pl | en

ROZMOWA

MIROSŁAW ANDREJUK | Acoustic Lab
Czyli: kilka słów o akustyce wnętrz


Kontakt:
ACOUSTIC LAB
ul. Sportowa 5
15-523 Białystok | POLSKA

FB: facebook.com/acousticL

www.acousticlab.pl

Miejsce rozmowy: KRAKÓW/Polska


Temat akustyki pomieszczenia odsłuchowego wydaje się już dobrze rozpoznany. A przynajmniej wiedza o tym, że to ważne, zdaje się być powszechna. Ale czy na pewno? Moim zdaniem wciąż jesteśmy jeszcze przed „rewolucją akustyczną”, w której pomóc mogą takie firmy, jak ACOUSTIC LAB.

o jeden z tych gorących, letnich dni i wszystkie okna w domu są pootwierane. Mieszkam w spokojnej dzielnicy, właściwie na wsi, słychać więc przede wszystkim dzwony z pobliskiego kościoła bijące na Anioł Pański. Czyli – południe. Pot się z nas leje, a przecież za chwilę pozamykamy okna, pozaciągamy zasłony i przez godzinę będziemy słuchali mojego systemu. To jest jednak to, co nas kręci najbardziej :)

MIROSŁAW ANDREJUK: Nazywam się Mirosław Andrejuk i zajmuję się akustyką wnętrz.

WOJCIECH PACUŁA: Od kiedy?
We wrześniu będzie dokładnie dziewięć lat od kiedy wymyśliłem nazwę Acoustic Lab, chociaż do jej rejestracji przyszło mi jeszcze trochę poczekać.

Jak to się zaczęło?
Początki były właściwie dwa. Początek pierwszy: zaczęło się od taty, który bardzo lubił tańczyć, a żeby tańczyć potrzebna jest muzyka. Dlatego około 1980 roku kupił urządzenie typu all-in-one Unitry (gramofon, magnetofon i tuner w jednym) + monitorki na papierowym szerokopasmowcu. Można więc powiedzieć, że były u nas w domu od zawsze. Monitorki – jak wtedy u wielu – postawione na górze meblościanki grały nam spod sufitu. W roku 1992 tata pobudował dom, do którego się przeprowadziliśmy i ten zestaw wylądował w dużym pokoju o powierzchni 29 m2, również z głośnikami na górze meblościanki.

Pan Włodzimierz Andrejuk i jego Unitra, lata 80.

Początek drugi: kolega miał znajomego, który kupił sobie kolumny JBL E100. Mieliśmy -naście lat, więc kiedy wystawił je na balkon, a u sąsiada „poszły” wszystkie szyby, to było to COŚ! Ogromne wrażenie! Także i mój kolega chciał więc kupić sobie jakiś lepszy system, to był rok 2003. Zaprosił mnie na odsłuch jako doradcę i ochroniarza w jednym. Chodziło o wydanie około dwóch i pół tysiąca złotych, które sam zarobił, więc – jak na liceum – to był bardzo duży wydatek.

Będąc kompletnie nieosłuchanymi, bazującymi jedynie na recenzjach z „Hi-Fi i Muzyki” gośćmi, zaszliśmy do salonu Audiofil-A, aby posłuchać monitorków. Sprzedawca zaprosił do sali odsłuchowej, podłączył wzmacniacz Denon PMA-495R do monitorów Acoustic Energy Aegis One, po czym do kieszeni odtwarzacza Naim CD5 włożył album Amused to Death Rogera Watersa. Odpalił ósmy utwór, sanie przejechały przez pokój, a my z niedowierzaniem patrzyliśmy na siebie zastanawiając się, jak jest to możliwe... Oczywiście kolega kupił i wzmacniacz, i kolumny, a ja postanowiłem że też będę miał swój system audio.

I co kupiłeś?
Kilka miesięcy później kupiłem ten sam wzmacniacz, co kolega. A że kolumny Unitry nie grały tak spektakularnie, to zakupiłem dwa arkusze czarnej płyty meblowej, parę kopułek wysokotonowych i głośników niskotonowych, wszystko marki Alphard. Wykorzystałem średniotonowce z monitorków taty i tak, przy pomocy kolegi, w dwa dni zbudowałem swoje pierwsze kolumny. Grały fatalnie, przede wszystkim miały bułowaty bas, który był nastawiony na ilość, a nie na jakość.

Czyli dość wcześnie zszedłeś na „złą drogę” :)
No tak. A w dodatku zacząłem czytać recenzje i na tej podstawie poszukiwać mojego Świętego Graala. Znalazłem go pod postacią kolumn Avance Dana 509, które w recenzji magazynu „Hi-Fi i Muzyka” zebrały wspaniałe noty, uzyskując w kilku aspektach 6/5!!! Poszukiwałem ich chwilę na rynku wtórnym i gdy trafiło się ogłoszenie, pojechałem do Warszawy.

Był 2004 rok, miałem 17 lat, w tym samym roku zmarł mój tata. Dlatego wyprosiłem u mamy, żeby pojechała ze mną do stolicy w roli ochroniarza. Przyjechaliśmy busem na Dworzec Centralny, potem tramwajem na Bielany. Pan, który sprzedawał te kolumny mieszkał w bloku. Miał je w pokoju około 20 m2 podpięte pod podstawową elektronikę firmy Vincent. Gdy puścił Killara i weszły kotły, wiedziałem, że zakup dojdzie do skutku. Położyłem jedną kolumnę na drugiej, owinąłem kartonami i skleiłem taśmą. Zapłaciłem, wsiedliśmy do taksówki i o godzinie 18:00 ruszyliśmy na Dworzec Centralny.

Kolumny Avance Dana 509 już u Mirka w domu

W taksówce przez korki pod Mariotem przejechaliśmy 20 metrów za 40 zł, więc zapytałem, czy mogę zakończyć kurs. Taksówkarz się zgodził, a ja z mamą i kolumnami, na środku zatłoczonej ulicy wysiedliśmy. Wziąłem dwie paczki pod pachę i „heja”, spacerkiem pomiędzy autami na Dworzec Centralny. Godzinkę poczekaliśmy na nasz pociąg i przed północą byliśmy z powrotem w Białymstoku.

Przyjeżdżasz do domu i…
Jak tylko przyjechałem, to je podłączyłem i posłuchałem jak grają. Niestety, grając z komputera w pokoju o powierzchni 29 m2, który ma ściany konstrukcji drewnianej, nie usłyszałem już takiej potęgi basu jak u sprzedającego.

Co potem?
W latach 2005-2008 byłem w czarnej dupie. Zmarł tata, a ja zostałem „głową rodziny” w prawie 200-metrowym domu z mamą, która była na emeryturze. Mówiąc krótko – lekko nie było. Studiowałem zaocznie, a w tygodniu pracowałem dorywczo. W międzyczasie, grając w piłkę nożną, miałem kontuzję kolana, przeleżałem więc trzy miesiące w łóżku, a potem od nowa uczyłem się chodzić. Tyle w tym dobrego, że miałem dużo czasu na czytanie o audio.

Kolumny postawione w dużym pokoju zupełnie „zniknęły”, nie było basu, ani przestrzeni. Pomyślałem więc, że może to wina kabli. Wypożyczyłem więc kable nowopowstałej, polskiej firmy Audionova, przywiozłem je do domu – i dalej nic. Już nie czytałem recenzji sprzętu audio tylko wnikałem głębiej. Pomyślałem, że skoro mam system audio z optymalnym ustawieniem i dobrane okablowanie, to widocznie brak zadowolenia z brzmienia jest spowodowany słabą akustyką pomieszczenia.

Sięgnąłem więc po Podręcznik akustyki Altona Everesta, przeczytałem też dziesiątki artykułów opublikowanych w Audio Engineering Society i Acoustical Society of America. Potem zacząłem czytać książki o akustyce wnętrz, rozwijające temat adaptacji akustycznych. Dodatkowo przeglądałem fora o tematyce audio z innych krajów. W Polsce jedynym znanym mi właścicielem dedykowanego pokoju do odsłuchu audio był wówczas Adam Mokrzycki, który w 2005 roku bardzo dobrze opisał powstawanie swojego pokoju. Mimo to temat akustyki w świadomości zwykłego Polaka-audiofila dopiero zaczynał raczkować.

To wtedy się ze mną skontaktowałeś?
Chwilę później – dokładnie 7.01.2008 wysłałem do ciebie list, wtedy jeszcze do „pana Wojciecha Pacuły, redaktora naczelnego „High Fidelity”, z pytaniem jaki odtwarzacz CD kupić. Chciałem mieć w dźwięku więcej basu i ciepłej średnicy. Poleciłeś mi odtwarzacz Xindak CD-06, a ja głupi naczytałem się różnych opinii na forach i wierząc sprzedawcom, że wzmacniacz Denon zagra najlepiej z odtwarzaczem Denon, zdecydowałem się na zakup modelu DCD 1290.

Pokój Mirka przed adaptacją, rok 2004

W kwietniu 2008 znalazłem ten odtwarzacz na Ebayu w Niemczech – szukałem egzemplarza w idealnym stanie. Wylicytowałem go i na szczęście kurier przywiózł odtwarzacz w całości, mogłem się więc cieszyć pełnym systemem audio: odtwarzacz CD Denon DCD 1290+ wzmacniacz Denon PMA 495R + kolumny Avance Dana 509.

To było to, czego szukałeś?
No nie, niestety nie… Dalej nie byłem zadowolony z uzyskanego brzmienia. Poznałem wtedy, mieszkającego po sąsiedzku, audiofila – Jacka vel Zydelka. Gdy mnie do siebie zaprosił i usłyszałem po raz pierwszy trójdrożne kolumny Jamo Concert 11 (D870), napędzane lampowym przedwzmacniaczem i monoblokami w PP na czterech pentodach EL34, byłem zachwycony. Nie mając kilkunastu tysięcy, aby kupić te kolumny, postanowiłem spróbować lampy.

W 2009 jako jeden z pierwszych w kraju kupiłem chińskiego lampowca, był to Music Angel na lampach KT88. Grał dynamiczniej i z większym rozmachem niż Denon, ale brakowało mu wyrafinowania i finezji w brzmieniu. Zmieniałem okablowanie, ale niewiele to dało. Zacząłem zmieniać lampy i tu już była słyszalna większa różnica. Potem poznałem chłopaka, który sam zrobił sobie klony kolumn Totem Mite i wzmacniacz lampowy. Powiedział, że udoskonali mi ten wzmacniacz. I rzeczywiście, po tuningu zagrał lepiej. Dokupiłem do niego lampy sterujące Mullarda, otrzymując ciepłe brzmienie, którego poszukiwałem i byłem zadowolony.

A co z akustyką – wspomniałeś, że byłeś już po kilku lekturach.
Tak, to wtedy kupiłem pierwszy mikrofon, interfejs i pożyczałem laptop od kolegi, żeby wykonywać pomiary akustyki. Wtedy też, czyli w 2009 roku, zacząłem tworzyć pierwsze projekty adaptacji akustycznej mojego pokoju odsłuchowego. Jako że z adaptacją nie da się przedobrzyć, a moja wiedza była coraz większa, to i projekt adaptacji ewoluował i się rozrastał. Planowałem więcej, więcej i więcej – ostatecznie nigdzie nie było napisane, że wstawienie trzech dodatkowych rozpraszaczy pogorszy dźwięk… Musiałem jednak kiedyś zacząć, dlatego w 2010 przystąpiłem do jego realizacji.

Czyli najpierw było planowanie, a potem wykonanie – to poważne podejście do sprawy :)
No tak, ale jak miałem coś zrobić, to chciałem, żeby to było jak najlepsze. Musiałem nauczyć się stolarstwa, lakiernictwa, materiałoznawstwa, tapicerstwa i wielu jeszcze innych pobocznych fachów. Na szczęście na swojej drodze spotykałem życzliwych ludzi, którzy z chęcią dzielili się swoją wiedzą i umiejętnościami. Może to taka podlaska wrodzona serdeczność. Na pewno pomogło też to, że tata wybudował dom w podmiejskiej wiosce, gdzie było dużo wszelakich zakładów rzemieślniczych.

Ostateczny projekt pokoju odsłuchowego Mirka

Bardzo się cieszyłem z tworzenia, z pracy umysłowej, podczas projektowania, i fizycznej, podczas wycinania, podładowania, szlifowania i malowania – a było tego około 300 m2 powierzchni. Na papierze i komputerze bardzo łatwo się projektuje, gorzej z realizacją. Dlatego zredukowałem powierzchnię dyfuzorów do około 200 m2 płyty do pocięcia, ręcznego szlifowania, podkładowania, znowu szlifowania i malowania. Wykonanie ustrojów zajęło mi około sześć miesięcy. Momentami odechciewało mi się wszystkiego, ale – wytrzymałem. Byłem młody, więc chciałem, żeby moje ustroje były widoczne – pomalowałem je więc na kolor żółty. Co mnie potem prześladowało :)

Po skończeniu budowy ustrojów, ich zamontowaniu, wykonaniu pomiarów i osiągnięcia zadowolenia z samodzielnie wykonanej adaptacji postanowiłem, że skoro zrobiłem to dla siebie, to mogę też robić to innym, zawodowo.

I w tym momencie rodzi się Acoustic Lab?
Wtedy zrodził się pomysł na firmę – we wrześniu 2010 roku wymyśliłem markę Acoustic Lab. Nie chciałem robić tego na pół gwizdka, chciałem się w to zaangażować na całego. Zajmowałem się tym całymi dniami, dużo czytałem, próbowałem. Wcześniej napisałem na studiach pracę licencjacką, w której porównywałem różne programy do pomiarów akustyki. Praca nie była całkiem w profilu moich studiów – informatyka i ekonometria – ale się udało :)

W tym samym roku sprzedawałem kable głośnikowe i zgłosił się po nie człowiek z Białegostoku, pan S. Sprzedałem mu je, po czym okazało się że mamy wspólnego znajomego i tak zaczęliśmy się lepiej poznawać. Miał on bardzo dobrze brzmiący system oparty o elektronikę Grundig GAT (Greg Audio Tuning) i równie stare monitorki Grundiga. Był to początek wspólnej pogoni za futrzakiem, jednak póki co małymi kroczkami.

W maju 2011 do małego systemu w gabinecie kupiłem monitorki Acoustic Energy Aegis One (te, które kiedyś kupił kolega i które były moim pierwszym marzeniem). Służyły mi też początkowo jako kolumny do generowania dźwięków podczas pomiarów. Dokupiłem też subwoofer Jamo C80, również do pomiarów akustyki, i z ciekawości stworzyłem system 2+1.

Połączenie monitorków i subwoofera obfitowało dużą ilością basu na połączeniu pasm tj. 50 – 80 Hz. Dlatego dokupiłem korektor Behringer DEQ 2496 w celu wyrównania podbitego pasma, które sub i monitorki grały wspólnie. Po wielu pomiarach, próbach i przestawianiu sprzętu brzmienie było wyrównane, jednak – nawet w tak słabym systemie – słyszalna była degradacja brzmienia po wpięciu kolejnego urządzenia.

Pokój odsłuchowy po adaptacji i z kolumnami Harpia Acoustic 300B

19.08.2011 miał miejsce pierwszy otwarty odsłuch w moim pokoju odsłuchowym. Aż z Krakowa przyjechał konstruktor ze swoimi kolumnami Harpia Acoustic 300B, a ja zorganizowałem dla nich monobloki Cary Audio 300B i źródło w postaci odtwarzacza CD MBL 1531. Udało się, więc w listopadzie 2012 roku, po raz pierwszy, uczestniczyłem w wystawie Audio Show 2012 jako wystawca, dostarczając moje ustroje akustyczne do pokoju Amare Musica.

W czerwcu 2013 zaprojektowałem i wykonałem omnipolarne źródło dźwięków w postaci kuli z dwunastoma głośnikami. Dzięki temu, że gra ona w każdą stronę potrafi równomiernie wypełnić pomieszczenie dźwiękiem, przez co dokładniej można zmierzyć czas pogłosu. Pomijamy wpływ konstrukcji kolumn, czy to obudowa zamknięta, czy otwarta, czy bas-refleks, czy Magnepany, czy elektrostatyczne, ponieważ akustykę „robi się” nie pod posiadany system audio, ukrywając jego wady, a pod określone normami parametry. Czyli tak, aby pomieszczenie miało jak najmniejszy wpływ na dźwięki, które docierają do słuchacza.

Kiedy pomierzyłem pokój z moimi kolumnami, w październiku tego toku, wymieniłem monitorki na kolumny Jamo Concert 8. Marzyłem oczywiście o czymś innym – pamiętałem dobrze twoją recenzję kolumn Hansen Audio Prince v2 (HF | No. 67) sprzed paru lat. Posłuchałem ich w salonie Soundclubu i byłem oczarowany. Niestety cena była zupełnie nie dla mnie, stąd pomysł na Jamo.

Kiedy powstaje firma Acoustic Lab?
W 2014 roku, po czterech latach od stworzenia mojego pokoju odsłuchowego, czterech latach pisania porad akustycznych na forach audio, po czterech latach, kiedy miałem na koncie kilka adaptacji akustycznych i byłem już rozpoznawalny jako „Mirek z Acoustic Lab” założyłem firmę jako StartUp w Inkubatorach Przedsiębiorczości. Na szczęście wzrosła już wówczas świadomość tego, co w audio jest ważne i że ustroje akustyczne to podstawa dobrego brzmienia.

Znacznie łatwiej było z innymi komponentami systemu – na przykład kabelek jest łatwy do sprawdzenia, bo można go wypiąć z systemu kolegi i zanieść do swojego. Z panelami jest inaczej, bo nie da się ich łatwo przenieść. I jest jeszcze coś – od początku nie chciałem produkować ustrojów „na półkę”.

Podchodziłem indywidualnie do każdego zlecenia projektując i wykonując ustroje zoptymalizowane pod dane pomieszczenie, kierując się względem akustycznym i estetycznym.. A to znacznie utrudniło mi życie i musiałem czekać kolejne lata na to, żeby ludzie docenili moją propozycję.

A jest teraz lepiej ze „świadomością” u ludzi?
Teraz jest wręcz wspaniale. Przełomowy był rok , w którym po raz ostatni wystawa Audio Show gościła w Hotelu Bristol. W pokoju firmy Nautilus wrocławska firma 4Sound zainstalowała ogromną liczbę dyfuzorów na ścianach i ludzie, którzy tam przychodzili widzieli, że to działa, że ustroje są częścią systemu audio. W latach 2004-2008 w Polsce znana była tylko ta jedna firma, ale generalnie ludzie nic o tym zagadnieniu nie wiedzieli. W przeszłości miałem kilka razy takie myśli, czy się tym dalej zajmować, a trudno było wytłumaczyć, że pokój to połowa sukcesu i warto weń zainwestować. Do tego nie chciałem zajmować się tym dorywczo, a na 100%.

To wtedy powstają nowe dyfuzory twojego pomysłu?
Tak, gotowe były w lipcu 2014 roku. Przez cały dotychczasowy czas miałem w swoim pokoju odsłuchowym dyfuzory na prawej ścianie przed oknem, które dość mocno je zasłaniały, przez co w pokoju cały czas był półmrok. Dlatego zacząłem projektować i wykonywać prototypy przezroczystych dyfuzorów. Wiedziałem, że na świecie jest kilka firm produkujących dyfuzory z pleksi, mogłem przygotować standardowe dyfuzory 1D, takie jakie już miałem, jednak chciałem czegoś więcej.

Moduły M-diff w klasycznym pokoju dziennym

Znalazłem w sieci ustroje S-Wing firmy SMT ze Szwecji, które mi się spodobały, bo miały inny kształt i działały nieco inaczej niż zwykłe panele. Dźwięk wpadał do środka ustroju, a nie do szczeliny. Nie chciałem kopiować rozwiązania, postanowiłem wiec, że udoskonalę ten projekt. Tak powstał projekt M-diff – dyfuzora o nazwie wziętej od pierwszej litery mego imienia, który oparty o linię transmisyjną miał o wiele głębsze tunele względem standardowych dyfuzorów 1D.

Na komputerze wyglądało to świetnie, ale problemem okazało się wykonanie. W całej Polsce szukałem firmy, która potrafiłaby w sensownej cenie giąć pleksi o wysokości półtora metra. Udała się dopiero trzecia wersja, więc trochę to kosztowało. Dodałem do tego jeszcze podświetlanie ustroju.

Moje pomarańczowe dyfuzory na tylnej ścianie miały 24 cm głębokości, a M-diff przy 24 cm głębokości miał tunel o długości 84 cm, a w dodatku przez wykorzystanie literki M i otwartą górę część dźwięków z odbić wychodziła bokami, a część górą. Dzięki temu dyfuzor działał w płaszczyźnie pionowej i poziomej, a – w porównaniu – standardowy 1D działa tylko w jednej płaszczyźnie.

Po ustawieniu ich na ścianach bocznych, po dwie sztuki, scena muzyczna się poszerzyła, źródła pozorne stały się lepiej zlokalizowane oraz – co najważniejsze – uzyskałem lepszą gradację planów w pionie. Wokal powędrował wyżej, ponad wysokość kolumn, a gitary czy kontrabas były niżej, co oznaczało, że uzyskałem bardziej realistyczny przekaz. Ich premiera miała miejsce na wystawie Audio Show 2014, razem z firmą Fezz Audio, która wówczas powstała.

A co z twoim systemem audio, dalej ewoluował?
W 2015 roku miałem już na koncie kilkanaście pokojów odsłuchowych w których poprawiłem akustykę, a zlecenia spływały coraz płynniej. Mogłem więc mocniej inwestować w audio. Dokupiłem wtedy subwoofer Velodyne z 10” głośnikiem, specjalnie do pomiarów akustyki. Wymieniłem również kondensatory w korektorze Behringera na Nichicon i Elna, niestety nie dały poprawy brzmienia.

Pierwsze odbicia – symulacja w pokoju odsłuchowym Acoustic Lab

Z drugiej strony audiofil, o którym wspomniałem, przez cztery lata namawiał mnie na „polutowanie” czegoś samemu lub zakup jakiś „staroci”. W końcu zmiękłem i kupiłem od niego DAC-a DIY na kości AD1865 – i to był początek niekończącego się udoskonalania mojego systemu. Dzięki niemu zostałem „podmieniaczem”, bo nie jestem elektronikiem, aby zaplanować coś nowego, umiem jedynie podmieniać elementy na takie same, tylko lepszej jakości, i jestem w stanie ocenić te zmiany.

W ten sposób gonitwa za futrzakiem rozpoczęła się na ostro: potem był zakup przedwzmacniacza Marz (klon przedwzmacniacza Marantz 7), następnie Pass B1. Końcówka mocy – chińska, w klasie D, o mocy 2 x 250 W i przede wszystkim po trzech latach słuchania opowieści pana S., „jak to kiedyś był u jednego audiofila i dane mu było posłuchać kolumn, które zrobiły na nim piorunujące wrażenie”, kupiłem owe 50-letnie kolumny. To duże monitory z 10” papierowym przetwornikiem niskotonowym i jedwabną kopułką średniotonową. Coś na wzór współczesnych kolumn ATC SCM 50, tylko w obudowie zamkniętej.

| MIROSŁAW ANDREJUK i system referencyjny „High Fidelity”
Albo: brzmienie systemu Wojtka, według akustyka, który od dziewięciu lat jeździ po całej Polsce, słuchając systemów innych audiofilów, wynajdując ich słabości i poprawiając ich brzmienie.

Tekst: Mirosław Andrejuk

W 2011 miałem u siebie kolumny Harpia Acoustic Marcus i 300B. Pamiętam, że Wojtek też miał kiedyś Harpie i to pozwoliło mi lepiej zrozumieć, jak może grać jego system i czego szukać dla siebie w przyszłości, jeśli chodzi o poszczególne aspekty brzmienia, i na co warto zwracać uwagę. Gdy przyszła zmiana kolumn i Wojtek przesiadł się na monitory Harbetha pisząc, że chce trochę ciepła w brzmieniu swojego systemu pomyślałem, że to dziwne. „Herbatniki” znałem z odsłuchów w firmie Audio System i z wystaw Audio Show. Za każdym razem były łączone z kilkuwatową lampą, przez co brzmienie było słodkie, łagodne, relaksujące. A tutaj zagrały kompletnie inaczej.


Pierwsze co zachwyca, to bardzo dynamicznie brzmienie z punktowym basem. Potrafił się on pojawić, uderzyć i niemal od razu zniknąć. Niezwykła szybkość dźwięku, która potrafi zaskoczyć. Słuchając głośno, kilka rezonansów pokoju się wzbudziło, jednak bryła pokoju jest dość złożona, przez co rezonanse były podbijane minimalnie. Jak na pokój z zerową ilością pułapek basowych jest wzorowo.

Bas, średnica i wysokie są pięknie z sobą zszyte. Całościowo brzmienie jest idealnie neutralne, ani ciepłe, ani zimne. Dzięki temu na pewno łatwo ocenić charakter zmian brzmienia recenzowanych urządzeń. Czasami, jak dla mnie, brakowało ocieplenia średnicy, głębi sceny i wyraźniejszej holografii, które mam w swoim systemie. Jednak ograniczeniem jest niewielki pokój i rozstawienie kolumn.


Podsumowując: to bardzo wszechstronny system, który potrafi zagrać każdy gatunek muzyczny. Dzięki temu odsłuchowi zrozumiałem jak trudną drogę musiał pokonać Wojtek kompletując swój system audio. Ma on z jednej strony być analityczny i transparentny, żeby usłyszeć wszelkie zmiany i niuanse w brzmieniu recenzowanego urządzenia wpiętego w system, a z drugiej strony być muzykalny i dawać radość z odsłuchów.

Dodam jeszcze, że scena jest tu lekko przesunięta w prawo – fizyki nie oszukasz. Pomógłby dyfuzor postawiony przy prawej kolumnie w miejscu pierwszego odbicia, ale są tam drzwi do drugiego pokoju, a – jak wiadomo – nie wszystko może być podporządkowane audio. ▪

Jacy ludzie do ciebie trafiają?
Różni, naprawdę różni. Ale zauważyłem, że jest wielu ludzi, którzy już wczesnej próbowali coś z akustyką, u których jakaś firma przygotowała adaptację, po czym okazało się, że nie gra to tak, jak miało grać. I to oni do mnie często trafiają – to posiadacze gotowych ustrojów, które po prostu zostały do nich przywiezione i postawione przy ścianie.

Dzwoni więc do ciebie człowiek i mówi „umarły wysokie tony” – jaki jest następny krok?
Najlepsze są zdjęcia, o które zawsze proszę. Widzę wówczas, jak jest sprzęt umieszczony, jak duże jest pomieszczenie i jaki ma kształt. Część osób nie chce jednak wysyłać zdjęć, ponieważ nie chcą się zdradzać ze swoim budżetem, co komplikuje nieco rozmowę :) Adaptację da się zrobić za 10 000 złotych i za 40 000 złotych, i więcej. Ale, żeby zrobić to sensownie potrzebna jest dłuższa rozmowa, muszę więcej wiedzieć. Ważne są takie informacje, jak barwa, rozkład basu, co właściwie danej osobie w jej systemie przeszkadza.

Rok 2013 – pomiary w akcji

Zaczynam najczęściej od przyjazdu i wykonania pomiaru akustyki. Korzystam z mikrofonu Beyerdynamic – to teraz proste, ponieważ wszystko można skalibrować za pomocą plików kalibracyjnych. Korzystam też z programu FuzzMeasure na Maca. Ale najważniejsze jest to, co zrobisz z pomiarami, jakiej analizie jej poddasz i czy znajdziesz wady, które chcesz naprawić. A to wymaga sporo czasu.

Jest często tak, że dzwoni do mnie osoba z prośbą o pomiar i jest zaskoczona kwotą, którą podaję. Jest bowiem wielu ludzi, którzy mierzą za nieduże pieniądze. Ale pytam wówczas, co w ramach tego pomiaru taka osoba otrzymuje. Okazuje się, że najczęściej po prostu pomiar w miejscu odsłuchu z jego kolumn plus wykres czasu pogłosu i to jest koniec. Mówię mu wtedy, że dostał po prostu to, za co zapłacił.

A żeby dobrze zrozumieć pokój trzeba wykonać od dziesięciu do nawet piętnastu pomiarów w różnych punktach. Pomiary wykonuję przy pomocy suwboofera i wykonanej przez siebie, „kuli” o dwunastu głośnikach – chodzi o to, aby dźwięk rozchodził się wszechkierunkowo. Wykonanie pomiarów jedynie na kolumnach z systemu klienta nie jest miarodajne.

Robisz pomiar i co dalej?
Teraz jest czas na opracowanie pomiarów. I dopiero wtedy dochodzimy do tego, co najbardziej interesuje klientów, czyli jakie ustroje powinni zastosować. Lista zawiera zwykle kilkanaście punktów – to plan maksimum. Ale to tylko zalecenia, najczęściej kończy się na wykonaniu czterech-pięciu punktów. A szkoda, bo ludzie najczęściej nie wiedzą, o jakiej poprawie mówimy. I właśnie dlatego na pomiary jeżdżę z ustrojami, które mają dać jakieś pojęcie o tym, co można w danym pomieszczeniu zrobić.

W ocenie tego, co mam z sobą wziąć pomagają mi właśnie zdjęcia o których mówiłem. Jeśli to duże pomieszczenie, biorę więcej elementów tłumiących, jeśli małe, dobrze umeblowane, z wykładziną na podłodze, to biorę więcej rozpraszaczy. Przy pełnej adaptacji to, co z sobą zabieram, to jakieś 30-40% tego, co ostatecznie w danym pomieszczeniu ląduje. Ale to już na tyle duży skok w jakości brzmienia, że łatwiej rozmawia się o wydawaniu pieniędzy. Inaczej ciężko sobie wyobrazić skalę zmian.

Inną sprawą są realne możliwości. Jeśli to salon, to wiadomo, że mamy w nim szlaki komunikacyjne, okna, szafki itp. To ograniczenia również wizualne, które współcześnie łatwiej jednak obejść.

Masz pomierzone pomieszczenie, człowieka który usłyszał 30-40% poprawy akustyki i co dalej?
Wożę z sobą ustroje „standardowe”, które wchodzą w skład mojego systemu pomiarowego, a – jak mówiłem – jestem zdania, że każde pomieszczenie wymaga trochę innych rozwiązań. Jeśli przywiezione ustroje się spodobają, to mogę je oczywiście sprzedać – to zależy tylko od danego audiofila. Następnie wykonuję analizę pomiarów i przedstawiam kompleksowe rozwiązanie poprawy akustyki. Uzgadniamy co można zrobić, a co nie i przygotowuję wycenę.

Często się zdarza, że ludzie, którzy raz coś sobie kupili rozwijają potem ten system o kolejne punkty?
To zupełnie tak samo, jak ze sprzętem audio – kiedy kupujemy kolumny, to za rok, może dwa, chcemy je wymienić na coś lepszego. Jeśli nam się podobały, to chcemy mieć kolumny tej samej firmy, tylko lepsze. I tak się dzieje właśnie z moimi ustrojami.

Klienci dzielą się zresztą na takich, którzy robią raz do końca i potem tego nie ruszają, i na takich, którzy ciągle coś poprawiają. Zwykle widzimy się potem jeszcze ze dwa, trzy razy. W takim przypadku realizujemy scenariusz, który przygotowałem zaraz na początku. Poza tym świadomość możliwości wzrasta wraz z osłuchaniem systemu z nową adaptacją. Ludzie się w ten sposób uczą dobrego dźwięku, wzrasta czułość na lepsze brzmienie.

Pułapka basowa w kolorze białym

Czy coś się zmienia w technice związanej z modułami akustycznymi?
Sporo się zmienia, ale przede wszystkim jeśli chodzi o ich wykończenie. Jest też coraz więcej firm, które produkują rzeczy tanie i masowe. Są też takie, które proponują jak najładniejsze rzeczy, często udziwnione. Ale to zawsze jest kompromis. Można to jednak zrobić zgodnie ze sztuką – sam jestem tego przykładem. Za kolumnami miałem wściekle żółte dyfuzory, obecnie zastąpiłem je ustrojami hybrydowymi (pochłaniająco-rozpraszającymi), które zakryłem transparentną akustycznie tkaniną z nadrukiem Wielkiego Kanionu.

Pojawiły się jakieś nowe sposoby liczenia paneli akustycznych?
Manfred Schroeder wymyślił dyfuzory 1D i 2D w połowie lat 70., potem powstały fraktale, czyli dyfuzory, mające mniejsze dyfuzory w środku. Co kilka lat powstają nowe wzory do obliczania paneli rozpraszających, lepiej zoptymalizowane, jak np. te przedstawione w książce Acoustic Absorbers and Diffusers: Theory, Design and Application Trevora Coxa i Petera D’Antonio.

Z drugiej strony Frank Sinatra nagrywał w 1955 roku w studiu, gdzie panele pochłaniające to była goła wełna w ramie, nawet bez obicia tkaniną (więcej TUTAJ). Obecnie panele pochłaniające też są wykonywane na bazie wełen lub pianek.

W branży międzynarodowe firmy prześcigają się w wytwarzaniu coraz bardziej wyszukanych ustrojów, trochę pochłaniających i trochę rozpraszających o ciekawych formach. Są one wizualnie atrakcyjne, przez co mogą trafić do większego grona audiofilów, szczególnie tych mających swój system w salonie. Sam też oferuję różnorodne wykończenia wizualne tego samego ustroju akustycznego, aby lepiej komponował się z pomieszczeniem.

Na koniec spytam o to, co mógłbyś poradzić ludziom, którzy dopiero zaczynają myśleć o akustyce, a jeszcze nie dojrzeli, żeby do ciebie zadzwonić?
Najczęstszą wadą pokojów jest nadmierny pogłos. Od kilku lat nowo wybudowane mieszkania, albo remontowane, mają salon połączony z kuchnią i korytarzem. Ludzie myślą, że skoro audio jest w salonie, to trzeba poprawić akustykę w salonie. A tak naprawdę trzeba o tym pomieszczeniu myśleć jak o całości. Dźwięk rozchodzi się po wszystkich pomieszczeniach i po jakimś czasie wraca jako pogłos.

Na początek warto wykonać taki eksperyment: porozwieszać koce, zasłonić zasłony, porozkładać ręczniki i zobaczyć, co się zmienia. Część klientów tak zresztą do mnie trafiło – żona wyjeżdża na parę dni, panowie zamiast obrazów wieszają koce i okazuje się, że wreszcie to dobrze brzmi. Po takim przytłumieniu wszystko gra lepiej. Szybkim rozwiązaniem jest też przyniesienie dywanu z innych pomieszczeń – poprawia się wówczas średnica. Potem już trudno wrócić do rzeczywistości…