pl | en

Słuchawki

 

Ultrasone
EDITION 5

Producent: Ultrasone AG
Cena: 14 900 zł

Kontakt:
Gut Raucherberg 3
82407 Wielenbach | Niemcy/Bawaria


infodesk@ultrasone.com
www.ultrasone-headphones.com

MADE IN GERMANY

Do testu dostarczyła: Audio Center Poland


roku 2003 mało znana szerszej publiczności niemiecka firma Ultrasone zaprezentowała słuchawki Edition 7, limitowane do 999 sztuk. Może z tym, że była nieznana, trochę przesadzam i bezpieczniej będzie powiedzieć, że w Polsce była kompletnie nieznana i że ja jej nie znałem. Bo firma powstała już w 1991 roku. Swoją siedzibę ma w Wielenbach, blisko niemieckich Alp. Jej słuchawki od początku miały unikatowe rozwiązania, które z czasem wyewoluowały w sztandarowe dziś dla niej technologie: S-Logic Natural Surround System oraz ULE (Ultra Low Emission). Pierwsza pomaga „uwolnić” dźwięk od umiejscowienia w głowie, dając efekt przestrzenności, bez ingerencji w sygnał. Druga chroni słuchacza przed promieniowaniem elektromagnetycznym. Początkowo firma opracowywała rozwiązania sprzedawane następnie zewnętrznym zleceniodawcom, przede wszystkim z rynku profesjonalnego. W roku 1997 opracowano system zmniejszający radiację elektromagnetyczną słuchawek (różnego typu), który następnie zaadaptowano na potrzeby samodzielnie opracowanych modeli, zaprezentowanych w roku 1999. Konstrukcje odniosły na tyle znaczący sukces, że zdecydowano się poświęcić wyłącznie temu zagadnieniu. W roku 2000 firma została zreorganizowana, a wszystkie prace badawcze i wdrożeniowe objęły wyłącznie słuchawki sprzedawane pod marką Ultrasone.
Draganę Zirkel, szefową działu PR, poznałem kilka lat później, podczas wystawy w High End 2005 w Monachium. Choć pokazywała mi wówczas bardziej „przyziemne” modele, jak Pro2500, to nie mogłem nie poprosić o odsłuch Edition 7. Spodobało mi się to na tyle, że umówiliśmy się na testy kilku modeli z podstawowej linii. W ten sposób firma Ultrasone pojawiła się w Polsce. Jakiś czas później znalazł się dystrybutor, który zajął się ich sprzedażą.


Edition 7 były pierwszymi z całej serii „Edition”. W roku 2006 przyszły Edition 9, a później dostępne do dziś w ofercie Edition 12, Edition 10 oraz Edition 8. Te ostatnie w kilku wersjach wykończenia. Wszystkie te modele były bardzo drogie. Nie zapowiadały jednak tego, na co firma zdecydowała się wraz z najnowszym dodatkiem do serii, modelem Edition 5.
Geoffrey Morrison, dziennikarz internetowego wydania magazynu “Forbes”, zaliczył je do najdroższych słuchawek świata (Geoffrey Morrison, 10 Most Expensive Headphones, “Forbes” 11/24/2013, czytaj TUTAJ). Na jego liście znalazły się nad Audeze i HiFiMANami, obok topowych elektrostatów Omega II Staxa, a tylko jedno oczko pod najdroższymi słuchawkami magnetostatycznymi Abyss AB-1266 ($5495). Przypomnę, że polskie ceny wyglądają następująco: Edition 10 Limited – 8390 zł, Edition 12 - 5490 zł, a Edition 8 - 4990 zł. 14 900 zł za Edition 7 jest więc zmianą rewolucyjną.


W odróżnieniu od wszystkich wymienionych powyżej konstrukcji, Edition 5 są słuchawkami dynamicznymi. Mają budowę zamkniętą i limitowane są do 555 sztuk. Szkoda, że nie graweruje się na nich nazwiska posiadacza. Obudowy muszli wykonano z kilkusetletniego dębu, a zamiast klasycznego S-Logic Plus po raz pierwszy znajdziemy jego rozwinięcie S-Logic EX. Innowacja ta polega na skierowaniu dźwięku od membrany w dół, przez coś w rodzaju odwróconego lejka. Dostajemy dzięki temu bardziej przestrzenny obraz dźwiękowy, lokujący źródła pozorne przed słuchaczem, a nie w jego głowie. Mięciutka skóra, tytanowe membrany i ekskluzywne dodatki dopełniają obrazu tej ultra-limitowanej edycji.

O Ultrasone w “High Fidelity”
  • TEST: Ultrasone Pro990 – słuchawki, czytaj TUTAJ
  • TEST: Ultrasone HiFi2200ULE – słuchawki, czytaj TUTAJ
  • TEST: Ultrasone PROLine 750 – słuchawki, czytaj TUTAJ
  • TEST: Ultrasone PROLine 2500 – słuchawki, czytaj TUTAJ WYSTAWA: High End 2006, czytaj TUTAJ

  • Nagrania użyte w teście (wybór)

    • Estampies & Dances Royales, Hesperion XXI, Jordi Savall, Alia Vox AV 9857, SACD/CD (2008).
    • L’Amor de Lonh, Ensemble Gilles Binchois, Dominique Vellard, Glossa GCD P32304, CD (2010).
    • Charlie Parker & Dizzy Gillespie,Bird & Diz, Mercury/UMG Recordings UCCV-9466, „David Stone Martin 10 inch Collector’s Selection”, CD (1952/2013).
    • Daft Punk, Homework, Virgin, 8426092, CD (1996).
    • Daft Punk, Random Access Memories, Columbia Records/Sony Music Japan SICP-3817, CD (2013); recenzja TUTAJ.
    • David Sylvian, Brilliant Trees, Virgin/EMI Music Japan, VJCP-68876, CD (1984/2008).
    • David Sylvian, Sleepwalkers, P-Vine Records, PVCP-8790, CD (2011).
    • Dead Can Dance, Anastasis, [PIAS] Entertainment Group, PIASR311CDX, "Special Edition Hardbound Box Set", CD+USB drive 24/44,1 WAV (2012); recenzja TUTAJ
    • Dizzy Gillespie, The New Content, Limelight/Universal Music Japan UCCM-9097, “Immortal Jazz on Mercury. No. 47”, CD (1962/2003).
    • Electronic, Electronic, Factory Records/EMI Records 5099990743122, “2 Cd Special Edition”, 2 x CD (1991/2013).
    • Emerson, Lake & Palmer, Trilogy, Island/Victor VICP-642237, “Victor Music 80”, K2HD CD (1972/2008).
    • Frank Sinatra, Where Are You?, Capitol/Mobile Fidelity UDSACD 2109, “Limited Edition No. 0251”, SACD/CD (1957/2012).
    • Ivie Anderson, Ivie Anderson with Duke Ellington & His Famous Orchestra, EPM 157352, “Jazz Archives No. 42”, CD (1932-1940/1991).
    • Johann Sebastian Bach, Sonatas & Partitas, wiol. Jaap Schroeder, Smithsonian Collection of Recordings/ADDA 581134/35, 2 x CD (1989).
    • Ludwig Van Beethoven, Piano Trios Op.70 No.2, Op.97 ‘Archduke’, wyk. Alexander Mielnikov, Isabelle Faust, Jean-Gihen Queyras, Harmonia Mundi HMC 902125, CD (2014).
    • Nirvana, In Utero, Geffen GED 24536, CD (1993).
    • OMD, English Electric, 100% Records/Sony Music Japan SICP-3810, CD (2013); recenzja TUTAJ.
    • Pelle Gudmundsen-Holmgreen, Mixed Company, wyk. Theatre of Voices, London Sinfonietta, Paul Hiller, DaCapo Records 8.226114, CD (2014).
    • Tommy Dorsey, Masterpieces 15, EPM 158342, “Jazz Archives”, CD (1935-1940/1995).
    Japońskie wersje płyt dostępne na

