FELIETON Magia systemu: VERICTUM
Producent: VERICTUM |
ubimy czytać o sprzęcie audio. O muzyce oczywiście też, ale to produkty służące do jej słuchania zajmują nas przede wszystkim. Ostatecznie jesteśmy audiofilami. Przez lata przyzwyczailiśmy się, że nasze lektury to przede wszystkim testy produktów, rzadziej felietony, reportaże i wywiady. jest dla nas czymś normalnym, że testujemy poszczególne produkty i to na nich skupiamy uwagę. Test – nasza radość Dobrze przygotowany test wygląda w ten sposób, że prowadzący go dziennikarz dysponuje odpowiednio wysokiej klasy systemem referencyjnym (urządzeniami referencyjnymi), które dobrze zna. Zna ich brzmienie zarówno w tym konkretnym systemie, jak i we współpracy z wieloma innymi produktami. Pożądane jest, aby znał i rozumiał zasadę ich działania, wiedział, jak dane techniki korygują dźwięk i czego się po nich spodziewać. Test powinien być porównaniem, w którym punktem odniesienia jest nasz własny produkt danego typu, a w dalszej perspektywie dźwięk na żywo. Na podstawie porównania powstaje opis brzmienia, który następnie trzeba zinterpretować, tj. spróbować zrozumieć co dane zmiany znaczą, co nam mówią o testowanym produkcie i jak te zmiany rozumieć w szerszym kontekście. na końcu następuje ocena, czyli przyłożenie wniosków płynących z interpretacji do ceny urządzenia, produktów konkurencji i naszych własnych preferencji. Opis i jego interpretacja powinny być, o ile to możliwe, możliwie obiektywne. Z kolei ocena zawsze skażona jest naszym własnym, subiektywnym zdaniem. Jeśli dziennikarz jest uczciwy, zaznaczy swoje preferencje, abyśmy wiedzieli, jak daną ocenę można przełożyć na „nasze”. Wprawdzie powinno się to robić już na etapie opisu i ew. interpretacji, ale w realnym świecie granice pomiędzy tymi elementami się zacierają, a my sami, tj. czytelnicy, mamy tendencję do chodzenia na skróty i poprzestajemy na konfrontacji naszych potrzeb z oceną końcowa, czyli esencją całego testu. W skrajnych przypadkach patrzymy tylko na ilość gwiazdek (jeśli dane pismo je przyznaje). To błąd, ale na tyle często spotykany, że aż trywialny. Test – taka piękna iluzja… Test produktu jest więc czymś w rodzaju wyjęcia jednego elementu układanki i wpięcie zamiast niego innego, będącego przedmiotem naszego zainteresowania. Jest więc swego rodzaju świadomym oszukiwaniem siebie samego. Proszę na to popatrzeć w ten sposób: jeśli nasz system jest złożony tak, aby grał dobrze właśnie jako system, to zmiana jego dowolnego elementu zaburza jego równowagę. A z drugiej strony jest jeszcze testowany produkt, który pracuje w zupełnie sobie obcym środowisku, wyjęty ze swojego własnego systemu, z którym był projektowany od grania. Jak mówię, przyzwyczailiśmy się do tego i milcząco aprobujemy ten sposób działania. Wyrzucamy poza nawias rozumowania i nie uwzględniamy we wnioskach. Inaczej nie powstałby bowiem żaden test. Już wyjaśniam dlaczego. System odniesienia (referencyjny) jest jedyną stałą, którą znamy. Nawet dźwięk instrumentów na żywo jest tylko przybliżeniem do tego, co jest na płycie. Można sobie oczywiście wyobrazić sytuację, w której otrzymujemy do testu kompletny system w którym znajduje się interesujący nas produkt. Tego typu odsłuch dalej nie powiedziałby nam jednak nić o tym produkcie, a co najwyżej o całym systemie. A przecież, powtórzmy, interesuje nas opis i ocena pracy konkretnego urządzenia (kolumn, kabli etc.). Jeśli mamy wystarczająco bogatą wyobraźnię możemy oczywiście pójść dalej i pomyśleć o sytuacji, w której otrzymujemy kompletny system i testujemy dane urządzenie w tym systemie, a następnie w systemie odniesienia. I dalej – w kolejnym kroku dopasowujemy testowany produkt do innych systemów, które można by polecić czytelnikom. Ale będzie to jedynie ćwiczenie z wyobraźni, nic takiego się w rzeczywistości nie wydarzy. A to ze względu na koszty, jakie musiałby ponieść producent/dystrybutor chcący przeprowadzić taki test, a to ze względu na czas, jaki trzeba by takiemu testowi poświęcić, a to wreszcie na poważną wadę, wpisaną w to rozumowanie – żeby test był naprawdę kompletny trzeba by przesłuchać interesujący nas produkt z wieloma różnymi systemami, w których mógłby ew. pracować. Co, realnie patrząc, jest w naszej rzeczywistości zupełnie niewykonalne. System: Verictum Ale wiemy już parę rzeczy. Przede wszystkim: nie ma kompletnego opisu brzmienia, jedynie cząstkowe. Test jest tylko przybliżeniem i próbą, a nie spełnieniem. A mimo to przyjmujemy taki test z dobrodziejstwem inwentarza i w większości przypadków takie podejście się sprawdza. Żeby nie być jednak gołosłownym i pokazać o co w tym wszystkim chodzi chciałbym zaproponować państwu test kompletnego systemu firmy Verictum. Przygotowaliśmy go wspólnie z panami Markiem Stajndorem, oraz Pawłem Czubrytem. Planowaliśmy go od dawna, ale może i dobrze się stało, że doszło do niego dopiero teraz, ponieważ w tym czasie firma Furutech wymieniła swoje topowe wtyki na nowe, I-E50 NCF (R) oraz FI-50 NCF (R), wykonane z materiału Nano Crystal² Formula (NCF). To jedna z ważniejszych zmian w dziedzinie zasilania i to od wielu lat – wystarczy powiedzieć, że momentalnie zaczęły z tych wtyków korzystać takie firmy jak Verictum, Siltech, Acoustic Revive i inne (więcej TUTAJ). W skład systemu weszły produkty, które już wcześniej w „High Fidelity” testowaliśmy, ale zawsze osobno:
Ponieważ kable Demiurg wyposażone są w pasywny filtr, przed odsłuchem powinny być wpięte do systemu przez kilka dni. Okablowałem więc nimi cały system referencyjny, wpinając je do listwy sieciowej Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, a listwę sieciową do gniazdka ściennego Furutech z dedykowaną linią idącą do oddzielnego bezpiecznika firmy HPC. Test wyglądał więc w następujący sposób. Przed wymianą kabli przesłuchałem kilka płyt, powtórzyłem to po wpięciu kabli do systemu, a następnie po kolejnym dniu. W dniu właściwego testu przesłuchaliśmy w trójkę system referencyjny HF zasilany kablami Demiurg. Następnie wymieniliśmy listwę Acoustic Revive na Cogitari i ponownie wysłuchaliśmy tych samych nagrań, po czym wpięliśmy do listwy dedykowany jej filtr X Bulk. Kolejnym krokiem było podłączenie kolejnych dwóch filtrów – jednego do odtwarzacza CD Ancient Audio Lektor AIR V-edition, a drugiego do zasilacza przedwzmacniacza Ayon Audio Spheris III. Na koniec położyliśmy filtry X Bulk na przedwzmacniaczu, jego zasilaczu oraz na końcówce mocy Soulution 710. Po każdej wymianie siadaliśmy przy stole i dyskutowaliśmy nad zmianami, które zaszły. A były one niemałe. Po zakończeniu testu podsumowaliśmy go, a na drugi dzień, już sam, przesłuchałem te same utwory już bez produktów Verictum w systemie. Z ciekawostek dodam, że X Blocki wypróbowaliśmy także w nietypowy sposób, kładąc na nie płyty CD. Proszę spróbować samemu, efekty są porównywalne z tym, co otrzymujemy dzięki demagnetyzerowi Acoustic Revive RD-3. Uczestnicy: MAREK STAJNDOR & PAWEŁ CZUBRYT (Verictum), WOJCIECH PACUŁA („High Fidelity”) WOJCIECH PACUŁA: …no właśnie, gdzie robicie obudowy, wyglądają naprawdę dobrze… A jak wygląda dochodzenie do dźwięku o który wam chodzi? Zwracamy również uwagę na najdrobniejsze szczegóły przy powstawaniu naszych produktów, kabli, filtrów etc. Każdy szczegół budowy produktu jest ważnym elementem składającym się na finalny dźwięk. Złożoność i ilość zjawisk występujących w audio wykracza daleko dalej niż książkowa wiedza inżynierska, dlatego współpracujemy z uznanymi i wybitnymi naukowcami, którzy zajmują się interesującymi nas zjawiskami i mają w tej dziedzinie duże osiągnięcia jak np. patenty. Musimy podkreślić, że ścieżka produkcji przemysłowej, a więc masowej, co oznacza taśmowo-maszynowej, uniemożliwia dopracowanie produktów na najwyższym poziomie drobiazgowości potrzebnym do strojenia na każdym z etapów produkcji. Tylko ręczna produkcja pozwala na niestandardowe i unikatowe rozwiązania, dzięki którym uzyskujemy interesujące nas właściwości soniczne. Dlatego najbliżej nam do podejścia do budowy produktów japońskich małych lecz kultowych firm audiofilskich jak wytwórnia Pana Sakumy czy też Audio Tekne. Jeśli chodzi o weryfikację i strojenie naszych produktów, odbywa się w 5 – 6 zróżnicowanych systemach, Wielogodzinne odsłuchy prowadzimy w kilkuosobowych gremiach, gościnnie uczestniczą w nich również zawodowi muzycy, którzy odsłuchują także swój materiał muzyczny. Tego typu spotkania są dla nas podstawą, gdyż otrzymujemy obiektywną i kompletną ocenę wpływu naszych produktów na dźwięk. Wykorzystujemy systemy odsłuchowe tylko już dopracowane, przejrzyste i zrównoważone tonalnie, w których kolumny nie limitują poszczególnych fragmentów pasma, zwłaszcza góry, gdzie bardzo dużo się dzieje. W większości tym systemom towarzyszy profesjonalnie przygotowana adaptacja akustyczna, co pozwala usłyszeć nam znowu jak najwięcej podczas drobiazgowego dopracowywania, dostrajania produktów. Systemy te wykorzystują sprzęt lampowy, tranzystorowy uznanych firm światowych i rodzimych. Chcemy, aby użytkownicy naszych produktów mieli pewność, że zadbaliśmy o najdrobniejsze szczegóły dźwięku, dlatego nawet jeśli na obecnym etapie rozwoju swojego systemu nie są w stanie usłyszeć pełni możliwości naszych produktów, to tym bardziej nie zawiodą się na nich później, kiedy znajdą się na dużo wyższym poziomie zaawansowania w audio. Nasze produkty mają za zadanie doprowadzić do dźwięku możliwie najbardziej zbliżonego do tego, jaki słyszymy w filharmonii na koncertach. Dlatego obcujemy regularnie z muzyką na żywo na koncertach w Filharmonii Śląskiej, znakomicie przygotowanej akustycznie sali NOSPR-u, czy też w Operze Śląskiej w Bytomiu, ale nie tylko tam. Dzięki takim koncertom mamy wiedzę o tym, jak powinny brzmieć poszczególne instrumenty, głosy i które składowe barwy są powtarzalne bez względu na akustykę sali koncertowej, a które ulegają modyfikacjom. To daje nam aktualne odniesienie jak może i powinna zabrzmieć muzyka klasyczna w systemie audio. Muzyka klasyczna na żywo to głosy i instrumenty w czystej formie pozbawionej pośrednictwa wszelkiego rodzaju nagłośnienia. Repertuar klasyczny jest najtrudniejszym repertuarem do odtworzenia przez system audio, gdyż orkiestra to skomplikowane i ogromne pod względem ilości instrumentarium o niesamowitym zróżnicowaniu, bogactwie barw i harmonicznych. Do tego dochodzi nieprawdopodobna mikrodynamika i dynamika, jaka towarzyszy koncertom. Dla każdego systemu audio wyzwaniem jest odtworzenie tak dużego natłoku informacji tworzącego jednocześnie spójny spektakl artystyczny. Dlatego muzyka klasyczna jest repertuarem obowiązkowym i podstawowym przy wszelkich testach i strojeniu naszych produktów. Podczas odsłuchów korzystamy z dobrze znanego nam repertuaru na płytach CD, który jest odpowiednio zrealizowany i możliwe najbliższy temu, co słyszymy na żywo w filharmonii. Muzyka, którą wykorzystujemy została również zweryfikowana w wielu systemach audio. Nie twierdzimy, że w domowym zaciszu można usłyszeć orkiestrę symfoniczną 1:1, ale możemy się bardzo zbliżyć jeśli chodzi o barwę, mikrodynamikę, zróżnicowanie, technikę gry, separację, a co ważniejsze, wrażenie, że muzycy są w pokoju, „rozmawiają” ze sobą poprzez muzykę i wywołują w nas niepowtarzalne emocje grając określony repertuar. Oczywiście wykorzystujemy również inny repertuar, ale traktujemy go jako pomocniczy, a nie decydujący. Taka jest w skrócie ścieżka, jaką zmierzamy przy powstawaniu naszych produktów. Jest to droga wymagająca dużo wiedzy, pietyzmu, cierpliwości i czasu, dlatego stworzenie i strojenie nowego produktu trwa bardzo długo, dzięki temu jesteśmy pewni, że klient otrzymuje od nas bezkompromisowy produkt! Kiedy zmieniliśmy listwę Acoustic Revive na waszą, zmieniło się bardzo dużo… Słyszeliśmy to samo i nie sposób się z wami nie zgodzić, to był wyrafinowany, znakomicie płynny dźwięk, który rzeczywiście całkowicie oderwał się od kolumn, mimo że akurat u mnie dźwięk nigdy nie wydawał się z nimi związany… Ale listwa dała jeszcze coś ekstra – poczucie obcowania z czymś rzeczywistym, bliskim. Ale żeby nie udawać, powiedzmy też, że nie wszystko zmieniło się na plus, prawda? A potem do listwy podłączyliśmy filtr X Bulk Gold i… Wszystko się wypełniło, nagle różnicowanie i akcentowanie zrobiły się wyraźniejsze. Bas, który nie był wcześniej zbyt kontrolowany, teraz się zdyscyplinował i zróżnicował. To wciąż było charakterystyczne granie, nieco miękkie, ale teraz niczego mi w tym nie brakowało. |
A co się zmieniło, kiedy podłączyliśmy dodatkowe Bulki? Powiedzmy, że jeden podłączyliśmy do masy odtwarzacza CD, a drugi do obudowy zasilacza przedwzmacniacza. Ale nie jest tak, że efekt dodania Bulków był trochę inny niż po zmianie listwy, zgadzacie się panowie ze mną? Chodzi mi o to, że budując ten system, bazując na zmianach, które dała listwa, idziemy teraz w nieco innym kierunku, jakbyśmy wypełniali pola pozostawione przez listwę. Listwa zmieniła przede wszystkim barwę, na cieplejszą, i sposób budowania brył, na bardziej naturalny, miękki. Mam wrażenie, że dodanie Bulków zróżnicowało ten dźwięk. I przestaje być ta barwa słodką barwą, prawda? Sama listwa powodowała, że system jest dosładzany. Są takie systemy, w których trzeba coś zrobić ze zbytnią mechanicznością i tam wasza listwa będzie idealna, ale sama, bez Bulków. One, mając jakąś barwę potrafią coś z niej zrobić; jeśli nie mają barwy, to nic z tego nie będzie. Tak, taki zresztą był nasz cel – uwolnić potencjał systemów od ograniczeń. Powiedzmy sobie szczerze, że niewiele jest systemów tak dobrze nasyconych i dociążonych, jak ten tutaj, z Harbethami, które pięknie schodzą na basie, zwłaszcza z kompletem Demiurgów. Zazwyczaj mówimy o zbyt suchym dźwięku, zbyt lekkim, za mało kolorowym. Tego typu systemy mają kontur, a listwa dodaje fizjologii, barw. Nie eksponując nadmiernie skrajów pasma działa plastycznie i jest dobrze odbierana. Blocki robią jeszcze coś innego – kiedy postawiliśmy je na urządzeniach otrzymaliśmy… I takie właśnie odniosłem wrażenie: dodanie Bulka do listwy sieciowej było bardzo wyraźne i jednoznaczne, dodanie dwóch kolejnych Bulków było klarowne, wszystko szło w dobrą stronę, ale efekt nie był tak spektakularny, jak z pierwszym Bulkiem. Z kolei Blocki zadziałały bardzo mocno. Dlaczego? Przy dużych wzmacniaczach jest inaczej – tam zasilacze są potężniejsze i wydajniejsze, tym samym poziom emitowanych zakłóceń jest naturalnie dużo większy, tak że Block działa nawet z większej odległości. Zbiera bowiem zakłócenia nie tylko w wiązce, ale jak antena. Stąd też ważny jest wybór drewna na jego obudowę – nie możemy go ekranować. Podobnie jest zresztą z listwą – jej obudowa jest drewniana, a nie metalowa nie ze względów estetycznych – drewno nie wpływa na pracę filtra, który jest w środku. Uważamy, że pola indukowane wewnątrz urządzeń, w tym w listwie, jeśli są ekranowane, są bardzo trudne do stłumienia. Pamiętam, jak magazyn „Stereophile” zaczął kiedyś, lata temu, odkręcać obudowy i badać, jak to wpływa na dźwięk. Badano nawet to, jak wpływa na dźwięk zmiana naprężeń przy dokręcaniu śrub z różną siłą – to, co teraz robi Luxman. Wydawało mi się to wówczas bezsensowne. Jak się po latach okazało, to wszystko wpływa na dźwięk i sami teraz z tych doświadczeń korzystamy. I teraz: Blocki, tak to przynajmniej słyszę, „uwolniły” dźwięk. Mimo że u mnie dźwięk nie jest „w” kolumnach. A jednak Blocki jeszcze bardziej go uwolniły. Ale to by sugerowało dość zaskakujący wniosek, że problem ze stereofonią to nie jest tylko, ani nawet przede wszystkim, problem kolumn, ale problem urządzeń, czy nie tak? Co dalej? W którym kierunku idzie praca takiej firmy, jak wasza, kiedy macie dopracowany system? Chodzi o ciągłe poprawki, czy to są skoki? Ale to ciągle są te same technologie, które już macie wypracowane? A jest coś nowego, co panów zainteresowało i z czego moglibyście zrobić użytek? Bo bądźmy szczerzy – ważna jest myśl, wykonanie jest wtórne, choć oczywiście ważne. Będąc przy uczelniach, chciałbym zadać pytanie o to, skąd bierze się technologia stosowana do redukcji zakłóceń i jak można to pomierzyć, tj. jak udowodnić, że to po prostu technika, a nie wmawianie głupot „ciemnemu ludowi”, który i tak to „kupi”? Czy jest szansa, żeby to, co robimy w audio udało się ująć w jakąś porządkującą myśl, zebrać w spójny system wyjaśniający zachodzące zjawiska w sposób naukowy, techniczny? Pytam, ponieważ wielu inżynierów nie zadało sobie trudu wypróbowania pewnych rozwiązań, z góry zakładając, że „to nie ma prawa działać”. Może trzeba by zachęcić doktorantów, którzy są audiofilami, do zajęcia się tym tematem? Może po prostu brakuje nam firm audio, które byłyby w stanie finansować takie prace? Czepiam się tego tematu, ponieważ bardzo trudno wytłumaczyć ludziom z zewnątrz dlaczego „to” działa. Obracamy się ciągle w granicach audiofilizmu, podczas kiedy potrzebna nam jakaś teoria „unifikująca”. Do tego dochodzi problem patentów i tajemnicy wojskowej. Z tego, co się zorientowaliśmy wszystkie najważniejsze opracowania dotyczące eliminacji szumów są najpierw wdrażane w wojsku, a dopiero potem „przeciekają” do cywila, zawsze po wielu, wielu latach. Stosuje się je w okrętach podwodnych malowanych specjalnymi farbami, do pokryć samolotów, „wytłumiania i wyciszania” w zakresie budowy obiektów dowodzenia, Data Center itp. Tego typu rozwiązań się nie publikuje Ale też jest wiele rzeczy dostępnych, które są przez inżynierów pomijane. I w tych materiałach można znaleźć wiele twardej wiedzy. Czyli na razie nie ma co liczyć na przełom? A dlaczego nie można by tych rozwiązań wprowadzić w gotowych urządzeniach? Dobrze się składa, że panowie o tym wspominają, bo przecież spotkaliśmy się po to, aby zobaczyć, jak działa pełny system, nie jego poszczególne składniki. Nie będzie chyba zaskoczeniem, jeśli powiem, że dopiero całość przyniosła skok jakościowy – system zasilający Verictum, czyli Demiurgi i listwa Cogitari oraz pasywne filtry X Bulk i X Block dały lepszy dźwięk niż mój system referencyjny. Każdy z komponentów daje ładny dźwięk, przynosi zmiany, ale dopiero teraz widać, że to część większego projektu. Jeślibym był klientem, to powinienem więc poprosić o zestawienie kompletnego systemu i jeśli mnie na niego nie będzie stać, wyjmowanie kolejnych elementów i sprawdzanie, który wnosi największą zmianę, dobrze myślę? Nie zwraca się uwagi na to, że wpięcie jednego nowego elementu jest działaniem w ramach tego systemu, które niekoniecznie się sprawdzi. Słuchacz często się nawet nie zastanawia, że ten nowy element to tak duża zmienna, że aby go w pełni wykorzystać i rozwinąć swój system w pożądanym kierunku trzeba by np. na nowo ustawić kolumny, inaczej je dogiąć, skorygować akustykę pomieszczenia, postawić sprzęt na innych podkładkach antywibracyjnych, wymienić inny element, który ma często negatywny i ograniczający wpływ itp. Bo często jest tak, że w jednym systemie coś gra, w innym zupełnie nie zagra. To od czego zacząć składanie systemu? Czyli brakuje czegoś w rodzaju „klubów” audiofilskich, w których można by się pobawić? Czyli, na koniec, można powiedzieć” zakładajmy kluby, tak? Ale w grupie? Co dalej? Rozumiecie państwo, co miałem na myśli pisząc o „systemie”? Daleka droga przed nami, abyśmy my, recenzenci, mogli słuchać całych systemów, a potem danych urządzeń w naszym systemie, ale warto wiedzieć, że tak to powinno wyglądać. Póki co zwracajmy więc uwagę na to, w z jakimi urządzeniami towarzyszącymi produkty są odsłuchiwane i spróbujmy sobie wyobrazić, jak modyfikują one dźwięk testowanego urządzenia (kolumn, kabli itp.). I czego chce od nich recenzent. Będziemy wówczas znacznie bliżej Prawdy, a o to nam przecież w audio chodzi. |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity