pl | en
Hyde Park

AUDIO SHOW 2011 OKIEM CZYTELNIKA DRUGIEGO

Do "skrobnięcia" maila zainspirował mnie tekst Audio Show 2011 okiem czytelnika.
Żeby była jasność – nie mam nic do tego czytelnika, nie interesują mnie jego personalia, nie mam zamiaru robić wycieczek osobistych, itp. Wspólnym mianownikiem z tym tajemniczym czytelnikiem jest fakt, że też chadzam na wystawę z żoną :)

Tekst: Jacek
Zdjęcia: Wojciech Pacuła

Faktem jest, że nie podzielam wszystkich opinii tego Pana, chociaż w dużej mierze ma rację. Zacznę jednak od tego co dla mnie było klapą, mam na myśli zestaw Zeta Zero... Przyznam się bez bicia, że rok wcześniej dałbym się pokroić za te kolumny. Zjawiskowa dynamika, realizm i potęga brzmienia. W tym roku miałem wrażenie - i z tego co słyszałem nie tylko ja - że konstruktor trochę się zagalopował. Nie chcę wdawać się w szczegóły, że średnica była lepsza rok temu, albo bas. Nie w tym rzecz. Odniosłem wrażenie - podobnie jak moja lepsza połowa - że w tym roku kolumny zagrały znacznie gorzej. Może to wina nowej amplifikacji? W tym roku jakoś mniej ludzi przysiadało na dłużej. Męczyło puszczanie wszystkiego z koncertową głośnością, no i pan konstruktor zdawał się zapominać gdzie i po co jest, wdając się w przydługie - i znowu nie tylko moja opinia - tyrady na temat własnych konstrukcji. Wiem, jest z nich pewnie dumny, jak rodzic ze swojej dziatwy, no ale trochę pokory by się jednak przydało. Jakoś w tym roku nie miałem ochoty tam siedzieć dłużej niż 5 minut, rok temu pewnie były to ze 2 godziny...

Mieszane uczucia mam po usłyszeniu super drogiego zestawu Soulution z Hansenami. Biorąc pod uwagę cenę i opinie na ich temat to brzmienie powinno zwalić z nóg, niestety tak się nie stało. Dlaczego? Na mój gust grało to niesamowicie poprawnie, ale bez tego "czegoś" co wywołuje uśmiech na twarzy, czy skupia uwagę lub wywołuje paszczowy odgłos "wow". Sprawy nie ułatwiał - a jakże - "ambitny repertuar" dobrany do odsłuchu. Postanowiłem jednak nie prosić o odtworzenie własnych nagrań, bo jeszcze by mi się spodobało i musiałbym zacząć sprzedawać narządy.

Abstrahując, repertuar to wada większości prezentacji. Nie wiem, dlaczego tak nieśmiało sięga się po muzykę znaną i lubianą, również lżejszy repertuar. Wszyscy chcą być w swej audiofilskości bardziej święci od papieża i puszczają jakieś skrzyżowanie odgłosów godowych szarańczy ze skrzypieniem skórzanej podeszwy na parkiecie albo instrumenty ludowe z Japonii. Ale po co? Że niby Depeche Mode albo Led Zeppelin to gorsza muzyka?

Nie ma takiej możliwości, żeby ludzie gustujący w dobrym dźwięku słuchali jedynie akustycznych nagrań, klasycznego jazzu i wysmakowanej klasyki. Nie żebym miał coś do takiej muzyki, sam jej słucham, ale ona często wymaga skupienia, pewnej intymności, której na wystawie nie uświadczymy. Konsekwentnie jednak niemal wszyscy idą w zaparte i mamy do czynienia, ogólnie rzecz biorąc, z wszechobecnym plumkaniem. W jednym z pokojów na propozycję, by prowadzący puścił coś mocniejszego padło pytanie: "to może Sarę K.?" Część z wystawców chwali się, jaki to ich sprzęt ma walory dynamiczne, albo super bas... A potem z głośników dobiega kapanie wody, albo szum wiatru...

Fajnym przeciwieństwem opisanej tendencji była prezentacja sprzętu marki TAD. Jak dla mnie był to dźwięk wystawy, sympatyczny, starszy Pan, który prowadził prezentację sam proponował włączenie lżejszy repertuar. Zaprezentował bez przymusu i bicia Seala i Faithless! Oczywiście, niektórzy z obecnych słuchaczy zrobili się na taką propozycję zieloni z wrażenia, część nawet ostentacyjnie wyszła, ale poszło...

I to jak! Byłem tam i w sobotę, i w niedzielę, dźwięk jeżeli mogę go określić jednym słowem był "fizjologiczny", czuło się muzykę całym ciałem, fantastyczne wrażenie. Głos Seala brzmiał tak, że ciarki przechodziły po plecach. Co ciekawe te wielkie kolumny nie dusiły się w pomieszczeniu, które miało pewnie około 25 m2. Bas chociaż potężny nie dudnił, nie miało się wrażenia jakiegokolwiek zduszenia dźwięku. Tylko ta cena...

Duże wrażenie zrobiła na mnie prezentacja firmy Harpia Acoustics. Model Grand Monk jest w mojej opinii świetny. Jakby mnie było stać, to bym już w trakcie wystawy zamówił. Wszystko co puszczano brzmiało bardzo naturalnie i z należytym mięskiem. Jakiś zawzięty audiofil przytaszczył nawet płytę Starego Dobrego Małżeństwa..., jak usłyszałem to chciałem uciekać, ale nawet to zagrało nie tak źle. A jak puszczono Hendrixa, to był kompletny odlot, a perkusja palce lizać, nie słyszałem jeszcze tak dobrze brzmiącego tego instrumentu.

Mały szok przeżyłem podczas prezentacji kolumn Pylon Pearl, leciały nagrania Możdżera..., wszystko było ok, podobało się mnie i kilku innym osobom..., a potem padła ich cena... W pokoju zapanowała lekka konsternacja ;) Czyli jednak można zrobić dobrą rzecz za niewielkie pieniądze bez dorabiania do tego ideologii i marketingowego bełkotu o super kosmicznych technologiach, latach pracy, materiałach pochodzących z Jowisza i "wygrzewaniu" elementów składowych pod puchową pierzyną w towarzystwie pani Belucci na przykład.

Dobre wrażenie zrobił na mnie reprezentant firmy Avantgarde Acoustic, zdaje się Armin Kraus. Z pasją i poczuciem humoru tłumaczył zawiłości konstrukcyjne tub, nie omieszkał również zaprezentować nagrania grupy Rammstein, w trakcie prezentacji cały czas zresztą je nucił półgłosem ;) Prezentacja co by nie mówić była spektakularna, ale chyba trochę za bardzo efekciarska. Inny dobór elektroniki byłby wskazany.

Po ubiegłorocznej - w mojej opinii - wtopie Ancient Audio z drżeniem łydek wchodziłem na ich prezentację. Jednak tym razem nie przeżyłem rozczarowania, kolumny grały bardzo fajnie. Nie będę zanudzał, po prostu im się podobało i już, brzmiało soczyście i z werwą, przykuwając uwagę.

Reasumując, byle do przyszłego roku!