Płyta ukazała się 8 maja, zarówno w postaci krążka CD, płyty LP („Limited Edition Black & White Vinyl”), jak i w serwisach streamingowych – na Tidalu w formie Master MQA 24/96. W Japonii dostępna jest na krążku SHM-CD (japońskie płyty dosteone są poprzez skpel internetowy CD JAPAN). Słuchamy wersji CD i MQA.
Wydawca: Blue Note Records
B003179801 (CD)
Data premiery: 8 maja 2020
Nośnik: Compact Disc | 140 g LP | Tidal MQA 24/96
Jakość dźwięku: 7-8/10
Tytuł nowego albumu Norah Jones Pick Me Up Off the Floor ma dwa znaczenia. Jak czytamy w artykule zamieszczonym na stronie ABC News, po spędzeniu dwóch lat na nagrywaniu jednorazowych comiesięcznych sesji, grająca na pianinie piosenkarka zdała sobie sprawę, że ma wystarczająco dużo wspaniałych piosenek:
„Nie wiedziałem, co się z nimi dzieje. Po prostu chodziłam za nimi i je zbierałem” – mówi artystka. Drugie znaczenie wiąże się z tym, że piosenki były smutne, a Jones potrzebowała, żeby ktoś ją „podniósł”, „podał jej rękę”: „To uczucie desperacji, kiedy po prostu potrzebujesz kogoś, kto cię podniesie, to wszystko” – powiedziała.
Tak naprawdę większość utworów, które złożyły się na nową płytę, to odrzuty z innych sesji.
Muzyka
| PROGRAM |
Jeszcze przed premierą albumu artystka na swoich kanałach społecznościowych pod hasłem #StayAtHome dzieliła się przygotowaniami do nowego albumu. Nowy album Norah Jones zbudowany został wokół serii singli z ostatnich dwóch lat – okazało się, że te niepublikowane utwory niespodziewanie połączyły się w spójny album.
Pick Me Up Off The Floor to dzieło wielu znanych producentów, od Briana Blade’a po Jeffa Tweedy’ego. Płytę zapowiadał singiel I’m Alive, efekt współpracy z Jeffem Tweedym z zespołu Wilco. W oświadczeniu dla prasy Jones szczegółowo opisała inspirację i proces twórczy związany z albumem, który powstał podczas sesji z jej stałym perkusistą Brianem Blade:
„Mieszkając w tym kraju – na tym świecie – przez ostatnie kilka lat mogę powiedzieć, że jest coś więcej w powiedzeniu „Lift me up”. Spróbujmy wydostać się z tego bałaganu i coś wymyślmy ”. I dalej: „Jeśli na tym albumie jest ciemność, nie ma to oznaczać zbliżającego się poczucia zagłady, bardziej przypomina to ludzkie pragnienie bliskości z kimś innym. Niektóre, bardziej osobiste utwory, dotyczą także szerszych problemów, z którymi wszyscy się borykamy. Z drugiej strony, niektóre utwory, które dotyczą bardzo konkretnych rzeczy z „wielkiego świata”, wydają mi się jednocześnie bardzo osobiste.” I dodaje jeszcze: „Nie wiem, czy byłam w takiej specjalnej strefie, czy ten proces coś we mnie włączył, ale w ubiegłym roku czułam się bardziej kreatywna niż kiedykolwiek wcześniej”.
To projekt w którym udział wzięło wielu muzyków: basiści Christopher Thomas, John Patitucci, Jesse Murphy i Josh Lattanzi; perkusiści Nate Smith, Dan Rieser i Josh Adams; klawiszowiec Pete Remm, gitarzysta steel Dan Iead, skrzypkowie Mazz Swift i Ayane Kozasa, wiolonczelista Paul Wiancko, perkusista Mauro Refosco, wokaliści Ruby Amanfu i Sam Ashworth, trębacz Dave Guy i saksofonista tenorowy Leon Michels.
Nagranie
Płyta powstawała w kilku studiach i rejestracją oraz miksem materiału zajmowało się kilku różnych realizatorów dźwięku i producentów. Choć od strony brzmienia to nie jest sytuacja idealna, to w przypadku największych gwiazd – a Norah Jones w jazzie jest niekwestionowaną gwiazdą – to norma.
Taki rozrzut w technikach nagraniowych, sposobach miksowania, przy dodatkowych ścieżkach dogranych w kolejnych studiach to niezwykłe wyzwanie dla inżyniera odpowiedzialnego za mastering materiału. Zadanie to wzięli na siebie GREG GALBI i STEVE FALLONE ze studia STERLING SOUND (Nowy Jork).
Greg Galbi jest jednym z najbardziej doświadczonych realizatorów dźwięku. Urodzony w 1949 roku pracę rozpoczął w 1973 roku w sławnym studiu Record Plant (1973 podaje strona Sterling Sound, natomiast Wikipedia mówi o roku 1972). Jego pierwszym zadaniem było… dostarczenie ciężarówki ze sprzętem na Duke University, gdzie nagrywano jeden z występów, który znalazł się później na albumie Close to the Edge Tour grupy YES. Zaczynał więc jako kierowca :)
Trzy lata później przeniósł się do Sterling Sound, gdzie zajmował się masteringiem. W 1994 roku podjął pracę w studiu Masterdisk, ale po czterech latach wrócił do Sterling Sound (1998). Jest nie tylko masteringowcem nagrań cyfrowych, ale nacina również lakier na płyty LP. Galbi trzykrotnie był nominowany do Nagrody Grammy i raz ją otrzymał, za album Golden Hour Kacey Musgraves (2019). Dodajmy, że spod jego ręki wyszły takie klasyki, jak Daughter Mooon Cassandry Wilson i najnowszy album zespołu Tame Impala.
Wydanie
Album ukazał się w postaci płyty Compact Disc oraz na krążku LP – w klasycznej, czarnej wersji,a le i w ersji kolorowej – dostępny jest również w formie plików. Wersja CD ma formę digipacku, a LP został wydany na standardowym czarnym winylu o wadze 140 g, ale jest też jego „limitowana edycja” na winylu kolorowym. Jak mówiliśmy, w Japonii płyta wyszła na krążku SHM-CD (CD JAPAN).
Recenzujemy tę płytę dopiero dziś, ponieważ dosłownie dwa dni temu dotarła do nas jej wersja z autografem artystki – można ją było zamówić przedpremierowo na stronie internetowej wydawnictwa – Blue Note. Być może „autograf” to za dużo powiedziane, niech państwo sami zadecydują, ale i tak jest to więcej niż zaledwie pojedyncze literki, którymi specjalne wydanie albumu Anabasis sygnowali Lisa Gerrard i Brendan Perry, czyli Dead Can Dance (recenzja tego albumu i zdjęcia TUTAJ). Otrzymaliśmy zapakowaną płytę CD i osobną, nadkompletową książeczkę z podpisem.
CD został wydany jako digipack, ale bez plastikowego elementu podtrzymującego płytę. Krążek i książeczkę wsuwa się do okładek od środka. To bardzo niewygodna forma, ponieważ szybko dochodzi do uszkodzenia okładki, a także samej płyty. Nie wiem, czy państwo pamiętają, ale w podobny sposób wydany został pierwotnie „czerwony” album Czesława Niemena, znany też jako Człowiek jam niewdzięczny. W kolejnych wznowieniach to poprawiono, ale znaleźć dzisiaj pierwszą wersję w dobrym stanie jest niezmiernie trudno (recenzja wszystkich wydań tego albumu w artykule Niemen NIEMEN, albo Czerwony album, inaczej Człowiek jam niewdzięczny | HF № 133 • maj 2013).
Słuchamy utwór po utworze
Gdybym nie wiedział, że to nagrania pochodzące z różnych sesji i różnych studiów nagraniowych, nie od razu bym się zorientował. Najwyraźniej praca Grega Galbi’ego i Steve’a Fallone’a przy masteringu pięknie wszystko „uzgodniła”. To album bardzo intymny.
⸤ Nagranie: Brandon Bost w Tom’s B Room, Electric Lady Studios (Nowy Jork); dodatkowo – smyczki nagrano przez Paula Wiancko w Big Purple Box (Brooklyn) | mix: Matt Marinelli w Rainbow Star (Brooklyn) ⸣
Podobnie, jak na poprzednich płytach Jones, tak i tutaj jej głos jest blisko, z krótkim pogłosem. Instrumenty pokazane są dalej i są dość miękkie. W wokalu lekko podkreślony jest wyższy środek, ale nie ten, który towarzyszy głoskom syczącym, a raczej podkreślający „gardło” w śpiewie artystki. Dograne w innym studio instrumenty smyczkowe słychać tak, jakby stały w niewielkim pokoju za piosenkarką, co daje złudzenie wspólnego koncertu – brzmi to bardzo naturalnie.
⸤ Nagranie: Andy Taub w Brooklyn Recording (Nowy Jork) | mix: Matt Marinelli w Rainbow Star (Brooklyn) ⸣
To utwór, w którym wokal jest dalej od nas niż w otwierającym ten album How I Weep. Mamy dłuższy pogłos, szczególnie na organach Hammonda B-3, na których gra tutaj Pete Remm. Bas ma ładne wypełnienie i stanowi dobrą podstawę dla całości. Ale i tak najładniej odzywają się gitary (ponownie Remm). Choć tempo tego utworu jest niskie, to jest w nim mnóstwo energii. Jeszcze raz powtórzę, że bardzo ładnie brzmi tu Hammond.
⸤ Nagranie: Patrick Dillett w Reservoir Studios (Nowy Jork) | mix: Jamie Landry we Flux Studios (Nowy Jork) ⸣
To nagranie o „lżejszej” barwie niż poprzednie, z zupełnie inaczej brzmiącą perkusją. Ma ona schowaną górę i brzmi niemal mono. Wokal raz jest dość suchy, a w „refrenie” ma długi pogłos. W tym utworze zamiast gitary basowej mamy kontrabas, na którym gra Christopher Thomas. Instrument nagrano w nieco twardy sposób, trochę, jak kontrabas elektryczny. Nie słychać jego „body”, raczej mocne uderzenie.
_______________
⸤ Nagranie: Patrick Dillett w Reservoir Studios (Nowy Jork) | mix: Jamie Landry we Flux Studios (Nowy Jork) ⸣
Kolejny spokojny utwór, z grupy „chillout”. Wokal znowu jest dość jasny – w sensie, że mocniejszy nacisk postawiono na „gardło”, niż na wypełnienie. Warto zwrócić uwagę na bardzo ładną gitarę slide, na której gra Dan Iead. To kolejny utwór nagrany przez Patricka Dilletta w Reservoir Studios i znowu mamy w nim kontrabas. Tym razem jest on rozmyty i stanowi raczej tło, wypełnienie, a nie jest instrumentem solowym, jak w poprzednim utworze. Nagranie jest przyjemne, ale mało rozdzielcze i nie do końca selektywne.
⸤ Nagranie: Andy Taub w Brooklyn Recording (Nowy Jork) | mix: Jamie Landry we Flux Studios (Nowy Jork) ⸣
W Say No More wracamy do Andye’ego Tauba i studia Brooklyn Recording. I to jest dobry powrót. Brzmienie ma więcej oddechu, jest bardziej rozdzielcze, wokal umieszczony w ładniejszej przestrzeni (coś w rodzaju „room”). Także i tu nie jest on zbyt duży, dlatego nie ma mowy o intymności z nagrania How I Weep. Perkusja ponownie ma niemal monofoniczny wyraz, zgaszoną górę i złagodzony atak. Kontrabas – tym razem gra na nim Jesse Murphy – ma podobne brzmienie, jak w utworze Hurts To Be Alone, czyli jest dość twardy i podkreślono w nim atak.
⸤ Nagranie: Andy Taub w Brooklyn Recording (Nowy Jork) | mix: Jamie Landry we Flux Studios (Nowy Jork) ⸣
Wciąż jesteśmy w Brooklyn Recording, co słychać w sposobie ustawienia instrumentów w przestrzeni. Są one oddalone od nas, podobnie zresztą jak wokal. Nie ma on głębokiej niskiej średnicy, ale za to bardzo ładnie został pokazany w przestrzeni, wraz z chórkami. To zabawa pogłosami – raz krótszymi, raz dłuższymi. To dobre brzmienie, choć bez jakiejś wyjątkowej głębi.
⸤ Nagranie: Andy Taub w Brooklyn Recording (Nowy Jork), dodatkowe nagrania instrumentów dętych – Homer Steinweiss w Diamond Mine Studios (Queens) | mix: Jamie Landry we Flux Studios (Nowy Jork) ⸣
Od razu słychać krótsze pogłosy i nieco mocniejsze blachy. Perkusja jest też mocniej rozłożona na osi lewa-prawa. Generalnie to jednak kontynuacja tego, co słyszeliśmy w dwóch poprzednich utworach. Zmianą jest wprowadzenie dęciaków (prawy kanał), nagranych w innym studiu. Są one nieco zgaszone, brakuje otwarcia ich w przestrzeni, ale to takie moje marudzenie. Bo to, generalnie, bardzo dobra produkcja i dobry dźwięk.
⸤ Nagranie i mix: Tom Schick w The Loft (Chicago) ⸣
To zupełnie inny utwór niż poprzednie, idący w stronę country. Na wokal Jones nałożono efekt o nazwie delay, przypominający odbijanie się dźwięku. Całość jest bardziej otwarta i nośna niż wcześniejsze nagrania. Gitary Jeffa Teddy’ego są rozłożone w kanałach, a perkusja grana w delikatny sposób miotełkami stanowi bardzo przyjemne tło.
⸤ Nagranie: Patrick Dillett w Reservoir Studios (Nowy Jork) | mix: Jamie Landry we Flux Studios (Nowy Jork) ⸣
Kolejna ballada, w której najważniejszy jest fortepian. Nie mówiłem jeszcze o tym, ale instrument ten pokazany jest na tej płycie w nieco zgaszony sposób, z oddali. Generalnie to powtórka tego, co słyszeliśmy w Heartbroken, Day After. Tym razem realizator, Patrick Dillett, pokazał kontrabas w dokładny i punktowy sposób.
⸤ Nagranie: Andy Taub w Brooklyn Recording (Nowy Jork) | mix: Matt Marinelli w Rainbow Star (Brooklyn) ⸣
I znowu ballada. Muszę powiedzieć, że to jedno z najlepiej zarejestrowanych i zmiksowanych nagrań na tej płycie, przypominające to, co znamy z debiutu artystki, płyty Come Away With Me z 2002 roku. Bas ma ładne wypełnienie, jest gęsty, mocny. Fortepian wciąż jest zgaszony, ale tutaj ma wyraźnie określone miejsce (prawy kanał), przez co jest bardziej selektywny. I znowu bardzo ładna gitara slide. To najlepsza realizacja Andy’ego Tauba na tej płycie.
⸤ Nagranie i mix: Tom Schick w The Loft (Chicago) ⸣
Fortepian przeskakuje na do lewego kanału, a w prawym pojawia się gitara akustyczna Jeffa Tweedy’ego. Nagranie jest otwarte i całkiem rozdzielcze. Pomaga w tym niewielka liczba instrumentów, ale i bliższa perspektywa, w której pokazano instrumenty.
Podsumowanie
To nie jest płyta, która w jakiś sposób by zaskakiwała wyjątkowym dźwiękiem. Ten jest po prostu dobry, naprawdę dobry. Brzmi tak, jakby ją nagrywano w jednym studiu, stosują przy kolejnych utwirach nieco inne rozwiązania – to zasługa masteringu.
Brakuje jej za to rozdzielczości i selektywności. Nie do końca wykorzystano też niezwykły potencjał wokalu Jones, rozjaśniając lekko wyższy środek i gasząc jego niski zakres. Ale, znowu – to bardzo dobry dźwięk, a to, co mówię, to odniesienie do debiutu artystki, doskonałego, a także do innych, wysokiej próby nagrań.
Porównując wersję CD i MQA hi-res nie sposób nie zauważyć, że pliki brzmią w bardziej zawoalowany sposób. Są mniej rozdzielcze, ale za to wokal Jones ma nieco przyjemniejszą barwę. To dobra wersja tego albumu i zrozumiem, jeśli ktoś zrezygnuje z krążka CD i pozostanie przy plikach MQA (wersja FLAC jest znacznie gorsza).
Tekst: Wojciech Pacuła
Foto: mat. prasowe | Wojciech Pacuła