pl | en

Wkładka gramofonowa MC

Analog Relax
EX-500

Producent: ZOOT COMMUNICATION
Cena (w czasie testu): 23 900 zł

Kontakt:
Poprzez agenta ds eksportu:
AXISS CORPORATION

MADE IN JAPAN

Do testu dostarczyła firma: NAUTILUS Dystrybucja


Test

Tekst: Marek Dyba
Zdjęcia: Analog Relax | Marek Dyba

No 207

16 lipca 2021

Japońska marka ANALOG RELAX to nowość na polskim rynku. Firma została założona w marcu 2014 roku. Zajmuje się projektowaniem, produkcją i sprzedażą wkładek i akcesoriów gramofonowych wysokiej klasy. W ofercie królują wkładki MC z korpusami wykonanymi z różnych rodzajów drewna. Do testu otrzymaliśmy model EX-500.

RZYZNAJĘ, ŻE PRZED TELEFONEM od Grzegorza Wyki, przedstawiciela polskiego dystrybutora marki ANALOG RELAX, nigdy o niej nie słyszałem. Przygodę z testowaną wkładką rozpocząłem więc od zatrudnienia „wujka Googla” do ustalenia, co to właściwie jest i „z czym się to je”.

Zadanie okazało się dość trudne – recenzji jak na lekarstwo (poza opisami szczoteczki do płyt LP), opinii użytkowników też niemal żadnych. I owszem, udało mi się szybko namierzyć stronę producenta, ale konkretów, przynajmniej w języku angielskim, jest na niej także niewiele. Jak się wydaje, firma do niedawna funkcjonowała wyłącznie na rynku japońskim i dopiero otwiera się na świat.

Nie jest to nic niezwykłego – tak zaczynała większość producentów audio (i nie tylko) z Kraju Kwitnącej Wiśni i wielu z nich, z Analog Relax włącznie, działa poprzez tzw. agentów eksportowych, czyli osoby bądź firmy reprezentujące ich poza rodzinnym krajem. Czekała mnie więc ciekawa przygoda – nie wiedząc niemal nic o producencie i produkcie mogłem przystąpić do testu bez jakichkolwiek oczekiwań, czy uprzedzeń. Zawsze staram się to robić, ale tym razem było to prostsze niż zwykle.

ANALOG RELAX

UDAŁO MI SIĘ USTALIĆ, iż Analog Relax to nazwa marki, pod którą swoje produkty sprzedaje japońska manufaktura ZOOT COMMUNICATIONS. W jej ofercie są wkładki gramofonowe i akcesoria związane z odtwarzaniem płyt winylowych, na przykład szczoteczki do czyszczenia i usuwania ładunków statycznych z płyt. Modeli wkładek na japońskiej stronie można znaleźć całkiem sporo, ale jak mi wyjaśnił Grzegorz, do Europy na dziś trafiają jedynie dwa modele - testowany EX-500 oraz topowy EX-1000.

Jak pisze na swojej stronie pan YASUSHI YURUGI, szef firmy, albo jak sam się przedstawia – jej „organizator”, źródła nazwy ZOOT są tak naprawdę dwa. Po pierwsze, słowo to w jego rodzinnym języku oznacza „zawsze”, a filozofią tej manufaktury jest pozostawanie w kontakcie z klientami „na zawsze”. Oczywiście rzecz z jednej strony w nadziei, że klienci, którzy będą mieli szansę poznać klasę produktów Analog Relax pozostaną wierni marce na wiele lat, z drugiej w zapewnieniu odpowiedniego poziomu „customer service” (obsługi klienta).

Po drugie, ukochanym muzykiem jazzowym pana Yurugi, tym który rozbudził jego zainteresowanie tym właśnie gatunkiem muzycznym, jest saksofonista Zoot Sims. Jako ciekawostkę pan Yurugi podaje fakt, iż założył on jedyny na świecie, uznawany przez wdowę po muzyku, fanklub artysty.

O sobie pan szef ZOOT Communications pisze, iż po skończeniu studiów pracował jako projektant, później w zakładach przemysłowych, w których zajmował się planowaniem produkcji, rozwojem produktów, a w końcu również marketingiem. Wraz z nastaniem cyfrowej ery zaangażował się w branżę IT. Jak przyznaje, to właśnie doświadczenie z bliska wielkiego biznesu, w którym priorytetem jest maksymalizacja wydajności i sprzedaży sprawiły, że poczuł potrzebę zajęcia się czymś innym. Yurugi-san otwarcie mówi również, że owa postępująca cyfryzacja naszego życia jest dla niego czymś nienaturalnym - w końcu homo sapiens to gatunek w pełni analogowy (przynajmniej na razie).

Dlatego zwrócił się w stronę swoich zainteresowań muzycznych. Choć jest muzykiem-amatorem – grał w zespołach na perkusji, później pod wpływem przywołanego Zoota Simsa również na saksofonie tenorowym – zamiast budować karierę w branży muzycznej założył firmę, której celem jest tworzenie produktów pokazujących ludziom, jak cudowny, naturalny jest świat analogu. Podejrzewam iż wybór drewna na korpusy wkładek Analog Relax wziął się z tych samych powodów, choć przecież pan Yurugi nie jest pierwszym japońskim producentem, który stawia na naturalne materiały.

Wkładka, która trafiła do testu, wykorzystuje drewno klonu, takie samo jakie używane jest np. do budowy skrzypiec, ale już wyższy z dwóch modeli oferowanych na rynki zagraniczne, EX-1000 posiada korpus z drewna cedrowego. Jego źródłem są (pozyskane przed nałożeniem zakazu!) cedry o nazwie Yakusugi rosnące wyłącznie w jednym, konkretnym miejscu Japonii. Wiek tego drewna przekracza 2000 (!) lat. Do tej kwestii mam nadzieję wrócić, jeśli (gdy!) EX-1000 trafi do testu.

EX-500

ZAJMIJMY SIĘ JEDNAKŻE testowanym modelem. Informacje na jego temat są dość skromne. Analog Relax jest niskopoziomową wkładką typu MC (ang. moving coil, czyli z ruchomą cewką) o całkiem wysokim napięciu wyjściowym, wynoszącym 0,5 mV/1 kHz.

Dostarczana jest w prostym, czarnym kartonowym pudełku zewnętrznym. W jego wnętrzu umieszczono kolejne, tym razem już bardzo eleganckie, także w kolorze czarnym, acz z zewnątrz pokryte skórą. Na pokrywie pudełka umieszczono niewielką, metalową, błyszczącą plakietkę z logiem firmy i symbolem modelu.

Po jego otwarciu w środku znalazłem... metalowy domek - takie przynajmniej było pierwsze skojarzenie. Rzecz oczywiście w niezwykłej osłonce igły, którą nie dość, że wykonano z metalu, to na dodatek jest ona (w porównaniu do innych) ogromna, obejmując swoją długością całą wkładkę. No i ma kształt, który mi skojarzył się z domkiem z dwuspadowym dachem. Co ciekawe, acz pewnie wynika to właśnie z materiału osłonki, na jej wewnętrznych ściankach zastosowano silikonowe i gumowe elementy, które – jak mi się wydaje – mają zabezpieczać korpus wkładki przed uszkodzeniem.

Sama wkładka jest dość spora i to w każdym wymiarze, acz za sprawą drewnianego, a nie metalowego korpusu waży jedynie 10 g. Jej obudowa ma unikatowy kształt, jako że jedyne w pełni płaskie ścianki to górna – inaczej nie byłby możliwy montaż w główce ramienia – i tylna, na której umieszczono piny wyprowadzające sygnał. Nawet spód wkładki jest grubszy z przodu niż z tyłu, a pod nim zlokalizowany jest niewielki walec, w którym zamontowano igłę.

Na froncie, na jego niewielkim i względnie płaskim, acz też lekko pochylonym, fragmencie, umieszczono malutką metalową płytkę z logiem i symbolem modelu. Wkładkę wyposażono (na szczęście!) w gwintowane otwory mocujące o standardowym rozstawie. Jak już wspominałem, korpus wkładki został wykonany z klonu cukrowego, stosowanego również do budowy skrzypiec (tylnej ścianki ich korpusu). Wybrane dla tego modelu drewno charakteryzuje się nieregularną, porowatą strukturą, która zdaniem producenta gwarantuje bardzo dobre rozpraszanie drgań.

Pan Yurugi wybrał dla EX-500 diamentową igłę z końcówką o kształcie eliptycznym i szlifem wykonanym wzdłuż struktury krystalicznej. Z jednej strony takie rozwiązanie ma zapewniać wysoką rozdzielczość dźwięku, z drugiej wydłużyć żywotność igły. Tę osadzono w aluminiowym wsporniku, a w napędzie wkładki wykorzystano zespół magnesów neodymowych. Co ciekawe, producent zdecydował się na cewkę nawijaną srebrnym drutem, co jego zdaniem gwarantuje „odpowiednie otwarcie góry pasma”, a jednocześnie „naturalne brzmienie wokali i instrumentów strunowych”.

EX-500 charakteryzuje się impedancją wewnętrzną rzędu 15 Ω i dostarcza relatywnie wysoki, jak na niskopoziomową wkładkę MC, sygnał na poziomie 0,5 mV. Jej podatność producent określa na 15 μm/mN. Sugerowana siła nacisku igły wynosi 2 g i takową stosowałem w czasie testu.

ODSŁUCH

⸤ JAK SŁUCHALIŚMY W czasie testu wkładka Analog Relax grała w moim systemie referencyjnym zamontowana w ramieniu J.Sikora KV12 zamontowanym w gramofonie J.Sikora Standard w wersji MAX.

Sygnał z wkładki trafiał zamiennie do dwóch przedwzmacniaczy gramofonowych - mojego (tranzystorowego) GRANDINOTE CELIO Mk IV, a także do testowanego równolegle lampowego Allnic Audio H-5500. Fikuśny (czytaj nieregularny) kształt korpusu wkładki nie ułatwia specjalnie jej ustawiania, ale trochę równoważy to dobrze widoczna igła. Z Celio wkładkę obciążałem 200 Ω, a w przypadku Allnic (gdzie można wybrać jedno z czterech ustawień) było to 278 Ω.

»«

W CIĄGU OSTATNICH 2-3 MIESIĘCY testowałem sporo wkładek z wysokiego i bardzo wysokiego poziomu cenowego i na początek powiem, iż pod względem urody to właśnie Analog Relax najbardziej przypadła mi do gustu. Jasne, że wygląd wkładki nie należy do jej głównych atutów, a przynajmniej nie powinien, ale w tym przypadku to jeden z elementów które składają się na końcowe wrażenie, a to jest... Ale o tym za chwilę…

ACOUSTIC ROOM 47 Pierwsze wrażenie soniczne, podobno tak ważne: w przypadku EX-500 dwa elementy od razu, od pierwszego krążka - Acoustic Room 47 - zwróciły moją uwagę. Co ciekawe i rzadko spotykane, były to oba skraje pasma równocześnie. Z jednej bowiem strony słychać było w najlepszy możliwy sposób użyte w cewce wkładki srebro. Góra pasma jest bowiem wyjątkowo dźwięczna, pełna powietrza otwarta, rozświetlona, ale, jak zwykle w przypadku srebra wysokiej klasy, nie ma w niej przy tym za grosz ostrości, czy rozjaśnienia. Są za to gładkość, swoboda, nasycenie oraz kapitalne, pełne, długie wybrzmienia.

Znakomite są również rozdzielczość i różnicowanie wysokich tonów, naprawdę niewiele ustępujące temu, co prezentuje absolutnie genialna (i jeszcze dużo droższa) w tym zakresie wkładka MURASAKINO SUMILE, a porównywalne, albo może nawet nieco lepsze niż np. z My Sonic Lab Eminent EX, czy moją Air Tight PC-3.

Na kolejnych krążkach z wysokiej klasy nagraniami perkusji, od Adama Czerwińskiego, przez Steve Gadda, po Chada Wackermana śledziłem zafascynowany iskry sypiące się wręcz z blach okładanych twardo pałeczkami. Talerze były doskonale różnicowane, podobnie jak i siła i waga samych uderzeń. Pięknie wypadały również delikatniejsze fragmenty, w których pałeczki zastępowały miotełki, a ich muśnięcia nigdy (na dobrych nagraniach!) nie zlewały się w jednostajny szum.

Jednocześnie EX-500 robiła równie duże wrażenie sposobem prezentacji, a nazywając rzeczy po imieniu, potęgą, precyzją i energią drugiego skraju pasma. Znowu na przykładzie bębnów słychać było, gdy dyktowało to dane nagranie, jak mocne i szybkie jest każde uderzenie, jak sprężyście odpowiadają membrany, jak różne są odpowiedzi każdej z nich. Stopa uderzała z dużą mocą, która wywoływała efekt odczuwania, a nie tylko słyszenia, pulsu wielu nagrań, a wielkie kotły w nagraniach orkiestrowych były odpowiednio ogromne i potężne.

Z kolei na dwupłytowym wydaniu albumu DIRE STRAITS Love over Gold, wydanym przez Mobile Fidelity (45 rpm), puls nagrań wyznaczany był przez elektryczny bas. Równy, punktualny, sięgał głęboko, aż do szpiku kości wprawiając te ostatnie w drgania (na szczęście było to tylko wrażenie, ale bardzo przekonujące). Pozwoliłem sobie bowiem na wyjątkowo wysoki poziom głośności, co w najmniejszym nawet stopniu nie wpłynęło na czystość i precyzję odtwarzania tych krążków przez EX-500.

STANDARDS Do gitary i głosu Knopflera z powyższego krążka jeszcze wrócę, ale na razie pozostanę w dolnych rejonach pasma. Analog Relax okazuje się bowiem bardzo uniwersalnym narzędziem do odtwarzania wszelkiej muzyki z czarnych płyt. Gdy bowiem na talerzu wylądowała płyta Tria Marcina Wądołowskiego pt. Standards moją uwagę zwróciło… No właśnie – na początku wcale nie gitara lidera, ale kontrabasisty. Tak jak wcześniej wyjątkowo zabrzmiały bębny i bas elektryczny, tak teraz zachwyciła mnie potęga i soczystość świetnie kontrolowanego, nasyconego i bajecznie przy tym barwnego (absolutnie nie podbarwionego!) kontrabasu. Uwielbiam ten instrument na dobrych nagraniach, a to jedno z nich.

Igła EX-500 wydobyła z rowka płyty przeogromne ilości informacji, dzięki czemu trzy metry ode mnie grał duży, ciężki instrument, w którym drewniane pudło doskonale wspierało szybko szarpane struny. Słychać było palce przesuwające się po strunach, świetnie, mocno oddawany był atak każdego szarpnięcia, struna potrafiła czasem lekko zabrzęczeć na gryfie, ale w kapitalnie naturalny sposób, co tylko potęgowało wrażenie uczestnictwa w czymś więcej, niż mechanicznym odtworzeniu nagrania - w spektaklu granym przez, z założenia, niedoskonałych ludzi.

A gdy po szarpnięciu struny do gry wchodziło owo wielkie pudło, wzmacniając i wydłużając każdy dźwięk, nadając mu masy, nasycając, ale zawsze tyle, ile trzeba, bez przesady, bez sztucznego dociążania, czyściutko, precyzyjnie, mój zachwyt sposobem prezentacji tej muzyki przez testowaną wkładkę jeszcze bardziej wzrósł. W efekcie spędziłem wiele godzin wyszukując kolejne dobre nagrania z kontrabasem w roli głównej, a każde z nich wypadało bajecznie dobrze.

THE POWER OF THE ORCHESTRA A gdy po zakończeniu dłuższej przygody z kontrabasem igłę EX-500 opuściłem dla odmiany do rowka płyty The Power of the Orchestra, co prawda reedycji RCA VICTOR Red Seal, ale znakomitej, z ROYAL PHILHARMONIC ORCHESTRA pod LEIBOWITZEM, powaliła mnie ona na kolana swoim wykonaniem muzyki Modesta Musorgskiego. Rzecz zarówno w samej niezwykłej, dramatycznej muzyce, perfekcyjnym, niezwykle ekspresyjnym wykonaniu, jak i jakości wydania i reprodukcji tego doskonałego nagrania.

Na krążku znajdują Noc na Łysej Górze i Obrazki z wystawy i jest to jedno z najlepszych nagrań orkiestrowych w mojej kolekcji, a wykonanie jest po prostu fenomenalne (powtarzam się, ale nic na to nie poradzę). Japońska wkładka genialnie połączyła wysoką rozdzielczość, selektywność, czystość, energię i dynamikę prezentacji.

Dołożyła do tego, co nie znaczy, że od siebie – czerpała pełnymi garściami z informacji odczytanych z rowka, potężny, ale doskonale kontrolowany dół pasma pozwalający oddać, w pewnej skali oczywiście, potęgę orkiestry, skalę i rozmach tej muzyki, nadzwyczajnie, w wywołujący dreszcze sposób, odtwarzając niepowtarzalny klimat (zwłaszcza) sabatu czarownic. To była prezentacja, która oferowała coś więcej niż tylko doskonały dźwięk i emocje, serwowała bowiem wręcz wizualizację dramatycznych wydarzeń na Łysej Górze. I nawet nie musiałem zamykać oczu by je zobaczyć...

Imponujące było to, w jak doskonałych ryzach EX-500 trzymała całe to wielkie, wysoce energetyczne, powalające momentami wręcz dynamiką wydarzenie muzyczne. Naprawdę nieczęsto słucham muzyki bardzo głośno, ale tym razem, by jeszcze spotęgować wrażenie uczestnictwa w spektaklu rozgrywającym się niemal na wyciągnięcie ręki, zawędrowałem daleko w górę skali głośności. Nie zrobiło to na systemie, którego elementem była wkładka Analog Relax, żadnego wrażenia.

Złożona, wielowątkowa, kipiąca emocjami muzyka Musorgskiego została zagrana w niezwykle barwny, przykuwający uwagę od pierwszej do ostatniej nuty sposób. Niezwykła była czystość i transparentność tej prezentacji połączone z fantastycznym nasyceniem i dociążeniem dźwięku. Wszystkie te elementy tworzyły kompletną, nadzwyczajnie naturalnie, płynnie brzmiącą, wysoce dramatyczną, elektryzującą całość.

Osiągnięcie takiego efektu w przypadku tak złożonej muzyki (choć po prawdzie to chyba żadnej innej także nie) nie byłyby możliwe bez odpowiedniej, a by dorównać skrajom pasma, po prostu wybitnej prezentacji średnicy. Pomijałem ją do tej pory nie z powodu jakichkolwiek braków EX-500 w tym zakresie, ale raczej dlatego, że wysoki poziom prezentacji tej części pasma przyjmujemy zwykle jako najbardziej oczywisty. Dlatego to skraje pasma zrobiły na mnie owo gigantyczne pierwsze wrażenie.

Oczywiste jest, że żaden z wspomnianych już, ani wielu innych odsłuchanych albumów nie zrobiłby na mnie szczególnego wrażenia, gdyby imponowały tylko basem i tonami wysokimi. Niemniej by przyjrzeć się dokładniej sposobowi prezentacji zakresu tonów średnich z mojej kolekcji wybrałem kilka ulubionych krążków z muzyką akustyczną, głównie gitarową, jako że to instrument najbliższy mojemu sercu.

LIVE AT JAZZLAND Na pierwszy ogień poszła znakomita rejestracja koncertu HANSA THEESINKA Live at Jazzland uchwycona i wydana (w wydawnictwie sommelier du son) przez Dirka Sommera i Birgit Hammer-Sommer. Człowiek i jego gitara, chciałoby się rzec, tylko i aż! Naturalność dźwięku zarówno gitary jak i wokalu spowodowały u mnie przysłowiowy opad szczęki. A właściwie połączenie naturalnej barwy i energii z płynnością i swobodą, która odróżnia mistrzów danego instrumentu od (no może i) sprawnych technicznie, ale nie mających za grosz talentu muzykantów (wiem z doświadczenia :-)).

Choć to nagranie koncertowe, nie jest jakoś wybitne w kwestii uchwycenia w nim akustyki pomieszczenia, przestrzeni. Za to udział publiczności, czy to w postaci wysoce realistycznych braw, czy wtórujących artyście śpiewów wypadły z EX-500 znakomicie i to one podkreślały koncertowy charakter tego nagrania tworząc odpowiednią atmosferę.

9 DEAD ALIVE W czasie gitarowych odsłuchów nie mogło u mnie zabraknąć duetu RODRIGO Y GABRIELA. Tym razem sięgnąłem po krążek 9 dead alive. Wkładka Analog Relax nie omieszkała mi natychmiast pokazać, że – zwłaszcza na tle przywołanej powyżej płyty Theesinka – nie jest to aż tak dobra rejestracja. Słychać było bowiem na tych nagraniach delikatny „kocyk”, jak to się często określa.

Tyle że celem wkładki Analog Relax nie jest bynajmniej wiwisekcja odtwarzanych płyt, ale jak wskazuje nazwa marki, analogowy relaks. Wskazanie nieco słabszej jakości tej realizacji było więc czymś w rodzaju spełnienia obowiązku, mówimy w końcu o wkładce za bardzo duże pieniądze, o high-endowym poziomie. Tyle że po wypełnieniu obowiązku wkładka zabrała się za wykorzystanie wszystkich atutów tego nagrania, przede wszystkim muzyki i wykonania tak, by słuchało się jej jak najprzyjemniej.

Choć akurat, zważywszy na temperament przesympatycznych muzyków i ich heavymetalową przeszłość, muzyka w ich wykonaniu z relaksem raczej się nie kojarzy. Był więc w tym graniu ogień, była wysoka, choć minimalnie spłaszczona – w porównaniu do innych krążków, nie mówiąc o występach na żywo – dynamika, była wysoka energia i znowu ta wyjątkowa płynność i naturalność brzmienia.

Kolejna rzeczą, która wyjątkowo mi się w tym dźwięku podobała, a czego nie dawały mi wcale wszystkie wkładki ze zbliżonej półki cenowej, to masa gitar. Rzecz nie w fizycznym ich ciężarze, tylko w pełnym, głębokim wsparciu pudeł rezonansowych, dzięki któremu brzmienie nawet szybkich szarpnięć pojedynczych strun, a tym bardziej akordów, miało masę, nasycenie, gęstość które znam z dźwięku własnej gitary.

Osobną kwestią jest fakt, iż EX-500 bez wysiłku, swobodnie nadążała za tą dwójką metalowych „wariatów”. Każdy dźwięk, także te perkusyjne, które Gabriela wydobywa z pudła swojego instrumentu, brzmiały czysto, precyzyjnie, miały jasno określone fazy ataku oraz podtrzymania i wybrzmienia (jeśli był na nie czas). Ujmując rzecz krótko, mimo pewnych niedoskonałości technicznych tej realizacji (a może wydania?), dzięki testowanej wkładce słuchało mi się tego albumu doskonale.

Podróże po akustycznych gitarach zakończyłem najlepszym posiadanym wydaniem pewnego koncertu nagranego w piątkowy wieczór w San Francisco. To, co Impex zrobił z tym kultowym nagraniem na swoim dwupłytowym wydaniu na 45 obrotów jest absolutnie niebywałe. Podobnież jak to, jak ten album zagrała wkładka Analog Relax.

Tak naprawdę nie potrafię do końca opisać tego doświadczenia – myślę, że wszyscy posiadacze tego wydania (i dobrych systemów) wiedzą jak genialnie, realistycznie wypadają w tej wersji Al di Meola, Paco de Lucia i John McLaughlin. EX-500 zaserwowała mi absolutnie wyjątkową prezentację, która ustępowała (naprawdę niewiele) wyłącznie zestawowi Murasakino (Sumile + step up Nobala), a była lepsza od wszystkich pozostałych wkładek słuchanych ostatnio, z moją własną wkładką Air Tight włącznie.

Ilość informacji podanych w wyrazisty, ale nienarzucający się sposób, wysoki poziom energii właściwej muzyce granej na żywo, elektryzujący sposób wykonania, interakcje między muzykami, także z żywo reagującą publicznością, wszystko to zmieszane w optymalnych proporcjach stworzyło spektakl na prawdziwie kosmicznym poziomie. Taki, którego słucha się z zapartym tchem by nie uronić ani jednego dźwięku.

Co więcej, choć jednocześnie grają „tylko” dwie, lub trzy gitary, to do odkrycia na tym krążku jest przeogromne mnóstwo informacji. Dzięki wkładce Analog Relax, choć słuchałem tego albumu pewnie minimum ze 100 razy z różnych nośników, każde kolejne odtworzenie (a robiłem to każdego dnia testów) było zupełnie nowym, ekscytującym przeżyciem.

LOVE OVER GOLD Obiecałem, że wrócę do wokalu i gitary Knopflera z Love over gold, co pozwolę sobie zrobić łącząc te wrażenia z szeregiem kolejnych. Średnica w prezentacji EX-500 jest absolutnie genialna. Gęsta i krystalicznie czysta, nasycona i przejrzysta, ciepła, ale nie ocieplona, naturalna, płynna i niczym kameleon dostosowująca się do wymogów każdego nagrania. Elektryczna gitara Marka zabrzmiała odrobinę surowo, momentami ostrawo, gęsto i mocno - fantastycznie. Wokal był obecny, namacalny i miał odpowiednią chrypkę, podobnie jak głos Louisa Armstronga z jego wspólnego albumu z Ellą Fitzgerald.

Powtarzam się, ale nie sposób tego nie robić - naturalność brzmienia ludzkich głosów, braw, instrumentów akustycznych, a nawet elektrycznych (jeśli w ich przypadku można mówić o naturalności) jest dzięki testowanej wkładce po prostu absolutnie wyjątkowa. Wystarczy zamknąć oczy i wokaliści, niezależnie od gatunku muzycznego, nawet od jakości realizacji/wydania (poza naprawdę słabymi), pojawiają się w pokoju, charyzmatyczni, ekspresyjni, bajecznie prawdziwi.

Gitary elektryczne mają mięcho, drive i brzmią równie doskonale, co akustyczne. W czasie wszystkich moich odsłuchów nie znalazłem płyty, a odtwarzałem różne gatunki muzyczne i wydania różnej (choć zawsze minimum przyzwoitej) jakości, której nie chciałbym przesłuchać w całości, a do wielu wracałem po kilka razy, bo wkładka Analog Relax prezentowała je w absolutnie niezwykły, bajecznie naturalny, wciągający sposób, któremu nie sposób było się oprzeć.

PODSUMOWANIE

UWIELBIAM TAKIE ODKRYCIA – nowa marka, tańszy (choć niestety - z punktu widzenia kogoś, kto chętnie widziałby ten model u siebie na stałe) z dwóch oferowanych obecnie poza Japonią modeli i z miejsca trafia do mojej prywatnej pierwszej piątki najlepszych wkładek, jakich dane mi było u siebie słuchać. Mimo że nie jest mistrzem jednego z elementów prezentacji, który ja osobiście bardzo wysoko cenię - EX-500 nie buduje bowiem jakichś wyjątkowych hektarów przestrzeni.

Nie oznacza to jej słabości w tym względzie, ale raczej umiar, pilnowanie by nie dołożyć czegokolwiek od siebie, za to informacje zapisane w rowkach płyt oddać z wysoką precyzją. To niezwykle rozdzielcza, a jednocześnie płynna i spójna wkładka. Robi wrażenie fantastycznymi skrajami pasma - dźwięczną, otwartą, rozświetloną górą i potężnym, ale zwartym znakomicie różnicowanym, energetycznym dołem, a barwna, gęsta, a jednocześnie krystalicznie czysta średnica współtworzy z nimi spójną, kapitalnie naturalną całość.

EX-500 Analog Relax to absolutna mistrzyni muzyki akustycznej i wokali, co wcale nie znaczy, że ma jakiekolwiek braki, gdy przychodzi jej zagrać muzykę z prądem. To wszechstronny produkt, który wyciągnie każdy okruch informacji z rowków płyty i złoży je w doskonałą, wybitnie naturalnie i prawdziwie brzmiącą całość. Wkładka kosztuje dużo, jest warta każdej wydanej złotówki i... trafia na moją listę najpoważniejszych kandydatów do zastąpienia kiedyś Air Tighta PC-3.

Dane techniczne (wg producenta)

Typ wkładki: MC (niskopoziomowa)
Impedancja: 15 Ω
Rekomendowany nacisk igły: 2 g
Poziom wyjściowy: 0,5 mV/1 kHz
Waga: 10 g
Igła: diament a specjalnym szlifie
Wspornik: aluminium
Cewka: nawinięta srebrnym drutem
Magnesy: neodymowe
Korpus: klon

Dystrybucja w Polsce

NAUTILUS Dystrybucja

ul. Malborska 24
30-646 Kraków | POLSKA

www.NAUTILUS.net.pl

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot