pl | en

235 Listopad 2023

Wstępniak

tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia Bartosz Łuczak/Piksel Studio



No 234

1 listopada 2023

Tam i z powrotem. Moje Audio Video Show 2023

W dniach 26-29 października miały miejsce trzy ważne wydarzenia: w czwartek rozpoczęły się Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie, a dzień później w Warszawie ruszyły festiwal Jazz Jamboree oraz wystawa Audio Video Show 2023.

» Więcej zdjęć ze spotkań z państwem na stronie „High Fidelity News” → TUTAJ

ISZEMY O TYM ZA KAŻDYM RAZEM, ale przypomnijmy, żeby nie wypaść z roli. Wystawa Audio Video Show 2023 miała w tym roku 25. edycję, była to więc wystawa jubileuszowa. Rozlokowana w trzech miejscach warszawska impreza jest drugim w Europie pod względem zwiedzających wydarzeniem tego typu w świecie perfekcjonistycznego audio. Jak zgodnie przyznają dziennikarze z całego świata, którzy w niej uczestniczą, a wtórują im producenci z ponad setki krajów, jest ona największą wystawą, na której słucha się muzyki – Monachium, mający przewagę pod względem sprzedanych biletów i wydanych zaproszeń oraz wejściówek, jest, przede wszystkim, miejscem w którym robi się biznes. Wbrew przyjemnemu ciepłu, które rozlewa się pod sercem, kiedy sobie to uświadomimy, nie wiem, co lepsze – z faktami się jednak nie dyskutuje.

⸜ Wręczenie nagrody Statement in High Fidelity; od lewej: Dirk Sommer, Angus Leung i autor

To była moja dwudziesta pierwsza wystawa AVS, w której brałem udział jako dziennikarz, co z jedną, na którą dwadzieścia jeden lat temu przyjechałem jako pracownik dystrybutora McIntosha, Aeriala, VTL, itd., daje dwadzieścia dwie imprezy. Całkiem sporo. Mimo to była dla mnie absolutnie wyjątkowa i pierwsza tego typu. Po raz pierwszy nie przygotowywałem bowiem reportażu, a jedynie prowadziłem seminaria i warsztaty. Po tylu latach wiedziałem, że pracę, którą w inny redakcjach wykonują trzy, cztery osoby a którą przez te wszystkie lata ogarniałem sam, muszę podzielić na pół. W tym roku przeczytają więc państwo reportaż autorstwa dwóch Tomków, ludzi z Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego – Tomka Folty i Tomka Lechowskiego (zapraszamy do lektury 16 listopada). Tomek F., bo tak podpisuję go w sprawozdaniach z KTS-u, nie był tylko na jednym „audioszole”, wszystkie pozostałe „zaliczył”. Ja skupiłem się na tym, co lubię najbardziej – na spotkaniach z państwem.

Wystawa zaczęła się dla mnie o szóstej rano w piątek, kiedy podjechał po mnie Bartek Łuczak, grafik, który od niemal dziewiętnastu lat przygotowuje dla państwa stronę „High Fidelity”. Idąc do samochodu, którym podjechał pod mój blok, nie narzekałem, a wręcz byłem wdzięczny losowi. Dla większości ludzi przygotowujących AVS zaczyna się ono o wiele wcześniej. Nie mówiąc już o organizatorze, Adamie Mokrzyckim, który poprzedni miesiąc ma wyjęty z życia. Wystawcy zaczynają się „zbierać” już w środę, aby być na miejscu w czwartek i do późnej nocy, a nawet rana, rozpakowywać sprzęt, ustawiać go, walczyć z zasilaniem, które ciągle szwankowało i modlić się o to, aby wszystko w końcu zagrało.

Piątek jest przedłużeniem i kulminacją tych wysiłków. Na tym tle moja szósta rano była jak wyjazd do SPA. Jazda zajęła nam nieco ponad trzy i pół godziny, co zawdzięczamy niedawno oddanym odcinkom dróg łączącym Kraków i Warszawę. Kiedy przed dziesiątą meldowaliśmy się w hotelu wiedziałem, że będę miał trochę czasu na dodatkowe spotkania, które zaplanowałem. Pierwszym przystankiem był pokój w którym stały urządzenia firmy WestminsterLab. To firma, która w tym roku otrzymała jedną z dwóch nagród Statement in High Fidelity 2023 w polskiej edycji (więcej o nagrodach → TUTAJ).

⸜ Wręczenie nagrody Statement in High Fidelity; od lewej: autor, Robert Sikora, Janusz Sikora i Dirk Sommer

Przywitał nas ANGUS LEUNG, jej właściciel i konstruktor. Nagrodę, zaprojektowaną przez Bartka Łuczaka, wręczaliśmy razem z Dirkiem Sommerem, redaktorem naczelnym magazynu HIFISTATEMENT. net, z którym je przyznajemy. Już wtedy, podczas żartów i śmiechu wiedzieliśmy, że zaplanowana na następny wieczór kolacja, na którą nasze pisma zapraszają wspólnie zwycięzców, będzie udana. Korzystając z okazji, przywitałem się z ludźmi zarządzającymi firmą Lumin, NELSONEM CHOI i LI ON. Od dłuższego czasu byłem umówiony z nimi na wywiad, a ponieważ w czasie wystawy nie miałem czasu, zdecydowaliśmy się na wywiad mailowy. Spotkanie przyniosło jednak zdjęcia moich rozmówców, z których skorzystam.

Druga nagroda przypadła tym razem firmie J.Sikora, a ta swój pokój miała na stadionie, o którym wszyscy mówią: Stadion Narodowy, a noszącym oficjalną nazwę PGE Narodowy. Hotele i stadion łączy, jeżdżący co pół godziny, autobus wystawowy, do którego zapakowaliśmy się w czwórkę – oprócz mnie jechał Dirk, jego żona Birgit i Bartek. Ten taszczył pod pachą siatkę z częścią wydrukowanych okładek „High Fidelity”, które mieliśmy rozdać pozostałym firmom (więcej o okładkach HF → TUTAJ). Krótki sprint i byliśmy w pokoju Janusza i Roberta Sikorów. I znowu: superprzyjemna sytuacja, uśmiechy i potrząsania prawicami, po czym nagroda zostaje przekazana. Jest tuż przed trzynastą i mam trochę czasu do mojego pierwszego spotkania z państwem.

Zanim jednak do niego dojdzie wpadam do pokoju firmy Audiofast, w którym czekają na mnie ludzie z dCS-a. A to dlatego, że umówiliśmy się na . Wykorzystuję obecność kilkunastu odwiedzających pokój i z przyjemnością przekazuję ją LIAMOWI DAVISONOWI, managerowi działu eksportu. Przy okazji umawiamy się na test odtwarzacza plików dCS Lina. Ma przyjechać do mnie wraz z zegarem taktującym, a jeśli się uda, poproszę również o wzmacniacz słuchawkowy, który jest częścią tej serii. Tak sobie myślę, że jako drugi system, służący do słuchania muzyki ze streamingu, mógłby się okazać czymś, na co czekałem od dawna. I jest jeszcze chwila na to, aby Alastair McDonald, zajmujący się w firmie eksportem, spytał o to, czy mógłby kiedyś wpaść z jakimś urządzeniem dCSa na spotkanie Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. Od lat słyszy od Raveena Bawy, jakie to fajne przeżycie, a słyszy o tym naprawdę od dawna – Raveen był u nas – uwaga – w 2014 roku (!); więcej → TUTAJ. Jesteśmy umówieni.

⸜ Warsztaty przygotowane przez AC Records i „High Fidelity”, po prawej Adam Czerwiński, a po lewej autor

I tak, nie wiedząc kiedy, zrobiła się czternasta. Zszedłem do strefy słuchawkowej, aby rzucić okiem, co się tam dzieje, ale i po to, aby w spokoju napić się kawy i coś zjeść – to zwykle miejsce, w którym kolejka do baru jest najkrótsza. To był pierwszy moment, w którym miałem wolną chwilę, aby pomyśleć nad tym, jak odbieram siebie w tej nowej roli, nie w roli dziennikarza przygotowującego reportaż, a jako redaktora naczelnego i organizatora warsztatów. Wciąż nie mam jasnej odpowiedzi, bo z jednej strony mam wreszcie czas na wszystko, na co nie miałem wcześniej, a z drugiej właściwie nie wiem, jak wystawa wygląda.

Wracam więc na górę i próbuję przejść się po pokojach, żeby chociażby rzucić na nie okiem, ale poza Unitrą i Diorą nie udaje mi się to, ponieważ co chwilę widzę kogoś znajomego, albo ktoś mnie widzi, przystaję, rozmawiam, uśmiecham się. Lubię to. Zanim się oglądnę będzie już najwyższy czas, aby pójść do pokoju J.Sikora, w którym poprowadzę pierwsze spotkanie. Na miejscu jest już sporo ludzi, a za chwilę zabraknie miejsca. Nic więc dziwnego, że będzie mi miło mówić do państwa i że na twarzy ADAMA CZERWIŃSKIEGO, właściciela wydawnictwa AC Records, z którym się spotykamy, zobaczę szeroki uśmiech.

Bo nie ma niczego fajniejszego niż przebywanie w gronie ludzi, którzy kochają muzykę tak, jak my ją kochamy, Wśród ludzi, którzy rozumieją, że jej prawdziwe piękno wydobywamy korzystając z odpowiednich urządzeń, wykonując odpowiednie zabiegi i że bez tego muzyka jest ułomna, niezależnie od tego o czym mówią ci, którzy myślą o sobie „melomani”. A przecież i sama prezentacja wciąga, bo mamy do czynienia ze świetną muzyką, opowiada o niej Adam, który jest producentem wszystkich albumów i na większości też gra, mamy też kolorowe i czarne kopie płyt, a przede wszystkim – Test Pressy i lakier podobny do tego, z którego wykonano matrycę do jednego z tytułów. Przy jego odsłuchu panuje absolutna cisza – okazuje się, że jego dźwięk jest wręcz niebywały.

⸜ EABS w czasie koncertu na Jazz Jamboree 2023, widok z balkonu, na którym siedzieliśmy z Tomkiem Hatylakiem

Kończąc ostatnie rozmowy, robiąc sobie z państwem pamiątkowe zdjęcia jedną nogą byłem już gdzie indziej. Na godzinę osiemnastą umówiony byłem bowiem z TOMKIEM HATYLAKIEM, dziennikarzem Radia 357 (więcej o Tomku → TUTAJ). Jest on wieloletnim czytelnikiem „High Fidelity”, obaj lubimy dobrą muzykę i szanujemy podobne marki audio – Tomek ma Lebena – szybko znajdujemy więc wspólny język. Spotkanie umówiliśmy wcześniej z myślą o poniedziałkowej audycji Cool Kid of Jazz, której mam być gościem. Mała Polana Smaków na ulicy Emilli Plater to bardzo miła restauracja, jest przyjemne wino, rozmowa toczy się gładko – rozmowa, dodajmy, nagrywana. Pomysł na audycję był taki, że zostanie ona zmontowana, a jej fragmenty wyemitowane.

Rozmawiamy o muzyce, sztuce, high-endzie, sprzęcie i koncertach. I tak ten wieczór się kończy, na przemieszczeniu się do Stodoły, na Jazz Jamboree i na koncerty zespołów EABS i Błoto. Niewiarygodne i niebywałe to były występy – tak dobrze granej, tak ciekawej muzyki jazzowej i okołojazzowej nie słyszałem od bardzo, bardzo dawna. Myślę, że to jedna z najlepszych współczesnych ekip grających tego typu muzykę w ogóle, nie to, że „w Polsce”. Z koncertu wyszedłem z dwoma płytami CD: EABS 2061 oraz intymną, solową płytą Latarnika (lidera grupy) pt. Marianna, nagraną w hołdzie dla jego babci. Wracając o pierwszej w nocy, w hotelowym barze spotykam znanymi ekipę z Birgit i Dirkiem oraz ludźmi z Audio Group Denmark na czele. Jeden, czy dwa szoty serwowane przez Linette z magazynu HIFIPIG.com i idę spać.

Rano – śniadanie. Przez wiele lat uznawane za jedno z najlepszych śniadań hotelowych w Warszawie tym razem zawodzi. Zawiedzie nas jeszcze raz, w niedzielę rano. Nie ma ono wiele wspólnego z tym, co zapamiętaliśmy. Bartkowi zabrało pieczonego bekonu, a mnie całej reszty. Nie ma jednak czasu na narzekania, bo już czeka na mnie DAMIAN LIPIŃSKI. Umówiliśmy się, że Damian będzie gościem warsztatów na których chciałem zaprezentować nowe wersje płyt Czesława Niemena, wydane na krążkach SACD – to on jest odpowiedzialny za ich remaster. Okazuje się jednak, że ludzie z Polskich Nagrań postanowili urządzić to po swojemu i, nie oglądając się na państwa, czy na mnie, przygotowali Damianowi spotkanie na którym po prostu „musiał być”. A ponieważ miało ono miejsce na Narodowym, w tym samym czasie, co nasze warsztaty, przeprosił mnie i poprosił o przekazanie tych przeprosin wszystkim państwu, którzy chcieliście go spotkać.

⸜ Damian Lipiński, któremu zawdzięczamy nowego Niemena, a za chwilę dużą część polskiej muzyki rockowej w wersjach na SACD

Ale Damian jest człowiekiem bardzo rzetelnym, dlatego rano przyjechał do mnie do Sobieskiego z opowieścią o tym, jak doszło do jego współpracy z Polskimi Nagraniami, jak wyglądał proces remasteringu, z jakimi problemami się spotkał i jakie są plany na przyszłość. Muszę państwu powiedzieć, że to arcyciekawe sprawy i że czeka na wiele zaskoczeń wydawniczych. Ostatecznie jest to przecież akcja „75 płyt na 75-lcie Empiku”.

Choć wydawało się nam, Bartkowi i mnie, że mamy dużo czasu, musiałem się sprężać, aby się przygotować do pierwszego w sobotę spotkania z państwem. Zatytułowane Test Press – WTF pomyślane zostało przeze mnie jako wprowadzenie w to zagadnienie. Do Warszawy przywiozłem więc zarówno Płyty Wzorcowe Polskich Nagrań, 10 i 12”, jak i różnego rodzaju Test Pressy. Spotkanie odbywało się w niewielkiej sali zajmowanej przez Q21, w którego ofercie są, między innymi, Rega, Vienna Acoustics i Audiolab, miejsc siedzących była więc zaledwie dziesiątka. Czy to wczesna pora, czy też natłok innych wydarzeń spowodowały, że jeszcze pięć po dwunastej w pokoju nie było nas zbyt wiele. Ale dokładnie o 12:10 miejsca były zajęte, zarówno te siedzące, jak i stojące.

Nie wiem, jak ci z którymi się spotkałem, ale mnie czas upłynął bardzo szybko. Test Pressy są bowiem bardzo wdzięcznym tematem do rozmów. Z jednej strony pozwalają bowiem poczuć magię pierwszych tłoczeń, to znaczy pierwszych egzemplarzy danej serii, kiedy jeszcze matryce są absolutnie nowe, a z drugiej mają swoje problemy. I właśnie dyskusja o tym, co jest zaletą, a co wadą, jest w tym taka ciekawa. I nie ma jednej, tej „właściwej” odpowiedzi na pytanie: „Czy warto?”.

⸜ Sobota i warsztaty związane z Test Pressami. Płyty graliśmy z pięknego, intrygującego swoją ascetyczną formą gramofonu Rega Naia

O ile ja kupuję tego typu krążki kiedy tylko mogę, o tyle – już wspomniany – Dirk uważa, że to gorsza forma płyty LP. A to dlatego, że płyty testowe wykonuje się w kilku, czasem kilkunastu egzemplarzach – nie opłaca się wszystkiego uruchamiać na 100% dla płyty, która ma tylko dać realizatorom wgląd w to, czy matryca została poprawnie wykonana. Skutkuje to wyższym szumem tła niż na LP i częściej występującymi trzaskami. Z drugiej strony, co jest dla mnie ważne, dynamika takich wydań i ich rozdzielczość są wyższe niż na finalnym winylu. Nie wiem, co państwo, którzy uczestniczyliście w spotkaniu o tym myślicie, ale po pytaniach, które zadawaliście i odpowiedziach na moje pytania, których udzielaliście mogę wnioskować, że i u was zdania są podzielone. Samo zjawisko okazało się jednak, na ile mogę powiedzieć, niezwykle interesujące, ponieważ bardzo rzadko poruszane na łamach branżowych pism.

Po spotkaniu i rozmowach okazuje się, że jest już druga po południu i czas coś zjeść. Przypadkiem trafiamy moim grafikiem do nieodległej restauracji z grecką kuchnią – Kalimera. Baaardzo fajne miejsce, dobre jedzenie oraz – co dla nas było równie ważne – niemieckie piwo Tucher Bräu. Znamy je z restauracji Nolio na krakowskim Kazimierzu. I co? – I jest już trzecia, godzinę później zaczynamy warsztaty „z Niemenem”. Ale zanim jeszcze wyjdę z restauracji zdzwoni telefon i w słuchawce słyszę głos Zbyszka, który mówi, że akurat jest w Sobieskim i że może moglibyśmy się spotkać. A jak tu się z nim nie spotkać? ZBIGNIEW BIELAK jest światowej sławy grafikiem, autorem wielu znanych okładek płyt, głównie rocka spod znaku black metal, ale ma na swoim koncie także okładki grup Ghost oraz Paradise Lost.

Ostatni raz wiedzieliśmy się – uwaga – piętnaście lat temu i choć wielokrotnie rozmawialiśmy od tego czasu przez telefon, mailowaliśmy, nie zastąpiło to rozmowy na żywo. A rozmawialiśmy, bo Zbyszek jest fanem nie tylko muzyki, ale i audio, od lat gra na gramofonie SME 20 i elektronice Naima. Kiedy się wreszcie uściskaliśmy musieliśmy sobie opowiedzieć o wszystkim, co się w tym czasie stało, jakie mamy teraz systemy i tak dalej. I jest za piętnaście czwarta. Na szczęście Damian rezygnuje w jazdy na stadion i idzie z nami – Bartkiem Łuczakiem i mną – do hotelu Tulip na warsztaty.

⸜ Zbyszek Bielak, autor okładek płyt wielu kultowych zespołów blackmetalowych

A te są fantastyczne. Mnóstwo ludzi zainteresowanych tematem. I nie ma się czemu dziwić – wydanie płyt Czesława Niemena na SACD to duże wydarzenie (recenzja → TUTAJ). Są piękne i pięknie brzmią. Przepraszam obecnych w imieniu Damiana i zaczynamy słuchać muzykę i porównywać wydania. Rozpoczynając wybrałem Wspomnienie, utwór z tekstem Juliana Tuwima, zamieszczony na płycie pod numerem 4. I poszło.

Różne wersje wyraźnie wzbudziły państwa ciekawość, a różnice między nimi były na tyle duże, że nie trzeba się było w nie wsłuchiwać, aby je ocenić. Pomógł w tym oczywiście system na którym graliśmy płyty, złożony z elektroniki Accuphase, kolumn Estelon i okablowania Crystal Cable. Pytałem słuchaczy, co myślą o poszczególnych wersjach i choć różnili się w ich ocenie, to odsłuch remasterów Damiana Lipińskiego był chyba najciekawszy. Jeszcze rozmowy z państwem po zakończeniu spotkania, wspólne zdjęcia i mam czas do osiemnastej.

⸜ Kłaniam się wszystkim, którzy poświęcili swój czas i wysłuchali wraz ze mną różnych wersji płyt Czesława Niemena

Myślałem, że Zbyszek Bielak pogna w końcu na stadion, a tu niespodzianka – spodobało mu się i zostaje na kolejnych warsztatach. Schodzimy więc na dół na szybką kawę i już trzeba wracać, aby przygotować się do spotkania prowadzonego wraz ze mną przez Birgit Hammer-Sommer i Dirka Sommera. Podczas wystaw mają oni podwójną rolę do spełnienia: Dirk jest redaktorem naczelnym magazynu HIFISTATEMENT.net, ale razem z Birgit prowadzą wydawnictwo Sommelier du Son, gdzie Dirk jest odpowiedzialny za miks na żywo do dwóch ścieżek na analogowym magnetofonie Studera, a Birgit pełni rolę nazywaną niegdyś Tape Op, czyli operatora taśm. W Warszawie założyli ten drugi kapelusz.

Do porównania przygotowali kopię taśmy master płyty Live at Villa Belvedere zespołu De-Phazz Jazz Quartet, kilka utworów, które słuchaliśmy zarówno z Test Pressem (który, tak się jakoś złożyło, trafił po imprezie do mnie), jak i płytą LP. Taśma odtwarzana była na magnetofonie Studer wypożyczonym nam przez Jacka Kałuckiego, dystrybuującego w Polsce produkty Audio Group Denmark. Ale Dirk przywiózł coś jeszcze – acetat z którego wykonano metalowe martyce służące do tłoczenia winyli. Drugi, przygotowany dla innej płyty, przekazał zgromadzonym, aby mogli go sobie obejrzeć i powąchać (dosłownie, to niezwykłe przeżycie).

I, ciekawostka, lakier nie był tą preferowaną wersją. „Ciemny”, z mocno dowalonym basem został uznany za zbyt „miękki”. I to jest chyba słowo-klucz do zrozumienia tego, co się stało. Po wszystkim przypomniałem sobie różnicę pomiędzy lakierem odtwarzanym przez Adama Czerwińskiego i tę, którą miał z sobą Dirk. Lakier przywieziony z Niemiec był wcześniej użyty do produkcji matryc. Został więc w jakiejś mierze uszkodzony. Oddzielanie od niego metalowej kopii jest zabiegiem inwazyjnym. Z kolei „polski” lakier (choć przygotowany w Abbey Road), został wykonany jako prezent dla Adama i nigdy nie był używany do produkcji. Był więc „dziewiczy”. Szybko się skończyło, mimo że minęła godzina. A to oznaka tego, że czas zgęstniał od emocji i emocje spowodowały coś w rodzaju zagięcia czasowego.

⸜ Sobota wieczór i czwórka, którą znacie państwo z poprzednich lat z tego samego miejsca: Gerhard Hirt (Ayon Audio), a pośrodku Dirk, Birgit i autor, wykonujący pracę tłumacza; robię to tak dobrze, że Dirk rozumie mój polski nawet wtedy, kiedy pokazuję coś rękami; zwykle to coś, czego nie powiedział :)

Już chowając płyty i składając magnetofon, zaraz po tym, jak z państwem porozmawiałem, myślami byłem już w restauracji Stary Dom. Mieszczące się przy ulicy Puławskiej przestrzenie od lat są dla nas miejscem w którym wręczamy nagrody Statement in High Fidelity. To klimatyczne miejsce z bardzo dobrym jedzeniem i daniem popisowym – tatarem. Nic dziwnego, że pięcioro z naszej szóstki zamówiło go na początek i zafascynowani patrzyliśmy, jak mistrz szatkuje przy nas, zawija, doprawia, miesza. Do tatara pasuje tylko wódka i Janusz Sikora zamówił ją dla wszystkich. Pozostał jej zresztą wierny aż do końca imprezy.

Nagroda została pomyślana przez Dirka i przeze mnie jako przestrzeń do spotkań z ludźmi, których szanujemy i których lubimy. Sprawdziło się to i tym razem, bo i Sikorowie, choć niezwykle zmęczeni, okazali się zabawowo, i Angus Leung, szef i konstruktor WestminsterLab nie pozostawał dłużny. Pochodzący z Hongkongu konstruktor od dwunastego roku życia uczył się w szkole z internatem w Wielkiej Brytanii, mówi więc piękną angielszczyzną. Jak mówi, rodzice wysłali go za granicę, ponieważ system szkolny w HK wymusza uczenie się na pamięć, czego dla niego nie chcieli. Czy nie przypomina to polskiej szkoły? Tylko gdzie my mamy wysłać nasze dzieci?

⸜ Stary Dom i Statement in High Fidelity, od lewej: Dirk Sommer, Robert Sikora, Janusz Sikora, autor i Angus Leung; w rękach trzymają statuetki nagrody

Ale nie o tym chciałem. A o tym, że to był piękny wieczór. Zakończony zresztą – tu nie ma zaskoczenia – w hotelowym barze z kieliszkiem wódki w rękach. Nie byliśmy tam sami, bo swoje materiały wrzucał do sieci Jeff Fritz, naczelny www.SOUNDSTAGENETWORK.com, tak zapatrzony w ekran, że machnął mi tylko ręką, dając znać, że mnie widzi, po czym znowu odpłynął.

Tak się złożyło, że w tym roku zmiana czasu na zimowy przypadła w czasie wystawy. Kiedy więc wcześnie rano pakowaliśmy się z Bartkiem nie byliśmy specjalnie senni. Wracaliśmy rano, ponieważ za trzy dni w sieci miał się pojawić „High Fidelity”, a na odległość nie da się tego zrobić. Tak więc śniadanie – ponownie rozczarowujące – i w drogę. W domu praca, a po południu dwa końcowe odcinki miniserialu Ciała na które z żoną czekaliśmy z niecierpliwością (Bodies, reż. Haolu Wang, Marco Kreuzpaintner, Netflix, 2023). I jeszcze próba lektury bardzo fajnej książki Odrzania Zbigniewa Rokity, zakończona niepowodzeniem. Już wtedy wiem, że nagranie przygotowane przez Tomka do audycji w Radio357 jest zbyt zaszumione i zabrumione i że będziemy się w poniedziałek łączyli na żywo.

Idę spać. Jutro kolejny pracowity dzień. Kolejny dzień z pracą, którą kocham.

WOJCIECH PACUŁA
redaktor naczelny

Kim jesteśmy?

Współpracujemy

Patronujemy

HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ).

HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są: EnjoyTheMusic.com oraz Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut.
AIAP
linia hifistatement linia positive-feedback


Audio Video show


linia
Vinyl Club AC Records