TECHNIKA MITSUBISHI ProDigi
|
apis analogowy i zapis cyfrowy to dwie, dogłębnie różne metody rejestracji dźwięku, jakie znamy. Choć trudno w to uwierzyć, najmniej znana jest historia rejestracji cyfrowych, szczególnie tych pierwszych. Mogłoby się wydawać, że powinno być odwrotnie. Szukając informacji na ten temat co chwilę napotykałem jednak na białe plamy, wyrwy i niedomówienia w dostępnej wiedzy na ten temat. Paradoksalnie to systemy analogowej rejestracji dźwięku są znacznie lepiej poznane i opisane. Rejestrator magnetyczny Marconi-Stille, korzystający ze stalowej taśmy, zaprezentowany w 1935 roku Skąd te problemy wynikają? Nie mam pewności, ale jeśli miałbym na coś wskazać, to na to, że kiedy pierwsze magnetofony rejestrujące dźwięk cyfrowo trafiały do studiów nagraniowych niemal nikt na świecie nie rozumiał, czym one są, jak działają i jakie konsekwencje przyniesie z sobą ich stosowanie. O ile fonograf Edisona był stosunkowo prostym – genialnym, ale prostym – mechanizmem, o tyle rejestracja cyfrowa w swoim czasie była działaniem state-of-the-art w świecie nauki i niewielu ludzi miało o niej pojęcie. Istotnym czynnikiem ułatwiającym „zapominanie” mogła być również szybka ewolucja cyfrowych systemów i brak kompatybilności między nimi. Każda firma oferowała własne rozwiązania, a każdy wydawca głosował portfelem za takim, czy innym – ale niemal zawsze odmiennym niż konkurencja – formatem. Być może zadziałał więc połączony mechanizm wyparcia i dezorientacja użytkowników, przytłoczonych szybko zmieniającą się panoramą. Dla nich „cyfra” w owych czasach była absolutną ezoteryką. A przecież, jak dla mnie, to najciekawszy okres i najciekawsze rozwiązania, powstałe z pasji, przy udziale dogłębnej wiedzy technicznej i przy ogromnych nakładach finansowych. W pewnym sensie, przypominałoby to problemy historyków z początkami chrześcijaństwa i pierwszymi wspólnotami, a potem z tzw. „świtem średniowiecza”. W obydwu tych przypadkach mamy bardzo mało świadectw pisanych i trzeba benedyktyńskiej – nomen-omen – pracy, aby dojść do jakiś ustaleń. Pozostając skromnym pasjonatem, nie aspirując do miana „archiwisty-historyka”, chciałbym jednak powiedzieć, że z podobnymi problemami musiałem się zmierzyć i ja, przygotowując ten artykuł. Poszukiwanie informacji, ich analiza i zrozumienie tego, o czym tak naprawdę mówią, zajęło mi prawie osiem miesięcy. Myślę, że było warto i mam nadzieję, że po lekturze tego artykułu będą państwo tego samego zdania. O początkach techniki cyfrowej w audio i pierwszych nagraniach dostępnych komercyjnie – w formie płyt LP – opowiedziałem w artykule Cyfra w świecie winylu: koń trojański czy konieczność? (HF | 155 • marzec 2017). Znajdą w nim państwo informacje na temat pierwszych magnetofonów cyfrowych firm Denon i Soundstream. Bazując na tych informacjach chciałbym tym razem opowiedzieć o nagraniach cyfrowych w szerszym kontekście i poprowadzić tę opowieść dalej – w lata 80. i 90. XX wieku. Magnetofon cyfrowy Denon DN-023R z 1972 roku Artykuł został podzielony na dwie części. W pierwszej zajmiemy się pierwszym, komercyjnie wykorzystywanym, rejestratorom cyfrowym – magnetofonom szpulowym. Opowiemy o rozwiązaniach firm Nippon Columbia, Soundstream, 3M, Decca i – wreszcie Sony. Przyjrzymy się pierwszym nagraniom, opowiemy o technice. Ma to nas przygotować na część drugą, w której powiemy więcej o jeszcze jednym producencie, moim zdaniem jednym z ciekawszych, a mianowicie firmie MITSUBISHI. Zaproponowała ona magnetofony cyfrowe w wersjach stereo i wielościeżkowych, które były używane w największych i najważniejszych studiach na świecie, na których pracowali najlepsi realizatorzy dźwięku i z których korzystali najbardziej znani artyści. A mimo to dotarcie do informacji mówiących o tym że właśnie „ta” płyta, albo „to” nagranie powstały przy pomocy magnetofonu Mitsubishi, jest – poza kilkoma przypadkami – wyjątkowo trudne. Kilka z nich pokażę jednak w drugiej części i omówię ich dźwięk. Zapraszam do lektury! | CZĘŚĆ 1: To, co przed MITSUBISHI Magazyn „Billboard” w wydaniu z 28 listopada 1992 roku donosi o zakończeniu przygody firmy MITSUBISHI z cyfrowymi magnetofonami szpulowymi: 31 grudnia Mistubishi Pro Audio zakończy sprzedaż w Europie swoich cyfrowych, 32-ścieżkowych magnetofonów ProDigi i dwuścieżkowych, cyfrowych magnetofonów masteringowych, zaznaczając tym samym pierwszy etap wychodzenia z branży profesjonalnego audio. Jak dodaje autor tekstu, firma zapewni wszystkim swoim urządzeniom obecnym na rynku serwis i obsługę. A mowa tu o 150-200 (nie ma pewności o ilu dokładnie) magnetofonach tego typu znajdujących się w studiach na terenie USA, a także 150 sztukach 32-ścieżkowych i 200 stereofonicznych maszynach tej firmy na terenie Europy, z których każdy kosztował nawet 175 000 dolarów amerykańskich. Razem daje to od 500 do 550 magnetofonów w USA i Europie, czyli sprzęt o wartości pięciu milionów USD. Wśród powodów rozstania się Mitsubishi z „pro audio”, najważniejszym wydaje się ten podany przez Adriana Baileya, managera działu sprzedaży i marketingu: „światowy kryzys i konieczność zrestrukturyzowania produkcji w ramach koncernu Mitsubishi”. Mogłoby się to wydawać nieistotne, a komunikat mógłby dotyczyć mało ważnej ciekawostki technicznej, gdyby nie fakt, że w ten sposób zamknął się istotny rozdział historii związanej ze sztuką rejestracji dźwięku. Na „emeryturę” odszedł jeden z najlepszych systemów zapisu cyfrowego sygnału audio, jaki kiedykolwiek został wymyślony. I chociaż lata 90. to już czas niedrogich rozwiązań, typu ADAT i RADAR, to jeszcze w 1992 roku na 1. miejscu listy przebojów Billboardu ląduje singiel Lionela Richiego pt. Do It To Me, nagrany na cyfrowym magnetofonie szpulowym MITSUBISHI X-880 i zmiksowany do stereo na modelu X-850 tej samej firmy. | DIGITAL TAPE RECORDER: w drodze po koronę Podstawy kodowania cyfrowego sygnału audio sięgają roku 1938, kiedy to brytyjski inżynier ALEC A. REEVES wynalazł PULSE CODE MODULATION, procedurę pozwalającą zamienić sygnał analogowy na pojedyncze impulsy o stałej amplitudzie, które można było zapisać i transmitować. Już w 1951 roku powstał pierwszy komputer grający muzykę – potężny, zajmujący całe pomieszczenie CSIRAC (Counsil for Scientific and Industrial Research Automatic Computer). To pierwszy australijski komputer, jedyny wciąż istniejący system tego typu (dzisiaj w Melbourne Museum). Na rejestrację cyfrową dźwięku, z którą moglibyśmy się utożsamić, trzeba było jednak czekać aż do 1968 roku. „Ojciec” cyfrowego sygnału PCM, Alec Harley Reeves (1902 –1971) Opracowany został wówczas pierwszy działający rejestrator cyfrowy, który wyznaczył kierunek rozwoju tego typu produktów na wiele lat – aż do początku lat 90., jak nie dłużej. Rejestrator, przygotowany przez inżynierów Technical Research Laboratories japońskiej telewizji publicznej NHK, pod kierownictwem pana HEITARO NAKAJIMA, był duży, kosztowny, pracował z wykorzystaniem kodowania PCM i korzystał z 2” taśmy wideo nawiniętej na szpulach – podobnej do tej, z której korzystały klasyczne magnetofony analogowe oraz masowe pamięci komputerowe. Ta klasa produktów nosiła więc nazwę DIGITAL TAPE RECORDER. NIPPON COLUMBIA | Pierwszą firmą, która wykonała i opublikowała nagranie cyfrowe była Nippon Columbia, poza Japonią znana jako Denon. Nie było to jednak ich opracowanie, a NHK. Inżynierowie japońskiej telewizji już w 1967 mieli gotowy prototyp monofonicznego rejestratora, który pracował z częstotliwością próbkowania 32 kHz i słowami o długości 13 bitów, w którym korzystali z analogowego kompandera w celu poprawy dynamiki. Elektronika zajmowała dwie szafy o wielkości potężnej lodówki każda, a sygnał zapisywany był na wizyjnej taśmie szpulowej o szerokości 1”, nagrywanej na zmodyfikowanym rejestratorze wizyjnym z mechanizmem Hitachi z czterema, rotującymi głowicami. Z dzisiejszego punktu widzenia wydają się to prymitywne działania, jednak wówczas był to techniczny state-of-the-art i nikt inny nie potrafił tego, jeszcze długo, powtórzyć. Do powstania urządzenia doszło dzięki ogromnej presji ze strony japońskiego rządu, który – wraz z inwestorami prywatnymi – zainwestował ogromne pieniądze w badania mające pomóc w jak najlepszej transmisji, organizowanych w 1964 w Tokio, igrzysk olimpijskich. Dzięki pieniądzom państwowe ośrodki badawcze szybko się rozwinęły i zajęły innymi dziedzinami związanymi z obrazem i dźwiękiem, w tym z dźwiękiem „cyfrowym”. Pierwsza płyta na świecie z sygnałem zarejestrowanym cyfrowo: Steve Marcus & Jiro Inagaki Something (Nippon Columbia NCB-7003) W każdym razie, już w 1968 roku gotowa była stereofoniczna wersja prototypu NHK. Zaproszeni na pokazy i próbne rejestracje inżynierowie firmy Denon dostrzegli otwierające się przed audio możliwości i zamówili jeden magnetofon dla swojego studia nagraniowego (jak się wydaje, te pierwsze nagrania się nie zachowały). Korzystając z tego eksperymentalnego systemu nagrywającego 11 stycznia 1971 roku, pod kierownictwem dra TAKEAKI ANAZAWA, inżyniera Denona, zarejestrowano pierwsze na świecie cyfrowe, opublikowane nagranie – The World Of Stomu Yamash'ta 1 & 2 Stomu Yamash'ta, japońskiego perkusjonisty, keyboardzisty i kompozytora. Tak się jednak składa, że pierwsza rejestracja cyfrowa, która została opublikowana powstała kilka dni później, 25 stycznia 1971 roku i był to album Something Steve’a Marcusa & Jiro Inagaki (Nippon Columbia NCB-7003). 27 stycznia zarejestrowano trzecią sesję, Metempsychosis Stomu Yamash'ta. Wszystkie te nagrania zostały opublikowane, ale są to płyty eksperymentalne i nie mają nawet właściwych wyklejek, a jedynie białe, z pieczątkami. Magnetofon cyfrowy HHK nie miał możliwości edycji, dlatego sesje nagraniowe wyglądały dokładnie tak samo, jak w przypadku rejestracji direct-to-disc, bez przerw i bez dogrywania kolejnych ścieżek. Problemem było oczywiście to, że był to rejestrator stereofoniczny. Na podstawie tych doświadczeń dział badawczy Denona opracował własny konwerter pozwalający zapisać sygnał PCM na taśmie wideo (w obszarach odpowiedzialnych za czerń i biel) i był to rejestrator ośmiościeżkowy. System DN-023R próbkowany był z częstotliwością 47,25 kHz, a długość słowa wynosiła 13 bitów. Także i on korzystał z 4-głowicowego rejestratora wideo firmy Hitachi. Pierwszym nagranym wykonawcą był Smetana Quartet wykonujący Kwartety smyczkowe K.458 i K.421, zarejestrowane w Tokyo w dniach 24-26 kwietnia i wydane październiku 1971 roku. Wczesne magnetofony cyfrowe były systemami stereofonicznymi, a i tak były niesłychanie skomplikowane. O czym świadczy fakt, że swój pierwszy, opracowany od podstaw, wielośladowy magnetofon cyfrowy Denon zaprezentował dopiero w 1977 roku – był to ośmiościeżkowy system DN-034R, rejestrator o częstotliwości próbkowania 47,25 kHz i długości słowa 14 bitów, co wraz z preemfazą dawało ekwiwalent rozdzielczości 15,5 bita. SOUNDSTREAM | W USA na pierwsze rejestracje cyfrowe trzeba było czekać do 1976 roku. Rok wcześniej powstała firma Soundstream, założona w Salt Lake City, w stanie Utah, przez dra THOMASA G. STOCKHAMA. Było to amerykański naukowiec i wynalazca, związany z MIT-em, gdzie współpracował z Amarem Bose (później firma Bose Corporation) nad wdrożeniem do pomiarów akustyki urządzeń cyfrowych. Stockham znany jest również z tego, że uczestniczył w pracach komisji mającej ustalić prawdę dotyczącą taśm w aferze Watergate. Thomas G. Stockham przy swoim magnetofonie Soundstream W 1975 roku odchodzi z MIT-u i zakłada firmę Soundstream Inc. w jednym celu: budowy magnetofonu cyfrowego. Firma opracowała 16-bitowy system rejestracyjny, w którym wykorzystano 16-ścieżkowy napęd taśmowy firmy Honeywell, tzw. „instrumentation tape recorder”, czyli rejestrator do zapisu pomiarów itp. Napędy tego typu, ze względu na wyjątkową trwałość i niezawodność, stosowane były przez NASA jeszcze w połowie lat 80. Stockham wykorzystał transport Honeywell 5600E i zbudował własną elektronikę. Prototyp magnetofonu został wykorzystany w 1976 roku do rejestracji The Mother of Us All Virgila Thomsona, w wykonaniu Santa Fe Opera, dla wytwórni New World Records. Miało to być nagranie typu „backup” dla rejestracji direct-to-disc. Magnetofon miał dwie ścieżki i nagrywał sygnał PCM o częstotliwości próbkowania 37 kHz i długości słowa 16 bitów. Niestety jego dźwięk został skrytykowany w czasie konwencji AES Convention. Wśród krytyków znaleźli się Jack Renner i Robert Woods, założyciele firmy Telarc. Dzięki ich uwagom, Stockham poprawił swój system i w 1977 roku gotowy był rejestrator, który oferował cztery kanały 16-bitowego nagrania o częstotliwości próbkowania 50 kHz. Pierwszym komercyjnym NAGRANIEM z wykorzystaniem systemu Soundstream była rejestracja płyty Diahanny Carroll i Duke Ellington Orchestra pt. A Tribute To Ethel Waters dla wytwórni Orinda ze stycznia 1978 roku. Opracowany przez Soundstream system nagrywania został wykorzystany przez – wówczas – niewielką firmę Telarc, która jako pierwsza w USA, w 1978 roku wydała płytę LP z sygnałem zarejestrowanym cyfrowo,. Znalazły się na niej: Stravinsky i Firebird oraz Borodin i Polovtsian Dances w wykonaniu Atlanta Symphony and Chorus pod dyrekcją Roberta Shawa (Telarc 80039). Soundstream był, moim zdaniem, jednym z najlepszych cyfrowych systemów rejestracyjnych, jaki kiedykolwiek powstał. 3M | Kiedy w 1977 roku prasa donosiła o nowych magnetofonach cyfrowych Mitsubishi, „Billboard” wspomniał o pracach firmy 3M nad swoim rozwiązaniem tego typu – firmy znanej do tej pory głównie z produkcji taśm magnetycznych. Jej wydział Mincom pracował nad nim już od kilku lat i w efekcie tych prac powstał kompletny system masteringowy o nazwie 3M Digital Audio Mastering System. W jego skład wchodził 32-ścieżkowy magnetofon do rejestracji (taśma 1”, 45 ips) i 4-ścieżkowy do masteringu (taśma ½”). Obydwa pracowały z rozdzielczością 16 bitów (dwa przetworniki 12 i 8 bitów na kanał) i częstotliwością próbkowania 50 kHz. Kosztowały, odpowiednio, 115 000 i 35 000 USD. |
