pl | en

Kolumny głośnikowe | wolnostojące

AudioSolutions
VIRTUOSO S

Producent: AUDIOSOLUTIONS
Cena (w czasie testu): 74 900 zł/para

Kontakt:
Gediminas Gaidelis | Kovo11-osios 47-92
Vilnius, Grigiskes | LITHUANIA | LT-27122


www.audiosolutions.lt

MADE IN LITHUANIA

Do testu dostarczyła firma: PREMIUM SOUND


AudioSolutions powstała w 2011 roku na Litwie. Jej siedziba znajduje się w Wilnie. Założycielem i konstruktorem jest pan GEDIMINAS GAIDELIS. Firma specjalizuje się w drogich i bardzo drogich kolumnach głośnikowych. Oferta składa się z pięciu głównych serii, wśród których Figaro jest drugą od dołu. Testujemy kolumny wolnostojące VIRTUOSO S.

iędzy moimi kolejnymi spotkaniami z produktami Gediminasa Gaidelisa z logo AudioSolutions mija kilka lat. To trochę za dużo, by dokonywać bezpośrednich porównań poszczególnych modeli, ale przerwy nie są na tyle duże, żeby zdołały się zatrzeć bardzo wrażenia i skojarzenia, jakie mam z nimi. Oczywiście co roku kolumn tej litewskiej firmy można posłuchać czy to w czasie wystawy Audio Video Show (podobnie jak zapewne wielu czytelników ciągle liczę, że i w tym roku impreza się odbędzie), czy w trakcie monachijskiego High-Endu, i zwykle grają naprawdę dobrze, ale to nie do końca to samo, co odsłuch we własnym systemie.

We wcześniejszych recenzjach AudioSolutions znalazło się już sporo informacji o tej marce i jej twórcy, kolejny raz pozwolę więc sobie przypomnieć tylko kilka najważniejszych informacji. Otóż firma istnieje od 2011 roku (za rok okrągła rocznica – ciekawe czy zobaczymy z tej okazji jakieś specjalne produkty?), a jej siedzibą jest Wilno. To jedna z tych firm, które są wysoce wyspecjalizowane – projektuje i produkuje wyłącznie kolumny głośnikowe.

Serie | Aktualna oferta firmy składa się z sześciu serii, acz w dwóch: VANTAGE CLASSIC i GUIMBARDE, znajdziemy po jednym modelu. Ofertę otwiera linia OVERTURE, wyżej w cenniku jest FIGARO i to przedstawicieli tych właśnie serii (a także nieprodukowanej już Rhapsody) miałem przyjemność do tej pory testować. Na szczycie oferty znajduje się linia VANTAGE 5TH ANNIVERSARY i równoległa VANTAGE CLASSIC. Nazwa tej pierwszej wskazuje, iż powstała one na pierwszą okrągłą rocznicę istnienia marki. Ceny tej serii odzwierciedlają ich pozycjonowanie na szczycie oferty, w przeciwieństwie do – oczywiście relatywnie – rozsądnie wycenionych kolumn Overture czy Figaro.

Zbudowana na bazie dwóch modeli seria Virtuoso wylądowała mniej więcej pośrodku między Figaro a Vantage. To już kolumny kosztujące spore pieniądze (sporo większe niż Figaro), acz jeszcze nie z najwyższego pułapu cenowego, jak topowa linia. Dwa modele, oznaczone literkami S i M (Small i Middle) różnią się wielkością zarówno obudowy, jak i przetworników średnio- i niskotonowych. Arek Sztander z Premium Sound, polskiego dystrybutora marki, decyzję o wyborze między modelami pozostawił mi. Uznałem, że do mojego pokoju lepiej będą pasować mniejsze kolumny. Plus, jako człek nieokrutny z natury, wolałem by dostarczająca produkt do testu ekipa miała do wniesienia do mnie 2 x 50 kg (netto) zamiast 2 x 75 kg (po wniesieniu, co prawda, na ich twarzach malowała się najwyżej umiarkowana wdzięczność, ale jednak...

| VIRTUOSO S

Kolumny są całkiem spore – wysokość 1130 mm, głębokość rzędu prawie 550 mm – to robi wrażenie. Wyglądają na wskroś nowocześnie. Niby jestem fanem klasycznych kształtów, naturalnych drewnianych powierzchni, itd., ale muszę przyznać, że doskonale wykończone na niebiesko (Ice Blue) błyszczącym lakierem obudowy oparte na solidnych podstawach świetnie prezentowały się w moim pokoju. Specjalne wykończenie podstawy i górnej ścianki, wykończone przygotowywanym na zamówienie lakierem poliuretanowym z domieszką pokruszonego kamienia i węgla, jak i ścianki boczne, ani się specjalnie nie palcowały, ani nie kurzyły (tzn. kurzyć się kurzyły, ale nie było tego za bardzo widać) – dla mnie to duży plus.

Jak czytamy na firmowej stronie, AudioSolutions tworząc tą serię sięgnęła po kilka rozwiązań z topowej serii Vantage. Tak robi wiele firm – opracowuje najlepsze możliwe rozwiązania dla najdroższych produktów, a później część z nich wykorzystuje również w tańszych seriach z jednej strony podnosząc ich klasę, z drugiej wykorzystując efekt skali jest w stanie obniżyć koszty produkcji tych właśnie elementów.

Jednym z zaczerpniętych wprost w Vantage Classic, jest regulowana zwrotnica... a tak naprawdę trzy. Sam producent używa obu określeń, ale jak wyjaśnił mi w rozmowie, właściwszym jest używanie określenia „trzy zwrotnice”, ponieważ oferowana regulacja nie jest prostym rozwiązaniem opartym o rezystory zmieniającym barwę brzmienia, ale bardziej zaawansowanym zmieniającym charakter brzmienia, ale nie barwę. Więcej o tym przeczytacie w paragrafie „Kilka prostych słów...”

| ZWROTNICA



Na tylnej ściance każdej kolumny znajduje się spore trzypozycyjne pokrętło, które umożliwia wybór między następującymi ustawieniami/profilami (korzystam tu z opisu ze strony dystrybutora):

BALANCED | ten tryb charakteryzuje się wysoką czystością i wciągającą sceną dźwiękową.

