⌈ AYON AUDIO to austriacki producent z branży audio istniejący już ponad 30 lat, którego szefem i głównym konstruktorem jest GERHARD HIRT. W ofercie firmy znajdziemy szereg urządzeń lampowych - wzmacniacze, przedwzmacniacze, odtwarzacze CD i plików, „daki”, ale i wysokiej klasy kolumny. Większość z nich to produkty zaliczane do klasy high-end. Tym razem do testu trafiła prawdziwa bestia, najnowsza wersja doskonale znanego wzmacniacza zintegrowanego, CROSSFIRE EVO DELTA. ⌋
OŚ JEST W STWIERDZENIU, że w życiu człowieka z wiekiem czas płynie coraz szybciej. Gdy dostałem informację dotyczącą testu Crossfire EVO Delta pomyślałem sobie, że przecież zupełnie niedawno testowałem dla „High Fidelity” jego (Crossfire’a znaczy) III wersję. Po sprawdzeniu okazało się, że było to w 2014 roku, czyli 9 lat temu! Później pojawiła się co prawda jeszcze wersja Crossfire EVO, a jej test robiłem dla innego magazynu w 2019 roku, ale to też było cztery lata temu. A ponieważ zaraz potem pomyślałem, że Crossfire począwszy już od pierwszej wersji był moją ulubioną lampową integrą, szeroko się uśmiechnąłem – fajnie jest wracać do świetnych urządzeń po jakimś czasie z nieco, siłą rzeczy, zmienioną perspektywą.
Bo przecież, jako miłośnicy muzyki i sprzętu do jej odtwarzania, nieustannie ewoluujemy, uczymy się, dojrzewamy, zmieniamy, więc takie „powtórki z rozrywki” bywają naprawdę ciekawe. Nawet jeśli jest to spotkanie z kolejną generacją, to zawsze można liczyć na wspólne z poprzednikami DNA uzupełnione nowymi elementami, które mają wynieść klasę brzmienia na jeszcze wyższy poziom. Tym razem zmiana jest chyba największa, bo Crossfire EVO Delta różni się od poprzedników bardziej, niż wcześniejsze kolejne wersje między sobą. Do czego jeszcze wrócimy.
A Crossfire już po pierwszym odsłuchu stał się moim ulubieńcem, bo łączył te wiele z unikalnej, cudownej, jedynej w swoim rodzaju magii SET-a 300B z wyższą mocą, która znacząco zwiększała pulę kolumn, z spośród których można było dla niego wybierać partnerów. Wszystko to zaczęło się od wyjątkowej triody oznaczonej symbolem 62B, która, o ile mi wiadomo, nie jest w ogóle dostępna na rynku. Ayon produkuje ją wyłącznie na własny użytek (podobnie jak 52B). Lampa ta to kuzynka legendarnej 300B, tyle że większa, a dzięki specjalnej konstrukcji także mocniejsza. Z 300B w układzie single-ended zwykle uzyskuje się ok 8 W mocy na kanał, z 62B jest to 30 W.
Z 300B pozostało sporo magii, a dużo wyższa moc przekłada się na lepszą kontrolę głośników, bardziej energetyczne granie, a przy tym dobór kolumn nie już aż tak krytyczny. Crossfire począwszy od pierwszej wersji był więc doskonałym rozwiązaniem dla wszystkich, którzy pokochali kultową triodę 300B i jej aplikację w układzie SE, ale dla których osiem watów z tej lampy nie było wartością wystarczającą, bo preferowali tradycyjne, a nie tubowe/z pojedynczym przetwornikiem/wysokoskuteczne i łatwe do napędzenia, kolumny.
Kolejne generacje tej integry, z których każda była udoskonalana, wzbogacana o nowe rozwiązania mające poprawiać zarówno jakość brzmienia, obsługi, jak i trwałość lamp i niezawodność urządzenia, oferowały podobną moc, tj. ok. 2 x 30 W. To wartość, która naprawdę wystarcza do skutecznego napędzenia wielu, by nie rzec wręcz: większości kolumn. Przynajmniej, jeśli pomieszczenie odsłuchowe nie jest wielkim hangarem, a użytkownik nie lubuje się w koncertowych głośnościach. Tyle że wśród potencjalnych nabywców są zapewne i tacy, którym mocy nigdy dość.
Jak pisałem w jednej z poprzednich recenzji, kolejne wersje tego wzmacniacza, w moim odczuciu, w pewnym stopniu zmniejszały porcję owej SET-owej magii na rzecz nieco bardziej neutralnego brzmienia (podkreślę: w moim odczuciu). Średnica za każdym razem jest osią, wokół której wszystko się w nich kręci, ale każdy kolejny Crossfire bardziej rozbudowywał i dopracowywał skraje pasma. Ujmując rzecz inaczej, to ten pierwszy z całego szeregu Crossfire’ów był pośród wszystkich wersji najbardziej lampowy, tzn. najcieplejszy, najbardziej skupiony na średnicy. Kolejne wyrównywały pasmo, zapewniając jeszcze lepszą kontrolę basu, wyższą dynamikę, lepszy timing, otwierając bardziej górę pasma i dodając tam nieco więcej energii. Gdy pojawił się model EVO Gerhard Hirt powiedział mi, że to wersja, która gra może nawet cieplej od poprzednich. Po teście się nie do końca się z nim zgodziłem.
Nie zmienia to faktu, że każdy kolejny model tego urządzenia miał do zaoferowania coś nowego, trochę innego, jednocześnie zachowując pewną bazę, pewne ważne cechy brzmienia, które sprawiały, że każdy świetnie trafiał w mój gust. Najwyraźniej miłość do brzmienia lampowych wzmacniaczy single-ended to nie tylko moja słabość. Fanów SET-owego grania jest wystarczająco wielu, by Gerhard, sugerując się pewnie trochę sugestiami płynącymi z rynku, od lat planował stworzenie tego typu wzmacniacza, ale o większej mocy – więcej poniżej, w Kilku prostych słowach. W ofercie Ayona można co prawda znaleźć monobloki, które takie wymagania spełniają, choćby model Tytan, czy Vulcan EVO, ale nie wszyscy chcą/mogą wykorzystać system składający się z przedwzmacniacza i dwóch wzmacniaczy mocy, wszystkich słusznych rozmiarów i wagi. To właśnie mocna integra typu SET spełniałaby ich oczekiwania.
W ostatnich latach widać zresztą trend tworzenia superintegr, czyli urządzeń, które w założeniu mają nie ustępować, albo niewiele ustępować klasą brzmienia, systemom dzielonym. Zwykle kosztują one jednak mniej i, co dla wielu osób jest istotne, zajmują mniej miejsca (o dodatkowych kablach, elementach anty-wibracyjnych, gniazdkach zasilających nie wspomnę). Gerhard, nie mając do dyspozycji mocniejszej triody, musiał sięgnąć po układ PSE, czyli paralel single-ended. W nim, w każdym kanale, zamiast pojedynczej lampy mocy wykorzystuje się dwie połączone równolegle. W przypadku Crossfire EVO Delta to wciąż, stosowane od początku w tej serii, triody 62B. Wykorzystanie dwóch takich lamp w tym układzie pozwoliło uzyskać moc 2 x 50 W. Jeszcze raz podkreślę - z układu PSE pracującego w klasie A. Jedyny, umowny, minus to waga i tak już duża w przypadku poprzednich wersji, która teraz przekroczyła już 50 kg...
»«
| Kilka prostych słów…
GERHARD HIRT
właściciel, konstruktor
⸜ Wręczenie nagród STATEMENT In High Fidelity 2023 German Edition; (od prawej do lewej) Wojciech Pacuła, Marketing Specialist dCS-a John Giolas, Export Sales Manager firmy dCS Alasdair McDonald oraz szef Ayon Audio GERHARD HIRT i Dirk Sommer
ZACZNĘ OD HISTORII POWSTANIA modelu Ayon Crossfire EVO Delta. Tak naprawdę myślałem o stworzeniu takiej bestii już od wielu lat (podkr. – red). Tyle że wdrożenie tego pomysłu, przekucie go na produkt okazało się ogromnym wyzwaniem. Oznaczało bowiem wpasowanie monobloków Vulcan w pojedynczą obudowę
Elementem, który doprowadzał nas wręcz do szału był zasilacz. Musieliśmy wymyślić zupełnie nowe rozwiązania dla transformatora zasilającego, czyli w praktyce zastosować aż trzy i na dodatek upchnąć je w dwóch obudowach. By było to możliwe musieliśmy użyć transformatorów zasilających o wyjątkowo kompaktowej budowie, a wyjątkowej gęstości energii, zdolnych do dostarczenia bardzo wysokiego szczytowego prądu. Innymi słowy, na potrzeby Crossfire’a Evo Delta opracowaliśmy nową technologię dla transformatorów zasilających.
Potrzeba jej opracowania, plus szereg kolejnych elementów sprawiły, że prace nad tym wzmacniaczem opóźniły się o pięć lat. De facto więc, gdy przyszło do stworzenia Crossfire’a Evo Delta jego stopień wyjściowy został oparty na monoblokach Vulcan, tyle że upchniętych w jednej obudowie. Zdradzając nieco plany na przyszłość powiem również, że niejako efektem ubocznym naszych prac będzie również nowy, mocniejszy model Vulcan Evo, który wykorzystuje po trzy triody 62B na kanał. Jego wprowadzenie będzie właściwie koniecznością, by Crossfire Evo Delta i obecny Vulcan nie wchodziły sobie w drogę.
Kolejnym krokiem opracowywania tego modelu było zaprojektowanie dedykowanego stopnia wstępnego i sterującego, który wykorzystuje słynne trzywatowe triody 5687 i doskonałe ECL86, które perfekcyjne sterują triodami DHT (bezpośrednio żarzonymi – red.) 62B. Sterowanie nimi jest wyzwaniem dla każdej lampy i każdego stopnia sterującego. Nowy zasilacz, oprócz wspomnianych nowych transformatorów zasilających, został zaprojektowany tak, by był superszybki i korzystał z baterii kondensatorów o dużej pojemności. Zasilacz obejmuje również aż 5 dławików, 4 dla sekcji wyjściowej z lampami 62B, a jeden dla sekcji sterującej lampami mocy. Same triody wyjściowe osadzone zostały w specjalnych gniazdach ze stykami pokrytymi berylem.
Crossfire Evo Delta wyposażony jest w szereg zabezpieczeń. Jedno z nich (DC section) potrafi wykryć problem z dowolną pośród lamp mocy, składową stałą (DC) w sygnale dostarczanym do wejścia wzmacniacza, przeciążenie wzmacniacza, czy zbyt niskie, subsoniczne częstotliwości, jakie do wejścia mogą trafić z gramofonu. System zabezpieczeń monitoruje także napięcie prądu zasilającego i w zależności od jego wartości dopasowuje parametry pracy wzmacniacza.
No i w końcu – nasz układ Auto-fixed bias system, czyli jedna z wizytówek Ayona, w której opracowanie zainwestowaliśmy kiedyś sześć lat pracy. Nasz układ ustawiania biasu jest rozwiązaniem unikalnym i w przeciwieństwie do powszechnie stosowanych układów auto-biasu nie ma żadnych negatywnych skutków dla jakości brzmienia. Układ ten funkcjonuje bowiem całkowicie poza ścieżką sygnału. Nie powoduje więc ani zmniejszenia mocy wyjściowej, ani jakości dźwięku płynącego z głośników. GH
»«
▌ Crossfire EVO Delta
NA PIERWSZY RZUT OKA Crossfire EVO Delta prawie się nie zmienił w porównaniu do poprzedników. Po sprawdzeniu wymiarów okazuje się, że odrobinę urósł, jest ciut szerszy i głębszy, a w oczy rzucają się cztery, zamiast dwóch, triody 62B. Choć to większy brat poprzedników nie zmieniły się najistotniejsze cechy tej konstrukcji – praca w klasie A z oryginalnymi triodami Ayona 62B w stopniu wyjściowym w układzie single-ended, a właściwie PSE, czyli z dwoma lampami połączonymi równolegle w każdym kanale. Dzięki temu moc w porównaniu do wcześniejszych wersji oferujących 30 W na kanał wzrosła o 2/3, do 50 W.
Obudowa, jak wspomniałem nieznacznie urosła, ale wygląd, jakość wykonania i wykończenia i solidność budowy się nie zmieniły. Obudowę wykonano z grubych płatów czarnego szczotkowanego aluminium, a narożniki ładnie wyoblono. Podobnie jak we wcześniejszych wersjach także i tu wykorzystano autorki układ biasu Ayona oraz szereg zaawansowanych, ale nie wpływających na jakość brzmienia zabezpieczeń. Podobny jest front z dwoma czarnymi pokrętłami – regulacją głośności i selektorem wejść i podświetlonym na czerwono logiem Ayona. Włącznik urządzenia niezmiennie znajduje się na spodzie urządzenia w jego przednim lewym (patrząc od frontu) rogu.
Lampy rozmieszczono na górnej powierzchni niesymetrycznie, jako że prostownik, lampa 5U4G, jest tylko jeden. W każdym kanale pracują: trioda (stopień wstępny) 5687, trioda-pentoda ECL86 (sterownik) oraz dwie lampy mocy – triody 62B. Każde gniazdo jest oznaczone, a na pudełkach odpowiednich lamp znajdziecie oznaczenia korespondujące z oznaczeniami gniazd, instalacja jest więc bezproblemowa. Między lampami sygnałowymi z przodu umieszczono niewielki wskaźnik wychyłowy pokazujący wartość prądu podkładu (biasu). By uzyskać odczyt konieczne jest użycie odpowiednika przełącznika obrotowego znajdującego się na tylnej ściance wzmacniacza. Ma on pięć pozycji - OFF (pomiar wyłączony) oraz kolejne cztery dla lamp mocy.
Tylna ścianka wygląda podobnie, choć i tam można znaleźć pewne zmiany. Nie ma np. wskaźnika polaryzacji prądu zasilającego. Jak mi napisał Gerhard aktualne przepisy nie pozwalają na ich stosowanie. Dy dyspozycji dostajemy 3 wejścia RCA, jedno XLR, wyjście pre-out, wejście direct-in, osobne, solidne gniazda głośnikowe WBT dla kolumn o impedancji 4 i 8 Ω oraz gniazdo zasilające IEC.
Ważnym elementem jest przełącznik trybu pracy – normal/direct. W tym drugim EVO Delta pracuje jako końcówka mocy, o czym przypomina również dioda na froncie. To ważne o tyle, że w tym ustawieniu sygnał trafiający do urządzenia omija sekcję przedwzmacniacza i regulację głośności. Regulacja musi więc być wykonywana już w źródle sygnału! Znany z wcześniejszej wersji jest również 3-pozycyjny przełącznik hebelkowy opisany jako DMP. Układ ten ma ułatwiać współpracę wzmacniacza, zwłaszcza z kolumnami o niskiej impedancji, acz producent w instrukcji zachęca do eksperymentowania i używania ustawienia, które przekłada się na najlepsze brzmienie w danym systemie. O zmianach we wnętrzu wzmacniacza mogliście państwo przeczytać w Kilku prostych słowach, nie będę więc dublował tych informacji.
▌ ODSŁUCH
˻ JAK SŁUCHALIŚMY ˺ Jak zwykle w przypadku krakowskiego Nautilusa, dystrybutora marki Ayon Audio, dostawa drogiego wzmacniacza do testu na nim się bynajmniej nie skończyła. Wraz z Crossfire EVO Delta przyjechały do mnie dwa „urządzenia towarzyszące” tej same marki: nowy transport plików S-10 II-T oraz przetwornik cyfrowo-analogowy Kronos. Do zasilania tychże urządzeń dostałem listwę Power Base High End 6, zestaw kabli zasilających: Acoustic Revive PC-Triple C oraz Acrolinki: 7N-PC9900 Mexcel (do Crossfire), i 2 x 7N-PC8100 (Nero i High Fidelity Edition), kabel cyfrowy RCA Acrolink 7N-A2500 Mexcel, kabel LAN Siltech Classic Legend i kable głośnikowe Classic Legend 880i.
|
Oczywiście wykorzystanie ich wszystkich naraz sprawiłoby, że oceniałbym niemal zupełnie obcy system zamiast Crossfire’a. Dlatego też w pierwszej kolejności wzmacniacz trafił do mojego systemu, gdzie źródłami były mój serwer z kartą JCAT USB XE i LampizatOr Pacific apgrejdowany niedawno do wersji 2., połączone kablem USB David Laboga Custom Audio Expression Emerald mk2, a do domowej sieci kablami LAN DL Custom Audio Expression Sapphire.
Ze wzmacniaczem DAC łączył interkonekt RCA Soyaton Benchmark. Drugim źródłem był mój gramofon J.Sikora Standard Max z firmowymi ramionami KV12 i KV12 Max oraz wkładkami Hana Umami Blue i Air Tight PC-3. Sygnał z gramofonu trafiał do goszczącego u mnie od dłuższego czasu, znakomitego przedwzmacniacza gramofonowego LampizatOr VP4 Silver i dalej do wzmacniacza interkonektem Bastanis Imperial. Testowany wzmacniacz przez większość testu napędzał moje duże, trójdrożne kolumny Ubiq Model One Duelund Edition za pośrednictwem kabli głośnikowych Soyaton Benchmark.
Korzystałem więc ze swojego systemu, za wyjątkiem kabla Acrolink 7N-PC9900, który zasilał Crossfire łącząc go bezpośrednio z gniazdkiem ściennym Furutecha. Dopiero w drugiej części testu zacząłem dołączać kolejne proponowane przez Nautilusa komponenty. Najpierw transport plików, który początkowo wysyłał sygnał do Pacifica 2, później również Kronosa, karmionego sygnałem z mojego serwera i S-10 II-T, do których wykorzystałem dostarczone kable zasilające Acrolinka. Dwa komponenty Ayona połączył kabel koaksjalny Siltecha, a zasilała je listwa Base-6 High End. Na końcu wpiąłem jeszcze już dobrze mi znany z kilku odsłuchów u mnie kabel głośnikowy Classic Legend 880i i kabel LAN z tej samej serii.
»«
PONAD 50 KG WAGI, 50 W mocy w czystej klasie A z układu PSE – jasne jest, iż ten wzmacniacz będzie w stanie skutecznie napędzić niemal każdą parę kolumn. Odsłuch rozpocząłem od połączenia wzmacniacza z zaprojektowanymi przez Roberta Bastani, bardzo łatwymi do napędzenia kolumnami Club-27 KURT mk III. Potem przesiadłem się na moje GrandiNote MACH4, także łatwe do napędzenia, ale grające znakomicie właściwie z każdym możliwym wzmacniaczem. W obu przypadkach było to bardzo dobre, energetyczne, żywe granie, ale... Ale w końcu, konstatując wyższą moc testowanej integry sugerującą rzucenie jej większego wyzwania przetarłem ze zgromadzonego kurzu największe, i najtrudniejsze pośród posiadanych, czyli Ubiq Audio Model Duelund Edition i to one pozostały wpięte do końca testu.
Już po pierwszej płycie jasne było bowiem, iż szkoda by było nie wykorzystać potencjału Crossfire EVO Delta i nie skorzystać z możliwości usłyszenia, jak nisko, jak potężnie potrafi zamruczeć kontrabas na płycie tria PARK STICKNEY, DINO CONTENTI & GIGI BIOLCATI Who Is.. The Lion, The Wolf And The Donkey? (Qobuz), jak głęboko potrafi się odezwać fortepian KEITHA JARRETTA na słynnym Koeln Concert (winyl ECM), czy jaką skalę ma orkiestra na nagraniach z Movie Magic z muzyką filmową JOHNA WILLIAMSA (pliki DSD). Jak się łatwo domyślić, elementem, który najbardziej przyciągnął moją uwagę na początku był bowiem bas, rzecz w przypadku wzmacniaczy lampowych rzadko zwracająca uwagę w pierwszej kolejności.
Oczywiście osobną kwestią jest, że po przesłuchaniu dziesiątek dobrych konstrukcji z lampami na pokładzie człowiek pewne rzeczy przyjmuje jako oczywistość i nie robią one na nim aż takiego wrażenia, przynajmniej na początku. Stąd właśnie szuka się raczej w tym dźwięku czegoś wyjątkowego, niespodziewanego. W tym przypadku była to właśnie prezentacja dolnego zakresu. Po części wynikało to z zestawienia z Ubiqami, które w większości przypadków testów wzmacniaczy z bańkami próżniowymi w układzie SET (czyli dysponującymi zwykle niedużą mocą) nie ma większego sensu. Po części chyba również z zastosowania Acrolinka 7N-PC9900 – gościł on u mnie już kilka razy przy okazji różnych testów i zawsze odnosiłem wrażenie, że szczególnie zyskiwały z nim niskie tony, które japoński kabel dociąża i wypełnia. Wszystko to nie zmienia faktu, że prezentacja basu jest mocną stroną Crossfire EVO Delta i już!
Rzecz nie tylko w dociążeniu i gęstości, ani niskim zejściu i dobrym nasyceniu energią nawet najniższych dźwięków, a Crossfire potrafi w tym zakresie wręcz zaskoczyć, ale i w dobrej kontroli, w może nie topowej, ale naprawdę dobrej zwartości i konturze. Proszę nie oczekiwać bowiem, że bas będzie aż tak zwarty, suchy i konturowy, jak z wysokiej klasy tranzystorami. Ma (choć to jeszcze zależy od nagrania) delikatnie miękki, czy zaokrąglony charakter, ale nie ma to nic wspólnego z „bułą”, jaką (zwłaszcza z nieodpowiednimi kolumnami) potrafią serwować czasem lampy.
A ponieważ prawdziwie twardy, suchy bas występuje jedynie w nielicznych nagraniach można się tą teoretyczną przewagą najlepszych wzmacniaczy opartych na kwarcu nie przejmować. Gdy jest to bas akustyczny, gdy gra perkusja, ale i fortepian, mięsistość szarpnięć struny kontrabasu, czy uderzeń w bębny, głębia dźwięków płynąca z wielkiego pudła rezonansowego fortepianu, jakie serwuje wzmacniacz Ayona, będą absolutnie pozytywnymi aspektami prezentacji, sprawiającymi, że takie instrumenty zabrzmią bardziej naturalnie, prawdziwiej. Podkreślę, że nie zabraknie w tym graniu również dynamiki i energetyczności, na które nałożone zostaną bardziej lampowe cechy – namacalność, trójwymiarowość, plastyczność brzmienia – a wszystko to jest wymieszane w odpowiednich proporcjach tak, by stworzyć naturalne, wciągające widowiska muzyczne, od których trudno się oderwać.
Choćby słuchając krążka ROYA GAINES’a I got the T-Bone Walker Blues (LP, Groove Note) zastanawiałem się, który aspekt prezentacji sprawiał, że tak łatwo wciągało mnie w wykreowany przez muzyków świat. Na tak postawione pytanie nie było jednej odpowiedzi. Z jednej strony bowiem, Crossfire EVO Delta jakby trochę zapominał, że jest wzmacniaczem lampowym, bo PRAT (tempo, rytm i timing) prowadzony był niemal wzorowo, a przecież rytm to jedna z absolutnych podstaw bluesa. Z drugiej wokal Gaines’a i jego gitara brzmiały niczym z najlepszych lamp – gęsto, ale czysto, ze świetnie oddaną barwą i fakturą, z mnóstwem detali i subtelności, płynnie, gładko, ale gdy trzeba było również odpowiednio ostro.
Czyściutko, dźwięcznie wypadały klawisze, świetna rozdzielczość pokazywała każdy najdrobniejszy nawet kontakt miotełek z talerzami perkusji, a bas był odpowiednio duży i dociążony. Nie ma w tym nagraniu jakiejś szczególnej przestrzeni, a i obrazowanie poszczególnych źródeł pozornych nie jest aż tak dobre, jak w niektórych innych nagraniach, ale mimo tego Crossfire potrafił zbudować intymną atmosferę prywatnego koncertu (nagranie nie jest koncertowe!) odbywającego się w niewielkim pomieszczeniu. Całość brzmiała niezwykle spójnie, płynnie i, wraz z prostymi, ale poruszającymi tekstami, jakby zupełnie od niechcenia wciągała emocjonalnie po same uszy. Cóż, uwielbiam bluesa, ale musi on być odpowiednio, z feelingiem zagrany – ot, choćby tak dobrze jak przez nowe dziecko Gerharda Hirta.
Co ciekawe i warte zauważenia, Crossfire EVO Delta z jednej strony nie buduje tak obecnych, tak namacalnych źródeł pozornych jak dobre SET-y 300B (i nie tylko - 2A3 i 45 też to potrafią), ale na wielu nagraniach, zwłaszcza live, ma się wrażenie niemal bezpośredniego obcowania z muzykami, a to za sprawą właśnie owej gęstości, dociążenia i wypełnienia dźwięku. Innymi słowy, ostatecznie osiągany jest zbliżony efekt, tyle że nieco innymi środkami.
Testowany Ayon potrafi wykreować dużą, wręcz ogromną, uporządkowaną scenę, co pokazał choćby w nagraniu MICHELA GODARDA z wariacjami na temat Monteverdiego, na której każde trójwymiarowe, mające określone wymiary i masę źródło pozorne ma swoje przypisane miejsce. Potrafi także odseparować kolejne plany, dzięki czemu i instrumenty są lepiej separowane i w ten sposób łatwiej jest się „przyglądać” także i tym grającym w głębi sceny. Słowem, środki są nieco inne niż w przypadku klasycznych SET-ów 300B, ale efekty końcowe są zbliżone.
Zachwycałem się więc krążkiem STEVE’a GADDA At Blue Note Tokyo, zarówno za sprawą oddania atmosfery sali (w której miałem ogromną przyjemność być na koncercie), jak i samych popisów mistrza. Energia i kontrola prezentacji serwowane przez Crossfire’a zapewniały oddanie mocy i szybkości uderzeń pałeczek w bębny, świetne ich zróżnicowanie, jak i równie przekonujące oddanie ich mięsistych i jednocześnie sprężystych, głębokich odpowiedzi. A przy tym przecież i blachy brzmiały wyjątkowo łącząc dociążenie i odrobinę (lampowej) słodyczy i nasycenia z czystością, energią, responsywnością, otwartością i dźwięcznością.
Dźwięki zarówno na jednym, jak i drugim skraju pasma były przy tym wzorowo różnicowane, bogate w drobne informacje dotyczące barwy i faktury, dynamiczne, mocne, efektowne, ale absolutnie nie efekciarskie. EVO Delta wydawał się odrobinę przybliżać popisy mistrza, choć jego zestaw musiał być ustawiony raczej z tyłu i z boku niezbyt głębokiej w tym klubie sceny. Nie chodzi o jakąś znaczącą różnicę, obiektywnie wręcz niewielką, ale wystarczającą, by nawiązać z mistrzem jeszcze bliższy, bardziej bezpośredni kontakt. A jak się jest takim fanem grania Steve’a, jak ja, jest to cecha wysoce pożądana.
Na koniec odsłuchów sięgnąłem po muzykę, która jakoś ostatnio nieczęsto u mnie gości, czyli po klasykę. Zacząłem od symfonii (2&4) SCHUMANNA pod batutą Herreweghe’a (pliki 24/96). Nie da się ukryć, że z Ubiqami, by poczuć skalę orkiestry, potęgę i dynamikę jej brzmienia, musiałem nieco mocniej odkręcić pokrętło głośności. Na Crossfire EVO Delta nie zrobiło to żadnego wrażenia – chcesz mieć więcej/mocniej/głośniej to masz! I to bez utraty choćby grama kontroli nad wydarzeniami na dużej, szerokiej scenie, bez choćby śladu wkradającego się w graną z rozmachem muzykę chaosu. Wszystko pozostało świetnie poukładane i zorganizowane. Precyzja lokalizacji poszczególnych grup instrumentów była doskonała, a jednocześnie wszystko składało się w spójną, doskonale ze sobą współgrającą całość. Dźwięk był pełny, bardzo dobrze wypełniony, a jednocześnie otwarty.
Podobnie było w Weselu Figara (LP) w mojej ulubionej interpretacji z Currentzisem, czy Carmen z Leontyne Price (LP). Doskonałość tej prezentacji polegała m.in. na połączeniu lekkości i swobody tego grania z jego dynamiką i potęgą. Znakomicie, ekspresyjnie brzmiały głosy śpiewaków zarażając wręcz emocjami. Zawsze prezentowane były wyraźnie przed orkiestrą (choć przecież w operze to nie do końca prawda), brzmiały czysto, ale z pełną mocą. Crossfire EVO Delta, jak przystało na SET-a i przedstawiciela tej serii Ayona, dbał z równą starannością o temperaturę emocjonalną płynącej z głośników muzyki, jak o obrazowanie i przestrzenność prezentacji. Tworzył w ten sposób spektakl, będący jedną z najlepszych, jakie słyszałem u siebie, namiastek wrażenia uczestnictwa w każdym z tych wydarzeń muzycznych.
W mniejszych składach, choćby na krążku CAFE ZIMMERMANN z ich interpretacją muzyki J.S. Bacha (The Imaginary Music Book of J.S. Bach) nagranych we wnętrzach kościoła w Mulhouse we Francji, czy Trace of Grace MICHELA GODARDA (zrealizowanych w starym opactwie Noirlac) przyjemność odsłuchu i klasa dźwięku brały się z bardzo dobrej rozdzielczości skutkującej ogromną ilością informacji, także tych na poziomie mikro. To one współtworzyły pełną, przebogatą całość brzmienia każdego z instrumentów, jak i zespołów jako całości. Dawały również możliwość smakowania barwy i faktury każdego instrumentu, maestrii grających na nich muzyków, jak i niezwykłości samej muzyki.
▌ Podsumowanie
CROSSFIRE EVO DELTA to niezwykła bestia. Jest wielki i ciężki, co samo w sobie plusem może nie jest, ale wszyscy fani lampy wiedzą, że masa to pierwsza cecha takich konstrukcji sugerująca klasę (choćby dlatego, że dobra trafa po prostu dużą ważą), a wielkość wynikająca z konieczności zmieszczenia w środku całego układu, z kolei ułatwia odprowadzanie ciepła.
Fakt, że nowy model wygląda jak klasyczny Ayon, plusem już dla wielu osób będzie – producent nie serwuje nam bowiem żadnych niespodzianek korzystając ze sprawdzonych rozwiązań. Fakt, że w brzmieniu słychać wspólne DNA z poprzednimi modelami Crossfire należy, moim zdaniem, także dodać do listy zalet (bo każdy z nich był świetnym produktem!). Moc 2 x 50 W z układu PSE, oczywiście w klasie A, to ogromna zaleta, bo oznacza, że lista kolumn, z którymi tę integrę można sparować, jest wyraźnie większa, niż w przypadku starszych braci.
No i pozostaje jeszcze taki „drobiazg”, jak... brzmienie. A to może nawet w największym stopniu pośród wszystkich dotychczasowych Crossfire’ów łączy zalety, z których znane są lampowe SET-y z tymi, które są zwykle domeną tranzystorów wysokiej klasy. Bo wyższa moc to świetna kontrola głośników, to niskie zejście basu i jego odpowiednie dociążenie, to nasycenie energią całego pasma, to bardzo dobra dynamika. A uzupełnia to piękna, kolorowa, soczysta, gęsta i rozdzielcza średnica, i równie wyrafinowane, delikatne, w najlepszym tego słowa znaczeniu, otwarte, czyste, pełne powietrza, dźwięczne wysokie tony.
Całość zachwyca z jednej strony rozmachem i energetyką, z drugiej nadzwyczajną płynnością i naturalnością grania. To rzadko spotykane połączenie, którego nie potrafi zaoferować większość ani SET-ów ani tranzystorów. Crossfire EVO Delta jest więc niezwykłą bestią! Posłuchajcie sami, bo niewiele wzmacniaczy na rynku, niezależnie od ceny, ma do zaoferowania podobny, tak kompletny zestaw cech brzmienia, który przekłada się na niezwykle angażującą, piękną, wyrafinowaną prezentację muzyki. Dla wielu osób Crossfire EVO Delta może być wzmacniaczem na całe życie. Dlatego też, z wielką przyjemnością nagroda ˻ GOLD FINERPRINT ˺. ●
▌ Dane techniczne (wg producenta)
Układ: single ended (PSE) w klasie A
Lampy: 4 x AA62B, 2 x 5687, 2 x ECL86, 1 x 5U4G
Odczepy głośnikowe: 4 i 8 Ω
Moc: 2 x 50W
Pasmo przenoszenia: 8 Hz - 40 kHz (-3 dB)
Impedancja wejściowa: 100kΩ
Czułość wejściowa (przy pełnej mocy): 350 mV
S/N (przy pełnej mocy): 98 dB
NFB (sprzężenie zwrotne): 0 dB
Pobór mocy: 225 W
Wejścia/wyjścia: 4 x Line In, 1 x Direct In / 1x Pre-out
Wymiary (szer. x wys. x gł.): 540 x 250 x 450 mm
Waga: 51 kg
Dystrybucja w Polsce
NAUTILUS Dystrybucja
ul. Malborska 24
30-646 Kraków | POLSKA
→ NAUTILUS.net.pl
|