|
|
udio i jej pochodne towarzyszą od dziecięcych lat. Myślę, że wielu, którzy interesują się audio po dziś dzień zaczynało podobnie jak ja (myślę o ludziach z mojego rocznika), od audycji radiowych PR w latach ’80, od słuchaniu winyli i „pocztówek” na Bambino, a także kaset magnetofonowych na Unitrze MK 232P.
Chciałbym przedstawić pokrótce moją drogę audio do miejsca, w którym jestem dzisiaj i podzielić się zebranymi w tym czasie uwagami oraz opowiedzieć o systemie do którego różnymi i zawiłymi ścieżkami doszedłem.
Impuls do zainteresowania się „lepszym” audio stała się w połowie lat ‘90 chęć zakupu odtwarzacza CD. Wybór (kompromis) padł wtedy na dzielony 4-segmentowy zestaw hi-fi, popularnego wówczas na polskim rynku, japońskiego Technicsa. Mimo chęci zakupu od razu „szerokiego” zestawu, z przyczyn finansowych wygrał poniższy mini zestaw, który pracuje (w rodzinie) po dziś dzień.
Pomimo upływu 18 lat zestaw pracuje (prawie) bezawaryjnie i miałem okazję go niejednokrotnie protestować z różnymi nagraniami. Jego dźwięk wywołuje do dziś u mnie jedynie „sentymentalny” uśmiech na twarzy – jest po prostu akceptowalny jako źródło kuchenne, jest płaski, okrojony z pasma, „nosowy” („chusteczkowy”) etc.
Własny, zestawiony z szerokich klocków oraz kolumn podstawkowych (Tannoy M1) zestaw nabyłem na przełomie wieków. Był to sprzęt, który towarzyszył i grał u mnie niemal dekadę.
W zestawie tym zainwestowałem po raz pierwszy w lepsze okablowanie zasilające i sygnałowe. Postęp jakości dźwięku, choć zauważalny, nie był jednak tak satysfakcjonujący, jak tego oczekiwałem. Bardzo dobre wrażenie pozostawiło po sobie z tym zestawem okablowanie Cable Talk Concert 2.1 i Audioquest Copperhead.
Obiektywnie rzecz biorąc, jeżeli pewne dane są utracone lub zakłamane na wejściu wzmacniacza, to żadne techniczne „zabiegi” tego w kolumnach nie odzyskają, mogą co najwyżej zamaskować/złagodzić jego niedoskonałości. I tak się stało w tym przypadku. Dźwięk oczywiście był lepszy od pierwszego mini-zestawu, jednak w wielu aspektach był przewidywalny i niedoskonały – średni jeśli chodzi o stereofonię, z wysuniętą suchą średnicą, słabym basem i sceną o małych wymiarach. Odsłuchy na podstawowych słuchawkach również wykazywały inne niedoskonałości zestawu - słyszalne przesłuchy między kanałami.
Pierwszym krokiem zmian był zakup kolumn podłogowych marki Celestion F28, oraz - z uwagi na zmianę miejsca zamieszkania – przejście na większe pomieszczenie odsłuchowe. Polepszenie dynamiki było wskazane – aż 4 lata zbierałem się, aby wymienić wysłużone podstawkowe Tannoye.
Kolejnym krokiem była inwestycja w lepsze źródło CD - zainwestowałem w Marantza (model SA7003), który bardzo dużo wniósł w dziedzinie poprawy brzmienia i dał znacznie większe bogactwo i różnicowanie barw. Dźwięk z płyt SACD być może nie powalił na kolana, ale wszystko od początku zaczynało nabierać nowego sensu i wprowadzone zmiany dały wyraźną poprawę. Do dziś płyty SACD, które zabrzmiały w moim zestawie, jak Dire Straits *Brothers In Arms** czy *Tubular Bells**” Mike Oldfielda są niedoścignione brzmieniowo dla ich odpowiednika CD – to jednak wyjątki.
Dalsze kroki i zmiany systemie były nieuniknione i pozostawały jedynie kwestią czasu i dostępnych finansów. Ciężko zarobione pieniądze zainwestowałem w lampową Jolidę JD 102B (na lampach EL84), odtwarzacz sieciowy Marantza NA7004 (2011 r.), słuchawki AKG Q701, okablowanie Chord i Audioquest oraz listwę zasilającą Supra. Jednocześnie pożegnałem wszystkie pozostałe posiadane segmenty Technicsa, przedwzmacniacz gramofonowy Cambridge Audio i przeszedłem (z uwagi na wiele rzeczy) przede wszystkim na odsłuch plików, ripowanych płyt (formaty WAV i FLAC), wspomagany – w mniejszości – przez płyty CD i SACD. Płyty winylowe odstawiłem do „archiwum”. Wszystkie zmiany w torze sygnałowym odbiły się pozytywnie na barwie i naturalności dźwięków, trudno jednak określić które najwięcej, bo wprowadziłem ich kilka jednocześnie. Według mojego zrozumienia dźwięk nabrał jeszcze większej neutralności dzięki kablom Chorda. Brzmienie z CD pozostaje do dziś troszkę lepsze od wersji zripowanej, jednakże wygoda jaką ze sobą niesie odtwarzanie plików z serwerów i dysków przekonuje mnie do zakupów muzyki obecnie i w przyszłości w takiej postaci. Muzykę ripowaną z płyt w obecnej chwili odsłuchuję z dysku zewnętrznego WD My Passport Essential poprzez port USB A lub z laptopa przez USB B. W niedalekiej przyszłości chcę zainwestować w dysk NAS i strumieniować muzykę dodatkowo w tej postaci. Do dziś brakuje mi koncepcji na dobre rozwiązanie antywibracyjne dla posiadanych elementów systemu, mam nadzieję, że w niedalekiej przeszłości ta kwestia zostanie z dobrym skutkiem definitywnie rozwiązana.
Chciałbym jednak wrócić do odsłuchów. Jednym z czynników wpływających na brzmienie systemu lampowego jest na pewno odpowiedni dobór lamp. Dobrze wygrzane lampy EL84 Genalexa, 12AT7 PSVANE i 12AX7 Tung-Sola Gold dawały zdecydowanie lepsze efekty dźwiękowe od podstawowych lamp EH czy Shuguanga. Brzmienie było zdecydowanie czystsze, dokładniejsze, z pełniejszą średnicą.
Brzmienie, testowanych na Jolidzie JD 102B radzieckich lamp typu NOS (6P14P z 1977/78 r.), nie przypadły mi do gustu. Z uwagi na ich ciemniejszą barwę, brzmienie miało okrojone górne pasmo było mniej rozdzielcze od Genalexów czy EH. Lampy z ZSRR rekompensowały to oczywiście znacznie niższą ceną zakupu. Proces wygrzewania w ich przypadku nie zmienił wiele – myślę, że to po prostu lampy bardziej do zastosowań przemysłowych niż audiofilskich.
Niska moc Jolidy JD102B w granicach kilkunastu W oraz niewielki odstęp S/N powodował pewien niedosyt np. przy odsłuchach filmów czy teledysków – niższy niż tradycyjnie poziom sygnału wejściowego powodował, że jednak brakowało trochę dynamiki, szybkości i tąpnięcia brzmienia (sygnał poprzez kabel optyczny z TV LED do odtwarzacza sieciowego). Nie było to doświadczenie zbyt uciążliwe, bo odsłuchy takie robiłem raczej marginesowo a nie regularnie. Odsłuchy muzyki/teledysków puszczanych z laptopa poprzez złącze USB wypadały wyraźnie lepiej od złącza OPT, ale (jednak) odczuwało się negatywny wpływ zasilacza laptopa, szczególnie w cichych fragmentach między utworami.
|
Prawdę o wartości brzmienia lampy odkrywałem sukcesywnie, ale dopiero mając do dyspozycji drugi, kupiony w 2013 r., wyższy model Jolidy JD 202, oparty o pentody EL34/6CA7 zmiana była skokowa. Miałem okazję przetestować obydwa modele przez 8 tygodni w różnych konfiguracjach lampowych.
Wydawać by się mogło, że test porównawczy obydwu modeli powinien być prosty. Niestety nie dało się tego technicznie sprawiedliwie wykonać - dla każdego wzmacniacza należałoby mieć takie same komplety lamp (przynajmniej jednej firmy w podobnym stanie technicznym) i testować w tych samych warunkach odsłuchowych. Związane to wszystko jest z trochę inną budową i specyfikacją każdego z tych modeli. Obydwa nie są nowymi konstrukcjami, a budowa modelu JD 202 jest odmienna w kilku aspektach od mniejszego wzmacniacza, co również ma wpływ na ścieżkę sygnału i jego jakość.
Ze zmian konstrukcyjnych i traf zasilających (innych z uwagi na rodzaj pentod), warto zwrócić uwagę na to, że w JD 202 pominięto względem mniejszego modelu regulację balansu, a na wejściu pracują 2 lampy podwójnej triody 12AX7 - zamiast jednej w modelu JD102B. Oczywiście moc wyjściowa modelu JD202 jest znacznie wyższa i wynosi 2x40 W.
Niestety przeszkodą dla błyskawicznego testu porównawczego był brak posiadanej dodatkowej, dobranej pary 12AX7 Tung-Sol Gold dla JD202. Posiadałem natomiast aż trzy pary lamp 12AT7(T) do testu w zupełnie innych cenowo i brzmieniowo klas (EH Gold, PSVANE, Jolida).
Wzmacniacze przetestowałem więc z tym, co miałem „na stanie”, a po zakupieniu innych lamp (5751 EH Gold i EL34B Tung-Sol) przeprowadziłem kolejne dwa testy (bez wygrzewania i po wygrzewaniu), więc bardzo rozłożyło się to w czasie.
Niestety nie zdołałem kupić lamp KT77 Genalexa, które uzupełniłyby ten test o wszystkie możliwe kombinacje pentod/tetrod strumieniowych JD202. Mam nadzieję kupić takie tetrody i dalej poeksperymentować - niestety to jedyne najpewniejsze rozwiązanie dla każdego, który szuka dobrego brzmienia.
Odsłuchy przeprowadzone zostały od listopada do stycznia w następujących konfiguracjach wzmacniaczy i lamp oraz okablowania:
A1) Jolida JD 102B (12AX7 Jolida + 12AT7 Jolida + 6P14P NOS ZSSR 1977/78)
A2) Jolida JD 102B (12AX7 EH GOLD + 12AT7 EH Gold + EL84 GENALEX)
B1) Jolida JD 202 (12AX7 Jolida + 12AT7 Jolida + 6CA7 EH i Groove Tube)
B2) Jolida JD 202 (5751 EH Gold + 12AT7T PSVANE + EL34B TUNG SOL)
Okablowanie:
Supra MD06 EU/SP (listwa sieciowa)
Supra LoRad (3 szt.) (kabel zasilający)
udioquest Cooperhead (interkonekt sygnałowy) – (Marantz SA7003)
Audioquest King Cobra (interkonekt sygnałowy) – (Marantz NA7004)
Chord Oddysey (2x3,5 m) (kable głośnikowe)
Wireworld Starlight 7 (interkonekt 2 m USB A-B) - (Laptop Acer Extensa 5620 Windows Vista)
Pierwsze odsłuchy „nowego” sprzętu zawsze są jakieś fascynujące i niepowtarzalne. Każde pojawienie się nowego elementu jest wyczekiwane i niezmiernie tajemnicze. Mając w swoim zestawie model Jolidy JD102B wiedziałem, że zakupiony wyższy model pozwoli mi na spokojnie, we własnych narzuconym warunkach odsłuchowych i czasowych odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących lampowych konfiguracji. Nie mając żadnego fizycznego doświadczenia z lampami EL34 uważałem, że obowiązkowy dla mnie będzie zakup modelu pracującego na takich właśnie lampach, zapoznanie się z nim i zestawienie go z posiadanymi kolumnami. Najpierw porównywałem zestawienie A2 z B1, aby (mimo wszystko) dla niższego modelu (2 lata odsłuchanego) wstawić „lepszy” i sprawdzony zestaw lamp.
Czystość brzmienia w obu przypadkach była porównywalna, duży wpływ na to wyrównanie na pewno miały dobre lampy Genalexa, jednakże dynamika, średnica i stereofonia zdecydowanie lepsze były od samego początku z zestawem B1. Lampy 6CA7 pokazały swoją klasę i kulturę, piękne, czytelne i przestrzenne brzmienie.
Utwór *Give Life Back to Music** z najnowszej płyty Daft Punk *Random Access Memories** dał rozpoznać szybko różnicę dynamiki porównywanych wzmacniaczy – w mniejszym modelu brakowało jej wyraźnie. Inne dynamiczne utwory potwierdziły tę zasadę, chociaż nie mając wcześniej wzmacniacza na EL34, wydawało mi się, że wszystko na EL84 było dotychczas OK. – to mylne przyzwyczajenie do dźwięku zostało bardzo szybko zburzone.
W innym utworze tego wykonawcy (z filmu *Tron Legacy**, *The Grid**) monolog Jeffa Bridgesa o cyfrowej granicy został pokazany zdecydowanie lepiej – zobaczyłem, jak w modelu JD202 głos jego otoczenie są oderwane od kolumn. Zlokalizowany był w zupełnie innej przestrzeni, wypośrodkowany między kolumnami, bardzo realny, jak rozmowa twarzą w twarz. W mniejszym modelu brzmiał bardziej powściągliwe i był zdecydowanie bliżej kolumn. Aby być sprawiedliwym prosiłem żonę o test i jej spostrzeżenia (wrażenia odsłuchowe) były niemal takie same.
Po zakupie nowych lamp konfiguracja A2 do B2 tylko pogłębiała te różnice. Mimo niewygrzania lamp EL34B i 5751, każdy test wskazywał na korzyść wyższego modelu. Brzmienie było bardziej wciągające, miększe, z lepszym, trochę zaokrąglonym i pięknie pulsującym basem (Daft Punk *Tron Legacy**, *Solar Sailer**). Przechodząc na mniejszy model dźwięk sprawiał wrażenie bardziej ostrych, „tranzystorowych”. Trudno mi określić zwycięzcę pomiędzy lampami 6CA7 EH z EL34B Tung-Sola. Uważam, że obydwa sety oferują co najmniej dobre brzmienie, nie jestem niestety na tak zaawansowanym etapie, aby móc teraz wyłonić zwycięzcę. Być może, kiedy kupię KT77, wykonam test ponownie.
Lampy 5751 EH Gold również zostawiają obecnie bardzo dobre wrażenie, podobnie było z 12AX7 Tung-Sol Gold.
Ciche odsłuchu wypadały w obu modelach podobnie, dużo lepiej od tranzystorowego Technicsa, który „gubił” kanał przy cichych pomrukach. Dodatkowo model JD 202 jest wyposażony w precyzyjniejszy potencjometr, który świetnie sprawuje się w wieczornych odsłuchach.
Odtwarzanie utworów/teledysków z laptopa poprzez USB A-B wypadło teraz dużo lepiej pod względem dynamiki – gałka potencjometru wędrowała w okolice godz. „12” i czuć było większą potęgę. Na pewno wpływ na to miała większa moc lamp EL34 - a większa moc oznacza lepszą kontrolę nad kolumnami i większy odstęp S/N. Z tego powodu teraz z dużo większą chęcią włączam wzmacniacz podczas oglądania filmów/teledysków z TV (OPT) czy laptopa (USB).
Zestawienie A1 było najsłabsze z uwagi na wspomnianą wcześniej ciemną barwę lamp 6P14P, również lampy Jolidy (Shuguanga) pozostawiały wiele do życzenia. Porównywałem to brzmienie (z potencjalnym kupcem) do zestawienia A2 (mniej w B2), w którym obiektywnie i jednoznacznie wyczuwało się różnice brzmieniowe na poziomie tego samego wzmacniacza. Do dziś nie potrafię jednoznacznie wyjaśnić dlaczego te lampy (NOS!) tak słabo zagrały. Po prostu zamulały dźwięk i żadne wygrzewanie tego nie chciało zmienić.
Podsumowując – jestem bardzo zadowolony z brzmienia lamp 6CA7 / EL34, powrót do EL84 nie wydaje mi się obecnie możliwy. Posiadany przeze mnie wzmacniacz nie jest moim marzeniem na całe życie, ale równowagą pomiędzy posiadanymi finansami, wymaganiami i możliwościami pozostałych komponentów. Skromna funkcjonalność - brak pilota, balansu, korekcji barwy dźwięku – jest dla mnie jego zaletą. Uważam, że kupując wzmacniacz w konfiguracji EL34 wykonałem bardzo dobry krok, być może trochę niepewny, ale krok do przodu. Zawsze można kombinować, żeby pójść wyżej i lepiej, ale nie wdaję się obecnie w żadne flirty ze wzmacniaczami tranzystorowymi. Teraz rozglądam się (jak 5 lat temu) za kolejnymi, lepszymi kolumnami. Doskwiera mi niestety trochę brak gniazda słuchawkowego dla posiadanych AKG Q701. Jakoś to, na razie, trzeba będzie przeboleć, bo są ważniejsze sprawy nad którymi należy popracować w pierwszej kolejności – antywibracja i serwer muzyczny NAS.
|