Odtwarzacz plików audio
Amare Musica
Producent: AMARE MUSICA |
mare Musica to jedna z rodzimych, polskich firm o klasycznym, rzecz można, rodowodzie. Tworzy ją dwóch ludzi, którzy przez lata bawili się w DIY („do it yourself” – zrób to sam) uczestnicząc w życiu największego w Polsce forum audio(Audiostereo.pl) – panowie Maciej Lenar i Marcin Sołowiow. Piszę o klasycznym rodowodzie, bo i w światowym audio wielu konstruktorów zaczynało działalność w branży od tworzenia urządzeń dla siebie, czasem także dla przyjaciół. Tak właśnie było z Amare Musica. Panów Marcina i Macieja można było kilka lat temu zobaczyć w pokoju DIY w czasie Audio Show, gdzie wraz z innymi pasjonatami prezentowali swoje osiągnięcia. Uznali jednakże, że to co robią jest na tyle dobre, że warto się tym podzielić z innymi. Założyli więc firmę i, o ile pamięć mnie nie myli, w czasie Audio Show 2012 zaprezentowali swoje pierwsze komercyjne produkty – lampowy przedwzmacniacz De Forest i lampowe monobloki Trinity (na podwójnej triodzie EML 300B-XLS). Nie dość, że wraz z, także polskimi, kolumnami Clockwork grały naprawdę dobrze (pomimo warunków wystawowych), to na dodatek powalały wyglądem. Dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, oparte o znakomite podzespoły z nawijanymi srebrnym drutem, specjalnie dla Amare, trafami oraz topowymi lampami z bieżącej produkcji Emission Labs, wyglądały, pozwolę sobie na amerykanizm, jak milion dolarów. Testowałem je niedługo po tym AS (dla polskiej edycji „HiFi Choice'a”) i mogę jedynie potwierdzić, że i brzmieniowo miały do zaoferowania bardzo wiele. W największym skrócie – mimo, iż to pierwszy produkt tej marki, to liga światowa, prawdziwy high-end. Na dodatek wyceniona, w porównaniu do ligi światowej, naprawdę rozsądnie. Jakiś czas później byłem u jednego z konstruktorów – robiliśmy w jego systemie porównanie kilku konwerterów USB. Sygnał trafiał z nich do prototypu DAC-a Amare Musica. Oczywiście system nie był mój (acz ze znanymi mi De Forestem i Trinity), a odsłuch dotyczył czegoś innego, ale mimo tego odniosłem wrażenie, że prototypowy przetwornik jest naprawdę wysokiej próby. Wydawało się więc, że to właśnie będzie kolejny produkt polskiej firmy, który trafi na rynek. Zakup Diamonda nie wiąże się więc z koniecznością zakupu iPada (jak u większości konkurentów), czy w ogóle z wymuszaniem zakupu jakiegokolwiek dodatkowego, nie związanego z audio produktu. Przyznaję, że strasznie mnie wkurza to, że w przypadku większości (produkowanych przecież głównie w Azji) serwerów muzycznych, zwłaszcza z wysokiej półki, nie ma na dobrą sprawę innej opcji pełnej obsługi jak używanie produktu Apple'a (w przypadku Lumina obsługa odtwarzania i owszem jest możliwa za pomocą apki na Androida, ale dostęp do ustawień urządzenia już nie, Aurender natomiast uważa, że iPad jest jedynie słusznym rozwiązaniem, a np. Auralic dopiero dosłownie kilka tygodni temu wypuścił wersję beta aplikacji do obsługi Ariesa z urządzeń z Androidem). Mam naturę buntownika – nie znoszę być do czegoś zmuszanym. W przypadku Amare to użytkownik decyduje, czego chce używać do obsługi serwera – ma pełny wybór, z mojego punktu widzenia to ogromny plus. W czasie Audio Show, jak to na wystawie, ocenić klasę brzmienia było trudno. Zapowiedziałem więc panom Marcinowi i Maciejowi, że prędzej czy później odtwarzacz musi do mnie trafić. Wiedząc, że produkt ten pozwolił im zdobyć nowych dystrybutorów, których zapotrzebowanie trzeba było w pierwszej kolejności zaspokoić, nie naciskałem. W końcu jednak dostałem informację: „możemy dostarczyć sztukę do testu”. Proszę bardzo, odpowiedziałem, ukrywając skrzętnie entuzjazm. MARCIN SOŁOWIOW Amare Musica Diamond Music Server jest pierwszym w Polsce, jeśli nie w Europie tak zawansowanym muzycznym serwerem audio. Kilka słów o jego budowie. Produkcja całego serwera odbywa się w Polsce. Zaczynając od wszystkich części obudowy, które wykonane są na maszynach CNC z 10 mm aluminium, na pilocie wykonanego z litego bloku aluminium 30 mm kończąc. Wewnątrz ujrzymy kilka sekcji elektroniki. Ultraniskoszumny, dyskretny zasilacz wykorzystujący wzmacniacze operacyjne jako wzmacniacze błędu, sterownik z jednymi z najlepszych na rynku wyświetlaczami OLED o wysokim kontraście oraz szerokim kątem widzenia, sekcja płyty głównej zaprojektowanej na potrzeby serwera, płytkę z wyjściami AES/EBU i S/PDIF, transformator w wersji AUDIO firmy Toroidy.pl oraz wyjścia/wejścia USB i LAN. Ceramic Disc Tablette - wysokiej klasy nóżki firmy Franc Audio Accessories dbają o odseparowanie urządzenia od wibracji zewnętrznych. Wyjścia cyfrowe S/PDIF i AES/EBU są zrealizowane na procesorze XMOS@500 MIPS z dwoma zegarami „ultra-low phase noise japanese made oscillators” (NDK). Server odtwarza wszystkie formaty audio od WAV, FLAC, AAC, ALAC aż do gęstych plików DSD. DSD jest odtwarzane przez USB oraz S/PDIF i AES/EBU (DoP, DSD over PCM) 2,8 MHz, 1 bit. Serwer obsługiwany jest za pomocą pilota oraz iPad, Android i PC. Dodawanie zasobów muzyki odbywa się poprzez USB, po protokole Samba, jak i też serwerów UPnP i OH Media. Nagrania użyte w teście (wybór):
Gwoli ścisłości serwer gościł u mnie dwa razy. Za pierwszym razem grał z testowanym niedawno systemem Lampizatora. Za drugim z „dakiem” z Tajwanu, COS D1 (9000$) oraz, ponownie, Lampizatorem, tym razem Big7. Urządzenie przyjechało w bardzo solidnym „kejsie” z firmowym logo Amare Musica. Konstruktorzy podchodzą do tego, jak właściwie do wszystkiego w swojej działalności – oferują produkt z wysokiej półki, co klient ma czuć od pierwszego kontaktu z produktem (a więc i z opakowaniem). Kwestia zdroworozsądkowa, czyli zapewnienie maksymalnego bezpieczeństwa sztukom rozsyłanym po świecie także musiała mieć znaczenie. W kejsie znajdujemy urządzenie, kabel sieciowy, pilot, oraz instrukcję obsługi. No tak, jeszcze przykręcane, antywibracyjne, ceramiczne nóżki Franc Audio Accessories. Sam używam Ceramic Disców Pawła Franca Skulimowskiego od kilku lat i wiem jak dobrze się sprawdzają pod wieloma sprzętami, więc doskonale rozumiem wybór konstruktorów Amare. No i fajnie, że dogadały się dwie polskie firmy robiące produkty światowej klasy. Urządzenie, o czym już wspominałem, prezentuje się świetnie. Solidna obudowa, dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, świetne, czytelne (dwa umieszczone obok siebie) OLED-owe wyświetlacze oraz cała bateria porządnych gniazd z tyłu urządzenia od pierwszego spojrzenia mówią, że to urządzenie wysokiej klasy (nawet jeśli ostateczna ocena zależy przecież również od tego jak „gra”). Z przodu nie ma żadnych przycisków ni pokręteł – Diamonda obsługuje się wyłącznie zdalnie, za pomocą pilota, tableta czy komputera. Z tyłu mamy gniazdo sieciowe z głównym włącznikiem, gigabitowe gniazdo LAN, 4 porty USB (dwa górne mają służyć jako wyjścia do DAC-ów, dwa dolne jako porty do podłączenia zewnętrznych nośników danych), plus po jednym wyjściu AES/EBU, koaksjalnym i BNC. Te trzy ostatnie obsługują sygnał PCM w rozdzielczości do 24 bitów i 192 kHz, oraz DSD64 w trybie DoP (by wykorzystać tą ostatnią możliwość konieczny jest DAC, który taki sygnał potrafi przyjąć). Porty USB mogą być źródłem sygnału PCM w rozdzielczości do 32 bitów 384 kHz, oraz DSD64 i DSD128. Rozpoczęcie odtwarzania wymaga poświęcenia kilku minut na wykonanie stosownych ustawień. Jeśli źródłem sygnału ma być dysk USB (nadzień dzisiejszy musi być w formacie FAT, acz w niedalekiej przyszłości update oprogramowania ma wprowadzić także obsługę dysków sformatowanych w NTFS) wystarczy go podłączyć do jednego z dwóch portów oznaczonych jako DATA USB, wskazać go w menu urządzenia jako źródło danych, oraz apdejtować bazę danych Diamonda (także poprzez polecenie w menu). W zależności od ilości plików baza może się odświeżać do kilku minut, a następnie czy to za pomocą pilota, czy aplikacji na Androida/Windowsa/Apple’a możemy rozpocząć słuchanie. W przypadku korzystania z źródła danych podłączonego do domowej sieci musimy oczywiście zacząć od podłączenia kablem serwera do routera (bezpośrednio, bądź przez domową sieć). Następnie wskazać NAS jako źródło danych, podać jego dane (IP, ewentualne dane do logowania), a gdy uzyskamy połączenie należy apdejtować bazę danych serwera. |
Jeszcze jedna mała uwaga – posiadacze DAC-ów USB, które nie wymagają 5 V zasilania ze źródła plików mogą zasilanie portu w Diamondzie wyłączyć. Po kablu USB będą wysyłane wyłącznie dane. Warto to oczywiście sprawdzić u siebie, ale zwykle daje to pozytywne efekty brzmieniowe. Jako źródła plików używałem NAS-a pracującego jako serwer Samba, a do obsługi odtwarzania aplikacji na Androida o nazwie Mupeace (dla iPadów aplikacja nazywa się MPaD, a dla iPhone’ów MPoD). Diamond współpracuje również z klientami UpnP, stąd np. mogłem używać (w celu sprawdzenia) również programu Kinsky (Linna), a możliwe jest również używanie aplikacji Lumina, Auralica, czy Jremote (acz tego ostatniego pod warunkiem, że źródłem sygnału jest komputer z zainstalowanym Jriverem). Warty podkreślenia jest tak duży wybór aplikacji, których można używać do sterowania – w przypadku większości tego typu urządzeń jesteśmy skazani na jedną aplikację i o ile nam jej używanie „leży” to wszystko OK, ale jeśli nie... Tu można spróbować jednej apki, drugiej, trzeciej, na jednym czy drugim urządzeniu – któraś na pewno nam „podejdzie”. Trudno oczywiście mówić o brzmieniu Diamonda – w końcu odczytuje on informacje z plików muzycznych i tłumaczy je na (nadal cyfrowy) sygnał zrozumiały dla DAC-ów. Nie ma więc, moim zdaniem, brzmienia jako takiego. Niemniej dla uproszczenia mogę w teście używać określenia sugerującego takie czy inne walory brzmieniowe testowanego urządzenia – trudno jest od tego uciec. Wrażenie pierwsze, po przełączeniu się z PC na Diamonda – czarniejsze tło, czystszy, bardziej wyrazisty dźwięk, większa intensywność barw, wyższa ekspresja. Różnica była natychmiastowo słyszalna. Oczywiście weryfikowałem ją kilka razy zmieniając źródło dla Lampizatora kilka razy z rzędu, ale ta pierwsza obserwacja potwierdzała się raz za razem. Takie różnice zwykle wynikają z lepszego, czystszego zasilania, stąd wniosek, że o tę część Diamonda konstruktorzy naprawdę zadbali. Ale za tymi pierwszymi obserwacjami poszły kolejne. Dźwięk wewnętrznie się wygładził, uspokoił, był lepiej poukładany, poszczególne elementy jakby lepiej do siebie pasowały, lepiej ze sobą współpracowały. Owo uspokojenie nie miało nic wspólnego z obniżeniem dynamiki, czy ekspresji. Te elementy stały na naprawdę wysokim poziomie. Rzecz w tym, że muzyka, ta sama, która brzmiała już bardzo dobrze grana przez PC z pośrednictwem Bady Alpha, zabrzmiała bardziej... akuratnie. To nie jest kwestia jakichś dramatycznych zmian w konkretnych elementach dźwięku, a raczej niewielkie zmiany na lepsze, w niemal każdym elemencie. Żadna z tych zmian sama w sobie nic wielkiego nie wnosi, a dopiero wszystkie razem tworzą nową jakość brzmienia. Bo tak właśnie trzeba nazwać to, co zrobiła w moim systemie zamiana PC na Diamonda. To źródło po prostu o klasę lepsze, co pokazał już pierwszy przykład „zwykłego” PCM-owego pliku w rozdzielczości 16/44,4 z fantastycznym koncertem solowym McCoya Tynera. Fortepian był z Amare bardziej dźwięczny, miał... nie znajduję lepszego określenia niż „głębsze” brzmienie. Było czyściej, wokół instrumentu było więcej powietrza, lepiej słychać było akustykę otoczenia. Żadna z tych zmian nie była dramatyczna, zapierająca dech w piersiach. Dopiero ich złożenie razem dawało niezwykły efekt naturalności i namacalności, które sprawiły, że powrót do, dobrze przecież brzmiącego PC-ta, jak to mówią, bolał, oj bolał. Mniejsze różnice były przy albumie Jacksona Dangerous, mimo że same pliki miały postać 24/96. To jednak nie sama rozdzielczość decyduje o klasie brzmienia, a przede wszystkim sam zarejestrowany materiał. A na tej płycie jest zarejestrowany, jak na muzykę popową bardzo dobrze, ale w kategoriach audiofilskich powiedzmy - przyzwoicie. Tym razem zaobserwowałem więc głównie nieco większą przejrzystość i lepsze uporządkowanie prezentacji, a najistotniejszą zmianę na plus odnotowałem w zakresie dynamiki i szybkości dźwięku, co przy wielu kawałkach opartych na mocnym, szybkim basie doskonale się sprawdzało. Zachęcony takim pokazem dynamiki i szybkości sięgnąłem po płytę duetu Rodrigo y Gabriela. „Co tam dwie akustyczne gitary” – powiecie… Po fantastycznym koncercie w warszawskiej Stodole za każdym razem słuchając albumów tej dwójki szukam w brzmieniu tego ognia, tej niesamowitej ekspresji i niewyczerpanych pokładów energii, których wówczas doświadczyłem na własnej skórze, z owych dwóch akustycznych gitar właśnie. Co prawda najwięcej w tym zakresie mają do zaoferowania czarne krążki, ale to Diamond w parze z Lampizatorem wysforowały się na czoło mojego prywatnego cyfrowego rankingu. Było w tym dźwięku sporo żywego ognia, z głośników wyrywały się strumienie czystej energii, a ja nie mogłem spokojnie usiedzieć na miejscu. Znakomicie wypadała gitara używana przez Gabrielę w charakterze instrumentu perkusyjnego – szybkie, mocne stuknięcia w pudło rezonansowe jako żywo przypominały mi wrażenia koncertowe. Doskonale wypadły także jedne z najlepszych plików hi-res jakie posiadam – HRx wydane przez Reference Recordings. Co prawda te pliki niemal zawsze wypadają co najmniej bardzo dobrze, ale nawet i w ich przypadku wspominane już czarniejsze tło pozwoliło wydobyć jeszcze intensywniejsze barwy i jeszcze większą ekspresję niż przy odtwarzaniu z PC. Gdy nałożyła się na to także owa imponująca dynamika, która pojawiła się wraz z Diamondem w moim systemie, Mozart, czy Rachmaninow gotowi byli (swoją muzyką) burzyć ściany. Wiem, to brzmi dramatycznie. Oczywiście różnice nie były aż tak wielkie, ale na tyle wyraźne, że po przełączeniu na PC to, co wcześniej brzmiało na nim świetnie, teraz wydawało się, w bezpośrednim porównaniu z produktem Amare, zaledwie poprawne, mniej żywe, mniej realne. I w końcu nagrania DSD, w których graniu Lampizatory są doskonałe. Zarówno w wydaniu Level 7 jak i Big 7 granie z PC nawet plików PCM-owy skonwertowanych w locie do DSD wypadało już fantastycznie, a natywnych plików jeszcze lepiej. Co ciekawe w przypadku tych plików różnica po zamianie PC na Diamonda była chyba najmniejsza. Doszukiwałem się nieco większej ilości powietrza (przynajmniej w nagraniach akustycznych), odrobinę lepszego timingu, ale różnice były mniejsze niż przy graniu plików PCM. Dlaczego? Nie wiem, może osobny układ stosowany w Lampizatorach do odtwarzania plików DSD jest nieco mniej wrażliwy na jakość dostarczanego sygnału. A może przyczyna była inna – nie ma to większego znaczenia. Poprawa w przypadku plików DSD, nawet jeśli niewielka, była, a przecież w naszej zabawie walczymy o każdy, umowny, procent poprawy jakości brzmienia. Zapewne w Państwa przypadku, podobnie jak w moim, w bibliotece plików królują te w formacie PCM, a przy nich dobrą robotę Diamonda słychać wyraźnie. Nieco mniejszą poprawę przy graniu DSD można potraktować jako dodatkowy bonus. Podsumowanie Już o tym pisałem – doczekaliśmy się czasów, gdy można złożyć sobie niemal kompletny system klasy high-end wyłącznie z polskich produktów. Może jeszcze nie top-high-end, ale pewnie i do tego kiedyś dojdziemy. Na dziś nie robi się u nas jeszcze wysokiej klasy słuchawek i wkładek gramofonowych, ale wszystkie pozostałe elementy audiofilskiego systemu już tak. Serwer Diamond firmy Amare Musica to kolejny element tej układanki. Świetnie wykonany i wyglądający, oferujący możliwość obsługi za pomocą aplikacji na właściwie wszystkie systemy dostarcza DAC-owi sygnał wysokiej klasy. Jest to produkt skierowany przede wszystkim do użytkowników DAC-ów z wysokiej klasy wejściem USB, akceptujących zarówno sygnał PCM jak i DSD. To oni właśnie będą w stanie wykorzystać pełny potencjał tego urządzenia. Niemniej nie jest to warunek konieczny – komplet wyjść cyfrowych umożliwia odtwarzanie plików PCM-owych w rozdzielczości do 24 bitów i 192 kHz na dowolnym przetworniku cyfrowo-analogowym, choć dopiero te wysokiej klasy będą potrafiły w pełni wykorzystać jakość dostarczanego przez Diamonda sygnału. Niezależnie bowiem od tego, z którego wyjścia korzystamy, otrzymujemy sygnał cyfrowy wysokiej jakości i tylko od klasy DAC-a będzie zależało jak dobry będzie efekt końcowy. Obsługa urządzenia jest wygodna, niezależnie od tego, z jakiej aplikacji, czy urządzenia korzystamy. Oprogramowanie jest ciągle rozwijane, więc Diamond będzie się stawał jeszcze lepszy, jeszcze przyjemniejszy w obsłudze. W czasie gdy miałem okazję go użytkować wskazałem konstruktorom kilka rzeczy, które moim zdaniem można by zrobić nieco inaczej, by obsługa była bardziej intuicyjna. Panowie wszystko skrzętnie zanotowali i obiecali, że przynajmniej część z tych sugestii wprowadzą w życie. To jeden z plusów kupowania polskiego produktu. W planach jest wersja z osobnym, bateryjny zasilaniem, skierowana do najbardziej wymagających klientów. Rozważana jest także idea wersji z wbudowanymi dyskami. Widać, że konstruktorom pomysłów nie brakuje, a ja będę ściskał kciuki za wdrożenie i powodzenie kolejnych. W końcu ciągle niewiele mamy polskich firm produkujących urządzenia, którymi możemy się chwalić na świecie. Serwer Diamond jest już kolejnym firmy Amare Musica, który do takowych należy. Amare Musica Diamond to tzw. serwer muzyczny. W przeciwieństwie do np. Aurendera, nie jest on wyposażony w dyski twarde do przechowywania muzyki (choć na pokładzie jest dysk SSD, który m.in. zapisuje logi wydarzeń, co może pomóc producentowi w sytuacji, gdy pojawia się jakiś problem). Przeznaczony jest więc do odtwarzania muzyki z zewnętrznych nośników dany, które można podłączyć bezpośrednio poprzez porty USB lub za pośrednictwem sieci przewodowej, wykorzystując gigabitowy port Ethernet. Urządzenie wykonywane jest w Polsce. Obudowę wykonano z obrabianych na precyzyjnych maszynach CNC aluminiowych płyt grubości 10 cm. Całość ustawiona jest na czterech, wkręcanych nóżkach pochodzących z innej polskiej firmy – Franc Audio Accessories. Front urządzenia pozbawiony jest jakichkolwiek manipulatorów – całość obsługi wykonywana jest za pomocą pilota zdalnego sterowania (także wykonanego z bloku aluminium), bądź za pomocą różnych aplikacji dostępnych na iOS, Windows i Androida. Tył jest zdecydowanie bogatszy. Obok gniazda zasilającego ze zintegrowanym bezpiecznikiem i głównym wyłącznikiem, znajdziemy tam gniazdo Ethernet (1 GB), cztery porty USB (dwa do podłączania zewnętrznych nośników danych, dwa pracujące jako wyjścia do DAC-ów), oraz po jednym wyjściu koaksjalnym, BNC, oraz AES/EBU. System urządzenia oparto na Linuxie, dzięki czemu do współpracy z DAC-ami nie są potrzebne dodatkowe sterowniki – urządzenie samo rozpoznaje przetwornik i, przynajmniej w przypadku trzech DAC-ów, do których podłączałem Diamonda, współpraca była bezproblemowa. O budowie wewnętrznej pan Marcin Sołowiow opowiedział sam w sekcji „Kilka prostych słów o...”. Dodam jeszcze tylko, że urządzenie prezentuje się znakomicie, na tyle dobrze, że na życzenie klientów obecnie są wykonywane obudowy do przedwzmacniacza i wzmacniaczy Amare Musica, które będą wzorniczo pasowały do Diamonda. Także DAC, który ma się lada chwila pojawić w ofercie będzie utrzymamy w tym samym stylu. Dane techniczne (wg producenta) Wejścia: Ethernet (RJ-45) 1GB, 2xUSB 2.0 DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!! |
- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa - Końcówka mocy Modwright KWA100SE - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100 - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11 - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator |
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM) - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC - Kolumny: Bastanis Matterhorn - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr - Słuchawki: Audeze LCD3 - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako - Przewód głośnikowy - LessLoss Anchorwave - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3 |
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity