FELIETON ⸜ Seria „Po drugiej stronie lustra” EMIL STOŁECKI ⸜ Lime Ears
O Animie od siebie i bez pierniczenia. |

FELIETON
tekst EMIL STOŁECKI | WOJCIECH PACUŁA (wstęp) |
![]() |
No 224 1 grudnia 2022 |
▌ Od redakcji tekst WOJCIECH PACUŁA PORTAL MONEY SWÓJ ARTYKUŁ dotyczący EMILA STOŁECKIEGO, właściciela i głównego konstruktora firmy Lime Ears zatytułował: Sprzedał gitary, aby założyć biznes. Dziś jego produktów używają gwiazdy rocka. To tytuł-samograj, aż mnie zazdrość ścisnęła, kiedy na niego natrafiłem. Bo czy może być coś bardziej angażującego emocjonalnie niż historia kopciuszka, który od niczego doszedł do miejsca, o którym inni mogą tylko marzyć? Który z przysłowiowego „garażu” wyrósł na gracza, który jest znany i rozpoznawalny? Proza życia jest oczywiście inna, jednak coś w tym, o czym pisałem jest. Prowadzona przez Emila firma Lime Ears, założona we Wrocławiu, obecnie działająca w Warszawie firma specjalizuje się w słuchawkach nazywanych IEM, czyli IN-EAR MONITOR. To specjalny typ słuchawek służących muzykom do monitorowania w czasie rzeczywistym dźwięku w czasie ich występów scenicznych. Z produktów Lime Eras korzysta wielu czołowych muzyków z całego świata. ![]() ⸜ Dwa najdroższe modele w ofercie Lime Ears – ANIMA (po lewej) i PNEUMA Wraz z wprowadzeniem do sprzedaży nowego topowego modelu, kosztujących 3400 euro słuchawek Anima, firma wydaje się wkraczać na nowe tereny. Wysoka cena oraz nowe opakowanie, wskazujące na użycie słuchawek w warunkach „domowych”, a nie scenicznych, mówią jedno: high-end. Test, który znajdą państwo w tym samym wydaniu „High Fidelity” nie tylko te intuicje potwierdza, ale idzie nawet dalej, po w podsumowaniu piszemy, że są to jedne z najlepszych słuchawek na rynku, bez względu na konstrukcję. Przygotowując test Anime poprosiłem Emila o przygotowanie tekstu o nowych słuchawkach. W mailu użyłem określenia „O Animie od siebie i bez pierniczenia”. I tak właśnie o swoim nowym „dziecku” napisał. ▌ O Animie od siebie i bez pierniczenia tekst EMIL STOŁECKI
![]() ⸜ EMIL STOŁECKI ze słuchawkami Anima w lobby hotelu Radisson Blu Sobieski w czasie wystawy Audio Video Show 2022 Przyszła mi wówczas do głowy myśl zapewne charakterystyczna dla naszego narodu: „Musimy uciekać”. A najlepsza ucieczką jest atak. Poza tym, jeżeli mam po dziesięciu latach z branży audio być wyniesionym na tarczy to przynajmniej z fajnymi wspomnieniami. A co może być fajniejsze dla twórcy jak zrobienie wszystkiego na co ma ochotę, bez oglądania się na koszta produkcji, komplikacje techniczną czy cokolwiek innego? Powiedziałem sobie: zrobimy super słuchawki, bez żadnych kompromisów cenowych i technologicznych. Dużo się przy tym nauczymy i jeśliby się okazało, że jednak pandemia minie to będziemy mieli superowe doświadczenie. A jeśli nie minie to zginiemy w boju. Tudzież w tańcu. ;) Bo nie chodziło o zmaganie się, ale tak naprawdę o pójście w stronę piękna, na tyle na ile potrafię, na ile potrafimy. Żeby był kolor, faktura, estetyka, brzmienie, osobliwość, żeby było wszystko, co ma być. :) Wiadomo – potem trwało to i trwało. Finalnie zajęło nam to półtora roku, ale wszystko to „jechało” na tej pierwotnej energii. Potrzebowałem też idei, hasła, patronki całego tego przedsięwzięcia. A że mocno w tym czasie (i tak jest po dziś dzień) złapała mnie psychologia Jungowska, szybko zorientowałem się, czym chciałbym, żeby ta rzecz była dla mnie i dla wszystkich, którzy będą z niej korzystać: ANIMĄ. |
![]() ⸜ Jeden z wczesnych prototypów słuchawek Anima o którym konstruktor mówi: „Chaos” Wpadł mi wówczas w oczy fragment książki traktujący właśnie o Animie jako archetypie, bycie, który jest – jak każdy archetyp – ideą, ale materializującą się czy to w osobie, wydarzeniu, czy obiekcie:
Zaczął się więc proces projektowy. Jako bazę, jak zwykle, wziąłem poprzednią konstrukcję, Pneumę. Wiedziałem jednak, że chcę zrobić coś, co Pneumę daleko przekracza. Ma masywniejszy dół, znacznie większą czytelność i znacznie większą przestrzeń. Miałem bardzo mocno przemyslaną koncepcję zrobienia „hybrydowego dołu” i „hybrydowej góry”, czyli żeby każdy z tych zakresów obsługiwały przetworniki w dwóch technologiach. Szczegóły tego założenia dosyć wiernie i prawdziwie opisałem w anglojęzycznych materiałach, od siebie dodam, że to, że się spełniły to coś, z czego jestem bardzo zadowolony. Jednym z ciekawszych dla mnie rozwiązań było to, że dotychczas do wypuszczenia dźwięku na zewnątrz używaliśmy tulejek metalowych. Chciałem jednak zaprojektować, co zrobiłem, kilkanaście różnych „hornów”. Wydrukowałem je na drukarce i pomiarowo zacząłem analizować jak geometria typu „horn” wpływa na propagację wysokich częstotliwości. Okazało się, że znakomicie ją poprawia, nie powodując podbarwień, a nawet je redukując. Chyba jest coś w tym, że płynna zmiana impedancji powoduje coś szczególnego, nie doprowadzając przy tym do tego, że dźwięk staje się nieprzyjemny. ![]() ⸜ Jeden z późniejszych prototypów słuchawek Anima o którym konstruktor mówi: „Zaawansowany” Tulejki zrobił dla nas MICHAŁ JESIOTR z CadCamCast. Odkąd tylko, szukając firm wykonawczych, trafiłem na tę stronę wiedziałem, że chcę coś z nimi zrobić. :) Michał ma doświadczenie i w odlewach technicznych, i jubilerskich, a te nasze tulejki mają osobliwy układ dźwiękowodów (rurek w środku), który nie jest możliwy do wykonania ani frezarką, ani żadną inną technologią. Równie fajnie udało się nam podejść do kabla. Znalazłem w Anglii małą manufakturę, WIKING WAVE CABLES, i zapytałem czy by weszli w zaprojektowanie dla nas specjalnego kabla. Pomysł łyknęli, wysłałem im prototyp i odesłali cztery kable do oceny. Z czego trzy były mega fajne. Ale jeden z nich grał najbardziej „estetycznie”. Był, to oczywiste, najdroższy (a celowo słuchałem ZANIM sprawdziłem ceny). No, ale nic. Jak robić, to robić. Na samym końcu pojawiły się akcesoria. Chciałem, żeby i one były jak najstaranniej dobrane i wykonane, aby były jak najbardziej eleganckie i jak najoryginalniejsze. Jeśli chodzi o kable, wspomniana manufaktura zrobiła dla nas specjalne y-splity z opalem, tym samym, którego używamy na płytkach frontowych słuchawek. Pudełko zrobiła dla nas poznańska manufaktura BOOKBINDERY LEWANDOWSCY. Od dawna ich obserwowałem na Instagramie – robią naprawdę poważne rzeczy (więcej → TUTAJ). Skórzany case robi pani z Estonii, którą znalazłem na Etsy. Pudełka musimy u niej zamawiać z odpowiednim wyprzedzeniem, bo wysyła „córkę do miasta, po skórę” (sic!). Nie wiem o co chodzi, ale jak to brzmi! Woreczki bawełniane uszyła polska firma, która szyje nam też torby. Gąbki do pudełka zaprojektowałem sam, sam je wycinam i ręcznie kleję (to trochę głupie, teraz już wiem, lepiej to gdzieś oddać do „profesjonalnego” wycięcia ;), ale też pomyślałem, że mam ochotę dać coś extra od siebie :). I to jest właśnie ANIMA. ■ |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity