Wzmacniacz mocy MOON by Simaudio
Producent: SIMAUDIO Ltd. |
ałożona w 1980 roku firma Sima Electronics, którą dziś znamy jako MOON lub Simaudio by Moon, swoją historię rozpoczęła od budowy wzmacniaczy elektroakustycznych. W czym poszła w ślady wielkich poprzedników, brytyjskich firm NAD, Naim i Cambridge Audio, czy amerykańskich Krella i Marka Levinsona, żeby pozostać tylko przy najbardziej oczywistych markach. Wszystkie one w swojej historii proponowały kolejne produkty, takie jak odtwarzacze Compact Disc, a nawet kolumny, po drodze zahaczając o kino domowe. MOON przeszedł podobną drogę. Oferuje dzisiaj wzmacniacze – zintegrowane oraz dzielone – przetworniki cyfrowo-analogowe, odtwarzacze CD, wzmacniacze słuchawkowe, przedwzmacniacze gramofonowe, a nawet odtwarzacze plików audio. Dla tych ostatnich opracował swoją własną platformę streamingową, MiND (teraz w wersji ‘2’), czym dołączył do innych przodujących firm technologicznych. Myślę jednak, że w sercu jej inżynierów wciąż szczególne miejsce zajmują wzmacniacze. | MOON 860A v2 Wzmacniacz mocy MOON 860A v2 został zaprojektowany, aby uszczęśliwić nawet najbardziej wymagających koneserów muzyki. Tak firma rozpoczyna swoje materiały techniczne, tzw. white paper, poświęcone nowemu wzmacniaczowi. Odważnie. Ma jednak solidne karty w ręku, żeby licytować tak wysoko. Jak zaznacza, 860A v2 jest tak dopracowanym modelem, że całkowicie zastępuje trzy poprzednie modele Simaudio: 860A, 870A oraz 880M. Jest, jak czytamy, lepszy niż 860A i 870A, a w trybie monofonicznym, czyli po zmostkowaniu, para 860A v2 jest lepsza niż monobloki 880M. A to wszystko dzięki zastosowaniu w nim rozwiązań, dzięki którym wszystkie wymienione wzmacniacze były tak dobrze przyjmowane, przefiltrowane przez dziesięcioletnie doświadczenie w ich użytkowaniu. 860A v2 to stereofoniczny wzmacniacz mocy (końcówka mocy) o budowie dual-mono, począwszy od zasilacza. Zastępuje on model 860A, który został wprowadzony do sprzedaży dziewięć lat temu. Jak widać, MOON nie spieszy się z wymianą swoich produktów. To ciężkie urządzenie, mające jednak zaskakująco niewielkie rozmiary – 476 x 191 x 445 mm to w świecie high-endu rozmiar ‘M’. Przypomina to wysiłki firmy Vitus Audio z jej wzmacniaczem zintegrowanym SIA-030. Udało się to dzięki skróceniu ścieżki sygnału i sensownemu rozmieszczeniu elementów we wnętrzu urządzenia. W nowej konstrukcji wprowadzono kilkadziesiąt zmian, począwszy od nowego układu wejściowego, sterującego, przeprojektowanemu układowi sterującemu biasem, na zmianie tranzystorów przewlekanych na SMD w układach napięciowych, skończywszy. OMINIQUE POUPART Zdj.: Simaudio WOJCIECH PACUŁA: Jakie jest DNA wzmacniacza 860A v2? – Mam na myśli techniki w nim zastosowane… Oprócz tego zaprojektowaliśmy również model ‘888’, który był dla nas projektem bez ograniczeń związanych z kosztami. Przykładem takiego właśnie, szalonego podejścia jest odlewanie i późniejsza obróbka radiatorów tak, aby wpasować w nie wszystkie tranzystory – zarówno wyjściowe, jak i sterujące – co dało wspaniałe rezultaty. Realizacja tego projektu zainspirowała naw na wiele nowych sposobów i mamy już parę nowych pomysłów na to, jak zaimplementować podobne rozwiązania w bardziej wydajny sposób w przyjaznych cenowo modelach. Do czego służy technika Linx? Zmiany względem podstawowego modelu 860A są ewolucyjne, czy to jakaś rewolucja? Przed jakimi głównymi problemami stają współcześnie inżynierowie projektujący wzmacniacze? 860A v2 można podłączyć albo w trybie DC, albo z kondensatorem w torze dźwięku – proszę powiedzieć o tym parę słów. Z myślą o bardzo specyficznych przypadkach dodaliśmy możliwość przełączenia wejścia w tryb AC, co powoduje, że w tor wstawiany jest wysokiej klasy kondensator. Z naszego doświadczenia wynika, że sprawdza się to z niektórymi przedwzmacniaczami, w których na wyjściu czasami pojawia się napięcie stałe (co zwykle zdarza się z urządzeniami lampowymi). Przeciwdziała to potencjalnym problemom z tym związanym. ♦ To niezwykle solidna mechanicznie konstrukcja. Obudowę wykonano ze skręcanych z sobą, grubych płyt z aluminium. Usztywniają je duże radiatory po bokach. Nota bene – nie grzeją się one specjalnie, co wzmacniacz zawdzięcza zarówno pracy końcówki w klasie AB, przewymiarowaniu ich, w stosunku do osiąganych mocy, a także przez to, że cała obudowa bierze udział w wytracaniu ciepła. Urządzenie, w trybie stereo, oddaje 225 W przy 8 Ω i 450 W przy 4 Ω, a po zmostkowaniu aż 750 W (8 Ω). Do 5 W oddaje moc w klasie A. Układ elektroniczny | Układ elektroniczny został zmodernizowany, w stosunku do 860A, w kilkudziesięciu miejscach. Do najważniejszych firma zalicza przeniesienie tranzystorów sterujących na główne radiatory, blisko tranzystorów wyjściowych, aby wyrównać ich temperaturę. Tranzystory wyjściowe, podobnie jak w innych wzmacniaczach tej firmy, zostały zaprojektowane wspólnie z MOONem – firma mówi o nich „proprietary MOON Bipolar output transistors”. Układ jest sprzęgnięty bez udziału kondensatorów, ale urządzenie ma też możliwość przełączenia wejścia w tryb AC, czyli z kondensatorem w torze. Jak mówi Dominique Poupart, dyrektor MOONa, chodziło o to, aby zabezpieczyć układ przed pojawieniem się napięcia stałego na wejściu, co może się zdarzyć we współpracy z niektórymi przedwzmacniaczami lampowymi. Wzmacniacz ma szerokie pasmo przenoszenia, sięgające od 10 Hz do 100 kHz, i niskie zniekształcenia, 0,005%. A to wszystko bez globalnego sprzężenia zwrotnego! W osiągnięciu tych parametrów pomaga układ Linx, jedno z rozwiązań firmy Simaudio. Jedną z ważniejszych właściwości testowanego wzmacniacza jest budowa dual-mono. W tym przypadku to prawdziwe „dual”, bo zastosowano w nim dwa, duże transformatory toroidalne, osobno dla lewego i prawego kanału. Współpracuje z nimi duży bank kondensatorów wygładzających tętnienia sieci, o łącznej pojemności 240 000µF. Obsługa | Wzmacniacz jest prosty w obsłudze, to ostatecznie końcówka mocy. Z przodu umieszczono mały wyłącznik zasilania, którym aktywujemy urządzenie ze stanu uśpienia. Po włączeniu zapala się niebieska dioda LED. Zasilanie możemy też całkowicie wyłączyć, mechanicznym przełącznikiem, który znalazł się na tylnej ściance. Są tam również dwie pary wejść liniowych – XLR i RCA, przełącznik, którym wybieramy między nimi i drugi, którym zmieniamy tryb pracy wejścia – na DC lub AC. Gniazda głośnikowe są pojedyncze, to klasyczne, złocone gniazda firmy WBT. I mamy też zestaw przyłączy, dzięki którym zintegrujemy wzmacniacz z systemami sterowania typu „custom”. Wzmacniacz wykonany jest perfekcyjnie, począwszy od projektu plastycznego, na wykończeniu radiatorów skończywszy. To ostatnie to niby drobiazg, ale świadczy o tym, że projektanci niejedno już w życiu widzieli i wiedzą, że każdy detal ma znaczenie. Wzmacniacz stoi na czterech, niewielkich, stalowych nóżkach, które zostały zamocowane bardzo szeroko, w pionowych pilarach spinających obudowę w rogach. Urządzenia MOOna można stawiać jeden na drugim, co ułatwiają specjalne nóżki, które można dokupić. Urządzenie ma rozbudowany układ logiczny, czuwający nad jego pracą. Potrafi się z nami komunikować, migając diodą LED na przedniej ściance. Sygnalizuje w ten sposób napięcie stałe na wejściu (osobno lewy i pracy kanał), przegrzanie oraz inne, nieoznaczone problemy. W każdym z tych przypadków wzmacniacz zostanie automatycznie wyłączony. To dlatego firma MOON mówi o nim „smart”. | JAK SŁUCHALIŚMY Wzmacniacz 860A v2 jest sporym, ale przede wszystkim ciężkim urządzeniem, a jego nóżki umieszczone zostały w czterech rogach obudowy. Te dwie rzeczy sprawiły, że nie mogłem go postawić na górnej półce stolika Finite Elemente. Stanął więc w tym samym miejscu, w którym stawiam inne duże wzmacniacze, czyli przed stolikiem. Żeby nie stał na podłodze, przygotowałem system odsprzęgający – na krążkach Acoustic Revive postawiłem platformę antywibracyjną Acoustic Revive RST-38H. Ponieważ nóżki mają większy obrys niż platforma, pod wzmacniaczem postawiłem trzy nóżki X Disc firmy Audio Stability. Korzystają one z jednej z wersji odsprzęgnięcia kulowego. Sygnał z przedwzmacniacza Ayon Audio Spheris III przesłałem kablem zbalansowanym Acoustic Revive Absolute. Sygnał do kolumn Harbeth M40.1 wysyłany był kablami Siltech Triple Crown oraz Western Electric typu NOS. Zasilanie zapewniał kabel Acoustic Revive Absolute Power. Źródłem sygnału był odtwarzacz SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition | № 1/50 oraz gramofon SME Model 12A z wkładką MySonic Lab Eminent EX. Nagrania użyte w teście (wybór):
|
Przygotowując materiały do artykułu omawiającego dorobek firmy ECM, wybrałem do porównań różnych wydań trzy płyty: Gary Burton & Chick Corea Crystal Silence |1973|.Keith Jarrett The Köln Concert |1975| oraz Pat Metheny Group Offramp |1982|. Każda z nich to osobna opowieść, inna historia, a jednak bez chwili wahania, nawet ich nie znając, powiedzielibyśmy, że mają wiele wspólnego. Ich dźwięk ma bowiem wspólne cechy, takie jak czystość, dźwięczność, nośność i przestrzeń. Mam wrażenie, że wzmacniacze Simaudio również mają wspólne cechy i że kształtują w ten sposób dźwięk na swój sposób. Każda płyta zostanie pokazana w taki sposób, że będziemy mieli pewność, że wyszła spod ręki innej ekipy, ale też wszystkie zostaną „otoczone” swego rodzaju opieką MOOna. Być może dlatego, że wzmacniacz 860A v2 gra w zdecydowany i dźwięczny sposób. To była pierwsza rzecz, na którą zwróciłem uwagę po włączeniu wersji SACD, a zaraz potem oryginalnego tłoczenia na LP, płyty Offramp Pat Metheny Group. Było to mocne granie, z intensywnym pierwszym planem. Żadnego zamglenia, oddalenia, wycofania, ani rozmycia. Brzmienie było czyste, przejrzyste i – powtórzę – intensywne. Co jest ciekawe o tyle, że ostatnie, co bym powiedział o tym urządzeniu, to że gra jasno, czy ostro. Nie jest to wprawdzie łagodne i ciepłe brzmienie – a w nieco podobny sposób brzmią przedwzmacniacze i źródła cyfrowe tego producenta – ale nie jest też jasne. To coś w sposobie prezentacji środka pasma, w podtrzymaniu dźwięku, co powoduje, że otrzymujemy wiele informacji, ale bez ich „wykorzystywania” przez urządzenie. A wykorzystanie zawsze dzieje się wbrew wykorzystywanemu, a więc wbrew woli. Tutaj wszystko było jak trzeba, to było gładkie, płynne granie, w którym wszystko „działo się” naturalnie i gładko. Najważniejszym zakresem w brzmieniu tego wzmacniacza jest środek pasma. To tam mamy największy „drajw”, parcie i gęstość. Wydaje się, że to dzięki podkreśleniu fazy podtrzymania w brzmieniu. Atak jest szybki, ładny, podobnie, jak wybrzmienie. Ale są one nieco w cieniu tego, co dzieje się po zaistnieniu dźwięku, po tym, jak się on rozwinie. Zarówno syntezator Rolanda, na którym Metheny zagrał na wspomnianej płycie po raz pierwszy, jak i fortepian Keitha Jarretta z koncertu w Kolonii – całe brzmienie manifestowało się przez dźwięczność i szybkość, ale z naciskiem na wypełnienie dźwięku. Można by argumentować, że działo się tak dlatego, że nagrania wytwórni ECM są właśnie takie – szybkie i przejrzyste. I, w pewnej mierze, byłaby to prawda. Ale nie cała. A to dlatego, że to wzmacniacz MOONa te elementy podkreśla, wyciągając w naszą stronę instrumenty, głosy, wyraźnie pokazując ich masę. Dźwięk, sam w sobie, nie jest ciężki, w tym sensie, ze nie jest przeciążony. Ale nie jest też zbyt lekki. Wrażenie gęstości mamy przede wszystkim dlatego, że pierwszy plan jest do nas przybliżany i pokazywane są tam duże bryły. Na czym skorzystał, dla przykładu, wokal Kelly Smith z radiowego nagrania, wraz z Countem Basiem, wyemitowanego przez radio WNEW-FM w grudniu 1963 roku, a wydanego przez Sinatra Society of Japan na płycie CD. To nagrania monofoniczne, na które nałożono bardzo długi pogłos. MOON lekko wszystko do nas przybliżył, ale nie zatracił kich charakteru, czyli pewnej ulotności. To nie jest najlepsza technicznie rejestracja, a mimo to wzmacniacz bardzo dobrze sobie z nią poradził. Zenergetyzował przekaz, czyli pozwolił swingującej orkiestrze swingować, a Kelly Smith lekko powiększył, przez co miała ładniej zaznaczony wolumen – jej wokal był po prostu większy i bardziej treściwy. Ważne, że wzmacniacz nie zmienił balansu tonalnego – ani przy płytach ECM, ani późnie, z innymi krążkami. Jego góra jest bardziej energetyczna niż z Soulution 710, o Vitusie SIA-030 nie mówiąc, wyżej postawiony jest też balans tonalny. Ale właśnie dlatego to tak ciekawa propozycja. Kanadyjskie urządzenie gra po swojemu i niczego nie udaje, nie naśladuje. Zresztą – wystarczy posłuchać Use Me z albumu Companion Patricii Barber – byle w wersji SACD – żeby zrozumieć, o czym mówię. Wzmacniacz świetnie oddał pełnię i gęstość kontrabasu Michaela Arnopola i bardzo, bardzo dobrze, ustawił pośrodku sceny wokal Barber. To wzmacniacz o wysokiej rozdzielczości i niezwykle wysokiej dynamice, a jego energetyczność jest ponadprzeciętna. Nie separuje przy tym dźwięków od siebie, pokazuje je jako jedną, gęstą całość. Plany dźwiękowe są duże i raczej łączą się, płynnie między sobą przechodząc, bez wyraźnej separacji. To jedna z ważniejszych cech tego grania. Kontrabas o którym mowa miał jednak fantastyczny drajw, nie był wtopiony w tło, ani też z niego nie wyskakiwał. Nota bene, słyszałem Barber, właśnie z Arnopolem, w Jazz Klub Hipnoza w 2009 roku; na bilecie mam autografy trzech, towarzyszących jej muzyków, zabrakło tylko jej podpisu… Wracając do meritum – to, co odróżnia testowany wzmacniacz od produktów innych firm to kombinacja dwóch zestawów cech: (1) szybkości, czystości i energii oraz (2) wypełnienia i nasycenia środka pasma. Pierwszy charakteryzuje dobre wzmacniacze tranzystorowe, drugi lampowe. Występują one razem, to oczywiste, ale w różnych proporcjach i z różnym skutkiem. Ich połączenie w tym konkretnym przypadku jest unikatowe i – co ważniejsze – udane, interesujące. MOON nie gra bowiem ani jak wzmacniacz tranzystorowy, ani lampowy, to znaczy nie eksponuje żadnej z grup cech, o których mówiłem. Gra dużym dźwiękiem, nie ma się wrażenia, że coś nam umyka. Nie trzeba też odkręcać mocno gałki siły głosu w przedwzmacniaczu, żeby doświadczyć dynamiki, bo ta jest mocna i przy cichym słuchaniu, i przy głośnym. No i mamy dobrą plastykę, chociaż trudno mówić o zmiękczeniu ataku – po prostu podtrzymanie wypełnia wszystko „tkanką”. To nie jest „wysycenie”, czyli dojrzałe brzmienie, ale po prostu neutralne, bez problemów z tym związanych. A przy tym to wzmacniacz, który tych wszystkich rzeczy nie rozdziela, są dla niego całością. Można więc dostrzec pogłos z wnętrza werbla, otwierającego płytę Thrust Herbiego Hancocka, ale nie jest to element odseparowany od utworu, jest jego częścią. Podobnie zresztą, jak i dźwięki syntezatorów Arp, na których gra pianista. Są one dźwięczne i podane dość blisko nas, ale zaraz za nimi jest gęste tło, przez co nie „wyskakują” z miksu. | PODSUMOWANIE Na koniec spotkania ze wzmacniaczem Simaudio, posłuchałem płyty Can’t Slow Down Lionela Richiego. To świetny przykład brzmienia Motown, zarówno jeśli chodzi o muzykę, jak i realizację. Nagranie jest lekko stłumione i mało rozdzielcze, ale płyta ma świetną produkcję, która to wszystko spina w całość. Testowany wzmacniacz nieco wszystko do mnie przybliżył, nasycił energią, pokazał świetną górę, która była dźwięczna i gęsta, ale jej nie przejaskrawił. Pomimo wysokiej mocy nie dociążył basu, a po prostu pokazał instrumenty w ich naturalnej wielkości, czyli jako duże i mocne elementy w przestrzeni – bo tak przecież brzmi perkusja, tak słychać duży piec gitary basowej. Dlatego to jeden z ciekawszych wzmacniaczy na rynku. Ma swoje „własne” brzmienie, napędzi dowolne kolumny i nigdy nas nie urazi rozjaśnieniem, czy ostrością. To po prostu high-end w najlepszym wydaniu. 860A v2 jest wzmacniaczem mocy, drugą wersją podstawowego, wprowadzonego do sprzedaży dziewięć lat temu modelu 860A. To solidne urządzenie, całkiem spore, ale i tak zwarte. Dzięki temu jego konstrukcja mechaniczna jest znacznie bardziej sztywna i odporna na wibracje. Skręcono ją z grubych blach oraz dwóch, dużych radiatorów po bokach. Radiatory mają zaoblone brzegi piór, dzięki czemu się nimi nie skaleczymy. Zresztą całe radiatory też są wyprofilowane – są wklęsłe, a nie płaskie. Wzmacniacz wygląda dzięki temu lżej i ciekawiej. Służy temu również aluminiowa tabliczka z logo firmy, przykręcana na górnej ściance (por. wzmacniacze firmy Aaron). Przód i tył | Przód urządzenia złożony został z trzech elementów – płaskiego pośrodku i obłych po bokach. Mogą być one srebrne, czarne, albo boki mogą być srebrne, a środek czarny. Pośrodku umieszczono niebieską diodę LED i mały wyłącznik standby. Tył jest, co oczywiste, bogatszy w detale. Mamy tam ładne, złocone gniazda RCA i XLR, firmy Neutrik, a także ładne, hebelkowe przełączniki, którymi wybieramy aktywne wejście oraz rodzaj sprzężenia z przedwzmacniaczem – AC, czyli z kondensatorem w torze, lub DC, czyli ze sprzężeniem stałoprądowym. Jest tam również przełącznik, którym mostkujemy dwa kanały w jeden. Otrzymujemy wówczas monoblok o mocy 750 W. Środek | Jak w każdym porządnym wzmacniaczu, tak i tutaj większą część wnętrza zajmuje zasilacz. Bo wzmacniacz mocy to wielka elektrownia plus niewielkie elementy „wykonawcze”. Urządzenie ma budowę dual-mono, to znaczy w jednej obudowie umieszczono dwa, całkowicie niezależne wzmacniacze. To znaczy – niemal niezależne, bo płytki wejściowe oraz zasilacza są wspólne. Ale od strony elektrycznej układ wzmacniający i zasilacz są osobne dla kanału lewego i prawego. Podnosząc wzmacniacz, zaraz po tym, jak jękniemy, zwrócimy uwagę na to, że masa urządzenia skupiona jest przy przedniej ściance. A to dlatego, że tam są dwa, potężne transformatory toroidalne. Przykręcono je inaczej niż zwykle, to znaczy do przedniej ścianki, czyli ich osie są poziome. Dzięki temu nie będą zakłócały urządzeń stojących nad lub pod wzmacniaczem, na przykład przy pracy w mostku, w trybie mono. W zasilaczu zastosowano osiem, dużych kondensatorów, tłumiących tętnienia napięcia zasilającego, o pojemności 27 000 μF każdy. Oprócz tego, już na płytce wzmacniacza, znajdują się kolejne kondensatory zasilacza. Płytki z układami wzmacniającymi przykręcono bezpośrednio do radiatorów. Chłodzone są w ten sposób zarówno tranzystory sygnałowe, jak i mocy. Tranzystory mocy zostały zaprojektowane wspólnie przez ich producenta, firmę OnSemi, oraz inżynierów Simaudio. Znam tylko dwie inne firmy, które mają swoje własne, oznaczone swoim logo, tranzystory – to Naim oraz First Watt, firma Nelsona Passa. W testowanym wzmacniaczu zastosowano tranzystory bipolarne, pracujące w układzie push-pull, w klasie AB. To układ zbalansowany od wejścia do wyjścia, warto więc najpierw wypróbować połączenia zbalansowane – ja tak zrobiłem. Pin 2 jest „gorący”. Dodajmy, że firma rekomenduje wygrzanie urządzenia przez 300 godzin. Wzmacniacz, który miałem w teście nie pracował aż tak długo, ale też nie był zupełnie nowy. ■ Dane techniczne (wg producenta) Nominalna moc wyjściowa (stereo):225 W/8 Ω | 450 W/4 Ω Nominalna moc wyjściowa (mono/mostek): 750 W/8 Ω Czułość wejściowa: 1,2 V Impedancja wejściowa: 47 500 Ω Wzmocnienie: 31 dB Stosunek sygnał/szum: 110 dB (pełna moc) Pasmo przenoszenia: 10 Hz - 100 kHz (+0/-3 dB) Przesłuch międzykanałowy (1 kHz): 110 dB Całkowite zniekształcenia harmoniczne THD (20 Hz - 20 kHz, 1 W): 0,005% Całkowite zniekształcenia harmoniczne THD (20 Hz - 20 kHz, 200 W): 0,03% Zniekształcenia intermodulacyjne: 0,006% Wymiary (szer. x wys. x gł.): 476 x 191 x 445 mm Waga: 37 kg Dystrybucja w Polsce ul. Henryka Sucharskiego 49 30-898 Kraków | POLSKA www.audiocenter.pl |
System referencyjny 2019 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity