pl | en
Test
Odtwarzacz Compact Disc
Cambridge Audio
TOPAZ CD5


Cena (w Polsce): 890 zł

Producent: Audio Partnership Plc

Kontakt:
Gallery Court, Hankey Place, London SE1 4BB
United Kingdom

Strona producenta: www.cambridgeaudio.com

Kraj pochodzenia: Wielka Brytania

Produkty do testu dostarczyła firma:
Audio Center Poland
Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Wojciech Pacuła ǀ Cambridge Audio (nr 1, 2)

Data publikacji: 16. czerwca 2012, No. 98




Psychologiczna granica 1000 zł za komponent to od lat, odkąd pamiętam, próg, który trzeba było przeskoczyć, żeby się znaleźć w elitarnym klubie „hi-fi”. Jakieś dziesięć lat temu za mniej niż 1000 zł można było kupić produkty pochodzące z dużych, międzynarodowych koncernów elektronicznych – Sony, Sanyo, Aiwa, Sharp, Pioneer itp. Dzisiaj części z tych firm już nie ma, albo nie mają z czystym audio nic wspólnego. Co ciekawe, pomimo upływu lat, granica o której mówię nie zmieniła się, mimo dewaluacji pieniądza okolice 1000 zł (300 USD) wciąż pełnią rolę „bramy”, prowadzącej do „lepszego” świata.
Jak to się stało, że granica ta nie przeniosła się wyżej, odbijając w ten sposób upływ czasu? Ano dlatego, że tak naprawdę ta linia demarkacyjna doskonale ilustruje owe zmiany, pokazuje, co się w tym czasie zmieniło. A zmieniło się sporo.
Przede wszystkim nastąpiło totalne przeniesienie produkcji niedrogich urządzeń do Chin, wyspecjalizowanie się tego kraju w ich produkcji, przyjęcie zachodnich standardów jakościowych,. To wszystko, a przede wszystkim ogromny technologiczny skok, jaki się tam dokonał spowodowało, że koszty produkcji w tej półce cenowej spadły o jakieś 50-80%. Bo urządzenie za 1000 zł z, powiedzmy, 1995 roku dzisiaj kosztowałoby 2000 zł i więcej. Ale erozji cen pomogły też inne zjawiska, takie jak zmniejszenie marży, czy akumulacja zysków przypadających na dane rozwiązanie. Napędy CD/CD-R (a właściwie CD-ROM) używane w niedrogich odtwarzaczach CD już dawno przyniosły swoim twórcom zyski i teraz „pracują” za mniejszą marżę. Podobnie rzecz ma się z przetwornikami D/A, które sprzedawane są gromadnie do urządzeń przenośnych, a ich powstanie sfinansowały rynki związane z kinem domowym. Itp., itd.
Wszystko to sprowadza się do jednego: firmy audio, nawet stosunkowo niewielkie, jak Cambridge Audio, są w stanie zaproponować urządzenia za kwotę mniejszą niż 1000 zł, które dziesięć, czy piętnaście lat temu kosztowałyby podobne pieniądze. A grają lepiej. I nie mówimy o wielkich koncernach, bo te – pochopnie, jak się wydaje – oddały pola w branży stereo, a o średniej wielkości firmach. Jednym z takich urządzeń, które na zewnątrz nie różnią się od znacznie droższych, a kosztują naprawdę śmieszne pieniądze jest, należący do serii Topaz, odtwarzacz Compact Disc CD5 firmy Cambridge Audio.

ODSŁUCH

Płyty użyte do odsłuchu (wybór):

  • Anita Lipnicka & John Porter, Goodbye, Pomaton/EMI, 5224642, CD (2007); recenzja TUTAJ.
  • Audiofeels, Uncovered, Penguin Records, 5865033, CD (2009).
  • Dead Can Dance, Within The Realm Of A Dying Sun, 4AD/Warner Music Japan, WPCB-10073, Mobile Fidelity Audiophile Edition, SACD/CD; recenzja TUTAJ.
  • J.S. Bach, Cello Suites, wyk. Richard Tunnicliffe, Linn Records, CKD 396, 2 x SACD/HDCD (2012).
  • Leonard Cohen, Ten New Songs, Columbia/Sony Music, 5012022, CD (2001).
  • Maria Callas, The Voice of the Century, EMI, 566628, 2 x CD (1997).
  • McCoy Tyner, Nights of Ballads & Blues, Impulse!, IMP 12212, 20-bit Super Mapping, CD (1963/1997).
  • Me Myself And I, Do Not Cover, Creative Music, 005, CD (2012).
  • Nirvana, In Utero, Geffen Records, GED 24536, CD (1993).
  • Norah Jones, The Fall, Blue Note/EMI, 6992862, CD (2009); recenzja TUTAJ.
  • Pat Metheny Group, Offramp, ECM, ECM1216, CD (1982).
  • Suzanne Vega, Close-Up, Vol 1. Love Songs, Amanuensis Productions/Cooking Vinyl, COOKCD521, CD (2010).
  • Tori Amos, To Venus and Back, Atlantic, 6783242, 2 x CD (1999).
  • Ultravox, BRiLL!ANT, Eden Recordings/EMI, 6239752, CD (2012).
  • Władysław Komendarek, Przestrzenie przeszłości, Metal Mind Productions, MMP CD 0697 DGD, 2 x CD (2011).
Japońskie wersje płyt dostępne na

Siadając do testu urządzenia kosztującego jakieś sto razy mniej niż urządzenie odniesienia (myślę o CD z jego kablem sieciowym), kosztującego piętnaście razy mniej niż listwa sieciowa, do której zostało wpięte, najważniejsze jest zadanie właściwego pytania. Bo to, że to gorszy dźwięk, to chyba jasne. Jeśliby ktoś chciał podważyć opinię o „perfekcji” cyfry, to byłby to dobry moment. Można by o wadach tego dźwięku, a więc i tego odtwarzacza, napisać osobny test. I byłyby to uwagi prawdziwe. Tyle tylko, że test jako taki zawiódłby na całej linii. Bo nie oddałby najważniejszego – nie powiedziałby, jaką „wartość” ma to urządzenie, nie dał by obrazu tego, ile radości ten odtwarzacz może dać swojemu użytkownikowi, nie wyjaśniłby wreszcie, czy w ogóle kupowanie odtwarzacza Compact Disc w drugiej dekadzie XXI wieku ma jakikolwiek sens. Postaram się na wszystkie te pytania odpowiedzieć.

Obsługa
Pierwsze wrażenie w kontakcie z CD5 jest bardzo pozytywne. Urządzenie ma klasyczne wymiary, nie „znika” z pola widzenia. Łatwo się nim też posługuje – przyciski działają pewnie i są sensownie rozmieszczone. Jedyny problem, z jakim się spotkałem dotyczył przycisku „eject” – co jakiś czas po przyciśnięciu szuflada się wysuwała, a potem od razu zamykała, jakbym przycisnął go dwa razy. Wyświetlacz jest całkiem ładny , choć jego kontrast, a więc i widoczność do najlepszych nie należą. Niestety z tym problemem spotykam się też w odtwarzaczach kosztujących wielokrotnie więcej. To systemowy błąd producentów, błąd w podejściu do projektu. Także pilot zdalnego sterowania się sprawdza, bo ma dobrze rozmieszczone przyciski. Są na nim przyciski dla wzmacniacza z serii Topaz. Trzeba się tylko przyzwyczaić do przycisków membranowych – trzeba je naciskać dokładnie pośrodku wypukłego pola, inaczej odtwarzacz nie zareaguje.

Dźwięk
I choć obsługa, wrażenia organoleptyczne itp. są ogromnie ważne, to jednak dźwięk jest tym, co w audio się liczy najbardziej. A na tym polu CD5 radzi sobie nadspodziewanie dobrze. Najkrócej można by o nim powiedzieć: „ciepły” dźwięk. Tak, nie przejęzyczyłem się – choć jeszcze ze dwa lata temu Cambridge Audio kojarzyło mi się z raczej jasnym, raczej precyzyjnym brzmieniem, trochę lekkim, o tyle najnowsze serie tego producenta są zupełnie inne. Jak gdyby wreszcie do technicznej poprawności dodano coś więcej. A może to po prostu lepsza kontrola jittera w źródłach cyfrowych, która zawsze przekłada się na uspokojenie i ocieplenie dźwięku? Nie wiem – efekty mówią jednak same za siebie. Porównując, chociażby, oryginalny przetwornik cyfrowo-analogowy MagicDac z najnowszym MagicDac Plus, bez wahania wybieram ten drugi.
Z przyjemnością wysłuchałem wszystkich płyt, jakie mi przyszły do głowy. Wraz z CD5 wyruszyłem bowiem w podróż, w jaką dawno się nie udawałem, słuchałem płyt, jakich już od dłuższego czasu nie słucham. Powody były dwa (a przynajmniej te dwa sobie uzmysławiam). Z jednej strony chodziło o posłuchanie muzyki, z jaką zapewne większość początkujących melomanów, albo w ogóle nie melomanów, a po prostu ludzi, którzy chcą mieć w domu jakiś odtwarzacz CD, będzie słuchała. Z drugiej strony odtwarzacz Cambridge Audio zachęca do słuchania pewnego typu muzyki. I nigdy do niej nie zniechęca.

Jak mówię – to raczej ciepły dźwięk. Dominuje w nim średnica i to dzięki temu najładniej, naprawdę ładnie, zagrały z CD5 płyty, w których najważniejszy jest głos – Norah Jones, Tori Amos, Suzanne Vega, Leonard Cohen, Maria Callas, Anita Lipnicka, AudioFeels. Mógłbym to ciągnąć, ale nie ma sensu, chyba wiadomo o co chodzi.
Wyższy środek, gdzieś w okolicach 1-2 kHz jest wyraźnie stłumiony. To dlatego nic nie drażni, nie przedostaje się przez ten „filtr” zapiaszczenie, na tym poziomie cenowym obecne zawsze. Nie ma epatowania detalem, ani dynamiką. Ta ostatnia jest uspokojona – zakres 1-2 kHz odpowiada za subiektywne „otwarcie” dźwięku.
Z kolei góra jest dość mocna. To nie jest kluchowaty dźwięk. Blachy perkusji mają zaokrąglony atak, dość „słodki” charakter, ale nie wydają się wycofane. Ale wyraźnie słychać, że chodziło o dobre połączenie tego zakresu ze środkiem pasma, żeby nie było tak, że gra średnica, potem nic i wreszcie góra. Choć opisuję te podzakresy osobno, to słychać je razem. Po prostu, kiedy mamy głos, kiedy gra np. fortepian, to wychodzi on z czarnego tła, jest duży i ciepły, ale kiedy uderza perkusja, kiedy wchodzą jakieś efekty, elektronika, to słychać je mocno, naprawdę nas zaskakują. Dół jest mocny, pełny, trochę podkreślony, szczególnie w średnim podzakresie. I nie jest to zbyt dobrze kontrolowany zakres. Jak mi się wydaje, konstruktorom chodziło o to, żeby dźwięk był pełny i lekko „tłusty”, że chcieli odejść od stereotypu chudego i „szkieletowatego” dźwięku tanich urządzeń. Tego tu nie ma. Ale płaci się za to cenę – poświęca się właśnie kontrolę tego zakresu. Na dużych kolumnach słychać to bardzo wyraźnie – w wielu przypadkach mamy raczej pomruki, raczej duże plamy niż wyraźny atak, niż uderzenie.
Z małymi kolumnami, z tanimi kolumnami sytuacja będzie jednak znacznie lepsza niż w moim systemie – tam po prostu niskiego basu nie ma. A masywność brzmienia CD5, jego pełnia pozwolą zabrzmieć tym kolumienkom w większy sposób, jakby grały kolumny wolnostojące.
Co więcej, to nie jest specjalnie irytująca przypadłość. Tak, w kategoriach audiofilskiego perfekcjonizmu to po prostu błąd, zniekształcenie. Jeśli jednak podejdziemy do tego spokojnie, kiedy posłuchamy przywołanych wyżej płyt, to okaże się, że „łykamy” to bez mrugnięcia okiem. Nie muszą to być zresztą tylko tak spokojne płyty – na dzień dobry, po odpakowaniu Cambridge’a, posłuchałem go z najnowszą płytą grupy Ultravox pt. BRiLL!ANT. Ładne przywołanie wspomnień, reprise dawniejszych nagrań, ale – powtórzę – naprawdę fajne. Także produkcja tego krążka jest przyjemna, bo w dużej mierze pokrywa się z tym, jak brytyjski odtwarzacz gra. I z CD5 zabrzmiało to bardzo fajnie.

A czego z tym odtwarzaczem nie dostaniemy? O paru sprawach już wspomniałem: wyraźne ukształtowanie barwy, dość słaba dynamika, stłumienie wyższego środka. A dochodzą do tego bardzo mała selektywność i przeciętna rozdzielczość. No i brak głębi sceny dźwiękowej. Co więc powoduje, że to odtwarzacz, którego słucha się tak dobrze, odtwarzacz, który zaskakuje już w pierwszych minutach, urządzenie, po którym nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewał? Ano koherencja i barwa. Te dwie rzeczy stawiają go na audiofilskiej półce melomana, solidnie zakotwiczają go w świecie muzyki.

To spójne brzmienie, w którym różnicowanie barwy pozwala na wyodrębnianie instrumentów, umożliwia pokazanie dużego, ciepłego głosu przed instrumentami. Mimo że selektywność jest bardzo słaba, podobnie zresztą jak rozdzielczość. Z CD5 muzyka „wchodzi” w nas niepostrzeżenie i gładko. Czy trzeba czegoś więcej?

CD5 jeszcze lepiej
A przecież w banalnie prosty sposób możemy temu urządzeniu pomóc. Po pierwsze możemy przycisnąć go od góry czymś ciężkim. Duża książka pomoże – u mnie w czasie testu były to Zaginione królestwa Normana Daviesa. Ale może to być też Dziennik Sławomira Mrożka. Pozwoli to uspokoić akustycznie górną ściankę i lepiej związać odtwarzacz z podłożem. No i można w Castoramie kupić specjalne, okrągłe podkładki pod nóżki, służące do niwelowania przesuwania się położonych na nie produktów (nie chodzi o filc!). To takie gumowe podkładki z fakturą po obydwu stronach.
A można to zrobić jeszcze lepiej – można dociąć w Castoramie grubą sklejkę o wymiarach odtwarzacza, a właściwie dwie takie sklejki – na jednej go postawić, a drugą, na gumowych podkładkach prosto z działu hydraulicznego na górze, docisnąć – albo wspomnianymi książkami, albo czymś innym. Zobaczą państwo, że dźwięk będzie znacznie lepszy!
No i można zrobić to ekstremalnie: pod odtwarzacz stopy Ceramic Disc firmy Franc Audio Accesories, na kabel sieciowy nakładki ferrytowe (ma je kilka firm), a na górę wspomnianą sklejkę i książkę. I nie, nie będzie to przerost formy nad treścią. Można argumentować, że poprawki tego typu mają sens w drogich urządzeniach, bo dźwięk jest tam na tyle wyrafinowany, że będzie to lepiej słychać. Niby tak, ale nie do końca. Bo to właśnie tanie urządzenia mają kiepskie obudowy, niby-nóżki, nie ma w nich kontroli drgań. Dlatego to w ich przypadku zmiany są ilościowe największe.
Jeśli polubimy ten dźwięk, to się z nim nie będziemy chcieli rozstać, a wspomniane akcesoria, zachowując podstawę, dodadzą mu głębi i rozdzielczości. Świetne ćwiczenie dla każdego! I naoczny dowód na to, że audiofile nie zwariowali i że dźwięk da się za pomocą takich działań poprawić. Zaprośmy znajomych i im to pokażmy. Gwarantuję, że przybędą nam nowi bracia… A jeśli mamy wyrafinowany system, to może zamiast zmiany podkładek, zamiast wymiany wtyków w naszym kablu sieciowym kupmy ten odtwarzacz przyjacielowi – jestem pewien, że to będzie znacznie lepsza inwestycja, zarówno w przyjaźń, jak i w audio.

Compact Disc – jaki sens?
I na koniec parę słów o tym, czy kupowanie odtwarzacza Compact Disc ma obecnie w ogóle jakiś sens. Żeby na to pytanie odpowiedzieć, trzeba porównać dźwięk CD5 z dźwiękiem laptopa z zewnętrznym „dakiem” USB i z jakimś odtwarzaczem plików, bo to dwa nowoczesne źródła dźwięku, a pliki to coraz poważniejsza alternatywa dla fizycznych formatów.
CD5 porównałem więc do kosztującego podobne pieniądze przetwornika Arcam rPAC. To oczywiście nie jest równoważne porównanie, bo do ceny „daka” trzeba doliczyć cenę kabla USB, a i cenę komputera, bo to jest dopiero kompletne źródło, ale można przyjąć, że komputer i tak w domu jest i go wykorzystujemy niejako „przy okazji”. Zakładam też, że korzystamy z bezpłatnego programu odtwarzającego – u mnie to był foobar2000.
Porównanie to pokazuje, że wciąż CD potrafi zagrać w bardziej koherentny sposób, z ładniejszą barwą. Dynamika jest zbliżona, podobnie jak rozdzielczość. Jednak za każdym razem preferowałem brzmienie CD5. Żeby to zmienić trzeba było podłączyć przetwornik Cambridge Audio DacMagic 100. Poprawiło się wszystko. Trzeba więc wyważyć za i przeciw – komputer to niedogodność, bo trzeba go uruchamiać i obsługiwać, podczas kiedy płytę CD ładujemy w ciągu kilku sekund. Z drugiej strony nie wiemy, jak długo bezawaryjnie będzie pracował napęd w CD.
Porównując z kolei CD5 do odtwarzaczy plików –Dune HD MAX i HDI Dune TV-101 nie miałem żadnych wątpliwości – odtwarzacz Cambridge Audio był znacznie lepszy od obydwu. Dźwięk tanich odtwarzaczy plików może być ładny (patrz – TV101), ale nie ma wiele wspólnego z tym, co daje fizyczny nośnik.

Metodologia testu
CD5 porównywany był do odtwarzacza odniesienia, Ancient Audio Lektor Air V-edition, a także do systemów składających się z laptopa i przetworników D/A. Test miał charakter porównania AB ze znanymi A i B. Próbki muzyczne miały długość 2 min. Odsłuchiwane były też całe płyty. Do podłączenia odtwarzacza z przedwzmacniaczem użyłem kabla SAEC SL-4000. Odtwarzacz stał na drewnianej półce stolika Base IV [Custom Version] lub na podkładkach Vibrapod, lub na stopach Ceramic Disc firmy Franc Audio Accesories.

BUDOWA

Przód i tył
Cambridge Audio Topaz CD5 to najtańszy odtwarzacz CD tej firmy. Jego wymiary są jednak klasyczne, podobnie jak wygląd. Szufladę umieszczono pośrodku przedniej ścianki. Pod nią mamy wyświetlacz typu dot-matrix z niebieskim filtrem. Jest niewielki i raczej mało kontrastowy. Po lewej stronie umieszczono mechaniczny wyłącznik sieciowy, a po prawej pięć guzików sterujących napędem, z przyciskiem „eject” nieco dalej od czterech pozostałych.
Z tyłu mamy tylko parę dość przeciętnych, niezłoconych gniazd stereofonicznych RCA i zamontowany na stałe kabel zasilania. Widać, że oszczędzano na wszystkim – stąd brak gniazda sieciowego IEC i wyjścia cyfrowego. Front wykonano ze szczotkowanego aluminium, a resztę chassis z giętych, stalowych blach. Nóżki są małe, plastikowe, podklejone miękkimi krążkami.

Środek
Napęd umieszczono pośrodku i przykręcono nie bezpośrednio do dolnej ścianki, a do wygiętych w kształt ‘C’ metalowych „szyn”. Napęd wygląda jak CD-ROM, niestety nie wiem, jakiej firmy. Odtworzy on nie tylko płyty CD i CD-R/RW, ale także płyty z plikami mp3 i WMA. Jego sterowanie umieszczono na osobnej płytce razem z przetwornikiem D/A i układami wyjściowymi.
Sygnał po zdekodowaniu trafia do przetwornika cyfrowo-analogowego Wolfson Microelectronics WM 8725. To układ stereofoniczny, zaprojektowany do pracy w urządzeniach przenośnych – audio i wideo. Jest to układ sigma-delta z 64x oversamplingiem 24/96. Odstęp sygnału od szumu wynosi -99 dB, więc rozdzielczość wynosi nieco ponad 16 bitów. Wygląda na to, że zamiana I/U dokonywana jest w „daku”, a na zewnątrz mamy jedynie aktywny filtr dolnoprzepustowy i bufor. W CD5 wykonano je na dwóch układach scalonych 2068. Niemal wszystkie elementy na płytce są montowane powierzchniowo. Osobną płytkę ma zasilacz. Pomimo niskiej ceny urządzenia to klasyczny zasilacz liniowy. Jest w nim niewielki transformator EI z dwoma uzwojeniami wtórnymi, a co za tym idzie mamy dwa osobne zasilacze. Stabilizatory napięcia są scalone, jest też parę kondensatorów filtrujących.

Pilot
Pilot zdalnego sterowania RC-CD5/CD10 ma postać płaskiej płytki z membranowymi przyciskami. Przeznaczony jest dla odtwarzacza CD5 lub CD10 i jest naprawdę całkiem ładny. Zasilany jest płaską baterią litową i jest lekki. Umieszczono na nim przyciski dostępu bezpośredniego i osobno przyciski sterujące napędem. Są też przyciski do programowania odtwarzania , odtwarzania losowego i powtórzeń. Osobno, polakierowane na niebiesko, są cztery przyciski przeznaczone do sterowania wzmacniaczami z serii Topaz (AM10/SR10).

Dane techniczne (wg producenta):

  • DAC: Wolfson Microelectronics WM8725
  • Filtr: 2. rzędu, Butterwortha
  • Obsługiwane formaty: CD-DA/CD-R/CD-RW/CD-ROM ǀ MP3/MP3 Pro/WMA
  • Pasmo przenoszenia (+/-0,4 dB): 20 Hz – 20 kHz
  • Całkowite zniekształcenia harmoniczne (THD/1 kHz/0 dBFs): <0,006%
  • Całkowite zniekształcenia harmoniczne (THD/1 kHz/-10 dBFs): <0,015%
  • Stosunek sygnału do szumu (S/N, ważony filtrem A): >93 dB
  • Przesłuch międzykanałowy (1 kHz i 20 kHz): <-95 dB
  • Impedancja wyjściowa: <50 Ω
  • Pobór mocy (max): 15 W
  • Wymiary (H x W x D): 80 x 430 x 305 mm
  • Waga: 4,3 kg

Dystrybucja w Polsce:

Audio Center Poland

Kontakt:
ul. Malborska 56 ǀ 30-646 Kraków ǀ Polska
tel.: 12 265 02 85, 12 265 02 86 ǀ fax: 12 425 64 43

www: www.audiocenterpoland.pl



Pobierz tekst w PDF



System odniesienia

  • odtwarzacz CD: Ancient Audio Lektor AIR V-edition (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz: Polaris III [Signature Version] + zasilacz AC Regenerator, (wersja z klasycznym zasilaczem, test TUTAJ)
  • końcówka mocy: Soulution 710
  • wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version (recenzja TUTAJ)
  • kolumny: Harbeth M40.1 Domestic (test TUTAJ)
  • podstawki pod kolumny: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
  • słuchawki: HiFiMan HE-6, Sennheiser HD800, AKG K701, Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ω
    (recenzje TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ)
  • interkonekty: CD-przedwzmacniacz: Acrolink Mexcel 7N-DA6300, artykuł TUTAJ, przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo
    (test TUTAJ)
  • kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx
  • kable zasilające: Acrolink Mexcel 7N-PC9300 (wszystkie elementy, recenzja TUTAJ) | Harmonix X-DC350M2R Improved-Version (recenzja TUTAJ)
  • listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate
  • stolik SolidBase IV Custom; opis TUTAJ
  • pod odtwarzaczem podkładki Ceraball (artykuł TUTAJ)
  • platforma antyrezonansowa Acoustic Revive RAF-48 (pod odtwarzaczem CD, recenzja TUTAJ)
  • platforma Pro Audio Bono pod wzmacniaczem Leben CS300 [Custom Version] (recenzja TUTAJ)
  • wkładki gramofonowe: Miyajima Laboratory KANSUI (test TUTAJ), Miyajima Laboratory SHIBATA (test TUTAJ), Denon DL-103SA (test TUTAJ)