pl | en

MUZYKA

 

aLTANOVApRESS:
Lo-Fi w Hi-Fi

Kontakt:
S E B A S T I A N   B U C Z E K
tel.: 888 67 37 37


buuucz@hotmail.com

Facebook: AltanovaPress

altanovapress.com

POLSKA | Lublin


LO-FI W HI-FI

ublin. 335-tysięczne miasto położone blisko wschodniej granicy Polski znane muzycznie m.in. z założonego tu w 1974 roku zespołu Budka Suflera. Jego prezydent, pan Krzysztof Żuk, w najnowszym wydaniu polskiej edycji „Newsweeka” mówi o swoim mieście w ten sposób:

Jestem dumny z lublinian, bo mam w nich mądrych, zaufanych partnerów, z którymi mogę zarządzać miastem. Mamy dziś w Lublinie jedną z najlepiej zorganizowanych instytucjonalnie przestrzeni kultury. Inwestycje w infrastrukturę drogową, kulturalną, rekreacyjną i sportową stawiają Lublin w pierwszej lidze polskich miast.

Anna Wilk, Krzysztof Żuk, Trzeba słuchać ludzi, „Newsweek Polska” 2016, nr 34, s. 8.

Jedną z firm, które budują taki obraz miasta – wiele mówiący o Lublinie, nawet jeśli weźmiemy poprawkę na to, że powyższe słowa pochodzą od polityka samorządowego – podzielany przez wielu moich rozmówców, z którymi poruszałem ten temat jest AltanovaPress. To jedno z wielu obecnych na rynku mikrowydawnictw muzycznych, a jednak interesujących – zarówno ze względu na dobór muzyków, jak i sposób wydawania ich twórczości. Na jego stronie internetowej czytamy:

AltanovaPress to powoli powstająca wytwórnia płyt analogowych w Lublinie mieście inspiracji, dedykowana muzyce eksperymentalnej i niezależnej. Promująca niską jakość nagrań (Lo-Fi), jak również jakość (Mi-Fi) Middle Fidelity.

altanovapress.com

Kiedy usłyszałem o wydawnictwie i ich płytach, momentalnie zagrała we mnie rządza posiadania, typowa dla wszystkich kolekcjonerów. Proponowane przez lublinian krążki są bowiem zupełnie inne niż 99,999999% (tak na oko) tego, co możemy spotkać w sklepie płytowym. To unikatowe dzieła sztuki w których DNA znajdziemy etos wydawnictw DIY, dzielony z innymi wydawnictwami tego typu na świecie, połączony ze specyficznym dowartościowaniem przeszłości.

Wydawane przez AltanovaPress płyty mają dźwięk zapisywany analogowo na woskowej matce – podobnie jak to miało miejsce 100 lat temu. Każda taka płyta wytwarzana jest ręcznie, ma średnicę 8” i jest przezroczysta. Jej podstawą są krążki z materiału o nazwie polikaprolaktonu, nowoczesnego polimeru, który w temperaturze ok. 70º mięknie jak wosk. Skojarzenie z woskiem jest w przypadku Sebastiana Buczka i założonej przez niego wytwórni nieprzypadkowe – spod jego ręki (powtórzmy – każda płyta to unikatowy egzemplarz, wykonany ręcznie przez pana Sebastiana) wyszły także płyty wykonane z pszczelego wosku, szelaku, plexi, a nawet czekolady i metalu i odtwarzane potem na równie antycznym urządzeniu – gramofonie.

Pocztówki dźwiękowe

Płyty nacinane są na modyfikowanej maszynie, na której niegdyś powstawały pocztówki dźwiękowe. Kto starszy ten wie, kto młodszy niech poczyta: od początku lat 60. do początku lat 80. w Polsce i innych krajach zależnych od Związku Radzieckiego wydawane były kartki pocztówkowe, na których można było nagrać życzenia lub wybrany utwór muzyczny. Odpowiednią maszyną dysponowały wyspecjalizowane punkty usługowe. Kartki miały wielkość normalnych pocztówek, potem także rozmiar singla 7”, na których naniesione były dość przypadkowe grafiki. Na grafikach znajdował się plastik, w którym tłoczone były rowki. Odtwarzanie odbywało się z prędkością 45 obrotów na minutę i było bardzo niskiej jakości.

W połowie lat 60. firmy swoje wersje tego typu wydawnictw zaczęły oferować państwowe wytwórnie - Muza, Pronit, Ruch, a od połowy lat 70. także KAW i Tonpress (za Wikipedia.pl). Utraciły one wówczas pozory pocztówki i były po prostu plastikowymi prostokątami w jednym z kilku kolorów. Wykonanie podłoża, tłoczenie, wygląd – wszystko to sytuowało owe wydawnictwa daleko od głównego nurtu i można je było określić jednym słowem: „podłe”. Odtwarzane na Karolinkach i Bambinach były jednak ważnym elementem krajobrazu tamtych lat. Mimo to, a może właśnie dlatego, wraz z zacieraniem się wspomnień o złych stronach życia w PRL-u stały się one poszukiwaną pamiątką.

Pocztówka dźwiękowa by AltanovaPress

Nazwa wytwórni składa się z dwóch członów, z których pierwszy jest dualny i dowartościowuje przeszłość i – w domyśle – związane z nią techniki mówiąc o tym, że jest to nowa, ulepszona wersja starego (łac. alta: stary, łac. nova: nowy). W swoisty dialog wchodzi z tym współczesne, włoskie tłumaczenie słowa alta, które jest częścią wyrażenia ‘alta fedeltà’, oznaczającego „wysoką jakość” i będące po prostu synonimem „hi-fi”. Tym bardziej, że sposób tłoczenia płyt przez AltanovaPress i jakość dźwięku, jaki można w ten sposób uzyskać jest jednoznacznie związany z „lo-fi”, czyli niską jakością dźwięku.

Pisząc o swojej pierwszej płycie wydanej pod tym szyldem (Pogorzelec) pan Sebastian mówił, iż płyta nagrana została za pomocą zaostrzonego gwoździa na blasze pokrytej woskiem pszczelim. Woskowa powierzchnia zyskała przewodnictwo elektryczne w wyniku nałożenia na nią warstwy srebra i miedzi. Z miedzi w procesie galwanoplastycznym powstała również forma, która odbija rowki w tworzywie sztucznym PCL, niczym pieczątka w laku: „Koncentryczne rowki zawierają muzykę i szumy, o czym można się przekonać o ile dysponujemy gramofonem. Pogorzelec to płyta wyjątkowo zła, urągająca standardom które przemysł muzyczny wypracowywał przez dziesięciolecia, kiedy rozwijano technologię tłoczenia analogowego”.

Płyty tej wytwórni mają średnicę 8” i są najczęściej półprzezroczyste. Dźwięk zapisywany jest monofonicznie. Czyste krążki są przygotowywane samodzielnie. Jak pan Sebastian mówił niegdyś „Kurierowi Lubelskiemu”, z tego samego materiału produkuje się plastikowe kubki i nici dentystyczne; jest on stosunkowo drogi. Płyty są produkowane ręcznie, w seriach od kilku do kilkudziesięciu egzemplarzy i same będąc w ten sposób dziełami sztuki pakowane do obwolut, które też mogą do takiego miana aspirować. Na obwolutach znajdziemy numer egzemplarza i miejsce druku: Dom Słów – teatr NN w Lublinie.

Mają też szczególną właściwość, podkreślaną we wszystkich tekstach, jakie o Altanova czytałem – są biodegradowalne. A w razie czego nagranie można „skasować: „Do czego gorąco zachęcam, także wtedy, gdy nagranie już nam się znudzi” – pisze właściciel wydawnictwa. A co jeśli chcemy je zachować na dłużej?

Jeśli chodzi o właściwości fizyczne PCL-u i winylu, to są one zbliżone, przynajmniej w użytkowym zakresie temperatur. PCL wydaje się być miększy, bardziej podatny na rysowanie, ale też jest bardziej elastyczny. Nie wiem jeszcze, jaka będzie jego odporność na ścieralność, wielokrotne odtwarzanie. Jeśli płyty będą przechowywane w warunkach domowych, prawdopodobnie nic im nie grozi; natomiast zakopane w ziemi albo narażone na kontakt z wilgocią, będą ulegały rozkładowi przez mikroorganizmy.

Sebastian Buczek, Płyty dla prawdziwych freaków. Polimerowe „winyle” z Lublina, wearefrompoland.blogspot.com, 28 października 2012.

SEBASTIAN BUCZEK
Właściciel

WOJCIECH PACUŁA: Proszę przedstawicie, się - kim jesteście, skąd się wzięliście?
SEBASTIAN BUCZEK: Nazywam się Sebastian Buczek, jestem artystą eksperymentalnym, działam na polu muzyki, sztuk wizualnych i performance. Jestem założycielem AltanovaPress, artystycznej tłoczni i wytwórni płyt analogowych. W tej misji od niedawna pomaga mi Ewa Polska, artystka zajmująca się filmem i muzyką eksperymentalną.

Po co ci wytwórnia płyt?
Lubię współpracować z ciekawymi osobami, promuję artystów często nieznanych szerszej publiczności. Kontakt z nimi sprawia mi ogromną przyjemność, a sam proces przygotowywania każdej płyty, myślenie o nowym materiale i kombinacji z dawnymi technikami, pozwala trochę pofolgować mojej duszy eksperymentatora. :)
Często w produkcji płyt pomagają mi sami artyści, np. Paweł Kruk i Seamus Carter przyjechali do Lublina z Antwerpii i dwa dni nagrywaliśmy, a później numerowaliśmy na gorąco każdy egzemplarz.

Skąd pomysł?
Wszystko zaczęło się od idei, która pojawiła się (w mojej głowie) wiele lat temu, gdy jeszcze studiowałem na katowickiej ASP. Wychowałem się w Lublinie, chodziłem do Liceum Plastycznego, a później wyjechałem na studia graficzne do Katowic, gdzie zainteresowałem się muzyką niezależną i płytami właśnie. Pamiątką po pierwszych krokach na scenie jest płyta Wabienie Dziewic wydana na krążku CD-R w wytwórni Mik musik.

W Katowicach poznawałem szlachetne techniki graficzne, na zajęciach obcowałem z prasami i matrycami, a po szkole w akademiku nasiąkałem jazzem i muzyką rozrywkową w towarzystwie braci Golców, Kuby Badacha i innych, wtedy jeszcze przyszłych gwiazd. Miałem wtedy  bardzo rozległe zainteresowania. Pomysł nagrywania płyt zaczął się od zabawy ze starym gramofonem na korbkę i prób reaktywowania technologii zapisu dźwięku sprzed 100 lat. Szklanych płyt pokrytych woskiem, z szumiącymi nagraniami używałem do performance’ów i występów. Zapisywałem rozmaite dźwięki w przeróżnych materiałach, nawet w czekoladzie!

Jakimi kryteriami kierujesz się wybierając muzyków?
Wydaje mi się, że ważne jest nawiązanie kontaktu i współpracy, która polega na inspirowaniu się, dzieleniu pomysłami; a już najlepiej jeśli współpraca przybiera formę poszukiwań przez zabawę. W ten sposób tak naprawdę wypoczywam i za takimi sytuacjami zawsze tęsknię najbardziej. Nie mam jakichś ustalonych kryteriów doboru, jestem otwarty na różne gatunki i pomysły. Chociaż szczególną sympatią darzę niezależność i eksperyment. Czasami ciekawe projekty muszę niestety odkładać, nie mam tyle czasu ile bym sobie życzył.

Co się dzieje w „szczelinie” między muzyką, a sposobem jej odtworzenia - w waszym przypadku to dość szczególny związek, dobrze kombinuję? Nagrywając płyty często o tym myślę. Jest to jakaś forma medytacji. Jak to się dzieje, że jeden punkt, który porusza się tylko w prawo i w lewo, czubeczek diamentu, zapisuje, a później odtwarza rzeczywistość?
Gdy spojrzę na ten zapis pod mikroskopem, widzę tylko fale na falach, fałdy rowka, wiórki. Tymczasem kiedy odbieram to uchem, czuję, że jest tam duże puste wnętrze, bliskość albo dal, przestrzeń. Gdy igła nagrywająca nagle zaszumi - wtrąca się do nagrania chaos. W niektórych szumach można czasami usłyszeć głosy których nie ma. Tego wszystkiego nie ma na CD ;)

Opisz proszę jak wygląda proces wytwarzania przez ciebie płyt.
Wszystkie krążki z AltanovaPress mają średnicę 8 cali i są wydane w niewielkich nakładach. Te tłoczone, Pogorzelec i Boring Drug, to 100 egzemplarzy. W tych przypadkach dźwięk został nagrany przy użyciu zrobionej przeze mnie nacinarki, na wosku pszczelim. Następnie, na  miękką matkę, metodą zanurzania w kąpielach chemicznych, została nałożona przewodząca warstwa srebra, a na nią, w procesie galwanicznym, półmilimetrowa warstwa miedzi. Przez noc pod napięciem kilku woltów i przy natężeniu kilku amperów, zanurzone w niebieskiej kąpieli z siarczanem miedzi, powstawały matryce, miedziane okrągłe blaszki.

Do tłoczenia używam PCL-u*. Rozgrzewam go w żeliwnym garnku, jak trzeba, barwię i nakładam na matrycę za pomocą drewnianej pałeczki. Zaciskam szybko prasę i po 2-3 minutach płyta jest już gotowa. Tak wytłoczone płyty mają piękne nieregularne kształty, czasami wychodzą większe lub mniejsze.

Drugą stosowaną techniką jest tzw. „Lathe Cut”. Używam rodzimej, rzemieślniczej maszynki do nagrywania pocztówek dźwiękowych z lat 60. Tutaj płyty nagrywa się stosując diamentową igłę. Można, a nawet trzeba, używać twardszego tworzywa. Często stosuję transparentny PETG. Technika ta jest bardziej czasochłonna niż tłoczenie, gdzie po zaciśnięciu prasy wystarczy poczekać. Tu każdą płytę trzeba po prostu nagrać/naciąć. Jest to proces wymagający skupienia, trzeba radzić sobie z wiórem, odpowiednio ogrzewać płytę w czasie nagrywania i panować nad kątami igły, poziomami i różnymi innymi rzeczami. Maszynkę, której używam, mam od wspierającego mnie Wojtka z Obuh Records. Kiedy ją kupowałem przed kilkoma laty nie sądziłem że stanie się moim podstawowym narzędziem.

Urządzenie bywa kapryśne, ale ma głowicę, która potrafi bardzo ładnie oddać niskie tony. Nagrania mają naturalne wady, głównie szumy i zniekształcenia, co dodaje płytom tylko uroku i sprawia, że mają charakterystyczne i ciepłe brzmienie Lo-Fi. Nad wieloma tymi aspektami potrafię zapanować i dobieram je do konkretnych projektów, ale nigdy nie wstydzę się trzasków.

*PCL Polikaprolakton, to ekologiczny plastik, który w ciepłej wodzie topi się jak wosk. Rozkłada się w przyrodzie, jest używany jako uszlachetniacz do innych tworzyw sztucznych, zwiększając ich odporność w niskich temperaturach i biodegradowalność.
** PETg Polietylen z glikolem, to tworzywo z którego robi się butelki plastikowe. Nagrane na tym polimerze mają ładny wygląd i dobre brzmienie.

Na jakich systemach tego słuchasz, tj. co masz u siebie w domu?
W domowym studio mam stary, ale poczciwy wzmacniacz japoński TEAC A –707 DC, magnetofon Marantza i zrobione przez siebie kolumny z sosnowych desek. Są otwarte u dołu i dają ciepłe drewniane brzmienie. W ten sposób przerobiłem kolumny które dostałem kiedyś od Krzyśka Kaczmarka.
Płyt słucham na gramofonie Sony i na Vestaxie Handytraxie. Ale często robię odsłuchy w warunkach studyjnych u Tomka Kowalskiego, na high-endowej wkładce podłączonej do lampowych wzmacniaczy.  Każdy system odsłania trochę inne oblicze warstwy dźwiękowej i szumów.

Jakie plany na przyszłość?
Ostatnio eksperymentuję z nowym sposobem ogrzewania matryc który pozwoli mi wyeliminować potrzebę kotła parowego. Myślę również o tłoczeniu trochę zapomnianych dziś pocztówek dźwiękowych. W Polsce były one popularne w czasach PRL-u. Ta forma wydaje mi się bardzo obiecująca i będzie pasować do planów wydawniczych. Mam już pomysł na pierwsze wydawnictwo w tej technologii.

Cały czas pracuję nad technologią tłoczenia, teraz nad nowatorskim sposobem grzania i chłodzenia form. Jest to wiedza, którą będę mógł w odpowiednim momencie uwolnić, aby usprawnić manufakturę. Sięgnąć po fundusze itp. W zimie planuję podróż do Indii gdzie jest zainteresowanie potencjalną produkcją pocztówek dźwiękowych. Przy okazji będzie to dla mnie badanie bogatych tradycji kultury muzycznej tego subkontynentu.

Najbliższe plany AltanovaPress to między innymi autorska płyta ciekawego i jeszcze nie znanego szeroko artysty Tomasza Mreńcy, a także płyta jubileuszowa uznanego eksperymentatora Łukasza Szałankiewicza, Zeniala. Trwają rozmowy nad utworzeniem sublabelu Altanowej i współpracą z niezależnym internetowym “ratiem Eliksir” z Warszawy, a także prace nad nową stroną internetową.

Przy tak małych nakładach to w ogóle opłacalne?
Trudno to kalkulować, bo to nie pieniądze są głównym motorem działań. Istotne jest dla mnie tworzenie pewnego unikalnego zjawiska. Kształtowanie kultury niezależnej. Nie konkuruję na rynku masowym, nie proponuję najniższych cen, ten aspekt zajmuje u mnie miejsce drugoplanowe. Ważniejsze jest ‘Lubię’ niż ‘Muszę’.

Często numeruję płyty i okładki, które powstają na maszynach drukarskich, w muzeum drukarstwa, sam też ręcznie składam i łamię tekst, albo wycinam klocek drukujący ze sklejki frezarką Makity. Dzięki tym zabiegom i zastosowaniu szlachetnych technik, powstają płyty-obiekty, które często znajdują swoich fanów wśród ludzi kolekcjonujących sztukę.

PŁYTY

Pomysł na to, aby w magazynie pod tytułem „High Fidelity” zrecenzować płyty o ostentacyjnie niskiej jakości dźwięku przypadł panu Sebastianowi do gustu. Kupiłem więc u niego cztery tytuły, których krótki opis, za materiałami firmowymi, znajdą państwo pod każdym z nich.

  • Jacek Mazurkiewicz, Mikołaj Trzaska , RUNO (12.12.2015); No. 51/58.

    To jednostronne nagranie zawiera dwa utwory zawierająca dwa utwory nagrane podczas letniej leśnej sesji w lasach północnej Polski.

    Klasyczne i akustyczne instrumenty, zwierzęta, trzaski charakterystyczne dla pocztówek z lat 60. Wszystkie te brzmienia mieszają się ze sobą na dwóch ścieżkach. Jedna tuż po drugiej. Każdy egzemplarz jak i okładka są wyprodukowane ręcznie, ponumerowane, żaden nie jest identyczny! Niektóre płyty mogą mieć wady, które są jednocześnie ich zaletami, np. zacięcia, szumy, spowolnienia... Nakład 58 egz.!

  • Łukasz Jastrubczak, Spacer po spiralnej grobli, (14.03.2015); No. 19/22

    Nagranie audio wykonane niezabezpieczonym od wiatru rejestratorem dźwięku 6 sierpnia 2014 w stanie Utah, na wielkim słonym jeziorze gdzie znajduje się rzeźba Roberta Smithsona z 1970 roku Spiral Jetty. Łukasz odbywa spacer z rejestratorem dźwięku, wyłapując szum wiatru i momenty ciszy które pojawiają się cyklicznie kiedy pokonując kolejne zwoje spirali mikrofon zostaje osłonięty od bezpośrednich podmuchów. Dociera do środka spirali i zmagając się ze wzmożonymi podmuchami wiatru wyrusza w drogę powrotną, która zajmuje mu trochę więcej czasu. Strona B rozpoczyna się w centralnej części płyty w miejscu oznaczonym na płycie literą B.

  • RSS B0YS , PHYSYC00L SRS VOL3 ; No. 20/33

    Obracająca się z różnymi prędkościami płytka, posiada w swoim centrum dwie dziurki, z których każda gwarantuje zupełnie inne zachowanie igły w rowku i membrany w głośniku. Płyta została wytłoczona w 33 egzemplarzach i jest trzecią częścią serii. Okładka została odbita na zabytkowej maszynie typograficznej w teatrze NN w Lublinie. Po pierwszej płycie z serii ekipa RSS Boys mówiła:

    P0mysł z dw0ma 0tw0rami, materiał i inne kwestie wyszedł od Seby, my d0pas0waliśmy do tych idei utw00r, specjalne dwie wersje s000nd wyth w000nd, chcieliśmy, żeby d0brze t0 brzmiał0 przy r00żnych prędk0ściach, nie m0gliśmy tylk0 zbadać 78, ale na pewn0 też zadziałał0by. Jest duż0 basu. To niby tylko dwa krótkie kawałki, ale p0mn0żone przez il0ść m0żliwych 0pcji ich 0dtw0rzenia daje to całkiem s0lidną EP-kę.

  • Boring Drug, 2-CE (12.06.2014); No. 43/100

    Płyta zespołu Boring Drug, drugie wydawnictwo Altanovej, nagrana została na pszczelim wosku i powielana jest na ręcznej prasie z miedzianej matrycy, w Pogorzelcu, w barwionym i naturalnym PCL-u w nakładzie 100 egzemplarzy. Soczyste brzmienia oraz autentyczne Lo-Fi, niespotykane nigdzie indziej, stanowią o wartości tego unikalnego wydawnictwa. Okładka płyty wydrukowana została w technice druku wypukłego.

    Do płyty dodano tekst/esej autorstwa Andrzeja Szpindlera.

    Gdyby oceniać krążki AltanovaPress według standardów, które stosujemy na co dzień, „jakość dźwięku” wahałaby się od -1/10 do +1/10. Przykładanie do nich tych samych standardów nie ma więc sensu, skoro wady nośnika są częścią kreacji, częścią „przedstawienia”. Słuchając 2-CE grupy Boring Drug trudno wyłowić muzykę spod szumu i trzasków. Wygięty jak miska krążek nie ma też wyraźnego początku – muzyka zaczyna się tam, gdzie opuścimy igłę. Przezroczyste krążki brzmią bez porównania lepiej, ponieważ niemal nie trzeszczą. Ich problemem jest bardzo niski poziom sygnału, przez co trzeba mocno odkręcać gałkę siły głosu, żeby cokolwiek usłyszeć. Ale tu przynajmniej można mówić o zarejestrowanym dźwięku, a nie o dźwięku nośnika.

    Im dłużej słuchałem tych płytek, tym większą czułem potrzebę kupienia kolejnych. Niecentryczna wersja odtworzenia płyty RSS B0YS, brak informacji o zalecanej prędkości odtwarzania (poza płytką RUNO Jacka Mazurkiewicza i Mikołaja Trzaski), otwierająca nas na kolejną interpretację materiału – wszystko to sprawia, że jesteśmy niezwykle świadomi nośnika, jesteśmy aktywnie włączeni w odsłuch.

    Z płytami AltanovaPress dostajemy więc anarchistyczny, antysystemowy – jeśli za „system” przyjmiemy audiofilski idiom, idiom hi-fi – przekaz, w którym wszystkie etapy powstawania płyty są na równych poziomach, także okładka. W czasach, w których nośnik fizyczny znika i zanika istotna rola okładki jest to mocny głos ZA: nośnikiem, poligrafią, związkiem artysty z wytwórcą. PUNK’ƨ N0T DɆAD¡

    Dalsza lektura

    • Caolán Austin & Sarah Minihan, A beginner’s guide to lathe cutting your own records, czytaj TUTAJ, dostęp 16.08.2016.
    • lathetrolls.com