Gramofon ZET 1 należy wraz z ZET 3 do swego rodzaju „podgrupy” w ofercie Transrotora. Takich grup jest więcej. Ta jest szczególnie ciekawa ze względu na oryginalny wygląd obydwu modeli, a także ze względu na możliwości ich rozbudowy.
ZET 1 przychodzi do nas uzbrojony w ramię TR 800 S z logo Transrotora. To tak naprawdę wersja ramienia japońskiego producenta Jelco, zoptymalizowana pod kątem pracy w gramofonach Transrotora. Ramię jest bardzo ładne, ma wygiętą rurkę w kształt litery „S” i ma zamontowane na stałe kable połączeniowe. W ramieniu montowana jest wkładka TR Ucello, także z logo Transrotora. To wkładka typu MM o wadze 6,3 mm i rekomendowanym nacisku 1,75 g, produkowana przez Goldringa pod nazwą G1042. Wersja dla Transrotora nie jest modyfikowana, a jedynie selekcjonowana – tylko najlepsze z dostawy otrzymują logo tego producenta.
Do gramofonu ZET 1 można dokupić zewnętrzny zasilacz Konstant 1. A także zamówić w wersji z mlecznobiałą podstawą, a nie czarną.
Z kolei gramofon ZET3 można wyposażyć w zasilacz, w dwa silniki, drugie ramię, a także rozbudowany, bardzo fajny stand dla całości. Niestety nie wiem, czy da się przejść z ZET 1 na ZET3 bez wizyty gramofonu w fabryce. A byłoby to coś fantastycznego, bo oznaczałoby, że właściwie nie ma dla tej konstrukcji limitu – oczywiście jeśli mówimy o zdrowym rozsądku.
ODSŁUCH
Nagrania użyte do odsłuchu:
- Bing Crosby, Bing Crosby’s Greatest Hits, Decca Records/MCA Records, MCA-3031, LP (1977).
- Clifford Brown and Max Roach, Study In Brown, EmArcy/Universal Music Japan, UCJU-9072, 200 g LP.
- Dead Can Dance, Into The Labyrinth, 4AD/Mobile Fidelity, 140 g LP; recenzja TUTAJ.
- Depeche Mode, Behind The Wheel, Mute 12Bong15, 12” 45 rpm LP (1987).
- Depeche Mode, Black Celebration, Mute Records, DMLP5, Limited Edition, (2007), 180 g LP; recenzja TUTAJ.
- Depeche Mode, Strangelove, Mute, BONG13, 7” SP LP (1997).
- Depeche Mode, Wrong, Mute, BONG40, Limited Edition 4223, 7” SP LP (2009).
- Frank Sinatra, The Voice, Columbia/Speakers Corner, CL 743, Quiex SV-P, 180 g LP.
- Jean-Michel Jarre, Zoolook, Dreyfus Disques /Polydor Canada, Jar 5, LP.
- jenifer Warnes, The Well, Davich/Warnes/Cisco Music, CLP7009, 180 g LP (2004).
- Kankawa, Organist, T-TOC Records, UMVD-0001-0004, Ultimate Master Vinyl, 4 x 45 rpm 180 g LP + CD-RIIα + 24/192 WAV; review HERE.
- Kari Bremnes, Norvegian Mood, Kirelig Kulturverksted/Strange Ways Records/Indigo, 9389-1, 180 g LP (2004).
- Kraftwerk, Computer World, Capital Records/KlingKlang/Mute Records, STUMM 307, 180 g LP (2009); recenzja TUTAJ.
- Kraftwerk, Man Machine, Capital Records/KlingKlang/Mute Records, STUMM 303, 180 g LP (2009); recenzja TUTAJ.
- Miles Davis, Miles Davis And The Modern Jazz Giants, Prestige/Analogue Productions, 7150, 2 x 45 rpm Limited Edition #0706, 180 g LP.
- Nat „King” Cole, Just One Of Those Things, Capitol/S&P Records, Limited Edition: 0886, 71882-1, 180 g LP (2004).
- Sade, Diamond Life, Epic, 26044, LP (1984).
- The Alan Parsons Project, The Complete Audio Guide To The Alan Parsons Project, Arista, SP 140, 8 x LP Box.
- The Sister of Mercy, First and Last and Always, Elektra/Mobile Fidelity, MOFI 1-006, Silver Label, Special Limited Edition No. 1382, 140 g LP (2010).
- Wes Montgomery & Wynton Kelly Trio, Smokin’ at The Half Note, Verve/Universal Music Japan, UCJU-9083, 200 g LP.
Eva Cassidy, Songbird, Blix Street Records/S&P Records, S&P-501, 180 g LP (2003).
Odsłuch został podzielony na dwie części. W pierwszej przesłuchałem gramofon z zainstalowaną w nim wkładką Transrotor TR Ucello, a w drugiej z Denonem DL-A103, Denonem DL-103SA oraz Miyajimą Laboratories Shilabe.
ZET 1 + TR Ucello MM
To rzecz, za jaką można zapłacić wszystkie pieniądze – siąść przed systemem audio i odlecieć. Dobry sprzęt, dobrze zestawione komponenty, z wiedzą i miłością, bez nerwów, bez złości i zaciekłości (wierzę w synergię systemu, a człowiek jest jego częścią) potrafią zaczarować, wyrwać na chwilę z miejsca w którym jesteśmy. I to nie tylko systemy high-endowe czy ultra high-endowe!!! Chwile epifanii dostępne są bez względu na cenę. Powtarzam: cena nie gra roli. Jedynym kryterium, jakie trzeba spełnić to „dobór”. Dobór elementów, ich zgranie i ustawienie. I jeśli coś takiego się uda trzeba się tego trzymać rękami i nogami, bo spartolić to jest łatwo, a naprawić – znacznie trudniej.
Przykładem na to, że za gramofon nie trzeba dać Bóg wie ile pieniędzy, żeby odpłynąć są taniutkie gramofony Regi RP1 i Pro-Jecta RPM-1.3, które testowałem dla „Audio”, a w wyższych rejonach cenowych Transrotor TD160 HD (niestety już nieprodukowany) i Kuzma Stabi S z ramieniem Stogi S 12 VTA (test TUTAJ). Dwa ostatnie grają znacząco odmiennie, jednak ich przekaz sprowadza się do tego samego: muzyka, muzyka, muzyka.
Po takim wstępnie nietrudno się zorientować, że coś podobnego chce powiedzieć o ZET 1 Transrotora, sprzedawanym w komplecie z ramieniem 800 S i wkładką Ucello. Mimo że czytając to wydaje się to dość oczywiste, dla mnie wcale takie nie było, przynajmniej zanim usiadłem do odsłuchu.
Chciałbym się z tego wytłumaczyć. Gramofony Transrotora to bardzo solidne, niezwykle klasyczne konstrukcje. Pan Räke, właściciel i główny inżynier firmy buduje je w oparciu o kilkudziesięcioletnie doświadczenie i tzw. „twardą” wiedzę z zakresu mechaniki, materiałoznawstwa. I to jest jego forte – robi „kręcące się stoliki”, napęd, i w tym się specjalizuje. Po ramiona i tym bardziej wkładki musi sięgać do zewnętrznych producentów-specjalistów. Żeby gramofon dobrze zagrał, trzeba dobrać odpowiednie ramię do konkretnego gramofonu, konkretną wkładkę do konkretnego ramienia, a potem te dwa elementy tak zmodyfikować, żeby razem to grało jeszcze lepiej. W modyfikacjach o których mówię, a które zmieniają – powiedzmy – Jelco S w Transrotora 800 S chodzi chyba właśnie o to – o dogranie całości, a niekoniecznie o „poprawienie” (choć te dwie rzeczy się nie wykluczają).
Ale miało być ‘tłumaczenie się’, a nie ‘tłumaczenie’ – powiem wprost: uważam, że Transrotor ma za dużą ofertę. Ilość modeli, ich wersji itp. jest dla mnie nie do przejścia, gubię się po dziesiątym. Dlatego też nieczęsto w HF recenzuję gramofony tej firmy. W ramach tej bogatej (dla innych to może być zaleta) oferty znajdziemy jednak urządzenia szczególne, wyjątkowe, dopracowane od A do Z, które się składa, stawia na półce i które grają tak, jak opisałem – odpływamy.
Dźwięk tego zestawu (podstawa, ramię, wkładka) jest oparty na mięsistym, głębokim, świetnie różnicowanym niskim zakresie. Jego podstawą jest rytm. Ta szczególna właściwość rozciąga się też na średnicę, jednak im wyżej, tym jest mniej odczuwalna. Brzmienie jest głębokie i mięsiste. Rzecz w analog „wpisana”, ale realizowana często tylko połowicznie. Tutaj jak jest bas, to jest mocny. Jeśli go nie ma, jeśli jest zarejestrowany w lżejszy sposób, to zostanie pokazany jako mniejszy, ale zawsze jest w jakiś sposób zbędzie zaznaczony.
Różnicowanie barwy w tym zakresie jest bardzo, bardzo dobre. Dlatego też smakowite płyty w rodzaju Miles Davis and The Modern Jazz Giants zabrzmiały właśnie tak – smakowicie.
Głębokie brzmienie, w połączeniu z dużym wolumenem powoduje, że scena dźwiękowa jest olbrzymia – zarówno wszerz, jak i w głąb (!). ZET 1 z łatwością pokazuje, czego nawet bardzo dobrej cyfrze, także high resolution wciąż brakuje – brakuje definicji i naturalnych rozmiarów. I tylko w najlepszych odtwarzaczach cyfrowych, jakie znam – Soulution 745, Ancient Audio Lektor Grand SE, system Jadis, Linn Klimax DS. – dochodzi do podobnego nałożenia się miękkości w rysunku i jego dojrzałości, wielkości po prostu. Ale nawet wówczas dobry winyl potrafi zagrać w bardziej przekonywający, bardziej wiarygodny sposób. Na czym to polega – nie wiem, ale Transrotor ten dość ulotny element, który jednak odróżnia cyfrę od winylu, pokazuje i to z łatwością. Bo do tego fantastycznie różnicuje scenę, pokazuje techniki nagraniowe, tłoczenie itp. Nie narzuca się z tym, nie stawia przed muzyką jako taka, ale też nie mamy wątpliwości o co chodzi. Dlatego tak dużym szokiem było dla mnie zagranie nowego tłoczenia płyty First and Last and Always grupy The Sister of Mercy zaraz po odsłuchu dwóch płyt z boxu The Complete Audio Guide to The Alan Parsons Project - najpierw The Eye In The Sky, a po niej I Robot. Nie mówię, że Parsons był najlepszym realizatorem, ze był „złotouchy” itp., bo tak chyba nie jest. Był i jest jednak niezwykle sprawnym producentem i ma rękę do zgrabnych melodii. „Czuje” to. Jego płyty mają coś w sobie, co pozwala słuchać ich z przyjemnością.
|
I zagranie The Sisters of Mercy, oddając należny hołd ludziom z Mobile Fidelity, którzy tę wersję przygotowali, zaraz po oryginalnych wydaniach Parsonsa było szokiem – wydawało się, że nagrania „Siostrzyczek” pochodzą z garażu, że to nagrania demo. Albo że zostały przegrane z taśmy magnetofonowej po przejściach na Kasprzaku. Jak mówię – doceniam to, co się udało z tego materiału wydobyć, ale przez chwilę musiałem się z tą nową „estetyką” (i Estetyką) oswoić.
ZET 1 nie pozostawił wątpliwości co do jakości materiału. Ale też nie zarżnął niczego. Niski bas, mięsistość, koherencja średnicy dały w obydwu przypadkach to samo – że chciało się słuchać muzyki, że to, jak została zarejestrowana było rzeczą drugorzędną. A o to chyba w muzyce, gdzie liczy się pewien przekaz, chodzi.
Jak wspomniałem, środek jest równie mięsisty, jak bas, źródła pozorne są duże, bo niski zakres płynnie przechodzi w średni i nie ma jakiegoś wyraźnego, „zaznaczonego” podziału między nimi, przynajmniej jeśli chodzi o barwę. Bas jest trochę bardziej konturowy niż średnica i trochę lepiej różnicowany. Góra może się wydawać nieco schowana, ale to ze względu na zaokrąglenie ataku. Patrząc trochę z boku trzeba powiedzieć, że góry jest dużo, jednak subiektywny odbiór jest właśnie taki. Blachy są chyba najsłabszym elementem tego brzmienia i bez cienia wątpliwości wynikają z ceny wkładki. Ta jest bardzo przyjemna, stanowi z ramieniem i podstawą zgraną całość. To jednak tylko pierwszy krok w kierunku high-endu – gramofon potrafi znacznie, znacznie więcej, co będę się starał pokazać grając go z droższymi wkładkami – Denonem DL-A100 oraz DL-103SA.
Ale mówimy o tym, co tu i teraz. Wspomniałem o słabszym różnicowaniu na środku i górze, ale trzeba powiedzieć, że efekt wcale nie jest zły. Nie mówiłbym o „odlocie”, gdyby coś było nie tak. Trzeba sobie jednak uświadomić ograniczenia i słabości, bo na tym przecież test polega.
Tutaj o cenie systemu mówi przede wszystkim góra. Jest przyjemna, całkiem otwarta, ale to tylko niedroga wkładka MM i pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Bo kiedy słucham Evy Cassidy w wersji S&P, przygotowanej przez Steve’a Hoffmana i AcusTech Mastering, to słyszę, że wysokie tony, trochę na tym tłoczeniu za mocne (CD jest pod tym względem strawniejsze) są wprawdzie utemperowane, to brakuje im jednak „komunikacji”, przekazu z nimi związanego. Jest po prostu OK. i nic ponad to. Droższe wkładki potrafią to przeskoczyć, nie przekłamując przy tym barwy.
ZET 1 + Denon DL-A103/DL-103SA
Będę mówił o wkładkach Denona wspólnie, bo choć droższa z nich jest lepsza, to jednak obydwie prezentują zbliżoną wizję dźwięku i balans tonalny, a on będzie tu najważniejszy.
Z wkładką Denona góra „siada” w nagraniu. Teraz dopiero słychać, że wcześniej było jej sporo, z jasnym przedwzmacniaczem może być nawet dużo. Zaokrąglony atak, nie do końca rozwinięta rozdzielczość itp., a także nie dość wysoka dźwięczność powodowały, że instrumenty z tego przedziału cenowego wydawały się trochę schowane i dopiero odsłuch na słuchawki, z Lebenem i Sennheiserami pokazał o co w tym chodzi.
Denony maja naprawdę bardziej utemperowaną górę. Ale też znacznie ładniejszą, dojrzalszą, po prostu bardziej naturalną.
Jeszcze lepiej zmianę słychać w przypadku basu. Choć wcześniej był ładny, mocny, mięsisty, to dopiero teraz rozwija się – szczególnie z płytami Kraftwerka, jakby stworzonymi do takich testów. Bardzo, bardzo to teraz dobrze grało!
Generalnie poprawia się plastyka przekazu i jego naturalność. Myślę, że w takiej kombinacji dostajemy to, co w tym gramofonie najlepsze. Mamy bowiem bardzo dobrą rytmiczność – rzecz nie do przecenienia, której brakuje dużej części innych konstrukcji. Tutaj to jest bardzo dobra precyzja i focusowanie.
Omija się przy tym pewną pułapkę, z jaką gramofony „masowe”, nieodsprzęgane muszą się prędzej czy później zmierzyć. Mówię o wyeksponowaniu góry i zmatowieniu środka. Te dwa elementy muszą być idealne od samego początku, od wkładki. Denony robią to bardzo dobrze. Szum przesuwu w takiej kombinacji jest bardzo niski, podobnie jak trzaski. Pomaga w tym, jak się można domyślić, dość niska podatność wkładek oraz sferyczny szlif igieł.
ZET 1 z Ucello gra bardzo kompetentnie, bardzo płynnie i dojrzale. Są jednak wady tego zestawienia, wynikające z ceny wkładki. Z Denonem – jednym czy drugim (DL-A100 wygląda z Transrotorem genialnie, ze względu na przezroczyste body, fajnie korespondujące z podstawą gramofonu) – poprawia się niemal wszystko, może poza rozdzielczością środka. Góra, bas, dynamika – to wszystko jest lepsze. Znacznie lepsze i w takim zestawieniu można słuchać płyt z niezwykłym zaangażowaniem emocjonalnym i satysfakcją.
BUDOWA
Gramofon ZET 1 „white matt” jest konstrukcją sztywną (nieodsprzęganą), masową, z pojedynczym silnikiem. Jego budowa, choć basuje na sprawdzonych, prostych technikach, jest bardzo charakterystyczna, a wygląd naprawdę ładny.
Podstawę wykonano z płatu akrylu o grubości 25 mm. W standardowej wersji jest czerniony, a tutaj jest mlecznobiały, półprzezroczysty. W ZET3 dochodzi jeszcze jedna warstwa akrylu i przedzielająca je warstwa aluminium. Podstawa wycięta jest w taki sposób, że nie tworzy prostokąta. Podparta jest w trzech miejscach (dwa z przodu i jeden z tyłu) na metalowych trzpieniach zakończonych półokrągłym końcem. Trzpienie zamocowane są od góry do dużych krążków i są wkręcane – możemy dzięki temu wypoziomować gramofon (to bardzo ważne!). Półokrągły koniec wchodzi do metalowych podstawek, które odsprzęgnięte są od podłoża ringami z silikonu. To jedno z dwóch sprężystych połączeń w tym gramofonie.
Pośrodku podstawy zamocowany jest szeroki i wysoki (jak na gramofon) walec o wadze 4 kg, w którym zamocowano odwrócone łożysko talerza. Trzeba powiedzieć, że tak wysokie mocowanie tego ostatniego jest dość niezwykłe, ponieważ najczęściej dąży się do obniżenia środka ciężkości. Wyraźnie widać jednak, że w tym konkretnym projekcie zaważyły o tym inne przesłanki, których nie znam. Wysoki na 60 mm talerz z aluminium waży 10 kg i ma specyficznie wykończony spód, który jest karbowany. Ma to stworzyć ciężkie, duże koło zamachowe, stabilizujące obroty.
Oś silnika została wykonana z jednego, ciężkiego kawałka metalu wraz z małym sub-talerzem. Talerz nakłada się nań od góry. Na wierzchu jest trzymilimetrowa warstwa z białego plastiku, na którą kładzie się płytę. Całość dociska się dużym krążkiem z gumowym ringiem ułatwiającym uchwyt.
Synchroniczny silnik („double synchronic motor”) zamontowano w dużym, ciężkim odlewie, który działa jak ekran i jak obciążenie tłumiące drgania. Na osi silnika mamy aluminiowy, płaski krążek o sporej średnicy, z kryzą, w której ląduje okrągły w przekroju, gumowy pasek napędowy. Jest długi i natarty czymś, co przypomina talk. Ma on bardzo precyzyjnie wybrane miejsce, w którym opasuje talerz, na którego obwodzie wyfrezowano wąską bruzdę. Silnik zasilany jest małym, ściennym zasilaczem przez ładny, ekranowany kabel. Zasilacz ten można zmienić na coś znacznie lepszego – zasilacz Konstant M-1, który nie tylko zapewni idealną sinusoidę napięcia zasilającego, ale jeszcze umożliwi elektroniczną zmianę prędkości obrotowej. No i nieźle wygląda…
Gramofon uzbrojono w ramię Transrotor TR 800 S, które jest modyfikowaną wersją ramienia japońskiego producenta Jelco SA-250, tyle że z przeciwwagą jak z ramienia SA-750 (test Jelco Oil S-shape TUTAJ).
To ramię z zawieszeniem kardanowym („gimballed”) i rurką wygiętą w „S”. Efektywna długość wynosi 229 mm, a odległość od osi do centralnego punktu zawieszenia 214 mm. Główka, odlewana z aluminium, jest wpinana do ramienia za pomocą bagnetowego zatrzasku.
Ramię zamocowano w sztywnej kolumnie za pomocą jednego wkrętu nimbusowego. Możemy więc regulować VTA. Kolumnę przykręcono z kolei do czegoś w rodzaju platformy z dwoma grubymi krążkami, dolnym i górnym, połączonymi pięcioma dystansami. Od spodu kolumny ramienia wychodzą, przymocowane na stałe, kable połączeniowe. Wyglądają całkiem solidnie.
Dystrybucja w Polsce:
Eter Audio
Kontakt:
Eter Audio
ul. Malborska 24
30-646 Kraków
tel./fax: 0048 12 425 51 20/30
tel. kom.: 0048 507 011 858
e-mail: info@nautilus.net.pl
URL: nautilus.net.pl
Pobierz test w PDF
|