Digital Audio Mastering System firmy 3M z 1978 roku – pośrodku stoi sterownik dwóch magnetofonów po bokach Pierwszym użytkownikiem magnetofonu M3 był Tom Jung, założyciel studia nagraniowego Sound 80, późniejszy szef wytwórni DMP, który zamówił je rok wcześniej w „ciemno”. W grudniu 1978 roku wydał pierwsze nagrania: Flim & The BB’s Flim & The BB’s oraz Appalachian Spring Aarona Copelanda w wykonaniu St. Paul Chamber Orchestra. Wśród wczesnych muzyków, którzy z niego korzystali, wymienia się płyty Ry Coodera z Bop Till You Drop i Donalda Fagena z The Nightfly. Nagranie Appalachian Spring powstało jako backup sesji direct-to-disc. Okazało się, że wersja cyfrowa brzmi lepiej i to ją wybrano do wytłoczenia LP. W 1979 roku krążek zdobył nagrodę Grammy jako pierwsze w historii nagranie cyfrowe. DECCA | O tym, że była to droga rozwoju, którą pójdą inni, przekonywał też system opracowany przez firmę Decca. To jedna z firm audio o największym dorobku, jeśli chodzi o techniki nagraniowe. Prace nad własnym systemem rejestracyjnym i edycyjnym trwały w niej od połowy lat 70. pod kierunkiem TONY’EGO GRIFFITHA. Na styczniowej konwencji AES mówił on, że już w 1977 roku wykonał „eksperymentalne nagrania cyfrowe” oraz „wytwórnia była przekonana, że musi zacząć budować bibliotekę nagrań cyfrowych”. W 1978 roku inżynierowie firmy zaprezentowali mocno zmodyfikowany rejestrator wideo IVC800, z 2” taśmą i przetwornikami A/D oraz D/A firmy Ultra Analog 2040 i filtrami analogowymi Apogee. System charakteryzował się rozdzielczością 16 bitów i częstotliwością próbkowania 48 kHz. Chociaż zmodyfikowany przez Dekkę transport był w stanie zapisać sygnał 18-bitowy, to nie istniały jeszcze wówczas przetworniki A/D, które by to potrafiły. Pierwszy system 20-bitowy Decca zaprezentowała dopiero w 1991 roku. Rejestrator cyfrowy o którym mowa był systemem stereofonicznym. Jak mówił Griffith na wspomnianej konwencji „wielośladowe rejestratory nie były brane pod uwagę”. I dalej: „Dla Decca Record Company podstawowym sposobem nagrywania były rejestracje stereofoniczne materiału z muzyką klasyczną, a wieloślad był tylko „zabezpieczeniem”. Czy analogowe magnetofony wielośladowe pracowały również podczas nagrań cyfrowych? – Tego nie wiemy. Pierwsza płyta LP firmy Decca z rejestracją cyfrową: New Year's Day Concert In Vienna Po wykonaniu testowych nagrań podczas lata i jesienią 1978 roku Decca zadebiutowała z oficjalnym krążkiem rok później – był to noworoczny koncert Filharmoników Wiedeńskich pod batutą Willi’ego Boskovsky’ego. Dwupłytowe wydawnictwo nosiło oznaczenie D147D2. Było to pierwsze europejskie, komercyjne wydawnictwo z materiałem zarejestrowanym cyfrowo. Rejestrator Dekki był w ciągu następnych lat stale ulepszany, jednak w 1997 roku Polygram, firma-matka, zamknęła jej Centrum Nagraniowe, kończąc w ten sposób 60-letnią historię innowacji. SONY | Dzień po pierwszej komercyjnej sesji firmy Decca, swój program nagrań cyfrowych otworzył Philips, w czasie czterodniowej sesji rejestrując Concerti Grossi Op.3, Haendla, pod kierownictwem Sir Neville’a Marrinera, korzystając ze stereofonicznego systemu Sony PCM-1600. Powstała w ten sposób płyta nosiła oznaczenie LP 6514114. Jak do tego doszło? – W przyrodzie nic nie ginie – wkrótce po prezentacji pierwszych zarejestrowanych cyfrowo płyt LP firmy Denon, szef inżynierów NHK, Dwa lata po tym, jak pan Nakijama-san został szefem Audio Technology Center w Sony, wraz z dwoma innymi inżynierami, panami Jun Takayama oraz Hiroyuki Suzukawa, przystąpił do prac nad cyfrowym systemem rejestracyjnym. Podstawą były prace z kodowaniem PCM z czasów NHK. W 1974 roku gotowy był prototyp magnetofonu X-12DTC. Był to magnetofon wizyjny z 56-kanałową, STACJONARNĄ głowicą i 2” taśmą. Sam transport ważył 250 kg. Urządzenie zostało pokazane w tym samym roku w czasie Audio Fair w Japonii. Zachęcony tym wydarzeniem do zespołu dołączył pan System został nazwany PCM Processor i w 1976 roku został pokazany na Audio Fair. Komercyjny debiut miał miejsce w 1977 roku – tak powstał PCM-1, procesor cyfrowy, za pomocą którego można było zapisać dwukanałowy, 16-bitowy sygnał audio o częstotliwości próbkowania 44,056 kHz na taśmie wideo Betamax lub U-matic. A U-matic był systemem rejestracji opracowanym wspólnie przez Sony i JVC, bazującym na kasetach wideo VCR. Stał się on podstawą współczesnego audio, głównie jako format masteringowy. Sony PCM-1 – pierwszy procesor PCM tej firmy – na zdjęciu jego część elektroniczna Chodziło to, że sygnał z dowolnego typu magnetofonu, czy to analogowego, czy cyfrowego, zgrywany był na taśmę U-matic i w tej formie zawożony był do tłoczni – najpierw płyt LP, a potem również CD. Dodajmy, że to były stosunkowo drogie systemy, ponieważ system Sony PCM-1600, następca PCM-1, kosztował 40 000 USD. Następcami tego systemu były PCM-1610 i PCM-1630, a U-matic – korzystający z profesjonalnej taśmy wideo o szerokości ¾” – pozostał podstawowym systemem masteringowym do późnych lat 90. Okazało się, że to system technicznie przewidywalny, a przy tym niewielki. Równie ważne okazało się jednak coś, co w każdej dziedzinie, również w audio, jest najważniejsze – znajomości i przyjaźnie. Tak też było z Sony i jej cyfrowymi rejestratorami. Tak się bowiem złożyło, że dwóch ważnych ludzi połączyła przyjaźń i wzajemny szacunek – mowa o założycielu Sony, panu Jak czytamy w oficjalnej historii koncernu, maestro Karajan był wieloletnim, dobrym znajomym pana Morita. Problemem Sony było wówczas nie to, czy „da się” wykonać cyfrowy rejestrator, tylko odpowiedź na pytanie „czy jest ktoś, dla kogo może on być interesujący?”. Dyrygent dość szybko na nie odpowiedział. W czasie jednej z wizyt w domu u szefa koncernu, ten przeprosił go na chwilę i zapytał Nakijamę (przypomnę – szef Audio Technology Center w Sony, a wcześniej w NHK), czy nie pokazaliby Karajanowi prototypu rejestratora PCM-1. Szybko przygotowali odsłuch, w czasie którego zaprezentowali mu nagranie, które – nie do końca legalnie – wykonali inżynierowie Sony w czasie próby przed koncertem w Salzburgu – chodziło o rejestrację cyfrową Il Trovadore Vienna Staatsoper. Pokaz był dla Karajana objawieniem. Jak wspomina pan Morita, dyrygent powiedział: „To jest zupełnie nowy dźwięk”. Zainteresował się tym rozwiązaniem do tego stopnia, że pierwsze próby z rejestracją gotowego rejestratora przeprowadzono w Berlinie, w jego prywatnym studio. Od tej pory zawsze podkreślał, że woli dźwięk z nagrań cyfrowych, a nie analogowych. Jedno z wczesnych cyfrowych nagrań Deutsche Grammophone z 1982 roku. Pierwsze oficjalne nagrania cyfrowe dla Deutsche Grammophone wykonano jednak na zupełnie innym magnetofonie – wspomnianym wyżej, wielośladowym rejestratorze M3. Powód był prosty – Sony nie dysponowało jeszcze komercyjnym magnetofonem tego typu. Pierwszą płytą, na której znajdziemy charakterystyczną winietkę w prawym, górnym rogu, na której czytamy „Digital Recording”, zobaczyliśmy na krążku z zapisem Die Zauberflöte (The Magic Flute) w 1980 roku (2741 001). Dźwięk, jaki udało się uzyskać był – w powszechnej opinii – rozczarowujący. Dopiero w późniejszych latach powrócono do współpracy z Sony i nauczono się posługiwać tym nowym narzędziem. Przez całe lata 70. studia nagraniowe wdrażały i rozwijały 24, a nawet 48-ścieżkowe (2 x 24 ścieżki) systemy rejestracyjne, analogowe. Realizatorzy nagrań znali je, umieli się nimi posługiwać i dobrze się im kojarzyły. U-matic był systemem masteringowym, a więc stereofonicznym, co zmniejszało jego funkcjonalność. Jedna z najbardziej znanych płyt z muzyką klasyczną, z materiałem zarejestrowanym cyfrowo: The Goldberg Variations J.S. Bacha w wykonaniu Glena Goulda – wersja z 1981 roku. Płyta została zarejestrowana bezpośrednio na stereofonicznych taśmach U-matic w systemie firmy Sony. Sony odpowiedziała na to zapotrzebowanie w 1978 roku w czasie European AES Show, kiedy to zaprezentowała prototyp 1-calowego, 24-ścieżkowego, cyfrowego magnetofonu szpulowego PCM-3324. Wprawdzie nigdy nie wszedł on do produkcji, był jednak bezpośrednim poprzednikiem ½-calowego systemu DASH (Digital Audio Stationary Head), najbardziej znanego cyfrowego systemu rejestracji dźwięku na taśmie szpulowej w całej historii audio. Jak się okazuje, nie był to jedyny dostępny system tego typu, ani wcale nie najbardziej popularny, przynajmniej początkowo… | TRIUMF TAŚMY SZPULOWEJ Lata 70. to dekada w której narodziły się współczesne systemy cyfrowej rejestracji dźwięku. To jednocześnie czas, w którym wciąż królowały analogowe magnetofony szpulowe, przede wszystkim firmy Studer i Ampex, a w Japonii również Otari zarówno jako magnetofony sesyjne, oferując 24 lub, po zsynchronizowaniu dwóch urządzeń, 48 ścieżek, jak i masteringowe – materiał wielośladowy z taśmy 1 lub 2” miksowany był do stereofonicznej taśmy ½” lub ¼”. Inżynierowie byli do takiej sytuacji przyzwyczajeni i nauczeni konkretnych procedur. Pierwsze rejestratory, firm Denon, Soundstream, 3M i Decca, obsługiwane były niemal wyłącznie przez ich twórców lub ludzi związanych z daną firmą. Były to skomplikowane urządzenia, do obsługi których trzeba było mieć umiejętności zarówno techniczne, jak i przeszkolonego reżysera dźwięku, a najlepiej, gdyby to byli naukowcy. To najważniejszy wyróżnik wszystkich urządzeń o których była mowa. Pierwszym systemem powszechnego użytku był U-matic, ale bazował on nie na taśmie szpulowej, a na kasetach magnetowidowych i służył tylko do masteringu. Drugą cechą wspólną wszystkich tych rozwiązań było wykorzystanie w roli transportu mechanizmów szpulowych, najczęściej z taśmą o szerokości 2”. Były to mechanizmy zaprojektowane pierwotnie do odtwarzania sygnału wideo; jedyną firmą, która wykorzystała transport innego typu był amerykański Soundstream. Zaletą wykorzystania napędów szpulowych było ich podobieństwo do systemów analogowych. Z psychologicznego punktu widzenia to bardzo ważne, ponieważ realizatorzy dźwięku bali się nowości, które wywracały do góry nogami całą strukturę nagrań. Dire Straits, Brothers in Arms w wersji Mobile Fidelity na dwóch krążkach 45 rpm Jak to wyglądało w realnym świecie można się przekonać czytając wspomnienia Malcolma Atkina, dyrektora technicznego studia AIR Montserrat, z czasu, w którym nagrywano tam album Dire Straits pt. Brothers in Arms: To AIR zawdzięczamy album Dire Straits pt. Brothers in Arms. Nagraliśmy go w Montserrat. Dostałem telefon, w którym ludzie z wydziału Damage Managament rzucili: „Mógłbyś wpaść i zobaczyć zespół? Sony podrzuciło im swój magnetofon cyfrowy („digital tape machine”), a oni chcą na nim nagrywać”. Nic wtedy o cyfrze nie wiedziałem – nikt o cyfrze wtedy niczego nie wiedział! To była ręcznie wykonana maszyna. Wyglądała fantastycznie. Zabraliśmy ją do Montserrat. Po trzech tygodniach – urządzenie zdechło. […] Trzeba więc było lecieć do Nowego Jorku, gdzie było drugie takie cyfrowe urządzenie, jedno z dwóch na świecie, gdzie musieli skopiować taśmę i przewieźć ją do West Indies, żeby skończyć album. Nie mogłeś z materiałem zrobić niczego, co było możliwe z magnetofonem analogowym. Nie wspominając nawet o korekcie azymutu! […] Po raz pierwszy w historii ludzie z wydziału technicznego nie wiedzieli, jak to działa i nie mieli po temu odpowiednich narzędzi, urządzeń, czy nawet wiedzy potrzebnej do serwisowania tego czegoś. Przejście na systemy cyfrowe musiało być więc tak bezbolesne, jak tylko się dało. Podobieństwo było oczywiste – systemy analogowe i cyfrowe korzystały z taśmy magnetycznej na szpulach. Znacznie ważniejsze było jednak to, co je od siebie różniło. Oczywistym problemem było to, że nagrań cyfrowych nie dało się edytować przez wycinanie i sklejanie taśmy – a robiono to standardowo zarówno w przypadku analogowych taśm wielośladowych, jak i stereofonicznych. Z cyfrą było to niemożliwe, ponieważ wszystkie cyfrowe magnetofony szpulowe korzystały z rotujących głowic umieszczonych na bębnie i zapisujących sygnał na taśmie pod kątem – dokładnie tak samo, jak późniejsze magnetowidy VHS. Nagrania dokonane w latach 70. na magnetofonach cyfrowych różnią się od siebie brzmieniem, w zależności od przyjętej techniki, jednak łączy je zaskakująca wysoka jakość dźwięku. Późniejsze rejestracje z lat 80., a nawet 90. XX wieku są zazwyczaj o całe eony za tymi pierwszymi rejestracjami. Dlaczego? – jak się wydaje chodziło o to, że pierwsze cyfrowe systemy nagraniowe zaprojektowane były przez inżynierów, którzy byli jednocześnie audiofilami i melomanami i obsługiwane były wyłącznie przez topowych realizatorów – były tak drogie, że mogły sobie na nie pozwolić jedynie najbogatsze studia. Dla przykładu, magnetofon PCM-3324 firmy Sony kosztował 150 000 USD, za co można było kupić w Londynie ładny dom. W latach 80. współistniały one wraz z systemami analogowymi. W jednym studio można było spotkać zarówno 24-ścieżkowy magnetofon analogowy Studer A820, jak i cyfrowe: 32-ścieżkowy Mitsubishi X-850, 24-ścieżkowy Sony PCM-3324 i 48-ścieżkowy PCM-3348. Te „hybrydowe” techniki nagraniowe współistniały z coraz rzadszymi całkowicie analogowymi oraz – coraz częstszymi – nagraniami w pełni cyfrowymi. Ośmiościeżkowy rejestrator cyfrowy ADAT XT firmy Alesis o rozdzielczości 20 bitów– to na takich magnetofonach, sprzężonych po kilka, powstała płyta Companion Patricii Barber; sygnał zapisywany był na analogowych kasetach wizyjnych S-VHS. Ich kres położyły dopiero niedrogie systemy nagraniowe, takie jak ADAT firmy Alesis (Alesis Digital Audio Tape) – ośmiośladowy magnetofon studyjny, zaprezentowany przez firmę Alesis w 1991 roku, korzystający z kasety wideo, oraz RADAR (Random Access Digital Audio Recorder), twardodyskowy system nagraniowy z 1989 roku, po których przyszedł czas na systemy DAW, czyli komputerowe systemy edycyjno-nagraniowe, takie jak Cubase czy Pro Tools. Po czasach świetności cyfrowych i analogowych magnetofonów szpulowych pozostało jednak mnóstwo nagrań, często o wyjątkowej jakości dźwięku. Wiele z nich kojarzonych jest dzisiaj wyłącznie z płytą LP, o wielu nikt nawet nie wie, że powstały przy użyciu jednego z cyfrowych magnetofonów. I właśnie o tych nagraniach, kontynuując podróż po latach 80., powiemy w drugiej części artykułu. Przyjrzymy się wówczas najciekawszemu, moim zdaniem, systemowi nagraniowemu, o którym już zresztą wspomniałem kilka razy – o ProDigi firmy Mitsubishi. Posłuchamy płyt LP i CD, porozmawiamy o technicznych aspektach tych nagrań, przyjrzymy się magnetofonom. Zapraszam! ■ |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity