Wkładki gramofonowe KISEKI
Producent: KISEKI – DUROB AUDIO BV |
ie powiem, iż należę do tych, którzy pamiętają pojawienie się marki Kiseki na rynku. Mimo że zabłysnęła ona w latach 80. ubiegłego stulecia, kiedy to już byłem posiadaczem pierwszego (a właściwie drugiego, licząc Bambino moich rodziców) gramofonu. Wówczas jednakże niewiele informacji docierało do nas z Zachodu, o zakupie sprzętu audio wysokiej klasy też można było co najwyżej pomarzyć. Marka powstała za sprawą pana Hermana van den Dungena, którego być może część z państwa kojarzy z inną firmą - marką Prima Luna. Herman był wcześniej dealerem Koetsu – znanych japońskich wkładek gramofonowych. Drogi Hermana i tej marki rozeszły się, ale uparty Holender postanowił pozostać w branży i stworzyć własną serię wkładek, które – w jego założeniach – przewyższałyby produkty Koetsu klasą brzmienia, a jednocześnie miałyby niższą cenę. Aluminiowe korpusy wkładek zostały zaprojektowane przez Hermana i wykonane w Holandii. Następnie wysłano je do trzech japońskich firm, które wykonały prototypy 6 wkładek. Herman wybrał jeden z nich i to właśnie on stał się pierwszym modelem jego nowej marki. Brakowało jej jeszcze tylko nazwy. Według anegdoty powtarzanej przez jej twórcę zależało mu na „japońskim” brzmieniu. Po kilku pierwszych pomysłach, które przetłumaczone na język japoński okazywały się zbyt skomplikowane do wymówienia, w końcu wybór padł na słowo Kiseki, czyli „mały cud”. Marka, bardzo dobrze oceniana przez klientów i recenzentów, świetnie radziła sobie na rynku. Jej dystrybutorem na rynek amerykański został znany skądinąd Dan D'Agostino. Linię wkładek MC otwierał model Blue, kolejnym był Purple Heart, dalej Blackheart, Agate (bądź holenderskie Agaat) i w końcu Lapis Azuli. I wszystko potoczyłoby się zapewne inaczej gdyby nie wprowadzenie na rynek standardu CD, który wyparł z rynku czarną płytę (na szczęście nigdy nie całkowicie). Markę trzeba więc było zlikwidować, a sam Herman van den Dungen zajął się produkcją wzmacniaczy lampowych – tak powstała firma Prima Luna. Już na początku, w latach 2010-2011, mógł więc zaoferować część pośród pierwotnych modeli, które - dla odróżnienia od wkładek ze „starej” produkcji – oznaczono znanym lampiarzom dopiskiem NOS. W tym przypadku to jednak skrót nie od „New Old Stock” a od „New Old Style”. Ich ilość była oczywiście mocno ograniczona, a do produkcji wykorzystano wspomniane już, odnalezione po latach, elementy pochodzące z pierwotnej produkcji, sprzed ponad 30 lat, a także wyprodukowane współcześnie. Jak się okazało miłośnicy czarnej płyty o Kiseki nie zapomnieli, więc wkładki sprzedały się dość szybko. By nie była to jednorazowa akcja, stworzono ich nowe wersje oznaczone skrótem NS, czyli New Style, zaoferowane klientom w 2013 roku. Zastosowano w nich najnowsze technologie i nowe części – nowe, choć niemal identyczne ze „starymi” wersjami. Wersje NS od NOS-ów (i oryginalnych wkładek) odróżnić można przede wszystkim po nieco krótszym, dostosowanym do używanych obecnie ramion, korpusie. Z tym, że ich konstrukcja jest identyczna jak w modelach produkowanych 30 lat temu. Jeszcze niedawno oferowane były jedynie dwa recenzowane modele, czyli Blue i Purple Heart, a dziś na stronie prezentowane są już także dwa kolejne – Blackheart i Agaat. Wkładki do testu otrzymałem od pana Marka Koszura z firmy ccd.pl, dystrybutora m.in. Clearaudio, Mangera, Lindemanna, Rogersa i czy 47 Laboratory. Miałem okazję cieszyć nimi uszy przez dłuższy czas, co pozwoliło mi je nieźle poznać i bardzo, bardzo polubić. Płyty użyte do odsłuchu (wybór):
Obie wkładki, jak mówi pan Marek, przed przyjazdem do mnie pograły dosłownie po kilka godzin. By zaspokoić swoją ciekawość i jak najszybciej posłuchać, co potrafią montowałem je po kolei w ramieniu Terminator i „wygrzewałem” stosując przeznaczoną do tego płytę Clearaudio. Nie wytrzymałem co prawda rekomendowanych 50-100 godzin (dla każdej), ale też i wspomniana płyta Clearaudio ma „wygrzewać” wkładki szybciej niż się to dzieje przy normalnym odsłuchu. Po dobie przeznaczonej na każdą z wkładek moja ciekawość zwyciężyła i zacząłem odsłuchy. Na pierwszy ogień poszedł modelu otwierający ofertę holenderskiej firmy, Kiseki Blue. Kiseki Blue Jeśli pierwotnie Kiseki Blue miała być konkurentem dla Koetsu Black (którą to wkładkę we współczesnym wydaniu posiadam, więc jej brzmienie znam całkiem nieźle) to, jak się wydaje, na pewno nie poprzez pokrewieństwo brzmienia. Japońska wkładka gra dość ciepło, gęstym, nasyconym, niektórzy pewnie powiedzą nawet, że ciemnym dźwiękiem. Kiseki zagrało u mnie inaczej – w bardzo otwarty, detaliczny, szybki sposób, który można by nazwać niemalże jasnym (w dobrym tego słowa znaczeniu). Dźwiękom nie brakowało nasycenia, ale nie były one aż tak gęste, jak podawane przez Blacka. Słowem to dwie inne szkoły brzmienia. Blue tworzy ogromną scenę, na której rysuje całkiem ostrą kreską trójwymiarowe obrazy instrumentów realistycznej wielkości. Czuje się ogromną ilość powietrza, swobodę z jaką muzyka płynie w stronę uszu słuchacza, czuje się jak każdy instrument „oddycha”, korzysta z przestrzeni wokół niego. Znakomicie wypadały na niej nagrania jazzowe sprzed kilkudziesięciu lat – zasłuchiwałem się Milesem Davisem i Coltranem, ale także wokalami Louisa Armstronga, i Etty James. Kiseki pięknie oddawało barwę, fakturę, umożliwiało zachwycanie się wybrzmieniami instrumentów akustycznych, precyzyjnie układało wszystkie elementy w przestrzeni. Miałem co prawda wrażenie, że Koetsu nieco lepiej sklejało wszystkie elementy prezentacji w całość, ale różnica była tak niewielka, że nie chcę nawet próbować robić z tego zarzutu. Ocena wkładek gramofonowych jest o tyle trudna, że dużo, więcej niż w przypadku innych urządzeń poddawanych testom, zależy od pozostałych elementów toru, że kwestia ich jak najlepszego zgrania kształtuje to, co ostatecznie słyszymy. Stąd też chciałbym podkreślić, że to właśnie w tym, a nie innym systemie odebrałem ogólny charakter brzmienia Kiseki Blue. U mnie wkładka ta grała przez dłuższy czas z kosztującym „drobne” 20 tys. euro przedwzmacniaczem gramofonowym AudioTekne TEA 2000. Urządzenie to, bardzo wysokiej klasy, stworzone zostało przede wszystkim do współpracy z własną wkładką pana Imai. Zgodnie z jej wymogami oferuje po pierwsze duże wzmocnienie, po drugie dwa wejścia dla wkładek o bardzo niskiej impedancji, oraz o wysokiej, z tym, że wysoka to 100 Ω, a dla Kiseki zalecana to 400 Ω. Nie było to więc zestawienie idealne. Z Blue przekładało się to na dość głośne (musiałem korzystać z naprawdę niskich poziomów głośności w przedwzmacniaczach) i wyraziste granie. Holenderska wkładka imponowała dynamiką, dobrym pace&rhythm i naprawdę niezłym drivem. Te ostatnie elementy zachęcały wręcz do słuchania płyt bluesowych i rockowych, które wypadły znakomicie, energetycznie, z odpowiednią porcją drapieżności, z ładnie pokazaną nutką „brudu”, niezbędną w tym rodzaju muzyki. Nawet te nieco gorsze od strony technicznej nagrania wkładka Blue trzymała w ryzach, nie dopuszczając do bałaganu nawet na wyższych poziomach głośności. Ba, ten sposób grania muzyki rockowej wręcz prowokował do ustawiania poziomu głośności zdecydowanie wyżej niż używany na co dzień. Ogromną frajdę sprawiło mi zarówno słuchanie koncertu Muddy’ego Watersa, jak i AC/DC. Duże znaczenie miał stan, zarówno czysto techniczny, jak i „higieniczny” granych płyt. Igła Kiseki (właściwie obie, bo dotyczy to również Purple Hearta) potrafi odczytać z rowków płyt ogromną ilość informacji. Oznacza to jednakże, że równie dobrze „odczytuje” zabrudzenia i rysy, które są po prostu dość mocno słyszalne. Za to gdy na talerzu położymy idealną, czystą płytę to poziom szumu generowany przez sam przesuw igły w rowku jest naprawdę niski, niemal wzorcowy, a ilość informacji odczytanych i precyzyjnie podanych natychmiast pokazuje, że o płyty należy dbać! Purple Heart Purple Heart to wkładka kosztująca o 50% więcej niż Blue. Procentowo to spora różnica, ale jeśli spojrzymy na to kwotowo, to wydanie trzech zamiast dwóch tysięcy euro na wkładkę nie wydaje się aż takim szaleństwem. Podejrzewam, że każdy, kto porówna bezpośrednio te dwa modele dołoży, albo poczeka i dozbiera kolejny tysiąc euro, byle kupić jednak Purple Heart, bo różnica między nimi jest naprawdę duża, większa niżby na to wskazywała różnic w cenie. To sprawia, że to droższy model oferuje lepszy współczynnik klasy brzmienia do ceny. Proszę mnie dobrze zrozumieć – Blue to świetna wkładka, którą spokojnie można porównywać do konkurencji na jej poziomie cenowym. Dopóki nie porówna się jej z wyższym modelem Kiseki, jest znakomitym wyborem. Ale gdy już się porównanie przeprowadzi... I w ten sposób zacząłem opis Purpurowego Serca od końca. |
Większość nagrań, których słuchałem z obiema wkładkami, to, jak w niemal każdym moim teście, nagrania akustyczne. Ogromną rolę gra w nich dobre odwzorowanie barwy, wybrzmienia, dynamika, szczególnie ta w skali mikro, plus wszystkie drobne elementy, które odróżniają brzmienie prawdziwego instrumentu od jego elektronicznego odpowiednika. Słuchałem choćby genialnej płyty tria Raya Browna całym sobą – ostatni raz, przemówiła do mnie z aż takim realizmem wykonania bodaj w czasie testu Kondo Sougi. Każde szarpnięcie struny miało odpowiednią szybkość, sprężystość i moc, słychać było palce dotykające strun, a to delikatnie je gładzące, a to szarpiące z dużą mocą. Potem te fantastycznie zarejestrowane wybrzmienia wzmacniane, przedłużane w wibrującym ogromnym pudle rezonansowym – coś pięknego! Wzmacniacz Souga podnosił poziom realizmu na jeszcze wyższy poziom, ale już to, co teraz zaserwowała mi droższa wkładka Kiseki z przedwzmacniaczem AudioTekne i testowanym równolegle zestawem Tektrona, podnosiło poziom adrenaliny, sprawiało, że noga bezwiednie przytupywała do rytmu, a głowa kołysała się z boku na bok, a mnie od występu Raya Browna i jego kolegów nie oderwano by nawet przy pomocy dźwigu. Rozdzielczość, przede wszystkim wysokich tonów, to kolejny argument za wydaniem dodatkowego „tysiaka”. Ilość detali, które igła Purple Heart potrafiła odczytać z rowków płyty zaskakiwała mnie na dobrze mi znanych krążkach raz po raz. Precyzja i elegancja z jaką były one prezentowane i różnicowane to kolejny argument za wyborem Purple Heart. Poprzednio porównywalną przygodę z wkładką gramofonową przeżyłem z genialną PC 3 AirTighta (swoją drogą chętnie porównałbym bezpośrednio właśnie te dwa modele, bo do tej pory to Air Tight był tym, który gdzieś tam czekał w kolejce na zakup, a teraz, zważywszy także na upływ czasu od jego testu, nabrałem wątpliwości, czy Kiseki nie dałoby mi jeszcze więcej przyjemności ze słuchania muzyki). Scena, czy przestrzeń, w której rozgrywały się wydarzenia muzyczne także rozrosła się jeszcze w porównaniu do tego, co pokazywała Kiseki Blue. Nie miało to nic wspólnego ze sztucznym rozdmuchaniem wielkości tejże sceny, a raczej z bardziej realistycznym pokazaniem jej faktycznej wielkości, z lepiej oddanymi odległościami pomiędzy poszczególnymi źródłami, z lepszą gradacją planów, z większą ilością powietrza między instrumentami. Świetny pace&rhythm potwierdziła płyta Muddy’ego Watersa z Rolling Stonesami nagrana w niewielkim klubie. Na płycie tej można znaleźć, przynajmniej z tak dobrą wkładką jak Kiseki, ogromną ilość smaczków, niuansów, które umykają, gdy używam np. mojej (dużo, dużo, dużo tańszej AudioTechniki 33PTG, a część z nich nawet z moją Koetsu Black). Muzycy mocno tłoczą się na scenie, a mimo to nie tylko można swobodnie śledzić te wybrane, ale i wyłapać takie element, jak pewna nerwowość na początku, czy fakt, iż niektórzy byli chyba pod lekkim wpływem... :-) . Płyta AC/DC zabrzmiała jeszcze bardziej rock'n'rollowo – z pazurem, drivem – tu w rytm chodziła nie tylko nóżka, ale i każda kończyna, a ja bawiłem się doskonale, po raz kolejny obiecując sobie, że przy najbliższej okazji, wbrew wszelkim przeciwnościom losu (które do tej pory zawsze się akurat pojawiały) wybiorę się w końcu na koncert australijskich weteranów. Podsumowanie Tego typu test, kiedy obiekty tegoż testu mam do dyspozycji przez dłuższy czas i mogę ich posłuchać wielokrotnie, w różnych zestawieniach, bez pośpiechu, dają wyjątkowy wgląd w możliwości testowanych przedmiotów. Gdy słucha się czegoś wielokrotnie na przestrzeni kilku tygodni, czy wręcz miesięcy, można ochłonąć po początkowej euforii, spojrzeć na daną prezentację z pewnej perspektywy, już nie tak silnie zabarwionej emocjonalnie. A jednak w przypadku wkładek Kiseki, nawet tak długim czasie, mój entuzjazm wcale się nie zmniejszył. Może nawet doceniałem ich możliwości - OK, przyznaję się, przede wszystkim Purple Heart – jeszcze bardziej. I teraz, już ze spokojną, chłodną głową mogę napisać, że Kiseki Blue i Purple Heart to dwie znakomite wkładki o podobnym charakterze ogólnym. Co nieczęsto się zdarza, to ta druga, kosztująca o 50% więcej wydaje się oferować lepszy stosunek jakości (brzmienia) do ceny. Blue może śmiało stawać w szranki z moim Koetsu Black. Koetsu wybiorą ci, którzy wolą nieco cieplejsze, bardziej dociążone, ciut ciemniejsze brzmienie. Innym zaimponuje wysoka detaliczność i transparentność prezentacji Blue, przestrzenność i uporządkowanie prezentacji, pięknie rozświetlona, otwarta góra pasma. Purple Heart natomiast to, co prawda, granie w ogólnych zarysach podobne, jednak zdecydowanie bardziej wyrafinowane, bardziej kompletne, co najmniej o klasę lepsze. Wszystkiego jest tu więcej, wszystko jest bardziej dopracowane, dopieszczone, brzmi bardziej organicznie i wszystko to składa się w przekonującą i wciągającą całość, której nie sposób się oprzeć. Kiseki da miłośnikowi muzyki równie dobry wgląd w nagraną 50 lat temu sesję jazzową, co i we współczesne nagranie rockowe. Pokaże najmniejsze nawet detale i niuanse dobrej rejestracji, ale i potęgę prostszej, acz bardziej dynamicznej muzyki. Kiseki Purple Heart trafia na moją prywatną listę marzeń i zajmuje miejsce obok AirTighta PC3 – to dwie wkładki, które koniecznie muszę kiedyś mieć. Kiseki Blue NS to produkowana obecnie (NS = New Style) wersja holenderskiej wkładki typu MC sprzed ponad 30 lat. Konstrukcja pozostaje ta sama, wszystkie części produkowane są według specyfikacji oryginalnych wkładek. Jedyną zewnętrzną różnicą jest nieco krótszy, aluminiowy korpus. Zmianę tą Herman van den Dunden uzasadnia lepszym dopasowaniem jej długości do używanych obecnie ramion. Jak już wspomniałem korpus wkładki wykonany jest z aluminium i pomalowany na kolor niebieski (nazwa modelu zobowiązuje). Wspornik wkładki to pręcik borowy zakończony igłą diamentową z szlifem typu „nude line-contact”. Optymalna siła nacisku u mnie wynosiła ok. 2,3 g. Wkładka oferuje sygnał wyjściowy na poziomie 0,44 mV. Kiseki Purple Heart to także współczesna wersja wkładki o tej samej nazwie z pierwotnej oferty tej marki. To także wkładka typu MC o sygnale wyjściowym 0,4 mV. Jej obudowę wykonano z drewna PurpleHeart – można przyjąć, że jego kolor jest faktycznie purpurowy, podobnie jak w przypadku Blue, z wyjątkiem spodniej strony (tej z igłą), która ma kolor złoty. Tu również wspornik wykonano z boru i zakończono diamentem z szlifem typu: nude line-contact, acz igła ta jest nieco węższa od stosowanej w Blue, może więc wchodzić nieco głębiej w rowek płyty. Optymalną siłę nacisku u mnie ustaliłem na 2,4 g. W przypadku obu wkładek rekomendowane obciążenie po stronie przedwzmacniacza gramofonowego wynosi 400 Ω. Oba modele przychodzą zapakowane, jakby w japońskim stylu, w drewniane pudełeczka. Dane techniczne (wg producenta) Kiseki Blue NS Dystrybucja w Polsce: DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!! |
- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa - Końcówka mocy Modwright KWA100SE - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100 - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11 - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator |
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM) - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC - Kolumny: Bastanis Matterhorn - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr - Słuchawki: Audeze LCD3 - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako - Przewód głośnikowy - LessLoss Anchorwave - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3 |
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity