedzieć. W zasadzie jest zbyt ogólne i powinno być raczej skierowane do samego artysty. Roberto komponował, nagrywał demo a potem realizował w studiu wersję finalną. Przez twórczość Zanettiego z lat 80. przewija się wiele nazwisk. Są to klawiszowcy, DJ-e, producenci i realizatorzy dźwięku, wokaliści i wokalistki. Wiele z tych osób miało na artystę bardzo istotny wpływ.

WP: Jak wyglądały taśmy-matki z Ten Years Ago?

RL: Zdjęcia w załączniku.

WP: Powiedzcie proszę, jak wyglądała praca nad ich przegraniem - gdzie, kto, jak?

RL: Do zgrania taśm potrzebny był 24-śladowy, profesjonalny magnetofon. Taki sprzęt jest na wyposażeniu Polskiego Radia. Dzięki pomocy naszego bliskiego kolegi, Pawła Szalińskiego, mogliśmy wynająć od PR studio z tym sprzętem. Paweł zajął się obsługą Pro Toolsa. Pewne problemy wynikające z wieku taśm oczywiście były, ale poradziliśmy sobie z tym. Ślady poszczególnych nagrań zostały zdigitalizowane po czym miks finalny był przygotowany już w środowisku cyfrowym.
W tym samym studio realizowaliśmy razem z Pawłem utwór Save Me, do którego Roberto Zanetti przesłał nam zupełnie na nowo nagrane wokalne. Temat został ogarnięty w 3 podejściach. Po pierwszym miksie, którego sami nie byliśmy jeszcze pewni i w zasadzie nie był traktowany jak skończona praca, Zanetti przesłał nam swoje uwagi odnośnie realizacji wokalu. Wówczas dzięki jego wskazówkom musieliśmy przenieść sie nieco w czasie i podejść do tematu, jakby to był rok 1989. Roberto w kilku prostych podpowiedziach pomógł nam odpalić wehikuł czasu. Następnego dnia powstał miks finalny i w zasadzie poddany kilka dni później kosmetycznym poprawkom został zaakceptowany przez Savage'a. Cieszyliśmy się z Pawłem i Damianem jak dzieci. Do digitalizacji taśm i do zgrania Save Me użyliśmy:
- magnetofon wielosladowy STUDER A820-24 Mk II,
- system rejestrujący Digidesign ProTools HD3 Accel,
- stół mikserski SSL 4000,
- odsłuch główny ATC SCM200.

WP: Wiem, że przymierzacie się do wydania płyt winylowych jakieś nowości?

RL: Rzeczywiście temat jest na etapie zaawansowanym. Chcemy na tych płytach zawrzeć to, co powinno było pojawić się na nich ponad 20 lat temu, ale się nie pojawiło. Będziemy bardzo się starać, aby były to płyty godne uwagi.

WP: Po przegraniu - kto był odpowiedzialny za miks ścieżek wielokanałowych do stereo? Na czym się opieraliście? Czy Savage miał ostateczny głos?

Damian Lipiński: Różnie – opis jest w książeczce. Zasadniczo pracowaliśmy oddzielnie, ale grupowo w tym sensie, że przesyłaliśmy sobie kolejne wersje finalnego miksu, ocenialiśmy, dyskutowaliśmy, poprawialiśmy. Dla nagrań wcześniej opublikowanych mieliśmy bazę na podstawie, której pracowaliśmy. Nagrania niepublikowane to nasza praca twórcza. Skończone nagrania zostały przesłane do Roberto, odsłuchane przez niego w jego studio nagrań. Następnie poprawione wg życzenia artysty, ponownie przesłane do akceptacji i dopiero po uzyskaniu takowej mogliśmy opublikować nagrania.
Roberto to profesjonalista, dbający o swój wizerunek sceniczny – od początku wiedzieliśmy, że projekt musi być w pełni profesjonalny i nie ma w nim miejsca na żadne uproszczenia. Dodatkowo mieliśmy nad sobą – jakby to określić – sentyment artysty do „marki” Savage. Roberto czuwał nad tym projektem i to zdecydowanie wyszło nam wszystkim i projektowi na dobre…

WP: Jak wyglądało przygotowanie plików, ich obróbka itp?

DL: Zacznijmy od tego, że nie wszystkie pliki pochodziły z wielośladowej taśmy matki. Z taśmy pochodziły tylko nagrania, których pozyskanie z tego nośnika było uzasadnione. Okazało się, że w części taśmy zawierają wersje nagrań inne niż dotychczas opublikowane. Zasadniczo były to wersje dłuższe, gdyż dostępne singlówki zostały „urwane” mniej więcej w 2/3 trwania utworu. Pominięto rozbudowane partie instrumentalne, które składały się na outro utworów (Still I’m Loving You, And You Are). Z taśm pochodziły również utwory, które nagrane były w ramach sesji Ten Years Ago, a które nigdy nie zostały opublikowane (Save Me, Stand By Me). Pozostałe nagrania zostały pozyskane z wcześniej opublikowanych wersji Master Tape lub z płyt winylowych.
Przygotowanie plików – hmmm… wszystko zależało skąd pochodziły źródła… Dla wielośladu mieliśmy pełną kontrolę nad wszystkim, finalnie po przejściu w świat cyfrowy DAW (ang. Digital Audio Workstation) generowała nam plik w żądanym formacie czyli w 32 bitach ze zmiennym przecinkiem i taki plik poddawany był finalnemu masteringowi. W pozostałych przypadkach najpierw rozszerzane było słowo bitowe do 32 bitów w celu uzyskania najlepszej precyzji operacji matematycznych, następnie nagrania były poddawane procesowi restauracji (winyle) i remasteringu. Remastering tutaj miał również dodatkową funkcję, doprowadzającą do spójności brzmienia albumu jako całości co było o tyle ważne, że źródłem były nagrania pozyskane z różnych nośników (wieloślady, master tape, winyle). Pamiętajmy, że album nigdy się nie ukazał a wyrywkowe publikacje różnych utworów, które miały wejść na album ukazywały się na przestrzeni długiego czasu na wielu, najczęściej przypadkowych, wydawnictwach. Trzeba to było ogarnąć teraz jako jedną spójną podobnie grającą całość.

WP: Czy nie myśleliście, żeby udostępnić (za opłatą) pliki wysokiej rozdzielczości?

DL: Tak – krótką chwilę. Nie jesteśmy przekonani, czy jest wystarczający rynek na tego typu działalność, a cała operacja jest dość skomplikowana na poziomie formalnym. Udostępnienie takich plików w świecie wirtualnym tylko pozornie jest prosta…

WP: Dlaczego uważacie, że wysoka częstotliwość próbkowania nie jest aż tak istotna?

DL: To nie do końca jest tak…
Uważam, że wszystko powinno mieć swoje uzasadnienie. Dlatego uważam, że zasadniczo powinniśmy działać na postaci danych odpowiedniej do docelowego formatu, na którym te dane mają się znaleźć. Czyli jeżeli intencjonalnie robilibyśmy album z przeznaczeniem na DVD-Audio, powiedzmy w 96 kHz/24 bitów stereo, to wtedy należy pozyskać pliki w takiej częstotliwości próbkowania. Najlepiej zgrać je od razu w takim formacie.
W naszym przypadku docelowym formatem jest CD Audio czyli 44,1 kHz/16 bitów stereo.
Pamiętajmy również, że poruszmy się w świecie cyfrowym – czyli świecie skończonym, opisanym zupełnie. Zwykle w takim świecie coś zawsze odbywa się kosztem czegoś i trzeba rozważyć co wyjdzie na korzyść, a co nie. Ograniczenia są różne. Część algorytmów dla przykładu jest optymalizowana do działania tylko z wybranymi częstotliwościami próbkowania. Jeżeli rozważamy pracę z wysokimi częstotliwościami, z późniejszą decymacją to formatu docelowego należy zdać sobie sprawę, że pewne procesy lepiej przebiegają, gdy są robione od razu z niższą docelową częstotliwością próbkowania – choćby odszumianie, korekcje częstotliwości - czyli procesy statyczne. Zauważmy, że rozszerzając częstotliwość próbkowania maleje nam rozdzielczość pluginu. Wyższa częstotliwość próbkowania uzasadniona jest w procesach dynamicznych nieliniowych na przykład limitowaniu sygnału.
Tylko w takim przypadku może lepiej jest rozważyć limiter z nadpróbkowaniem niż intencjonalnie większą częstotliwość próbkowania. Sama decymacja sygnału jest procesem mocno stratnym – to nie jest proste dzielenie sygnału przez pewien współczynnik – pamiętajmy również o równolegle przeprowadzanej filtracji sygnału. Przeprowadzenie decymacji w zasadzie na końcu łańcucha sygnałowego, czyli w momencie kiedy plik ma trafić na CD jest w mojej opinii nierozważne muzycznie (i matematycznie w zasadzie też) – to jest operacja, której w tym miejscu należy unikać… A jeżeli mamy jej uniknąć w tym miejscu to lepiej nie prowokować decymacji gdziekolwiek w całym procesie przetwarzania sygnału audio, gdyż wcześniejsze procesy są zasadniczo natury statycznej.
Inaczej rzecz się ma z wykorzystaniem dłuższego słowa bitowego, którego zastosowanie jest zasadne w każdym elemencie łańcucha sygnałowego od początku do końca…

WP: Jak wygląda skracanie słowa z 32 bitów do 16? Na co zwraca się uwagę?

DL: Oczywiście jak wszystko jest przemyślane… Nie korzystam ze standardowych algorytmów skracania słowa. Wykorzystuję algorytm bazujący na psychofizycznych właściwościach słuchu ludzkiego, co umożliwia dodatkowe maskowanie alokowanego szumu ditheringu. Ustawienia całego algorytmu są również indywidualne i dobrane finalnie na słuch w połączeniu ze wspomagającą ten słuch analizą widmową sygnału. Właśnie – tutaj dotknęliśmy jeszcze jednego ważnego - jeżeli nie najważniejszego aspektu - z muzyką pracuje się „na ucho”. Trzeba ją słyszeć. Mierniki, analizatory to oczywiście użyteczna rzecz natomiast, jeżeli coś ładnie wygląda na mierniku a źle gra to jest korygowane do punktu, w którym wygląda może gorzej, ale za to ładnie gra… To cała tajemnica sukcesu albo przynajmniej większa część tej tajemnicy:-)

WP: Wiem, że przymierzacie się do wydania płyt winylowych jakieś nowości?

DL: Tak, choć za wcześnie teraz jeszcze mówić o konkretach. To jest całkiem inna bajka zarówno wydawnicza jak i techniczna, proponuję wrócić do tematu, gdy dojdzie do jego realizacji.

WP: Dziękuję bardzo, bardzo serdecznie – zarówno za wywiad, jak i za przygotowane przez Was płyty!!!

Kontakt:

Rafał Lachmirowicz
Klub80

Damian Lipiński
VinylMagic



Pobierz test w PDF

g     a     l     e     r     i     a



Pytania, podpowiedzi, zarzuty itp. prosimy kierować na adres: opinia@highfidelity.pl

KIM JESTEŚMY?

„High Fidelity” jest miesięcznikiem audio, ukazującym się nieprzerwanie od 1 maja 2004 roku. Do października 2008 roku nosił tytuł „High Fidelity OnLine”. Jego celem jest próba dotarcia do tego co najważniejsze – do MUZYKI. Wierzymy, że aby oddać pełnię zamierzeń kompozytora, wykonawcy, realizatora, konieczne jest zapewnienie maksymalnie przezroczystego toru odsłuchowego. Takich urządzeń, w każdym przedziale cenowym, szukamy. Najciekawsze prezentujemy na łamach magazynu.
Polityka pisma jest prosta: interesuje nas to, co dobre, innowacyjne, unikalne. Nie testujemy rzeczy słabych lub niedopracowanych – życie jest na to zbyt krótkie... Współpracujemy ze wszystkimi producentami, dystrybutorami i salonami audio, bez względu na to, czy się w piśmie reklamują, czy nie. Wychodzimy z założenia, że najważniejszy jest Czytelnik i pismo jest tak dobre, jak dobre są testy. Reszta przychodzi potem sama. Jesteśmy pasjonatami – melomanami i audiofilami jednocześnie, dlatego stopienie się tych dwóch rzeczy jest dla nas najważniejsze.

FOTO

ZDJĘCIA TESTOWANYCH URZĄDZEŃ WYKONYWANE SĄ PRZY UŻYCIU SPRZĘTU FIRMY



Aparat cyfrowy:
Canon 7D, EF-24-105/L IS USM + EF 100 mm 1:2.8 USM

UŻYCZONEGO PRZEZ FIRMĘ