MODERATE | ten tryb jest idealny do długich sesji odsłuchowych oraz w sytuacjach, gdy głośniki są zbliżone do swoich granic, szczególnie podczas słuchania rocka lub metalu. Ciągła ewolucja wysokiej klasy komponentów audio i głośników oznacza, że dzisiejszy sprzęt ujawnia wiele niedoskonałości nagrań, które mogą powodować, że dźwięk jest zniekształcony, głośny i męczący dla twoich uszu. Jest to szczególnie widoczne w przypadku klasycznych albumów rockowych. Tryb miękki stosuje technikę podobną do studia nagrań, manipulując zniekształceniami i bardzo ostrymi pikami w zakresie przenoszonych częstotliwości.

ENHANCED | włączenie tego trybu pozwoli słuchaczowi doświadczyć najlepszego poziomu szczegółów muzycznych w nagraniach. Ten tryb jest szczególnie odpowiedni do cichych wieczornych odsłuchów, gdy hałas z otoczenia w mieście jest zredukowany, a mikro szczegóły w muzyce ożywają. Ten tryb może oznaczać różnicę między zwykłym słuchaniem muzyki a nawiązaniem emocjonalnej więzi z muzyką, zachęcając do tańczenia lub płaczu podczas słuchania ulubionych utworów.

Do owych ustawień i ich wpływu na brzmienie wrócę w części opisującej brzmienie próbując skonfrontować powyższe sugestie z tym, co faktycznie usłyszałem. Nie da się natomiast ukryć, że to rozwiązanie ciekawe i może pomóc dopasować brzmienie tych kolumn do preferencji brzmieniowych i muzycznych konkretnego użytkownika, a nawet do konkretnych nagrań. Jak podkreśla producent, zmiany ustawień nie skutkują różnym poziomem SPL, nie polegają więc na zmianie poziomów poszczególnych przetworników.

W Virtuoso zastosowano dużo bardziej zaawansowany układ, w którym wykorzystano naturalne wzory zniekształceń poszczególnych przetworników tak, by wpłynąć na dźwięk odbierany przez słuchaczy. Wszystkie przetworniki mają własne zniekształcenia, mniejsze bądź większe, ale zawsze jakieś są obecne. Inżynierowie AudioSolutions manipulując częstotliwością podziału zwrotnicy i stromością zbocz filtrów wpływają na owe zniekształcenia zmieniając nieco charakter reprodukowanego dźwięku. Jak twierdzą, to unikalne rozwiązanie pozwala uzyskać trzy różniące się od siebie charaktery prezentacji za pomocą tych samych kolumn. Brzmi ciekawie, prawda?

Wróćmy jednakże jeszcze do podanych przez producenta cech szczególnych. Zastosowano tu obudowę o nazwie box-in-a-box, czy dosłownie „pudło w pudle”, albo „obudowa w obudowie”. Rozwiązanie opracowano dla serii Figaro, a na potrzeby Virtuoso jeszcze udoskonalono. Jak uzasadnia AudioSolutions:

Najsłabszymi punktami tradycyjnej kolumny głośnikowej są łączenia na rogach, ponieważ zachowują się one bardziej jak zawiasy niż ciasne złącza pozbawione wibracji. Podejście „pudło w pudle” rozwiązuje ten problem łącząc dwie obudowy przesunięte względem siebie. Wewnętrzna część jest w pełni zamknięta i wyposażona w solidne wewnętrzne wzmocnienia i odpowiednio wytłumiona. Następnie na wierz naklejana jest zewnętrzna obudowa. To rozwiązanie pozwala osiągnąć nawet 10-krotnie większą sztywność niż obudowa jednowarstwowa. Sztywniejsza obudowa ma duży, pozytywny wpływ na brzmienie - dźwięk jest neutralny (mniej podbarwień z obudowy – red.) i bardziej autentyczny.

Kolejne cechy szczególne Virtuoso S to trzycalowa jedwabna kopułka umieszczona z niewielkim falowodzie, przetwornik średniotonowy z papierową (w zasadzie papirusową) membraną o szerokim paśmie przenoszenia (do 7 kHz) o średnicy 132 mm, z dwoma przetwornikach niskotonowymi, że również z papierową membraną, o średnicy 165 mm każdy.

Virtuoso S na papierze nie są specjalnie trudne do wysterowania – skuteczność na poziomie 91,5 dB przy 4 Ω, plus możliwość bi-wiringu, czy nawet bi-ampingu dzięki podwójnym wysokiej klasy gniazdom głośnikowym WBT Nextgen, dają użytkownikom możliwość dość swobodnego wyboru wzmacniacza, acz konstruktor stawia sprawę jasno – im więcej (wysokiej klasy) watów i wyższy współczynnik tłumienia, tym lepiej.

Obudowa | Obudowa o firmowej nazwie self-locking to jeden z powodów do dumy firmy AudioSolutions; to element zapożyczony z serii Vantage Classic. Jak już pisałem w recenzji Figaro S, do wykonania tych obudów użyto szeregu materiałów o różnych rezonansach własnych tworząc tzw. sandwicz. Dodatkowo poszczególne elementy tejże obudowy zostały tak wymodelowane i połączone ze sobą, by jedne eliminowały/kasowały rezonanse innych. W ten sposób uzyskano solidne, sztywne skrzynie o bardzo niskich rezonansach, co ma przekładać się na czystość dźwięku, szczególnie niskich częstotliwości.

Ich kształt nie ma nic wspólnego z klasycznym prostopadłościanem, co z jednej strony eliminuje ryzyko powstawania fal stojących wewnątrz obudowy, z drugiej podnosi jeszcze atrakcyjność wizualną Virtuoso. Obudowa najszersza jest, mniej więcej, w jednej trzeciej głębokości, a najwęższa z tyłu. Całość ustawiono na czterech regulowanych nóżkach antywibracyjnych mocno schowanych w solidnej, ciężkiej podstawie kolumny.

Sprawa bas-refleksu | Wylot bas-refleksu skierowany do tyłu w teorii może nie ułatwia szczególnie ustawienia kolumn w pokoju, ale nie są to paczki, które nadużywają tego elementu do sztucznego pompowania basu, więc nawet ustawione niedaleko tylnej ściany spisują się dobrze. Zresztą Gediminas twierdzi, że według pomiarów, także za sprawą odpowiedniego wyprofilowania tunelu i wylotu portu b-r, odległość od ściany nie ma wielkiego znaczenia. Jak mi powiedział, niektórzy stawiają te kolumny nawet ledwie kilka centymetrów od ściany. Co nie zmienia faktu, że w czasie odsłuchu odległość tylnej ścianki (więc i wylotu b-r) od ściany wynosiła 70 cm, ponieważ tak brzmiały, może niewiele, ale jednak, lepiej.

Wykończenie | Dodajmy jeszcze dwa słowa o dostępnych wykończeniach, bo i w tym zakresie AudioSolutions ma do zaoferowania sporo, szczerze mówiąc więcej od niejednego kolumnowego giganta. Otóż wykończeń standardowych jest aż siedem, od bieli przez szarości, zieleń, po dwie niebieskie opcje. A dodatkowo oferowane jest sześć niestandardowych wykończeń lakierami metallic high gloss, wśród których znaleźć można nieco bardziej ekstrawaganckie kolory typu żółty, pomarańczowy, czy „kameleon” (nazwa sugeruje, że kolor się zmienia w zależności od oświetlenia bądź kąta patrzenia).

Jak może Państwo pamiętacie, w serii Figaro klient dostawał do wyboru tradycyjną maskownicę, albo przednią ściankę z wyprofilowanymi otworami na poszczególne głośniki. W Virtuoso S z maskownicy zrezygnowano, a taką właśnie ściankę z wycięciami na przetworniki zamontowano na stałe.

GEDIMINAS GAIDELIS
Właściciel, konstruktor

MAREK DYBA: Dziękuję za przysłanie dokumentu zawierającego wiele szczegółów dotyczących nowych Virtuoso. Mam jednakże jeszcze kilka dodatkowych pytań. Zacznijmy od kwestii przetwornika wysokotonowego. W dokumencie wyjaśnia pan dlaczego głośnik wysokotonowy został umieszczony w falowodzie (dla minimalizacji zniekształceń miękkiej kopułki), ale nie ma tam ani słowa o tym, dlaczego stosuje pan właśnie taki głośnik, może lepiej byłoby wybrać inny, który nie wymagałby korygowania tubą?

GEDIMINAS GAIDELIS: Używam miękkich kopułek z tego samego powodu, co głośników z papierowymi membranami – miękkie kopułki oferują najlepsze, najbardziej naturalne brzmienie. Oferują także chyba najlepszy zestaw parametrów istotnych dla konstruktora kolumn. A ponieważ naszą filozofią jest produkowanie neutralnie brzmiących kolumn właśnie te kopułki są dla nas idealnym rozwiązaniem. Tak naprawdę nie stosujemy więc tuby, czy falowodu żeby „naprawić problem”, ale by zmniejszyć poziom zniekształceń przetwornika i zwiększyć jego skuteczność.

MD: Wiele osób reaguje alergicznie na hasło „tuba” twierdząc, że jej zastosowanie zawsze skutkuje podbarwieniami dźwięku. Dotyczy to przede wszystkim średnicy, ale jednak...
GG: To prawda. Dlatego używamy minitubki. Niewielkiej, dla bardzo specyficznego zakresu częstotliwości w związku z czym w brzmieniu naszych kolumn nie ma żadnego „tubowego nalotu”.

MD: W tekście opisuje pan obudowę box-in-box. Czy dobrze rozumiem, że zewnętrzna jest mocowana bezpośrednio do wewnętrznej?
GG: Dokładnie tak. W środku znajduje się obudowa ze wszystkimi wzmocnieniami. Zewnętrzna obudowa jest mocowana do wewnętrznej tak, że tej ostatniej z zewnątrz nie można zobaczyć.

MD: A z jakich materiałów zostały wykonane obie warstwy?
GG: Używamy MDF-u i HDF-u. Ten pierwszy to materiał o średniej gęstości i jest często używany przez producentów kolumn. Ten drugi ma, mniej więcej, dwa razy większą gęstość.

MD: A jak wygląda kwestia wytłumiania rezonansów?
GG: Wychodzimy z założenia, że najlepszym sposobem tłumienia wibracji jest połączenie kilku metod. Jeśli stosuje się tylko jedną to właściwie nigdy nie działa wystarczająco dobrze. My stosujemy prawdziwą wełnę w zakresie średnich częstotliwości, ponieważ w tym materiale znajdują się włoski różnej grubości dzięki czemu tłumienie jest dobre także w zakresie wyższych częstotliwości. Dla basu używamy natomiast sztucznej wełny. Kolejnym elementem jest kontrola wibracji – to rola wzmocnień obudowy.

Kolejny element naszego systemu to wspomniane już dwie obudowy – wewnętrzna z dużo gęstszego materiału i zewnętrzna z MDF-u o mniejszej gęstości. Tłumienie jest proste do zrealizowania, ale jeśli robi się to bez głowy, prowadzi to do sytuacji, w której w obudowie gromadzona jest energia, która jest uwalniana zbyt wolno. Co prawda w takim przypadku nie mamy żadnych dużych pików w paśmie przenoszenia, ale z powodu powolnego uwalniania energii dźwięk robi się wolny, wręcz zamulony. Z drugiej strony, gdy używa się wyłącznie gęstego materiału, który nie przechowuje energii zbyt długo, w paśmie przenoszenia pojawiają się duże piki i dzwonienie. Dlatego łączymy ze sobą kilka technik tłumienia łącząc ich zalety i eliminując słabości.

MD: Przejdźmy więc do clou programu, czyli zwrotnicy. Czy zwrotnic? Nawet w przysłanym dokumencie piszecie w jednym miejscu o regulowanej zwrotnicy, a w innym o trzech zwrotnicach. Jak to więc w końcu jest?

GG: Od strony czysto technicznej zwrotnica jest jedna. Używamy określenia „trzy zwrotnice” żeby podkreślić, że nasze rozwiązanie jest bardziej zaawansowane niż stosowana przez niektórych (np. przez Sonus faber) regulacja poziomów dla poszczególnych zakresów częstotliwości. Mówimy o trzech zwrotnicach bo... właściwie są trzy, tzn. dla głośnika średniotonowego i wysokotonowego, acz dla kolumny jako całości zwrotnica jest jedna. Miałoby większy sens, gdybyśmy wszędzie pisali o trzech zwrotnicach.

MD: No dobrze, ale to w końcu są to trzy osobne układy, czy nie, bo nadal nie jestem pewny :)?
GG: Dla średnicy i wysokich to trzy osobne układy. Da się to zrobić na przykład przy pomocy po prostu rezystorów. My jednakże opracowaliśmy zupełnie inne zwrotnice, a rozwiązanie nie polega na niewielkich zmianach poziomów za pomocą rezystorów.

MD: Co chcieliście osiągnąć stosując takie rozwiązanie? Myśli pan, że użytkownicy będą faktycznie na co dzień używać różnych ustawień dopasowując je do słuchanej muzyki, czy tego jak słuchają, czy może raczej wybiorą na początku jedno z nich i przy nim pozostaną?

GG: Wierzę, że fani muzyki będą używać tej funkcji. Tak jak używają w swoich samochodach przycisku „sport”. Ponieważ obsługa tej funkcji jest tak prosta – pokrętła, które wystarczy przestawić do innej pozycji – będą jej używać zwłaszcza, gdy usłyszą że zmiany odczuwalne są najbardziej na poziomie emocjonalnym odbioru muzyki. Oczywiście „leniwy” użytkownik może pozostawić pokrętło w pozycji neutralnej i nie będzie w tym nic złego.

MD: Pytanie praktyczne – czy te ustawienia można zmieniać w trakcie odtwarzania muzyki?
GG: Tak, ale chcąc usłyszeć różnice najlepiej jest poprosić kogoś innego o przełączanie a samemu pozostać w miejscu odsłuchowym. Sugestia wynika z faktu, że zbliżenie się do grających kolumn skutkuje zmniejszeniem naszej wrażliwości na dźwięk i to na co najmniej pół godziny.

Nigdy nie mogłem zrozumieć osób, które na wystawach audio podchodzą bardzo blisko do kolumn i niemal przykładają ucho do każdego przetwornika po kolei. Po takim zabiegu właściwie nie da się słuchać muzyki przez dłuższy czas. Stąd sugestia by zmiany wykonywał ktoś, kto muzyki w danej chwili nie słucha. Jeśli trzeba to wykonać samodzielnie to lepiej jest zatrzymać odtwarzanie muzyki, zmienić ustawienia, wrócić na miejsce odsłuchowe i włączyć odtwarzanie. Takie rozwiązanie jest lepsze i dla uszu i dla wzmacniacza.

MD: Ekipa wnosząca Virtuoso S wspominała o „specjalnych nóżkach”, ale ponieważ kolumny są duże i ciężkie, więc trudno jest mi je odwracać nóżkami do góry żeby przyjrzeć się im i podstawie. Czy mógłby więc Pan wyjaśnić na czym polega ich „specjalność”?

GG: W naszych nóżkach wykorzystujemy po prostu filcowe elementy tłumiące, takie same jakie stosuje się w instrumentach muzycznych. Np. w hi-hatach, żeby wytłumić dzwonienie. Podstawa kolumny natomiast jest masywna. Masa jest niezbędna do absorpcji niechcianych wibracji. Wcześniej mówiłem o przechowywaniu energii i jej powolnym uwalnianiu. Tu działa to doskonale. Celem jest „wychwycenie” wibracji i powolne ich wypuszczenie do filcowych elementów tłumiących. Oczywiście zastosowanie jakichś wyrafinowanych nóżek antywibracyjnych powinno dać pozytywny efekt w porównaniu do filcowych podkładek, ale niezależnie od tego potrzebna jest odpowiednia masa całej podstawy, by uzyskać odpowiednie brzmienie basu, a tę zapewniliśmy.

MD: Kolejny temat: bas-refleks. Nie spytam o to, dlaczego użyliście takiego, a nie innego portu i tunelu bas-refleksu, ale raczej dlaczego w ogóle obudów wentylowanych bas-refleksem (zapytał fan obudów zamkniętych i otwartych)?
GG: Hmm... a dlaczego nie? To jak pytanie o turbodoładowanie silnika. To kwestia podejścia, emocji i dokonania jakiegoś wyboru. Każde rozwiązanie ma swoje zalety i wady. Ja wybrałem bas-refleks, bo lepiej pasował do mojego pomysłu na kolumny i tyle :).

MD: Rozumiem. Zapytam jeszcze w takim razie – dlaczego z wylotem z tyłu? To zwykle utrudnia ustawienie kolumn zwłaszcza w mniejszych pokojach. Testowaną wersję, czyli Virtuoso S, która nie jest aż taka duża, więc w teorii nie trzeba dla niej pokoju o powierzchni 40 m2, trudniej będzie ustawić w mniejszym pomieszczeniu, gdzie nie mogą stanąć daleko od ściany, bez ryzyka podbarwień z bas-refleksu. Czy port b-r z przodu nie byłby lepszym rozwiązaniem?

GG: Wiem doskonale, że port b-r skierowany do tyłu ma złą reputację. Niektórzy producenci niedrogich kolumn używają go jako środka do wzmocnienia basu, ponieważ stosują tanie przetworniki, które nie są w stanie odtworzyć odpowiednio niskich częstotliwości. Ale jeśli się chce i potrafi już na etapie projektowania obudowy można ją zaplanować tak, żeby b-r skierowany do tyłu nie miał negatywnego wpływu na brzmienie.

Musisz mieć do dyspozycji przetworniki odpowiedniej klasy, które nie wymagają „wsparcia” b-r, plus, odpowiednio zaprojektowane, takie rozwiązanie da lepsze efekty niż port skierowany do przodu, albo, co najgorsze, w dół. W naszym przypadku tylni port b-r nie powoduje konieczności odsunięcia kolumn dalej od ściany. Nie ma znaczenia w którą stronę jest skierowany. Znaczenie ma to jak został zaprojektowany i skalkulowany. Mierząc dźwięk wydobywający się z portu b-r łatwo zauważyć, że są tam nie tylko niskie częstotliwości, ale i część niższej średnicy.

Dlatego przedni port nie jest dobrym rozwiązaniem, bo właściwie nie jest możliwe strojenie takiej kolumny. Po prostu gra tak, jak gra i nic nie da się z tym zrobić, jeśli brzmienie ci nie odpowiada. Tylny port, dla odmiany, pozwala użytkownikowi stroić brzmienie. Pod warunkiem, że kolumna została odpowiednio zaprojektowana. W przypadku Virtuoso S 25-30 cm od ściany zwykle wystarcza. W niektórych przypadkach kolumny lądowały nawet zaledwie 5 cm od ściany, gdy nie było innej opcji, i też grały dobrze.

MD: Hmm... u mnie skończyło się na ustawieniu Virtuoso S 25-30 cm dalej od ściany, niż ustawiam moje kolumny (czyli w sumie jakieś 75-80 cm), bo tak na moje ucho grały najlepiej.
GG: Ooo.., to całkiem sporo. Ale w sumie tego należało oczekiwać od fana obudów zamkniętych :). Wystawiając kolumny bliżej środka pokoju uzyskałeś szybszy bas, a tego fan konstrukcji zamkniętych – świadomie bądź nie – oczekuje. Alternatywnie, możesz spróbować zatkać wylot b-r i sprawdzić brzmienie. Warto to sprawdzić, bo takie rozwiązanie nic nie kosztuje.

MD: Na dziś oferujecie dwa modele Virtuoso, S i M – czy mamy się spodziewać kolejnych w tej serii?
GG: Tak, planujemy rozszerzenie oferty Virtuoso. Informacje pojawią się w odpowiednim czasie.

MD: Czy ma pan jakieś sugestie dotyczące wzmacniaczy dla Virtuoso?
GG: Zasadniczo – im więcej watów tym lepiej. Kolumny z tej serii w przeciwieństwie do Vantage 5th Anniversary są szybsze i łatwiejsze do kontrolowania, ale i tak uważam, że powinny być napędzane wysokiej klasy, mocnym wzmacniaczem. Zwykle model M wypada znakomicie z 300-watowym wzmacniaczem w klasie AB o odpowiedniej wydajności prądowej. GG

Dodam jeszcze, że dokument, o którym rozmawialiśmy, ma wkrótce zostać opublikowany na stronie producenta. Wszystkich zainteresowanych budową Virtuoso zachęcam do jego przeczytania tym bardziej, że nie jest przesadnie techniczny.

| JAK SŁUCHALIŚMY

W czasie testu napędzałem Virtuoso S najpierw głównie moim 30-watowym tranzystorem w klasie A, czyli GrandiNote Shinai, który na moje ucho wysterował te kolumny równie dobrze jak, bodaj, 375 W (przy 4 Ω) hybrydowy Pathos Kratos, który gościłem w tzw. międzyczasie, potwierdzając, że klasa wzmacniacza odgrywa dużą rolę, a moc jednak trochę mniejszą, co nie znaczy, że nie ma ona znaczenia.

Niemniej po rozmowie z Gediminasem sugerującym używanie wzmacniacza wysokiej mocy, by uzyskać nie „ciepły i lekko zaokrąglony”, ale „szybszy, bardziej zwarty” bas, przesiadłem się na dzielony zestaw z moim przedwzmacniaczem AudiaFlight FLS 1 i 350 W hybrydowymi monoblokami LampizatOr Metamorphosis. Standardowo źródłami były gramofon J.Sikora Standard Max z ramieniem KV12 i wkładką AirTight PC-3 oraz LampizatOr Pacific. Dodatkowo wykorzystałem bardzo ciekawy, nowy przetwornik cyfrowo-analogowy Weissa – DAC 501.

AudioSolutions w „High Fidelity”
  • TEST: AudioSolutions FIGARO M | kolumny głośnikowe | podłogowe
  • TEST: AudioSolutions FIGARO S | kolumny głośnikowe | podłogowe
  • TEST: AudioSolutions RHAPSODY 80 | kolumny głośnikowe | podłogowe
  • TEST: AudioSolutions RHAPSODY 60 | kolumny głośnikowe | podstawkowe

  • Nagrania użyte w teście (wybór):

    • TREME Season 1, HBO 0602527508450, CD/FLAC
    • AC/DC, Live, EPIC, E2 90553, LP
    • Al di Meola, John McLaughlin, Paco de Lucia, Friday night in San Francisco, Philips 800 047-2, CD/FLAC
    • Beethoven, Symphonie No. 9, Deutsche Grammophon DG 445 503-2, CD/FLAC
    • Dire Straits, Love Over Gold, Mercury Records 800088-2, CD/FLAC
    • Eva Cassidy, Eva by heart, Blix Street 410047, CD
    • Georges Bizet, Carmen, RCA Red Seal 74321 39495 2, CD/FLAC
    • Isao Suzuki, Blow up, Three Blind Mice B000682FAE, CD/FLAC
    • Iza Zając, Piosenki dla Armstronga, Polskie Radio PRCD238, CD/FLAC
    • Joseph Haydn, Les sept dernieres paroles de notre Rédempteur sur la Croix, wyk. Le Concert des Nations, Jordi Savall, Astree B00004R7PQ, CD/FLAC
    • Kermit Ruffins, Livin' a Treme life, Basin Street B001T46TVU, CD/FLAC
    • Lee Ritenour, Rhythm sessions, Concord Records CRE 33709-02, CD/FLAC
    • Leszek Możdżer, Piano, ARMS 1427-001-2 , CD/FLAC
    • Louis Armstrong & Duke Ellington, Louis Armstrong & Duke Ellington. The Complete Session, “Deluxe Edition”, Roulette Jazz 24547 2 (i 3), CD/FLAC
    • Pavarotti, The 50 greatest tracks, Decca 478 5944, CD/FLAC
    • Pink Floyd, Wish you were here, EMI/EMI Records Japan TOCP-53808, CD/FLAC
    • Puccini, La Boheme, Decca B001C4Q7IM, CD/FLAC
    • Wycliff Gordon, Dreams of New Orleans, Chesky B0090PX4U4, CD/FLAC

    | SET i co z tego wynika

    W ramach ciekawostki napiszę, że na krótko podłączyłem Virtuoso S również do 8 W SET-a Felix Audio Arioso 20th Anniversary Edition. To zestawienie nie było idealne, a na pewno nie uniwersalne, ale odsłuchy na niskich poziomach głośności muzyki akustycznej i wokalnej miały w sobie sporą dawkę SET-owej magii. Z żadnym innym wzmacniaczem brzmienie nie było tak przestrzenne i namacalne, tak pełne powietrza, tak eteryczne (w najlepszym tego słowa znaczeniu) na górze pasma, tak barwne w jego środku.

    Jednocześnie jasne było, iż polski wzmacniacz nie potrafił do końca zapanować nad głośnikami niskotonowymi, a co za tym idzie dolną częścią pasma. Ta była więc dość miękka i zaokrąglona i niespecjalnie szybka, co w niektórych nagraniach sprawdzało się nieźle, ale w większości jednak nieco przeszkadzało. Nie zmienia to faktu, że wszystko co działo się w paśmie powyżej basu brzmiało naprawdę pięknie. Nie zamierzam komukolwiek sugerować takiego akurat zestawienia na stałe, ale uważam, że kierunek warty jest eksploracji.

    Po tym, co usłyszałem chętnie połączyłbym Virtuoso S z jakimś 20-30 W, a może jeszcze mocniejszym SET-em (np. Ayonem Crossfire), bądź PSE, a może SE – do głowy przychodzi mi, na przykład, wzmacniacz Audio Reveal Second – coś czuję, że to mogłoby być naprawdę świetne (przynajmniej z punktu widzenia moich preferencji brzmieniowych) połączenie. Oczywiście nadal przede wszystkim dla fanów muzyki akustycznej, wokalnej, kameralnej, ale dużo bardziej uniwersalne niż z 8 W SET-em.

    Opcjonalnie, choć stosowanie bi-ampingu jest dużo trudniejsze niż się wydaje, SET napędzający średnicę i górę Virtuoso S i mocny tranzystor na bas – oczywiście oba jak najwyższej klasy – to mogłoby być COŚ! To tylko przeczucie nie poparte pełnym testem empirycznym, w zasadzie synteza doświadczeń z odsłuchu z kilkoma wzmacniaczami, ale jestem dość pewny tego co mówię.

    Ze wzmacniaczem Felix Audio napędzającym „eski” spędziłem kilka godzin słuchając Evę Cassidy, Patricię Barber, Martynę Jakubowicz, czy Ettę James zachwycając się tym, jak pięknie, ekspresyjnie brzmiały ich głosy, jak skupiały na sobie uwagę swoją obecnością i wyjątkowością. Tym bardziej, że Virtuoso S zaskakiwały mnie raz po raz przestrzennością i namacalnością brzmienia. Gdy np. konferansjer w czasie koncertu Oscara Petersona zaczął mówić ponad metr na lewo od lewej kolumny zacząłem szukać wzrokiem gościa na balkonie bo iluzja była wyjątkowo przekonująca...

    | GrandiNote Shinai

    Zajmijmy się jednakże odsłuchem właściwym, w czasie którego Virtuoso S początkowo zagrały ze wzmacniaczem GrandiNote Shinai. To niby tylko 30 W z tranzystora w klasie A, ale zwykle wystarcza to do napędzenia nawet dość trudnych kolumn. Tak też było i tym razem – żadnych niedostatków nie stwierdziłem. Poziomy głośności, które ustawiałem, jak stwierdziłem w pewnym momencie, były właściwie takie same, jak dla bardzo łatwych do napędzenia kolumn MACH 4 tej samej firmy.

    Bas ciągle był w tym zestawieniu raczej po tej nieco miększej stronie, ale także wystarczająco szybki i sprężysty, by nie stanowiło to problemu. Nie narzekałem na dynamikę prezentacji, podobało mi się różnicowanie, barwa, sposób prowadzenia tempa i rytmu i świetne zszycie z średnicą. Ta, choć może nie aż tak namacalna, nie tak obecna jak z Arioso, była gęsta, bardzo dobrze różnicowana zarówno w zakresie barwy, jak i dynamiki i równie bezszwowo połączona z górą pasma, jak z dołem.

    Wysokie tony prezentowane przez Virtuoso S, co podkreśliło kilka bardzo dobrych nagrań perkusji, choćby z udziałem Steve Gadd'a, były takie, jakich oczekuję od wysokiej klasy kolumn napędzanych przez wzmacniacz Shinai. Czysta, dźwięczna, pełna powietrza, z długimi wybrzmieniami, energiczna, ale zupełnie nienachalna, treściwa, a jednak lekka/nośna, bogata w informacje, ale podane w bardzo spójny, nieziarnisty sposób.

    Niezależnie od wzmacniacza, bo podobne wrażenia odniosłem również z odsłuchów ze wzmacniaczami Pathosa i LampizatOra, średnica jest kluczowym elementem prezentacji testowanych kolumn. Faktem jest, że nie dysponowałem żadnym absolutnie neutralnym wzmacniaczem (bo i słuchanie takowych dla mnie jest uciążliwe). Z kolei te, które miałem mocno dbały o najważniejszą, jakby nie było, część pasma. I sądzę, że to nakładało się na decyzję twórcy Virtuoso, by punkt podziału zwrotnicy ustawić tak wysoko – na 7 kHz. Dzięki temu tony średnie są niezwykle spójne, dopieszczone, pełne, swobodne. Wszystkie z wymienionych wzmacniaczy grają po nieco cieplejszej stronie mocy, ale bez zamulania, bez utraty czystości i transparentności, z wysoką gęstością i intensywnością, a litewskie kolumny świetnie to potrafiły oddać.

    Może więc z jakimś „zimnym draniem” Virtuoso zagrają inaczej, bo też ponadprzeciętnie dobrze pozwalały mi usłyszeć różnice między napędzającymi je urządzeniami, jak również między źródłami sygnału. W końcu Gediminas pisał, że oferuje kolumny brzmiące neutralnie. Tylko że podejrzewam, że ewentualne wątpliwości, co miał na myśli, mogą brać się z definicji tego określenia. Bo przecież wystarczy posłuchać na żywo gitary, skrzypiec, fortepianu, kontrabasu, saksofonu, trąbki, itd., by usłyszeć, że wszystkie akustyczne instrumenty brzmią naturalnie ciepło, jak to lubię określać. Skoro tak brzmią w naturze, to chyba to właśnie powinno być definicją neutralności, czyli braku podbarwień? Zgadza się? Jeśli tak, to Virtuoso S oferują brzmienie jak najbardziej neutralne. I naturalne. A dokładniej – naturalnie ciepłe.

    Moderate | I dlatego właśnie tak dobrze się ich słucha, niezależnie od rodzaju muzyki, a nawet, do pewnego stopnia, od wybranego ustawienia zwrotnicy. Z tym, że w moim przypadku, po przełączaniu tych ustawień i tak najwięcej czasu spędzałem z trybem „Moderate”, który został określony m.in. jako „najlepszy do długich odsłuchów”, a ja włączam system rano i często gra on do późnego wieczora. To oczywiście kwestia indywidualnych preferencji, ale również narzędzie, które w pewny stopniu może służyć do uprzyjemniania odsłuchów nieco słabszych od strony technicznej nagrań i dlatego trybu „Moderate” używałem najczęściej.

    Enhanced | Chyba, że nadchodził wieczór i trzeba było ustawić zdecydowanie niższą głośność – wtedy tryb „Enhanced” dostarczał najwięcej informacji. I nie, nie jest to efekt mojej podatności na sugestie producenta, który tak właśnie opisał ten tryb, bo najpierw prowadziłem odsłuchy, a potem zacząłem o tych kolumnach czytać. Nawet przy takim cichym słuchaniu zachwyca ilość subtelności i detali w całym paśmie.

    Słychać bas schodzący tak nisko, jak tego wymaga nagranie, słychać każde dotknięcie blachy perkusji miotełką, czy każdej najdrobniejsze trącenie struny gitary. I nadal zachowany jest ten sam balans wszystkich elementów, jaki występuje przy głośnym słuchaniu, ta sama spójność i przejrzystość. W pozostałych dwóch trybach przy cichym słuchaniu jakaś część informacji ginęła gdzieś w tle, mimo że przecież szum otoczenia o pewnej porze znacząco spada, więc niezależnie od systemu niemal zawsze słychać więcej.

    W trybie „Balanced” słuchając, na przykład, liczącego sobie ponad 60 lat nagrania z kontrabasem stwierdziłem, że jest on zbyt miękki, zbyt dudniący. Pomogła zmiana ustawienia zwrotnicy – to nadal był instrument brzmiący dość miękko, ale jednak bardziej zabrany w sobie, z lepiej zaznaczoną, nieco szybszą fazą ataku, ale nadal świetnym podtrzymaniem i wybrzmieniami, które zachwycały w pierwszym trybie. A przez to słuchało się go dużo lepiej, nie raził w uszy, że tak powiem.

    Podobnie było z mocno nieaudiofilskimi kawałkami AC/DC, Rush, a nawet Metalliki – one też brzmiały lepiej w trybie „Enhanced”. To kwestia połączenia świetnej energetyki grania, potężnego, gęstego basu, pewnego prowadzenia tempa i rytmu i wysokiej dynamiki z delikatnym łagodzeniem ostrości, rozjaśnień, nawet ziarnistości. Odniosłem wrażenie, że były to bardzo delikatne zabiegi, wprowadzane z dużym wyczuciem, dzięki czemu nie zmieniał się charakter tych nagrań, ich natura. Nie była gubiona, niezbędna przecież w takiej muzyce, odrobina agresji/ostrości. A jednak słuchało się rockowych szaleństw przyjemniej, zwłaszcza na wyższych poziomach głośności.

    Sprawa watów | I tu dochodzimy też do kwestii ilości napędzających Virtuoso S watów. Bo nie da się ukryć, że o ile przy nagraniach wysokiej klasy 30 watów wzmacniacza Shinai w zupełności wystarczało, to jednak tam, gdzie już w samym nagraniu bas był poluzowany, czy nieco zbyt miękki, gdzie w nagraniach pojawiał się bałagan, mocne wzmacniacze, jak Metamorphosis czy Kratos, radziły sobie z tym lepiej. Dla osób, które słuchają dużo rocka, czy popu, mocny wzmacniacz może być lepszym wyborem.

    Gdy jednakże przyszło do słuchania koncertowego, świetnie zrealizowanego koncertu tria Raya Browna (czyli także dość wiekowego nagrania), albo realizacji live Patricii Barber, wracałem do trybu „Balanced”. To w nim lepiej słychać było każdy, najdrobniejszy nawet detal tych nagrań. To z nim prezentacja sceny, lokalizacja instrumentów, ich trójwymiarowość, czy wrażenie obecności muzyków były najbardziej przekonujące. Plus, owa duża, trójwymiarowa scena najlepiej wypełniała się powietrzem dając instrumentom, ale i Patricii, szansę na odetchnięcie pełną piersią.

    Podobnie zresztą, jak w trybie „Enhanced”. W nim również ma się wrażenie, że na muzykę składa się więcej drobnych elementów, planktonu. Acz przestrzeń nie jest tak imponująca jak w „Balanced”. Mogłoby się wydać, że Virtuoso S stawia użytkownika przed dylematem typu: „osiołkowi w żłoby dano...”, ale w praktyce, za każdym razem, jeśli już czułem, że może daną płytę da się zagrać lepiej, ustalenie optymalnego trybu zajmowało mi jedynie chwilę. Słowem, jest to naprawdę użyteczne narzędzie, może nie tyle do „ulepszania” nagrań, ale raczej udoskonalania wrażeń słuchacza. Używając tej opcji, której większość kolumn po prostu nie daje, można sprawić, że to co słyszymy brzmi dla nas (!) jeszcze lepiej. I sprawdza się to właściwie w każdym nagraniu i każdym rodzaju muzyki.

    | PODSUMOWANIE

    Virtuoso S to kolumny niezwykle eleganckie i mówię tu zarówno w wyglądzie zewnętrznym, jak i oferowanej przez nie prezentacji. Właśnie ELEGANCJA, SPÓJNOŚĆ i WYRAFINOWANIE to trzy określenia, które pierwsze przychodzą mi do głowy po skończonych odsłuchach i z którymi będę te kolumny kojarzył w przyszłości. Plus oczywiście UNIWERSALNOŚĆ, czy też możliwość „dostrojenia” brzmienia pod własny gust i to w banalnie prosty sposób.

    Mniejszy przedstawiciel serii Virtuoso jest także absolutnie niewybredny w zakresie muzycznego repertuaru. Spisywał się znakomicie w mojej ulubionej muzyce akustycznej, budował klimat i przestrzeń dobrych koncertów, imponował tempem i rytmem w nagraniach bluesowych, czy rozmachem i skalą w dużej klasyce. Świetnie brzmią z nim wokale, ale i te nieco słabsze technicznie nagrania, których wady są delikatnie temperowane. Czy grało akustyczne trio, rockowy band, czy wielka orkiestra symfoniczna, Virtuoso S każde wyzwanie traktowały tak samo – bez napinania się, swobodnie, choć jednocześnie wysoce precyzyjnie, a jedynym ograniczeniem dla ilości i jakości informacji reprodukowanych przez głośniki był sygnał, który do nich trafiał, czyli jakość nagrań i całego toru.

    To znakomite kolumny do dobrze zestawionych, równo zestrojonych systemów jak najwyższej klasy. Po prostu, jak na dobre kolumny przystało, AudioSolutions Virtuoso S mają być „tylko” zwieńczeniem systemu, który wykorzysta pełnię jego możliwości nie narzucając nań swojego własnego charakteru. Po prostu klasa! I to bardzo wysoka.


    Dane techniczne (wg producenta)

    Pasmo przenoszenia (środowisko w pokoju): 26-30 000 Hz
    Moc nominalna: 130 W rms
    Moc maksymalna: 260 W
    Impedancja: nominalna 4 Ω
    Skuteczność: 91,5 dB (2,83 V/1 m)
    Częstotliwości podziału zwrotnicy: 500 Hz, 7000 Hz
    Przetworniki: 3-centymetrowy jedwabny głośnik wysokotonowy w falowodzie, 13,2 cm średniotonowy, dwa 16,5 cm przetworniki basowe
    Wymiary (wys. x szer. x gł.): 1130 x 391 x 547 mm
    Waga: 50 kg/szt.

    Dystrybucja w Polsce

    PREMIUM SOUND

    Aleja Niepodległości 645 B
    81-855 Sopot | POLSKA

    premiumsound.pl

    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    - Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
    - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
    - Końcówka mocy Modwright KWA100SE
    - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
    - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
    - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
    - Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
    - Kolumny: Bastanis Matterhorn
    - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
    - Słuchawki: Audeze LCD3
    - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
    - Przewód głośnikowy -
    LessLoss Anchorwave
    - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
    - Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
    - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
    - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
    - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot