Kolumny głośnikowe
Melodika
Producent: Rafko |
ilka miesięcy temu testowałem kolumny białostockiej firmy Rafko, Melodika BL40. Jak na niewysoką cenę grały one naprawdę dobrze. Dla przypomnienia marka Melodika powstała niedawno, w 2010 roku. Jej powstanie wpisuje się w naturalny (choć może jeszcze nie w Polsce) rozwój wielu dystrybutorów sprzętu audio, w ramach którego kolejnym krokiem w rozwoju takiej firmy jest stworzenie własnej marki/marek. Przykładów można by mnożyć wiele, ale najbardziej znane to choćby Transrotor – Jochen Räke zaczynał przecież jako dystrybutor gramofonów Transcriptor, czy Audio Note UK – Peter Qvortrup był najpierw przedstawicielem Audio Note Japan (choć samą historię związaną z powstaniem AN UK przemilczmy, bo nie jest najpiękniejsza). Testowany tym razem nowy model, BL30 to, jak się wydaje, po prostu nieco mniejsza wersja tamtej konstrukcji. To także konstrukcja 2,5-drożna, z 25 mm jedwabną kopułką, i dwoma 130 mm wooferami (w większym modelu były to przetworniki o średnicy fi 160 mm) z włókna szklanego, z tym, że średnio- niskotonowy wyposażono dodatkowo w stożek fazowy. Kolumny są podobnie wykończone – niemal w całości kolorem czarnym, częściowo na wysoki połysk (cokół, część frontu, oraz górny panel), boki, front i tył matowe. Cokół na regulowanych kolcach przykręca się czterema wkrętami do spodu kolumny. Jest on nieco głębszy i szerszy niż sama kolumna zwiększając w ten sposób jej stabilność. Z tyłu umieszczono dość proste, podwójne gniazda głośnikowe akceptujące zarówno banany, widełki, jak i ewentualnie gołe kable. W komplecie znajdują się blaszki (zworki), umożliwiające połączenie kolumn pojedynczym kablem głośnikowym. Nagrania użyte w teście (wybór)
Choć BL30 to nowy model, który na dodatek dotarł do Rafko na krótko przed tym testem upewniłem się, że para, którą otrzymałem będzie już wygrzana. Ponieważ w przypadku tych kolumn nie wystarczy ich po prostu wyjąć z solidnych pudełek by zacząć grać (przykręcenie cokołów i wkręcenie kolców chwilę trwa), mogłem się im nieco dokładniej przyjrzeć. Muszę się przyznać, że w przeciwieństwie do wielu kolegów, z którymi o tym rozmawiałem, nie zwracam na wygląd urządzeń aż tak dużej uwagi jak oni. Dla mnie urządzenie musi oczywiście wyglądać przyzwoicie i nie mieć żadnych rzucających się w oczy wad. Ale misi ono przede wszystkim dobrze grać. Dlatego często nawet nie zwracam jakoś nadzwyczajnie uwagi na wygląd testowanych urządzeń, no chyba, że te są nadzwyczaj urodziwe. Jeśli ktoś woli słuchać z założonymi maskownicami to w porównaniu do wielu niedrogich (i nie tylko niedrogich) kolumn te w Melodikach też wyglądają jakoś lepiej – może to kwestia grubszego i/lub gęstszego, bardziej czarnego materiału, a może jakości tego materiału – nie wiem, ale wyglądają one po prostu dobrze. Zwykle gdy mam słuchać kolumn z bas-refleksem skierowanym do tyłu zaczynam od jakiegoś mocniejszego grania, żeby znaleźć takie ustawienie, które skutkuje niezłym basem (czytaj szybkim, zwartym), ale bez charakterystycznego dudnienia. W przypadku BL40 słuchałem Lee Ritenoura, a tym razem na tapetę trafiła płyta Joe Satrianiego sprzed ponad 20 lat , Time machine. Chwilę zajęło mi znalezienie optymalnego ustawienia, ale w końcu je ustawiłem - podobnie jak kiedyś BL40, czyli ponad 1 m od tylnej ściany i 1,5 m od bocznych. Skręcone były mocniej niż zwykle do środka (bo stały bliżej miejsca odsłuchowego niż zwykle), oraz ustawione jeszcze na dodatkowych cokołach (zacząłem od ustawienia bezpośrednio na dywanie, ale bas był nieco zbyt „rozlazły”). |
Pokój pozostał ten sam, ale kolumny były wyraźnie mniejsze i to było słychać. Jak już wspomniałem udało mi się uzyskać dość szybki i zwarty bas i to bez wątpienia były dla mnie atuty tej prezentacji, ale też i bas nie schodził tak nisko jak w przypadku większego modelu i nie było tu takiego wykopu na dole, jaki by się w wielu gatunkach muzycznych przydał. Ustawienie tych kolumn bliżej tylnej ściany wzmacniało prezentację dolnej części pasma, ale jednocześnie sprawiało, że udział bas-refleksu stawał się dużo bardziej słyszalny i zamiast szybkiego, czystego, swobodnego, choć nieco lekkiego uderzenia stopy dostawałem cięższe, mocniejsze, ale przeciągane, bardziej „dudniące” i nieco wymuszone. To oczywiście kwestia gustu i każde we własnym pokoju, w miarę fizycznych możliwości oczywiście, może to sobie dostosować do własnych potrzeb i gustu przysuwając, bądź odsuwając kolumny od ściany. Ja wolałem nieco „mniejszy i lżejszy”, ale za to szybszy, czystszy, żwawszy bas jaki uzyskiwałem ustawiając kolumny dość daleko od tylnej ściany. Wracając do Satrianiego - podobnie jak i w przypadku większego modelu tu także gitara elektryczna wypadała naprawdę dobrze. To było dynamiczne granie z pazurem, nieco agresywne gdy było trzeba, ale nie przekraczające pewnej granicy, po której dźwięk staje się nieprzyjemny. Kolumny ustawione daleko od tylnej ściany dostarczały równy, pewnie prowadzony rytm, trzymały dość szybkie tempo wielu kawałków i właściwie jedyne czego nieco brakowało, to potęga brzmienia. Trzeba przyznać twórcom serii Back in Black, że tworząc serię niedrogich kolumn nie poszli na łatwiznę. Nie znajdziemy w ich brzmieniu efekciarstwa – nie ma tektonicznego basu, nie ma cykającej góry. Jest za to wyważone, równe granie, którego słucha się z dużą przyjemnością, nawet jeśli człowiek jest nieco rozpuszczony codziennym obcowaniem z kolumnami z dużo wyższej półki. Bo i średnica, o której dotąd właściwie nie wspominałem, jest naprawdę niezła. Słuchając nagrań z wokalami w roli głównej niemal za każdym widziałem wyraźnie wokalistkę/wokalistę na pierwszym planie, pokazanych w sposób pozwalający na nawiązanie kontaktu, zachęcający do skupienia się na tym co i jak śpiewają. To znowu nie jest najbardziej wyszukana prezentacja, nie będzie tu tylu detali, tylu odcieni, tak dobrego wglądu w fakturę i barwę jak dają droższe konstrukcje. Ale będzie spora ekspresja, wspomniane wrażenie bliskiego kontaktu – słowem elementy które sprawiają, że człowiek skupia się na muzyce, na przekazie emocjonalnym odsuwając na dużo dalszy plan ewentualne niedociągnięcia prezentacji. BL30 mają jeszcze jedną, wcale nie tak często spotykaną cechę – bardzo dobrze grają już na niskich poziomach głośności. Powiem więcej – dobrze radziły sobie z normalnym poziomem, z jakim słucham na co dzień, potrafiły też zagrać dość głośno, gdy odkręcałem potencjometr, choćby przy AC/DC. Ale to właśnie wieczorne, ciche słuchanie dawało mi chyba najwięcej przyjemności. Zapewne po części to zasługa dość wysokiej skuteczności tych kolumn. W wielu przypadkach tak często w obecnych czasach nisko-skutecznych kolumn zaczynają one dobrze grać dopiero gdy dostaną odpowiednio dużo prądu, czyli gdy gra się odpowiednio głośno. Gdy gra się cicho większość zalet nawet dość drogich konstrukcji potrafi zniknąć. Tymczasem przecież, zwłaszcza w normalnych, domowych warunkach, muzyki słucha się zwykle dość cicho. Większość osób muzyczne sesje odbywa wieczorami, a wówczas głośne słuchanie raczej nie wchodzi w grę. Takie kolumny jak Melodiki BL30 będą więc świetnym wyborem, bo pozwolą się cieszyć ulubioną muzyką nawet gdy inni domownicy (i sąsiedzi) pójdą już spać. Myślę, że to naprawdę duża zaleta tej konstrukcji. Podsumowanie Nie ma się co oszukiwać – Melodiki BL30 nie oferują wyrafinowanego brzmienia z wysokiej półki. Oczekiwanie tego od kolumn za niecałe 2 tysiące złotych za parę jest nierealistyczne. Można natomiast oczekiwać, już nawet w tej cenie, dobrego grania i wykonania - i to właśnie otrzymujemy. Konstruktorzy tych kolumn nie stosują tanich tricków, nie próbują złapać klienta na efekciarski, dudniący bas, czy cykającą na granicy słyszalności górę. Oferują raczej dość stonowane, równe granie, umiejętność zagrania niemal każdego rodzaju muzyki. A do tego dwie cechy, które ten model wyróżniają pośród wielu innych: imponującą przestrzeń, oraz równie dobre brzmienie na każdym (rozsądnym) poziomie głośności, wliczając w to także te najniższe, preferowane przy wieczornych odsłuchach. Dodajmy do tego niewielkie rozmiary, atrakcyjny wygląd i dostajemy kolumny, które spokojnie można postawić w każdym living-roomie. Melodiki BL30 to stosunkowo niewielkie, dwuipółdrożne kolumny podłogowe z obudową wentylowana bas-refleksem skierowanym do tyłu. Obudowę wykonano z MDF-u i dość mocno wytłumiono matami bitumicznymi. Kolumny wykończone są kolorem czarnych, choć nie w sposób jednolity. Górna płyta, cokół i dolna część frontu wykończone zostały na wysoki połysk, na bokach, także czarnych, znajduje się drewnopodobna okleina, resztę obudowy wykończono czarnym matem. Całość uzupełnia klasyczna, czarna maskownica na froncie. Pod maskownicą znajdujemy trzy przetworniki – 25 mm jedwabny tweeter z rozpraszaczem wysokich tonów oraz dwa 130 mm woofery z białymi membranami z włókna szklanego. Jeden z wooferów obsługuje wyłącznie niskie częstotliwości, drugi, wyposażony w korektor fazy, obsługuje zakres średnio- niskotonowy. Do obudowy czterema wkrętami mocuje się cokół, a do cokołu solidne, regulowane kolce. Z tyłu obudowy znajduje się wylot portu bas-refleksu, a poniżej podwójne gniazda głośnikowe, standardowo ze zworkami w postaci blaszek. Jak zawsze sugeruję zastosowanie zworek z kabli, bądź użycie bi-wiringowego okablowania. Całość sprawia solidne wrażenie, jakość wykończenia jest zadowalająca, a dzięki cokołom powiększającym dolną powierzchnię kolumny oraz solidnym kolcom kolumny stoją na każdym podłożu bardzo stabilnie. Z moich prób wynika, że służy im ustawienie na powierzchni twardej (w moim przypadku na dodatkowych, granitowych cokołach). Dane techniczne (wg producenta)
Pasmo przenoszenia: 45 Hz – 20 kHz |
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity