Przedwzmacniacz + wzmacniacz mocy
Block Audio
Producent: BLOCKAUDIO s.r.o. |
ieczęsto zdarza się, że otrzymuję do testu produkty audio pochodzące z Czech. Mogę się mylić, bo recenzji napisałem już na tyle dużo, że części pewnie nawet nie pamiętam, ale poza kolumnami Xaviana i wzmacniaczami KR Audio chyba żadnych innych urządzeń wytworzonych w kraju naszych południowych sąsiadów u siebie nie miałem. I oto, kilka miesięcy temu, dostałem mail, swoja drogą napisany pięknie po polsku, od pana Michala Sevcika, dyrektora sprzedaży firmy Blockaudio z Olomouca. Mail prezentował markę i jej produkty – przedwzmacniacz i monobloki - oraz zawierał pytanie, czy chciałbym je przetestować. Produkty obejrzałem na ładnej stronie firmowej. Przedwzmacniacz o nazwie Line&Power Block okazał się konstrukcją dzieloną, z umieszczonym w osobnej obudowie zasilaczem bateryjnym (!). Monobloki natomiast to potężne bestie potrafiące oddać nawet 200 W w klasie A. Po przeczytaniu tej ostatniej informacji sprawdziłem wagę – 90 kg sztuka netto i już wiedziałem, że o test będzie trudno (zważywszy na moje trzecie piętro i brak windy). Odpisałem więc grzecznie, że produkty prezentują się bardzo ciekawie i bardzo chętnie je przetestuję, acz pod warunkiem dostarczenia ich do mnie, rozpakowania i ustawienia w docelowych miejscach. Po mojej odpowiedzi na pewien czas zapadła cisza, więc uznałem, że logistyka takiego testu okazała się zbyt dużym wyzwaniem. Jakiś czas później okazało się jednakże, że Czesi przyjeżdżają wystawić się na warszawskim Audio Video Show (2016) i w związku z tym i owszem, dostawa do mnie, do pokoju, jest możliwa. Każdy z monobloków zapakowany jest w solidny kejs, podobnie jak i dwuczęściowy przedwzmacniacz. Każdy wzmacniacz wraz z opakowaniem waży circa 110 kg – kręgosłup bolał mnie od samego patrzenia na to, jak zatrudniona w tym celu ekipa targała owe skrzynie na górę. Wypakowanie ich także do łatwych nie należało, ale w końcu wielkie, czarne bestie wylądowały na ułożonych na podłodze, granitowych płytach. Zważywszy na wagę i wielkość tych wzmacniaczy (500 mm szerokości i 600 mm głębokości) ustawienie ich na podłodze było właściwie jedyną opcją. Kwestia przedwzmacniacza jest już prostsza – osobny zasilacz z dużymi akumulatorami też co prawda trochę waży, ale w porównaniu do wzmacniaczy jest bardzo lekki. Egzemplarz dostarczony do testu różnił się kolorem od monobloków, ale to zabieg celowy, który miał pokazać dwie możliwe wersje kolorystyczne czeskich urządzeń. Do kompletu z urządzeniami dostałem sporą torbę z kablami. Kablologia związania z tym zestawem jest bowiem, przynajmniej na pierwszy rzut oka, dość skomplikowana. Po pierwsze potężne końcówki mocy zasilane są kablami z 20-amperowymi wtykami. Producent dostarczył stosowne kable, acz nie były to żadne audiofilskie węże, ale zwykłe sieciówki. Z braku lepszych kabli z takimi wtykami musiałem wykorzystać te dostarczone, podłączając je bezpośrednio do gniazdek ściennych. Bardziej skomplikowanie wygląda sprawa z przedwzmacniaczem. Bateryjny zasilacz podłączany jest aż trzema (na szczęście zakończonymi już zwykłymi wtykami) kablami zasilającymi. Osobno są bowiem ładowane akumulatory prawego i lewego kanału, a trzecia sieciówka zasila obwody sterujące, wyświetlacz, itd. Następnie krótkimi kabelkami zakończonymi 5-pinowymi wtykami XLR, także osobnymi dla prawego i lewego kanału, zasilanie z baterii dostarczane jest do sekcji (całkowicie oddzielonych) samego przedwzmacniacza. Warto zaznaczyć, że według informacji od producenta, urządzenie zawsze pracuje korzystając z zasilania bateryjnego, które przy pełnym naładowaniu ma wystarczyć na 15 godzin pracy. Nawet gdy konieczne jest uruchomienie (automatyczne) ładowania przedwzmacniacz i tak działa z baterii. Nie ma więc ryzyka, że przy dłuższym odsłuchu baterie się wyczerpią i trzeba będzie czekać z kontynuacją odsłuchu aż do ich naładowania. A to jeszcze nie koniec. Zarówno zasilacz z przedwzmacniaczem, jak i ten ostatni z monoblokami połączone są kolejnymi kablami zakończonymi z obu stron wtykami Neutrika RJ45, które służą do dwukierunkowego przesyłania informacji między urządzeniami. W ten sposób włączając za pomocą pilota przedwzmacniacz automatycznie włączamy również wzmacniacze. Nie dość, że odbywa się to we właściwej sekwencji, to na dodatek ułatwia życie użytkownikowi, który obsługuje całość za pomocą jednego przycisku prostego pilocika Apple’a. Napisałem, że komunikacja jest dwukierunkowa – wnoszę to z faktu, że na wyświetlaczu przedwzmacniacza pojawia się m.in. informacja o temperaturze każdego wzmacniacza. Żeby było jeszcze ciekawiej to, jak mogą Państwo zobaczyć na zdjęciach, obudowa samego przedwzmacniacza ma budowę modułową. Każdy taki moduł jest ekranowany i izolowany elektrycznie. Dlatego też przedwzmacniacz wygląda jakby składał się z kilku elementów, a na dodatek można odnieść wrażenie, że jednego z nich, niemal pośrodku, brakuje. W owej pustej przestrzeni umieszczono gniazda służące do komunikacji oraz, co zauważyłem dopiero podłączając kable, gniazdo słuchawkowe. Nie miałem okazji zajrzeć do wnętrza urządzenia, ale wygląda na to, że „klocek” umieszczony z przodu biegnący przez całą szerokość przedwzmacniacza zawiera cała logikę, elementy sterujące, kontrolne i monochromatyczny wyświetlacz. Dwa skrajne, spore elementy zawierają sekcje wzmocnienia, osobne dla prawego i lewego kanału. Najmniejszy, umieszczony między tymi dwoma, ale z tyłu, to przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC oraz wzmacniacz słuchawkowy (także pracujący w klasie A). Jak już Państwo zdążyli zapewne zauważyć, czeski zestaw to nie tylko przedwzmacniacz i wzmacniacze mocy, ale również wzmacniacz słuchawkowy i przedwzmacniacz gramofonowy. Przedwzmacniacz wyposażono w wejścia i wyjścia niesymetryczne RCA i symetryczne XLR. Oczywiście końcówki mocy także posiadają obydwa typy wejść. Dodatkowo są one wyposażone w dwie pary świetnych gniazd głośnikowych. Jak pisałem wzmacniacze pracują w klasie A oddając w niej nawet 200 W, co oczywiście przekłada się na potężne zużycie prądu. Wystarczy jednakże skorzystać z małych przełączników w każdym monobloku by przełączyć je w tryb „ECO” - to już nie będzie klasa A, zużycie prądu znacząco spadnie, a moc maksymalna wzrośnie do 250 W dla 8 Ω i 500 W dla 4 Ω. Płyty użyte w odsłuchu (wybór)
Japońskie wersje płyt dostępne na Nigdy nie ukrywałem, że jestem fanem lamp, a jeśli już mam słuchać tranzystora to najchętniej w klasie A. Co prawda bezpośrednio przed tym zestawem testowałem rewelacyjną końcówkę Audia Flight FLS-4, która wcale nie jest wzmacniaczem w klasie A, a mimo to zrobiła na mnie ogromne wrażenie, aż do przemożnej chęci posiadania włącznie, ale to był raczej wyjątek od reguły, a nie zmiana moich preferencji. Dlatego do testu zestawu Block Audio przystępowałem z ogromnymi oczekiwaniami. Wszystkie elementy – wykonanie, wykończenie, zastosowane rozwiązania, wszystko co producent napisał o swoim podejściu do tej konstrukcji, no i, nie ma co ukrywać, cena – sugerowały, że czeka mnie muzyczna uczta. Kolejny raz wykorzystałem kolumny Hansen Audio The Knight 2, których, jak tak dalej pójdzie, zostanę niedługo właścicielem przez tzw. zasiedzenie. Analogowymi źródłami były mój gramofon J. Sikora Basic z ramieniem Schroeder CB i wkładką Air Tight PC3, a także Vertere MG-1 z ramieniem SG-1 i wkładką Lyra Etna. Do porównań wbudowanego przedwzmacniacza gramofonowego użyłem zewnętrzny przedwzmacniacz GrandiNote Celio mkIV. Część odsłuchów prowadziłem także z moim zestawem cyfrowym z dedykowanym komputerem, wzbogaconym nową wersją karty USB JCAT Femto, izolatorem USB tej samej marki oraz z LampizatOrem BIG7. Ten ostatni także niedawno zyskał nowy upgrade - nową lampę prostowniczą KR Audio (no proszę – jednak jest czeski akcent w moim systemie!). Odsłuchy na rozgrzewkę rozpocząłem z cyfrowym źródłem. Przy tak ogromnych, dysponujących wysoką mocą końcówkach człowiek siłą rzeczy oczekuje w pierwszym rzędzie dużego dźwięku, wysokiej dynamiki, potężnej podstawy basowej z bardzo niskim zejściem. I do tych wszystkich cech wrócę za chwilę. Dlaczego? Bo one są co prawda ważne, ale oczekiwane. Tymczasem pierwsze wrażenie, jakie zostało we mnie, to nadzwyczajna czystość i przejrzystość prezentacji. Z jednej strony to właściwie natywne cechy wysokiej klasy urządzeń pracujących w klasie A, z drugiej jednakże jest ona często nieco przysłaniana przez nasycenie i naturalną, a czasem nieco przesłodzoną ciepłotę takiej prezentacji. Tymczasem tutaj miałem do czynienia ze świetne zbalansowanym, neutralnym graniem, w którym jakoś nie bardzo mogłem się doszukać owego „ciepła” kojarzonego z klasą A. Urządzenia tego typu często stawiają też mniejszy czy większy akcent w dolnej średnicy, przez co dźwięk jest bardziej namacalny, bardziej obecny. Tutaj tego elementu także nie mogłem się doszukać. Od samego początku odnosiłem więc wrażenie, że jest to raczej nietypowy wzmacniacz jak na klasę, w której pracuje. Dodam, że i owszem, po kilku utworach wybrałem się sprawdzić położenie przełącznika, jaki znajduje się na każdym z monobloków, którym wybiera się pracę w klasie A, bądź w trybie „ECO”. Do końca co prawda nie wiem, co oznacza ten drugi – pewnie klasę AB – ale tak czy owak, potwierdziłem, że gram w klasie A. Na co swoją drogą wskazywała możliwość zakręcenia kaloryfera w pokoju odsłuchowym, a po paru godzinach grania jeszcze otwarcia okna. Jak pokazywały wskazania na wyświetlaczu przedwzmacniacza, obie końcówki przez większość czasu osiągały temperatury między 50 a 60 stopni. Wracając do cech, których można było się spodziewać, czy wręcz wymagać od takiego zestawu – wzmacniacze Block Audio doskonale radziły sobie z kontrolą Hansenów The Knight 2. Oczywiście wszystko zaczynało się od nagrania, bo czeski system nie zajmuje się interpretacją, ale raczej przekazuje to, co otrzymuje ze źródła. Jeśli więc np. kontrabas został znakomicie, czysto nagrany, jak na płycie Raya Browna, czy Christiana McBride'a, to testowany zestaw dbał było kolumny wiernie, precyzyjnie oddały każdy aspekt tego grania. Był więc szybki atak, podtrzymanie i długie wybrzmienia, były właściwe proporcje między strunami a pudłem, było znakomite różnicowanie zarówno w zakresie barwy jak i dynamiki. Sam instrument był duży, miał odpowiednią masę, jego precyzyjna lokalizacja na scenie nie budziła żadnych zastrzeżeń, była po prostu naturalna. Nie była to jednakże prezentacja aż tak holograficzna, namacalna, jak w przypadku kilku innych wzmacniaczy w klasie A jakie znam. Być może wynikało to właśnie z neutralności jaką serwuje system Block Audio, z braku akcentu w niższej średnicy, przez co instrumenty odbieramy jako bardziej „obecne” w naszym pokoju. Cały sposób prezentacji czeskiego systemu odbiega od tego, do czego przyzwyczaiły mnie konkurencyjne wzmacniacze w klasie A. Tu bowiem scena zaczyna się na linii kolumn, a w niektórych nagraniach nawet i za nią. Wszystko jest więc pokazywane z większej, niż do tego przywykłem, perspektywy. Doskonale sprawdzało się to w przypadku klasyki, zwłaszcza tej dużej. Czeskie urządzenia pozwalały mi bowiem spojrzeć na orkiestrę z większej perspektywy. Układały ją znakomicie w przestrzeni, precyzyjnie różnicowały poszczególne grupy instrumentów, dbały o odpowiedni rozmach i potęgę brzmienia nie zapominając ani na chwilę o wydarzeniach rozgrywających się w mikro skali. Na to składała się zarówno bardzo dobra separacja jak i wysoka rozdzielczość. Przyglądać się więc mogłem zarówno orkiestrze jako wielkiemu, potężnemu, dynamicznemu organizmowi, jak i poszczególnym elementom, które nań się składają. Im bardziej złożone utwory, tym ciekawiej wypadały na tym systemie właśnie za sprawą tak dobrej prezentacji poszczególnych linii melodycznych, drobnych zmian dynamiki również na poziomie poszczególnych grup instrumentów. Z ogromną przyjemnością słuchałem wielu utworów Mozarta, który lubował się w dodawaniu mnóstwa pomniejszych elementów, które w większości systemów nie są pokazywane w tak klarowny sposób jak tutaj. Osobnym elementem testu, którego nie mogłem pominąć było sprawdzenie, jak radzi sobie przedwzmacniacz gramofonowy – jeden z modułów przedwzmacniacza Block Audio. Do dyspozycji miałem co prawda wyłącznie wkładki MC – Air Tight PC3 w moim gramofonie Basic, Kuzmę CAR-30 w Starterze (także pana Janusza Sikory) i Lyrę Etna w gramofonie Vertere MG-1 – ale za to bardzo wysokiej klasy. Porównywałem go natomiast do testowanego równolegle Grandinote Celio mk IV (6 tys. euro) - przedwzmacniacza gramofonowego z wysokiej półki. |
Przyznaję, że zakładałem, iż to jedynie dodatek, zapewne niezłej klasy, ale jednak jedynie dodatek, który z nazwy miał uatrakcyjnić jeszcze ofertę Block Audio. Tymczasem już po kilku minutach odsłuchu zdałem sobie sprawę, że to zdecydowanie więcej niż dorzucona „na zapas” funkcja. To bowiem, podobnie jak cały system, niesamowicie czyste, transparentne, rozdzielcze i detaliczne źródło. Znakomicie pokazywało zarówno różnice między wkładkami (czy raczej gramofonami, bo jednak każda z nich pracowała z innym ramieniem i podstawą), jak i tłoczeniami płyt. Przedwzmacniacz ten jest dość bezwzględne dla słabszych realizacji i tłoczeń, obnaża bowiem wszystkie ich słabości, niczego nie ukrywając. O ile więc np. na Starterze współpracującym z Grandinote Celio z przyjemnością, chyba pierwszy raz od zakupu, posłuchałem jubileuszowego wydania płyty The Joshua Tree U2, o tyle Block Audio, zwłaszcza z Air Tightem i Lyrą przypomniał mi szybko, że to nadal najwyżej takie sobie wydanie mające sporo wad. A ponieważ pokazuje to bardzo klarowny sposób z nim już cieszyć się z tej płyty nie potrafiłem. Za to gdy przyszło do wydań bardzo dobrych – np. Power of the Orchestra z muzyką Musorgskiego, czeski przedwzmacniacz zachwycał rozdzielczością, budowaniem nastroju, rozmachem i precyzją, dzięki którym muzyka brzmiała wybornie i klimatycznie. Podobnie było z Companion Patricii Barber, gdzie trudno było nie docenić świetnie zorganizowanej sceny, precyzji z jaką ustawione na niej zostały poszczególne źródła pozorne, czy naturalnego brzmienia zarówno instrumentów akustycznych, jak i Hammondów artystki. Choć pisałem, że nie doszukałem się w Blockach śladów akcentu w dolnej średnicy – i faktycznie wokalistka wydawała się zachowywać nieco większy dystans ode mnie niż do tego przywykłem, to jednak sam wokal oddany został w bardzo naturalny, precyzyjny i pełny sposób. Siedziałem po prostu 3, może 4 rzędy dalej niż zwykle, ale, co ciekawe, nie wpływało to na możliwość śledzenia najdrobniejszych nawet elementów przekazu. Te pokazane były w charakterystyczny dla testowanego zestawu, precyzyjny, wyrazisty sposób. W porównaniu do Celio, który wcześniej udowodnił swoją wyższość nad moim własnym Nibiru, Block Audio zagrał jeszcze bardziej otwartym, bardziej rozdzielczym i precyzyjniejszym dźwiękiem. Można go spokojnie nazwać analitycznym, ale nie jest to cel sam w sobie, tylko raczej środek do osiągnięcia wierniej, a więc w większości przypadków, naturalnej prezentacji. Choć przysporzyło to trochę kłopotów wypróbowałem również wzmacniacz słuchawkowy. Kłopoty sprawiło mi wciśnięcie sporego, drewnianego wtyku kabla Entreq moich Audeze LCD-3, w ulokowane w owej otwartej przestrzeni (niemal) pośrodku przedwzmacniacza, gniazdo. W końcu mi się to udało, ale nie było to proste. Rzecz po prostu w tym, że ów wtyk jest sporo większy od zwykłego dużego jacka, a z drugiej strony nie ma tam za wiele miejsca. Za to gdy zacząłem słuchać od razu zapomniałem o problemach. Podobnie jak pozostałe elementy tego systemu, także i wzmacniacz słuchawkowy pokazał się z bardzo dobrej strony. Co ciekawe wydał mi się on, choć to pewnie po części zasługa słuchawek, najcieplejszym wśród wszystkich elementów testowanego zestawu. Zaznaczam od razu, że najcieplejszy nie oznacza wcale obiektywnie jakoś szczególnie ciepłego. To raczej kwestia niewielkiego akcentu w średnicy, jak zaznaczyłem biorącego się pewnie raczej z charakteru Audeze niż Blocka, dzięki któremu całość wydawała się ciut bliższa, bardziej namacalna, gęstsza. To nadal było wyjątkowo czyste, detaliczne, precyzyjnie poukładane, dynamiczne granie, ale jednak z tym drobnym akcentem w tonach średnich. Będę szczery – mnie to jak najbardziej odpowiadało. Swoich LCD-3 nie zamieniłbym na żadne inne słuchawki (chyba, że LCD-4), a wzmacniacz słuchawkowy zintegrowany w czeskim przedwzmacniaczu satysfakcjonował mnie na tyle, że mając go (i generalnie preferując jednak odsłuchy na kolumnach) nie szukałbym chyba żadnego innego. Słowem - także i wzmacniacz słuchawkowy nie jest dodatkiem dorzuconym, żeby był, ale pełnowartościowym elementem systemu z bardzo wysokiej półki. Cena zestawu Block Audio jest oczywiście bardzo wysoka, ale właściwie można sobie darować kupowanie osobnego przedwzmacniacza gramofonowego (a najwyraźniej szukać należałoby na poziomie jeszcze wyższym niż wyceniony na 6 tys. euro Celio), jak i wzmacniacza słuchawkowego. Nie czyni to ceny zestawu okazyjną, ale jeśli już brać cenę pod uwagę to należy pamiętać, że kupujemy cztery, pełnowartościowe urządzenia, a nie dwa. Podsumowanie Cena testowanego zestawu firmy Block Audio jasno sugeruje, że to urządzenia z wysokiej półki dla tych, którzy na cenę nie zwracają większej uwagi. System to przemyślany i pod każdym względem dopracowany. Z tego co wiem powstawał całymi latami zanim faktycznie trafił na rynek. To wbrew pozorom nie dwa, a cztery urządzenia oferujące znakomitą jakość brzmienia. Dostajemy świetny, przeźroczysty, detaliczny, spójny, zasilany z baterii przedwzmacniacz realizujący ideę minimalnego wpływu na wstępnie wzmacniany sygnał. Do tego potężne, zdolne kontrolować chyba każde możliwe kolumny końcówki mocy, które także imponują neutralnym balansem tonalnym, mocnym, znakomicie definiowanym basem i wyrównanym pasmem. Zintegrowany z przedwzmacniaczem, ale śmiało i zwycięsko u mnie konkurujący z kosztującym 6 tysięcy euro GradiNote Celio mkIV (który sam jest zawodnikiem wybornym) przedwzmacniacz dla wkładek MM i MC oraz niewiele ustępujący mu klasą wzmacniacz słuchawkowy. Do kompletu potrzebne więc są kolumny, źródła, kable i ewentualnie słuchawki, by zbudować system oferujący brzmienie z bardzo wysokiej półki. To brzmienie, które trochę odbiega od stereotypu klasy A, bo trudno w nim znaleźć ocieplenie i nie ma tu akcentu w dolnej średnicy, który buduje wrażenie obecności muzyków w pokoju. Niemniej jest to brzmienie wyborne, któremu trudno tak na dobrą sprawę obiektywnie cokolwiek zarzucić. Ja, fan lampowych SET-ów, wolę granie nieco cieplejsze, gęstsze, ale to kwestia indywidualnego wyboru. Obiektywnie rzec biorąc Block Audio Line&Power Block wraz z Mono Blockami to high-end czystej wody, który odważni, czyli ci, którzy kierują się jakością brzmienia a nie logiem na froncie, bez wątpienia docenią. Line & Power Block Urządzenia Block Audio dostarczane są w bardzo solidnych tzw. „flight case'ach” – tj. skrzyniach z metalowymi okuciami, wyłożonymi grubą gąbką, zapewniającymi im bezpieczeństwo na czas transportu. O ile w przypadku przedwzmacniacza oznacza to wagę brutto na poziomie 40 kg, o tyle każda końcówka w skrzyni waży ok. 110 kg. Przedwzmacniacz to urządzenie bateryjne, a cały układ rozdzielono do dwóch osobnych obudów. W jednej (Power Block) umieszczono akumulatory, osobne dla prawego i lewego kanału, oraz zasilacz dla układów sterujących i wyświetlacza. Druga obudowa (Line), mająca budowę modułową, zawiera przedwzmacniacz właściwy, a dodatkowo przedwzmacniacz gramofonowy dla wkładek MM i MC, oraz wzmacniacz słuchawkowy w klasie A. Zastosowane akumulatory pozwalają na do 15 godzin ciągłej pracy przedwzmacniacza. Jeśli urządzenie używane jest przez dłuższy czas, akumulatory są automatycznie ładowane w czasie, gdy urządzenia korzysta z zasilania bateryjnego. Słowem – przedwzmacniacz zawsze gra z akumulatorów. Gdy urządzenie jest wyłączane (czy raczej przełączane do trybu standby) po skończonym odsłuchu automatycznie włączane jest ładowanie akumulatorów dzięki czemu przed kolejną sesją będą one ponownie naładowane. Power Block podłączony jest do prądu trzema kablami zasilającymi. Dwa ładują akumulatory dla prawego i lewego kanału, trzeci zasila układy sterujące, zabezpieczające, wyświetlacz, itd. Sekcja Line wygląda jak zbudowana z czterech osobnych modułów, między którymi znajduje się otwarta przestrzeń. Dwa większe modułu po prawe i lewej stronie to osobne sekcje przedwzmacniacza dla obu kanałów, podłużny element (na całą szerokość urządzenia z przodu) do sekcja sterująca z wyświetlaczem i manipulatorami, a najmniejszy moduł z tyłu to osobny przedwzmacniacz gramofonowy i wzmacniacz słuchawkowy. Z przodu znajduje się spory, monochromatyczny, czytelny wyświetlacz. Obok umieszczono wielofunkcyjne kółko, które służy do obsługi urządzenia (podobnie jak dołączony do zestawu mały pilot Apple’a). Power Block z właściwym przedwzmacniaczem połączone są krótkimi kabelkami zasilającymi, osobnymi dla każdego kanału. Gniazda zasilające zabierają niejako miejsce jednemu wejściu XLR, stąd przedwzmacniacz dysponuje pięcioma wejściami liniowymi (RCA), ale czterema zbalansowanymi (XLR). Do tego dochodzą dwa wyjścia z przedwzmacniacza (zarówno RCA jak i XLR), oraz osobne wejście (RCA) do sekcji przedwzmacniacz gramofonowego, któremu towarzyszy zacisk uziemienia. We wspomnianej już wolnej przestrzeni między modułami przedwzmacniacza umieszczono kilka gniazd – słuchawkowe oraz służące do komunikacji między przedwzmacniaczem a końcówkami mocy. To pierwsze to uniwersalne gniazdo (akceptuje i wtyk XLR i dużego jacka), te drugie to RJ45. Producent oczywiście dostarcza stosowne kable do wszystkich połączeń. Przedwzmacniacz gramofonowy może współpracować zarówno z wkładkami typu MM jak i MC. Wszystkie ustawienia dostępne są w menu urządzenia. To ostatnie jest mocno rozbudowane. Użytkownik może zmieniać/dostosowywać mnóstwo rzeczy, od jasności wyświetlacza począwszy, nazwy i offsetu dla każdego z wejść, maksymalnej głośności również dla wyjścia słuchawkowego, po wspomniane ustawienia przedwzmacniacza gramofonowego i wyłączenie nieużywanych wejść. Wyświetlacz oprócz bieżących informacji o używanym wejściu i poziomie głośności, pokazuje również stan naładowania akumulatorów, a także temperaturę każdej końcówki mocy. Mono Block Końcówki mocy to wielkie bestie z potężnymi, niesamowicie wykonanymi radiatorami. Każde pióro radiatora jest bowiem jeszcze dodatkowo ząbkowane by zwiększyć powierzchnię oddawania ciepła. Nie może to dziwić zważywszy na fakt, że Blocki potrafią oddać nawet 200 W w klasie A, czyli produkują ogromne ilości ciepła. Każdy wzmacniacz waży 90 kg (netto) i jest spory – o ile szerokość 500mm można uznać za standardową, o tyle głębokość 600 mm może wymagać zastosowania specjalnych podstaw/platform, bo standardowe mogą okazać się za małe. Na grubym froncie umieszczono wyłącznie pojedynczą diodą, która informuje o stanie urządzenia. Na spodzie, blisko prawego, przedniego rogu umieszczono włącznik urządzenia. Normalnie pozostawia się go w trybie ON (włączony), dzięki czemu po połączeniu końcówek kablami sterującymi z przedwzmacniaczem to ten ostatni będzie sterował włączaniem i wyłączaniem wzmacniaczy. Wyłączniki mogą się przydać w czasie odsłuchów słuchawkowych, do których końcówki mocy nie są nam potrzebne. Z tyłu umieszczono dwie pary znakomitych gniazd głośnikowych Furutecha, wejście RCA i XLR z przełącznikiem, gniazdo sieciowe 20 A (a więc wymagające sieciówki z stosownym wtykiem), przełącznik trybu pracy (klasa A/ECO mode), przełącznik gainu (wzmocnienia), przełącznik umożliwiający przerwanie pętli masy (o ile taka się pojawi), a także dwie kolumny kontrolnych diod. Do środka testowanych urządzeń nie zaglądałem – jakiekolwiek operacje z 90 kg bestiami zdecydowanie przerastają moje siły. Opierając się więc na informacji od producenta napiszę, że każde wzmacniacz wyposażono w 2500 VA trafo, robione na zamówienie, że w zasilaczu pracują kondensatory filtrujące o łącznej pojemności 500 000 µF i że cały układ jest dyskretny. Dane techniczne (wg producenta) Line & Power Block |
- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa - Końcówka mocy Modwright KWA100SE - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100 - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11 - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator |
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM) - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC - Kolumny: Bastanis Matterhorn - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr - Słuchawki: Audeze LCD3 - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako - Przewód głośnikowy - LessLoss Anchorwave - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3 |
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity