pl | en
Test
PRZEDWZMACNIACZ LINIOWY + WZMACNIACZ MOCY
ACCUPHASE
C-2810 + A-65


Cena: 79 900 + 75 900 zł

Dystrybucja: Nautilus Hi-End

Kontakt:
ul. Malborska 24, 30-646 Kraków
tel./fax: 012 425 51 20/30
tel. kom.: 507 011 858

e-mail: info@nautilus.net.pl

Strona producenta: ACCUPHASE
Polska strona producenta: ACCUPHASE

Tekst: Wojciech Pacuła

Accuphase Laboratory, Inc. to firma, której założenie zbiegło się z moimi urodzinami. Rzecz, wydawałoby się, bez konsekwencji i bez żadnych punktów wspólnych, zbiory rozłączne itp. – po prostu dwa, niemające ze sobą nic wspólnego, zdarzenia miały miejsce w będącej w technologicznej szpicy Japonii oraz w Polsce, o której wiele można było powiedzieć, ale cokolwiek byśmy nie powiedzieli, niemal nic nie byłoby powiązane ze szpicą. A jednak jakoś cieplej na sercu, kiedy się dostrzeże coś wspólnego i choć dziennikarska rzetelność, podstawowy obiektywizm nie pozwala mi na celebrowanie tego drobiazgu, to jednak jakaś część mnie desperacko potrzebuje choć cienia nadziei na to, że to, co się nam przydarza ma sens i jest w jakiejś mierze ze sobą połączone. Dr Gregory House (House, M. D., 2004, reż. różni) uśmiałby się pewnie setnie z tego konceptu, ale mogę, jak sądzę, skorzystać z tego, że to postać fikcyjna i pozostać przy swoim. Niezależnie od wszelkich połączeń, realnych czy urojonych Accuphase jest dla mnie marką ważną. Nie ‘najważniejszą’, nie ‘super-ważną’, a po prostu ‘ważną’, tak, jak inne porządne, zbudowane na podłożu inżynieryjnej rzetelności firmy, jak chociażby McIntosh, Krell czy Pass Labs. Korzystając z tego, że polski dystrybutor, firma Nautilus Hi-End ma do dyspozycji WSZYSTKIE produkty tej firmy, a nie tylko wybrane, niedrogie, jak to jest w przypadku chociażby Krella i Passa (McIntosh, podobnie, jak Accu jest dostępny niemal w całości), korzystam z tego pełnymi garściami.

Stąd, kiedy tylko wyczytałem w japońskim kwartalniku „Stereo Sound”, że Accuphase przygotował nową wersję swojego topowego – w ramach urządzeń pracujących w całości w klasie A – wzmacniacza A-60, od razu zadzwoniłem do Nautilusa i trzy tygodnie później A-65, bo tak brzmi jego nazwa, stanął u mnie w pokoju („wyczytałem” – nieźle to brzmi… Tak naprawdę biegła znajomość języka japońskiego pozwala mi na odczytanie symboli urządzeń, bo są pisane zrozumiałym dla mnie alfabetem oraz na przeglądanie zdjęć… Wiem, że to trochę żałosne, ale trudno. Ponieważ w „Stereo Sound” ukazują się testy i opisy urządzeń, które reszta świata pozna miesiąc, dwa, a czasem pół roku później, traktuję to pismo jak system wczesnego ostrzegania, bez detali, wskazujący jedynie, na co trzeba już niedługo zwrócić uwagę.). To się nazywa szybkość… Urządzenie z zewnątrz jest niemal identyczne, jak jego starsza wersja – to potężna bryła, ciężka, jak diabli, w charakterystycznym, złotawym kolorze i wskaźnikami mocy ukrytymi pod dużą płytą akrylu na przedniej ściance. Inaczej niż we wszystkich innych wzmacniaczach tego producenta, nie są to jednak wskaźniki wychyłowe, a bargraf w postaci rządku czerwonych diod, nad którymi umieszczono LED-owy wyświetlacz alfanumeryczny. Mnie podobają się te pierwsze, jednak najwyraźniej inżynierowie Accu postanowili na to, co dobrze działa już od bardzo dawna – taki sam zestaw wskaźników znalazł się już w drugim z kolei w historii firmy wzmacniaczu pracującym w klasie A, wprowadzonym do sprzedaży w maju 1993 roku modelu A-50, a powtórzony został w jego poprawionej wersji A-55V (grudzień 1998), którą mieliśmy okazję zobaczyć i posłuchać kilka razy przy okazji spotkań Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego (np. TUTAJ). Model A-60 wszedł do sprzedaży w maju 2004 roku, niemal dokładnie trzydzieści jeden lat po założeniu firmy. Można więc przyjąć, że A-65 to model „świętujący” 35-lecie Accuphase’a.
Wspomniałem o tym, że A-50 był drugim produktem tego typu w ofercie Accu. Pierwszy był bowiem bezkompromisowy model A-100, 100-watowy wzmacniacz w postaci dwóch monobloków, w którym były jeszcze klasyczne wskaźniki, oparty o 10 par tranzystorów MOSFET. I choć teraz mamy inny odczyt mocy, choć nie są to już monobloki, a urządzenie stereofoniczne (A-50 powstał przez podział jednego kanału A-100), to jednak także A-65 oparty jest o tranzystory MOSFET w stopniu końcowym.

Przedwzmacniacz C-2810 także jest topowym produktem, w swojej kategorii, tego producenta, choć akurat on jest na rynku od dłuższego czasu, bo od 2007 roku. Zastąpił on an tym miejscu model C-2800 z lipca 2002 roku. Po raz pierwszy usłyszałem go na specjalnym pokazie w czasie wystawy IFA 2007 w Berlinie, gdzie był częścią wybitnego systemu, w skład którego wchodziły takie „gwiazdy”, jak: gramofon Clearaudio Statement, końcówki mocy Krell Evolution One i fantastyczne kolumny JBL Project Everest DD66000 (relacja z wystawy i zdjęcia z pokazu TUTAJ). W tym doborowym towarzystwie Accu był zdecydowanie najtańszy, a jednak sprostał zadaniu.
C-2810 to klasyczny dla tego japońskiego projekt – wyposażony w każde możliwe przyłącze, wysokiej klasy przedwzmacniacz gramofonowy, ze slotami na opcjonalne karty (DAC, dodatkowe wejścia RCA lub XLR) i fantastyczną budową. Jak to było kiedyś w McIntoshu i w Marantzu (chodzi mi o czasy, kiedy to była jeszcze firma amerykańska), tak i tutaj boki i górna ścianka urządzenia to drewniane elementy dekoracyjne.

Do tej pory testowaliśmy następujące urządzenia Accuphase:
- przedwzmacniacz gramofonowy C-27,
- wzmacniacz zintegrowany E-250,
- przedwzmacniacz liniowy + wzmacniacz mocy C-2110+P-4100,
- wzmacniacz mocy A-60,
- wzmacniacz mocy P-7100,
- przedwzmacniacz liniowy C-2410,
- odtwarzacz SACD DP-700.

Płyty użyte do testu:

  • Solveiga Slettahjell, Good Rain, ACT Music+Vision, ACT 9713-2, CD; recenzja TUTAJ.
  • Manuel de Falla, The Three Cornered Hat, Ansermet, Decca/Esoteric, ESSD-90016, SACD/CD.
  • Laurie Allyn, Paradise, Mode Records/Muzak, MZCS-1124, CD.
  • King Crimson, Larks’ Tounges in Aspic, Discipline Global Mobile/WHD Entertainment, IECP-30006, HQCD/HDCD.
  • Roger Waters, Amused To Death, Columbia/Sony Music Direct (Japan), MHCP-693, CD.
  • The Doors, L. A. Woman, Elektra/Warner Music Japan, WPCR-12721, CD.
  • Wes Montgomery, Incredible Jazz Guitar of…, Riverside/JVC, VICJ-41531, K2 CD.
  • The Red Michell & Harold Land Quintet, Hear Ye!!!! Hear Ye!!!!, Atlantic/Warner Music Japan, WPCR-25159, CD.
  • Depeche Mode, Sounds Of The Universe, Mute, STUMM300, 2 x 180 g LP; recenzja TUTAJ.
  • Clifford Brown and Max Roach, Study In Brown, EmArcy/Universal Music Japan, UCJU-9072, 180 g LP.
  • Miles Davis, Miles Davis And The Modern Jazz Giants, Prestige/Analogue Productions, 7150, 2 x 45 rpm 180 g LP.
  • Tori Amos, Abnormally Attracted To Sin, Universal Republic, B0012906-01, 2 x 180 g LP.

ODSŁUCH

Ostatnim słowem, jakie przyszłoby mi do głowy w opisie mojego systemu byłoby: „ocieplony”. Prawdę mówiąc w ogóle by mi to nie przyszło, nigdzie. Ocieplenie jest dla mnie jednym z wielu innych zniekształceń, które wypaczają obraz tego, co zostało zapisane na płycie. Tak jest w świecie idealnym, do którego jeszcze nie udało mi się znaleźć klucza… Z kolei w rzeczywistym świecie jest tak, ze czasem, szczególnie w niższych i średnich przedziałach cenowych, lekkie podbicie części pasma – środek i wyższy bas – wpływają niesłychanie pozytywnie na odbiór muzyki. Ponieważ w audio chodzi o umiejętny dobór zalet i wad, o – niestety – kompromis, trzeba przyjąć, że takie działanie może być usprawiedliwione, o ile dało się wpasować w koncepcję brzmienia całego zestawu. Osobno, bez tego kontekstu, ocieplenie jest tym, czym jest, czyli zniekształceniem. A jest to szczególnie widoczne w rejonach hi-endowych i samym hi-endzie. Miejsce na kompromisy wciąż w nich istnieje, jednak margines, w którym możemy się poruszać jest ekstremalnie wąski. Nawet tutaj trzeba jednak zachować zdrowy rozsądek i stosować się do naczelnej zasady, która mówi, żeby nie szkodzić. Dlatego nawet tak – z tak wysokiego – punktu widzenia „ciepły” przedwzmacniacz, jak Luxman C-1000f mieści się w koncepcji „balansowania” systemu.

A piszę o tym dlatego, że po fenomenalnym preampie Ayona Polaris II, Accuphase C-2810 jest kolejnym urządzeniem tego typu, które pokazuje, że subiektywnie odczuwane „ocieplenie” nie zawsze jest związane z manipulacjami na liniowości. Tak, w jego brzmieniu da się wskazać środek, szczególnie jego niższą część, jako tę najbardziej prominentną, ale nie ma to nic wspólnego z tym, co często słychać z urządzeń lampowych.
Jego dźwięk jest lekko zaokrąglony, tj. nie dostajemy tak natychmiastowego ataku, jak z mojego Lebena RS-28CX, a nawet jak z tańszego Accuphase’a C-2410. Brzmienie C-2810 jest niezwykle gładkie, płynne, chciałoby się powiedzieć „ciepłe”, gdyby nie to, o czym wcześniej mówiłem. Głosy są więc przepiękne w swojej obecności, co słychać było np. przy fantastycznym krążku Laurie Alynn Paradise, czy też z najnowszej płyty (LP) Tori Amos Abnormally Attracted To Sin. W ślepym teście wskazałbym na Accu, jako na urządzenie lampowe. A przecież nie ma w nim ani kawałka próżni, a większa część wzmocnienia przeprowadzana jest w układach scalonych. Tak dobrze z półprzewodnikami nie było jeszcze chyba nigdy, a przynajmniej a niczego takiego z krzemu nie słyszałem. Nie jest to aż tak jednoznacznie „okrągłe” i „lampowe” brzmienie, jak ze wspomnianego Luxmana, a bardziej przypomina to, co zaprezentował Ayon.

Jak zwykle z takim graniem bywa, wiąże się z tym kilka elementów, które trzeba będzie wziąć pod uwagę przy konfiguracji systemu. C-2810 pokazuje niezwykle homogeniczną, bardzo organiczną scenę dźwiękową, w której tylna część jest nieco bliżej niż w Ayonie i Lebenie. Łatwo to było prześledzić chociażby na płycie The Three Cornered Hat Manuela de Falli, gdzie odzywający się daleko w tyle sopran Teresy Berganzy jest tu podany bliżej, jest bardziej połączony z frontem sceny. To samo było zresztą zaraz potem z pogłosem otaczającym wokal Solveigi Slettahjell, który był bardziej połączony z nim samym niż z „akustyką” pomieszczenia. Podobnie rzecz ma się z atakiem dźwięku, w szczególności z dynamiką w skali makro. Accuphase wyraźnie foruje delikatniejszy punkt widzenia niż Leben, w czym – znowu – bliżej mu do Ayona. Nie mamy do czynienia z tak genialnym przełożeniem tego na naturalność dźwięku, jego naturalną miękkość, jak w austriackim urządzeniu, ale – powtarzam się, ale… a – z półprzewodnikowego przedwzmacniacza tak bliskiego facsymile tego, co jest w rzeczywistości jeszcze nie słyszałem. Bo także wysokie tony są tu niezwykłe w swoim absolutnym braku zapiaszczenia, nerwowości i tego, co zwykle kojarzymy z solid-state. Jest zresztą lepiej niż w większości urządzeń lampowych, w których zniekształcenia wyższej części pasma znacząco wpływają na jej klarowność, a co za tym idzie na wierność. Accuphase jest pod tym względem o kilka długości w przód przed większością przedwzmacniaczy lampowych, które słyszałem.

Jak łatwo się domyślić, C-2810 współpracował z A-65 po prostu zabójczo. Najpierw jednak kilka słów wyjaśnień. Od dwóch lat żyję pod jednym z dachem z końcówką mocy Luxmana M-800A. Tak się składa, że – podobnie, jak A-65 – jest to stereofoniczna końcówka mocy, pochodząca od szanowanego, japońskiego producenta, oparta o tranzystory, pracująca w czystej klasie A, w której oddaje 60 W przy 8 Ω i 120 W przy 4Ω. Dla mnie to absolutna czołówka, jeśli chodzi o to, co można zrobić z półprzewodnikami przy wzmacnianiu sygnału. Znam też starszą wersję testowanego Accuphase’a, model A-55V. Ponieważ kilkakrotnie słuchałem też A-60, mogę powiedzieć, że mam jakiś punkt odniesienia dla A-65. A ten zaskoczył mnie tym, w jak udany sposób połączono w nim precyzję dwóch pierwszych i pewne elementy brzmienia testowanej jakiś czas temu przeze mnie, pracującej w klasie AB, końcówki P-7100 tegoż producenta (którą miałem zresztą razem z C-2810). To wciąż jest dokładny rysunek, żadnego podbarwienia itp., czym charakteryzowały się jego starsze wersje, a także tańszy model A-45. Myślę, że jeśli chodzi o prowadzenie średniego basu nowy Accu jest lepszy nawet od mojego Luxmana i w dziedzinie czystości brzmienia, absolutnej kontroli jedynie Krell EVO402 i wyższe modele tego producenta idą jeszcze krok dalej (dodając jednak swoje własne problemy). Góra pasma jest tu niezwykle czysta, ale nie jest tak mechaniczna, jak u Krella, a także A-60 i A-45, które pod tym względem wymagały pewnych korekt w torze przed nimi. Tutaj lekkie zaokrąglenie ataku przedwzmacniacza idealnie stopiło się z precyzją końcówki i dało nową jakość. Nie chodzi nawet o maskowanie czegokolwiek, bo to prawdziwy hi-end, nie podrabiany, a o proste uzupełnianie się.

Definicja dźwięków, ich fakturalność, a także rozdzielczość są świetne, lepsze nawet niż w P-7100, ale da się to zrobić lepiej, np. we wzmacniaczach lampowych typu SET, opartych o 300B, jak w Jocie Sentry Art Audio. Także mój Luxman z Polarisem II dawał z siebie więcej. Nie można jednak zapomnieć o tym, że komplet Accuphase’a to swego rodzaju skończona propozycja i w połączeniu z DP-700 otrzymamy niezwykle kompetentny, bardzo przyjazny, a przy tym nie podbarwiony dźwięk, z którym trudno będzie dyskutować. A-65, to – wbrew pozorom – potężna elektrownia i poradzi sobie z doskonałą większością kolumn dostępnych na rynku. Jest duży, ciężki, niesłychanie mocno się grzeje i jest absolutnie anty-ekologiczny. Jest to jednak, obok mojego Luxmana, fantastyczny przykład na to, co można w tej chwili zrobić z tranzystorem. Końcówka wraz z C-2810 brzmi też wyraźnie szybciej, ma lepszą dynamikę niż sam C-2810 z innymi koncówkami. Mocne wejścia kotłów w Introduction z płyty de Falla to potwierdziły ponad wszelką wątpliwość. Balans tonalny tego systemu nadal jest przesunięty ciut w stronę średnicy, ale bardziej otwarta góra niweluje wcześniejsze wrażenie „lampowości”. Średni i wyższy bas są świetnie kontrolowane i nieco miękkie, jak w rzeczywistości. Niski bas jest obecny, kiedy trzeba, to uderzy jak trzeba, choć Krell i Luxman potrafią zejść jeszcze niżej, z większą energią i lepszą fakturą. Dźwięk systemu Accu jest jednak tak naturalny, tak równy, że nie chce mi się o tym nawet myśleć. Wyraźnie inżynierom chodziło o pokazanie naturalnej skali wydarzenia muzycznego, płynności prawdziwej muzyki, a mniej o wejście w detale, takie jak separacja instrumentów czy definicja. Pamiętać jednak należy, że mówimy o bardzo wysokim hi-endzie i wszystko, co poniżej w większości nie będzie miało szans w takim starciu. Ważne jest to, że to bardzo wszechstronny system, którego nie ogranicza ani moc, ani barwa, ani dynamika. Poszczególne dźwięki nie są ostro wycinane z tła i są większe niż w większości systemów, co z jednej strony pozbawia je tego, co audiofile lubią najbardziej, tj. wyraźnego rysunku i ostrych granic. Trzeba więc samodzielnie zobaczyć, czy to jest to, czego szukamy. To rasowy hi-end i tak należy też kompletować system wokół niego – kolumny powinny być czyste, szybkie, klarowne, a źródło po prostu naturalne.



BUDOWA

C-2810
C-2810 to przedwzmacniacz liniowo-gramofonowy. Jego budowa jest wybitna, zarówno jeśli chodzi o część mechaniczna, jak i elektryczna. Można oczywiście kręcić nosem na taki, a nie inny projekt plastyczny, jednak nie da się firmie odmówić konsekwencji w utrzymywaniu tej linii. Front urządzenia podzielony jest na dwie połowy – górną, z dużym, akrylowym oknem, pod którym ukryto wskaźniki oraz dolną, którą współtworzy uchylna klapka z zamontowanymi w niej, niemal niezliczonymi, regulacjami:
- selektor aktywujący gniazda wyjściowe,
- selektor aktywujący pętle magnetofonowe, także między sobą,
- selektor podsłuchu taśmy,
- selektor gainu: 12/18/24 dB,
- selektor gainu dla wejścia gramofonowego,
- rodzaj pracy wyświetlacza,
- balans.

Z obydwu stron są dwie duże gałki – jedną wybieramy wejście (5 x RCA, 2 x XLR + 2 x opcje), a drugą regulujemy wzmocnienie. Wskazania siły głosu oraz wybrane wejście pokazywane są na niewielkim, bursztynowym wyświetlaczu. Z tyłu mamy mnogość wejść i wyjść, zarówno zbalansowanych, jak i niezbalansowanych, a to dlatego, że C-2810 ma sygnał prowadzony, od początku do końca, w formie zbalansowanej.
Kiedy odkręcimy górną ściankę zobaczymy dodatkowe płyty aluminiowe, ekranujące układy wzmocnienia. Podstawą tego urządzenia jest jednak fantastyczny układ regulacji dźwięku AAVA, który już wcześniej opisywaliśmy. Przypomnę, że chodzi o wyeliminowanie z toru potencjometru i zastąpienie go aktywnym układem, w którym sygnał jest zamieniany na prądowy, regulowany i z powrotem zamieniany na napięciowy. Uzyskano dzięki temu znakomity odstęp sygnału od szumu, a także idealne dopasowanie układów przed i po regulacji. Układy wzmacniające, regulacyjne i buforujące zmontowano na pionowych płytkach wpinanych do głównej płytki. Razem daje to 20 płytek – osobno dla każdego kanału, obydwu gałęzi zbalansowanego sygnału itp. Płytki wykonano z Teflonu, a ścieżki z miedzi OFC pokrytej złotem. Wszystko jest genialnie poukładane i choć elementy bierne i aktywne nie pochodzą od „audiofilskich” producentów, to Accuphase, dzięki równoległemu prowadzeniu kilku torów i ich sumowaniu na wyjściu, osiągnął znakomite parametry mierzalne. Dodajmy jeszcze, że zasilacz oparto o dwa transformatory R-core, ekranowane i tłumione mechanicznie. I jeszcze, że układ zmontowano w mieszanej technice – z układami scalonymi i tranzystorami. Z kolei układ przedwzmacniacza gramofonowego zawiera wyłącznie tranzystory – na wejściu każdej sekcji (MM i MC) jest para tranzystorów polowych, jednak układ wzmocnienia to bipolary.

Specyfikacja techniczna (wg producenta):
Pasmo przenoszenia: 3-200 000 Hz (+0/-3 dB); 20-20 000 Hz (+0/-0,2 dB)
THD: 0,005 %
Czułość wejściowa (przy maksymalnym napięciu wyjściowym): 252 mV
Typowe napięcie wyjściowe: 2 V/50 Ω
Maksymalny poziom wyjściowy: 7 V
Maksymalny poziom wejściowy: 6 V
Stosunek S/N (gain 18 dB): 111 dB
Pobór mocy: 43 W
Wymiary: 477 x 156 x 412 mm

A-65
A-65 to stereofoniczny wzmacniacz mocy, oddający 2 x 60 W przy 8 Ω, pracujący wyłącznie w klasie A. Udało się uzyskać w nim znakomite wartości mierzalne, łącznie z podwajaniem mocy przy dzieleniu impedancji przez połowę (jak w idealnym źródle prądowym), dzięki czemu urządzenie oddaje przy 2 Ω aż 240 W (480 W przy 1 Ω, ale sygnału muzycznego, nie rms). Jego bryła jest naprawdę potężna. Front okupuje duża płyta akrylowa, pod którą umieszczono wszystkie wskaźniki. Moc pokazywana jest na alfanumerycznych wyświetlaczach LED i na bargrafie (linijce świetlnej), także z diod LED. Odczytamy tam również, czy wzmacniacz pracuje w normalnym, stereofonicznym trybie, czy w bridżu, czy może jako dwa równoległe wzmacniacze (bi-amping). Pod uchylną klapką ukryto manipulatory:
- przełącznik aktywujący różne tryby wyświetlania mocy, włącznie z całkowitym ich wyłączeniem,
- przełącznik ustalający, jak długo ma się zatrzymywać wskazanie – czy na 1 s (moc mierzona na bieżąco), czy na stałe, dopóki nie pojawi się mocniejszy impuls (wartość szczytowa),
- wyłącznik sieciowy, który dostępny jest także po zamknięciu klapki,
- selektor wejść – RCA lub XLR,
- gain: -3/6/12 dB, pozwalający dopasować czułość wzmacniacza do konkretnego preampu.
Z tyłu mamy dwie pary bardzo dużych, bardzo wygodnych zacisków głośnikowych (niemal identycznych, jak w moim Luxmanie M-800A), wejścia stereo RCA i XLR, selektor trybu pracy – stereo, dual mono, bridge – oraz gniazdo sieciowe IEC.

Wnętrze zdominowane jest przez ogromny transformator w puszce ekranującej, któremu partnerują dwa, równie duże kondensatory filtrujące, o łącznej pojemności 82 000 μF. Końcówki zmontowano na teflonowych płytkach ze złoconymi ścieżkami z miedzi OFC, a całość przykręcono bezpośrednio do potężnych, naprawdę ogromnych radiatorów, pełniących jednocześnie rolę ścianek bocznych. Układ wejściowy oraz sterujący końcówką oparty jest o tranzystory bipolarne – kilka równoległych biegów (technika MCS+), z prądowym sprzężeniem zwrotnym. Z kolei końcówkę oparto o tranzystory MOSFET – dziesięć komplementarnych par tranzystorów Toshiby (K3497+J618) na kanał. Urządzenie jest w pełni zbalansowane.

Specyfikacja techniczna (wg producenta):
Moc wyjściowa:
480 W/1 Ω (moc muzyczna)
240 W/2 Ω
120 W/4 Ω
60 W/8 Ω
Zniekształcenia THD:
0,07% (2 Ω)
0,05% (4-16 Ω)
Zniekształcenia intermodulacyjne: 0,03%
Pasmo przenoszenia:
przy pełnej mocy - 20 Hz-20 kHz: 0/0,2 dB
przy mocy 1 W - 0,5 Hz – 160 kHz: 0/3 dB
Gain: 28 dB
Tłumienie wyjścia: 400
Czułość wejściowa: 0,87 V
Impedancja wejściowa (XLR/RCA): 40/20 kΩ
Stosunek S/N:
- 115 dB (przy pełnym wzmocnieniu)
- 121 dB (przełącznik wzmocnienia –12 dB)
Wymiary: 465 x 238 x 515 mm
Waga (sztuka): 43 kg

g               a               l               e               r               i               a


System odniesienia

  • odtwarzacz CD: Ancient Audio Lektor Prime (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz: Leben RS-28CX (test TUTAJ; niedługo zmiana na Polaris II, test TUTAJ)
  • końcówka mocy: Luxman M-800A (test TUTAJ)
  • wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300 (recenzja TUTAJ)
  • kolumny: Harpia Acoustics Dobermann (test TUTAJ)
  • słuchawki: AKG K701, Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ω (recenzje TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ)
  • interkonekty: CD-przedwzmacniacz: Mexcel 7N-DA6300, artykuł TUTAJ, przedwzmacniacz-końcówka mocy: Wireworld Gold Eclipse 52 (test TUTAJ)
  • kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx
  • kable zasilające: Acrolink Mexcel 7N-PC9100 (odtwarzacz; recenzja TUTAJ) i 2 x Acrolink Mexcel 7N-PC7100 (przedwzmacniacz, końcówka mocy (recenzja TUTAJ)
  • listwa sieciowa: Gigawatt PF-2 (recenzja TUTAJ)
  • stolik Base
  • pod odtwarzaczem podkładki Ceraball (artykuł TUTAJ)
  • Gramofony wciąż się zmieniają, podobnie jak wkładki. Moje marzenie: SME 30 z ramieniem Series V i wkładką Air Tight PC-1 (także w wersji PC-1 Mono).