Przetwornik cyfrowo-analogowy
Bryston
Producent: BRYSTON LTD. |
śród krajów, które pierwsze przychodzą na myśl, gdy myślimy o producentach audio, Kanada raczej nie zajmuje pierwszego miejsca, ale kilka marek stamtąd zapewnie większość z Państwa zna. Są wśród nich high-endowe, z fantastycznie brzmiącymi, ale kosmicznie wycenionymi produktami, vide twórcy moich ulubionych (obok Ubiq Audio) kolumn, czyli Hansen Audio (Prince V2, gwoli ścisłości), czy Tenor Audio, producent rewelacyjnej elektroniki. Bryston, firma mająca nad wymienionymi ma przewagę w postaci ponad 35 lat doświadczenia, przekuwa je w produkty wycenione znacznie rozsądniej, choć fantastycznie wykonane i świetne brzmieniowo. To jak firma ufa własnym produktom i jakości ich wykonania widać chociażby po 20-letniej (!) gwarancji, jakiej udziela na produkty analogowe i 5-letniej na cyfrowe. W tym względzie już na starcie bije na głowę wielu konkurentów. Tak się jednakże złożyło, że do tej pory miałem okazję testować tylko kolumny tej marki, Mini A, które dały mi niesamowitą frajdę ze słuchania muzyki i to pomimo niewielkich rozmiarów i relatywnie rozsądnej ceny. Razem z tymi kolumnami dystrybutor przywiózł mi wówczas wzmacniacz Brystona, zastrzegając, że nie ma on być ani częścią tamtego testu, ani obiektem osobnego, ponieważ zapowiedziana już była jego nowa wersja i to ona miała trafić niedługo do testu. Wzmacniacz może nie zrobił na mnie aż tak ogromnego wrażenia, jak te niewielkie monitorki, ale chyba głównie dlatego, że po prostu zbyt dużo od niego wymagałem. Był to więc odsłuch „przy okazji”, oceniałem przecież kolumny (które w czasie testu musiały też zagrać z moim standardowym zestawem testowym). Mimo tego byłem pod dużym wrażeniem, więc na nową wersję czekam z niecierpliwością. Dodajmy, że Wojtek Pacuła miał okazję testować poprzedni (tzn. ciągle dostępny, ale wprowadzony na rynek wcześniej) model DAC-a, oznaczony BDA-2, następcę pierwszego, dziś już nieoferowanego, przetwornika D/A tej firmy, modelu BDA-1, i – jak można przeczytać – ocenił go bardzo pozytywnie. Taki wynik testu można poniekąd z góry założyć, jeśli ma się do czynienia z produktem firmy o ponad 35-letnim (!) doświadczeniu działającej zarówno na rynku domowego audio, jak i sprzętu studyjnego. Tego typu firmy, aktywne na obu, teoretycznie tak od siebie odmiennych, częściach rynku audio zwykle potrafią we wszystkich swoich urządzeniach łączyć cechy cenione zarówno przez profesjonalistów, jak i prywatnych użytkowników. BDA-3 W przypadku właściwie wszystkich urządzeń (a przynajmniej elektroniki) Brystona proweniencja studyjna przejawia się już w zewnętrznym dizajnie – żadnych fikuśnych elementów – prosty, ładny front, wiele opcji, przycisków i „lampek”, zwarta bryła, niewysoka – przynajmniej w przypadku DAC-ów – obudowa (nawiasem mówiąc BDA-3 można zamówić z opcjonalnym mocowaniem do racka oraz z większą wersją płyty czołowej), no i jeszcze brak pilota w standardzie, można go sobie zamówić jako opcję. A przecież ilość przycisków pokazuje, że byłoby co obsługiwać. Dodajmy do tego, że większość, o ile nie wszystkie, produkty Brystona są urządzeniami wyspecjalizowanymi – w tym przypadku kupujemy przetwornik cyfrowo-analogowy i dostajemy urządzenie, które właśnie taką funkcję spełnia. Nie znajdziemy tu dodatków typu wyjście słuchawkowe, czy regulacja głośności. Słowem – widać, że firma ma podejście praktyczne, rodem z rynku pro. Urządzenie ma przypisaną sobie funkcję, przy jego projektowaniu można je zoptymalizować pod jej kątem, by mogło ją spełniać możliwie jak najlepiej, a wygląd jest kwestią drugoplanową – choć nie da się zarzucić Brystonom, że są brzydkie. Dizajn może i jest dość prosty, ale przyjemny dla oka, a jakość wykonania stoi na dobrym poziomie. Bogactwo wejść cyfrowych w BDA-3 to – jak zakładam – ukłon przede wszystkim w stronę audiofilów. Dostajemy właściwie wszystko, czego od DAC-a można wymagać. Ze stosowanych przez konkurencję opcji nie ma tu co prawda wejścia LAN (do odtwarzania muzyki), ale wynika to wspomnianej już specjalizacji każdego urządzenia – Bryston oferuje klientom przetwornik cyfrowo-analogowy a nie streamer, więc wejście LAN jest zbędne. Jedyny nieźle mi znany produkt kanadyjskiej firmy, wspomniane wcześniej kolumny Mini-A, dawały co prawda dobry wgląd w nagrania, ale nie były bynajmniej typowymi monitorami studyjnymi nastawionymi głównie na wysoką analityczność, czego nieco przed odsłuchem się obawiałem. Okazało się, że to niezwykle dynamicznie i jednocześnie muzykalnie brzmiące bestyjki, z którymi słuchanie właściwie każdej muzyki było ogromną przyjemnością, mimo że nieduże rozmiary nie wskazywały na taki charakter brzmienia, a w dodatku nie są to najlepsze kolumny świata. Liczyłem więc na to, że i w przypadku BDA-3 dostanę coś pośredniego między wysoce analitycznym dźwiękiem studyjnym, a pełnym emocji, muzykalnym jakiego ja poszukuję w sprzętach audio. Najpierw jednak kilka więcej o samym urządzeniu. Jak wspomniałem użytkownik dostaje do dyspozycji aż 10 wejść cyfrowych. Oprócz „klasycznego” zestawu podstawowego czyli wejścia koaksjalnego (w dwóch wersjach: RCA i BNC), optycznego Toslinka i zbalansowanego AES/EBU, do dyspozycji mamy dziś już właściwie także standardowe, asynchroniczne wejście USB, a dokładniej dwa takie wejścia, oraz aż cztery wejścia HDMI, które potrafią przyjąć sygnał audio zarówno w formacie PCM jak i DSD, choć wyłącznie w postaci dwukanałowej. Przyznaję, że tak duża ilość tych ostatnich pozostaje dla mnie zagadką, ale sam fakt, iż w takie wejścia Brystona wyposażono mnie osobiście ucieszył. Kilka lat temu, gdy testowałem jednego z pierwszych Devialetów, korzystałem z wejścia HDMI wysyłając sygnał z mojego Oppo i efekty brzmieniowe były więcej niż dobre, może nawet lepsze niż z pozostałych wejść cyfrowych. Jasne więc było, że i tym razem takie połączenie wypróbuję, tym bardziej, że coraz więcej osób korzysta z odtwarzaczy Blu-ray, a więc odtwarzających również płyty SACD, a z nich (w każdym razie z wielu z nich) można wysłać sygnał w natywnym DSD (wyłącznie po HDMI), czy sygnał hi-res towarzyszący koncertom muzycznym wydanym na Blu-ray (również wyłącznie po HDMI, bo przy wyprowadzaniu sygnału przez „koaksjal” czy „optyka” jest on z automatu downsamplowany do 16/44,1). W tym ostatnim przypadku trzeba tylko pamiętać by w opcjach odtwarzacza wybrać dźwięk stereofoniczny w postaci PCM, bo wielokanałowego sygnału wejścia Brystona nie obsługują. Jak przystało na nowoczesny, czy może nadążający za rynkowymi tendencjami, DAC BDA-3 obsługuje sygnał PCM o rozdzielczości do 32 bitów i częstotliwości próbkowania 384 kHz oraz natywne DSD64, 128 a nawet 256, więc ci, którzy mają odtwarzacze Oppo zacierają ręce. Wracając do wyposażenia BDA-3 – użytkownik do dyspozycji dostaje zarówno zbalansowane jak i niezbalansowane wyjścia analogowe, oraz tzw. „HDMI video pass through”, słowem urządzenie może przesyłać dalej bez żadnej obróbki dostarczony do niego obraz np. do telewizora i to w rozdzielczości nawet 4K. Na tylnej ściance znajdziemy jeszcze jedną sekcję z gniazdami RS232, USB i Ethernet umożliwiającymi komunikację z urządzeniami/systemami sterującymi. Dzięki temu można połączyć urządzenie np. z systemem inteligentnego domu, czy też sterować nim przez przeglądarkę sieciową. To rozwiązanie, obok wejść HDMI wyróżnia kanadyjski DAC na tle konkurentów tym bardziej, że przecież nie jest to urządzenie przesadnie drogie. Z mojego punktu widzenia „daki” Brystona są interesujące z jeszcze jednego powodu – oparto je na kościach AKM, które właściwie we wszystkich kolejnych znanym mi aplikacjach udowadniają, że są po pierwsze świetne, po drugie mi osobiście „leżą” zdecydowanie bardziej niż ich odpowiedniki proponowane przez ESS Sabre. Ujmując rzecz krótko – zapowiadał się bardzo interesujący test. Płyty użyte do testu (wybór)
W czasie testu skupiłem się na wejściu USB, ale wypróbowałem również BNC – do którego sygnał trafiał z konwertera USB Bada Alpha – oraz HDMI – „karmionego” sygnałem z odtwarzacza Oppo. Każde z tych połączeń dało bardzo dobre, choć nieco inne rezultaty brzmieniowe, pokazując jasno, że testowany przetwornik Brystona nie ujednolica brzmienia z wszystkich źródeł, ale dobrze pokazuje różnice, jakie między nimi występują, mimo że wszędzie to niby tylko zera i jedynki. Wejście: BNC Od pierwszych minut odsłuchu było jasne, że BDA-3 nie oferuje brzmienia, które określam mianem „studyjnego”. Może pewne jego cechy można tu było odnaleźć, ale ogólny charakter był zdecydowanie bardziej muzykalny, angażujący emocjonalnie niż to, co oferuje większość znanych mi urządzeń z rynku pro (podkreślę raz jeszcze – to moje zdanie, a nie jedynie słuszna prawda). Na początku grałem pliki z dedykowanego PC-ta za pośrednictwem Bada Alpha, wciąż jednego z najlepszych konwerterów USB/SPDIF na rynku. Sygnał trafiał do wejścia BNC przez cyfrowy kabel naszej rodzimej firmy AudioMica Laboratory. Dużo w tym brzmieniu było charakteru Bady – granie gładkie i spójne, ale jednocześnie precyzyjne, bardzo dobrze poukładane, detaliczne i otwarte. Tak też grały chyba wszystkie przetworniki oparte o kości AKM, których dane mi było posłuchać. Nie ukrywam, że taki dźwięk bardzo mi odpowiada. Jest w nim bardzo dużo informacji podanych precyzyjnie, ale w nie nachalny sposób, dzięki czemu różnicowanie nagrań stoi na wysokim poziomie, ale człowiek nie koncentruje się na owych detalach, ale na muzyce, którą współtworzą. Zupełnie inaczej zabrzmiała płyta nagrana w hołdzie wielkiemu Milesowi – Four generations of Miles z 2002 roku - grana z pliku 24/96, a inaczej nagrane kilkadziesiąt lat wcześniej Kind of Blue samego mistrza, odtwarzane z pliku 16/44,1. To pierwsze nagranie było zdecydowanie czystsze, bardziej transparentne i to na tych cechach opierał się spory realizm tej realizacji. W przypadku nagrania Milesa uwaga skupiała się na barwie, na emocjach, czuć było charyzmę mistrza. Nie było może aż takiej precyzji, detali może nawet nie było mniej, ale były na pewno mniej wyraziste, a jednak to właśnie to drugie nagranie bardziej przemawiało do mojej duszy, grane przecież ze zwykłego pliku 16/44,1, bez wahania wskazałbym je jako lepsze. OK, jest jeszcze element, którego wpływu nie da się do końca określić, ale który na pewno jakieś znaczenie miał – świadomość, że gra Miles, a w drugim przypadku, że to 'nie-Miles' mogła odegrać pewną rolę. Choć klasy muzykom, którzy ów album nagrali odmówić nie można – Coleman, Carter, Cobb i Stern to końcu wielkie postaci światowego jazzu. Pierwsze z tych nagrań to rejestracja występu na żywo wymienionych wyżej muzyków. Bryston miał więc okazję pokazać, że potrafi bardzo przekonująco renderować żywą akustykę sali, pokazać jej wielkość, a całość okrasić żywiołowymi reakcjami publiczności. Nie inaczej rzecz się miała przy odtwarzaniu często wykorzystywanego przeze mnie w czasie testów Jazz at the Pawnshop, czyli jednej z najlepszych realizacji jazzowego koncertu -- i nie jest to wyłącznie moje zdanie. BDA-3 pokazał, iż nie tylko różnicowanie, ale i separacja jest jego mocną stroną, co przydaje się gdy sporo instrumentów tłoczy się na niewielkiej scenie. Jak na urządzenie z tej półki cenowej, nie posiadające żadnych lamp na pokładzie, kanadyjski DAC zaskakująco przekonująco rysował przestrzenną scenę ze sporymi, trójwymiarowymi bryłami instrumentów precyzyjnie poustawianymi w konkretnych miejscach w przestrzeni. Bryston nie czarował może aż takim stopniem namacalności, czy aż tak piękną, naturalną barwą jak mój (jakieś 3 x droższy) LampizatOr, ale spisywał się i w tym względzie powyżej oczekiwań. Szczególną uwagę zwracały (również na wielu innych nagraniach) bardzo dźwięczne, ale i dociążone, szybkie blachy perkusji. Bardzo dobrze wypadały instrumenty dęte i szarpane zarówno dzięki przekonującej barwie, dużej ilości powietrza wokół nich, jak i pełnym wybrzmieniom. Muzyki akustycznej, ale również wokali słuchało mi się z ogromną przyjemnością. |
To relaksujące, wciągające, ale nie nudne granie. Słowem coś, czego jakoś po urządzeniu od firmy działającej na rynku pro wcale się nie spodziewałem. Na mocno elektrycznej płycie Lee Ritenoura moją uwagę zwrócił w końcu, mocno tu pracujący, elektryczny bas, a zaraz potem perkusja. Niskie tony są bowiem mocną stroną testowanego DAC-a, choć nie są prezentowane w sposób mocno zwracający na siebie uwagę. Dlatego właśnie dopiero przy bardziej energetycznym, elektrycznym graniu, gdzie na dodatek bas jest bardzo ważnym elementem muzyki, „usłyszałem” o co w nich chodzi. Bas jest dociążony, schodzi nisko i jest bardzo dobrze różnicowany. Jest tu sporo energii w każdym szarpnięciu struny gitary basowej, czy uderzeniu pałeczki w bęben. Słychać dobra kontrolę i definicję, niezłą szybkość i masę. Koncert Muddy’ego Watersa pokazał, że także tempo i rytm nie są kanadyjskiemu przetwornikowi obce. Na obu tych płytach, na których gitary elektryczne grają sporą rolę, wypadały one nieco łagodniej niż do tego przywykłem. Potwierdziło się to i na tradycyjnie odsłuchanym koncercie AC/DC. Było tu sporo energii, mocy, był dobrze prowadzony rytm, bardzo dobrze, czytelnie wypadał wokal, ale gitarę Angusa Younga trochę bym „przybrudził” i „wyostrzył”, by brzmiała bardziej jak na koncercie. Z Brystonem otrzymałem jej wygładzoną wersję. Owszem miłą dla ucha i nie dającą powodów do narzekań, ale jednak nie do końca prawdziwą. Pamiętając jak grały kolumny Brystona z ich wzmacniaczem uważam, nawet jeśli to tylko teoretyczne założenie, że BDA-3 mógłby do nich znakomicie pasować, że razem tworzyłyby wartość większą niż to wynika z prostej sumy tego, co mają do zaoferowania. Żywiołowość, ogromna energia kolumn, czystość, transparentność wzmacniacza i rewelacyjna muzykalność i kontrola DAC-a powinny dać w sumie wyborny efekt. Wejście: USB Sporo czasu spędziłem z moim dedykowanym komputerem jako źródłem podającym sygnał z karty USB firmy JPLAY do wejścia USB BDA-3. Likwidowało to ograniczenie maksymalnej rozdzielczości plików PCM (przez Bada Alpha i wejście BNC mogłem grać pliki o maksymalnej rozdzielczości 24/192) oraz umożliwiło granie także natywnych plików DSD. Co ciekawe „zwykłe” pliki, czyli te w rozdzielczości