KABEL ZASILAJĄCY AC KBL Sound
Producent: KBL SOUND |
Test
Tekst: WOJCIECH PACUŁA |
No 207 1 lipca 2021 |
⊚ ŚWIATOWA PREMIERA ⊚
SIERPNIU 2015 ROKU FIRMA KBL Sound zaprezentowała swoją topową wówczas, limitowaną serię HIMALAYA, będącą wersją rozwojową kabli RED EYE. W przesłanym wówczas do nowości materiale mogliśmy przeczytać: Nowa flagowa seria o nazwie Himalaya jest ukoronowaniem naszych wieloletnich dążeń do stworzenia takich kabli, które pozwoliłyby urządzeniom najwyższej klasy ujawnić pełnię ich możliwości. Nie da się bowiem ukryć, że kable – niezbędne połączenia wewnątrz systemu – zawsze w jakimś stopniu te możliwości pomniejszają. Urządzenia potencjalnie brzmią lepiej niż możemy usłyszeć. Rzecz jednak w tym, żeby degradację przesyłanego sygnału zredukować do minimum. Jesteśmy dumni z produktów serii Himalaya, bo mamy dowody na to, że ich współczynnik strat jest rzeczywiście znikomy. Ale tak jak to jest ze wszystkimi kablami z dowolnego segmentu, najlepiej stosować je w systemach odpowiedniej dla nich klasy, ponieważ tylko wtedy pokażą zalety urządzeń zamiast ich wad. Przetestowany przez nas na początku 2016 roku kabel zasilający AC Himalaya udowodnił, że nie był to tylko materiał promocyjny, ale dobrze mówił o tym, na co należy się przygotować (HF | № 141 ⸜ 16 stycznia 2016, więcej TUTAJ; dostęp: 16.06.2021). Wyceniony na 16 750 złotych za półtorametrowy odcinek kabel pozostawił po sobie bardzo dobre wspomnienia. Być może konstrukcja i osiągi Himalaya były na tyle dobre, że przygotowanie jego nowszej wersji zajęło producentowi aż pięć lat. Świętując 8. rocznicę powstania firma prezentuje serię Himalaya II. ▌ HIMALAYA II Na stronie producenta czytamy: [N]ajlepsze rozwiązania tkwią w prostocie konstrukcji i czystości materiałów. Dlatego również w kablach Himalaya II zostały zastosowane wiązki przewodzące z najlepszych przewodników - miedzi i srebra monokrystalicznego, dielektrykami są powietrze, teflon bez pigmentu i teflon spieniony powietrzem. Wtyki jak zwykle w najwyższym standardzie: WBT, Furutech NCF, Neutrik. Wszystko to, by przez zminimalizowanie strat w zasilaniu i przesyle sygnału uniknąć mechanicznego charakteru brzmienia. Himalaya II to najbardziej dopracowane produkty dla wymagających miłośników dobrej muzyki i najwyższej jakości jej reprodukcji. W nowej serii znajdziemy kabel zasilający AC, głośnikowy i interkonekty przeznaczone do połączeń analogowych, cyfrowych i do toru gramofonowego. W pierwszej kolejności firma zaprezentowała kabel zasilający AC, w którym użyte zostały przewodniki z miedzi monokrystalicznej, zabezpieczonej przed oksydacją, w dielektryku z Teflonu. W stosunku do poprzednika z serii Himalaya wprowadzonych zostało szereg zmian. Pierwsza widoczna jest już na samym początku – zamiast drewnianych absorberów drgań producent zastosował toczone z aluminium elementy, które łączą grubszą część kabla, czyli sekcję przeznaczoną do tłumienia drgań, z cieńszą, do której zamocowano wtyki. Kształtem przypominają te, które widzieliśmy kiedyś w serii Corona, mają jednak kolor czarny, a nie pomarańczowy. Tego typu elementy stosuje wiele innych firm, z Siltechem na czele. Pełnią one funkcje mechaniczne i ozdobne – te w Himalaya II wyglądają naprawdę świetnie. Kabel jest gruby, grubszy nawet niż Siltech Triple Crown Power, do którego był porównywany, ale jest bardzo giętki, przez co łatwo się go układa w systemie. W Himalaya II wszystkie trzy żyły są fizycznie odseparowane od siebie, co – jak deklaruje producent – ma zminimalizować wzajemny wpływ pól magnetycznych wytwarzanych przez płynący przez nie prąd. Jak mówi dalej, dzięki „tunelowemu tłumieniu” znacząco poprawiony został współczynnik absorbcji drgań wewnątrz kabla. Kabel zakończony został świetnie wyglądającymi wtykami: Furutech Fi-48 NCF z ich piezoceramiczną nanotechnologią i wieloma zaawansowanymi patentami. Po raz pierwszy widzę ten wtyk na żywo, to najnowszy produkt tego japońskiego specjalisty. Przypomina on model stosowany wcześniej przez wiele innych firm – w systemie referencyjnym to kable Siltecha i Acoustic Revive – ale nie jest z nimi identyczny. Wszystkie części przewodzące wykonano z niemagnetycznych materiałów (miedź OCC) powlekanych warstwą rodu, ale w nowej technice (szczegółów nie ujawniono), przez co zwiększono jej trwałość. Elementy metalowe poddano procesowi Alpha (rozmagnesowanie i obróbka kriogeniczna). Wtyki z serii Piezo Ceramic zbudowane są z materiału o nazwie Nano Crystal²-Nano Crystalline w skład którego wchodzi pył węglowy i ceramiczne nanocząstki NCF. Wkłady z poliwęglanu służą do tłumienia drgań, a korpus wykonany został z niemagnetycznej stali szlachetnej, co również ma zapobiegać powstawaniu rezonansów. Nowością w tej serii są także nowo zaprojektowane zaciski na kablach, zastosowane w celu pewnego i stabilnego zamocowania samego kabla, jak i redukcji rezonansów. Nowością jest również opatentowany Floating Field Damper System, który – jak czytamy w materiałach prasowych Furutecha – „zapobiega tworzeniu się pól magnetycznych”. Standardowa długość kabla Himalaya II wynosi 1,8 m, ale na zamówienie dostępne są inne odcinki. Można zamówić również wersję z wtykami Furutech Fi-48 typu US oraz z wtykiem IEC C19 do urządzeń wysokoprądowych. Kabel dostarczany jest w ładnej walizce z metalowymi okuciami, w której znajdziemy również certyfikat pochodzenia. ▌ ODSŁUCH ⸤ JAK SŁUCHALIŚMY Kabel zasilający KBL Sound Himalaya II testowany był w systemie referencyjnym HIGH FIDELITY. Zasilał odtwarzacz SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition i porównywany był do kabla Siltech Triple Crown (15 900 euro/2 m). Obydwa kable wpięte były do listwy zasilającej Acoustic Revive RPT-4EU Absolute, a ta, przez 2,5-metrowy kabel Acrolink Mexcel 7N-PC9500, do dedykowanego gniazda Furutech NFC w ścianie, do którego prowadzi osobna linia zasilająca z własnym bezpiecznikiem. Porównanie miało charakter odsłuchu A/B i A/B ze znanymi A i B. Odsłuchiwane fragmenty utworów miały od 1 do 2 minut. Ponieważ Ayon jest urządzeniem lampowym, porównanie nie było natychmiastowe – przerwy miały ok. 30 s. Płyty użyte w teście | wybór ⸜ ISAO SUZUKI TRIO/QUARTET, Blow Up, Three Blind Mice/Impex Records IMP8307, Gold HDCD (1973/2004). OD MOMENTU, W KTÓRYM KBL SOUND zaprezentował serię Himalaya minęło sporo czasu, a świat kompletnie się zmienił. W audio procesy dojrzewające powoli stały się „obowiązujące” dla wszystkich i nikt już dzisiaj nie dyskutuje o tym, dla przykładu, czy kable zasilające wpływają na dźwięk, bo to „oczywista oczywistość”, a nad tym, jak i które elementy jego budowy ten dźwięk modyfikują. Także i u tego polskiego producenta zaszły zmiany, bo przecież teraz, jeśli chodzi o kable zasilające, najwyższym modelem jest Synchro Master Power z serii TriKord Power, a i sama Himalaya przeszła gruntowną rewizję. Co słychać, naprawdę słychać. Pierwsza wersja kabla zasilającego bardzo mi się podobała. Był to był rzetelny, uczciwy, dobry dźwięk dzięki któremu można było kable Himalaya stosować w naprawdę drogich systemach bez obaw, że coś im „zabiorą”. Było dokładnie odwrotnie – miałem przekonanie, że im coś „dodadzą”, w tym sensie, że pomogą wydobyć z nich to, co dobre. Testowany kabel idzie o krok dalej. Powoduje on, że dźwięk jest z jednej strony otwarty, a z drugiej lekko zdystansowany; wyraźny, ale i delikatny. Głos Johna Lennona w utworze Boys granym z wewnętrznej kopii referencyjnej CD-R studia Capitol był z polskim kablem na linii łączącej głośniki i nie wydawał się specjalnie natarczywy. Nagrano go z bardzo blisko ustawionego mikrofonu, jest on co jakiś czas przesterowany, ale ma przez to świeżość, naturalność. Dostajemy więc coś w rodzaju „momentu” uchwyconego w czasie. KBL Sound trochę wspomniane przestery wygładził, nieco je schował, ale równocześnie lekko – w porównaniu do kabla odniesienia – całość otworzył. To dlatego śpiewana przez chórek fraza: „Cheat, cheat” zabrzmiała wyraźnie i dokładnie. Polski kabel otwiera dźwięk, ale go nie rozjaśnia. To rzecz, która „przydarza się” tylko dobrym kablom, ponieważ otwarcie niemal zawsze równa się wyostrzenie lub wykonturowanie. Tutaj nie ma ani jednego, ani drugiego, a przekaz jest niemal jedwabisty i pulsujący. Hotel California THE EAGLES, z płyty pod tym samym tytułem, zabrzmiał więc gładko, płynnie i w nieco ciemny sposób – to takie nagranie i takie wydanie. Wokal DONA HENLEY’A jest w nim schowany dość daleko w miksie, tak się wówczas nagrywało, jest też dość ciemny. Testowany kabel to pokazał, ale też lekko go otworzył. To wciąż był ciemny głos bez wysokich tonów, ale teraz był nieco bardziej z przodu – bez przesady, nie burzył całości, ale jednak. Wraz z otwarciem dźwięku, jaki proponuje Himalaya II nie dochodzi do jego wyostrzenia. To absolutnie nie jest ostry, czy jasny kabel. Otwarty – tak, słychać to było świetnie zarówno z Let’s Get On MARVINA GAYE’A, jak i z Gaucho STEELY DANA. Obydwie płyty grałem z krążków SACD w wersji Test Press i mają one więcej detali niż wersje komercyjne. Z testowanym kablem było to klarowne, wyraźne, ale też ani w jednym, ani w drugim przypadku nie zostało podkreślone. Powiedziałbym nawet, że Himalaya II sobie z ich otwartym dźwiękiem bardzo dobrze poradził. |
To przy tym kabel, który bardzo dobrze trzyma rytm. Usłyszałem to już słuchając płyty The Eagles, ale jeszcze lepiej wyszło to przy krążku zespołu Steely Dan. Wydany 21 listopada 1980 roku przez MCA Records był wynikiem niezwykle długiego i żmudnego procesu produkcyjnego. Sesje zajęły ponad rok, bez przerwy, a w nagraniu wzięło udział aż 42 muzyków! Wysiłek się opłacił, ponieważ otrzymaliśmy album lepszy nawet niż fetowana wcześniej Aya, a w 1982 roku otrzymał on nagrodę Grammy w kategorii Best Engineered Non-Classical Recording i nominowany był w dwóch innych – Album of the Year oraz Best Pop Performance by a Duo or Group with Vocals. Ale też jest to niezwykle mocno „wyprodukowany” album, sztuczny w swojej doskonałości. Takie rzeczy, jak to, że Becker, Fagen, Nichols i Katz wykonali aż 55 prób w miksowaniu 50-sekundowego wyciszenia w utworze Babylon Sisters nie pozostaje bez wpływu na całość. Przejawia się to w nieco głuchym i wypreparowanym brzmieniu. Łatwo to zamienić karykaturę. Polski kabel pokazał tę płytę naprawdę bardzo fajnie, bo z jednej strony lekko ją otworzył, a z drugiej nie rozjaśnił. I pokazał przy tym świetną rytmiczność, przy bardzo dobrym skupieniu dźwięku gitary basowej oraz perkusji. Nie zmiękczył ataku, a mimo to nie był on „kwadratowy”, czy nadmiernie konturowy. A to ważne, ponieważ album ten został zarejestrowany przy wykorzystaniu jednej z pierwszych perkusji elektronicznych. W wywiadzie dla magazynu „Sound On Sound” Donald Fagen opowiadał, jak to żalił się Rogerowi Nicholsowi, realizatorowi dźwięku: Szkoda, że nie możemy mieć maszyny do zagrania perkusji tak, jak chcemy, z dźwiękami o pełnej częstotliwości i możliwości niezależnego uderzenia werbla i stopy. Nichols odpowiedział: „Mogę to zrobić”. To było w 1978 czy coś takiego, więc powiedzieliśmy: „Możesz to zrobić???” Na co powiedział: „Tak, potrzebuję tylko 150 000 dolarów”. Daliśmy mu więc pieniądze z naszego budżetu na nagrania, a sześć tygodni później przyszedł z tą maszyną i tak to się wszystko zaczęło. Automat perkusyjny, jak byśmy dzisiaj o nim powiedzieli, bazował na komputerze CompuPro S100 z systemem operacyjnym CPM/86; Nichols nazwał go Wendel. Jego brzmienie jest nieco twarde, dokładne, ale i superprecyzyjne. Nieco je zmiękczono przez to, że materiał nagrywano na 24-śladowy magnetofon analogowy. Testowany kabel tę dwoistość brzmienia perkusji świetnie pokazał. Z jednej strony było ono nieco miękkie, nieco okrągłe (analog), a z drugiej precyzyjne i zwarte (cyfra). | Nasze płyty ⸤ ISAO SUZUKI TRIO/QUARTET Blow Up Three Blind Mice/Impex Records IMP8307 WYDANA W 1973 ROKU z numerem katalogowym TBM-15 płyta Blow Up ISAO SUZUKI TRIO/QUARTET należy do najbardziej znanych krążków w audiofilskim świecie audio. Uniknęła ona jednak losu wielu „muzaków” słyszanych niezliczoną ilość razy na wystawach audio, ponieważ nie dość, że jej realizacja jest wzorcowa, to w dodatku to znakomita muzyka, która jest ważniejsza niż dźwięk. Brzmienie tej płyty jest niebywale otwarte, szybkie i rozdzielcze. Blisko ustawione mikrofony powodują, że stoimy tuż przed instrumentami, słychać więc wszystkie detale pozamuzyczne. Materiał został nagrany w ciągu dwóch dni, 29 i 30 marca, w AOI Studio w Tokio z dwoma różnymi składami – trio i kwartetem. W tym drugim wiolonczela lidera zdublowana była kontrabasem Takashi Mizuoashi. Wszyscy muzycy grali razem w tym samym pomieszczeniu oddzieleni tylko parawanami akustycznymi. Do nagrania wykorzystano magnetofon analogowy Ampex AG-440B. Można było na nim nagrywać na taśmie ½” dwie lub cztery ścieżki, albo dwie ścieżki na taśmie ¼” – wydawca nie podaje, z której opcji skorzystano. Realizatorem nagrań był YOSHIHIKO KANNARI, a mastering wykonał TOHRU KOTETSU; Kotetsu-san jest głównym masteringowcem w JVC Mastering Center firmy JVCKENWOOD Creative Media Corp. i wykonał wiele masterów na płyty XRCD. Jak podaje monografia wydawnictwa Three Blind Mice pióra Takao Ogawa, oprócz pierwszego wydania ukazało się czternaście kolejnych, z prezentowanym przeze mnie wydawnictwa IMPEX RECORDS na złotej płycie HDCD. To najlepsza wersja cyfrowa, jaką znam, wcale niewiele ustępująca analogowemu oryginałowi. Wydana podobnie jak amerykańskie wersje płyt XRCD ma ładnie przygotowaną książeczkę; znalazła się w niej jedna pomyłka – jako rok nagrania podano 1972, a powinno być 1973. Ciekawostka – na lata przed magnetofonowym zakrętem na Zachodzie, z którym mamy obecnie do czynienia, TBM wydała również stereofoniczną, dwuścieżkową taśmę 38 cm/s (UL38-0015) z tym materiałem. ♦ www.IMPEXRECORDS.com PRZESTRZEŃ TEGO KABLA JEST PONADPRZECIĘTNA. Wprawdzie czterokrotnie droższy kabel odniesienia. Siltech Triple Crown, lepiej buduje głębię sceny i lepiej ukazuje trójwymiarowe body instrumentów i wokali, to jednak nie są to różnice „decydujące”. Posłuchajmy utworu Lonelyest Star z albumu PRIYA DARSHINI pt. Periphery, a dosłownie „zobaczymy” instrumenty rozstawione w sporym pomieszczeniu, wokalistkę stojącą metr za głośnikami, a to wszystko w gęstym fluidzie powietrza. Gdyby to było nagranie analogowe powiedzielibyśmy, że słyszymy szum taśmy, a tutaj mamy do czynienia z szumem pomieszczenia, który normalnie nasz mózg eliminuje. Punkt ciężkości tego kabla ustawiony jest wyżej niż w Siltechu. Bas Himalaya II jest niski i głęboki, ma też bardzo ładną, naturalną miękkość. Jego najniższy skraj jest lekko „podwinięty”, przynajmniej w odniesieniu do droższych kabli, ale bez bezpośredniego porównania nie da się tego stwierdzić. Kontrabas z tytułowego utworu z albumu Blow Up Isao Suzuki Trio/Quartet miał więc mocne, wyraźne brzmienie, a organy Fendera były nasycone, mocne, gęste. Ważne również, że to płyta o niebywale szybkim i bezpośrednim dźwięku, co Himalaya II pokazał bez cienia wątpliwości. ▌ PODSUMOWANIE NOWA WERSJA KABLA HIMALAYA, Himalaya II, jest znacznie lepszym kablem – na ile oczywiście pamiętam! – od pierwszej wersji. Jest po prostu bardzo dobrym kablem. Oferuje otwarty, świeży dźwięk o fantastycznej szybkości, w którym mamy i szczegół, i detal, ale wszystko to podane jest w gładki i jedwabisty sposób, bez zapiaszczenia i zniekształceń. Pierwszy plan pokazuje na linii łączącej głośniki, nie wyciąga go do przodu, daje też dobry wgląd w głębię sceny. Pogłosy są z nim temperowane, przez co ważniejszy jest dźwięk bezpośredni niż odbity. To przy tym kabel o niesamowitej gładkości, który umożliwia słuchanie w długich sesjach bez poczucia zmęczenia. Ale robi to nie przez ocieplenie, tego tutaj nie ma, a przez dużą ilość informacji, które składają się na kompletny dźwięk, w którym nie musimy się doszukiwać szczegółów i nie musimy go sobie w głowie „uzupełniać”. Himalaya II firmy KBL Sound jest dojrzałym, wyrafinowanym kablem zasilającym przeznaczonym dla drogich i bardzo drogich systemów, których dźwięk otworzy, ale bez jego rozjaśniania. ■ Dane techniczne (wg producenta)
- przewodniki: czysta miedź monokrystaliczna OCC, wielożyłowa |
System referencyjny 2021 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity