Kolumny głośnikowe
Hansen Audio
Producent: HANSEN AUDIO Inc. |
dy ładnych już kilka lat temu siadałem na wygodnej kanapie w salonie odsłuchowym warszawskiego Soundclubu, by po raz pierwszy posłuchać kolumn kanadyjskiej firmy Hansen Audio, modelu Prince V2, nie zdawałem sobie tak naprawdę sprawy z tego, co mnie czeka. A czekała na mnie uczta muzyczna. Sposób grania tych kolumn wywołał u mnie, Państwo wybaczą kolokwializm, opad szczęki. A gdy ta już opadła nie było właściwie po co jej zbierać przed zakończeniem odsłuchu, bo z góry było wiadomo, że natychmiast znowu opadnie. Rozmach, energia, czystość, bas i kontrola prezentacji zaserwowane przez Hanseny, były bowiem obłędne. Marka ta była u nas wówczas właściwie nieznana, a i na świecie nie było o niej tak głośno jak o innych, niekoniecznie bardziej na to zasługujących. Wkrótce po tym odsłuchu panowie z Soundclubu zdobyli się na ogromne poświęcenie i przytargali Prince’y (wraz ze wzmacniaczem Tenor Audio) na moje wysokie, trzecie piętro (bez windy). I choć mój pokój jest mniejszy niż sala u dystrybutora i nie ma w nim równie dobrej adaptacji akustycznej, to kanadyjskie kolumny kolejny raz powaliły mnie na kolana. Pamiętam, że spędzałem wówczas na odsłuchach długie godziny starając się do maksimum wykorzystać obecność Prince’ów. I choć od tego czasu przewinęło się przez ten właśnie pokój sporo innych głośników, to Hanseny do dziś okupują szczyt listy moich prywatnych faworytów (pośród tych kolumn, które u siebie gościłem). Jakiś czas później, znowu w salonie Soundclubu, miałem okazję posłuchać wyższego modelu, The King, który jednakże, może z racji niewygrzania, a może niewystarczającej wielkości pomieszczenia, nie zrobił na mnie aż tak dużego wrażenia jak Prince’y. Na spotkanie z kolejnymi modelami Hansenów musiałem czekać bodaj do ubiegłorocznej wystawy Audio Video Show w Warszawie. Tego typu impreza, pomimo starań wystawców, nie jest dobrym miejscem do oceny brzmienia. Ale obejrzeć nowe produkty, a nawet je, za przeproszeniem, pomacać i owszem, mogłem. A było co oglądać, bo kanadyjski producent postawił na jeszcze bardziej ekskluzywne wykończenie swoich kolumn stosując na niemal całej powierzchni skórę. O ile więc Prince’y moja zdecydowanie lepsza połowa pieszczotliwie nazywała Cylonami (niezbyt sympatyczne, nieszczególnie ładne roboty z serialu Battlestar Galactica) i omijała z daleka, o tyle od The Knight 2 ubranych w szykowne, czarne, skórzane wdzianka nie mogła oderwać oczu i rąk. A ja także i uszu, ale o tym za chwilę. Model, który do mnie trafił, The Knight 2 choć zajmuje w ofercie pozycję tylko o oczko niżej od Prince’ów, jest sporo mniejszy i lżejszy. Wagowo Rycerz Nr 2 to mniej niż połowa wyższego modelu, jest też dużo smuklejszy. Jedną z podstawowych cech wszystkich produktów Hansen Audio jest stosowanie tych samych rozwiązań we wszystkich modelach kolumn. Mamy więc takie same przetworniki (średnio i niskotonowe to jednostki zaprojektowane i wykonane przez Hansena) i obudowy wykonane z tego samego, kompozytowego materiału. Różnice polegają więc przede wszystkim na wielkości kolumn/obudów oraz ilości i wielkości stosowanych w nich driverów. Odróżnia to kanadyjską markę od wielu innych producentów, którzy w tańszych modelach stosują mniej kosztowne, prostsze rozwiązania. W obu kolumnach (acz mówię o testowanej kilka lat temu wersji Prince’ów, V2, bo obecna wersja E wyposażona jest już w cztery drivery) zastosowano po trzy przetworniki, obie są także konstrukcjami trójdrożnymi. Dwa z nich są dokładnie takie same – to 25 mm kopułka wysokotonowa (produkowana na zamówienie dla Hansen Audio) oraz dwa 182 mm głośniki nisko-średniotonowe. W Księciu V2 zestaw uzupełniał potężny 269 mm przetwornik niskotonowy, w modelu niższym zamiast niego zastosowano drugi o średnicy 182 mm. Obudowa testowanego modelu to także sandwich, czyli kompozycja kilku warstw, tu dodatkowo pokryta skórą. Dodam, iż nie jest to skóra zdarta z jakiegokolwiek biednego stworzenia, co producent wyraźnie podkreśla na swojej stronie, a tzw. ekologiczna. Czarna wersja kolorystyczna, która trafiła do mnie, wygląda... po prostu obłędnie z wooferami o białych membranach kontrastującymi z kolorem obudowy. Nagrania użyte w teście (wybór):
Japońskie wersje płyt dostępne na Jak chyba każdy nieszczególnie bogaty miłośnik dobrego brzmienia, ja także mając do czynienia z tańszym produktem marki, której produkt „rzucił mnie na kolana”, mam podświadomą nadzieję, że zagra on „prawie tak samo” pomimo znaczącej różnicy w cenie. Proponuję więc sobie i Państwu, od razu wrócić na ziemię. The Knight 2 to znakomite kolumny, acz nie aż tak dobre jak fantastyczne Prince’y V2. Panowie z Hansen Audio nie wymyślili sposobu na obejście praw fizyki, a nawet jeśli, to nie byli najwyraźniej skłonni wykorzystać tego odkrycia do sprzedawania tańszych produktów zamiast droższych (bo tak przecież skończyłoby się zrobienie The Knight 2 równie dobrze grającymi kolumnami jak Prince). Skoro mamy to już z głowy możemy zająć się wybornymi (!)The Knight 2. Gdyby nie doświadczenie z Prince'ami zacząłbym tent tekst od zachwytu nad basem tych, nie tak przecież dużych, podłogówek. Ale skoro już ustaliliśmy, że nie ma co ich porównywać, to tak – dolna część pasma to pierwsze co zwraca uwagę. Pewnie, że wiele będzie zależało od muzyki, ale u mnie trafił się na początek Thriller Michaela Jacksona, wirujący z prędkością 33,3 obrotów na minutę. Gramofon pana Janusza Sikory z ramieniem Schroedera i wkładką Air Tighta niskie i bardzo niskie tony potrafi zagrać wybitnie, a Hansenom to zdecydowanie odpowiadało. Poczęstowały mnie więc krótkim, twardym, punktualnym basem, pewnie prowadzonym rytmem i ilością energii, jaką można by obdzielić kilka par kolumn. I podobnie jak w przypadku większego modelu, ów tak znakomity bas wcale nie dominował przekazu, a jedynie go wspierał. Ta muzyka jest tak skonstruowana, że to właśnie dolna część pasma napędza całość, wyznacza puls, jest efektowna, ale przecież nie przesłania całej reszty muzyki i wokalu, nie dominuje ich. To doskonale pasowało do charakteru The Knight 2. Jak się przekonałem przy odsłuchach kolejnych albumów, dół pasma, niezależnie do rodzaju granej muzyki, właściwie zawsze stanowił mocną, energetyczną, bardzo dobrze kontrolowaną podstawę, na której opierało się wszystko, co prezentowane było w pozostałej, niosącej przecież dużo więcej informacji, części pasma. Rodzaj muzyki naprawdę nie miał żadnego znaczenia dla The Knight 2. O muzyce popowej Jacksona już wspomniałem, ale równie dobrze puls nagrania prowadzony był na płytach Dire Straits, Johna Lee Hookera, AC/DC, czy Metalliki. W tym ostatnim przypadku, pośród wymienionych „najcięższym”, motoryka tego grania była niesamowita, zwłaszcza gdy testowane kolumny napędzał recenzowany równolegle Bryston 4B3, choć i z moim Modwrightem już było słychać ogromne możliwości testowanych kolumn w tym zakresie. Mówię cały czas o bodaj najbardziej znanym (może oprócz Master of Puppets) tzw. „czarnym albumie”, który posiadam na winylu w czteropłytowej wersji na 45 obrotów. Nawet ta wyjątkowa wersja nie jest jednakże nagraniem audiofilskim, o czym już parę razy zapewne pisałem. The Knight 2 grające bardzo czysto, transparentnie, rozdzielczo i detalicznie potrafiły zagrać tę muzykę korzystając z szerokiej palety swoich zalet, jednocześnie pilnując, by do niedoskonałości nagrania nie dorzucić jakichkolwiek elementów od siebie. Nie miały żadnego problemu z utrzymaniem gęstego i momentami nieco chaotycznego nagrania w ryzach, nie luzując ani na chwilę basu, pokazując gitary z „mięchem”, niesamowicie energetyczne, ale i stosunkowo czysto. Nawet wokal Hetfielda zaprezentowały znakomicie zachowując jego charakterystyczne cechy, ale i pilnując by brzmiał tak klarownie, jak to w tym przypadku możliwe. Przy Metallice oczywiście już grałem całkiem głośno (to w końcu nie jest muzyka na wieczorne plumkanie), ale gdy na talerzu gramofonu wylądował koncertowy album AC/DC pokrętło głośności w przedwzmacniaczu powędrowało wręcz nieprzyzwoicie daleko w górę skali. Do wszystkich wymienionych już wcześniej cech tych kolumn doszła jeszcze, odkrywana w trakcie zwiększania poziomu natężenia dźwięku, umiejętność bardzo, bardzo głośnego grania. Przy poziomach, które mogłem wytrzymać (bo traktowałem to już po prostu jako eksperyment) The Knight 2 nie zająknęły się ani razu, nie pojawiły się żadne zniekształcenia (poza tymi z nagrania) ani kompresja. To nadal było wyjątkowo czyste i swobodne granie niosące w sobie nieskończone, jak się wydawało, potoki energii. |
Hanseny lubią i potrafią grać głośno! Nie tracą przy tym swoich atutów – to dalej wyrafinowana (w ramach tego rodzaju nagrań, rzecz jasna), dobrze kontrolowana, wciągająca prezentacja. O tym, jak dobre to granie świadczył fakt, że, oczywiście nie na ekstremalnych, ale nadal wysokich poziomach głośności, mogłem posłuchać tak całej płyty bez bólu głowy. A naprawdę rzadko zdarza mi się słuchać tak głośno dłużej niż kilka minut. W tym względzie Hanseny przypominały mi moje Ubiq Model One, które także znakomicie radzą sobie nawet z bardzo głośnym graniem. Tak znakomity bas musi wręcz, o ile nie popełniono błędów konstrukcyjnych, o które inżynierów Hansena trudno posądzać, oznaczać ogromne możliwości w zakresie pozostałej części pasma. Dość dawno przećwiczyłem to posiadając tuby z pojedynczym szerokopasmowcem, który miał ograniczenia na skrajach pasma, ale średnicą zachwycał. Gdy do systemu dołączyłem subwoofer to spowodowało to nie tylko rozciągnięcie pasma, ale i dociążenie basu również w jego średniej i wyższej części. Równie ważny, a może nawet ważniejszy zysk uzyskałem jednakże w średnicy, która mając dobrą podbudowę, oparcie w basie stała się jeszcze barwniejsza, intensywniejsza i bardziej wyrazista. Podobnie jest z innymi kolumnami – doskonały bas poprawia odbiór reszty pasma, kropka. Nie inaczej jest tutaj. The Knight 2 dopieszczają prezentację instrumentów akustycznych i wokali serwując je w wysoce wyrafinowany i przekonujący sposób. Jakże pięknie zabrzmiała płyta Masterpiece Mario Suzuki wydana na XRCD24. Gitary akustyczne brzmiały niezwykle naturalnie za sprawą nie tylko przekonująco trójwymiarowej namacalności, ale przede wszystkim dzięki pięknie przedstawionej barwie i fakturze brzmienia. Umiejętność oddania najdrobniejszych nawet elementów i subtelności, szybkość, natychmiastowość ataku, za którym pojawiał się gęsty, pełny dźwięk właściwy, a na końcu swobodne, nigdy nie skracane wybrzmienia, składały się w wyjątkowo kompletny i naturalny dźwięk. Brzmiało to z jednej strony lekko, swobodnie z racji braku jakichkolwiek słyszalnych ograniczeń, z drugiej strony dźwięk był mocno nasycony, gęsty. Wszystko to pokazywane było w niewielkiej przestrzeni zlokalizowanej za linią kolumn, ale w końcu mówimy o dwóch, czasem trzech gitarach grających blisko siebie, bliżej nawet niż np. na słynnym koncercie Friday night in San Francisco. Znakomita selektywność sprawiała, że nawet instrumenty znajdujące się tak blisko nie zachodziły na siebie, doskonale, harmonijnie ze sobą współpracując, uzupełniając się nawzajem. Wspomniany koncert, choć to także trzy gitary, to dla odmiany muzyka dużo żywsza, bardziej dynamiczna, co przy całym wyrafinowaniu i dojrzałości brzmienia Hansenów chyba jednak najbardziej im pasuje. Kanadyjskie kolumny świetnie pokazywały interakcje między muzykami, to jak doskonale bawili na scenie, jak fajnie „podpuszczali” publiczność, której reakcje są nieodłącznym elementem tego nagrania i które wypadały wyjątkowo realistycznie. Choć do tej pory prawie o tym nie pisałem to oczywiście nie mogłem pominąć w swoich odsłuchach nagrań z wokalami. Zestawienie The Knight 2 z Brystonem aż się prosiło o te rockowe i już wcześniej wspomniałem o Metallice czy AC/DC, ale w bardziej wokalnej części odsłuchów zacząłem od Janis Joplin a poprawiłem jeszcze Markiem Dyjakiem i Stevenem Taylorem z jego nowej, solowej płyty. Jakże pięknie się ta trójka w wydaniu kanadyjskich kolumn „wydzierała”! Kapitalnie pokazana została chrypa każdego z tych głosów, podobnie jak moc, zaangażowanie i wyjątkowa ekspresja. Cała trójka potrafiła swoimi głosami krzesać prawdziwy ogień, który wciągał słuchacza natychmiast, bezwarunkowo i całkowicie w świat muzyki. Tego typu nagrania, bardzo ekspresyjne (także innych artystów - Etty James, Micka Jaggera, itd.) brzmiały wręcz porywająco, a Hanseny za każdym razem, niezależnie od tego czy nagranie miało kilka miesięcy, czy kilka dekad na karku, stały na straży czystości i porządku prezentacji. Równie przekonująco wypadały wyjątkowe głosy śpiewaków operowych, choćby mojej ulubionej Leontyny Price, dla której po raz... już nie wiem który, posłuchałem Carmen, czy genialnego Luciano Pavarottiego, którego interpretacja choćby Nessun dorma zawsze łapie za serce, ale za sprawą testowanych kolumn zapierała dech w piersiach, że tak to emocjonalnie ujmę. Hanseny bezbłędnie potrafiły oddać maestrię z jaką ta dwójka artystów operowała swoimi wyjątkowymi głosami, ich pełnię, głębię i moc, no i ich ogromny talent dramatyczny. W muzyce operowej The Knight 2 błyszczały także za sprawą swoją znakomitej rozdzielczości i selektywności, dzięki którym każdy element tych nagrań miał swoje miejsce będąc jednocześnie idealnie wpasowaną częścią większej całości. Dostojnie, uroczyście i nadzwyczaj naturalnie wypadł głos czytający fragmenty Pisma Świętego na 7 ostatnich słowach Chrystusa na krzyżu Haydna. Swoją drogą ta płyta kolejny raz potwierdziła wyjątkowe możliwości testowanych kolumn w zakresie kreowania ogromnej nawet przestrzeni. Mógłbym jeszcze długo wymieniać kolejne piękne głosy, których wierna, naturalna prezentacja przychodziła kanadyjskim kolumnom tak łatwo. Myślę jednakże, że już jest dla Państwa jasne, że po prostu są to kolumny kompletne, bez słabych punktów, które potrafią zagrać każdą muzykę w równie wierny, przekonujący sposób. Cóż – to po prostu Hansen Audio! Podsumowanie The Knight 2 to kolejny dowód na to, że inżynierowie tej firmy po prostu wiedzą co robią. Stosowanie tych samych rozwiązań w modelach droższych i tańszych skutkuje przeniesieniem wielu zalet tych pierwszych na te drugie. Oczywiście testowany model, sporo tańszy od Prince V2, nie jest w stanie tak do końca dorównać im klasą brzmienia. Tyle że wcale aż tak bardzo, jak sugerowałaby różnica w cenie, im nie ustępuje serwując dynamiczne, czyste, doskonale poukładane granie. Rycerze 2 potrafią i lubią grać głośno nie tracąc nic z swojej wyjątkowej czystości, dobrego zbalansowania i świetnej kontroli dźwięku. Jednocześnie wcale nie gorzej wypadają na normalnych, czy niskich poziomach głośności zachwycając tymi samymi zaletami, taką samą precyzją, spójnością i energią grania. Są też głośnikami uniwersalnymi, które radzą sobie równie dobrze w wyrafinowanej muzyce klasycznej, jazzie, bluesie, czy mocnym rocku, a nawet przyzwoicie nagranym popie. Myślę, że w wielu średniej wielkości pokojach (powiedzmy do 30 m2) mogą one po prostu zakończyć wszelkie poszukiwania. Wystarczy tylko dobrać do nich system odpowiednio wysokiej klasy a muzyczna nirwana będzie o krok. Ale nawet z urządzeniami z nieco niższej półki, jak choćby moje własne, The Knight 2 potrafią stworzyć znakomite, energetyczne i wciągające widowisko muzyczne. Jeśli szukacie Państwo kolumn z tego pułapu cenowego to zdecydowanie warto obok, może i bardziej medialnych, ale niekoniecznie mających faktycznie więcej do zaoferowania, marek posłuchać także i Hansenów. Moim zdaniem ci, którzy dadzą im szansę po prostu nie mogą się zawieść, nawet jeśli ostateczny wybór będzie zależał od indywidualnych preferencji. Hansen Audio The Knight 2 to średniej wielkości, trójdrożne i trzy-głośnikowe kolumny podłogowe. Podobnie jak i pozostałe modele tak i ten wyposażony został w obudowę typu sandwich, czyli złożoną z kilku warstw. Materiał obudowy został opracowany przez Larsa Hansena specjalnie na potrzeby jego kolumn i nazwany Hansen Matrix 2. Z założenia obudowa miała łączyć piękny wygląd z funkcjonalnością służącą uzyskaniu optymalnego brzmienia. Zaprojektowanie eleganckiej formy powierzono więc doświadczonej projektantce. Następnie jej pomysły dostosowano do założeń technicznych umożliwiających uzyskanie spójności fazowej zarówno akustycznej, jak i elektrycznej oraz zachowanie spójności dyfrakcji fal dźwiękowych tak, by wpływ obudowy na fale dźwiękowe reprodukowane przez przetworniki był minimalny. W nowych wersjach wszystkich modeli, w tym The Knight 2, obudowy z zewnątrz pokrywane są już nie lakierami a ekologiczną skórą w kolorze czarnym, białym, lub Terra Cotta (czyli ceglastym). Kolumny wyposażone są w cztery solidne, regulowane kolce oraz maskownicę, którą do krytycznych odsłuchów należy zdejmować. Z tyłu umieszczono jedną parę solidnych gniazd głośnikowych akceptujących zarówno widełki jak i banany. Podobnie jak w przypadku obudów również i większość przetworników stosowanych w kolumnach Hansen Audio została opracowana przez tą firmę. Wyjątek stanowi 25 mm kopułka wysokotonowa produkowana na zamówienie dla Kanadyjczyków przez „uznanego producenta”. Przetworniki średnio i niskotonowe zostały opracowane i wyprodukowane przez Hansen Audio. Membrany tych głośników mają budowę typu sandwich. Do ich budowy użyto różnych materiałów, które tworzą trzy warstwy. Podobnie jak w przypadku obudów, każda warstwa powstaje z nieco innych materiałów i ma inne właściwości. Razem tworzą membranę, która według producenta jest neutralna sonicznie, czyli nie wprowadza do dźwięku żadnej własnej sygnatury brzmieniowej pozwalając kolumnom uzyskać wyjątkową wierność odtwarzanym nagraniom. Szybkość i precyzję ruchu membran zapewnia potężny napęd każdego przetwornika. Jak podkreśla producent, dzięki zastosowaniu specjalnie opracowanych na potrzeby tych kolumn przetworników jedynym zadaniem wysokiej klasy zwrotnicy pierwszego rzędu jest przydział zakresu częstotliwości poszczególnym głośnikom, a nie korekcja problemów. Kolumny są wyposażone w mocowane nietypowo, bo na cztery kołki, ale umieszczone pomiędzy wooferami. Zgodnie z zaleceniami producenta należy je zdejmować w trakcie odsłuchów. Dane techniczne (wg producenta) Pasmo przenoszenia: 29 Hz – 23 000 Hz (+/-2 dB) Dystrybucja w Polsce: |
- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa - Końcówka mocy Modwright KWA100SE - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100 - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11 - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator |
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM) - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC - Kolumny: Bastanis Matterhorn - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr - Słuchawki: Audeze LCD3 - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako - Przewód głośnikowy - LessLoss Anchorwave - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3 |
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity