Gramofon Music Hall
Producent: MUSIC HALL AUDIO |
ie da się nie zauważyć, że za winylową „rewolucją 2.0” stoją młodzi ludzie. I ludzie którzy z tradycyjnym audio perfekcjonistycznym nie mają wiele wspólnego. Dostrzegły to firmy z tzw. AGD, odpowiadając na zapotrzebowanie konstrukcjami służącymi do odtwarzania czarnych płyt kosztującymi nawet 300-400 zł. Producenci tradycyjnych, wysokiej klasy gramofonów mają więc zgryz, bo z jednej strony też chcieliby uczestniczyć w tym karnawale czarnej płyty, a z drugiej nie mogą sobie pozwolić na wypuszczenie produktu „gramofonopodobnego”. Nawet Pro-Ject, tradycyjnie przewodzący peletonowi, a także amerykański MUSIC HALL, dla którego zresztą PJ gramofony produkował – według specyfikacji Roya Halla – mają przed sobą ścianę, przed którą muszą się zatrzymać. Wydaje się jednak, że ten ostatni wymyślił inny patent – skoro nie da się zejść poniżej pewnej ceny bez dramatycznego pogorszenia dźwięku, przygotował wciąż niedrogi gramofon, ale taki, który będzie miał wszystko i to na wyciągniecie ręki. W dodatku taki, który można złożyć w trymiga. Żeby to zrobić musiał się jednak przenieść z produkcją z Czech do Chin.> | CO W PUDEŁKU Gramofon Music Hall pomyślany więc został jako kompletny system typu „plug and play”. Jego pudełko nie jest ciężkie i ma takie wymiary, że płacimy za nie przy kasie, bierzemy je pod pachę i niesiemy do domu. Już naniesione na pudle kontury, a także opis mówią wyraźnie, że mamy do czynienia z zupełnie nową generacją gramofonów tego producenta. To wciąż gramofon paskowy, z ramieniem typu „gimballed”, czyli z zawieszeniem kardanowym. Sterowaniem obrotami silnika zajmuje się jednak elektronika, nie trzeba więc przekładać paska, aby posłuchać maxi-singli 12” 45 rpm lub wytłoczonych w ten sposób wypasionych wydań płyt LP, nie zapominając oczywiście o 7” singlach. W razie potrzeby możemy posłuchać również płyt szelakowych na 78 obrotów… Elektroniczne sterowanie jest bardzo pomocne i na tym poziomie cenowym spotykane tylko – to paradoks, ale tak jest – w tanich gramofonach „marketowych”. mmf-1.3 do nich jednak nie należy. Zupełną nowością, przynajmniej dla mnie, jest ramię. To konstrukcja z wymienną główką, co jest na tym poziomie cenowym rzeczą nieznaną. Rurka ramienia jest prosta, wykonana została z aluminium i ma długość efektywną 221,5 mm, z overhangiem 19 mm. To solidna, choć dość prosta konstrukcja, w której kolejnym miłym akcentem jest magnetyczny antyskating – odpada wiec konieczność wieszania ciężarka. Bo tu w ogóle chodzi o jak najprostszy montaż. Wszystko jest tak przygotowane, aby wystarczyło 10 minut, aby wszystko było złożone. Nawet pasek napędowy został wstępnie opasany na wypustce talerza i przymocowany tak, że wystarczy pociągnąć za czerwoną tasiemkę, aby założyć go na osi silnika. To gramofon z założoną fabrycznie wkładką gramofonową – to Audio-Technica AT3600L, czyli niedroga, przyjemna wkładka typu MM z Japonii. To jeszcze nie koniec. mmf-1.3 jest gramofonem, z którym zintegrowano przedwzmacniacz gramofonowy. Wystarczy więc dowolny wzmacniacz, a nawet aktywne kolumny (na przykład komputerowe), żeby zagrać płytę. W komplecie jest oczywiście interkonekt RCA. Na stałe wkręcone i wyregulowane są cztery nóżki antywibracyjne, na których gramofon stoi. W komplecie jest jeszcze pokrywa przeciwkurzowa. To wszystko oczywiście wymagało poczynienia oszczędności w innym miejscu. Talerz jest teraz aluminiowym, lekkim odlewem, ale wciąż ma średnicę niewiele mniejszą niż płyta LP. Dociąża go nieco, a przede wszystkim tłumi rezonanse, gruba, gumowa mata. I teraz – wszystko to przypomina niedrogie konstrukcje, na przykład Tesli, z lat 70 i 80. XX wieku. Teraz rozwiązania te powracają w nowym wydaniu, poprawione i obudowane nowymi funkcjonalnościami. O funkcjonalności wspomniałem także dlatego, że gramofon, jeśli chcemy, możemy apgrejdować. Wspomniany przedwzmacniacz można wyłączyć małym przełącznikiem na tylnej ściance, a wkładkę wymienić na lepszą. Otrzymujemy w ten sposób gramofon o większej funkcjonalności niż tanie „plastiki” z marketu, i to od audiofilskiego specjalisty. I, dodajmy na koniec, gramofon Music Halla naprawdę ładnie wygląda. Podstawa z płyty MDF została polakierowana na czarno, na wysoki połysk, a całość robi dobre wrażenie. Wszystkie gramofony firmy Music Hall wykonywane były do tej pory w fabryce Pro-Jecta pod Pragą, według specyfikacji Roya Halla, właściciela firmy. Modele mmf-1.3 i mmf-1.5 produkowane są w Chinach. Płyty użyte do odsłuchu (wybór):
Jeśli tego jeszcze nie zrobiliśmy, to pomyślmy teraz przez chwilę, dla kogo przeznaczony jest testowany gramofon. To chyba jasne, że dla ludzi, dla których najpewniej będzie to pierwszy gramofon w życiu, albo pierwszy po wielu, wielu latach analogowej abstynencji. |
Jakiej więc słuchać będą muzyki? Młodzi – nowych reedycji naciętych z plików cyfrowych, starych rzeczy wygrzebanych w pudłach na targu, a starsi choć będą szukali rzeczy ze swojej młodości, skończą podobnie. Poszedłem więc tym tropem i posłuchałem przede wszystkim rzeczy starszych, niekoniecznie audiofilskich, kierując się po prostu zawartą na nich muzyką. I dopiero na sam koniec sprawdziłem, jak gramofon zachowuje się w kategoriach absolutnych, sięgając po tłoczenia referencyjne. I co? – I jest dobrze! Bo przecież mając do czynienia z tak dużymi i wielorakimi ograniczeniami, jak w produkcie za te pieniądze, trzeba się wykazać wyjątkową zręcznością, aby to wszystko poukładać w coś fajnego. Music Hall gra niebywale przyjemnie. Jego barwę ustawiono tak, że gra nisko, z akcentem na bas i niską średnicę. Dostajemy więc duży dźwięk, jest rozmach, jest puls. Bo chociaż to ciepłe granie, to na pewno nie tępe. Wprost przeciwnie – wprawdzie pierwsze, co się zauważa to mocny, przyjemny bas, ale zaraz potem, wystukując nogą rytm, zauważamy, że świetnie pokazana jest tu rytmiczność. To granie „do przodu”, które nie pozwala się nam nudzić. Barwa jest ciepła, ale góry jest sporo, nie można powiedzieć o jej wycofaniu. Ale też ma złagodzony atak, a wyższy środek, najczęściej odpowiedzialny za jazgotliwość, jest nieco z tyłu. Puszczając więc płyty, które do czempionów dźwięku nie należą, niech będzie to, pochodząca z 1984 roku, składanka Beat – The Bands of Modern Dance, słuchamy tego z przyjemnością, nie skupiamy się na wadach. A czego tu nie ma! Jest i Depeche Mode, i Alphaville, ABC, Yazoo, O.M.D., jak i Tears For Fears. Różnice w produkcji i nagraniach nie były wcale trudne to zauważenia, a jednak wspólny master i wybaczająca natura gramofonu spowodowały, że płyta zagrała od początku do końca, z jedną przerwą – na zmianę strony. Ciepłe granie Muisic Halla nie wyklucza sporej ilości góry. Słychać to, na przykład z debiutem Sade, nagranym dość jasno, z dobitymi blachami. Ale nawet wówczas mmf-1.3 nie drażni, nie doprowadza do miejsca w którym przyciszamy dźwięk. Bo jest jeszcze przecież bas, o którym mówiłem, prawda? Daje on coś w rodzaju „oparcia” dla całego dźwięku. Nie jest specjalnie skupiony, ani dobrze definiowany, ale to po prostu takie granie – z rozmachem, fantazją. A jeśli chcemy czegoś lepszego, jeśli nie chcemy w ogóle słyszeć trzasków, jeśli chcemy dostać coś więcej, można spokojnie kupić drogie tłoczenia, bo Music Hall to doceni. Nie chodzi nawet o lepszy dźwięk rozumiany ogólnie, bo przecież ani rozdzielczość, ani definicja, ani nawet szczegółowość nie będą wyraźnie poprawione. To są ograniczenia niedrogich konstrukcji i tego przeskoczyć się nie da. Chodzi o coś innego – lepsze tłoczenia, na przykład Diana Krall na dwóch płytach z ORG, 12” maxi-singiel Jeana-Michela Jarre’a i Tangerine Dream, a nawet specjalny, promocyjny 7” singiel promujący box Oscar Peterson in Person, i inne płyty, wszystkie one zagrały bardzo przyjemnie, bardzo kompetentnie, a w dodatku bez trzasków. Podsumowanie I chyba o tym w tym wszystkim chodzi. Nie oczekujmy po mmf-1.3 cudów, bo się zawiedziemy. Oczekujmy za to zaangażowania, emocji, treści w jego graniu, a nasze pieniądze będą dobrze wydane. To prosty do złożenia, ładny gramofon od specjalisty w tej dziedzinie, w dodatku fantastycznie wyposażony, który w dodatku super gra. RED Fingerprint za każdy z tych elementów. Dane techniczne (wg producenta) Średnica talerza: 296 mm dia |
System referencyjny 2018 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |3| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |4| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |OPIS| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |7| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity