pl | en

Przetwornik cyfrowo-analogowy

Less Loss
ECHO'S END

Producent: LESSLOSS AUDIO
Cena (w czasie testu): 5342 USD

Kontakt:
P.D. 1231
Kaunas, LT 46005 | Litwa


info@lessloss.com

MADE IN LITHUANIA

Do testu dostarczyła firma: LESSLOSS AUDIO


itewska firma LESSLOSS, może nie należąca do największych i najbardziej znanych, ale posiadająca zadowolonych klientów na całym świecie, do których piszący te słowa również należy, bo ich produkty oferują wysoką jakość za rozsądną – jak na dzisiejsze czasy – cenę. Jej założyciel, Louis Motek, od początku przyjął za model działania sprzedaż bezpośrednią. Jak każde rozwiązanie ma ono swoje plusy i minusy. Plusy stają się jasne gdy popatrzy się na ceny produktów LessLossa, może poza streamerem Laminar, ale to zupełnie osobna historia, którym daleko do szaleństwa, jakie od dobrych kilku lat panuje w tej branży.

Opracowywanie nowych produktów wysokiej klasy i sprzedawanie ich w rozsądnej cenie jest możliwe wyłącznie dzięki sprzedaży bezpośredniej, które eliminuje wysokie koszty międzynarodowej dystrybucji. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że w branży audio dystrybutorzy często zarabiają więcej niż producenci. Wystarczy wyeliminować ten etap kontaktów między producentem a odbiorcą końcowym i zaoferować tym drugim atrakcyjniejsze ceny. Producent jest zadowolony, klienci szczęśliwi, idealna sytuacja, prawda? Byłaby, gdyby nie jeden drobiazg – owi klienci nie mogą pójść do salonu audio i produktów LessLoss posłuchać, ani też ich wypożyczyć, by sprawdzić we własnym systemie. Mamy więc minus tego modelu biznesowego.

Rozwiązanie tego problemu oczywiście istnieje, choć w Polsce na razie się jeszcze raczej nie przyjęło. Można zaoferować klientom gwarancję zwrotu pieniędzy w ciągu 30 dni od zakupu, zwykle po potrąceniu za wysyłkę. Oznacza to konieczność wyłożenia pieniędzy z góry, a więc podjęcia niewielkiego ryzyka, ale jest to wykonalne. Sukces LessLossa na bardzo konkurencyjnym rynku pokazuje, że ta metoda sprawdza się. Co więcej, zaufanie klientów do marki jest już na tyle duże, że Louis Motek przed wprowadzeniem nowych produktów przeprowadza wśród swoich klientów coś w rodzaju akcji crowdfundingowej. Wysyła mailing z informacjami o nowej propozycji, podaje sporo szczegółów na jej temat w tym planowaną cenę detaliczną i proponuje rabaty za wyłożenie pieniędzy kilka miesięcy z góry. W ten sposób finansuje, przynajmniej po części, koszty rozpoczęcia produkcji nowych produktów.

| „Mój” LessLoss

Moje pierwsze spotkanie trzeciego stopnia z produktami marki LessLoss nastąpiło w 2012 roku. Pan Louis Motek przysłał mi wtedy do przesłuchania cały zestaw kabli, które zawsze były specjalnością tego producenta. Otrzymałem interkonekty i kabel głośnikowy Anchorwave oraz trzy sztuki wówczas topowych kabli zasilających DFPC Signature. Dość powiedzieć, że żaden z tych produktów nie wrócił na Litwę. Używam od tego czasu w swoim systemie interkonektu RCA, kabla głośnikowego i sieciówek, a interkonekt XLR zgarnął kolega.

Bo to naprawdę dobre kable o znakomitym stosunku jakości do ceny. Nie zastanawiałem się więc długo – kable zostały, a przelew powędrował za naszą wschodnią granicę. I choć nie są to najlepsze kable jakie znam, to grają w moim systemie referencyjnym do tej pory, bo w osiągalnym dla mnie przedziale cenowym po prostu nie znalazłem takich, które miałyby do zaoferowania równie dużo. Zaszalałem jedynie z interkonektem Hijiri Million, ale na cały set pana Kiuchi mnie po prostu nie stać, a i zestaw rozważanego opcjonalnie KBL Sound sumarycznie na razie zostaje poza zasięgiem.

Przez wiele osób LessLoss postrzegana jest jako firma „kablowa”, bo to właśnie ich kable zasilające były do tej pory najbardziej znanym elementem ich oferty. Od 2012 roku sporo się jednak w ofercie zmieniło. Nie ma w niej już ani Anchorwave ani DFPC, ale z licznych recenzji można wnioskować, że nowsze modele C-MARC mają do zaoferowania jeszcze więcej przy nadal relatywnie rozsądnych cenach.

Kable to jednakże nie jedyny kierunek rozwoju tej marki. W ofercie znajdują się „kondycjonery”, które biorę w nawias specjalnie, bo to niewielkie urządzenia pasywne – tzw. moduły Firewall, które stosuje do pojedynczych urządzeń albo w nich – tak, są wersje przeznaczone do montażu w środku, a nie duże urządzenia, jakie oferuje chociażby nasz rodzimy Gigawatt, brytyjski ISOL-8 lub japoński Accuphase. W ofercie jest także „oczyszczacz” sygnału USB, są nóżki antywibracyjne, ale największą zmianą są urządzenia do odtwarzania muzyki i to one przyciągnęły moją uwagę.

Szczerze mówiąc, gdy marka znana przede wszystkim z produkcji kabli sieciowych i sygnałowych oraz produktów prądowych bierze się za DAC-a i odtwarzacz (kart SD) to nie do końca wiadomo czego oczekiwać. Jednak z racji dobrych doświadczeń z tymi pierwszymi poprosiłem o przysłanie przetwornika cyfrowo-analogowego o oryginalnej nazwie Echo's End.

| Echo's End

Echo's End to przetwornik cyfrowo-analogowy. Pierwsze spotkanie z tym urządzeniem może powodować pewną konfuzję. Producenci przyzwyczaili nas bowiem do wypasionych, aluminiowych obudów, wyświetlaczy, kolorowych diod, przycisków, upsamplingu dostępnego za dotknięciem przycisku, regulacji głośności, wyjść słuchawkowych, naklejek/napisów podkreślających możliwości danego urządzenia, itd. W przypadku DAC-a LessLoss dostajemy nieduże, niezbyt ciężkie kartonowe pudełko. W nim znajdujemy pancerny (choć plastikowy) case, który sprawia wrażenie, że mógłby ochronić zawartość, nawet gdyby paczka wypadła w czasie transportu z samolotu z wysokości 10 tys. metrów.

Otwieramy go – rozpracowanie otwarcia zajęło mi chwilę – a w środku wyściełanym grubą gąbką znajdujemy niewielką, drewnianą (!) skrzyneczkę. To już nie jest kolejne opakowanie, ale samo urządzenie - niewielki prostopadłościan o zaokrąglonych rogach. Boczne ścianki i front wyglądają jakby je zrobiono ze sklejki, góra wygląda bardziej tradycyjnie i to tam znajdują się jedyne ozdoby – wygrawerowana nazwa oraz przyklejone logo marki, jako że na froncie nie ma nic! Na tylnej ściance znajdujemy gniazdo zasilające bez wyłącznika, szereg wejść cyfrowych: USB, AES/EBU, koaksjalne i BNC, oraz wyjścia analogowe RCA i XLR. I już. Ani jednego przycisku, ani jednej diody, sygnalizującej chociażby, że urządzenie jest włączone, żadnego selektora wejść, żadnych informacji o rodzaju i rozdzielczości plików, null, zero, nada.

Żeby czegokolwiek się dowiedzieć trzeba więc zajrzeć albo na stronę producenta, albo do instrukcji. Dowiadujemy się więc, że jest to przetwornik oparty o drabinkę rezystorową, czyli jest to tzw. R-2R DAC. Że przyjmuje sygnał PCM w rozdzielczości do 24 bitów i 192 kHz, a wejście USB także DSD 64 i 128. Dla komputerów z systemem operacyjnym Windows niezbędny jest dedykowany sterownik, dostępny na stronie producenta, użytkownicy MAC-ów ich nie potrzebują. Brak selektora wejść oznacza, że co prawda można podłączyć kilka cyfrowych źródeł jednocześnie, ale dostarczać sygnał można w danym momencie tylko z jednego. DAC go automatycznie wykryje, odtworzy i wyśle dalej przez wyjścia analogowe. Jeśli otrzyma jednocześnie sygnał z więcej niż jednego źródła najprawdopodobniej „zgłupieje” - albo nie odtworzy żadnego, albo zamiast muzyki dostaniemy dziwne dźwięki. W praktyce, jeśli odtwarzamy sygnał z jednego źródła i chcemy przejść na inne, to pierwsze trzeba wyłączyć, bądź przynajmniej odłączyć od DAC-a, bo inaczej ten nie przełączy się na kolejne mimo że to ono teraz dostarcza sygnał.

Echo's End wyposażony jest zarówno w zbalansowane jak i niezbalansowane wyjścia analogowe, acz oferujące niższe niż zwykle poziomy sygnału (odpowiednio 1,4 i 2 V). Producent wspomina, że za sprawą niższego sygnału niektóre słuchawki można wysterować bezpośrednio z wyjść XLR; tego rozwiązania nie wypróbowałem – głośnością trzeba by sterować z komputera, zakładając, że korzystamy z wejścia USB. W samym DAC-u zastosowano wspomnianą technologię Firewall, której wpływ na brzmienie producent opisuje następująco: „zmniejsza poziom szumów i zakłóceń w dźwięku bez wpływania na dynamikę i wprowadzania podbarwień”.

Dodatkowo otrzymałem zewnętrzne moduły Firewall 5x. To małe drewniane (a jakże) pudełko z gniazdem IEC na jednym końcu i krótkim kablem zakończonym wtykiem Schuko na drugim. Na początku postanowiłem używać samego DAC-a, a moduł(y) dołożyć później. Podłączyłem więc do wejścia USB mój dedykowany komputer kablem TelluriumQ Ultra Silver, DAC do przedwzmacniacza AudiaFlight FLS1 interkonektem Hijiri Million, odpaliłem Roona, wybrałem długą listę albumów do odtwarzania, zakładając, że urządzenie musi się wygrzać i „wpasować” w system), wcisnąłem play i zasiadłem przed systemem, by zająć się innymi rzeczami. Gdyby nie muzyka płynąca z moich Ubiqów nie wiedziałbym nawet, że Echo's End jest włączony – brak choćby malutkiej diody na froncie urządzenia jakoś mi na początku przeszkadzał.

Realizacja tej recenzji potrwała dużo dłużej niż planowałem (z mojej winy), ale w końcu się udało – zapraszam.

Płyty użyte w odsłuchu (wybór)

  • Natural jazz recordings, fonejazz, DSD64
  • Thirty years in clasical music, fonejazz, DSD64
  • AC/DC, Back in black, SONY B000089RV6, CD/FLAC
  • Arne Domnerus, Antiphone blues, Proprius PRCD 7744, CD/FLAC
  • Hans Zimmer, Inception, WaterTower Music B003ODL004, CD/FLAC
  • Hans Zimmer, The Dark Knight Rises, WaterTower Music B008645YEE, CD/FLAC
  • Isao Suzuki, Blow up, Three Blind Mice B000682FAE, CD/FLAC
  • Leszek Możdżer, Kaczmarek by Możdżer, Universal Music 273 643-7, CD/FLAC
  • Louis Armstrong & Duke Ellington, The Complete Session. Deluxe Edition, Roulette Jazz 7243 5 24547 2 2 (i 3), CD/FLAC
  • McCoy Tyner, Solo: Live from San Francisco, Half Note Records B002F3BPSQ, CD/FLAC
  • Michael Jackson, Dangerous, Epic/Legacy XSON90686F96, FLAC 24/96
  • Michał Wróblewski Trio, City album, Ellite Records, CD/FLAC
  • Mozart, Le nozze di Figaro, dyr. Teodor Currentzis, wyk. MusicAeterna Orchestra, Sony Classical B00GK8P1EG, CD/FLAC
  • Mozart, Piano concertos, Eugene Istomin, Reference Recordings HRx
  • Pavarotti, The 50 greatest tracks, Decca 478 5944, CD/FLAC
  • Rachmaninow, Symphonic dances, Etudes-tableaux, Reference Recordings HRx, WAV 24/176
  • Renaud Garcia-Fons, Oriental bass, Enja B000005CD8, CD/FLAC
  • Rodrigo y Gabriela, 11:11, EMI Music Poland 5651702, CD/FLAC
  • The Ray Brown Trio, Summer Wind, Concord Jazz CCD-4426, CD/FLAC

Japońskie wersje płyt dostępne na

Dwie cechy brzmienia tego urządzenia szybko zwróciły moją uwagę, choć przecież LessLoss przygrywał mi jedynie w tle. Pierwsza z nich to wybrzmienia – jak można przeczytać na stronie producenta, poniekąd od nich wzięła się nazwa. Echo's End serwuje bowiem wyjątkowo długie, pełne wybrzmienia, co zwykle jest domeną urządzeń lampowych.

Przesłuchałem wiele nagrań akustycznych z fortepianem, instrumentami smyczkowymi, gitarami akustycznymi i klasycznymi i w każdym z nich litewski przetwornik miał w tym aspekcie do zaoferowania chyba nawet więcej niż mój LampizatOr. Już ten jeden element sprawia, że muzyki słucha się inaczej, że wydaje się ona pełniejsza, a przede wszystkim bardziej naturalna, bardziej „właściwa”. I tu płynnie przejdźmy do drugiej wyróżniającej się od początku cechy, której po urządzeniu nie-lampowym nie oczekiwałem – naturalności, a właściwie wręcz organiczności brzmienia. To cecha, która nieodłącznie kojarzy się mi się z konstrukcjami z bańkami próżniowymi na pokładzie. I owszem zdarzyło mi się z nią zetknąć w przypadku tranzystorowych źródeł cyfrowych, ale dopiero na zdecydowanie wyższej półce cenowej.

Weźmy choćby nagranie Michela Godarda z muzyką Monteverdiego i wariacjami na temat (A trace of grace), które absolutnie zachwyca na winylu, a z wersji cyfrowej zawsze wydawało mi się jednak nieco gorsze/uboższe, choć nadal bardzo dobre. Zagrane z pliku przez wejście USB Echo's End po raz pierwszy pod względem oddania aspektów przestrzennych i wybrzmień zabrzmiało niemal równie dobrze, jak z czarnego krążka na najlepszych systemach analogowych. Dziedziniec opactwa Noirlac otworzył się do ogromnych rozmiarów, odbicia dźwięku swobodnie wędrowały po jego odległych zakątkach, każdy czysty, nasycony dźwięk niesamowicie wibrował w powietrzu, a wszystko to uzupełniała namacalność dużych, precyzyjnie rozmieszczonych źródeł pozornych. Wszystko to razem tworzyło ogromną, realistyczną panoramę dźwiękową.

Echo's End pokazał, że rozdzielczość, ilość informacji, które potrafi wydobyć z nagrania, także lokuje go w naprawdę wysokiej lidze cyfrowych źródeł, podobnie jak wysokich lotów separacja. W przypadku wspomnianego nagrania ogromną przyjemność sprawiało mi wsłuchiwanie się w brzmienie poszczególnych instrumentów – wgląd w barwę, fakturę, dynamikę na poziomie mikro był bowiem wyjątkowy. Dzięki temu każdy instrument z osobna i wszystkie razem brzmiały niezwykle realistycznie, przekonująco. Owa separacja, o której wspomniałem, ułatwiała śledzenie wybranego źródła pozornego, acz z drugiej strony sprawiała, że nawet przy ogromnej ilości informacji o akustyce pomieszczenia, wybrzmień, pogłosu, itd., całość prezentacji nie była tak „łączna” jak choćby z moim przetwornikiem Golden Atlantic. Rzecz w tym, że częściej zdarzało się, że moją uwagę przykuwał jeden z instrumentów, jakieś detale, odrywając ją w ten sposób od muzyki jako całości. Ujmując rzecz inaczej, litewski DAC to nieco bardziej, ale na szczęście nieprzesadnie, analityczne granie niż to, do którego przyzwyczaił mnie mój LampizatOr.

Kolejnym podobieństwem do doskonale mi znanej wersji winylowej tego nagrania była swoista miękkość dźwięku, zwana czasem analogowością. W świecie cyfrowym kojarzy się ona z brzmieniem plików DSD raczej niż „twardszych” PCM. Podobnie jak w przypadku płyty analogowej owa „miękkość” dźwięku wynika z delikatnego złagodzenia fazy ataku, ale bez utraty szybkości. Gdy więc mamy nagłe, mocne wejście instrumentu/dźwięku nadal podskakujemy na miejscu odsłuchowym, nawet jeśli jest ono nieco łagodniejsze niż w przypadku innych, tranzystorowych DAC-ów. To dzięki temu doskonale wypadły popisy bębniarskie Alana Dawsona na We're all together for the first time. Niedawno w czasie wrocławskiego spotkania Piotr Guzek puszczał ten krążek na gramofonie Cantano uzbrojonym fenomenalną wkładką Murasakino Sumile MC, które sygnał dostarczały do firmowego systemu Thoeressa i brzmiało to absolutnie genialnie. Echo's End (oczywiście w innym systemie, pomieszczeniu i z pliku) zagrał to w (niemal) równie efektowny, dynamiczny sposób.

Jeszcze jedna cecha, o której warto wspomnieć, a która charakteryzuje urządzenia audio z dopracowanym zasilaniem, to niezwykle czarne tło. To ostatnie bierze się z niższego poziomu szumów i zakłóceń, z których obecności możemy nie zdawać sobie sprawy, ale które obniżają jakość dźwięku i przyjemność słuchania. Patrząc na wnętrze Echo's End, owego „wypasionego” zasilania w tradycyjnym tego słowa znaczeniu nie widać – ot niewielkie trafo i płytka. Zasługa leży po stronie niepozornych modułów Firewall, wspominanego już własnego opracowania LessLoss'a, które w praktyce spisuje się więcej niż dobrze.

| 5 x Firewall

Louis Motek pisał mi kilka razy, że każdy taki moduł daje pozytywny wpływ na brzmienie, a jeszcze lepsze można uzyskać dokładając kolejne moduły. W urządzeniu mamy już trzy sekcje takich modułów, ale nie wyklucza to zastosowania kolejnego na zewnątrz. Oczywiście nie można popaść przesadę – nie sądzę żeby ktokolwiek zdecydował się na powtórzenie w praktyce eksperymentu wykonanego przez LessLoss, w którym jeden za drugim zastosowano ponad 100 takich modułów. Ponieważ jednak dostałem do wypróbowania moduły zewnętrzne, 5 x Firewall, więc nie było żadnego powodu by ich nie wypróbować.

Wpiąłem więc taki moduł między firmowy kabel zasilający LessLoss i Echo's End i... potwierdziło to szybko, że brzmienie tego urządzenia po części zostało uzyskane właśnie z pomocą modułów Firewall. Ujmując rzecz najprościej – wszystkie opisane wyżej cechy brzmienia tego DAC-a pogłębiły się. Nie dało to żadnego zauważalnego negatywnego wpływu, za to dźwięk zrobił się jeszcze czystszy, bardziej organiczny, barwniejszy (nie mylić z podbarwionym), żywszy – po prostu bardziej prawdziwy. Dołożenie drugiego „5 x” jeszcze pogłębiło ten efekt, choć odniosłem wrażenie, że w mniejszym stopniu niż pierwszy z nich. Granie zrobiło się jeszcze płynniejsze, bardziej spójne, gładsze, ale zachowało szybkość, brzmiało żywo i energetycznie.

Podsumowanie

Patrząc na formę tego urządzenia, a nawet na jego wnętrze trudno jest domyślić się, jak dużo ma do zaoferowania. Trzeba zaakceptować brak manipulatorów, wyświetlacza i wskaźników, czy konieczności fizycznego odłączania/wyłączania poprzednio używanych źródeł. Człowiek szybko jednakże przyzwyczaja się do prostej elegancji owej ładnie wykonanej drewnianej skrzyneczki, tym bardziej że brzmienie Echo's End to ułatwia. Jest czyste, organiczne, gładkie z niesamowitymi wybrzmieniami, z pięknie oddaną akustyką pomieszczeń (tam, gdzie występuje ona w nagraniu), ale też i dynamiczne, szybkie. Niezależnie od materiału wsadowego (rodzaju odtwarzanych plików) Echo's End oferuje brzmienie kojarzone z plikami DSD – gładkie, nasycone, plastyczne, pozbawione ostrości, z delikatnie złagodzonym, ale szybkim, mocnym atakiem. To jedno z tych urządzeń, od którego brzmienia trudno się oderwać. Niby trudno wskazać wiele przewag nad konkurentami, a jednak całościowo po prostu chce się słuchać muzyki w jego wydaniu.

Echo's End litewskiej firmy LessLoss to przetwornik cyfrowo-analogowy typu R2-R – tłumacząc na język polski zamiast chipu jednego z uznanych producentów zastosowano tu drabinkę wykonaną z precyzyjnych rezystorów. Ta ostatnia nie jest własnym wytworem Litwinów, pochodzi bowiem od duńskiej firmy Soerkis, która oferuje moduły w systemie OEM, wykorzystywane przez wielu producentów – tu mamy do czynienia z jednym z nich. Przypomnijmy, że dokładnie tę samą płytkę wykorzystała polska firma Acuhorn w odtwarzaczu plików R2R.

Samo urządzenie to stosunkowo niewielka drewniana skrzynka pozbawiona jakichkolwiek manipulatorów i diod. Wszystkie one wnoszą może i niewielkie zakłócenia, ale przy dążeniu do najczystszego/najdoskonalszego możliwego dźwięku również i takie należy wyeliminować. Rogi obudowy zaokrąglono, boczne ścianki (również front i tył) wyglądają jak wykonane z wielu warstw drewna. Na górnej powierzchni wygrawerowano nazwę DAC-a i przyklejono firmowego logo. Z tyłu umieszczono gniazdo zasilające IEC bez towarzyszącego mu wyłącznika sieciowego. Takiego po prostu nie ma – urządzenie włącza się, gdy podepniemy je kablem zasilającym go gniazdka. Gniazdo zasilające uzupełnia szereg wejść cyfrowych - USB, AES/EBU, koaksjalne i BNC oraz wyjścia analogowe RCA i XLR.

Użycie drewna do wykonania obudowy, przykręcanie wszystkich elementów wewnątrz urządzenia bezpośrednio do tego materiału, także jest świadomym wyborem konstruktorów. Drabinkę rezystorową wspomaga układ FPGA, Xilinx Spartan-6, za wejście USB odpowiada moduł Atmel/Xilinx z dwoma zegarami. Zasilanie oparto na transformatorze toroidalnym. W przetworniku wykorzystano również trzy zestawy modułów Firewall – pierwszy między transformatorem u płytką z układem stabilizacji napięcia, kolejny za tą płytką, a trzeci między modułem odbiornika USB a płytką z przetwornikiem. Echo's End przyjmuje sygnał PCM w rozdzielczości do 24 bitów i 192 kHz, a wejście USB także DSD 64 i 128 (acz jest on zapewne, bo stosownej informacji nie znalazłem, konwertowany do PCM). Dla komputerów z systemem operacyjnym Windows niezbędny jest dedykowany sterownik, dostępny na stronie producenta, użytkownicy MAC-ów ich nie potrzebują.


Dane techniczne (wg producenta)

• wejścia cyfrowe: USB, S/PDIF, AES/EBU
• wyjścia analogowe: RCA (1,4 V RMS) i XLR (2 V RMS)
• obsługiwane formaty i rozdzielczości: PCM do 24/192 kHz i DSD64 i 128 (przez wejście USB)
• wymiary (S x W x G): 375 x 230 x 55 mm

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot