247 Listopad 2024
- 01 listopada
- TEST Z OKŁADKI: Daniel Hertz MARIA 800 + CHIARA ⸜ wzmacniacz zintegrowany + kolumny (system)
- WYSTAWA ⸜ reportaż: HIGH FIDELITY na Audio Video Show 2024
- TEST: Accuphase E-700 ⸜ wzmacniacz zintegrowany
- TEST: Gold Note CD-5 ⸜ odtwarzacz Compact Disc
- TEST: Acoustic Revive USB-1.5 PL TRIPLE-C + RUT-1K ⸜ kabel USB + filtr USB
- TEST: Verictum FLUX ILLUMI ICX ⸜ interkonekt analogowy RCA
- TEST: XACT IMMOTUS CRX & CL ⸜ nóżki antywibracyjne
- 16 listopada
- WYSTAWA ⸜ reportaż: Audio Video Show 2024
- TEST: Miyajima Laboratory SHILABE (2024) ⸜ wkł. gramofonowa MC
- TEST: EPO Sound DEIMOS MILLENIUM ⸜ kolumny głośnikowe • podłogowe
- TEST: Espirt ETERNA RCA G9 + SPK G9 ⸜ interkonekt liniowy RCA + kabel głośnikowy
- TEST: Vienna Acoustics MOZART SE SIGNATURE ⸜ kolumny głośnikowe • podłogowe
- MUZYKA ⸜ recenzja: BOB DYLAN, The Complete Budokan 1978, Sony Records Int’l SICP 6540~4, 4 x CD (1978/2023)
POCHWAŁA LAT 70.
LED ZEPPELIN, SUPER DELUXE BOX SET: I, II, III Ale najpierw koncert Gabriela gubiliście państwo kiedyś bilety na ważne dla was wydarzenie? A zgubiliście je w chwili, kiedy na imprezę już wchodziliście? Jeśli tak, to pewnie pamiętacie to obezwładniające uczucie, moment, w którym wszystko odpływa z twarzy w kierunku, nagle ciężkich jak ołów, nóg. Całkowita pustka w głowie, a wy w szoku kręcicie się w kółko, szukając gorączkowo, przetrząsając wszystkie kieszenie, zakamarki, pytając nawet przechodzących obok ludzi, czy przypadkiem zguby nie widzieli. Nic chciałbym widzieć wyrazu mojej twarzy, kiedy coś takiego się przytrafiło właśnie mnie. Do Łodzi, na koncert Petera Gabriela, pojechałem z synem i Andrzejem, naszym przyjacielem. Na miejscu mieliśmy się spotkać z kolejnym przyjacielem, też Andrzejem, który miał nas po mieście oprowadzić, pokazać co nieco i wskazać miejsca, gdzie można dobrze zjeść i dobrze się napić. Wywiązał się z zadania znakomicie – takiej Łodzi jeszcze nie widziałem, nawet nie przypuszczałem, że istnieje. Zapisana wcześniej w mojej pamięci jako miasto ruin i niebezpiecznych ulic, teraz widziana jest przez pryzmat genialnych loftów, z mieszkaniami, restauracjami, biurami, przez filtr nałożony za pomocą fantastycznego jedzenia i niesamowitych miejsc, w których można się napić. Miasto trzech kultur, ale na serio, nie na papierze. Tak się złożyło, że niedługo później, w czerwcowym wydaniu magazynu „Dom & Wnętrze” ukazał się reportaż o jednej z knajp, o którą tamtego wieczora zahaczyliśmy, o nazwie Zmiana Tematu (Lena Szydłowska, Zmiana Tematu, „Dom & Wnętrze”, nr 6, czerwiec 2014, s. 129-130). Knajpka ulokowana jest w części ulicy Piotrkowskiej nie do końca kojarzonej z dobrym jedzeniem, a ostatnio dynamicznie się rozwijającej. Mówi się o niej Off Piotrkowska. Dobrze nastawieni, choć trochę zmęczeni, nabuzowani przed koncertem pognaliśmy do Atlas Areny. Po wejściu na jej teren, tuż przed wejściem do obiektu, syn podał mi bilety, prosząc, żebym je potrzymał. Dwa kroki dalej już ich nie było. Trzymałem w ręku pustą papierową „kopertę”, w której do nas przyszły pocztą. Widać trzymałem ją tak, że się wyśliznęły. Momentalnie wróciliśmy do miejsca, w którym przed chwilą staliśmy, jednak biletów – to chyba jasne – nie było. Trzeba było widzieć wyraz mojej twarzy, musiałem wyglądać, jakbym miał zaraz umrzeć, tu i teraz, natychmiast. Człowiek jest dziwnym stworzeniem – zamiast pomyśleć, zrezygnowany rzuciłem, że wracamy, co najwyżej się upijemy i damy się odwieźć Andrzejowi do Krakowa. Jak się zaraz okazało, bilety warte były każdej ceny. Koncert był fenomenalny. Podzielony na trzy części, poprzedzony był supportem: mini-koncertem dwóch młodziutkich artystek, Jennie Abrahamson & Linnei Olsson. Ta pierwsza grająca na elektronicznym wibrafonie, druga na wiolonczeli, obydwie śpiewające. W czasie koncertu ta pierwsza śpiewała partie, które na So, albumie wykonywanym w trzeciej części występu, należały do Kate Bush. I było pięknie, powiedziałbym, że to nowa, świeża wersja Bush. Kate to klasyka, nikt jej tego nie odbierze, jednak Abrahamson zaśpiewała wybitnie. Ponieważ Linnea Olsson wydała już swoją debiutancką płytę pt. Ah!, szybko ją na drugi dzień po koncercie zamówiłem. Piękne, liryczne spojrzenie, długie dźwięki w stylu 4AD z czasów This Mortail Coil, może trochę za długo. W duecie było bardziej ciekawie. Ale warto tego posłuchać. I jeszcze o koncercie YesGabriel wykonywał w Łodzi coś, co można nazwać „remasteringiem live” – wraz z oryginalnym składem (nasz przyjaciel Levin, którego niedługo wcześniej widzieliśmy w małym klubie w Krakowie, na basie!) odegrał w całości, od A do Z pochodzący z 1986 roku album So. Zrobił to genialnie, w jego przypadku wiek działa na korzyść. Ciekawa jest jednak sama idea tego typu występów. Może i nie nowa, ale ostatnio coraz bardziej popularna. Niedługo później, 2 czerwca 2014 roku w warszawskiej Sali Kongresowej odegrano bowiem aż trzy klasyczne albumy: The Yes Album, Close to the Edge i Going for the One. Czegoś takiego, tak dobrze zagranego, nagłośnionego i zaśpiewanego koncertu dawno nie widziałem. Yes, zespół, który debiutował w 1968 roku (!), to dzisiaj grupa dziadków. Życzyłbym jednak każdemu tego ognia, który zaprezentował Steve Howe, gitarzysta, który dołączył do grupy tuż przed nagraniem w 1971 roku The Yes Album. To mistrz prawdziwy, geniusz gitary, człowiek o cudownych palcach. A do tego Chris Squire, który wraz z Jonem Andersonem zakładał Yes – na basie. Nie wiedziałem, że Steve i Chris tak fantastycznie śpiewają! Równie niesamowity był perkusista Alan White, choć pozostawał w cieniu klawiszowca, Geoffa Downesa. Zastanawiało jedno: współzałożyciel Yes, Jon Anderson, już z zespołem nie śpiewa. Zamiast niego na wokalu miał wystąpić Jon Davison, który dołączył do zespołu dwa lata temu. Bo lata 70. związane są z narkotykami. Ale i narodzinami najlepszej części muzyki rockowej, jaka do tej pory powstała: progresywnego rocka i heavy rocka, którego „dzieckiem” jest heavy metal. Choć trudno to jeszcze dojrzeć, lata 70. były chyba najbardziej płodnym okresem w muzyce rockowej, podobnie jak w jazzowej lata 50. Okres pomiędzy 1970 i 1979 rokiem wciąż jest jednak czymś w rodzaju „wstydliwej przyjemności”. O ile lata 50. i 60. są we wnętrzarstwie, designie, nawet budownictwie hołubione, o tyle to, co po nich przyszło, uważa się często za „zepsute” i pozbawione smaku. Myślę, że to wciąż zbyt bliski nam okres, żebyśmy mogli go ocenić obiektywnie. Grupa Yes właśnie w latach 70. odnosiła największe sukcesy, a jej albumy z tego okresu uznawane są za najlepsze. Choć bez dwóch wcześniejszych albumów, Yes z 1969 roku i otwierającego dekadę Time and a Word z 1970 nie byłoby ani The Yes Album (1971), ani Fragile (1972), ani Close to the Edge (1972). Z identyczną sytuacją mamy do czynienia w przypadku grupy Led Zeppelin, która wyznaczyła w mocnym rocku ścieżkę dla innych, równie szeroką, jak Yes w rocku progresywnym. |
Lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte XX wieku w Zachodniej Europie to dwie dekady o wyraźnie różnych obliczach. Pierwsza była pionierskim etapem wdrażania zachodnich społeczeństw w nowy model aktywności, w konsumpcjonizm na wzór amerykański. Ogromne zapotrzebowanie na wszelkiego rodzaju dobra stymulowało popyt na nowe towary. Zimnowojenna atmosfera, podsycanie zagrożenia, to w pewnym stopniu czynniki mobilizujące młode pokolenie pragnące wyrwać się z wojennej traumy rodziców i czerpać przyjemność z oferowanych przez życie przyjemności. Wzornictwo z tego okresu zdominowane przez nurt organiczny awizujący się nie tylko płynnością kształtów, ale i żywiołową kolorystyką doskonale spełniało oczekiwania odbiorców. Nową stylistykę utożsamiano z pojęciem nowoczesności będące udziałem dnia codziennego. Dynamiczny postęp technologiczny dał człowiekowi narzędzia do zgłębiania własnego ciała, poznawania okiem niedostępnych dotąd rejonów mikroświata organicznego, ale także umożliwił realizację futurystycznych wizji penetrowania świata. Samoloty pasażerskie pozwoliły na szybkie podróżowanie po całym globie, w kosmicznej przestrzeni pojawiły się pierwsze sputniki. O palmę pierwszeństwa w podboju pozaziemskiej sfery ścigały się dwa mocarstwa: Stany Zjednoczone i Związek Radziecki. Kolejną dekadę - lat sześćdziesiątych – można zamknąć w dwóch związanym z tym wydarzeniach. 12 kwietnia 1961 roku na statku Wostok wylatuje na orbitę okołoziemską Jurij Gagarin – pierwszy człowiek w kosmosie. 20 lipca 1969 roku Apollo 11 dociera na Księżyc, a Neil Armstrong stawia ów historyczny „mały krok człowieka”, pierwszy krok na Srebrnym Globie. 12 stycznia 1969 roku ukazuje się w USA debiut Led Zeppelin, grupy założonej przez Jimmy’ego Page’a, w październiku tego samego roku album oznaczony cyfrą II, a dokładnie rok później, już w 1970 roku, płyta III. Dźwięk nowych wersji jest znakomity. Porównywałem je ze starszymi wydawnictwami cyfrowymi, zarówno europejskimi, jak i japońskimi. Remaster A.D. 2014 jest znacznie wyraźniejszy, ale nie jaskrawy. Najbardziej pomogło to rozciągnięciu basu i wokalom. Te ostatnie wreszcie na I brzmią tak, jak powinny. Ale najładniej lepsza rozdzielczość manifestuje się na II i III, przede wszystkim w bezkonkurencyjnym różnicowaniu dźwięków, mniejszej jazgotliwości, przy lepszej czytelności. Teraz wszystko jest wyraźniejsze, ale i cieplejsze. Mniej w tym wszystkim brudu. Rozumiem, że może się to komuś nie podobać. Ale słychać, że był to brud pochodzący z nie do końca prawidłowego transferu i z problemów z nośnikiem. Próba z wersją winylową wciąż przede mną, podobnie jak dłuższy odsłuch plików. Te ostatnie w pierwszym kontakcie są bardzo dobre. Zastanawia mnie tylko, dlaczego podstawowa płyta dostępna jest w postaci 24/96, skoro całość została zremasterowana w 24/192? Yes opublikowało swoje płyty właśnie w ten sposób. A dlaczego dodatkowy materiał ma częstotliwość próbkowania tylko 48 kHz? Tego naprawdę nie rozumiem. Pudła wydane zostały fantastycznie i będą ozdobą każdej kolekcji. Małym problemem jest fatalne tagowanie plików i ich słaby opis, a także brak sensownych grafik cyfrowych. Szkoda też, że nie pokuszono się o osobne zremasterowanie materiału na potrzeby płyt LP – te zostały nacięte z cyfrowych taśm-matek 24/192.
Remastery przygotowano we współpracy z Jimmym Pagem. Słyszałem głosy wskazujące na to, że Jimmy jest w zasadzie niemal głuchy i niewiele do remasteringu wniósł. Pamiętajmy jednak, że konsensus dotyczący wydawnictw książkowych i w dużej mierze płytowych jest taki, że zaraz po wersji oryginalnej drugą w hierarchii jest ostatnia przygotowana z artystą odpowiedzialnym za nagranie. Tak jak w tym przypadku. Kładę nacisk na winyl nie bez powodu. To coraz bardziej „gorący” temat. Jestem pewien, że wkrótce się „przegrzeje”. Będzie to jednak wysoko ponad poziomem morza, kiedy branża związana z czarnym krążkiem będzie się już kręciła jak trzeba. Ale póki co, mamy do czynienia z wysypem nowych wydawnictw. Ponieważ jest ich tak dużo, wydawcy zaczynają szukać czegoś świeżego. I znajdują to m.in. w Rosji – patrz recenzja soundtracka do filmu Solaris TUTAJ – i w Polsce. Wydawnictwo The Vinyl Factory, którego wysmakowane reedycje znajdują się w londyńskim Design Museum (czytaj TUTAJ), opublikowało ostatnio ciekawy artykuł dotyczący mistrzów od łączenia brzmień retro z nowoczesnym groovem, grupą Skalpel (Polish sample kings Skalpel dig into their record collections, The Vinyl Factory” 28 maj 2014, czytaj TUTAJ). Tworzący go Igor Pudło i Marcin Cichy mają w swoich kolekcjach tysiące czarnych płyt. A przypomnijmy, że to nie pierwsza publikacja „The Vinyl Factory” tego typu – rok temu opublikowało artykuł przybliżający najlepsze okładki singli, również z Polski: 30 stunning 7″ sleeves from the Former Eastern Bloc (czytaj TUTAJ). Po polskich wykonawców sięgnęło również jedno z najciekawszych wydawnictw z Japonii, firma Belle Antique. Wydająca krautrockowych klasyków, zapomniane bandy z Włoch, Kanady i Francji, tym razem sięgnęła po polskie perły. 25 kwietnia (termin został następnie przesunięty) postanowiono wydać pięć albumów grupy SBB: Pamięć, Nowy horyzont, Ze słowem biegnę do ciebie, Wołanie o brzęk szkła oraz Welcome. Nie znam wcześniejszego przypadku tak kompleksowego podejścia Japończyków do polskiego wykonawcy. Krążki ukażą się w formie mini-albumów (Cardboard Sleeve, mini LP), z obi, wytłoczone jako SHM-CD, z opcjonalnym boxem na wszystkie krążki. Cudowne! Jak mi mówił Michał Wilczyński z GAD Records, osobiście przyłożył rękę do tego wydawnictwa. Muszę ten temat podrążyć. A będąc przy cyfrze i Japonii, powiedzmy, że „High Fidelity” ponownie znalazło się w piśmie „Stereo Sound”. W reklamie firmy Reimyo pan Kazuo Kiuchi zdecydował się poświęcić całą stronę skrótowi naszego testu przetwornika cyfrowo-analogowego Reimyo DAP-999EX Limited, chwaląc się nagrodą Statement Award, jaką DAC otrzymał. Dowiedzieliśmy się o tym od naszych japońskich przyjaciół, którzy przetłumaczyli nam też fragmenty całego tekstu. Ale nawet ci, którzy nie znają języka samurajów, z łatwością dostrzegą łacińskie znaki, układające się w słowa High Fidelity oraz Statement Award. Na koniec Nie wszystko, o czym chciałem napisać, zmieściło się tym razem. Nie chciałem jednak rozbijać spójności tekstu, osnutego wokół boxów Led Zeppelin. Powiem więc tylko skrótowo o kilku ważnych rzeczach. GAD Records wypuściło reedycje dwóch albumów Alex Band: pochodzącego z 1979 roku Zderzenie myśli oraz The Eccentric z roku 1980. To interesująca muzyka, bardzo dobry dźwięk. Postaram się o nich napisać kiedyś więcej. Jakiś czas temu IKEA zapowiedziała wycofanie się z produkcji najpopularniejszego regału na 12” płyty LP o nazwie Expedit. W sieci natychmiast podniosła się wrzawa – w Niemczech powstała specjalna strona na Facebooku, która zebrała 8000 lajków. Szwedzka firma poinformowała natychmiast, że w to miejsce wprowadza regał o zbliżonym wyglądzie – Kallax. |
Kim jesteśmy? |
Współpracujemy |
Patronujemy |
HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ). HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są: EnjoyTheMusic.com oraz Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ). HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ). HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut. |
|
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity