pl | en

TECHNIKA

 

AUDIO I MUZYKA Z PLIKÓW

Choć „High Fidelity” ceni nośniki fizyczne, to nie można uciekać od rzeczywistości. A w tej pliki stanowią znaczącą większość sprzedawanej i słuchanej muzyki. Warto więc poświęcić trochę czasu na to, aby jak najlepiej je odtworzyć. Zaczynamy od przyjrzenia się „dakowi” Auralic VEGA.


bserwując rozwój technologii zapisu, przetwarzania i odtwarzania dźwięku, widać, że dzieje się dużo i szybko. Nie tylko zresztą w tej dziedzinie życia. Wydaje się, że może to być, pod pewnymi względami dość bolesne doświadczenie. Odnoszę wrażenie, że my słuchacze, melomani, nie bardzo jesteśmy w stanie nadążyć za takim ich tempem. Natura, jak sądzę, nie przystosowała nas aż do tak szybkich zmian. To co było dobre wczoraj, było standardem, okazuje się już przestarzałe, niedoskonałe itd. Oczywiście patrząc przez pryzmat nowych technologii. Tutaj czynię wyjątek dla winylu oczywiście, ale raczej tylko w kategorii nośnika. Bo i przy winylowych płytach zmiany w zakresie rozwiązań wykorzystywanych w najlepszych gramofonach są ogromne. Ostatnimi czasy zauważamy też zasadniczą zmianę związaną ze sposobem dystrybucji muzyki. Oto zapis muzyki odrywa się od fizycznego nośnika i staje się tworem wirtualnym.

Na podstawie mojego systemu audio, opartego na komputerze w roli napędu, pragnę podzielić się doświadczeniami z jego ciągle jeszcze trwającej budowy i szerzej zaprezentować część możliwości, które daje „komputerowe” audio. Coraz częściej zaczynamy się zastanawiać, czy przypadkiem nie czeka nas „przesiadka” na komputer. Już dość dawno przekroczyłem tę czerwoną linię i może moje doświadczenia i obserwacje okażą się w jakimś stopniu pomocne dla stojących bardzo blisko tej umownej granicy.

SYSTEM

System (stgr. σύστημα systema – rzecz złożona) – obiekt fizyczny lub abstrakcyjny, w którym można wyodrębnić zespół lub zespoły elementów wzajemnie powiązanych w układy, realizujących jako całość funkcję nadrzędną lub zbiór takich funkcji 

Powyższą definicję znalazłem w Wikipedii. Precyzyjny opis mojego wciąż budowanego systemu, zajmie trochę miejsca, wiec skupię się na początek na zasilaniu i moich wrażeniach z odsłuchu DAC-a firmy Auralic model Vega. Jeżeli czytelnicy uznają, że warto (i zasygnalizują to redakcji High Fidelity drogą mailową), to później przedstawię inne elementy systemu dokładniej, a dziś tylko podam i krótko opiszę składowe elementy.
Na podstawie odsłuchów w kilku systemach, zauważyłem, że „mój” dźwięk, to DSD. Nie zamierzam nikogo przekonywać, ani wchodzić w polemiki – ocena jest subiektywna i na własny użytek. Zauważyłem, że dźwięk plików DSD jest w moim odczuciu najbliżej muzyki na żywo. Na konwersji zyskuje również muzyka zapisana w PCM. Wydaje mi się, że sposób odzyskania sygnału analogowego z DSD udaje się lepiej, bardziej wiernie niż w przypadku innych formatów.

Dziś mój główny system, widoczny w części na powyższym zdjęciu (posiadam jeszcze mini system „biurkowy”, w pokoju przeznaczonym do pracy) to:

1. Pokój odsłuchowy 20 m², będący obecnie w fazie adaptacji akustycznej. Trwają przymiarki różnych form wełny mineralnej i innych materiałów mających poprawić akustykę pomieszczenia.

2. Magazyn plików (zewnętrzny napęd dyskowy z dostępem poprzez sieć komputerową) NAS – QNAP TS-419P II – można tu uzyskać do około 12 TB bezpiecznego miejsca na pliki, przy wykorzystaniu RAID5 i czterech dysków składowych po 4 TB każdy.

Posiadane zbiory płyt CD/SACD skonwertowałem do plików. Płyt było dużo, więc i zajmowane miejsce okazało się obszerne. Dodatkowo istnieje zawsze możliwość uszkodzenia czy to mechaniki, czy to elektroniki dysku. Rozwiązałem ten problem w taki sposób, że zastosowałem urządzenie NAS, wyposażone w kilka dysków i pracujące w trybie RAID5 (jeden z systemów nadmiarowego zapisu danych na kilku dyskach, umożliwiający odtworzenie wszystkich danych nawet w przypadku awarii jednego z kilku składowych dysków). Ale dla jeszcze większego bezpieczeństwa plików, raz na kilka miesięcy wykonuję ich dodatkową kopię na niezależny twardy dysk dużej pojemności. Dysk leży sobie bezpiecznie w szufladzie i daje pewność, że dane nie zginą.

3. Komputer oparty o procesor Intela, Windows 10 (technical preview), dedykowaną kartę USB, JPLAY, oraz inne oprogramowanie umożliwiające konwersję do DSD. Foobar 2000, z wykorzystaniem różnego rodzaju wtyczek, w tym MathAudio Room EQ. Wtyczka ta umożliwia pomiar (z wykorzystaniem mikrofonu pomiarowego) akustyki pomieszczenia a następnie programową adaptację dla konkretnego miejsca odsłuchu. Kabel USB – Supra.
Mail, który napisałem do High Fidelity po pierwszych odsłuchach z wykorzystaniem JPLAY-a znajduje się we fragmencie artykułu TUTAJ.

4. DAC (tu trwa poszukiwanie docelowego urządzenia): iFi nanoDSD, kabel RCA Tara Labs Vector 2, RCA Furutech FA-220.

5. Końcówka mocy - Audiomatus AS500, kabel głośnikowy Audioquest Gibraltar.

6. Kolumny Zeta Zero Venus, model Picolla (pan Tomasz Rogula producent Zety Zero, umożliwił spełnienie moich marzeń – niniejszym DZIĘKUJĘ). Dźwięk tych kolumn, to oddzielny, szeroki temat. Moje wrażenia z pierwszego odsłuchu, są zamieszczone w części reportażu z wystawy Audio Show 2013. Akcesoria antywibracyjne: tutaj cały czas eksperymentuję. Obecnie wykorzystuję różne elementy z gumy oraz drewna.

7. Zasilanie:
• urządzenia: listwa Belkin AP4100, UPS Fideltronik Lupus KI 1000
• okablowanie: od listwy do urządzeń - kable IeGo (miedź Furukawa), gniazdo ścienne Furutech. Kabel UPS-• gniazdo ścienne – Supra LoRad. Listwa jest podłączona do gniazda ściennego własnym, zintegrowanym kablem dobrej jakości.

Zasilanie urządzeń dobrej jakości prądem, to uważam podstawowa sprawa. Obecnie mieszkam we własnym domu, ale wcześniej w wynajmowanym mieszkaniu, w bardzo małej miejscowości, problemy z zasilaniem były poważne i częste a instalacja stara i niewydolna. By rozwiązać problem, zainwestowałem w filtr sieciowy. Filtr, to zresztą mało precyzyjna nazwa. Urządzenie BELKIN AP41000 (zdjęcie poniżej).

Reaguje on bardzo szybko na za niskie lub za wysokie napięcie i w przypadku przekroczenia zadanego progu, niemal natychmiast odcina zasilanie urządzeń. Na wyświetlaczu można też odczytać bieżące napięcie i natężenie płynącego prądu – albo dla konkretnych grup gniazd, albo całego systemu. Wyświetlacz ma trzy poziomy jasności, ale nie można go zupełnie wyłączyć. Można tez uzyskać opóźnienie włączenia zasilania dla różnych grup gniazd. Przy planowym odłączaniu zasilania, również zachowane jest zdefiniowane wcześniej opóźnienie czasu – bardzo fajna funkcjonalność.

Prąd jest też w tym urządzeniu filtrowany, a grupy gniazd wyjściowych optymalizowane pod konkretne linie urządzeń, w taki też sposób by ograniczyć wzajemne ich oddziaływania. Na wyświetlaczu urządzenia widać, czy mamy prawidłowe uziemienie i właściwie podłączone bieguny zasilania.

Radość z zastosowania listwy trwała krótko, bo „pady” zasilania okazały się częstsze niż myślałem i w czasie odsłuchu zalegała cisza z uwagi na awaryjne odłączanie urządzeń. Zastosowałem więc dobrej klasy UPS (zasilacz awaryjny) z funkcjonalnością AVR, czyli podbijania napięcia lub jego obniżania, tak by było zawsze zbliżone do 230 V. Jednak zanim UPS zareagował na skoki napięcia sieci energetycznej, listwa już odłączała zasilanie – była szybsza.

By rozwiązać problem skutecznie, zastosowałem UPS Fideltronik Lupus KI 1000 pracujący zawsze z baterii i wytwarzający prąd „od podstaw”, wykorzystujący własny falownik (generator prądu zmiennego). Przy okazji otrzymałem stabilne napięcie 230 V, wolne od wszelkich zakłóceń sieci energetycznej.

Minusem takiego rozwiązania jest to, że tego typu urządzenia są zwykle aktywnie chłodzone i nie mogą pracować w pomieszczeniu odsłuchowym z uwagi na generowany hałas. Jeżeli jednak jest możliwość ustawienia takiego zasilacza w innym pomieszczeniu, to polecam takie właśnie rozwiązanie. Tu ciekawostka – tego typu zasilacze są wykorzystywane w podtrzymywaniu i gwarantowaniu bezprzerwowego zasilania precyzyjnych i krytycznych urządzeń medycznych. Na rynku jest obecnie dostępnych wiele rożnych modeli zasilaczy UPS, pracujących na podobnej zasadzie.

ODSŁUCH VEGI

Obecnie jestem na etapie poszukiwań docelowego przetwornika do systemu. Założyłem, że DAC musi mieć możliwość natywnego (ważne, by to nie była jakaś wewnętrzna konwersja do PCM) odtwarzania plików DSD. Dodatkowym założeniem jest wyposażenie przetwornika w moduł USB włoskiej firmy Amanero.
Wstępna lista potencjalnych urządzeń, które mnie zainteresowały, to:

1. Lampizator DSD DAC
W najbliższych dniach zamierzam skontaktować się z panem Łukaszem Fikusem, właścicielem firmy Lampizator, i uzgodnić możliwość sprawdzenia DSD DAC-a, który zbiera tak wiele korzystnych ocen i którego moduł DSD, z uwagi na wykorzystany pomysł odfiltrowania sygnału audio ze strumienia DSD, wydaje się bliski ideału. Zamierzam korzystać wyłącznie z formatu DSD i ten właśnie DAC wydaje się najbardziej korzystny, ponieważ służy właśnie wyłącznie do formatu DSD i nie trzeba tu płacić za inne rozwiązania układowe do PCM. Można też dość dokładnie (już na etapie zamówienia lub później) spersonalizować urządzenie do własnych potrzeb.

2. Auralic Vega
Wrażenia z odsłuchu poniżej.

3. L.K.S Audio MH-DA003 oraz YSDZ DA-03 FPGA-DSD DAC
Dwa tańsze urządzenia, kosztujące w okolicach 5 do 7 tysięcy złotych.

Dzięki uprzejmości Pana Marcina Ostapowicza, właściciela firmy JPLAY, mającego w dystrybucji znakomite urządzenia, w tym DAC Vega firmy Auralic, mogłem w domowym zaciszu odsłuchać tego przetwornika. Pragnę podkreślić, że Vegę można wypożyczyć (po uzgodnieniu warunków) do odsłuchu u Pana Marcina i nie ma z tym większych problemów – super.

Obecnie do DAC-a przesyłam sygnał w protokole DoP. Pliki natywne DSD przesyłam w formacie DSD128 lub DSD64. Pliki PCM (44,1, 48, 88,2 kHz itd.) konwertuję do DSD128.
Recenzja Vegi jest na łamach „High Fidelity” (czytaj TUTAJ), nie będę więc szczegółowo opisywał urządzenia, a skupię się na tym, jak Vega zagrała w moim systemie. Na potrzeby testu ze źródłowego, natywnego pliku DSD (zapis z analogowej taśmy matki do domeny DSD, bez żadnych dodatkowych konwersji) dokonałem konwersji do plików FLAC, we wszystkich dostępnych „gęstościach”, w tym DXD, i odsłuchałem wszystkie próbki, odnosząc je do pliku źródłowego.

Plik oryginalny zagrał z bardzo dobrym basem. Słychać było, że Vega bardzo dobrze przekazuje najniższy bas, ale i nie pozwala mu na niekontrolowane przeciągnięcia. Dźwięk był gaszony szybko, przy czym schodził bardzo nisko. Przekaz energii tego zakresu był wyśmienity, przy zachowaniu dobrej kontroli. Bardzo dobrze było też słychać wyższy bas i średnie zakresy i tu było nadal bardzo dużo energii i precyzji w podaniu tego zakresu. Przestrzeń wyszła daleko poza ramy pomieszczenia odsłuchowego i była bardzo rozległa. Dalsze plany były wyraźnie określone i podane relatywnie mocno, bez utraty ich lokalizacji w przestrzeni.
Wysokie tony były podane w bardzo rozdzielczy sposób, ale przy tym w odpowiedniej proporcji do reszty pasma. Niesamowicie realistycznie było słychać brzmienie talerzy. Ich dźwięk to cała masa różnych, nakładających się na siebie wibracji, skrzących się różnymi barwami.

Ten sam utwór muzyczny, ale słuchany w PCM, zatracił w pewnym stopniu rozdzielczość wysokich tonów, których pojawiło się jednocześnie więcej. Brzmiało to tak, jakby dodano ze dwa decybele w regulacji pasma wysokich tonów. Podobnie niskie tony, były jakby trochę „napompowane”, bardziej sztuczne, mniej selektywne. Generalnie cała przestrzeń była rysowana mniej precyzyjnie, a bryły instrumentów zostały powiększone, były bardziej wyraziste, ale znikła subtelność ich lokalizacji. Gdzieś uleciał czar i magia wcześniejszego odsłuchu.

Już nie miałem tak wyraźnego wrażenia, że muzycy są kilka metrów z przodu i grają tu i teraz dla mnie. Prezentacja była bardziej syntetyczna.

Tutaj chcę zaznaczyć, że PCM brzmiało w sumie dobrze, poprawnie, rozdzielczo. Taka prezentacja może się podobać, szczególnie słuchaczom bez dużego osłuchania i bez częstych porównań z muzyką graną na żywo. Dopiero bezpośrednie porównanie tego samego materiału z dobrej płyty DSD, pokazuje, że można lepiej, dużo lepiej. Nie jest to subtelna różnica. Usłyszałem to mocno, dobitnie i bardzo wyraźnie. Różnica była wyraźna dla wszystkich formatów PCM, choć najmniej na rozdzielczości i selektywności traciły pliki najgęstsze, to jednak czar znikał bezpowrotnie.

Ciśnie mi się tu na usta porównanie rodem z fotografii. DSD, to czyste wyraźne zdjęcie z pełną gamą subtelnych kolorów. PCM przy tym, to zdjęcie, gdzie ostrość nie była najlepiej ustawiona, kolory były później poprawiane i wzmocnione, ale przy tym pogorszyła się wierność tak potraktowanego zdjęcia.

Słuchając kolejnych nagrań w tym Hansa Theessinka, którego miałem możliwość posłuchania na żywo, na ostatniej wystawie AS w Warszawie, Vega urzekała mnie coraz bardziej. Poziom przekazywanych emocji, energia, selektywność, rozdzielczość i barwa – to wszystko było na wyśmienitym high-endowym poziomie.
Pięknie zabrzmiały nagrania muzyki klasycznej realizowane w latach 50. i 60. ubiegłego wieku. Sporo takich realizacji ukazało się jako SACD, chociażby dla przykładu, w moim odczuciu genialnie zagrane koncerty fortepianowe.

Również muzyka organowa i chóry było słychać wyjątkowo dobrze. Można było śledzić głosy poszczególnych członków chóru i bezbłędnie je lokalizować w przestrzeni. Słucham bardzo szerokiego spektrum muzyki i w każdym jej wcieleniu, było bardzo dobrze! Miło się słucha Vegi i zamykając oczy, można się przenieść w czasie i przestrzeni – super! Podsumowując, to mocny kandydat do zakupu, ale koniecznie chcę jeszcze posłuchać DSD DAC Lampizatora we własnym systemie.

Format DSD traktowany zupełnie niszowo, okazuje się nabierać drugiego życia. Był on skazywany na egzystencję i tylko w Japonii, powoli zaczynał nabierać coraz większej estymy. Dziś pewniej i szerzej zaczyna gościć i w naszych domach oraz zdobywa sobie coraz szersze grono zadowolonych użytkowników. Cieszę się z tego, bo i muzyka brzmi lepiej, a i ilość urządzeń zdolnych do obsługi tego formatu, jak i same nośniki/pliki zaczynają pojawiać się w większej ilości.

O AUTORZE

Mam 46 lat. Od dzieciństwa słuchałem muzyki. Każde notowanie Listy Przebojów Trójki było wyczekiwanym wydarzeniem, a radiomagnetofon firmy Grundig był już szanowanym sprzętem. Potem, własnoręcznie zbudowane kolumny głośnikowe na przetwornikach Tonsilu i magnetofon szpulowy Aria oraz gramofon Daniel, przez lata służyły realizacji mojego hobby. Następnie pojawił się sprzęt firmy Technics i co to był za dźwięk!

Sprzęt zmieniał się sukcesywnie co kilka lat. Obecnie realizuję budowę poważnego systemu audio, który powinien być na dłużej i który w założeniu ma ukazywać piękno muzyki i emocje nią zapisane.
Od wielu już lat jestem czytelnikiem „High Fidelity” oraz stałym bywalcem kolejnych edycji wystawy Audio Show.

Ukończyłem inżynierskie studia informatyczne, co wydatnie ułatwiło mi przejście na system oparty na komputerze. Pracuję w Warszawie w firmie zajmującej się infrastrukturą telekomunikacyjną i radiową sieci komórkowych.

CHCESZ WIEDZIEĆ WIĘCEJ? SZYBCIEJ?
DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!!