pl | en

RAMIĘ GRAMOFONOWE • 12”

Muarah
MY-1/12

Producent: MUARAH AUDIO
Cena (w czasie testu): 8450 zł

Kontakt: MUARAH AUDIO
ul. Wiktorska 29/15
02-587 Warszawa ⸜ POLSKA


www.MUARAH.pl

» MADE IN POLAND

Do testu dostarczyła firma:
MUARAH


Test

tekst MAREK DYBA
zdjęcia Marek Dyba

No 243

16 lipca 2024

˻ PREMIERA ˼

Firma Muarah to polski producent komponentów audio związanych z odtwarzaniem płyt winylowych, założona w 2015 roku. W aktualnej ofercie znaleźć można już nie tylko gramofony i lampowy wzmacniacz zintegrowany, ale i przedwzmacniacz gramofonowy, kontroler obrotów i nowe, własne ramiona gramofonowe. Testujemy dłuższą, 12-calową wersję oznaczoną symbolem MY-1/12.

FIRMA MUARAH NA STAŁE WPISAŁA SIĘ w polski rynek audio. Znana jest przede wszystkim miłośnikom płyt winylowych, choć w ofercie ma przecież i wzmacniacz lampowy. Niemniej to właśnie (niemal) panom Jackowi Siwińskiemu i Wiesławowi Zasadzie wszystko, co jest potrzebne do odtwarzania winyli jest szczególnie bliskie.

Zaczęli mocno i nietypowo od prezentacji systemu kwadrofonicznego w czasie jednej z edycji Audio Video Show w Warszawie, kawał już czasu temu. Pokaz miał przyciągnąć uwagę, bo debiut tego typu w XXI wieku jest nad wyraz oryginalny. Później skupili się jednak na bardziej typowych, choć, jak powiedzą niektórzy, nadal oldskulowych produktach. Ale nie tylko. W ich ofercie znaleźć można znakomity, opatentowany, godny XXI wieku kontroler obrotów PSC, w którego skład wchodzi także docisk, w którego wnętrzu ukrywa się elektronika przesyłająca dane dotyczące obrotów do kontrolera.

Gramofony Muarah z jednej strony nie wydają się jakoś szczególnie wymyślnymi konstrukcjami, z drugiej jednakże znajdziemy w nich kilka ciekawych rozwiązań. Nawet przedwzmacniacz gramofonowy MU-2 został stworzony z wykorzystaniem elementów pochodzących z dwóch światów – lampowego i tranzystorowego. Efekty tego mariażu są znakomite, bo to jedno z najlepszych urządzeń w tej cenie. A ta ostatnia należy do całkiem rozsądnych. To zresztą cecha charakteryzująca całą ofertę Muarah. Panowie założyli sobie tworzenie urządzeń bardzo dobrze grających, świetnie wykonanych i atrakcyjnych dla oka, ale przy tym także rozsądnie (na tle rynku) wycenionych.

Jednym z elementów, które pozwalały im utrzymywać ceny (zwłaszcza) tańszych modeli gramofonów na rozsądnym poziomie były używane początkowo ramiona Jelco. Jak doskonale wiedzą miłośnicy czarnej płyty, w 2020 roku ta japońska firma zakończyła działalność, a producenci gramofonów korzystających z ich ramion zostali „na lodzie”. By rozwiązać problem, panowie z Muarah sięgnęli po świetne, ale droższe japońskie ramiona Sorano, a także po jeszcze droższe propozycje duńskiego Mørcha.

Były one i, na życzenie klienta, nadal są, montowane w gramofonach tej polskiej marki, ale nie do końca rozwiązało to problem braku Jelco. Co prawda jedne i drugie to znakomite, klasowe ramiona, ale po pierwsze dość kosztowne, a po drugie pozostaje jeszcze kwestia ich dostępności (zwłaszcza w przypadku japońskich Sorano). Firma Muarah poszła więc śladem kilku innych producentów, którzy postawieni przed faktem dokonanym braku ramion Jelco (a niektórzy wcześniej wycofaniem się SME ze sprzedaży ramion producentom innych gramofonów) zdecydowali się stworzyć własne.

Efektem żmudnych prac są dwa modele ramion, 9- i 12-calowe, oznaczone (odpowiednio) symbolami MY-1/9 i MY-1/12. Pierwsze z nich, wraz z gramofonem MT-3 testowane było w marcu tego roku; tset → TUTAJ, znalazło się również na okładce marcowego wydania pisma. Tym razem do testu trafiło to drugie.

MY-1/12

OPAKOWANIE, WŁAŚCIWIE JAK ZWYKLE w przypadku tej firmy, jest dość skromne, acz eleganckie, no i, co najważniejsze, spełni swoją funkcję ochronną w trakcie transportu. Samo ramię, w testowanej, 12-calowej wersji, ma długość efektywną wynoszącą 305 mm i masę efektywną 15,5 g. Jeśli rozważacie zakup ramienia do podstawy, którą już macie, weźcie pod uwagę, iż otwór w niej musi mieć średnicę ø między 18 a 25 mm. Do montażu podstawy ramienia konieczne są trzy otwory o średnicy ø 3,5 mm rozstawione w równych odstępach na okręgu o średnicy ø 40 mm. Odległość od łożysk od środka osi talerza ma wynosić 291,5 mm (+/-1 mm).

Rurka ramienia skonstruowana jest z dwóch warstw, czyli dwóch rurek, aluminiowej i z włókna węglowego umieszczonych jedna w drugiej i sklejonych. Taka konstrukcja ma z jednej strony zapewnić odpowiednią sztywność, z drugiej kombinacja tych materiałów, a nawet właściwości użytego kleju, znacząco redukują rezonanse. Ramię oparte jest na zawieszeniu kardanowym wykorzystującym precyzyjne mikrołożyska. Okablowanie wewnętrzne wykonano z miedzi o wysokiej czystości i solidnie zaekranowano. Zakończono je gniazdem DIN umieszczonym na spodzie kolumny ramienia (kabel wpina się więc od dołu).

Główka ramienia należy do gatunku, który po prostu lubię, bo znacząco ułatwia życie użytkownika. Nie jest to patent Muarah, bo inni producenci stosują to rozwiązanie od lat, niemniej decyzję o jego wykorzystaniu zaliczam na spory plus. Rzecz bowiem w tym, iż ramię kończy się elementem z podłużnym otworem, a wkładkę zakręca się dwoma śrubkami w poprzeczce mocowanej w owym otworze, ale już tylko jedną śrubką.

Odkręcamy więc tę jedną śrubkę, zdejmujemy poprzeczkę i... wygodnie mocujemy w niej wkładkę w wybranym przez siebie miejscu. Jest to szczególnie ważne w przypadku tych pozbawionych gwintowanych otworów (jak moja, także używana w tym teście, Audio-Technica PTG33 Prestige). Cała regulacja ustawienia wkładki (do przodu/do tyłu i kąt) odbywa się przy pomocy jednej śrubki mocującej poprzeczkę - prosto, łatwo, skutecznie.

Antyskating rozwiązano tradycyjnie. To ciężarek na żyłce, acz żyłka jest przewieszona przez teflonową rolkę co minimalizuje tarcie. Pan Zawada co prawda powiedział mi, że to (czyli ciężarek na żyłce) nie jest jego ulubione rozwiązanie, ale jest proste i skuteczne, a ramię tej regulacji wymaga. Są producenci, którzy w ogóle nie stosują antyskatingu w niektórych ramionach, choćby J.Sikora, i według nich osobna regulacja nie jest potrzebna (tam rolę tę pełnią kabelki wychodzące z ramienia i odpowiednio ustawione), ale w testowanym ciężarek na żyłce rozwiązuje tę kwestię skutecznie. Niemniej, jak mówi konstruktor, w przyszłości może uda się opracować lepsze.

Przeciwwagę także rozwiązano klasycznie. Jest to ciężarek nakręcany na tylną część rurki ramienia. Z tym, że w przeciwieństwie do wielu ramion z jakimi miałem do czynienia (niektórymi nawet droższymi), regulacja siły nacisku igły jest płynna i precyzyjna. Niby nic, a po prostu przyjemnie się ową przeciwwagą kręciło i łatwo było uzyskać nawet niewielkie zmiany VTF. Również i VTA (wysokość ramienia) regulujemy tradycyjnie. Trzeba odkręcić śrubkę podnieść, bądź opuścić ramię i śrubkę przykręcić. Podobnie (choć odkręca się inną śrubkę) można ustawić azymut.

Są jeszcze trzy elementy, które mi się spodobały, bo nie są standardem, a raczej dowodem na to, że producent podchodzi do swojego produktu z punktu widzenia użytkownika i stara mu się (jeszcze bardziej, niż przez to wszystko, co do tej pory opisałem) ułatwić życie. Pierwszy to, wspomniany już, odłączany interkonekt. Na spodzie ramienia umieszczono gniazdo DIN, a w zestawie dostajemy z ramieniem niedrogi, acz porządny kabel firmy Pro-Ject. Fakt, iż jest on odłączany pozwala użytkownikom szukać (jeśli czują taką potrzebę) innych rozwiązań, co przecież audiofile uwielbiają i co miałem okazję przetestować, o czym później.

Druga rzecz – szablon do ustawiania wkładki. Rzecz niby prosta, to zazwyczaj – jak w przypadku ramion firmy Muarah – wydrukowany na dość miękkim kartoniku. Od strony ramienia zakończony jest wycięciem pozwalającym go założyć na jego kolumnę, co zwiększa precyzję operacji. I to bez zwiększania wymogów wobec ustawiającego, który – jak to ma miejsce w przypadku wielu innych prostych, dostarczanych często z ramionami szablonów – nie musi „na oko” celować narysowaną strzałką w pivot ramienia. Mała rzecz, a cieszy.

I jest jeszcze trzecia rzecz. W uchwycie ramienia zamontowano śrubkę z wygodnym uchwytem od góry, którą, gdy trzeba, można ramię całkowicie zablokować, albo wyregulować sobie otwór w uchwycie tak, by ramię wychodziło z niego ani za łatwo, ani za trudno, po prostu w sam raz (bez rysowania powierzchni rurki ramienia). Jak kocham moje ramiona J.Sikory za genialne brzmienie, tak brak czegokolwiek, co utrudniałoby ich wypadanie z uchwytu (np. przy przypadkowym popchnięciu) mocno mnie czasem wkurza.

No i, last but not east, jak mówią Anglosasi, ramię jest po prostu ładne, zgrabne i jakoś fajnie się je obsługuje, bo i winda pracuje płynnie. A przecież żadna z tych cech też wcale nie jest absolutnym standardem, choć wszystkie być powinny. Do tej pory – BRAWO! Pozostało sprawdzić, czy za tym wszystkim idzie dźwięk klasy, której można wymagać od ramienia z tej nie kosmicznie wysokiej, ale też i nie niskiej półki.

ODSŁUCH

JAK SŁUCHALIŚMY • Ramię zostało zamontowane w moim gramofonie referencyjnym, czyli J.Sikora Standard Max. W czasie testu w ramieniu używałem dwóch wkładek, najpierw świetnej i dość drogiej Hana Umami Red, która gościła u mnie od kilku tygodni jako element innej recenzji. Później poszedłem w drugą stronę, czyli założyłem sporo tańszą, acz też świetną, moją własną wkładkę, czyli Audio-Technikę PTG33 Prestige.

Sygnał przez sporą część testu (zmiany nastąpiły na koniec, by sprawdzić, czy wymiana kabla na lepszy coś daje) z pomocą załączonego w zestawie interkonektu Pro-Jecta trafiał do przedwzmacniacza gramofonowego GrandiNote Celio Mk IV, a dalej (nieco udoskonalonym, jak się kiedyś przypadkowo dowiedziałem od konstruktora) długim interkonektem TelluriumQ Black do mojego SET-a 300B, czyli (też modyfikowanego przez konstruktora) ArtAudio Symphony II. Ten ostatni poprzez kabel głośnikowy Soyaton Benchmark Mk II pięknie napędzał kolumny GrandiNote MACH4.

Wykonanie tej recenzji na pozór nie było łatwe, w końcu nie ma jednego standardu ani mocowania ramion, a w przypadku J.Sikory była jeszcze kwestia wysokości podstawy ramienia. Okazało się jednakże, iż wystarczyła jedna wizyta pana Zawady plus kilka dni na wykonanie niezbędnego elementu, by test mógł sie odbyć. Założeniem było bowiem, by nie testować ramienia na własnym gramofonie Muarah (co było opcją, ale tylko gdyby nie udało się zamontować MY-1/12 na moim gramofonie), tylko na doskonale mi znanym. W końcu chodziło o ocenę samego ramienia, a nie ramienia i gramofonu.

Na gramofonie J.Sikora Standard Max na co dzień pracują dwa kewlarowe ramiona tejże firmy, KV12 i KV12 Max. Ów wspomniany element mocujący był konieczny, by zamontować testowane ramię w podstawie ramienia mojego gramofonu zamiast KV12. W czwartek odbyło się mierzenie i rysowanie, a po weekendzie pan Wiesław zjawił się z wykonanym elementem. Ten pasował doskonale, więc cały montaż wraz z ustawieniem wkładki potrwał może z 10 minut. I już, można było słuchać.

»«

JAKO ŻE JESTEM, DO CZEGO się już wiele razu przyznawałem, dość leniwy, zamiast zdejmować moją wkładkę, czyli Air Tight PC-3, zamontowaną w ramieniu KV12 Max J.Sikory, postanowiłem rozpocząć odsłuchy od innej, która gościła u mnie w tym czasie, a mianowicie Hana Umami RED. Podobnie jak mój Air Tight pochodzi ona teoretycznie z nieco zbyt wysokiej półki, jak na to ramię (obie kosztują bowiem jakieś dwa razy tyle co MY-1/12), ale to gwarantowało, że to wkładka nie będzie ograniczać ramienia.

Później przez chwilę na MY-1/12 zamontowana była również, testowana dla „High Fidelity”, wkładka ZYX Ultimate Exceed 100, ale – jak się okazało – lepiej spisywała się na lżejszym ramieniu. A na koniec odkurzyłem niedrogą (kupiłem ją lata temu prosto z Japonii za jakieś 500$), ale znakomitą Audio-Technikę PTG33 Prestige, czyli jej wersję jubileuszową. Dodam jeszcze, że uzgodniłem od razu z panem Wiesławem, iż jeśli będę miał taką opcję, to sprawdzę jego ramię z innym/innymi kablami gramofonowymi. Jak wspomniałem, Muarah fabrycznie do MY-1/12 dodaje podstawowy kabel Pro-Ject Connect It. Jak powiedział sam konstruktor, to dobry, solidny, ale przecież niedrogi kabel.

Firma dodaje go do kompletu, bo z jednej strony oferuje dobre brzmienie, a z drugiej zakłada, że klienci i tak zapewne będą szukali innych rozwiązań. Nie miało więc sensu dodawać drogi kabel, tylko zaoferować audiofilom to, co lubią - możliwość przeprowadzania własnych prób. Grupa interkonektów gramofonowych dostępnych na rynku zakończonych z jednej strony wtykiem DIN, z drugiej wtykami RCA (bądź XLR) jest wcale niemała, więc jest w czym wybierać.

Ja poprosiłem o pomoc Bartka Szymańskiego, który od niedawna jest dystrybutorem marki van den Hul i dwa dni później dostałem paczkę z dwoma modelami kabli tejże marki: D 502 Hybrid (1290 zł za 1 m) oraz D 501 Silver Hybrid (2200 zł za 1m). Nie omieszkałem więc ich przetestować na późniejszym etapie testu, by sprawdzić, czy inwestycja w taki kabel ma w przypadku tego ramienia sens.

Wkładki Hana Umami Red wcześniej słuchałem w ramieniu (kolejnego, świetnego, polskiego) gramofonu, czyli BennyAudio Immersion 2. Ten ostatni swoim charakterem przypominał mi trochę mój gramofon J.Sikora, czyli grał szybko, dynamicznie i energetycznie, co w połączeniu z charakterem Umami Red – gęstym, płynnym, delikatnie ciepłym, ale i bardzo bogatym w informacje – dawało znakomite efekty brzmieniowe.

Pierwsze wrażenie po przełożeniu wkładki z tegoż gramofonu do testowanego ramienia Muarah MY-1/12 na moim Sikorze było takie, jakby owo czerwone japońskie cacuszko troszkę... zwolniło. Hana w testowanym ramieniu nie straciła wiele ze swojej wysokiej rozdzielczości skutkującej prezentacją ogromnej ilości informacji. Nadal imponowała płynnością i spójnością brzmienia i dalej było to gęste, wysoce naturalne granie. Tak naprawdę, charakter brzmienia pod wieloma względami był podobny, pewne elementy były nieco słabsze (za co winiłem, jak się później okazało słusznie, interkonekt), a największą różnicą na moje ucho była właśnie nieco wolniejsza odpowiedź na szybkie impulsy.

Atak dźwięku został niewiele, ale jednak, złagodzony i zaokrąglony. Gdy trzeba było „przyłożyć”, a na talerzu gramofonu wylądowało sporo płyt rockowych i parę z dużą klasyką i elektroniką, więc uderzenie bywało potrzebne, z ramieniem Muarah wszystko było takie jak trzeba, mocne, pełne, nawet chwilami odczuwalne gdzieś tam głęboko w bebechach. Tyle że sam impuls, uderzenie nie było tak szybkie, nie było aż tak precyzyjne, jak wcześniej na BennyAudio.

Co ciekawe, słuchałem tej wkładki kilka razy grającej w różnych gramofonach i to brzmienie w testowanym ramieniu pokrywało się z większością innych doświadczeń, a właśnie to w Immersion 2 było inne. Pokazało, że ta wkładka może zagrać nieco inaczej. Być może dlatego, że jest ona używana prywatnie przez konstruktora tej ostatniej marki i być może jego gramofon został troszkę „zestrojony” pod Hanę i zakładane brzmienie. Tak czy owak, ramię Muarah MY-1/12 spisało się z dwa razy droższą od siebie wkładką nadspodziewanie dobrze, a za słyszalne ograniczenia, jak już wspomniałem, gotów byłem winić w pierwszym rzędzie kabel sygnałowy.

Na wspomnianych płytach rockowych, a grali i FLOYDZI i DIRE STRAITS i w końcu, w ramach przygotowań do zbliżającego się koncertu, AC/DC, 12-calowe ramię Muarah wykazało się dobrym PRAT-em, pewnie prowadząc rytm i to w sposób, który zachęcał do niekontrolowanych, choć miarowych ruchów stóp i kiwania się głowy na boki. Łatwo dawałem się porwać doskonale znanym utworom i to mimo tego, że gdzieś tam z tyłu głowy pojawiał się czasem głosik przypominający, że z moim (znaczy J.Sikory) ramieniem te same kawałki brzmią jeszcze dynamiczniej, że jest w nich jeszcze więcej energii.

Ale przecież to ramiona trzy i sześć razy droższe, odpowiadałem owemu głosowi, któremu nie pozostawało nic innego, jak tylko przyznać mi rację i dołączyć do czystej frajdy, jaką dawało mi słuchanie muzyki z testowanym MY-1/12. I owszem, muzyka była z nim nieco... łagodniejsza, ale wciąż pobudzająca i dająca dużo radochy. W swojej klasie cenowej, Muarah spisywało się doskonale. Jedyne na co można było wskazać palcem, to właśnie to, że wyraźnie droższe ramiona grają jeszcze lepiej. Ewidentnych słabości, czegoś co odbierałbym negatywnie, jakoś nie słyszałem.

Koncert zespołu Marcusa Millera w ramach Warsaw Summer Jazz Days stał się przyczynkiem do sięgnięcia po kilka klasyków, w tym choćby TuTu MILESA DAVIDA z TYM basem. Wydanie tego krążka, które posiadam, nie należy może do najlepszych, ale jest całkiem niezłe, a konsekwencją jego odsłuchu było kolejne krążki mistrza, Kind of Blue, czy Sketches of Spain, które mam w swojej kolekcji w postaci całkiem dobrych edycji. Ramię Muarah MY-1/12 miało więc okazję się wykazać umiejętnością, bądź jej brakiem, zaprezentowania multum drobnych detali i subtelności ukrytych w tych rejestracjach, złożenia ich w płynną, spójną, naturalną całość i odtworzenia wyjątkowego klimatu każdego z tych krążków.

I, jak się okazało, nawet w fabrycznym zestawieniu i z niezbyt drogą wkładką (PTG33) testowane ramię swobodnie budowało wyjątkowy, wciągający klimat tej muzyki, potrafiło wykorzystać bogactwo informacji (nawet jeśli w porównaniu do zestawienia referencyjnego nie było ono aż tak przeogromne) i złożyć je w wysoce komunikatywną całość. Przez komunikatywną rozumiem sposób prezentacji naśladujący to, co słyszymy na żywo na koncertach, czyli podawanie muzyki w sposób całościowy.

Całościowy, czyli słuchamy muzyków i ich instrumentów współtworzących muzykę, bardziej niż każdego z osobna, i to graną w sposób, który wręcz wymusza zaangażowanie, który wciąga, gra na emocjach słuchaczy. Z MY-1/12 i PTG33 uzyskałem granie delikatnie ciepłe, ale przy tym wystarczająco przejrzyste i różnicujące by instrumenty spoza pierwszego planu także dało się śledzić, nawet jeśli to co działo się z przodu sceny było dominujące.

Scena nie była tak głęboka i nie miała tak wyraźnie zaznaczonych warstw, jak to znam ze swojego gramofonu (tzn. tego samego, ale z moim ramieniem i wkładką Air Tight), ale tak naprawdę jakoś mi to szczególnie nie przeszkadzało, bo w centrum uwagi były naturalność i emocje. W pewnym momencie pomyślałem jednakże, że może nadszedł w końcu czas, by sprawdzić, czy aby czynnikiem ograniczającym nieco rozdzielczość, precyzję i dynamikę nie jest tu kabel. Pierwszym zamiennikiem został tańszy z dwóch, które dostałem do testu, czyli van den Hul D 502 Hybrid.

Oj tak!, powiedziałem sobie dosłownie po kilku sekundach od momentu, gdy igła opadła do rowka płyty. Zmiany w brzmieniu były bowiem duże i jednoznacznie pozytywne. Ot choćby trąbka Davisa, która zyskała na masie i wypełnieniu. Z drugiej strony jej faktura została pokazana dużo lepiej, a dzięki temu brzmiała naturalniej, czyli ostrzej, bardziej przenikliwie, z większą ilością powietrza wokół niej i z wyraźniej zaznaczonym pogłosem.

Nie chcę przesadzać ze skalą uzyskanego tym jednym ruchem efektu, bo już wcześniej, w fabrycznym zestawieniu słuchałem Davisa z przyjemnością, nie czując niedosytu. Niemniej zmiana kabla, która zajęła może 30 sekund, przypomniała mi szybko, że oprócz wszystkich zalet, które Muarah pokazało z „fabrycznym” kablem, jest na tej płycie po prostu jeszcze więcej informacji i realizmu, które teraz zostały wydobyte na wierzch. Z tym, że nie chodzi mi o ich indywidualną ekspozycję, a raczej o większą rolę w kreowaniu całości.

Pisałem wcześniej, że trochę mi brakowało głębi sceny i dobrej gradacji planów, że z kablem Pro-Jecta scena została jakby skompaktowana, przy jednoczesnej większej niż zwykle dominacji pierwszego planu. Dołożenie do MY-1/12 niemałej kwoty 1290 zł, acz proporcjonalnie do ceny ramienia rozsądnej, dało (dla mnie) progres na tyle wyraźny, że jako posiadacz tego ramienia nie mógłbym już wrócić do dostarczanego w komplecie.

Podkreślę to jeszcze raz: nawet przy nie jakoś szczególnie drogiej Audio-Technice dodawał on muzyce esencjonalności, a z drugiej strony blasku i otwartości. Porządkował prezentację, dodawał jej nieco energii i dynamiki, poprawiał rozdzielczość, różnicowanie i polepszał prezentację szybkich impulsów. Nie powinienem tego pewnie pisać, ale oba kable van den Hula były, jak mi się wydaje zupełnie nowe, niewygrzane, a ja każdemu dałem jedynie po kilka godzin grania więc one na pewno nie pokazały jeszcze maksimum swoich możliwości. Mimo tego wykonały swoją robotę, bo ten drugi, o czym za chwilę wyraźnie podniósł klasę i wyrafinowanie brzmienia testowanego ramienia.

Zachęcony tak dobrym wrażeniem, jakie zrobił na mnie D 502 Hybrid sięgnąłem jeszcze po niemal dwukrotnie droższego reprezentanta rodziny kabli gramofonowych van den Hula, czyli model D 501 Silver Hybrid. „No i gdzie tu logika w tym całym audio?” – To, dosłownie, była moja pierwsza myśl. Bo kabel wartości 1/4 całego ramienia, jedyny zmieniony element, przy fantastycznej, ale kosztującej wtedy, gdy ją kupowałem, około 500 dolarów wkładce AT sprawił, że oczy mi się jeszcze szerzej otworzyły, a – przepraszam za kolokwializm – gęba szeroko uśmiechnęła. Teraz bowiem trąbka Milesa i reszta dęciaków złapały oddech pełną piersią, sypnęło się z nich w końcu trochę iskierek, zabrzmiały zadziorniej, chwilami może i agresywniej, ale nie przekraczając granicy naturalności. A przy tym wszystkim, nie było mowy o żadnym wyostrzeniu dźwięku, o jego odchudzeniu, czy utwardzeniu – to dalej było spójne, płynne, naturalne granie, tyle że jeszcze lepsze!

Podsumowanie

PISAŁEM O TYM WIELE RAZY, ale powtórzę kolejny: jestem fanem dobrego (!) polskiego audio. Dlatego cieszy mnie każdy produkt wysokiej klasy, który powstaje w naszym kraju. Z racji osobistych preferencji szczególnie kibicuję komponentom dedykowanym odtwarzaniu płyt analogowych (i urządzeniom lampowym, rzecz jasna :-)).

Ramię Muarah MY-1/12, a jestem przekonany, że także i 9-calowe, jest produktem kompletnym, przemyślanym, dopieszczonym i w przypadku jego twórców stwierdzenie, że robili je „jak dla siebie” nie jest hasłem marketingowym. Efektem jest nie tylko produkt przyjemny w użytkowaniu, wyposażony we wszystkie niezbędne regulacje, które w dodatku wykonuje się łatwo, ale i po prostu świetnie brzmiący. Co więcej, jak zwykle w przypadku tej marki, proponowana cena w stosunku do oferowanej wartości (na tle rynku) jest moim zdaniem atrakcyjna.

Jeśli więc rozglądacie się za ramieniem kosztującym nawet między dziesięć, a dwanaście tysięcy złotych, ale jesteście w stanie wydać na nie osiem, poproście o prezentację Muarah MY-1/12 (albo MY-1/9). A jeśli się na nie zdecydujecie, to od razu, albo po jakimś czasie, wymieńcie kabel na lepszy. I jak mówił klasyk: będzie Pan/Pani zadowolony/a - jestem tego pewny! Z naszej strony wyróżnienie ˻ RED Fingerprint ˺.

Dane techniczne (wg producenta)

Odległość montażowa: 291,5 mm
Długość efektywna: 305 mm
Odległość od górnej powierzchni wkładki do podstawy ramienia: 35-65 mm
Overhang: 13,5 mm
Maksymalny błąd śledzenia rowka: +1,36
Zakres regulacji VTA: 30 mm
Masa efektywna: 15,5 g
Przesunięcie osi wkładki (offset angle): 18°
Średnica otworu montażowego: 18-25 mm
Zakres antyskatingu: 0,8 - 2,5 g
Złącze dla kabla: DIN-5P
Masa ramienia bez przeciwwagi: 190 g
Masa standardowej przeciwwagi: 130 g

Test powstał według wytycznych przyjętych przez Association of International Audiophile Publications, międzynarodowe stowarzyszenie prasy audio dbające o standardy etyczne i zawodowe w naszej branży; HIGH FIDELITY jest jego członkiem-założycielem. Więcej o stowarzyszeniu i tworzących go tytułach → TUTAJ.

www.AIAP-online.org



System referencyjny 2024

ŹRÓDŁA CYFROWE

1. Pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10
• karty JCAT XE USB i JCAT NET XE recenzje › TUTAJ + zasilacz Ferrum HYPSOS SIGNATURE recenzja › TUTAJ
• JCAT USB ISOLATOR, optyczny izolator LAN + zasilacz liniowy KECES P8 (mono)
• przełącznik LAN: Silent Angel BONN N8 recenzja › TUTAJ + zasilacz liniowy Forester recenzja › TUTAJ

2. Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr PACIFIC recenzja › TUTAJ + Ideon Audio 3R Master Time recenzja › TUTAJ

ŹRÓDŁO ANALOGOWE

1. Gramofon J.Sikora STANDARD w wersji MAX recenzja › TUTAJ
• ramię J.Sikora KV12
• wkładka Air Tight PC-3

2. Przedwzmacniacze gramofonowe:
• ESE Labs NIBIRU V 5 recenzja › TUTAJ
• Grandinote CELIO Mk IV recenzja › TUTAJ

WZMACNIACZ

1. Wzmacniacz zintegrowany GrandiNote SHINAI recenzja › TUTAJ

2. Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio SYMPHONY II (modyfikowany)

3. Przedwzmacniacz liniowy AudiaFlight FLS1 recenzja › TUTAJ

KOLUMNY

1. GrandiNote MACH4 recenzja › TUTAJ

2. Ubiq Audio MODEL ONE DUELUND EDITION recenzja › TUTAJ

OKABLOWANIE

1. Interkonekty analogowe:
• Hijiri MILLION KIWAMI
• Bastanis IMPERIAL x 2 recenzja › TUTAJ
• Hijiri HCI-20
• TelluriumQ ULTRA BLACK
• KBL Sound ZODIAC XLR

2. Interkonekty cyfrowe:
• David Laboga EXPRESSION EMERALD USB x 2 recenzja › TUTAJ
• David Laboga DIGITAL SOUND WAVE SAPPHIRE x 2 recenzja › TUTAJ

3. Kable głośnikowe:
• LessLoss ANCHORWAVE

4. Kable zasilające:
LessLoss DFPC SIGNATURE, Gigawatt LC-3 recenzja › TUTAJ

ZASILANIE

1. Kondycjoner Gigawatt PC-3 SE EVO+ recenzja › TUTAJ

2. Kabel zasilający AC Gigawatt PF-2 Mk 2

3. Dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y

4. Gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)

ANTYWIBRACJA

1. Stoliki:
• Base VI
• Rogoz Audio 3RP3/BBS

2. Akcesoria antywibracyjne
• platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16
• nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII
• nóżki antywibracyjne Franc Accessories CERAMIC DISC SLIM FOOT
• nóżki antywibracyjne Graphite Audio IC-35 recenzja › TUTAJ i CIS-35 recenzja › TUTAJ