pl | en
Reportaż
Audio Show 2010

Data:
6-7.11.2010 (sobota, niedziela)

Miejsce:
Hotel Jan III Sobieski, Hotel Kyriad, Hotel Bristol

Organizator:
Adam Mokrzycki Services

Kontakt:
tel.: 602 26 86 20

e-mail: info@audioshow.com.pl

Edycja:
XIV

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Wojciech Pacuła

Właśnie skończyłem pisać sprawozdanie z Audio Show 2010 dla „Audio”, gdzie publikuję reportaże z Audio Show w Warszawie, High End w Monachium i IFA w Berlinie od siedmiu, albo ośmiu lat – nie pamiętam dokładnie. Pisanie dwóch różnych reportaży niemal równocześnie, a taka jest żelazna reguła, nie jest prostą sprawą. Wymaga bowiem odpowiedzenia sobie na pytanie: o czym chcę pisać. Choć z pozoru to pytanie pierwszorzędne, z większości czytanych przeze mnie reportaży wcale nie wynika, że zostało postawione. Nie chcę wyjść na świętszego niż jestem, sam popełniam błędy. Przy wystawach muszę jednak spiąć się bardziej niż zwykle i określić specyfikę pisma, do którego dane sprawozdanie jest przeznaczone – każde pismo audio jest inne i trafia do trochę innych odbiorców. W tym roku nie bardzo widzę, jak bym sobie z tym mógł poradzić. Tym razem to Wystawa narzuciła sposób spojrzenia i muszę poruszyć sprawy wspólne dla wszystkich. To będzie oczywiście inny reportaż, ale punkty wspólne będą wyraźniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.

Okiem Czytelnika

Na początek chciałbym przywołać urywki dwóch maili, które dostałem od jednego z czytelników HF, a które będą dobrym wprowadzeniem do tematu – to dobry, wyważony tekst, z którym da się sensownie zgodzić lub nie:

„Dla mnie (przy wszystkich powyższych ograniczeniach i zastrzeżeniach) dźwiękiem wystawy była propozycja Hi-Fi Clubu (gramofon VPI z wkładką Lyra Titan, elektronika VTL z monoblokami na lampach 6550 i kolumny Thiel CS 3.7); jednym zdaniem - wzmacniacz lampowy tak, ale koniecznie z niezbędną dawką energii, a do tego potrzeba właśnie np. KT88 a nie 300B. Przyznam szczerze, że w ogóle nie jestem fanem lampy 300B i jak dotąd nie słyszałem wzmacniacza na niej opartego, który chciałbym mieć w domu (łącznie z integrą Ancient Audio, której słuchałem z Harpiami Grand 300B - brrrrr.....). Tak było aż do czasu wizyty w pokoju Pana Gryglewskiego (JAG Electronics), któremu udało się jakimś cudem zbudować omalże budżetową integrę (9000 zł), opartą  właśnie na lampie 300B (Full Music), która w połączeniu z - również własnej konstrukcji – kolumnami, opartymi o szerokopasmowe głośniki Goodmannsa, z wisienką na torcie w postaci malutkiej wstęgi wspomagającej górę pasma, spowodowała, że zostałem przykuty do krzesła i nie mogłem się od niego oderwać przez dobrą godzinę. Rewelacja! Mankamentem tego zestawu jest tylko to, że jest on w zasadzie niepowtarzalny - jakie elementy (zwłaszcza głośniki) Pan Dariusz znajdzie, taki efekt na końcu. Wiele rozczarowań – pierwsze to gigantycznie drogi zestaw Lyngdorf/Steinway (który - jak mi zdradził sam wystawca - nie był sobie w stanie poradzić z dostosowaniem do akustyki pomieszczenia z zasuniętym zasłonami i grał tylko przy rozsuniętych (sic!), i to też dość marnie, chyba że ktoś jest miłośnikiem audiofilskiej mszy w gotyckim kościele). Moim skromnym zdaniem konstruktor poległ zarówno na systemie RoomPerfect, jak i na gigantycznych odgrodach, jakimi w gruncie rzeczy były prezentowane kolumny (o wiele lepiej grające odgrody słyszałem w wykonaniu polskiej firmy Ardento z Bydgoszczy - tu akurat pełny szacun dla konstruktora, który - jak twierdzi - sam nie wie jak to się stało że jego odgrody tak grają:). Co do wspomnianego Pana Adamka (RCM), to z niezrozumiałych dla mnie powodów bronił on zajadle zestawu grającego z głośnikami Isophon, który moim skromnym zdaniem grał dość słabo, dźwięk wydał mi się suchy i jakiś taki "szczupły", słychać też było zaburzenia basu - być może spowodowane akustyką pomieszczenia; ale miał też Pan Adamek na szczęście drugi zestaw z głośnikami Zingali, które grały po prostu pięknie - pełnym, naturalnym dźwiękiem, nic sobie nie robiąc z akustyki pomieszczenia i to pomimo że w torze znalazł się phono stage, autorstwa p. Adamka, który miałem okazję testować w domu i którego ograniczenia i wady znam. Zdecydowane rozczarowanie w pokoju Ancient Audio - zestaw ze źródłem cyfrowym i monoblokami na tzw. "diabełkach" grał w sposób lekko przytłumiony, jakby przez gazę, gubiąc miejscami niezbędną ostrość i ogień w nagraniu. Nie wiem czego to wina, ale "diabełkowe" monobloki w wykonaniu Pana Głowińskiego z Łodzi w połączeniu z kolumnami HUM (z przetwornikami Lowthera) zagrały zdecydowanie lepiej (nie mówiąc o ile taniej). W ogóle uważam że źródła cyfrowe nadal odstają (na niekorzyść) od konkurencyjnych źródeł, a dla mnie jedyną naprawdę grającą muzykę prezentacją ze źródłem cyfrowym był pokój Audiofast (AudioResearch + Wilson Audio). Inne ciekawostki warte odnotowania to wzmacniacze Viva, kolumny Voxativ, Ktema i być może Zeta Zero, ale tych ostatnich nie miałem okazji dłużej posłuchać. Wrażeń oczywiście było znacznie więcej, ale nie będę nimi Pana zanudzał.”

I dalej:
„Korzystając z okazji pozwolę sobie na jeszcze jedną dygresję. Mam mianowicie wrażenie (potwierdzone przez kilku wystawców) że warunki akustyczne panujące na AS były po prostu koszmarne. Słyszałem wcześniej kilka prezentowanych zestawów we w miarę sprzyjających warunkach, gdzie brzmiały po prostu o niebo lepiej. Czy naprawdę nie ma w Polsce miejsca gdzie akustyka byłaby chociaż poprawna? Chociaż z drugiej strony to nie jest tylko polska bolączka - byłem dwa albo trzy lata temu na podobnym Audio Show (nie pamiętam czy nazwa była dokładnie taka sama) we Wiedniu, które również odbywało się w pokojach hotelowych. I co? To samo - akustyczny koszmar, z tym że słychać było wyraźnie że jest spora grupa wystawców których zestawy brzmiały lepiej niż inne. Zwróciłem uwagę na to, że ci dobrze brzmiący grali praktycznie jak jeden mąż na starych gramofonach Garrarda (z serii 300 i 400). Zapytałem o ten fenomen jednego z wystawców - niejakiego Davida Haignera, producenta bardzo ciekawych kolumn (www.haigner.com), z wykształcenia inżyniera, muzyka i akustyka (mającego "na koncie" wiele sal koncertowych w Austrii). Powiedział mi że austriaccy wystawcy odkryli, że problem w tym akurat hotelu dotyczy jakiegoś konkretnego zakresu częstotliwości, a następnie metodą prób i błędów stwierdzili że stare gramofony Garrarda najlepiej niwelują tą przypadłość pomieszczeń (niestety części szczegółowej wykładu na temat rezonansów, częstotliwości, wzbudzeń i wygłuszeń nie pamiętam) - i stąd ich popularność na targach. J. (nazwisko do wiadomości redakcji)”

Dlaczego nie gra? Pt. 1

Jak widać, pierwszym i najważniejszym zagadnieniem, o którym trzeba powiedzieć jest jakość prezentacji związana z warunkami odsłuchowymi konkretnego pomieszczenia i hotelu. „Hotelowy dźwięk” prześladuje wystawców od dawna, bez względu na kraj pochodzenia, kraj, w którym wystawa się odbywa, producenta, dystrybutora i słuchaczy. O organizatorze nie wspomniawszy. Przez długi czas za niezbyt dobry dźwięk obwiniano powszechnie stosowane źródła sygnału – gramofony. To skomplikowane urządzenia elektromechaniczne, bardzo trudne do właściwego ustawienia, w warunkach pokazu zawsze niedoregulowane. Poza tym gramofon powinien pracować w danym pomieszczeniu (o danej wilgotności i temperaturze) kilka dni, zanim „siądzie”. Cóż – to tylko fizyka. Jak widać, w przypadku wystawy audio nie da się tego zrobić poprawnie, należy liczyć na łut szczęścia i trzeba mieć ogromne doświadczenie w tej dziedzinie. I jest to zapewne jedna z ważniejszych przyczyn bardzo zróżnicowanego dźwięku w czasie wystaw, w tym tegorocznego Audio Show. Słyszałem na nim bowiem zarówno znakomite prezentacje oparte na gramofonie, jak i koszmarne. Wśród tych lepszych rzeczywiście pokaz Hi-Fi Clubu się wyróżniał, podobnie, jak pokaz Gerharda Hirta w pokoju Nautilusa, brzmienie Systymdeka w Pełnym Brzmieniu, a także SME 30/2 w RCM-ie. Od razu widać kolejny problem – właśnie zgodziłem się z częścią i nie zgodziłem z inną tego, co napisał czytelnik. Zaraz do tego wrócę. To ciekawe, że w dużej mierze ten stan rzeczy (gramofon=problem) jest już przeszłością – choć w Monachium, bo to dla mnie najbardziej miarodajna wystawa audio, dźwięk z gramofonami w roli głównych źródeł różnił się dość znacznie, to generalnie nie schodził poniżej pewnego poziomu. Był niemal zawsze był bardzo energetyczny, dynamiczny i miał bardzo dobrą barwę. W szczegółach pokazy się różniły, ale te dwa elementy: energetyczność i barwa, były cechą wspólną. Jest coś takiego w „fizjologicznym” brzmieniu winylu, co sprawia, że w trudnych warunkach przyzwoicie ustawiony gramofon zagra w bardzo wciągający sposób. Potwierdzam tezę z listu, mówiącą o supremacji Garrardów – zarówno one, jak i Thorensy TD124 grają niemal zawsze bardzo dobrze. Nie jestem w stanie zweryfikować informacji o konkretnej częstotliwości, którą da się jakoś skompensować, ale wskazałbym na coś innego. Moim zdaniem te „antyki” ładne brzmienie zawdzięczają prostej budowie – nie są odsprzęgane i nie ma paska napędowego, które wymagają dłuższego czasu na „ułożenie się”. Ale nie o tym chciałem. W przywołanym mailu czytelnik podniósł sprawę wyższości źródeł analogowych nad cyfrowymi w ogólności. To oczywiście cenna opinia, ale nie do końca się z nią zgadzam. Znam sporo źródeł cyfrowych, które grają znakomicie, wcale nie gorzej niż gramofony. Oczywiście pewne elementy są niewymienialne, tj. winyl zawsze będzie miał coś, czego nie ma cyfra, ale działa to też w drugą stronę. Moim zdaniem problem leży w tym, że winyl niemal zawsze brzmi przyjemnie – często nie do końca poprawnie, może niezbyt „high fidelity”, ale zawsze co najmniej ładnie. Dlatego łatwiej ukryć z nim wady toru, ze źródłami cyfrowymi ujawniane bardzo szybko. Problem źródeł cyfrowych polega, moim zdaniem właśnie na ich niezbyt wybaczającej naturze, a nie na ich wadach. To problem systemów, a nie źródeł. A, że się dostaje „cedekom”? No cóż – winny musi się znaleźć…

Dlaczego nie gra? Pt. 2

CD czy SACD to oczywiście nie jest cały świat cyfrowych źródeł. Jak wynika ze zdjęć, a i z rozmów oraz maili wymienianych z państwem, zwróciliśmy wszyscy uwagę na to, że w znacznej części prezentacji jako źródeł używano odtwarzaczy plików lub komputerów. To trend, na który wskazywałem w reportażach z dwóch ostatnich wystaw High End (2010 TUTAJ, 2009 TUTAJ), który najwyraźniej dotarł i do nas. Wydaje mi się, wszystko na to wskazuje, że to następca CD, nawet jeśli fizyczny nośnik będzie widoczny jeszcze przez kilka lat. Ma fantastyczne zalety, jak wysoką rozdzielczość plików, będących w istocie kopiami master-tape, możliwością kupowania przez internet itp. To wyraźny krok naprzód, przynajmniej teoretycznie. Właśnie – „teoretycznie”, bo widać, że to dopiero początek drogi. Mój miły rozmówca w swoim mailu wskazał na słabą, poza jednym przykładem, jakość dźwięku z tego typu źródeł, przynajmniej podczas Audio Show 2010. Zgadzam się z tym.

To problem dotykający nie tylko rodzimych wystawców, ale generalnie wystawy audio. Jak mówię, tak nie powinno być – pliki to szansa dla nas wszystkich na przeskoczenie formatu niezwykle ograniczonego – CD (SACD to format ultra-niszowy, a CD wciąż nie powiedziało ostatniego słowa – ale to już raczej schyłkowe sprawy). Jednak odtwarzacze plików wciąż nie grają tak, jak trzeba. I znowu – dlaczego? Odpowiedzi jest kilka. Dla mnie najważniejsza jest bezpośrednio związana z tym, o czym mówiłem przy okazji omawiania gramofonów: większość użytkowników nie jest w stanie w warunkach wystawowych poprawnie takie urządzenia skonfigurować. Najpierw komputer i zewnętrzny DAC. Wielu użytkownikom wydaje się, że komputer sam „gra”. To bzdura – to skomplikowane narzędzie, które trzeba odpowiednio skonfigurować: ustawić właściwe sterowniki, we właściwy sposób skonfigurować Panel sterowania, wybrać odpowiedni program do odtwarzania, a nade wszystko mieć dostęp do odpowiednio przygotowanych plików. Jak mówię, pliki nie mają „historii”. Choć da się ją zapisać w Tagach, to możliwość ich edycji odbiera im jakąkolwiek wiarygodność. Dobrze przygotowany plik to trudna sprawa. Najłatwiej skorzystać więc z plików zapisanych przez firmy specjalistyczne, jak Naim, Chesky, Linn, ponieważ to są kopie masterów. Jednak jeśli sami je wykonujemy, trzeba to umieć zrobić. Kolejna rzecz to odpowiedni przetwornik, najczęściej USB. Z tym też nie jest najlepiej. Wszystko to składa się na to, że w tej chwili komputer trudniej skonfigurować niż gramofon. Naprawdę. Nieco lepiej powinno być z odtwarzaczami plików, ale tutaj mamy i „nieme” pliki (bez historii), i opór samej materii: to po prostu specjalizowane komputery, a to oznacza dużą komplikację, coś bardzo dalekiego od „drutu ze wzmocnieniem”. Dlatego dla mnie sprawą idealną jest nowy format SDMusA. Pisałem o niej we wstępniaku. Słuchałem też systemu na Audio Show i moim zdaniem zagrał bardzo dobrze. Znacznie lepiej niż z CD w zeszłym roku. To prawdziwie wartościowa innowacja technologiczna, bo poza bogactwem opcji, jakie oferuje, eliminuje z łańcucha dźwięku ów komputer, na którym oparte są inne odtwarzacze plików.

Dlaczego nie gra? Pt. 3

I tak dochodzimy do rzeczy, która w tym roku wydała mi się niezwykle istotna – moje obserwacje nie pokrywają się niemal z żadną inna relacją, jaką znam, z opowieściami przyjaciół, mailami czytelników itp. Przywołany na początku mail jest dobrym na to przykładem. Jednocześnie jednak jest on tak napisany, że prowokuje nie do agresji i walki, a do dyskusji. To wartość. Do rzeczy – po raz pierwszy dostrzegam tak duże rozbieżności pomiędzy moim doświadczeniem, a doświadczeniami innych. W przypadku maila na kilka rzeczy już zwróciłem uwagę, a trzeba by do tego dodać sprawę odtwarzacza plików z Sophiami 3 (niezbyt dobrze to dla mnie grało), RCM – Zingali dla mnie nie grały (u mnie w domu grały stokroć lepiej), a z kolei Isophony bardzo mi się podobały. Itd. Stąd po raz pierwszy nie czuję się na siłach przyznać nagrody Best Sound za Audio Show 2010. Na wyróżnienie zasługuje sporo pokoi, ale raczej za sprawą profesjonalnej prezentacji – ta nie była zależna od pokoju, ustawienia gramofonu, komputera itp., a jedynie od profesjonalizmu i dobrej woli wystawcy. Dlatego tak mi się podobał pokój Audio Center Poland z Arcamami i Monitorem Audio, prezentacja Gerharda Hirta z Avantgarde Acousticami, Ayonem i gramofonem Lumen White’a, tradycyjnie pokaz Hi-Fi Clubu z VTL-em, Thielami i gramofonem VPI, pokaz kolumn Zeta Zero (poza rozrzuconą elektroniką). Bardzo fanie było w pokoju audiostereo.pl, bo to były prawdziwe emocje, pokazy stawały się na naszych oczach – DIY w najlepszym wydaniu. Ładna była, jak zwykle, prezentacja Moje Audio z francuskim systemem Lecontour i Lavardin, który jakiś czas wcześniej testowałem (choć u mnie grało to o niebo lepiej), a także pokaz kolumn WLM w pokoju Audio System. Ten ostatni korzystał z plików i to był jeden z nielicznych pokoi z komputerem, który dobrze brzmiał. Ascetyczna forma Naima też wypadła na plus, a i pokój z Art Audio i gramofonem Systymdek mi się podobał. I kolejny ascetyczny pokój – Linn Polska, nic nie przeszkadzało w słuchaniu. I w RCM-ie mi się podobało. To oczywiście nie wszystkie pokoje, ale tyle pamiętam.

Dlaczego hotel?

No właśnie – pamięć… Powtarzam to za każdym razem: dziennikarz jest człowiekiem i tak się zachowuje. To znaczy, że nie jesteśmy w stanie być wszędzie i nie jesteśmy w stanie wszystko zapamiętać, a tym bardziej o wszystkim potem wspomnieć. W czasie wystaw audio nakłada się na to niezwykle duża przypadkowość naszych odsłuchów – ponieważ staramy się wejść do jak największej liczby pokoi, na każdy z nich mamy mało czasu. A to oznacza, że to ślepy traf – albo trafimy na właściwy moment, muzykę, ilość ludzi, albo nie. Stąd tak prowizoryczne przymiarki do jakiejkolwiek oceny dźwięku i tak ważne pierwsze wrażenie, jakie sprawia dana prezentacja. Przypadkowość jest pogłębiana przez zupełny brak korelacji między systemem i dźwiękiem, spowodowany przez wszystkie wymienione elementy, a głównie przez akustykę (fatalną) pokoi hotelowych. W związku z tym zadawane przez państwa pytanie o to, dlaczego właśnie Sobieski (bo to o niego głównie chodzi) gości Audio Show wydaje się zasadne. Problem jest jednak złożony i nie da się na to łatwo odpowiedzieć. Pierwsze to zaszłości historyczne. Kiedy czternaście lat temu ruszała wystawa Audio Show nikt z 19-letnim wówczas Adamem Mokrzyckim, dzisiejszym organizatorem, oraz 34-letnim Andrzejem Kisielem (choć nie chodzi tu o ich wiek), nie chciał w ogóle rozmawiać. Jedynie Sobieski zgodził się na spotkanie i nie od razu dał się przekonać do tego, żeby wynosić meble z tak dużej ilości pomieszczeń. Nawet teraz trudno znaleźć hotel, który chciałby w czymś takim uczestniczyć. Hotele nie potrzebują komplikacji – a wystawa na taką skalę (w tym roku 8000 ludzi) to duże komplikacje. Można oczywiście spytać, po co w ogóle hotel – monachijska High End fantastycznie wpisała się w sale wystawiennicze potężnego kompleksu wystawienniczego M.O.C. i z roku na rok dźwięk jest tam coraz lepszy. Problem jest jednak ten sam: nie mamy takiego miejsca. I dopóki nie powstanie, nie ma w ogóle o czym mówić.

Jak widać, Audio Show to nie jest tylko „zdzierstwo organizatora”, „wpadki organizatora”, „nieudolność wystawców”, „dziadowskie systemy”, „żenujący dźwięk”, „brak dezodorantu” i „debilna muzyka”. To mnóstwo elementów, które składają się na większą całość. Nawet ich rozwiązanie nie przybliży nas jednak do nirwany. Jak w swoim najnowszym słowniku Wyż nisz celnie pisze antropolog kultury, Bartek Chaciński: „Wszystkich [audiofilów] jednoczy za to wspólny cel: znalezienie świętego Graala, który dla tej grupy hobbystycznej nazywa się high end - to więcej niż hi-fi, czyli taki sprzęt, którego „nie słychać”. Idealny, dający upragnione doświadczenia dźwiękowe. Jego zdobycie oznacza taki moment, gdy już nie musimy odkładać kolejnych pieniędzy, bo jesteśmy zadowoleni z tego, co mamy – i zaczynamy słuchać muzyki. Przynajmniej w teorii, bo to chwila, która – dodajmy – nie nadchodzi nigdy, bo zawsze można zmienić coś na lepsze. A jeśli już nadchodzi, to robi się nieciekawie, bo zaczynamy być usatysfakcjonowanymi ludźmi, a przestajemy – audiofilami.” (B. Chaciński, Wyż nisz, Kraków 2010, s. 22.) Bo może nazywamy się „ludźmi”, to jednak w głębi duszy, do szpiku kości jesteśmy właśnie tym: „audiofilami”.

Poprzednie relacje z wystawy:

Audio Show 2009 TUTAJ
Audio Show 2008 TUTAJ
Audio Show 2007 TUTAJ
Audio Show 2006 TUTAJ
Audio Show 2005 TUTAJ
Audio Show 2004 TUTAJ

P.S.
Na sam koniec – przyszłoroczna wystawa będzie XV z kolei. Jubileusz zobowiązuje, dlatego już teraz organizator podał, że można się spodziewać dwóch koncertów Antonio Forcione, wirtuoza gitary, gwiazdy Naim Label, a także pokazów Michaela Fremera, redaktora amerykańskiego „Stereophile’a”, który będzie prezentował, jak należy prawidłowo ustawić gramofon. Póki co warto odwiedzić jego portal internetowy „MusicAngle”. To takie wiadomości na gorąco. Ciekawych wydarzeń ma być więcej…

P.S. 2
Muszę jednak wskazać kilka urządzeń, które wydają mi się najciekawsze, nie mogę się powstrzymać :)

  • kolumny Zendo OB1 polskiej firmy Ardento z otwartą odgrodą
  • system audiostereo.pl
  • system Nautilusa: Ayon Crossfire II, CD Ayon CD5s, gramofon Lumen White Mystere, kolumny Avantgarde Acoustic Duo Mezzo
  • wzmacniacz zintegrowany polskiej firmy JAG Electronics 300B MkII
  • odtwarzacz kart SD SDMusA
  • system Hi-Fi Club – przede wszystkim gramofon Aries 3 VPI
  • kolumny Isophon Berlina RC7
  • kolumny Ascendo System M/S
  • przedwzmacniacz gramofonowy Aesthetix Callisto Eclipse
  • elektronika N-Audio
  • wzmacniacze Idhos
  • przetwornik rDAC Arcama
  • kolumny Pro Individual na Goerlichach
  • topowe kolumny Sundial Supremus
  • przedwzmacniacz gramofonowy Phasemation EA-1II (dawniej Phase Tech)
  • wzmacniacz Sophia Electric 300B
  • włoskie wzmacniacze Viva Audio
  • polskie wzmacniacze Elins Audio
  • witraże z okładkami płyt z pokoju Studio 16 Hertz
  • kolumny AVCON Avalanche
  • gramofon Systymdek 3D
  • podstawki Franc Audio Accessories
  • podstawki Pro Audio Bono
  • wzmacniacz mocy Audio Note Vindicator
  • kolumny Kêtana

Postaram się przetestować jak najwięcej z wymienionych produktów. Podobają mi się.

Roczarowania?

  • system Steinway&Lyngdorf
  • system Lowther Club & Kustagon

g     a     l     e     r     i     a


Pytania, podpowiedzi, zarzuty itp. prosimy kierować na adres: opinia@highfidelity.pl

KIM JESTEŚMY?

„High Fidelity” jest miesięcznikiem audio, ukazującym się nieprzerwanie od 1 maja 2004 roku. Do października 2008 roku nosił tytuł „High Fidelity OnLine”. Jego celem jest próba dotarcia do tego co najważniejsze – do MUZYKI. Wierzymy, że aby oddać pełnię zamierzeń kompozytora, wykonawcy, realizatora, konieczne jest zapewnienie maksymalnie przezroczystego toru odsłuchowego. Takich urządzeń, w każdym przedziale cenowym, szukamy. Najciekawsze prezentujemy na łamach magazynu.
Polityka pisma jest prosta: interesuje nas to, co dobre, innowacyjne, unikalne. Nie testujemy rzeczy słabych lub niedopracowanych – życie jest na to zbyt krótkie... Współpracujemy ze wszystkimi producentami, dystrybutorami i salonami audio, bez względu na to, czy się w piśmie reklamują, czy nie. Wychodzimy z założenia, że najważniejszy jest Czytelnik i pismo jest tak dobre, jak dobre są testy. Reszta przychodzi potem sama. Jesteśmy pasjonatami – melomanami i audiofilami jednocześnie, dlatego stopienie się tych dwóch rzeczy jest dla nas najważniejsze.

FOTO

ZDJĘCIA TESTOWANYCH URZĄDZEŃ WYKONYWANE SĄ PRZY UŻYCIU SPRZĘTU FIRMY



Aparat cyfrowy:
Canon 7D, EF-24-105/L IS USM + EF 100 mm 1:2.8 USM

UŻYCZONEGO PRZEZ FIRMĘ