CD (16/44,1) brzmiały jednak lepiej za pośrednictwem Bady Alpha, czyli przez wejście BNC Brystona. Dźwięk był pełniejszy, gładszy, bardziej namacalny. Gdy jednak przyszło do grania 24-bitowych (częstotliwość próbkowania nie była już tak istotna) plików PCM trudno mi było jednoznacznie wskazać faworyta. Brzmienie było bardzo zbliżone – przez BNC ciut gładsze, a przez USB odrobinę bardziej energetyczne. Różnice były naprawdę niewielkie i zapewne trudne do wychwycenia bez bezpośrednich porównań. Przy plikach DSD (64 i 128; DSD256 nie posiadam) Bryston spisywał się bardzo „analogowo” – gładko, spójnie, czarował barwą, spokojem, nasyceniem. Każdy DAC odtwarzający natywne DSD porównuję oczywiście do mistrza w tym zakresie, czyli LampizatOra, i na razie każdy, bez wyjątku, poległ w tym starciu. BDA-3 nie był wyjątkiem – do niesamowitej naturalności, przestrzenności, swobody i namacalności Big7 trochę mu brakuje. Nie jest to jednak żadna przepaść, więc zważywszy na różnicę w cenie można „Kanadyjczyka” uznać za wyjątkowe urządzenie, które i z formatem DSD radzi sobie bardzo dobrze. Co ważne, a wcale regułą nie jest, kiedy odtwarzając pliki przez USB w ustawiłem długą listę odtwarzania, nie przejmując się zupełnie tym jakiego rodzaju pliki tam trafią, Bryston też się moim wyborem zupełnie nie przejął. Były więc PCM-y 16/44,1 i „gęstsze”, były też pliki DSD i ani razu w czasie przechodzenia między plikami różnych rozdzielczości, czy nawet formatami plików nie zanotowałem żadnych trzasków, przerw ani innych, niechcianych atrakcji. BDA-3 bez zająknięcia wykonywał każde „zlecenie”. Nie jest to przetwornik, który ujednolica wszystko co dostaje do odtworzenia. Nic z tych rzeczy. Nagrania wysokiej klasy brzmią znakomicie nawet w postaci 16/44,1, a tym słabszym nie pomaga nawet gęstość 24/192. Słabych plików DSD nie posiadam, więc trudno mi powiedzieć, jak to urządzenie radzi sobie z ich różnicowaniem, ale pewnie nie gorzej, bo inaczej brzmiały pliki zrealizowane współcześnie przez wytwórnię 2L, a inaczej ripy płyt SACD, choćby z nagraniami Milesa Davisa. Jedne i drugie wypadały bardzo dobrze, ale jednak inaczej jasno pokazując inne podejście do realizacji nagrań. Bryston nie ma jednakże w zwyczaju masakrować nagrań, nie jest bezwzględnym narzędziem studyjnym wyciągającym na wierzch każdą słabą stronę nagrania. Ich słabości słychać, ale raczej w tle, nie stanowią one najważniejszego elementu przekazu. Dzięki temu dało się posłuchać choćby płyty U2, czy jednego ze starych nagrań Republiki, a sam odsłuch przywoływał pozytywne wspomnienia sprzed lat zamiast budzić we mnie malkontenta narzekającego na źle wykonaną przez kogoś w studio robotę. To znak, że BDA-3 to DAC o ludzkim obliczu. Wejście: HDMI Na sam koniec musiałem wypróbować wejście HDMI. Podłączyłem więc do DAC-a odtwarzacz Oppo, telewizor do jego wyjścia, a w szufladzie wylądował koncert U2 360 at the Rose Bowl na płycie Blu-ray, która zawiera ścieżkę stereofoniczną w formacie 24/48. Przelotka wideo działa bezproblemowo, DAC nie miał problemu z odtwarzaniem dźwięku, świeciła się odpowiednia dioda pokazująca, że do urządzenia trafia sygnał o częstotliwości próbkowania 48 kHz. Kolejny raz nie udało mi się więc przyłapać Brystona na jakiejkolwiek wpadce. A dźwięk? Już kiedyś pisałem, że wyciągnąłem sobie ścieżkę dźwiękową z płyty DVD i że to chyba najlepiej brzmiące U2 jakie posiadam. Teraz mogę powiedzieć, że najlepszy jest koncert na BD, pod warunkiem posiadania takiego DAC-a jak Bryston, oferującego wejście HDMI. To wciąż nie jest nagranie wybitnej jakości, ale słuchałem go z prawdziwą przyjemnością, czując atmosferę koncertu, podkręcając co rusz głośność, by jeszcze bardziej poczuć się jak uczestnik a mniej jak widz przed telewizorem. Słowem – jeśli posiadacie sporo koncertów na płytach BD i DVD i chcielibyście usłyszeć ich realny dźwięk to rekomenduję do tego BDA-3, jako że wejście HDMI spisuje się bardzo, ale to bardzo dobrze. Nie inaczej było już z bardzo audiofilskim samplerem The Nordic sound wytwórni 2L, dzięki któremu z płyty BD mogłem posłuchać dwukanałowego sygnału PCM-u w rozdzielczości 24/192. Nagranie chóru o fantastycznie uchwyconej akustyce średniowiecznego kościoła dosłownie powaliło mnie na kolana. Nie da się ukryć, że pokrętło głośności było ustawione powyżej normalnego poziomu, przy którym słucham, za oknem zaczęło się zmierzchać, a ja jeszcze nie włączyłem światła, więc i klimat był odpowiedni na gregoriańskie chorały. Klimat powstał niesamowity tym bardziej, że przed oczami miałem ogromną przestrzeń, a głosy były nadzwyczajnie czyste, mocne i po prostu przemawiały wprost do mojej duszy... :) Niestety mój Oppo nie wysyła nawet po HDMI stereofonicznego sygnału w natywnym DSD, więc z płyt w tym formacie otrzymywałem sygnał downsamplowany do 16/44,1, który swoją drogą brzmiał całkiem nieźle, ale nie o to mi chodziło. Natomiast jedyna posiadana przeze mnie płyta w formacie DVD-Audio, fantastyczny Folksinger Muddy Watersa, „zgłosił się” w DAC-u pod postacią (24 bitów w domyśle) 192 kHz. I brzmiał niemal jak z winyla, ustępując temu ostatniemu jedynie w zakresie organiczności w zakresie której płyta wydana na LP przez Mobile Fidelity nie ma sobie równej. Podsumowanie W swojej cenie BDA-3 ma do zaoferowania bardzo dużo. Nie, nie ma tu żadnych wodotrysków, nie jest to urządzenie powalające wyglądem, ani łączące kilka funkcjonalności. To bardzo solidnie zaprojektowany i wykonany przetwornik cyfrowo-analogowy hojnie wyposażony w wejścia cyfrowe. Tylko tyle i aż tyle. Owych wejść jest przecież aż 10, w tym 4 HDMI akceptujące stereofoniczny dźwięk z odtwarzaczy BD, które po tym złączu potrafią wysłać sygnał DSD. A że do dyspozycji jest także przelotka HDMI dla obrazu, nawet w rozdzielczości 4K, więc do Brystona warto podłączyć odtwarzacz DVD lub BD, by w ten prosty sposób zbudować sobie proste, ale naprawdę dobrze brzmiące, stereofoniczne kino domowe. Bo dźwięk kanadyjski DAC oferuje wyborny. Wiem, że 15 000 zł to dużo pieniędzy, ale relatywnie, w porównaniu do tego co jest dostępne na rynku, to po prostu świetna oferta. Brzmienie jest muzykalne, po ciut cieplejszej stronie mocy, uporządkowane, przestrzenne, zdecydowanie angażujące słuchacza. BDA-3 to bardzo dobrze definiowany i kontrolowany bas, który potrafi zejść naprawdę nisko. To dźwięczna, pełna powietrza góra, to długie wybrzmienia, to naturalna barwa instrumentów akustycznych i wokali. Przydałoby się co prawdę odrobinę ostrości, choćby gitarom elektrycznym, ale wobec ogromnego zestawu zalet to można po prostu zignorować. Nie jest to urządzenie nachalnie analityczne, ale potrafi dać dobry wgląd w nagranie, i bardzo dobrze nagrania różnicuje. Nie da się z nim nudzić, daje mnóstwo frajdy ze słuchania muzyki dzięki dużej porcji emocji, jaką serwuje jeśli tylko nagranie na to pozwala. Nie jest to także brutalne narzędzie do wyciągania wszystkich słabości nagrań – uwaga słuchacza skupia się na elementach muzycznych, na emocjach, a potknięcia techniczne realizatorów są pokazane gdzieś tam w tle, nie przeszkadzając w odbiorze wartościowej, a przecież nie zawsze idealnie nagranej muzyki. Moim zdaniem BDA-3 to po pierwsze jedna z lepszych propozycji pod względem brzmienia i bogactwa złączy cyfrowych na rynku, a po drugie pozycja niemal obowiązkowa dla posiadaczy kolekcji koncertów na płytach BD, którzy skorzystają ogromnie na „przepuszczeniu” dźwięku po kablu HDMI przez kanadyjskiego DAC-a. Kawał świetnego urządzenia! Przetwornik cyfrowo-analogowy BDA-3 wyposażono w typową dla Brystona obudowę z grubym, aluminiowym frontem dostępnym w dwóch kolorach (srebrnym i czarnym) oraz dwóch szerokościach (17” lub 19”). Resztę obudowy wykonano z blach stalowych w kolorze czarnym, a całość postawiono na niewyszukanych, ale całkiem dobrze spisujących się gumowych nóżkach. Na froncie widać wyfrezowane logo firmy oraz nazwę modelu. Obok znajduje się oczko odbiornika zdalnego sterowania (pilota nie ma w zestawie – to jedynie dodatkowo płatna opcja). Dalej znajdują się trzy kolejne kolumny niewielkich diod wskazujących częstotliwość próbkowania sygnału PCM lub DSD dostarczanego do wybranego w danym momencie wejścia, a ostatnia potwierdza synchronizację z wybranym źródłem (lock). Dalej w rzędzie umieszczono w sumie 12 niewielkich przycisków z towarzyszącymi im kontrolkami. Pierwsza od lewej włącza/wyłącza upsampling, pierwsza od prawej włącza/wyłącza urządzenie. Między nimi znajduje się 10 przycisków, z których każdy pozwala wybrać jedno z 10 wejść cyfrowych. Z tyłu umieszczono wyjścia analogowe RCA i XLR, wspomniane 10 wejść cyfrowych – koaksjalne, BNC, AES-EBU, Toslink optyczny, 2 x USB oraz 4 gniazda HDMI. Te ostatnie akceptują dźwięk dwukanałowy, zarówno w PCM jak i w DSD oraz oczywiście sygnał wideo, które bez jakiejkolwiek obróbki przesyłają do również obecnego na tylnej ściance wyjścia HDMI, skąd sygnał może trafić np. do telewizora w rozdzielczości nawet 4K (rozdzielczość zależy oczywiście od źródła sygnału). Wejścia USB akceptują sygnał PCM w rozdzielczości do 32 bitów i 384 kHz, jak również DSD 64, 128 i 256 w natywnej postaci i w DoP. Urządzenie wyposażono również w moduł sieciowy z trzema gniazdami: RS232, USB i Ethernet umożliwiającymi sterowanie przetwornikiem czy to przez przeglądarkę sieciową, czy system inteligentnego domu. Obok znajduje się jeszcze gniazdo triggera oraz zasilające IEC. Wewnątrz znajdują się trzy płytki – na jednej umieszczono część analogową, druga obsługuje wejścia HDMI, na trzeciej znajdują się pozostałe układy. Za konwersję sygnałów cyfrowych do postaci analogowej odpowiadają dwa przetworniki marki AKM AK4490EQ. Urządzenie wyposażono w zasilacz liniowy oparty na transformatorze toroidalnym, który nie jest ekranowany, ale umieszczono do daleko od wrażliwych układów elektronicznych. Dane techniczne (wg producenta) Dyskretny analogowy stopień wyjściowy w klasie A Opcje:
Dystrybucja w Polsce: |
- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa - Końcówka mocy Modwright KWA100SE - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100 - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11 - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator |
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM) - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC - Kolumny: Bastanis Matterhorn - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr - Słuchawki: Audeze LCD3 - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako - Przewód głośnikowy - LessLoss Anchorwave - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3 |
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity