Wzmacniacz mocy
Bryston
Producent: BRYSTON LTD |
upełnie przypadkiem złożyło się tak, że w tym miesiącu do testu trafiły do mnie dwa produkty z Kanady. Oba z wysokiej półki, choć wzmacniacz Brystona jest zdecydowanie bardziej „ludzko” wyceniony niż kolumny Hansen Audio Knight 2. Wynika to z filozofii firmy działającej przecież także na rynku pro, który to związek często (acz nie zawsze) ma pozytywny, czy nazywając rzecz wprost, „trzeźwiący” wpływ na to, jak my postrzegamy sprzęt do odtwarzania muzyki. Kanadyjczycy mają więc w swojej ofercie produkty z różnych półek cenowych, ale właściwie w każdym przypadku można być pewnym, że kupujemy coś, dla czego rywali w ofertach firm typowo audiofilskich należy szukać wśród (sporo) droższych modeli. No i nawet tym droższym produktom Brystona daleko jeszcze do pułapu proponowanego przez wielu konkurentów. Chodzi mi o to, że ceny kanadyjskiej firmy są na tle konkurencji naprawdę rozsądne. Być może część z państwa pamięta moją recenzję kolumn podstawkowych Bryston Mini-A, zamieszczoną w „High Fidelity” 1,5 roku temu. Małe monitorki za uczciwe 6,5 tysiąca złotych dały mi ogromną frajdę ze słuchania muzyki. Nie pretendowały do miana najlepszych na świecie, ale za wydane na nie pieniądze użytkownik dostawał tak ogromną porcję doskonałej zabawy, że wszelkie pomniejsze niedoskonałości traciły na znaczeniu. A od nas Mini-A dostały w pełni zasłużone wyróżnienie RED Fingerprint. Nie o kolumnach jednakowoż miałem pisać. Chciałem jedynie przypomnieć, że wówczas, wraz z głośnikami, dystrybutor przywiózł mi do posłuchania końcówkę mocy tej marki zastrzegając, że nie chodzi o zrobienie testu, bo w najbliższej przyszłości ta wersja wzmacniacza zostanie zastąpiona nową. Miałem jedynie „rzucić uchem” i zdeklarować się, czy chciałbym posłuchać następcy, w założeniu grającego jeszcze lepiej. Otóż chciałem. Minęło może nieco więcej czasu niż się spodziewałem, ale właśnie teraz, już do testu, trafił do mnie w końcu najnowszy model potężnej, tranzystorowej końcówki mocy, 4B³ z nowej serii Cubed. Producent z jakiejś przyczyny unika podawania wagi tego urządzenia. Za jego wnoszenie zabrało się jednakże razem dwóch sympatycznych przedstawicieli dystrybutora, firmy MJ Audio Labs, co sugerowało już, że nie należy on do najlżejszych. Wzmacniacz wypakowałem z solidnego pudełka, ustawiłem na platformie Rogoz Audio i zabrałem się za oglądanie. Dizajn nazwałbym typowo „brystonowym”, acz pewne różnice, jak dla mnie pozytywne, w stosunku do poprzedników, 4B-SST2 i 4B-ST występują. Rzecz w nieco innym panelu frontowym. W nowym 4B³ jest on równie gruby jak u poprzedników, wykonany z aluminium, ale pośrodku umieszczono sporą, prostokątną płytkę z nazwą producenta i modelu, zgrabnym, aluminiowym przyciskiem włącznika urządzenia i dwoma dyskretnymi diodami. Ładnie sfazowane krawędzie płyty frontowej plus poziomy, wklęsły pasek, który nie biegnie przez całą szerokość urządzenia kończąc się na krawędziach centralnej płytki sprawiają, że to chyba najładniejszy wzmacniacz tej firmy, jaki do tej pory widziałem. Front można wybrać w kolorze srebrnym lub czarnym. Dalej jest już standardowo – reszta solidnej, metalowej obudowy jest czarna. Po obu bokach zamontowano solidne i ładnie wykonane radiatory. Ciekawa jest tylna ścianka, jak na końcówkę mocy zaskakująco „bogata”. Oprócz wejść analogowych, zbalansowanych i niezbalansowanych, solidnych gniazd głośnikowych, gniazda zasilającego i głównego włącznika znajdziemy tu bowiem jeszcze trigger, dzięki któremu wzmacniacz może być włączany/wyłączany razem z przedwzmacniaczem. Ale to jeszcze nie wszystko. Pomiędzy zbalansowanymi wejściami dla prawego i lewego kanału umieszczono trzy malutkie przełączniki. Jednym wybieramy wzmocnienie (gain) – dostępne opcje to 23 i 29 dB (pierwsze sugerowane dla połączenia zbalansowanego z przedwzmacniaczem, drugie dla niezbalansowanego). Drugim wskazujemy, z których wejść (zbalansowanych czy niezbalansowanych) korzystamy. Trzeci natomiast pozwala wybrać tryb pracy urządzenia, które może funkcjonować jako wzmacniacz stereofoniczny, albo zostać zmostkowane i używane jako monoblok. W pierwszej opcji dostarcza ono 300 W na kanał dla 8 Ω, a po zmostkowaniu potrafi oddać nawet 900 W (!) dla 8 Ω. Słowem, 4B³ napędzi każde, najtrudniejsze nawet kolumny. A gdyby jednak nie dał rady, zawsze można kupić drugą sztukę i używać po jednej na każdy kanał – 900 W na jeden kanał...! Co istotne nawet przy tak dużej mocy Bryston zdecydował się na pasywne chłodzenie konwekcyjne dzięki czemu nie ma tu żadnych wiatraczków szumiących sobie radośnie w tle słuchanej muzyki, co zdarza się w innych konstrukcjach. No, to chyba tyle podstawowych informacji. Pozostało posłuchać, co ta potężna końcówka mocy potrafi. Nagrania użyte w teście (wybór):
Japońskie wersje płyt dostępne na Zanim powiemy o brzmieniu dodam, że oprócz odsłuchu Brystona w swoim systemie, z moim przedwzmacniaczem Modwright LS100, korzystałem także z firmowego przedwzmacniacza BP-26 z zewnętrznym zasilaczem MPS-2, a i bez sesji z testowanymi w tym samym czasie Hansenami The Knight 2 się nie obeszło, choć główną rolę grały moje Ubiq Audio Model One. Przy pierwszym podłączeniu spotkało mnie zaskoczenie. Podłączyłem kabel zasilający a na tylnej ściance zaczęło migać czerwone światełko, sam wzmacniacz nie chciał się natomiast włączyć. Kable sieciowe mam właściwie podłączone na stałe do ISOL-8, bądź do gniazdek ściennych właśnie po to, żeby nie bawić się za każdym razem w sprawdzanie fazy. Tyle, że Bryston odmawiał współpracy dopóki nie odwróciłem wtyczki w gniazdku. Wtedy błyskawicznie wykonał opisaną w instrukcji procedurę startu, po włączeniu go przełącznikiem znajdującym się na froncie przez chwilkę „pozgrzytał” i był (przy całkowitej już ciszy, dodam) gotowy do pracy. Sporo urządzeń na rynku, choćby Ayony, mają wskaźnik poprawności fazy, ale żadne ze znanych mi do tej pory nie odmawiało współpracy, gdy polaryzacja im się nie „podobała”. Z drugiej strony, pomimo wątpliwości niedowiarków, w przypadku większości urządzeń słychać, że grają lepiej podłączone prawidłowo. Dlaczego więc, dbając w końcu o własną reputację, producent nie miałby zmusić użytkownika by dał szansę danemu urządzeniu na zaprezentowanie się z najlepszej strony? Gorzej jeśli dany użytkownik nie ma gniazdek typu Schuko... No chyba, że cała sytuacja była zupełnie przypadkowa, acz zaznaczę, że próbowałem i z kablem podłączonym do ISOL-8 i bezpośrednio do gniazdka Furutecha w ścianie. Jedną z najważniejszych zmian w nowej serii Cubed Brystona, którą chwali się producent, jest nowy, opatentowany stopień wejściowy o nazwie Salomie (od nazwiska twórcy). Dzięki niemu udało się uzyskać bardzo niski poziom zniekształceń (poniżej 0,001%), co przekładać się powinno na wyjątkową czystość i przejrzystość dźwięku. To rozwiązanie skonstruowano tak, by wzmacniacz mógł bezproblemowo współpracować z dowolnym przedwzmacniaczem. Nie powiem, że mam cokolwiek przeciwko śrubowaniu parametrów urządzeń audio, bo to byłoby... nierozsądne. Natomiast tak duży nacisk na czystość i przejrzystość brzmienia budzi u mnie zawsze obawy, czy aby brzmienie w praktyce nie będzie zbyt kliniczne, czy w dążeniu do doskonałego dźwięku konstruktor nie zgubił gdzieś kontaktu z muzyką. Takich urządzeń o niesamowitych parametrach, które jakoś w ogóle nie grały muzyki, kilka w życiu słyszałem. Kanadyjscy inżynierowie udowadniali mi jednakże raz za razem w ostatnich latach, że ich twory zdecydowanie należą do kategorii muzykalnych. By nie sięgać zbyt daleko w przeszłość przypomnę tylko raz jeszcze kolumny Mini-A, czy przetwornik cyfrowo-analogowy BDA-3. Odpaliłem więc 4B³ początkowo z moim, lampowym, LS100 mając nadzieję, że i tym razem czeka mnie mnóstwo dobrej zabawy. Od pierwszej chwili było jasne, że Bryston to wyjątkowo dynamiczny zawodnik. Słychać jego wysoką moc, a raczej duży zapas mocy. Słychać, że doskonale panuje nad głośnikami nie pozwalając im na jakiekolwiek „skoki w bok”. Znakomicie prowadzi rytm i tempo. Jest w tym graniu niesamowicie dużo energii, ale raz jeszcze powtórzę, doskonale kontrolowanej, kierowanej dokładnie tam gdzie trzeba i w ilości takiej jak trzeba. Dlatego w nagraniach wysokiej klasy bas, czy to elektryczny, czy akustyczny, zachwycał raz za razem. Na ostatniej płycie Marcusa Millera, albo sporo starszej Milesa Davisa z Marcusem na basie, słychać było natychmiastowość każdego dźwięku, która umożliwiała popisy muzyka, bez trudu nadążając za nim nawet w najgorętszych, najszybszych momentach. Ani na moment wzmacniacz nie zapominał jednakże o masie idącej za atakiem dźwięku. Każde szarpnięcie struny (czy raczej uderzenie w strunę) to mocny, pełny, dociążony dźwięk i to nawet wtedy, gdy bas schodził piekielnie nisko. Bryston unikał też przesadnego utwardzania ataku. I owszem brzmiało to twardziej niż z moim ModWrightem KWA 100SE, ale nie miałem wrażenia sztuczności, nie odczuwałem tego jako coś dodanego przez wzmacniacz do naturalnego brzmienia elektrycznego basu. Wypadało to efektownie, niczym w trakcie koncertu nagłaśnianego sprzętem estradowym, ale nie było w tym za grosz sztuczności. Była za to skala, swoboda i rozmach grania niczym z koncertu, tyle że połączone z wyrafinowaniem, jakiego zwykle sprzętowi estradowemu brakuje. Na koncercie liczy się przede wszystkim „brutalna siła”. Siły Brystonowi nie brakuje, ale używa jej rozsądnie, gdy jest potrzebna do wsparcia pozostałych, precyzyjnie przedstawianych elementów muzyki, a nie do efekciarskiego ogłuszenia słuchacza. Znakomite jest również różnicowanie niskich tonów niezbędne by pokazać pełną paletę dźwięków akustycznego basu i maestrię muzyków pokroju Raya Browna, Renaud Garcii-Fonsa, Isao Suzuki i innych. Brzmienie kontrabasu i owszem, było w wydaniu 4B³ wyjątkowo czyste, precyzyjne, detaliczne, ale wbrew moim obawom wcale nie odchudzone. Szarpnięcia strun pokazywane były z dużą energią, sprężystością, ale i udział pudła był dobrze zaznaczony. |
No i to zejście... Kawałek Aquamarine Isao Suzuki słuchany kiedyś na Hansenach Prince V2 pokazał, jak niesamowicie nisko schodzi w nim właśnie kontrabas. Ani mój Model One, ani testowane w tym samym czasie co Bryston mniejsze Hanseny, The Knight 2, aż takiego zejścia, a w każdym razie z aż takim dociążeniem nie mają. Niemniej to, co pokazały napędzane Brystonem w tym kawałku sprawiało, że czułem ten bas głęboko w wątrobie. Z 4B³ potęga basu była mocniej, pełniej zaznaczona niż z ModWrightem. Doskonała kontrola i definicja zapewniane przez 4B³ sprawiały, że niezależnie od tego, czy były to szybkie szarpnięcia struny, czy długie pociągnięcia smyków, za każdym razem wypadały... po prostu akuratnie, naturalnie. Najlepsze lampy jakich dane mi było słuchać, Kondo, Audio Tekne, czy Air Tighta, pokazywały nieco więcej pudła w brzmieniu tego instrumentu, nieco jeszcze dłuższe, mocniejsze wybrzmienia, może ciut lepszą mikro-dynamikę, a i samo brzmienie było nieco bardziej nasycone, no i namacalne. Bryston nie ustępował im jednakże w żadnym z tych aspektów aż tak bardzo, co w kontekście ceny pokazuje, jak dobrym jest urządzeniem. Zamiana mojego LS100 na Brystona BP26 z zewnętrznym zasilaczem MPS-2 pokazała jasno lampowy charakter mojego pre, a w zasadzie jak różne, w porównaniu, jest kanadyjskie urządzenie. Charakterem jest ono bowiem podobne do 4B³ i razem tworzą one wyjątkowo zgrany duet (czy raczej trio). ModWright, jak dopiero teraz usłyszałem (tzn. w tym zestawieniu, bo że to robi to oczywiście wiem), niewiele, a jednak zaokrąglał, czy łagodził oba skraje pasma, czego BP-26 już nie robił. Na dole było więc teraz nieco bardziej konturowo i jeszcze szybciej. Przy akustycznym basie wolałem wersję poprzednią, nieco bardziej opartą o nasycenie dźwięku i wybrzmienia, „łagodniejszą” dla ucha, przyjemniejszą w odbiorze, bardziej... akustyczną. Teraz owa doskonała kontrola i definicja momentami wydawała mi się po prostu zbyt dobra jak na dźwięki grane przecież przez człowieka, a nie maszynę. Bas elektryczny jednakowoż, teraz był jeszcze lepszy, jeszcze bardziej natychmiastowy, a i definicja jeszcze się poprawiła, choć już w pierwszym zestawieniu robiła ogromne wrażenie. To co działo się na górze pasma oceniałem m.in. na podstawie kawałka z chińską muzyką tradycyjną, bodaj z samplera FIM-u, z mnóstwem metalowych instrumentów perkusyjnych. Z ModWrightem brzmiały nieco cieplej, łagodniej, ale też i pięknie wybrzmiewały. Z pre Brystona końcówka 4B³ grała je mocniej, jeszcze lepiej je różnicowała, zaznaczając jednakże nieco bardziej fazę ataku, mniej energii pokazując w wybrzmieniach. Która wersja była lepsza? Kwestia gustu. Choć to do mnie zupełnie nie podobne wskazałbym jednak tą drugą, która brzmiała w bardziej jeszcze świeży, otwarty sposób. Wyższa średnica i góra pasma to także mocne strony testowanego wzmacniacza. Świetnie brzmiały z nim dęciaki na kolejnych płytach z nowoorleańską muzyką. To było bardzo otwarte, pełne powietrza brzmienie, z dużą energią. Czystość, którą tak się chwali kanadyjski producent, wsparta wysoką selektywnością, tu doskonale spełniały swoją rolę dając wgląd głęboko w dźwięk każdego instrumentu. Można to granie nazwać analitycznym, ale owa analityczność nie jest celem samym w sobie, tylko wynika z klasy tego urządzenia i sposobu dojścia do tego sposobu i poziomu grania. Ma to również swoje konsekwencje. Granie Brystona nie należy do tak łatwo wpadających w ucho, tak „przyjaznych” jak choćby w przypadku mojego zestawu ModWrighta. Tu bardzo dużo słychać i jest to podane wprost, bez owijania w bawełnę, że tak powiem, bez jakichkolwiek prób upiększania rzeczywistości. Włącza się więc nagranie, którego do tej pory słuchało się bardzo przyjemnie, i nagle okazuje się, że ono wcale nie jest takie dobre, że są w nim elementy, które wcześniej były co prawda obecne, ale gdzieś tam z tyłu, w tle, więc nie przeszkadzały w odbiorze. Teraz słychać je czyściej, dokładniej i... już nie tak łatwo je zaakceptować, czy choćby zignorować. Za to gdy słucha się tych dobrych realizacji, fakt że słychać więcej daje odbiorcy większy wybór. 4B³ nie ma problemu ze składaniem wszystkich elementów w spójną, płynną całość, więc można po prostu słuchać muzyki i nawet, jeśli jest to świetne wykonanie, zignorować jakieś wciąż obecne niewielkie problemy nagrania. Jeśli jednakże przyjdzie nam do głowy postudiować grę wybranego muzyka, czy skupić się na sposobie realizacji nagrania to i z tym nie będzie problemu. Gdy przyszło do słuchania wokali, instrumentów akustycznych typu gitara klasyczna, czy wiolonczeli przyznaję, że wolałem wersję z moim, lampowym przedwzmacniaczem. To kwestia bardziej indywidualnego gustu niż czegokolwiek innego – jestem fanem SET-ów i się tego nie wypieram. Lampy w torze sprawiały, że głosy i instrumenty akustyczne były bardziej namacalne, bardziej trójwymiarowe, bardziej obecne w moim pokoju. Sprawiały także, że (na moje ucho) więcej w tym graniu było emocji, które dla mnie są po prostu bardzo ważne, ważniejsze nawet niż wierne oddanie wszystkich pozostałych elementów nagrania. Nie sposób było nie docenić klasy grania pełnego zestawu Brystona, ale dla siebie do końcówki Brystona poszukałbym lampowego przedwzmacniacza, najlepiej jeszcze lepszego niż LS100. Podsumowanie Składając system dla siebie można dążyć do różnych celów. Można szukać jak najwyższej wierności nagraniom, których słuchamy, albo (co może, ale wcale nie musi się wykluczać) do maksymalizacji przyjemności obcowania z muzyką, naturalności brzmienia, podobieństwa brzmienia do koncertowego – jak zwał, tak zwał. Sam Bryston 4B³ wpisuje się przede wszystkim w tą pierwszą szkołę, dając jednocześnie mnóstwo frajdy ze słuchania muzyki. Nie da się bowiem nie doceniać tego jak czysto, precyzyjnie, dynamicznie i energetycznie, ale bez klinicznego chłodu, którego się obawiałem, gra. Ile informacji z nagrania potrafi przekazać nie robiąc z prezentacji jedynie narzędzia dla osoby zajmującej się analizą dźwięku, ale składając te elementy w jedną płynną, spójną, transparentną całość. Dla osób, które tak właśnie lubią słuchać muzyki firmowy przedwzmacniacz BP-26 z zewnętrznym zasilaczem będą doskonałym uzupełnieniem. Ci, którzy jak ja, wolą może i ciut mniej wierne nagraniom, ale za to bardziej duchowi muzyki, granie dobiorą do tej znakomitej końcówki mocy lampowe pre i też będą zachwyceni. Ujmując rzecz najkrócej jak można – kolejny znakomity produkt Brystona. 4B³ to końcówka mocy kanadyjskiej firmy Bryston z nowej serii Cubed zastępująca w ofercie 4B-SST2. Podstawowym wyróżnikiem zewnętrznym jest nowa płyta przednia. Jak zawsze to gruby (12 mm) płat aluminium, tyle że w nowej wersji, pośrodku, wstawiono sporą, prostokątną, delikatnie nawet wystającą płytkę z nazwą marki i modelu, sporym przyciskiem i dwiema diodami, które informują o gotowości urządzenia do pracy, ale także o ewentualnych problemach gdy zadziałają układy zabezpieczające przed uszkodzeniami. W instrukcji opisano dokładnie co oznaczają inne niż zielony kolory. Panel przedni występuje w wersji srebrnej bądź czarnej. To oczywiście rzecz gustu, ale moim zdaniem nowa końcówka Brystona wygląda świetnie, lepiej niż poprzednicy. Pozostała część metalowej obudowy jest czarna niezależnie od koloru płyty czołowej. Boki urządzenia to duże, solidnie wykonane radiatory. W urządzeniu zastosowano chłodzenie konwekcyjne unikając w ten sposób aktywnych, a więc hałaśliwych elementów typu wiatraczki. Pokrywa wzmacniacza ma postać siatki, ułatwiającej wentylację urządzenia. Z tyłu znalazły się solidne gniazda głośnikowe akceptujące zarówno banany jak i widełki, dwie pary wejść analogowych zbalansowanych (akceptujących zarówno wtyki XLR jak i dużego jacka 6,35 mm) i niezbalansowanych (RCA), gniazdo zasilające i główny włącznik. Dodatkowymi elementami są trigger, oraz trzy niewielkie przełączniki, którymi wybrać można wzmocnienie (gain), zbalansowane lub niezbalansowane wejście oraz tryb pracy – jako stereofoniczna końcówka mocy bądź, po zmostkowaniu, jako wzmacniacz monofoniczny. W tym pierwszym przypadku urządzenie dysponuje mocą 300 W dla 8 Ω, a w tym drugim nawet 900 W dla 8 Ω. Główną różnicą, oprócz wyglądu frontu , w porównaniu do poprzednika, jest zupełnie nowy, opatentowany stopień wejściowy wzmacniacza, który pozwolił znacząco zredukować zniekształcenia (wg producenta mierzalne są na poziomie poniżej 0,001%!) oraz jest dużo bardziej liniowy niż stosowane w poprzednich modelach. Stopień wejściowy dostarcza także pierwszych 6 dB wzmocnienia sygnału. Kolejne zmiany/ulepszenia to zminimalizowanie wpływu zakłóceń EMI i RFI. 4B³ to układ dual mono z potężnym transformatorem toroidalnym i osobnymi układami dla obu kanałów z osobnymi, stabilizowanymi zasilaczami włącznie. Podobnie jak w przypadku innych urządzeń tego producenta testowany wzmacniacz jest dostępny w dwóch wersjach, z płytą frontową szerokości 17 lub 19 cali. W tej drugiej wersji płyta frontowa jest dodatkowo wyposażana w typowe dla rynku pro uchwyty. Dane techniczne (wg producenta) Moc wyjściowa: Dystrybucja w Polsce: |
- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa - Końcówka mocy Modwright KWA100SE - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100 - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11 - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator |
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM) - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC - Kolumny: Bastanis Matterhorn - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr - Słuchawki: Audeze LCD3 - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako - Przewód głośnikowy - LessLoss Anchorwave - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3 |
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity