Kolumny
GoldenEar Technology
Producent: GoldenEar Technology |
ak wysokie kolumny w moim pokoju lądują nieczęsto. Ostatnie to Trenner & Friedl Isis, a wcześniej Amphion Krypton3. I nie chodzi o to, że mam za małe pomieszczenie odsłuchowe. Duże nie jest, to około 30 m2 plus 12 m2 korytarza, jest jednak wyjątkowo udane pod względem akustyki, czemu sprzyjają, pokrywające je od góry do dołu, książki i płyty, a także panele Vicoustics. Kolejnym ułatwieniem jest odsłuch w polu półbliskim, który zmniejsza wpływ dźwięków odbitych na dźwięk bezpośredni. Przesłuchałem u siebie kilkaset różnych konstrukcji, z czego dużą część znam z innych lokalizacji i systemów. Dlatego wiem, że jeśli coś brzmi u mnie źle, to nie dlatego, że akustyka jest niesprzyjająca, że pokój za mały, a po prostu dlatego, że to złe kolumny. Triton One to topowe kolumny firmy GoldenEar, z którą mieliśmy okazję zaznajomić się w sierpniu 2014 roku w 126 numerze „High Fidelity”. Seven, choć znacznie mniejsze niż One, bo otwierające ofertę serii Triton, w udany sposób przybliżały filozofię budowy oraz dźwięku inżynierów z amerykańskiego Stevenson. Mierzące 146 (W, przód) x 184 (W, tył) x 279 (D) x 101 (H) mm i ważące 14,5 kg (sztuka) najmniejsze wolnostojące kolumny firmy, Triton Seven zbudowane zostały wokół dwóch głównych konceptów: głośnika wysokotonowego o nazwie High-Velocity Folded Ribbon Tweeter (HVFR), czyli głośnika Heila (Air Motion Transformer – przetwornik „harmonijkowy”) oraz membran biernych, umieszczonych po bokach kolumny. Istotna była również aranżacja głośników na przedniej ściance w układzie D’Appolito. Te same pomysły i rozwiązania znajdziemy i w modelu One. Są jednak i różnice, wśród których najważniejsza to zasilanie głośników niskotonowych w topowej konstrukcji przez wzmacniacz mocy. Mówimy więc o kolumnie półaktywnej, w której sekcja średnio-wysokotonowa napędzana jest z zewnętrznego wzmacniacza, zaś niskotonowa ma swój własny, wbudowany wzmacniacz (jak w subwooferze aktywnym). W odróżnieniu od kolumn tego typu sprzed lat sekcja niskotonowa wspomagana jest zaawansowanym układem korekcyjnym, pracującym w domenie cyfrowej, przy użyciu 56-bitowego DSP. I wreszcie kształt głośników niskotonowych oraz radiatorów biernych jest inny – aby zachować wąską ściankę przednią, dzięki czemu kolumna jest optycznie „lżejsza” i poprawia się przestrzenność, zaimplementowano w Tritonie One głośniki mające kształt prostokąta. To trzy przetworniki niskotonowe na kanał („Long-Throw Quadratic Subwoofer Bass Drivers”), każdy o wymiarach 130 x 230 mm i aż cztery membrany bierne („Quadratic Planar Infrasonic Radiators”) o wymiarach 180 x 254 mm każdy. Mówimy więc o powierzchni drgającej o wymiarach sporego okna. I to tylko do reprodukcji niskiego basu. Aby ruszyć taką masę potrzebny jest potężny wzmacniacz – ten w One ma moc 1600 W („ForceField Amplifier”). Kolumny podłącza się na dwa sposoby. Pierwszy, rekomendowany, niewiele różni się od normalnych kolumn – kable głośnikowe idące od wzmacniacza podłączamy do wejść głośnikowych w kolumnie. Sygnał rozdzielany jest wewnętrznie do sekcji pasywnej i aktywnej. Firma rekomenduje ten układ, podobnie jak inny specjalista od kolumn półaktywnych, niemiecki Avantgarde Acoustic. Można wprawdzie doprowadzić sygnał niskopoziomowy z wyjścia przedwzmacniacza, jest w kolumnie wejście RCA, ale w ten sposób sekcje otrzymują sygnał różniący się charakterem – niskotonowa powiela charakter przedwzmacniacza, a średnio-wysokotonowa przedwzmacniacza i wzmacniacza mocy. Ja również tego sposobu nie polecam. Płyty użyte do odsłuchu (wybór)
Triton One to duże, wielogłośnikowe kolumny. Pomimo to grają jak jeden przetwornik – spójnie i gęsto. Nie słyszę miejsc, w których sekcje się ze sobą łączą, co bardzo dobrze świadczy o konstruktorach. Najwięcej głośników poświęcono na przetwarzanie basu. Jest on znakomity, bo świetnie kontrolowany, ale przy tym gęsty i nasycony. Jego ilość można regulować pokrętłem na tylnej ściance. Próby zacząłbym od miejsca zaznaczonego przez konstruktorów – mniej więcej na godzinie 12 jest zapadka, przy której czuć cichy „klik”. W moim pokoju był to najlepszy wybór. Bas był w bardzo dobrej relacji ze średnicą i przypominał to, co mam w swoich, znacznie droższych Harbethach. Środek pasma także jest nasycony, ale to po prostu przedłużenie tego, co się dzieje na dole. Zakres ten nie jest jakoś bardzo selektywny. Atak dźwięku jest nieco zaokrąglony i wygładzony. Daje to gładki, aksamitny dźwięk idealny do odtwarzania dowolnego asortymentu muzycznego – od mocnych gitar na Royal Blood, po wysmakowany fortepian na Peace Patricka Nolanda. Sposób pokazywania środka pasma to część pomysłu ludzi z GoldenEar na dźwięk. Słychać, że chodziło o to, aby przekaz był maksymalnie przyjemny, przyjazny, wciągający. Kolumny są niesamowite w kreowaniu atmosfery zarówno małego klubu jazzowego, jak i dużego kościoła tylko z wokalami. To dźwięk, z którym można być „na zawsze”, nie kłopocząc się o odsłuchy czegoś innego, dobierając co najwyżej źródło i kupując płyty. Oprócz bardzo ładnej barwy najważniejszą zaletą Tritonów One jest niebywała scena dźwiękowa. Nie słuchajcie tych, mówią, że tylko monitory potrafią wykreować przestrzeń, to bzdura. Po prostu z małym głośnikiem, o wąskiej ściance przedniej, niewielkiej liczbie głośników i zwartej, sztywnej obudowie łatwiej ominąć problemy suchych kolumn, w których te elementy szwankują. Dla mnie zaskoczeniem był odsłuch Nocturne, najnowszej płyty Aquavoice, projektu za którym stoi pan Tadeusz Łuczejko, organizator Ambient Festival. Dźwięk został pokazany zarazem blisko, jak i daleko. Blisko, czasem na wyciągnięcie ręki, odzywały się dźwięki (to muzyka instrumentalna, elektroniczna) pokazywane na wprost mnie. Dookoła, z zaskakujących stron, dobiegały z kolei dźwięki związane z przestrzenią. Jestem pewien, że pan Tadeusz nawet nie wie, jak dobre brzmienie udało mu się uzyskać! Podsumowanie Kolumny GoldenEar są bardzo duże. Siedząc przed nimi niemal całkowicie znikają jednak z pola widzenia. Wcześniej podobny zabieg, tj. ukształtowanie ścianki przedniej, przechodzącej w rozszerzającą się ku tyłowi obudowę, widziałem wcześniej w kolumnach nieodżałowanego Franco Serblina, zarówno modelu podstawkowego Accordo, jak i podłogowego Ktêma. Tritony są węższe, więc akt zniknięcia z pola widzenia jest jeszcze bardziej spektakularny. Barwa Tritonów One jest kremowa, a wolumen dźwięku duży (nie ma mowy o odchudzaniu lub zmniejszaniu instrumentów). Tak brzmią głośniki Heila, stosowane przez wielu producentów – od Burmestera, przez ADAM-y, po Martina Logana. To inny dźwięk niż z kopułek i wstęg – znacznie bardziej kremowy i gęsty, piękny. Kolumny są niesamowite i bardzo mi się podobały. Wielkie wieże całkowicie znikają, zostawiając nas z pełnym, niezwykle przyjemnym dźwiękiem. Na opakowaniach kolumn, niemal tak dużych, jak ja sam, znajdziemy opisujące je hasła:
Większość tych nazw, których skróty są zastrzeżonymi znakami towarowymi, to opis klasycznych technik i rozwiązań, spotykanych w innych produktach. Ładnie nazwane stanowią część strategii marketingowej firmy. Nie mam z tym problemu. Niektóre z nich są przynależne tylko firmie GoldenEar, przynajmniej w takim połączeniu i takiej właśnie aplikacji, jak w Tritonie One. To kolumny wolnostojące, trójdrożne, pięciogłośnikowe, z czterema dodatkowymi membranami biernymi, półaktywne. Choć wyglądają, jakby miały budowę zamkniętą, to tak nie jest: częścią systemu obciążającego trzy głośniki niskotonowe są membrany bierne, umieszczone po obydwu stronach wąskiej z przodu i szerokiej z boku, obudowy. Są one rozmieszczone w taki sposób, aby niwelowały pochodzące od innych membran drgania – to owe „Internally-Balanced”. Ich membrany wykonano z płytek MDF, są więc dość ciężkie. Sekcja średnio-wysokotonowa składa się z trzech przetworników, ustawionych w konfiguracji znanej od nazwiska jej twórcy: D’Appolito. Głośnik wysokotonowy jest w niej flankowany od dołu i od góry głośnikami nisko-średniotonowymi lub średniotonowymi. Firma w swoich materiałach na stronie www podkreśla, że system basowy pracuje w nich tak nisko, że można mówić o pełnopasmowej, trzygłośnikowej kolumnie i zintegrowanym z nią subwooferze. Głośnik wysokotonowy to patent dr. Heila, odmiana przetwornika typu Air Motion Transformer. W terminologii GoldenEar nosi on nazwę High-Velocity Folded Ribbon Tweeter (HVFR; więcej o zastosowaniu AMT w teście Triton Seven, czytaj TUTAJ). Głośnik działa jak ściskana i rozciągana harmonijka, dzięki czemu powierzchnia membrany jest równa powierzchni głośników nisko-średniotonowych, przy wielokrotnie niższej masie. A te mają bardzo solidne, odlewane kosze z wąskimi żebrami, pozwalającymi na swobodny przepływ powietrza. Membrany wykonano z polimeru, a pośrodku, tam gdzie zwykle jest nakładka przeciwpyłowa, widać coś w rodzaju „jeża”, albo okrągłego radiatora - jak we wzmacniaczach MSB Technology M200. I pełni oczywiście rolę radiatora, pomagając wytracić ciepło z cewki, ale też jest stożkiem fazowym o optymalizowanym komputerowo kształcie. Pomimo aż dziesięciu przetworników i potężnych rozmiarów, kolumny Triton One nie są specjalnie zwaliste, nie dominują przestrzeni. Przede wszystkim dzięki bardzo wąskiej ściance przedniej, ale i dzięki zasłonieniu całej konstrukcji czarnym materiałem, który się na nią nasuwa. Jest ona wyprofilowana od przodu przez półokrągłą, metalową siatkę, zakrywającą cały przód. Od góry zamyka się całość plastikowymi nakładkami. Aby poprawić stabilność, Tritony stoją na sporych, obłych cokołach. Można do nich od spodu wkręcić mosiężne kolce (w komplecie). |
Dane techniczne (wg producenta)
Przetworniki: Dystrybucja w Polsce: DEPECHE MODE Delta Machine grupy Depeche Mode była w Polsce najlepiej sprzedającą się zagraniczną płytą roku 2013. Jak zwykle, tak i to wydawnictwo wspierane było przez serię koncertów, jakie grupa dała na całym świecie. W ramach Delta Machine Tour, wystąpiła również w naszym kraju, i to aż dwa razy: w lipcu 2013 roku na Stadionie Narodowym i w lutym 2014 w Łodzi, na Atlas Arenie. Oba te, całkowicie wyprzedane, koncerty były naprawdę udane i zostawiły po sobie dobre wrażenie, nie tylko wśród zagorzałych fanów grupy. Poza świetną formą muzyków i solidną setlistą, obejmującą hity z całej kariery grupy, każdy występ odznaczał się wyjątkowym klimatem wykreowanym także za sprawą wizualizacji Antonna Corbijna, artysty od lat współpracującego z zespołem. Jak czytamy w materiałach promocyjnych: „Teraz dzięki wydawnictwu Depeche Mode Live in Berlin można na stałe zachować te wspomnienia w swojej kolekcji.” Depeche Mode Live in Berlin wydano w dwóch wersjach: podstawowej, jako dwupłytowy album CD, a także w boxie, w którym mamy:
Reżyser Anton Corbijn o tym materiale mówi tak: „Alive in Berlin jest zapisem wizyty Depeche Mode w Berlinie przy okazji ich dwóch koncertów oraz wpływu jaki wywierają na swoich fanów. Berlin zajmuje szczególne miejsce w sercach Depeche Mode. Również zespół od zawsze w niemieckiej stolicy mógł liczyć na wielkie wsparcie. Ten film to próba pokazania najważniejszych momentów i oddania atmosfery na tych niesamowitych koncertach.” Koncertowy album zespołu, który ma chyba najbardziej wierną, stałą grupę fanów – zespołu, który na stałe zmienił oblicze muzyki o której mówiło się kiedyś „new romantic”, a teraz „electropop”, to duże wydarzenie. Bardzo się cieszę, że Sony Music, z której odziałem Columbia grupa podpisała kontrakt i wydała dla niej płytę Delta Machine, podjęła się trudu i wydała materiał w ładnym boxie. Problemem jest jednak to, że w znacznej mierze potraktowano nas tak, jakbyśmy żyli w XX wieku, nie w XXI. Na fanowskich stronach można znaleźć ciekawą listę pt. Dwadzieścia dwa grzechy „Berlina”: 01. We wkładce czytamy: "Blu-Ray CD": coś takiego nie istnieje. Część tych rzeczy to zwykłe pomyłki, których wprawdzie być nie powinno, a które są jednak do przeżycia. Niektóre rzeczy mi nie przeszkadzają. Nie potrafię jednak wytłumaczyć braku tego materiału w wysokiej rozdzielczości. Być może wideo na Blu-rayu wyjdzie osobno. Ale i tak box bez niego to pomyłka – przecież firma Sony jest właścicielem tego patentu!!! Dotkliwym brakiem jest też nieobecność wersji audio w wysokiej rozdzielczości. Delta Machine na BD – fajnie, że jest. Ale to przecież wydawnictwo z koncertem, prawda? Można by całość wydać na pendrajwie, czymś fajnym. Przecież i tak cena boxu jest wysoka, podwyższenie jej o cenę pendrajwa niewiele by więc zmieniło. Z braku płyt BD firma próbuje się tłumaczyć ustami Antona – można to poczytać TUTAJ. Słabe to jednak i niczego tak naprawdę nie tłumaczy. Ale wywiad polecam, dowiadujemy się z niego na przykład, że: większość materiału z Berlina pochodzi z drugiej nocy z wstawkami pierwszej, Goodbye pojawiło się drugiej nocy na prośbę Antona, po to aby można było dodać bonus i nie zmarnować „wizuala”. Co ciekawe, nie ma w nim mowy o ewidentnym odcięcia się od wydania na Blu-ray. Być może więc, jak pisałem, będziemy musieli je kupić osobno. Płyty CD i DVD wytłoczono w austriackiej tłoczno Sony DADC. BD – nie wiadomo. DŹWIĘK Nie ma co ukrywać, „High Fidelity” jest pismem dla melomanów i audiofilów, interesował mnie więc przede wszystkim dźwięk. A ten, nie wnikając na razie w szczegóły, jest naprawdę satysfakcjonujący. Pasmo jest szerokie, akustyka tworzy świetną atmosferę, a obrazowanie jest co najmniej niezłe – źródła nie są maleńkie i mają wyraźne „body”. Trzeba również pochwalić dobór materiału muzycznego, bo choć grupa niechętnie sięga po starsze płyty, to obecność Just Can’t Get Enough, singla pochodzącego z debiutanckiej płyty Speak & Spell (1981) jest miłym, bo niespodziewanym, prezentem. Bardzo dobrze wypada również Shake The Desease z 1985 roku w akustycznej wersji na fortepian i publiczność, wyklaskującą rytm. Nowe aranżacje są ciekawe i pokazują utwory z nieco innej strony. Jest naprawdę bardzo dobrze. Kiedy przyjrzymy się dźwiękowi bliżej, źle nie będzie, ale też nie można będzie mówić o czymś nadzwyczajnym – to solidna robota. Pamiętajmy o tym, że koncerty obecnie rejestruje się tak, że każdy ślad (instrument, mikrofon) nagrywany jest osobno i bezpośrednio, a nie z widowni. Następnie całość się czyści, miksuje, w razie konieczności dodaje jakieś partie i wygładza. To tak naprawdę kreacja, niemająca wiele wspólnego z tym, co miało miejsce na scenie, poza samymi muzykami. Jakość dźwięku: 7/10 OBRAZ O wersji wideo napisał dla nas pan Tomasz, kolekcjoner, posiadacz tylu fajnych wydań, tak wielu płyt, że moja kolekcja przy tym wypada blado: Płyty włączyłem bez jakiejkolwiek podniety, choć na siłę szukałem złego. Moja pierwsza myśl: jak mogli to tak sp... Z dźwiękiem stereo faktycznie, jak piszą, coś „nie halo”: rozbity na 2 głośniki, ale objawy - barwa, zbicie i stłumienie charakterystyczne dla mono i całość jest dosyć cicho. Podsumowując: moje klocki i TV od Sony po HDMI dają radę z tą zdeptaną fanowsko produkcją. Po tym, co się naczytałem myślałem, że będzie gorzej, a jest niespodziewanie nie najgorzej. Nie znaczy, że super (w końcu DVD w NTSC ma swoje ograniczenia). |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-301 OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Linear Audio Research LPS-1 Odtwarzacz plików: coctailAudio X10, test TUTAJ Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity