Gramofon + ramię gramofonowe
Origin Live
Producent: Origin Live Ltd. |
rigin Live to firma mająca swoją siedzibę w Southampton. Założona została w roku 1986, a jej pierwszym produktem były kable typu colid-core, jedne z pierwszych tego typu dostępnych na rynku. Po nich przygotowano różnego typu standy i stoliki antywibracyjne, a następnie standy głośnikowe i wreszcie gramofony. Zanim właściciel OL zajął się produktami audio przez 10 lat pracował w przemyśle stoczniowym, budując okręty wojenne. Doświadczenie w zakresie materiałoznawstwa przełożyło się potem na jego pracę nad szlifowaniem dźwięku. To podejście widoczne jest w jego gramofonach już na pierwszy rzut oka. Nawet w najtańszym, testowanym tutaj modelu Aurora MkIII, dostrzec można rozwiązania, których nigdzie indziej nie spotkamy. Aurora jest gramofonem nieodsprzęganym, który wygląda, jakby miał zwykłą podstawę. Materiały firmowe mówią jednak o „chassis” i „sub-chassis”. Pierwsze wygląda klasycznie – wykonane jest z akrylu, choć jego kształt wcale taki klasyczny nie jest. Sub-chassis to z kolei aluminiowy element, na którym zamocowane jest ramię. Ma ono specyficzny kształt i jest mocowane do chassis w specjalny sposób (patrz – część poświęcona budowie). Sub-chassis jest montowane w firmie i nie powinno się go regulować – wkręty są mocowane z konkretną siłą i nie wolno ich dociągać. Mlecznobiały talerz, choć też wydawałoby się klasyczny, z akrylu, wykonany został z jego drogiej odmiany, o której Mark mówi „loaded Acryclic”. Podobnie jak o dokładnym składzie tego materiału, tak i o tym z czego wykonany jest płaski pasek napędowy powiedzieć też nie chce – zwykła guma to to nie jest. Nagrania użyte w teście (wybór)
Setup gramofonu Origin Live nie jest szczególnie łatwy. Najlepiej pozostawić go dealerowi. Chyba że lubimy wyzwania, a ustawienie gramofonu jest integralną częścią doświadczania muzyki z winylu. Byłoby to całkowicie zrozumiałe, bo przecież czarna płyta (jej powrót), to nie tylko lepszy dźwięk, fenomen socjologiczny, ale i szczególne podejście do życia – z winylem to „Slow Life”. Pliki byłyby więc odpowiednikiem „Fast Life”, życia w pośpiechu, bez zagłębiania się w jego odcienie. Składając gramofon samodzielnie, próbując, popełniając błędy i poprawiając je, szukając optymalnych rozwiązań – takie przygotowanie do odsłuchu będzie ekscytującym przeżyciem, wzmacniającym odbiór muzyki w sposób nieprawdopodobny. Aurora, w testowanej wersji, odwdzięczy się za to rasowym wyglądem i równie satysfakcjonującym dźwiękiem. Nic nie istnieje w próżni, w oderwaniu od kontekstu. Także testy produktów audio. W tym przypadku tym, co warunkuje odsłuch jest przede wszystkim system odniesienia, a także inne produkty danego typu. Origin Live stanął na półce Finie Elemente Pagode Edition w tym samym dniu, w którym zabrałem z niej inny bardzo ciekawy gramofon, model WOW! niemieckiej firmy Acoustic Signature. Ta najtańsza konstrukcja AS wygląda znakomicie i jest bardzo łatwa do złożenia. Jej cena jest nieco niższa niż testowanych Aurory i Onyxa. Dźwięk, jaki uzyskałem z obydwu gramofonów był jednak niesamowicie podobny – przede wszystkim przez zbliżoną tonalność i ustawienie priorytetów. Brytyjski set idzie we wszystkim dalej, oferuje coś więcej, jednak pierwsze wrażenie – w audio bardzo ważne, pod warunkiem, że spotyka się z doświadczeniem – jest właśnie takie. I WOW!, i Aurora/Onyx wypełniają podstawowe założenia stawiane przed gramofonem: brzmią w mięsisty sposób, środek pasma jest gęsty i ciepły, góra raczej łagodna. Brytyjski system jest bardziej mięsisty, jego środek jest gęstszy i jeszcze cieplejszy, a góra łagodniejsza. Ale przy tym: ta ostatnia jest bardziej rozdzielcza i lepiej zintegrowana ze środkiem, średnica bardziej trójwymiarowa i zróżnicowana, a mięsistość lepiej kontrolowana. Kiedy zabrzmiał kontrabas w otwierającym płytę Groove Yard The Montgomery Brothers utworze wiedziałem, że dobrze jest, że pysznie jest. Instrument brzmiał w mięsisty sposób, ale miał wyraźne miejsce w przestrzeni. Wskazywały nań twardsze elementy związane z uderzeniem o strunę. Pudło rezonansowe rozmywało dźwięk tak, jak to ma miejsce w rzeczywistości i nie miałem fałszywej definicji tam, gdzie jej nie ma. Zagrany zaraz potem, niedawno kupiony (niegrany!), 12” maksisingiel Depeche Mode Live In Silence, jedna z najlepiej nagranych płyt grupy w ogóle, eksplodował basem i gęstym środkiem. To był tego typu drive, jakiego oczekuję. Ładnie ukazana scena dźwiękowa to kolejna mocna strona Aurory w wersji trzeciej. WOW! i inne, tańsze gramofony, jeśli są dobrze pomyślane, czarują gęstym, namacalnym pierwszym planem. To, co dalej jest jednak pokazywane jako część tego, co bliżej, nie ma mowy o głębi. Origin Live umiejętnie rysuje dalsze plany, jak również nie wzbrania się z pokazaniem elementów wychodzących do słuchacza. Nie jest to równie wiarygodna prezentacja, jak z high-endowych, drogich konstrukcji Kuzmy, Transrotora, Avida czy SME, żeby była jasność. Ale to na tyle dobry rendering tego, co dostajemy za większe pieniądze, że nie kłuje w oczy. Powiem więcej – jeśli meloman nie ma dużego doświadczenia z drogim analogiem, to niczego nie zauważy. I dobrze – będzie mógł docenić to, co dostaje tu i teraz. A sposób kształtowania bryły i sceny spodoba się tym, dla których cyfra brzmi „płasko”. Uważam, że jeśli tak jest, to jest jakiś problem z odtwarzaczem, ale wiem jednocześnie, że duża część cyfrowych źródeł tak właśnie może być odebrana. |
Dla nich dźwięk z tego gramofonu, uzbrojonego we wkładkę Denona DL-103, będzie ostatecznym dowodem na to, że cyfra była wymysłem szatana. CO MOŻNA POPRAWIĆ Gramofon Origin Live to część większego projektu, podstawowe składniki używane do budowy droższych modeli tego producenta. Rzut oka na jego podstawę i wiadomo, że to nie jest kolejna „deska z paskiem” (choć nic przeciwko deskom nie mam), a przemyślana konstrukcja. I to z miejscem na usprawnienia. Do podstawowej podstawy możemy dokupić platformę dla drugiego ramienia. nie zmienia to dźwięku, ale poszerza funkcjonalność – na drugim ramieniu zakładamy wkładkę monofoniczną i słuchamy płyty mono tak, jak się to powinno robić. Można też zamówić wersję przygotowaną dla ramion 12”. Podsumowanie Testowany gramofon równie ładnie, równie uważnie odtwarza odjechane reedycje płyt 45 rpm, jak i stare dyski z lat 80., a więc z „ciemnych wieków” analogu. Różnice między nimi są klarowne i bezdyskusyjne. Ale przez specyficznie ukształtowaną barwę te gorsze są „podciągane”, rehabilitowane. To nie jest granie na jedną nutę. Ale jednak ciepło, energia dołu i plastyka spinają całą kolekcję w tym samym nawiasie. Rozdzielczość nie jest nadzwyczajna, a przynajmniej nie manifestuje się w dużej ilości detali. Te, a także trzaski, są na drugim planie. szczegóły są częścią większych planów i je budują. Góra jest raczej wycofana, choć też w charakterystyczny sposób. To nie jest zmniejszenie energii, a zaokrąglenie ataku i wygładzenie wyostrzeń. Nie mamy więc zamkniętego, zmulonego dźwięku, a jednak wszystkie płyty brzmią w trochę ciepły i miękki sposób. Aurora MkIII nie wygląda tak, jak większość gramofonów. A to dlatego, że jego podstawa jest skomplikowana i złożona z wielu elementów. To konstrukcja nieodsprzęgana, a jednak zaawansowana mechanicznie. Płaszczyznę, do której wszystko jest mocowane wykonano z czarnego akrylu. Została powycinana tak, aby jak najmniej ważyła, ale w rogach umownego „trójkąta” pozostawiono okrągłe fragmenty, do których przykręcono, dopasowane kształtem, krążki – też z akrylu. Jak rozumiem, chodziło o rozprowadzenie masy w kontrolowany sposób, dający jak najlepszy dźwięk. Dystrybucja masy wydaje się kluczem do zrozumienia tej konstrukcji. Dla przykładu, trzy nóżki, na których stoi podstawa, rozmieszczono tak, aby znalazły się jak najbliżej punktu ciężkości, znajdującego się pośrodku utworzonego przez nie trójkąta. Jedna z nich wykonana została z wysokogatunkowej stali i znajduje się dokładnie pod miejscem, w którym zamocowano duży „wysięgnik”, do którego przykręcone jest ramię gramofonu. Element ten wykonany jest z lakierowanego na czarno aluminium i wydaje się być mocowany w dwóch miejscach – przy głównym łożysku oraz obok, na osi łączącej łożysko i podstawę ramienia. Tak naprawdę mocowanie jest jedno – o którym mówiłem, a płyta mocująca dla ramienia jest na obejmę łożyska tylko nałożona. W podstawie tej wycięto otwory, które ja odciążają, a od spodu przykręcono element tłumiący wibracje – to coś w rodzaju mikrogumy przedzielonej cienkim paskiem korka. Asynchroniczny silnik (DC), w którym wyeliminowano efekt przeskakiwania między statorami, zamknięto w bardzo dużym, akrylowym elemencie, wstawianym w wycięcie podstawy. Silnik i podstawa się ze sobą nie stykają. Na górnej ściance mamy aluminiową gałkę, którą włączamy obroty i zmieniamy z 33,33 rpm na 45 rpm. Włączenie zasilania sygnalizuje zielona dioda. Nie mamy natomiast informacji tym, jakie obroty są wybrane. Na osi silnika zamocowano wąski element z białego winylu lub podobnego do niego plastiku, z kołnierzami od spodu i od dołu. Nakładamy nań długi, szeroki pasek o płaskim przekroju, owijany wokół talerza. Zasilanie doprowadzamy z zewnętrznego zasilacza ściennego 9 V AC. Dostępny jest też apgrejd w postaci dużego zasilacza z transformatorem toroidalnym. Do kompletu dostajemy małe kółeczko stroboskopowe – firma radzi, aby skorygować obroty po dwóch dniach grania. Służą do tego małe śrubki widoczne na bocznej ścianie walca, w którym umieszczono silnik i jego sterowanie. Onyx jest ramieniem o długości 9” typu gimballed-arm o odległości między mocowaniem i osią łożyska 222 mm oraz overhangiem 15,7 mm – czyli dokładnie tyle samo, ile w ramionach Regi. Ramię ma prostą, aluminiową rurkę. Łożyska umożliwiające ruch w poziomie rozmieszczono w niezwykle charakterystyczny sposób – bardzo szeroko. Przeciwwaga ze stali przesuwa się bardzo ciężko – jej połączenie z trzpieniem jest tłumione. Inaczej niż zwykle wygląda antyskating. To stary, sprawdzony sposób – żyłka i ciężarek, ale wykonany w specyficzny sposób. Na żyłce zamocowane są dwa ciężarki – jeden zakładamy na trzpień wychodzący z boku ramienia i tam zakręcamy małym imbusem, a drugi przekładamy przez dość długi drut z oczkiem na końcu. W ramieniu zamontowano kabelki tworzące całość z kablami, które odłączamy do przedwzmacniacza gramofonowego. To kable równie „wysokiej” klasy jak te stosowane przez Regę… Z tą brytyjską firmą Origin Live łączy także możliwość zamontowania na wysięgniku dla ramion trzypunktowo mocowanych, nowych ramion Regi. Ramię ma możliwość regulacji VTA – wymaga to jednak poluzowania nakrętki mocującej kolumnę ramienia od spodu do płyty wysięgnika, nie da się tego zrobić „w locie”. Dystrybucja w Polsce: |
Źródła analogowe - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ Źródła cyfrowe - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD Wzmacniacze - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ Kolumny - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-101/GL Słuchawki - Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ Okablowanie System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA Sieć System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ Audio komputerowe - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB Akcesoria antywibracyjne - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 Czysta przyjemność - Radio: Tivoli Audio Model One |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity