pl | en

MUZYKA | RECENZJA

PAUSZEK & RUDŹ
Panta Rhei

Wydawca: AUDIO ANATOMY
Numer katalogowy:
LP: AA-004-18-LP | CD: AA-004-18-CD
Data wydania: 17 listopada 2018

Kontakt:
biuro@audioanatomy.pl
AUDIO ANATOMY

Nośnik: LONG PLAY | COMPACT DISC

tomaszpauszek.com
przemyslawrudz.pl


anta Rhei to płyta duetu Tomasz Pauszek i Przemysław Rudź, i ich pierwsze spotkanie tego typu. Przypomnę, że z Przemysławem Rudziem spotkaliśmy się przy albumie 3C (3 City), na którym zagrał wraz z nestorem polskiej el-muzyki, Krzysztofem Dudą. Była to jedna z płyt roku 2017 według „High Fidelity”. Płyta ukazała się pod patronatem naszego magazynu – więcej informacji TUTAJ.

Panta Rhei wydana została przez Audio Anatomy, wydawnictwo odpowiedzialne wcześniej za krążek LO-VE LO-FI Tomka Pauszka. Było tam wszystko, czego oczekujemy po takim wydawnictwie: świetna grafika, muzyka i dźwięk. Za jej mastering odpowiedzialny był – nie kto inny – a Przemek Rudź. Współpraca obydwu muzyków jest więc wielotorowa i ma już swoją historię.

Dodajmy, że wydawnictwo ukazało się 17 listopada 2018 roku, a jego premiera miała miejsce na wystawie Audio Video Show 2018, gdzie pojawili się obydwaj muzycy. Płyta została wydana zarówno w postaci płyty Compact Disc, jak i na winylu. Wersja analogowa to dwa krwistoczerwone, półprzezroczyste krążki. Winyl został nacięty z plików cyfrowych WAV 24/44,1.

PRZEMYSŁAW RUDŹ | TOMASZ PAUSZEK

PR: Płyta powstała w kooperacji z Tomkiem Pauszkiem, który otrzymał ode mnie szkielet harmoniczny wszystkich kompozycji z prośbą o dogranie swojej części, żeby wypełnić aranż. Nie sugerowałem mu nic poza tym, żeby pokazał tam siebie. Co też skwapliwie uczynił :)

TP: Dokładnie tak – Przemek skomponował szkielet, ja dograłem swoje partie tam, gdzie czułem, że utwór powinien być gęstszy i gdzie według mnie potrzebował dodatkowych elementów. Świetnie się to stopiło w jedną całość. Zażarło po prostu.

PR: Za nagranie i mastering jestem odpowiedzialny ja. Nagrania dokonywane były z rozdzielczością 24 bity i 44,1 kHz, a na potrzeby CD zostały skompresowane do 16 bitów. Wersja LP masterowana była ciszej o 2 dB w stosunku do wersji kompaktowej. Oczywiście ma też zmonofonizowane pasmo od 300 Hz w dół i zastosowane dwa filtry: górnoprzepustowy powyżej 20 Hz i dolnoprzepustowy poniżej 18 kHz. Wersja CD gra całym pasmem. Środowisko masteringu to Izotope Ozone 5 Advanced, to samo które zostało użyte do masteringu mojej płyty Music For Stargazing, a także płyt 3C i Tomkowej LO-FI LO-VE.

PR: Planujemy prace nad drugą częścią Panta Rhei, również dla wydawnictwa Audio Anatomy. Być może uda się wypuścić nowy materiał w pierwszej połowie 2020 roku. Pierwsze kompozycje już są. Pracujemy podobnie jak poprzednio.

TP: Tak, to prawda, pracujemy nad Panta Rhei II, czyli kontynuacją tej przedziwnej podróży dźwiękowej po świece zmian, metafizyki i starożytnej filozofii. Myślę, że spodoba się słuchaczom. Są już pierwsze przymiarki kompozytorskie i szkice. Ale trochę to jeszcze potrwa ze względu na obecne zobowiązania muzyczne, które mają priorytet.

| MUZYKA

Tytuł albumu „ustawia” jej odbiór, to – ogólnie – zmiana jako centralny element świata (gr. ta panta rhei) Heraklita z Efezu. W wydaniu duetu to zmiana niespieszna, powolna, jakby rozciągnięta na lata świetlne, a nie nanosekundy. Muzycy piszą, że to „poetycki, intymny pejzaż przemijania, ruchu, zmian materii i duchowości, fizyki i metafizyki”.

Na niemal godzinną płytę składają się cztery długie kompozycje. Przemek Rudź jest znanym popularyzatorem wiedzy o kosmosie (i nie tylko) i to waśnie kosmos zdaje się być jednym z bohaterów tej opowieści. To muzyka niezwykle przestrzenna, grana z rozmachem. Czasem, jak w utworze nr 3 usłyszymy w niej mocny rytm, ale i tak odbiera się ją jak medytację – być może właśnie medytację nad przemijaniem.

Całość płynie niespiesznie i trzeba czasu, żeby „wejść” głębiej w ten świat. Przy pierwszym przesłuchaniu umyka bowiem wiele warstw znaczeniowych i dźwięków – najpewniej dlatego, że są rozciągnięte w czasie, a nie uderzają w splot słoneczny zaraz po jej odpaleniu. Z czasem słucham jej coraz częściej, bo choć z jednej strony działa tonizująco na czasoprzestrzeń, to z drugiej nie nudzi, nie zamienia się w „muzak” – rzecz w el-muzyce, niestety, nagminna.

| DŹWIĘK

Powiedzieć o tej płycie, że to klasyczna płyta ambientowa byłoby truizmem – to po prostu jasne. To jednak wyjątkowo przestrzenna płyta ambientowa. Kolejny truizm, ale co poradzić – tak już jest. Z jednej srony to cecha zawartej na niej muzyki, a z drugiej jej realizacji i brzmienia. Panta Rhei ma rozmach i oddech. Każda z czterech części ma nieco inny charakter, klimat i słychać je tak, jakby dwie pierwsze miały innego głównego autora niż dwie drugie. Zapewne się mylę, tytuły zdają się wskazywać na inny podział, ale tak to słychać.

To płyta na długie wieczory. Niespieszna, rozwija się powoli, powoli odwija kolejne warstwy materiału. Faktury zmieniają się niespiesznie, przechodząc między sobą niemal niezauważalnie. Poza utworem Musings At The Hazy River Part 2, opartym na mocnym rytmie, mamy do czynienia z budowaniem planów, plam dźwięku, „przelewaniem się” barw i przestrzeni. To niesamowicie rozległe granie, podkreślane takimi elementami, jak obiegający nas dookoła wiatr otwierający stronę C wydania analogowego.

Barwy utrzymane są po jaśniejszej stronie, choć jasne przecież nie są. Wydaje się, że starano się zaznaczyć krawędzie dźwięków tak, aby się nie zlewały i wypełniając wspólnie przestrzeń między kolumnami miały jednak własny wyraz. Bas nie jest specjalnie głęboki, to raczej pulsowanie i „mapowanie” dużych przestrzeni niż jego „punktowanie”, co jest przedłużeniem pomysłu na samą muzykę.

Wydanie cyfrowe zostało zmasterowane nieco inaczej niż analogowe, to nie są identyczne wydania. Płyta CD brzmi niżej, cieplej, gęściej. Z kolei LP jest bardziej przestrzenny, ma większy rozmach. Z LP dostajemy znacznie głębszą scenę, a z CD bardzie namacalny pierwszy plan. Osobiście wolę płytę CD, przede wszystkim za to, że jest bardziej treściwa w wyrazie, masywniejsza. Nie znaczy to jednak, że LP jest złe. Wprost przeciwnie – to bardzo fajna wersja. Tyle, że inna. Jest też po prostu piękna plastycznie, trudno oderwać od niej oczy.

Podsumowanie

Płyta Tomka Pauszka i Przemka Rudzia jest wymuskanym brylancikiem. Nie wpada w ucho od razu po usłyszeniu, trzeba czasu, żeby weszła w nasz krwioobieg. Kiedy już do tego dojdzie, to w nim zostaje. Jest przyjemna, płynie leniwie, toczy się gładko. Ma niesamowity rozmach przestrzenny, w tym głębię sceny i wiele elementów obiegających nas dookoła. No i ta przepiękna okładka!

Jakość dźwięku:
CD 8/10
LP 7,5/10