    Słuchając niegdyś Edition 7, zaraz po ich wprowadzeniu do sprzedaży w 2006 roku, nie bardzo potrafiłem zrozumieć kompletnie innej prezentacji, z jaką miałem do czynienia. Kosztujące zapierające wówczas dech w piersiach 1500 dolarów amerykańskich konstrukcje grały tak diametralnie inaczej od tych z klasycznej serii, że nie bardzo wiadomo było, jak do tego podejść. Dźwięk reprodukowany, niezależnie od sposobu reprodukcji (głośniki, słuchawki), jest swego rodzaju „kreacją”, mającą na celu zwiedzenie słuchacza i przekonanie go, że ma do czynienia z dźwiękiem naturalnym. Nie ma on wiele wspólnego z tym, co dzieje się na scenie lub w studiu nagraniowym, a jednak wysokiej klasy realizacje odtwarzane na wysokiej klasy sprzęcie naciskają w nas odpowiednie „guziki”, dzięki którym jesteśmy w stanie „zawiesić niewiarę” wystarczająco długo, by mentalnie oddzielić przekaz (muzykę) od przekaźnika (system audio + dźwięk). To zawsze będzie coś w rodzaju sztuczki, ale przygotowanej w dobrej wierze i odebranej z wiedzą, że tak właśnie jest.
    Edition 7 słuchane w czasie wystawy High End 2006 w Monachium, czyli w warunkach dalekich od komfortowych, nie zachwyciły mnie. Mówię o dźwięku, bo wygląd, wykonanie, dbałość o detale były niebywałe. Z dźwiękiem nie mogłem sobie jednak poradzić.


    Przewijamy o osiem lat do przodu. Edition 5 kosztują, biorąc pod uwagę inflację, niemal trzy razy drożej niż „siódemki”. Wykonane są jeszcze lepiej. Zastosowano w nich najnowsze wersje rozwiązań konstrukcyjnych, które w Edition 7 były jeszcze w powijakach. Słuchając ich po raz pierwszy miałem wrażenie, że cofnąłem się w czasie, że znowu stoję obok Dragany Zirkel, która z przejęciem opowiada o tym, z jaką dbałością szukano poddostawców dla poszczególnych elementów składowych tych konstrukcji i jak bardzo są z nich zadowoleni. Wciąż widzę jej uśmiech i emanującą z jej postawy dumę. Ale wreszcie rozumiem, dlaczego.

    Nieprzystawalność dźwięku Edition 7 i Edition 5 do moich doświadczeń ze słuchawkami wzięła się z innego rozłożenia priorytetów. „Piątki” mają balans tonalny przesunięty do góry i to wyraźnie. Niski bas nie jest mięsisty ani mocny. Ciekawe, ale słychać go aż do najniższych dźwięków fortepianu. Tyle że bez nasycenia, jakie dają, dla przykładu, Audeze LCD-X i Sennheiser HD800 (o innych Ultrasone nie wspominając). Normalnie byłoby to jednoznaczne z rozjaśnieniem, a może nawet wyostrzeniem. Jednym słowem, z brakiem i nadmiarem jednocześnie. A tu nie, to kompletnie inny przypadek.
    Niemieckie słuchawki są jednymi z najbardziej rozdzielczych konstrukcji, jakie znam. Włączając w to niebywałe pod tym względem HiFiMANy HE-6, napędzane firmowym wzmacniaczem EF-6, jak i – stawiane w tym kontekście za wzór – elektrostatyczne Staxy Omega II. Ich przejrzystość, znikanie jest tak niesamowite, że przez jakiś czas po prostu szukamy ICH dźwięku, którego za wiele nie ma (a przynajmniej, na tym etapie, nie potrafię go wskazać i jednoznacznie określić). Przy słuchawkach z Bawarii niemal wszystkie inne brzmią w podbarwiony sposób. Nawet jeśli Audeze zachwycają gęstością środka i niskim, miękkim basem, a HiFiMANy czarują rozdzielczością oraz dźwięcznością. Przy testowanych słuchawkach lepiej słychać, że w obydwu przypadkach to dźwięk „robiony” – cudownie, genialnie, pięknie, ale jednak. Edition 5 znikają i chyba właśnie ten akt mnie tak wybił z równowagi w Monachium przy Edition 7 i dlatego pierwszy moment u mnie w domu z ich następcami był tak konfudujący.

    Kluczem otwierającym je dla mnie było nagranie Piano Trios Op.70 No.2, Op.97 ‘Archduke’ Beethovena w wykonaniu m.in. Isabelle Faust, o której już parę razy pisałem. Płyta, o której mówię, jest najnowszym wydawnictwem z udziałem skrzypaczki, grającej na pochodzącym z 1704 roku Stradivariusie „Sleeping Beauty”, wypożyczonym jej (dożywotnio) przez L-Bank Baden Württemberg.
    Nie przywołuję tego nagrania po to, żeby pokazać, jaki jestem „wyrafinowany”, nie mówię o Faust i skrzypcach, żeby się popisać – nie muszę robić żadnej z tych rzeczy. Ale właśnie tak dobre nagrania, tak dobrzy muzycy i tak niezwykłe instrumenty (również fortepian i wiolonczela są wyjątkowe) otwierają świat Ultrasone.

    Ich dźwięk jest czysty i niepodbarwiony. Ale nie to jest chyba najważniejsze, to przyczyna. Skutek jest taki, że dźwięk bardziej przypomina to, co słyszymy na żywo, ponieważ nie jest związany z samymi przetwornikami, nie jest „projektowany” w głowie i więcej w nim powietrza wokół wykonawców. Normalnie, słuchając nagrań skupiamy uwagę na „body” dźwięku, na „strukturze” instrumentów, głosów. Wrażenie ich obecności tworzone jest przez masę, przez energię. Edition 5 grają znacznie lżej, ale jeszcze bardziej intensywnie. Instrumenty tworzone są w głównej mierze przez milion szczegółów, z jakich się składają, w tym otoczenia, akustyki. Ten milion daje ultra-gładki obraz bez wyraźnej masy. Kiedy stopa perkusji uderza mocniej, nawet w nagraniach z płyty Daft Punka, to słychać najpierw plaśnięcie, a dopiero za chwilę wypełnienie. Tak brzmi perkusja na żywo. Kiedy brzmienie trąbki Davisa rozwija się do mocnej frazy, to najpierw jest aksamitne, potem ostrzejsze i w końcu gładkie. Trochę bez sensu, że muszę rozbijać dźwięk na tak małe składowe, ale chciałbym jak najlepiej wywiązać się z obowiązku. Słuchając tych płyt z Ultrasone nie analizujemy niczego w ten sposób, to oczywiste. Ale te drobne elementy składają się na efekt: niewiarygodnie przestrzenne i czyste granie.


    Przestrzeń jest elementem, który to wszystko organizuje, zarówno pod kątem tonalności, jak i holografii. Dźwięki są z testowanymi słuchawkami umiejscowione dalej niż normalnie, trochę tak, jak podczas koncertu. Nie są więc „namacalne”, ani „intensywne”. Audeze – dla przykładu – budują przekaz opierając się na energii i masie. Wrażenie „uczestnictwa” w wydarzeniu, jakie odnosi słuchacz, opiera się na „dotknięciu” przekazu w tym sensie, że mamy poczucie fizycznej bliskości dźwięku, a co za tym idzie (jeśli to dźwięk wysokiej próby) wykonawców. Ultrasone brzmią w diametralnie inny sposób. Nie sugerują „obecności” konkretnej masy tuż obok nas. W niepowtarzalny sposób przedstawiają czysty, pozbawiony nienaturalnych ostrości, krawędzi i podbarwień obraz, z którego wyłania się dźwięk naturalny, w tym sensie, że przypominający ten realny.
    Odsłuch przez słuchawki to kompromis zbudowany na kompromisie. Najpierw musimy się przecież uporać z nienaturalną prezentacją. A to dlatego, że nagrania, poza binauralnymi, których jest jakiś promil, dokonywane są z myślą o kolumnach. Po drugie zaś konieczne jest przekalibrowanie się z dźwięku, który dochodzi do nas z różnych stron, w którym kluczową rolę pełnią odbicia od ścian, podłogi i sufitu, na dźwięk emitowany bezpośrednio do ucha, w którym pomieszczenie jest z równania wyłączone.

    Edition 5 robią to na swój sposób bezbłędnie. Przestrzeń jest w nich równie dobra, co z najlepszymi układami elektronicznymi symulującymi odsłuch przez kolumny, ale bardziej naturalna, czystsza. Nie ma się wrażenia „przygotowywania” dźwięku, jego obróbki, z elektronicznymi systemami obecnym zawsze. Przestrzeń, którą te słuchawki pokazują, jest niewiarygodna. Nie tylko z nagraniami stereofonicznymi, ale i monofonicznymi, czyli pod tym względem jeszcze trudniejszymi. Dźwięk, jaki z nimi dostajemy, jest bardzo spójny, poukładany. I niezwykle delikatny.
    Nie pisałem o tym, bo nie chciałem od razu odkrywać wszystkich kart, z Ultrasone nie ma co się spieszyć na żadnym etapie. Ale dźwięk jest w tych słuchawkach bardzo delikatny, wręcz aksamitny. „Aksamitność” kojarzymy najczęściej z gładkością. Tutaj używam tego określenia w kontekście czegoś więcej, to odpowiednik dźwięku, który nie przykuwa do siebie uwagi irytującymi rzeczami. Ostrość, twardość, chrapliwość, zapiaszczenie, generalnie: zniekształcenia wydają się na tak niskim poziomie, że ich nie słychać (nie zwracamy na nie uwagi). I nie ma znaczenia, czy to nowoczesne nagrania czy wspomniane monofoniczne, np. pochodząca z 1950 roku płyta Bird & Diz Charliego Parkera i Dizzy’ego Gillespiego, trudna do odtworzenia, czy wreszcie współczesna muzyka „poważna” z najnowszej płyty Theatre of Voices, London Sinfonietta i Paula Hillera z utworami Pelle Gudmundsena-Holmgreena (OK, teraz trochę się popisuję, ale w zacnym celu).

    Podsumowanie

    Edycje limitowane mają to do siebie, że są limitowane. Pleonazm ten jest jak najbardziej na miejscu. „Limitowany” oznacza „ograniczony”, czasowo, ilościowo. Edition 5 są limitowane do 555 sztuk i są diabelnie drogie. Dziesięć lat temu nikt nie zdawał sobie sprawy, że będziemy mieli do czynienia z tak drogimi słuchawkami i że to one staną się czymś normalnym, tj. przewidywalnym. Testowanie takich konstrukcji może się więc wydawać pozbawione sensu, ich nabywcami i tak będą zapewne bogaci kolekcjonerzy.
    Może tak jest, a ja tracę czas, wszystko jest możliwe. Wolałbym jednak myśleć, że badam w ten sposób możliwości techniki słuchawkowej i pokazuję możliwości danego producenta. Przecież nie wszyscy będziemy jeździli samochodami pokroju Bugatti Veyron, a pewnie wielu chętnie by o nim poczytało, zagłębiło się w detale dotyczące filozofii, pomysłu, szczegółów konstrukcyjnych i wreszcie jazdy.
    Kontakt z przetwornikami w rodzaju Edition 5 otwiera oczy i pokazuje, że za pomocą słuchawek można odtworzyć dźwięk inaczej niż zwykle. Najbliżej do tego, co oferują te konstrukcje, jest słuchawkom elektrostatycznym Staxa z jednej strony i magnetostatycznym HiFiMANa z drugiej. Z elektrostatami łączy je sposób potraktowania „tkanki” dźwięku, równorzędność dźwięków odbitych i bezpośrednich. Ultrasone brzmią jednak dalece bardziej spójnie i delikatnie. Bez cienia rozjaśnienia i wyostrzenia. Konstrukcje magnetostatyczne w rodzaju HE-6 HiFiMAna, LCD-X Audeze czy wreszcie PM-1 Oppo, napędzane firmowym wzmacniaczem/przetwornikiem HA-1 dzielą z „5” gładkość i większą bezpośredniość. Ultrasone są kombinacją kilku różnych elementów, które nie występują w żadnej innej konstrukcji, jaką znam. Tutaj dają coś, czego żadna inna dać nie jest w stanie.
    I choć niesamowite wrażenie robiły odsłuchy klasyki, być może dzięki (alleluja!) naturalnej prezentacji z dystansu, a przy tym klarownie i ze świetnym skupieniem, to przy Daft Punku miękły kolana, a z Trilogy Emerson Lake & Palmer miało się wrażenia uczestnictwa w koncercie. Bardzo uniwersalne słuchawki, które klasykę przenoszą na nieznany do tej pory poziom. Trzeba tylko dać się im „przeorientować”. GOLD Fingerprint – za Edition 5 oraz za całokształt pracy Ultrasone.

    Zamknięte konstrukcje w high-endzie są bardzo rzadkie. Pamiętając o Audeze LCD-XC i Staxach 4070 trzeba powiedzieć, że Edition 5 niemieckiej firmy Ultrasone należą do bardzo rzadkiej grupy słuchawek tego typu i jednocześnie tej klasy.
    Mają budowę zamkniętą typu „circumaural”, tj. z muszlami otaczającymi ucho. Kształt tych ostatnich przypomina PM-1 Oppo, M500 KEF-a i niektóre modele Sennheisera. To prostokąt z zaokrąglonymi rogami. Edition są niewielkie i niesamowicie lekkie – po ciężkich HiFiMANach, Audeze, a nawet Oppo to prawdziwa ulga. Dzięki dopracowanemu kabłąkowi i dobrze obliczonemu naciskowi świetnie leżą na głowie, a przy tym nie męczą.

    Wykonano je z elementów plastikowych, aluminiowych, stalowych, skóry oraz drewna. Każdy model Edition wykonywany jest z innego rodzaju drewna. Tutaj to kilkusetletni dąb, mający piękną fakturę, jak również – jak zapewnia producent – znakomite własności mechaniczne. W drewnie wycięto laserem miejsce na aplikację z aluminium. Pokryto je siedmioma warstwami lakieru.
    Pałąk wykonano z anodowanego aluminium i obciągnięto naturalną skórą, taką samą, jak muszle. Skóra pochodzi z długowłosych etiopskich owiec.


    Oprócz tego, że wokółuszne, zamknięte, są Ultrasone słuchawkami dynamicznymi. Wyposażono je w rozwiązanie ULE (Ultra Low Emission), obecne w konstrukcjach tego producenta od 1999 roku i wyróżniające go od innych: ekranowanie MU-metalem. Chodzi o ochronę słuchacza przed negatywnym wpływem promieniowania elektromagnetycznego – cewki i magnes są przecież bardzo blisko głowy przez wiele godzin. MU-metal zmniejsza promieniowanie o ponad 98%.
    Za niebywałą przestrzeń odpowiada inna, opatentowana przez tę firmę technologia, S-Logic EX. To rozwinięcie wcześniejszego S-Logic, w którym przed przetwornikiem umieszczano specjalnie ukształtowaną przesłonę z wyciętymi odpowiednio dobranymi otworami. Dzięki temu dźwięk robił się bardziej przestrzenny. W wersji EX przesłona ma kształt skierowanego kielichem w dół lejka. Oprócz poprawy przestrzenności S-Logic EX pozwala zmniejszyć ciśnienie na błonie bębenkowej o 40% (3-4 dB), przy podobnie odczuwalnym poziomie głośności. Membranę o średnicy fi 40 mm pokryto tytanem.

    Elastyczne, odłączane kable wykonane zostały z miedzi beztlenowej o czystości 99,999%. Kable są dwa – 4-metrowy, zakończony wtykiem typu duży jack (fi 6,35 mm) i drugi o długości 1,8 metra, z mini-jackiem (fi 3,5 mm), oba wyposażone we wtyki Neutrika. Uzupełnieniem są: specjalne opakowanie do przechowywania słuchawek oraz stand wykonany ze stalowego pręta. I ostatni, ale nie mniej ważny element: specjalny pokrowiec zabezpieczający przed kurzem, kiedy Edition 5 umieszczony jest na standzie.

    Dane techniczne (wg producenta)

    Budowa: dynamiczna, zamknięta
    Technologia S-Logic EX
    Technologia ULE
    Impedancja: 32 Ω
    Przetwornik: 40 mm pokryty tytanem
    Magnes: NdFeB (neodymowy)
    Pasmo przenoszenia: 5-46 000 Hz
    SPL: 96 dB
    Waga: 280 g
    Okablowanie: 2 odłączane kable - 1,5 m z wtykiem Neutrik 3,5 mm oraz 4 m z wtykiem Neutrik 6,35 mm
    Metalowy pałąk, dębowa obudowa muszli, skórzane poduszki, chromowane wykończenia

    Dystrybucja w Polsce:

    AUDIO CENTER POLAND

    ul. Henryka Sucharskiego 49
    30-898 Kraków | Polska

    e-mail: audiocenter@audiocenter.pl

    www.audiocenter.pl

    • Ultrasone EDITION 7 podczas wystawy High End 2006.
    • Ultrasone EDITION 10 w ozdobnej skrzynce.
    • Ultrasone EDITION 5 w pudełku.
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    Źródła analogowe
    - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
    - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ
    Źródła cyfrowe
    - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
    - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD
    Wzmacniacze
    - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
    - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
    - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    Kolumny
    - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
    - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
    - Filtr: SPEC RSP-101/GL
    Słuchawki
    - Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    - Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ
    - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
    - Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ
    Okablowanie
    System I
    - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ
    - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
    System II
    - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
    - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA
    Sieć
    System I
    - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
    - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
    System II
    - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
    Audio komputerowe
    - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801
    - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
    - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
    - Router: Liksys WAG320N
    - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
    Akcesoria antywibracyjne
    - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
    - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
    - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
    - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
    - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
    Czysta przyjemność
    - Radio: Tivoli Audio Model One