pl | en

TECHNIKA

 

OD FONOGRAFU DO GRAMOFONU, CZYLI KRÓTKA HISTORIA SPRZĘTU AUDIO W XIX WIEKU


Patrząc na wszystkie ogromne, rozbudowane systemy audio mało kto zdaje sobie sprawę, że początek – a także wieloletni rozwój tej branży – wyglądał zupełnie inaczej. Jakie są więc korzenie tego, czemu poświęcamy nasz czas, energię i (często niemałe) pieniądze?


homas Alva Edison, urodzony w 1847 roku amerykański wynalazca, to jedna z ikon XIX stulecia, określanego często jako „wiek postępu”. Chociaż, jak słusznie zwraca uwagę Hannu Salmi – wykładowca historii kulturowej na fińskim Uniwersytecie w Turku – wyrażenie to należy rozumieć raczej jako niezachwianą „wiarę w postęp”, to właśnie z tym okresem wiąże się bezprecedensowy wzrost zainteresowania techniką, inżynierią i nauką, a także – co znamienne dla ducha tych czasów – podziw dla indywidualnego geniuszu czy to umysłowego (reprezentowanego m.in. przez Marię Curie-Skłodowską, Alexandra Grahama Bella czy właśnie Edisona), lub też artystycznego (Niccolò Paganini, Ferenc Liszt, Johann Wolfgang Goethe).

Thomas Alva Edison przy fonografie

Thomas Edison swoim życiem i karierą zawodową doskonale oddawał ducha epoki, a jego imponujące osiągnięcia do dziś budzą podziw, a często nawet zdumienie. Amerykanin mógł pochwalić się m.in. przynależnością do Narodowej Akademii Nauk w Waszyngtonie oraz założeniem w roku 1880 prestiżowego periodyku naukowego pt. „Science”, który obecnie jest jednym z najważniejszych czasopism tego typu na świecie. Do jego najznamienitszych osiągnięć należą liczne patenty, których liczba znacznie przekracza 1000. Pomysłowość i szerokie zainteresowania tego wynalazcy sprawiły, że zajmowało go szerokie spektrum zagadnień, jak: żarówki, akumulatory, elektrownie, silniki czy mikrofony.

FONOGRAF

Paradoksalnie, wynalazek o najdonioślejszym znaczeniu dla ludzkości (zaraz obok żarówki elektrycznej) rzadko kiedy kojarzony jest – przynajmniej w zadowalającym stopniu – z Edisonem; mowa oczywiście o FONOGRAFIE, czyli skonstruowanym w 1877 roku urządzeniu, które miało służyć do akustycznego zapisywania i odtwarzania dźwięków.

Fonograf marki Edison Standard Phonograph

Konstrukcja tego wynalazku jest niezwykle prosta i w dobie odtwarzaczy płyt kompaktowych czy streamerów (odtwarzaczy plików) nie budzi takiego zachwytu, jaki wywołała niecałe 150 lat wcześniej. Wystarczy sięgnąć po artykuł zamieszczony w „The Times”, którego autor entuzjastycznie relacjonował jeden z publicznych pokazów fonografu:

Widzowie byli zdumieni cudem, jakim jest fonograf pana Edisona: maszyna, w której można przechowywać artykułowaną mowę przez nieograniczony czas i odtwarzać ją ile tylko razy zechce właściciel maszyny.

Możemy założyć, że artykuł ten pisany był pod wpływem emocji i nie wszystko było tak „idealne”, jak można by się spodziewać – ciężka igła odczytująca szybko zużywała cylindryczny wałek (nośnik dźwięku), a niska jakość brzmienia prowadziła do znaczącego zniekształcenia owej „mowy”, którą tak naprawdę rzadko kiedy było dobrze słychać – daje on jednak znakomity pogląd na to, jak ówcześni zareagowali na kolejny niecodzienny owoc pracy Edisona.

Konstrukcja

Początkowo fonograf zbudowany był z użyciem niewielkiego, metalowego cylindra (tj. nośnika dźwięku o wymiarach 4 x 4 cale z wyżłobionym spiralnym rowkiem i pokrytym cynową folią, który później zostanie zastąpiony przez płaskie płyty gramofonowe) oraz dwóch „ustników” (jak w swojej pracy Zaczęło się od fonografu… określa je Mieczysław Kominek), wyposażonych w membrany i stykające się z nimi igły; jeden z nich służył do nagrywania, drugi zaś do odtwarzania zapisanych dźwięków.

Mechanizm działania całości nie był skomplikowany – dźwięk docierał do pierwszego z „ustników”, który zakończony był wspomnianą już membraną i poruszał ją, w efekcie zmuszając do ruchu również igłę, która tworzyła tzw. zapis wgłębny – były to właśnie utrwalone dźwięki, które następnie (w procesie odwrotnym) mogły być odtwarzane. Proces ten był bardzo niedokładny, jednak reakcje publiczności podczas licznych pokazów pokazały, że w wynalazku tym tkwi spory potencjał, który warto zbadać. Co ciekawe, Edison swoją maszynę traktował jako dyktafon, z którego – jak zakładał – chętnie korzystaliby ludzie interesu; na liście możliwych zastosowań fonografu odtwarzanie muzyki wcale nie było najważniejsze, prym zaś wiodły cele handlowe (tworzenie dźwiękowych listów czy notatek), edukacyjne (m.in. nauka mowy) czy historyczne (dla przykładu: zapis rozmów).

Recepcja

Dla lepszej kontroli nad sprzedażą i rozwojem swojego osiągnięcia Thomas Alva Edison założył 24 stycznia 1878 roku firmę Edison Speaking Phonograph Company. Dzięki dobrze przemyślanej strategii marketingowej i pracownikom Edisona, którzy docierali z urządzeniem wszędzie tam, gdzie mieli nadzieję znaleźć zainteresowanie, fonograf szybko stał się znany nie tylko w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, ale również w kontynentalnej Europie.

Trzeba jednak przy tym wyraźnie podkreślić, że odbiór fonografu przez współczesnych nie zawsze był taki sam. Ambiwalentny stosunek do dźwiękowego wynalazku Edisona był na porządku dziennym, później zaś zmienił się nawet w jawnie okazywaną wrogość, źródeł której należy szukać przede wszystkim w wyjątkowo niskiej jakości dźwięku, który fonograf oferował. Dlatego też ludzie szybko – po pierwszym zachwycie bądź zdumieniu – znudzili się maszyną rekonstruującą ludzką mowę; trudno było wszakże utrzymać zainteresowanie czymś, co wyraźnie było niedopracowane i częściej od rozpoznawalnych słów oferowało bełkot.

GRAFOFON

Dlatego też Amerykanin porzucił pracę nad swoim wynalazkiem i zapomniał o nim (lub też nie chciał pamiętać) do roku 1885 – wtedy właśnie Alexander Graham Bell, słynny szkocki wynalazca telefonu, we współpracy ze swoim kuzynem – Chichesterem A. Bellem – i Charlesem Summerem Tainterem, zaprezentowali światu GRAFOFON.

Alexander Graham Bell (portret)

Urodzony w marcu 1847 roku w Szkocji Alexander Graham Bell, choć przeszedł do historii jako wynalazca telefonu i osoba, która wniosła istotny wkład w rozwój techniki rejestrowania dźwięku, z zawodu był logopedą, podobnie jak jego ojciec (Alexander Melville Bell, wynalazca tzw. „Visible Speech", czyli obrazkowego systemu pisma) i dziadek (Alexander Bell). Wynalazki przewijały się jednak przez całe jego życie, a swojego pierwszego odkrycia na polu techniki miał dokonać w wieku zaledwie 12 lat. Nie ulega również wątpliwości, że dla Bella (a więc i historii fonografii) kluczowe znaczenie miała również edukacja muzyczna zapewniona mu przez matkę; jako dziecko uczył się grać na fortepianie, podobno z sukcesami. Smykałka do techniki i miłość do muzyki miały okazję spotkać się po wielu latach.

Pomysł na urządzenie Bella był bliźniaczo podobny do fonografu Edisona i powielał praktycznie wszystkie elementy, które znalazły się w wynalazku z 1877 roku. Jedynymi znaczącymi zmianami było zastąpienie folii cynowej woskiem, nacinanie zapisu dźwiękowego oraz (korzystając ponownie z terminologii użytej przez Kominka) „pływający” rylec odczytujący. Efekt przeszedł jednak najśmielsze oczekiwania i grafofon zaoferował dźwięk nieporównywalnie lepszy od swojego poprzednika.

Bell szybko wyczuł komercyjny potencjał swojego „dziecka” i założył firmę American Graphophone Company. Moment ten w historii branży fonograficznej jest szczególnie ważny – to właśnie z waszyngtońskiej American Graphophone Co. wyłonił się Columbia Phonograph Co., która następnie, po kilku przekształceniach, zapisze się złotymi zgłoskami w historii rejestrowania i wydawania muzyki jako CBS Columbia.

Udoskonalenia

Nagła i zapewne nieoczekiwana przez Edisona konkurencja sprawiła, że ten wrócił do swojego wynalazku i udoskonalił go, korzystając z wyników pracy Bella. Szczególne zainteresowanie wzbudziło w nim porzucenie folii cynowej na cylindrze i zastosowanie zamiast niej wosku, który dawał znacznie lepsze efekty. Edison poszedł jednak krok dalej i postanowił wykonywać cylindry w całości zrobione z tego tworzywa. Pozwoliło to nie tylko na poprawę jakości dźwięku, ale i pierwszą w historii możliwość kasowania nagranego wcześniej materiału. Warto zaznaczyć, że tej „opcji” grafofon Bella nie posiadał – warstwa wosku nakładana na cylinder w jego urządzeniu była na to zbyt cienka.

Biznesowi rywale znaleźli na szczęście sposób, by się dogadać i już w 1888 roku założona i prowadzona przez Jesse’go H. Lippincotta firma North American Phonograph Company pracowała na rzecz obu wynalazców. Rozpoczął się też wtedy czas, który można by określić mianem „złotego okresu” fonografu/grafofonu; brzmienie uzyskiwane za jego pomocą było coraz lepsze, a ludzie tym chętniej traktowali je jako źródło domowej (i nie tylko) rozrywki.

Pomocne w uzyskaniu takiego statusu były szafy grające usytuowane w różnych barach i pubach, z których – za niewielką opłatą – można było dowolnie korzystać. Niezwykła kariera fonografu jest tym bardziej godna uwagi, iż to właśnie w XIX wieku powstawały ogromne sale koncertowe, takie jak otwarta w 1871 roku londyńska Royal Albert Hall, mogąca pomieścić od ośmiu do jedenastu tysięcy ludzi, czy zamienione na salę koncertową sukiennice w Lipsku, w których liczną publiczność swoją muzyką raczył m.in. Feliks Mendelssohn-Bartholdy.

Mimo bezprecedensowego otwarcia się na ludzi muzyki wykonywanej na żywo, ci konsekwentnie powracali do fonografu, a nawet – co będzie w XX i XXI wieku znamienne dla wysoko rozwiniętych społeczeństw konsumpcyjnych – wymuszali na rynku różnego rodzaju zmiany.

Problemy

Mimo swoich niewątpliwych zalet fonograf nie mógł, przynajmniej na dłuższą metę, święcić tak spektakularnych triumfów. Osobom korzystającym z jego dobrodziejstw przeszkadzało kilka głównych aspektów, których – pomimo ciężkiej pracy Edisona i Bella – nigdy nie udało się wyeliminować. Brzmienie, chociaż sukcesywnie poprawiane, wciąż nie było zadowalające. Przez to XIX-wieczny sprzęt audio nie mógł w żaden sposób konkurować z muzyką graną na żywo, a jego wysiłki w imitacji prawdziwych instrumentów coraz częściej budziły tylko uśmiech politowania.

Dużo więcej problemów sprawiał sam nośnik dźwięku, czyli opisany wyżej cylinder, który był niewygodny w użytkowaniu, a na dodatek mógł pomieścić zaledwie kilka minut nagrania. Przy tym wszystkim zakup nawet jednego cylindra wiązał się ze sporym wydatkiem, przez co stosunkowo niewiele osób mogło pozwolić sobie na stworzenie kolekcji muzycznej z prawdziwego zdarzenia.

GRAMOFON

Historia postanowiła pokazać jednak swoje bardziej żartobliwe oblicze; właśnie wtedy, w momencie, w którym fonograf mógł rozwijać się w sposób nieskrępowany, bez żadnych przeszkód, na rynek trafiło urządzenie, które relatywnie szybko wypchnęło maszyny Edisona i Bella z rynku, stając się jednocześnie symbolem rynku fonograficznego.

Emile Berliner przy gramofonie

Emile Berliner, pochodzący z Niemiec żydowski emigrant, po raz pierwszy ujrzał amerykańską ziemię w 1870 roku, gdy dotarł do Nowego Jorku. Początkowo nic nie zwiastowało, że to właśnie życie tego człowieka tak bardzo wpłynie na historię zachodniej muzyki i – w szerszym ujęciu – kultury. Na samym początku podejmował się niezbyt ciekawych i niedochodowych prac; był m.in. ekspedientem w sklepie, odpowiadał też przez jakiś czas za czystość szkła laboratoryjnego w miejscu pracy wynalazcy sacharyny, Constantine’a Fahlberga. Jego pierwszym poważniejszym osiągnięciem było wynalezienie mikrofonu, za który otrzymał (również pierwsze) poważne pieniądze.

Płyta gramofonowa

W 1887 roku udało mu się opatentować równie ważny, a być może i ważniejszy, wynalazek – GRAMOFON, którego pierwsza prezentacja odbyła się w stolicy Stanów Zjednoczonych, Waszyngtonie, w prestiżowym i niezmiernie ważnym dla rozwoju amerykańskiej nauki i techniki miejscu – Franklin Institute. Jego największą siłą był kompatybilny z nim nośnik dźwięku, czyli umieszczana poziomo płaska płyta gramofonowa, początkowo wykonywana ze szkła okopconego sadzą, potem zaś z różnych materiałów, takich jak masa szelakowa i – ostatecznie – winyl.

Na krążku tym, przymocowana do membrany, igła drgała równolegle do płyty, „płynąc” w poziomych śladach (rowkach), będących monofonicznym zapisem dźwięku. Kształt tego nośnika, chociaż w pewnych punktach był problematyczny (najbardziej w oczy rzucała się zmienna prędkość płyty w różnych jej miejscach – szybsza na zewnątrz i wolniejsza w centrum), nie tylko ułatwiał jego dystrybucję i obsługę (gdzie cylindry, z racji swego nieporęcznego kształtu i wagi, zawodziły), ale i umożliwiał znaczne uproszczenie komercyjnego kopiowania nagrań.

W „studiu” nagraniowym

Do tej pory aspekt ten uniemożliwiał rozwinięcie pełnego potencjału przemysłu fonograficznego; XIX-wieczne nagranie jakiejkolwiek muzyki na cylinder było niezwykle problematyczne, a liczba uzyskanych w wyniku tych działań kopii gotowych do sprzedaży niewielka. Rejestracja dźwięku – aż do roku 1925 – odbywała się w sposób mechaniczny; w studiach nagraniowych do tego czasu nieobecne były mikrofony, więc muzycy musieli grać w kierunku wielkiej, metalowej tuby zakończonej membraną i igłą zapisującą.

Obraz "His master's voice" z psem Nipperem, słuchającym głosu swojego pana z cylindra; wersja tego obrazu z gramofonem zamiast phonopraphu stała się logotypem Gramophone Company, której spadkobiercą jest EMI

Takich urządzeń mogło być w studiu kilka, a w ciągu dnia sprawny zespół złożony z orkiestry i osoby odpowiedzialnej za dźwięk (jej funkcje miały w przyszłości ewoluować i uczynić ją pełnoprawnym reżyserem dźwięku) mógł nagrać kilkadziesiąt „albumów” muzycznych. Jak słusznie zauważa Mieczysław Kominek, każde z tych wydawnictw było „oryginałem”, ale w żaden sposób nie podnosiło to ich atrakcyjności. Ludzie chcieli bowiem nabywać nagrania w dużych ilościach i po niskich cenach. Tu właśnie gramofon pokazał pełnię swojej siły, a tworzone oryginalne matryce mogły być szybko kopiowane w wielkich ilościach. Płaska i elegancka płyta miała również inne zalety, które szybko dostrzegli co sprytniejsi sprzedawcy.

Red Label Records

Do takich bez wątpienia należał działający w Petersburgu kupiec Rappaport, który handlował albumami muzycznymi na prestiżowym Newskim Prospekcie, głównej ulicy tego miasta. Jego sklep – ze względu na wyrafinowaną klientelę – musiał spełniać pewne standardy wizualne, od których najbardziej odbiegał wygląd płyt; brzydkie, zapakowane w nieestetyczny papier nie dawały ich posiadaczom poszukiwanego przez nich poczucia luksusu i wyjątkowości.

Rappaport zaproponował więc wytwórni płytowej Grammophone Co. wydanie serii ekskluzywnych krążków – nazwanych potem Red Label Records – które wyróżniałyby się nie tylko zawartością muzyczną (miały to być nagrania z najlepszymi solistami rosyjskiej Opery Cesarskiej), ale i ładnie prezentującymi się czerwonymi naklejkami i (co ciekawe) wyższymi cenami. Warto tutaj zwrócić uwagę na, nieśmiałe jeszcze i w obrębie ograniczonego obszaru, działanie mechanizmów wolnego rynku, które będą w XX wieku dyktowały nie tylko rozwój samych firm fonograficznych, ale i kierunek, w którym podążą szeroko pojęte technologie reprodukcji dźwięku.

Zmiany

Z tym ostatnim wiąże się również niezwykle rzadko akcentowany (w opracowaniach historycznych) artystyczny aspekt fonografii. W XIX wieku nie było to jeszcze tak widoczne, ale wynalezienie maszyny rejestrującej dźwięki zmieniło również samą muzykę i sposób jej postrzegania. Nie tylko stała się ona dostępna praktycznie wszędzie, ale można nawet mówić o odkryciu zupełnie nowej drogi, którą mogła ta dziedzina sztuki. Kilka stron na ten temat poświęcił przywoływany już kilkukrotnie Mieczysław Kominek, który w króciutkim rozdziale Nagranie i reżyser. Czy istnieje artystyczna specyfika fonografii? próbuje odpowiedzieć na zadane przez siebie pytanie.

Autor nie ma (całkowicie słusznie) żadnych wątpliwości, że o takiej specyfice można, a nawet powinno się mówić. Wynalazek Edisona wpłynął więc wyraźnie nie tylko na rozpowszechnienie muzyki, ale także na formy, jakie w późniejszych latach miała przyjąć. Chociaż prawdziwy rozwój fonografii pojmowanej jako równorzędna – w stosunku do „tradycyjnej” muzyki – czynność artystyczna datuje się dopiero od 1946 roku (wtedy w studiach nagraniowych na Zachodzie pojawił się szpulowy magnetofon analogowy, który dawał reżyserom dźwięku i artystom możliwość montażu nagrań), to źródeł tego doniosłego wydarzenia należy szukać w pracowni Thomasa Edisona.

Przy tym wszystkim warto uczynić jeszcze jedno spostrzeżenie pozwalające na lepsze naświetlenie aspektu rozwoju sprzętu audio, który będzie zupełnie inaczej wyglądał w wieku XIX, inaczej zaś w XX i (szczególnie) XXI. Trzeba wszakże zauważyć, że w XIX stuleciu przekraczanie kolejnych barier technologicznych przypadło w udziale genialnym, pojedynczym jednostkom, ludziom obdarzonym niezwykłą inteligencją, wiedzą i odrobiną szczęścia. Wpisuje się to znakomicie w ówczesny etos samotnego geniusza, czego doskonałym przykładem może być twórczość Johanna Wolfganga Goethego, George'a Gordona Byrona czy Fiodora Dostojewskiego. To Edison, Bell i Berliner pokonywali kolejne bariery, do których inni nawet się nie zbliżali.

W XX wieku środek ciężkości w branży audio przeniósł się z utalentowanych jednostek na firmy, a za kolejnymi ważnymi wynalazkami (kaseta magnetofonowa, magnetofon cyfrowy, odtwarzacz CD) coraz częściej stawały wielkie koncerny pokroju holenderskiego Philipsa, japońskiego Sony czy amerykańskich gigantów, takich jak JBL i Harman. W miarę zbliżania się do nowego tysiąclecia tendencja ta uległa pogłębieniu i pomimo wielu ważnych postaci, które zapisały się w nowszej i zupełnie świeżej historii branży audio (by wymienić tylko – wybranych w losowy sposób – kilku: Frank McIntosh z McIntosh Laboratory, Mark Levinson – założyciel firmy Mark Levinson, Julian Vereker z Naim Audio, Wilfried Ehrenholz z Dynaudio), próżno szukać osób, które w tak znaczący sposób odcisnęłyby na niej swoje piętno i stałyby się elementem zbiorowej świadomości kulturowej.

Na koniec

W 2013 roku japońska firma TechDAS zaprezentowała swój najnowszy model ultra high-endowego gramofonu – Air Force One – kosztujący (bez ramienia i wkładki) około 400 000 zł. Urządzenie to korzystało z kilku szczególnych technik, takich jak podciśnieniowe przysysanie płyty do talerza czy tworzenie poduszki powietrznej między podstawą a talerzem, dzięki której ten drugi mógł równomiernie się kręcić bez niemal żadnych tarć. Gramofon ten został przyjęty przez branżową prasę jako jeden z najlepszych, a być może i najlepszy, z produktów tego typu na świecie, punkt odniesienia dla całej reszty źródeł dźwięku.

Te wszystkie niezwykle zaawansowane technologie nie zrobiły jednak niczego innego, poza zwykłym ulepszeniem, rozwinięciem pomysłu, na który prawie 140 lat temu wpadł Thomas Alva Edison. Jak twierdzi Hannu Salmi:

Masowa reprodukcja obrazów i dźwięków [...] pod wieloma względami zadecydowała o kształcie europejskiej kultury w dwudziestym wieku.

Chociaż i kinematografia, i fonografia swój prawdziwy rozkwit przeżyły dopiero w XX stuleciu, to należy pamiętać, że ich korzenie sięgały znacznie dalej. Praca i wysiłek Edisona, Bella i Berlinera miały bezsprzeczny wpływ na rozwój (nie tylko muzycznej) kultury euroatlantyckiej (oraz, w dalszej perspektywie, innych kręgów cywilizacyjnych), a z ich owoców ludzie korzystają do dziś, doprowadzając do perfekcji pracę dawnych mistrzów.

LITERATURA DODATKOWA

Mieczysław Kominek, Zaczęło się od fonografu, Kraków 1986
Hannu Salmi, Europa XIX wieku. Historia kulturowa, Kraków 2010
David Suisman, Selling Sounds. The Commercial Revolution in American Music, Harvard University Press 2012