Kolumny głośnikowe
PMC
Producent: PMC Limited |
dzisiejszym audio, ku mojemu ubolewaniu, królują kolumny, w których bas wspomagany jest dudniącą (zwykle) rurą, zwaną bas-refleksem. Taka moda, bo jak inaczej to nazwać, panuje już od wielu lat i raczej nie zanosi się na jej schyłek. Skąd się wzięła? Ano stąd, że w swoim czasie zmieniła się klientela producentów kolumn. Po pierwsze upowszechniły się mniej, czy bardziej zaawansowane formy audiofilizmu. Wraz ze wzrostem poziomu życia ludzie mogli sobie pozwolić na większe wydatki na różnego rodzaju produkty, w tym na takie fanaberie jak sprzęt do odtwarzania muzyki. Tyle tylko, że większości z nich chodziło raczej o postawienie sobie w domu fajnie wyglądających, markowych urządzeń, którymi można było się pochwalić znajomym i które jakoś by tam grały. Warunek podstawowy, jeśli chodzi o kolumny był taki: nie mogły to być wielkie, zajmujące dużo miejsca szafy. Musiały to być niewielkie, smukłe, ładne, kolumienki, które przy małych gabarytach własnych wypełniłyby średniej wielkości pokój dźwiękiem. Odpowiedzią producentów były i owszem niewielkie, ładnie wykończone kolumny, tyle że, by zaoferować odpowiedni bas z, siłą rzeczy, niewielkich wooferów trzeba je było jakoś wspomóc. I tak właśnie w większości, produkowanych przez ostatnich kilkadziesiąt lat, kolumn wylądowała owa nieszczęsna rura. Na dodatek było i nadal jest to rozwiązanie tańsze w produkcji, a producentom w to graj. Jest jeszcze jeden rodzaj obudowy kolumn, który poznałem właściwie dopiero z 10 lat temu (mniej więcej), kiedy pojechaliśmy z kilkoma kolegami do Krakowa posłuchać konstrukcji forumowego kolegi, Marcina. De facto byliśmy wówczas świadkami powstawania firmy Sound&Line, która specjalizowała się wówczas (teraz się to zmieniło) w konstrukcjach z linią transmisyjną. Teoretycznie takie konstrukcje mają jedną podstawową wadę: muszą być duże, bo linia transmisyjna, żeby właściwie działać, powinna być dość długa, a trzeba ją przecież upchnąć wewnątrz obudowy. Wadę pod tytułem: „znacznie większy stopień skomplikowania produkcji takiej obudowy” pominę. I faktycznie kolumny Sound&Line były spore, zwłaszcza największy model, pieszczotliwie zwany przez nas „trumną”, jako że gabarytami przypominał właśnie takową skrzynkę. Rzecz w tym, że gdy owe trumny zaczęły grać nikt z nas w ogóle o ich gabarytach nie myślał, bo grały po prostu fenomenalnie. Z produkcji tego największego modelu w odsłuchanej wówczas przez nas postaci nic nie wyszło, bo JBL, którego drivery były w nim użyte, zakończył sprzedaż tychże, skupiając się na gotowych kolumnach. Ale do dziś pamiętam przysłowiowy opad szczęk jaki wszyscy zaliczyliśmy, gdy kolumny zaczęły grać. Niestety linie transmisyjne nie są popularnymi konstrukcjami i tylko niewielu producentów robi dziś takie kolumny. Jedną z tych firm jest brytyjski PCM (Professional Monitor Company), firma której kolumny pracują w wielu studiach, ale posiadająca również serie domowe/audiofilskie. Na 20-lecie swojej działalności PMC przygotowało specjalną serię kolumn, którą nazwało zaskakująco, bo: Twenty (dwadzieścia). Seria składa się z dwóch kolumn podstawkowych, dwóch podłogówek i głośnika centralnego. Gdy tylko dowiedziałem się, że taka, co ważne, rozsądnie wyceniona seria PMC pojawi się na rynku zgłosiłem chęć przetestowania jednego z modeli. Sprawa z różnych przyczyn, przeciągała się, a w lutym 2012 Wojtek przetestował model Twenty 22 – czyli większy z monitorów. W maju tego roku na wystawie High End w Monachium grały co prawda kolumny z serii FACT i robiły to tak efektownie, wypełniając dźwiękiem spore pomieszczenie, że przypomniałem sobie o planach recenzji Twenty i zapałałem chęcią wprowadzenia ich w życie. Stanęło na największych podłogówkach z serii, modelu 24. Kolumny te, podobnie jak i wiele innych tego producenta, są poniekąd zaprzeczeniem konieczności budowy ogromnych kolumn z linia transmisyjną (choć producent pisze o 3 m linii!). To niewielkie podłogówki mierzące nieco ponad metr wysokości, szerokie na zaledwie 18,5 cm, pięknie wykończone – innymi słowy doskonale wpisujące się w wymagania współczesnego klienta. A przy tym nie mają owej paskudnej rury i, jak się okazało, potrafią bez trudu wypełnić dźwiękiem pokój wielkości 24 m2 (wys. nieco ponad 3 m). Nagrania użyte w teście (wybór)
Kolumny PMC testowałem równolegle, czy może raczej na przemian z innymi konstrukcjami, pochodzącymi z Litwy AudioSolutions Rhapsody 80, stąd praktycznie rzecz biorąc niemal identyczny zestaw płyt, których użyłem do odsłuchu. Twenty.24 to, podobnie jak litewskie kolumny, niewielkie, dwudrożne podłogówki, acz po pierwsze wyposażone w dwa przetworniki vs 3 w AS, no i konstrukcja to linia transmisyjna, Advanced Transmission Line, czyli „zaawansowana linia transmisyjna”, jak ją nazywa PMC, a nie bas-refleks. |
Mówiąc szczerze, gdy ustawiłem Twenty.24 na miejscu byłem pełny obaw, czy aby te „maluchy” nie będą za małe do mojego pokoju. Obawy prysły, gdy z głośników zaczęła płynąć muzyka. Nawet jeśli, co ustaliłem nieco później, te kolumny wolą grać nieco głośniej niż inne, to jednak już na zwykłym (dla mnie) poziomie głośności potrafiły szczelnie wypełnić dźwiękiem moje 24 m2. Linia transmisyjna, czyli swego rodzaju tunel/labirynt, odpowiednio wytłumiony, obciążający tylną stronę woofera ma swoje ogromne (zwłaszcza z mojego punktu widzenia) zalety. Pozwala, bez dudnienia charakterystycznego dla bas-refleksu, dostarczyć niski, zwarty, dynamiczny bas nawet z tak niewielkich kolumn. Sztuka polega na tym, żeby wykorzystać to rozwiązanie odpowiednio tak, by osiągnąć dźwięk z mocną podstawą basową, pamiętając o spójności całego pasma. Tak doświadczony producent jak PMC radzi sobie z tym znakomicie. Co z tego wynika w praktyce? Ano to, że o ile pisałem, że AudioSolutions spisujące się znakomicie w klasyce i jazzie, nieco słabiej grały muzykę rockową, to PMC, choć wizualnie mniejsze, właśnie w dynamicznej, mocniejszej muzyce pokazywały pazur. Bo to właśnie chyba głównie o ów „pazur” chodziło, o żywiołowość, o fantazję (chodzi mi o taką ułańską, a nie o dodawanie czegokolwiek od siebie), o umiejętność pokazania „brudu” elektrycznych gitar, czy nagrań rockowych w ogóle, bez których nie brzmią one prawdziwie. Powyższe nie wynikało z tego, że PMC słuchałem głośniej, bo mając obie pary kolumn równocześnie porównałem je, sprawdzając również i tę kwestię. Bardzo dobrze oddawane były duże kontrasty dynamiczne, przejścia od piano do forte i w drugą stronę. O ile w przypadku muzyki symfonicznej trudno mi było wskazać faworyta pośród tych dwóch par kolumn, o tyle sytuacja nieco się zmieniała, gdy do gry wchodziły wokale, a więc płyta Pavarottiego, czy też nagrania operowe. PMC pokazują wokale z nieco większym dystansem, nie tak bezpośrednio, przez to nie ma się wrażenia aż tak bliskiego kontaktu ze śpiewakami. W nagraniach instrumentalnych, jazzowych, tych ze złotych lat tej muzyki Twenty.24 bardzo przekonująco oddawały ich klimat, skupiając się na prezentacji barwy, na dobrym dociążeniu średnicy, na wybrzmieniach, otoczeniu akustycznym. Potrafiły pokazać i niskie, mocne zejście kontrabasu, ze sporym udziałem pudła, ale bez nadmiernego przeciągania dźwięków. Uderzenia pałeczek perkusji pokazywały, że PMC kochają krótkie, mocne, sprężyste uderzenia w bębny, ale i na drugim krańcu soczyste, dźwięczne uderzenia w blachy z długimi wybrzmieniami, bądź szybko, sprawnie tłumione w razie potrzeby. Instrumenty dęte, którymi tak się zachwycałem przy odsłuchu litewskich kolumn, także i tu wypadały bardzo efektownie, choć ich dźwięk był nieco inny, jakby ciut bardziej matowy. Elementy takie jak nabieranie powietrza i wdmuchiwanie go w ustnik, czy praca wentyli były nieco lepiej zaznaczone w PMC. Tam królowała trąbka i puzon, tu bezkonkurencyjny był saksofon, a i klarnet wypadał bardzo smakowicie. Twenty.24 miały jeszcze jedną zaletę. Choć mniejsze i choć wcale konstruktor nie starał się wydusić z nich maksimum basu, to jednak te potężne instrumenty jak kontrabas, czy tuba brzmiały pełniej, mocniej niż z AudioSolutions. Dodatkowo kontrabas był zwinniejszy – za każdym razem, gdy następowało szybkie szarpnięcie, czy wytłumienie struny PCM reagowały nieco szybciej, co dawało wrażenie bardziej realistycznego obcowania z tym instrumentem. Tę litanię można by ciągnąć długo. Jedne instrumenty wypadały lepiej na jednych kolumnach, inne na drugich. Właściwie tego można się było spodziewać, zważywszy na podobną półkę cenową (podana cena PMC w funtach to cena netto!) oraz na oczywisty fakt, że na tym poziomie cenowym konstruktorzy muszą iść na pewne kompromisy i każdy z nich wybiera inne. Do klienta, do nas należy wybór i choć na rynku oferowana jest ogromna ilość kolumn to jednak warto poszukać „swojego” dźwięku, brzmienia które sprawi, że ukochana przez nas muzyka zabrzmi tak, że godzinami nie będziemy się potrafili od niej oderwać. Podsumowanie Tak jak AudioSolutions zapamiętam przede wszystkim z cudownych przeżyć z płytą Pavarottiego i muzyką operową, tak Twenty.24 przypomniały mi, jak znakomicie potrafią brzmieć kolumny z linią transmisyjną, jak fajny, zwarty, dobrze różnicowany, żywy bas oferują. Jak fantastycznie słucha się muzyki bez podbarwień z tak nielubianej przeze mnie rury bas-refleksu. Czytelność średnicy, a dokładniej wokali jest nadzwyczajna. Słuchać tu pomysł na dźwięk – prezentacja jest muzykalna, przyjemna dla ucha, acz nie osiągnięto tego wcale poprzez ocieplenie, czy wypchnięcie średnicy do przodu. Gdyby to ode mnie zależało to ja i owszem chętnie widziałby niewielkie wypchnięcie średnicy, dzięki któremu mógłbym mieć bliższy kontakt z wokalistami/wokalistkami. Twenty.24 to największy przedstawiciel serii Twenty, stworzonej z okazji 20-lecia firmy PMC. Mimo tego nie są wielkie, a można by nawet powiedzieć: niewielkie dwudrożne podłogówki, w obudowie z linią transmisyjną (ASL – Advanced Transmission Line). Kolumnę wyposażono w dwa przetworniki: 27 mm miękką, chłodzoną ferrofluidem kopułkę SEAS-a z membraną z Solonexu oraz głośnik nisko-średniotonowy z papierową membraną o średnicy 170 mm i odlewanym koszem, produkt własny PMC, zaprojektowany specjalnie do tej serii. Linia transmisyjna wewnątrz obudowy ma długość 3 m, a jej wylot skrywa się pod czarną maskownicą w dolnej części przedniej ścianki kolumny. Obudowa o wysokości nieco ponad metra, szeroka zaledwie na niecałe 18,5 cm jest bardzo smukła, do czego przyczynia się także pochylenie do tyłu przedniej i tylnej ścianki (o ok. 5º). Całość umieszczono na cokoliku, do którego wkręca się regulowane kolce. Dostępne wykończenia to cztery naturalne forniry; jakość wykonania i wykończenia jest bardzo dobra. Punkt podziału zwrotnicy ustalono na 1,8 kHz. Konstrukcję zwrotnicy zapożyczono z droższej linii FACT – wykonano ją na płytce drukowanej, z elementów wysokiej jakości. Z tyłu umieszczono metalową płytkę z podwójnymi gniazdami głośnikowymi, do których w komplecie producent dodaje zwory w postaci pozłacanych pinów. Kolumny wyposażono w maskownice mocowane na magnesach.
Dane techniczne (według producenta) Dystrybucja w Polsce |
|
|||
|
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity