Kolumny wolnostojące
Ascendo SYSTEM ZF3 S.E. Cena: 27 500 € Dystrybucja: SoundClub Kontakt: ul. Skrzetuskiego 42, 02-726 Warszawa tel.: 22 586 32 70, fax: 22 586 32 71 e-mail: soundclub@soundclub.pl Strona producenta: ASCENDO Tekst: Wojciech Pacuła Zdjęcia: Wojciech Pacuła, Ascendo, Swan Speaker Systems |
Jak mówi Stefan Köpf, przedstawiciel firmy Ascendo, dzięki któremu ta recenzja doszła do skutku, System ZF3 opracowano mając na celu przygotowanie niewielkiej kolumny o jak najlepszym dźwięku. Wybierając projekt plastyczny kierowano się przede wszystkim jego funkcjonalnością i tym, jak się wpisuje w akustykę, ale i odwołano się do doświadczeń Bauhausu z jego prostymi, funkcjonalnymi, czystymi projektami. Testowana wersja jest niezwykła. W tej chwili Ascendo oferuje model ZF3, poza podstawowym, w trzech różnych wersjach:
W materiałach firmowych mówi się o tych wersjach „Ascendo 2010 System ZF3 Special Edition” dodaje się, że jest to jedna z nowych referencji projektanta Norberta Heinza, człowieka stojącego za tą firmą, który przygotował też specjalne wersje kolumn System M, System ZF3, SUB1 i TOS. Stefan Köpf mówi, że przy przygotowaniu nowych wersji skupiono się przede wszystkim na redukcji kumulowanej w obudowach kolumn energii. Optymalizację przeprowadzono w trzech miejscach:
Dodajmy, że w kolumnach można zmienić ilość wysokich i niskich tonów. Pomiędzy terminalami umieszczono dwa przełączniki hebelkowe – jednym ustawiamy ilość wysokich tonów na „płasko” (VD-H) lub podnosimy ich ilość od 2 kHz o 2 dB (VD-N). U mnie kolumny najlepiej pracowały z ustawieniem na „płasko”. Drugim możemy zredukować ilość basu pomiędzy 120 Hz i 310 Hz (-3 dB przy 120 dB) i u mnie właśnie w tej pozycji kolumny grały najlepiej. Kolumny są wykonane z niezwykłym pietyzmem, a wykończono je czarnym lakierem fortepianowym. Składają się z trzech segmentów – podstawy, do której wkręcamy stalowe kolce, modułu niskotonowego, w którym mamy dwa głośniki oraz modułu średniowysokotonowego. W tej wersji zwrotnice umieszczone są wewnątrz modułów – na dole mamy dwie pary zacisków, a na górze trzecią. Żeby skorzystać z pojedynczego okablowania (zachęcam), należy wszystkie zaciski połączyć kablem, który dostajemy w komplecie. Nie wygląda zbyt imponująco, jednak dopiero rzut oka na wtyki przekonuje, że może być gorzej – wtyki są po prostu fatalne. Wiem, że chodziło o to, żeby było w nich jak najmniej metalu, ale sądzę, że to przesada – przy genialnych gniazdach Furutecha wyglądają, jak żart. ODSŁUCHPłyty, z których korzystałem w czasie odsłuchu:
Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan. Część IDziesięć lat czekałem na możliwość przetestowania kolumn Ascendo – całe dziesięć &^%$# lat! Ale być może tyle właśnie trzeba było, żebym dojrzał – do nich i do hi-endu w ogóle. Bo choć dziesięć lat temu miałem już za sobą lata pracy jako akustyk i realizator dźwięku (a więc mowa o dźwięku rejestrowanym), to – tak to teraz widzę – o dźwięku reprodukowanym wiedziałem nie za wiele. Z tej perspektywy widzę też, jak ubogie jest przygotowanie reżyserów dźwięku do spójnego połączenia tych dwóch płaszczyzn – nagrania i odtworzenia. Często-gęsto są znakomici w tej pierwszej materii, natomiast w drugiej wydają się przypominać dzieci, które dopiero uczą się mówić, a przy tym same doskonale i nieomylnie wiedzą, jak to trzeba robić i od nikogo rad nie przyjmują, uważając je za debilne, oszukańcze itp. Dlatego często wychodzi z tego bełkot. Mimo to doskonale pamiętam moje pierwsze zetknięcie z niemieckimi kolumnami – było to w Hotelu Kempinski w Gravenbuch pod Frankfurtem, gdzie wówczas miała swoją siedzibę wystawa High End, od kilku lat goszcząca w monachijskich salach kompleksu wystawienniczego M.O.C. Tak – naopowiadałem się, choć to nie jest wspominkowy artykuł. Ale „10” jest ważna, ponieważ czekając tak długo na coś zaczynamy to idealizować , to coś jawi się nam jako ideał. Dlatego, kiedy przedstawiciel polskiego dystrybutora, firmy SoundClub wniósł (chwała mu za to!) i razem ustawiliśmy kolumny u mnie w pokoju, dokładnie w tym samym miejscu, w którym wcześniej stały kolumny Avantgarde Acoustic Uno Picco, Hansen Audio Prince v2, Avalon Acoustics Ascendant, German Physiks HRS 120 Carbon, a przede wszystkim – bo to najświeższe doświadczenie – Franco Serblin Ktêma, po puszczeniu kilku utworów poczułem się oszukany – to nie brzmiało tak, jak miało brzmieć! Dźwięk był bardzo surowy, trochę napastliwy i mało spójny. Posłuchałem tego przez kilka dni i zdecydowałem, że muszę zadzwonić do dystrybutora i delikatnie sprawę przedstawić, sugerując zabranie kolumn w diabły – oczywiście delikatne zabranie. Tak też zrobiłem. Przede wszystkim, podpiąłem kable głośnikowe – duże, ciężkie węże Tara Labs Omega Onyx – do dolnych zacisków. To błąd – wstęga powinna być zasilana bezpośrednio. Zaciski Furutecha są fantastyczne, mają jednak pewną cechę, która utrudnia montaż kabli z widłami – na elemencie przykręconym do obudowy jest plastikowy kołnierz, mający chronić przed zwarciem końcówki kabla, który jednak wymusza wpięcie kabli od dołu lub od góry. Ponieważ od dołu nie wchodziło to w grę (podłoga za blisko), wpiąłem je na ukos, rozumując w ten sposób, że trzpień gniazd ma na tyle dużą średnicę, że właściwie przeniesie sygnał (w tej konfiguracji widły stykały się tylko z elementem, którym je dokręcamy). Błąd – widły muszą idealnie przylegać do łoża! A była jeszcze sprawa ustawienia – wyszło na to, że kolumny najlepiej u mnie grają postawione na podstawach Acoustic Revive RST-38 (TUTAJ) i skręcone do środka tak, że ich osie przecinają się przede mną. A przecież wstęgi najczęściej kierowane są niemal dokładnie na wprost, ew. z niewielkim dogięciem. I rzecz równie ważna – zapomniałem, że powinienem zmienić fazę absolutną, zamieniając kable w obydwu kolumnach – mój przedwzmacniacz Polaris III ma pojedynczy stopień wzmocnienia, dlatego – tak zakładam – odwraca fazę absolutną. Nie wiem, czy miałem rację, ale najwyraźniej z moim systemem kolumny zagrały lepiej w ten właśnie sposób. Bo zachowanie właściwej fazy to dla Ascendo niesłychanie ważna sprawa. Ascendo grają najbardziej wyrównanym, najbardziej wszechstronnym dźwiękiem ze wszystkich, które wcześniej wymieniłem. Najlepiej? – Nie, to nie o to chodzi – kolumny Serblina, dla przykładu, miały lepiej różnicowany średni i wyższy bas, Avalony bardziej kremową średnice, Hanseny schodziły z basem niżej i budowały głębszą, obszerniejszą scenę dźwiękową, a Avantgarde’y pokazywały wszystko w bardziej namacalny, bardziej treściwy sposób. Każda z tych fantastycznych konstrukcji miała jednak wyraźny charakter własny, była nastawiona na realizację konkretnej koncepcji, w której dało się wskazać punkt centralny – coś, wokół czego wszystko inne było organizowane. Kolumny Ascendo czegoś takiego nie mają. Żeby to jakoś ugryźć, będę się musiał posłużyć nieco innymi porównaniami niż zwykle i odwołać się do trochę innych doświadczeń – państwa i moich. I proszę tylko o jedno – żeby nie odczytywać tego jako poezji. Opisowy język stosowany w branży audio, także przeze mnie, z poezją nie ma nic wspólnego, o tyle, że chodzi w nim o jak najprecyzyjniejszy opis zjawiska. |
Ci, dla których jest to poezja po prostu nie rozumieją tego, co czytają i nie mają pojęcia o tym, że języki branżowe (także języki naukowe dotyczące poszczególnych dziedzin) szczególnie w dziedzinach, w których wymaga się głębszego opisu zjawiska – dla przykładu to wina, cygara, obrazy, literatura itp. – a przecież audio jest swego rodzaju sztuką, posługują się określeniami, opisami stosowanymi w innych dziedzinach, zapożyczają z nich to, co akurat potrzebne i co się „przydaje”. W różnych okresach dominowały (-ują) zapożyczenia z różnych dziedzin, ale to reguła. Dlatego, powtarzam – to nie jest poezja, a bardzo precyzyjny (muszę w to wierzyć) opis. System ZF3 SE brzmi w niebywale koherentny sposób, jak jeden, duży przetwornik. Dźwięk budowany jest przezeń w znacząco inny sposób niż w klasycznych kolumnach – tymi z głośnikami dynamicznymi. Wiedzą państwo, co to jest adhezja, prawda? Proszę sobie teraz wyobrazić, że między kolumnami rozciąga się cieniutki film z wody lub czegoś ciekłego. Wejdźmy pomiędzy nie, wysuwając naprzód twarz, a potem powoli usiądźmy z powrotem w miejscu odsłuchowym. Film, o którym mówiłem, nie pęka, tylko rozciąga się, przylepiony do naszej głowy. Dokładnie takie wrażenie ma się siedząc przed tymi kolumnami. Wydaje się, że jesteśmy wessani w inną przestrzeń wykreowaną przed nami – to ten przypadek, w którym nowa przestrzeń, pochodząca z miejsca nagrania, jest przenoszona do naszego pomieszczenia, a nie odwrotnie. Myślę, że dobre zrozumienie tego, co napisałem powyżej jest kluczowe dla zrozumienia tych kolumn. Bo chociaż przestrzeń jest często opisywana na końcu, traktowana jest często jako element dodatkowy, to tutaj jest najważniejsza, ponieważ to ona konstytuuje barwę, dynamikę, a przede wszystkim spaja wszystko w całość. Źródła pozorne są niezwykle gładkie. Są też pokazywane inaczej niż zwykle. Nie mają bowiem wyraźnych konturów, wycinanych z tła. Raczej są z tym tłem spajane. Bardzo, ale to bardzo przypomina to sposób, w jaki odbieramy dźwięk w prawdziwej sali koncertowej czy klubie – nie ma tak wyraźnych brył, jak się do tego przyzwyczailiśmy w domu. I to będzie jedna z najważniejszych rzeczy, która będzie decydowała – jak sądzę – o wyborze między (powiedzmy) Ktêmami Serblina i właśnie Systemem ZF3. W Ascendo nie ma osobnych brył. Jest ciągła rzeczywistość. Ponieważ jednak w domu rzadko się coś takiego spotyka, nie od razu „łapiemy”, o co w tym chodzi. Chociaż… W słabszych kolumnach czasem można dojść do podobnych wniosków – dźwięk też może być mniej namacalny i nieco dalej od nas. Tutaj jednak nie jest to pochodną niskiej rozdzielczości! Rozdzielczość Ascendo jest oszałamiająca, przede wszystkim w zakresie średniowysokotonowym, ale i na basie. Tutaj to próba re-kreacji realnego wydarzenia tak, jak ono naprawdę wygląda. Jak mówiłem, balans tonalny jest w niemieckich kolumnach niebywale wyrównany. Choć może się wydać ciepły. Wokale są bowiem bardzo mocne i nasycone, głębokie itp. Przepięknie zabrzmiał więc Harry Belafonte z koncertu w Carnegie Hall (1959 rok), wydany w niezwykły sposób na płycie Hi Quality CD, z masteringiem LPCD M2. Pięknie! Tyle że wcale nie miał trójwymiarowości postrzeganej tak, jak to pamiętam z kolumn Serblina, czy chociażby z systemu Janusza, z kolumnami Sonus Faber Electa Amator I. „Blend” to dobre słowo, po polsku najlepiej byłoby powiedzieć „spojenie” – tak to wszystko brzmiało. Myślę, że najważniejsze rzeczy wymieniłem i określiłem kierunek, w którym warto pójść odsłuchując kolumny, najlepiej w swoim systemie. Mógłbym o nich pisać długo, ale nie chodzi o to, żebym przelał do sieci wszystko, co mam w głowie – mam nadzieję, że udało mi się wszystko skondensować na tyle, żeby to było czytelne. I jeszcze jedno – myślę, że kolumny wymagają naprawdę mocnego wzmacniacza. Ich dane techniczne tego nie sugerują, bo choć ZF3 SE charakteryzują się przyzwoitą skutecznością i sensowną impedancją, to w praktyce jest inaczej. Użycie potężnej lampy w rodzaju CAT będzie jak najbardziej na miejscu. Także VTL da radę, a dorzucić do tego trzeba także Audio Research. Myślę jednak, że Tenor Audio 175S był znakomity. Dodałbym do tego jeszcze końcówkę Soulution 710 i system Spectrala – wszystkie są w Polsce dostępne. Z każdym z tych wzmacniaczy będzie znakomicie, choć za każdym razem inaczej. BUDOWAKolumny ZF3 SE to specjalna edycja podstawowego modelu ZF3. Obydwie zbudowane są modułowo – osobna, mała obudowa przeznaczona jest dla dużego przetwornika wstęgowego i osobna dla dwóch głośników niskotonowych. Moduły oddzielone są od siebie czterema, zamontowanymi do modułu średniowysokotonowego, podkładkami antywibracyjnymi Ceraball niemieckiego Finie Elemente. Takie same podkładki znajdziemy pod dolnym modułem. Całość stawiana jest na dość wysokiej podstawie z płyty MDF, do której wkręcone są kolce. Z tyłu każdego modułu umieszczono aluminiową płytkę, do której wkręcono, chyba w tej chwili najlepsze, a na pewno najbardziej ambitne gniazda głośnikowe Furutech FT-818. Wykonano je z mosiądzu pokrytego rodem, z szerokimi zakrętkami w kształcie łzy, pokrytymi plecionką włókna węglowego – ma ona za zadanie szybko wytracić wibracje. W zaciskach zamontowany jest mechanizm dynamometryczny, zapobiegający przekręceniu gwintu i gwarantujący zawsze ten sam, powtarzalny docisk wideł. W dolnym module są dwie pary tych zacisków, a w górnym jedna. Zaciski łączymy dołączonym, długim kabelkiem, z dwoma parami wtyków bananowych na jednym końcu i jednym na drugim. Wtyki są niezłocone, z plastikowymi nakładkami i wyglądają przeraźliwie smutno… Jak mówiłem, górny moduł to wstęga – ma ona długość prawie 120 mm i wylot ukształtowany w taki sposób, ze boczne ścianki łagodnie rozwijają się na zewnątrz, pomagając kontrolować kierunkowość – w pionie jest ona ograniczana przez samą wstęgę. Po odkręceniu jej z obudowy widać, że ta została lekko wytłumiona paskiem luźnego filcu, że front wstęgi to odlew z aluminium i że to najwyraźniej głośnik izodynamiczny – za wstęgą (podkład to Kapton, na który naniesiono aluminiowy przewodnik) jest płaski element z magnesami z neodymu i baru. Na tylnej ściance naniesiono log firmy i symbol RT2H-A. Jak się okazuje, to głośnik firmy Swan Speaker Systems. Jego wyjątkowość polega na tym, że w zakresie słyszalnym stanowi czyste, rezystancyjne obciążenie o wysokiej impedancji (8 Ω), przez co nie wymaga transformatora dopasowującego, ja inne głośniki wstęgowe. Na górnej, pochylonej ściance tego modułu przykręcono zwrotnicę ze znakomitymi elementami – dużymi cewkami powietrznymi i pięknymi kondensatorami typu MKP firmy Audyn-Cap, model TryeSilver. Na przedniej ściance modułu niskotonowego widać 210 mm głośnik z papierową membraną i nieruchomym, miedzianym stożkiem fazowym. Niestety nie udało mi się go wykręcić – najwyraźniej konstruktorom zależało na szczelności obudowy i osadzili go na czymś w rodzaju kleju. Poniżej mamy wylot bas-refeleksu. Tak naprawdę to wylot dość skomplikowanej obudowy przypominającą obudowę pasmowo-przepustową (jeden głośnik jest stale tłumiony, a drugi pracuje w quasi symetrycznej obudowie pasmowo-przepustowej) – wewnątrz jest jeszcze jeden głośnik, o tej samej średnicy, ale z membraną wykonaną z plecionki kevlarowej. Rozwiązanie to nazwano S.A.S.B. Jak mówiłem, zwrotnice znalazły się w obudowach głośników, które obsługują. Zwrotnicę dolnego modułu umieszczono na dolnej ściance – obok bardzo dużych, drutowych cewek powietrznych widać ogromne, potężne kondensatory polipropylenowe Audyn-Cap z serii Q4 i Q6 Jednym z regionów, na które Ascendo jest szczególnie uwrażliwione, jest tłumienie wibracji. O Ceraballach i płytkach z zaciskami już mówiłem, dodam jeszcze, że obudowa zbudowana jest z sandwicza – wewnątrz mamy stalowe, niemagnetyczne płyty, a na zewnątrz płytę MDF. Pomiędzy nimi wstawiono maty bitumiczne. Dlatego też głośnik wstęgowy znalazł się w osobnej, odsprzęganej obudowie. W droższych systemach tej firmy sekcja ta jest kompletnie oddzielona i porusza się po stalowym wysięgniku, który łączy się dopiero z podstawą kolumn. Dane techniczne: Producent: Pobierz test w PDF |
||||||||
g a l e r i a
|
System odniesienia
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity