pl | en

Krakowskie Towarzystwo Soniczne

 

SPOTKANIE #107:

ESOTERIC SUPER AUDIO CD
„Master Sound Works”



Wydawca:
ESOTERIC COMPANY

esoteric.jp

MADE IN JAPAN


1953 roku powstała firma Tokyo Television Acoustic Company. Powołana do życia po to, aby obsługiwać w zakresie wyposażenia w sprzęt audio nowopowstałą telewizję państwową NHK, w późniejszym okresie zmieniła nazwę na Tokyo Electro Acoustic Company, w skrócie TEAC. Zmiana nazwy była wyrazem poszerzenia pola działalności. Od tej pory urządzenia TEAC-a kojarzone są głownie z audio. Do dziś można je spotkać w niemal każdym studiu realizacyjnym, nagraniowym i masteringowym. W studio Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, gdzie pracowałem, mieliśmy magnetofon DAT tej firmy, magnetofony kasetowe i dwa 1/2 – calowe magnetofony wielościeżkowe (analogowe).

W 1987 roku TEAC wkroczył na rynek konsumenckiego audio, powołując do życia markę ESOTERIC. W przyszłym roku będziemy więc obchodzili 30-lecie jej istnienia. Obecnie w jej ofercie znajdziemy wzmacniacze – zintegrowane i dzielone – a także odtwarzacze Super Audio CD. Przez lata całe, przynajmniej w Europie i USA, firma znana była jednak nie z kompletnych produktów, trudno dostępnych poza Japonią, a z transportów Compact Disc o nazwie VRDS (Vibration-free Rigid Disc Clamping System).

To jeden z najbardziej dopracowanych mechanizmów tego typu, jakie kiedykolwiek powstały. Dlatego też jednym z najlepszych transportów CD wszechczasów – poza paskowymi napędami CEC-a i Philipsem CD Pro-2 – stał się model P-0, przygotowany przez Esoterica dla uczczenia 10-lecia istnienia (1997). Myślę, że w dużej mierze dzięki stosowaniu VRDS sukces osiągnęła amerykańska firma Wadia, oferująca swego czasu wyłącznie odtwarzacze CD.

Kolejną dużą zmianę w historii firmy przyniósł rok 2003. Na półki sklepowe w Japonii trafiły wówczas odtwarzacz Super Audio CD X-01 oraz odtwarzacz uniwersalny (SACD/DVD) UX-1, w których zastosowano nowoopracowany transport VRDS-NEO, czyli transport SACD/DVD (VRDS tylko dla CD odszedł tym samym do historii). Razem z tymi produktami Esoteric zaproponował zegar taktujący G-0s Rubidium, który został wykorzystany w studiach masteringowych Universal Music Japan – o tym, że dana płyta była masterowana z jego użyciem informował stosowny napis na OBI, z którym płyty były sprzedawane.

Wraz z VRDS-NEO Esoteric wkroczył w nowy etap. Od tej pory w centrum jego zainteresowań znalazł się format Super Audio CD. Ale też bardzo szybko okazało się, że nowy transport równie dobrze radzi sobie z formatem CD, który – jak wówczas zakładano – szybko zniknie z rynku. Dzięki tym zaletom, transporty Esoterica zostały zaadaptowane do wielu, znakomitych odtwarzaczy SACD innych producentów, wśród których warto wymienić takie firmy, jak: dCS, Soulution, Audio Aéro, Spectral, Playback Designs i inne.

Było to możliwe dlatego, że TEAC sprzedawał transporty innym producentom, podobnie jak wcześniej Philips (patrz: CD Pro-2). Warto jednak dodać, że najlepsze wersje Esoteric zostawiał dla siebie. Dwa lata temu Japończycy podjęli decyzję o zaprzestaniu jego sprzedaży. Powodem było zakończenie produkcji układu dekodującego sygnał z płyt SACD firmy Sony, co postawiło cały projekt SACD pod znakiem zapytania.

MASTER SOUND WORKS

Jak wspomniałem, w 1997 roku swoje okrągłe urodziny Esoteric uświetnił transportem P-0, w którym zawarł pełnię swojej wiedzy. 20-lecie obchodzono równie hucznie, dając światu napęd VRDS-NEO i bazujące na nim odtwarzacze, ale również zapoczątkowując serię wydawniczą Master Sound Works. Pierwszym tytułem, opatrzonym zresztą stosownym, rocznicowym logo, były Overtures Ludwiga Van Beethovena, pod dyrekcją sir Colina Davisa. Płyta nosiła numer katalogowy TDGD-90013. Niestety nie znam wcześniejszych tytułów, które „trzynastka” zdaje się sugerować.

Seria ta ukazuje się po dzień dzisiejszy, a najnowszy tytuł ma numer katalogowy ESSG-90153. Jak nietrudno obliczyć, do tej pory wydano 140 tytułów – zarówno w formie pojedynczych i podwójnych albumów, jak i boxów, zawierających kilka płyt. Listę wszystkich wydanych do tej pory tytułów, wraz z krótkim opisem, okładkami i dostępnością znajdą państwo TUTAJ.

To stereofoniczne, hybrydowe krążki Super Audio CD, czyli dyski dwuwarstwowe, z warstwą CD oraz SACD stereo. Dla każdej z nich przygotowywany jest nowy remastering, wspólnie przez firmy Esoteric oraz JVC. Niemal wszystkie tytuły, które się do tej pory ukazały, wyszły spod ręki dwóch mistrzów: Motoaki Ohmachi (ESOTERIC COMPANY, produkcja) oraz Kazuie Sugimoto (Victor Creative Media Co., Ltd. Mastering Center, mastering). Warto jednak wspomnieć, że pierwszą płytę przygotował inny zespół, w składzie: Okihiko Sugano (magazyn „Stereo Sound”, dyrekcja), Tetsuya Naito (Sony Music, Nogizaka Studio, mastering) oraz Motoaki Ohmachi (TEAC ESOTERIC COMPANY, produkcja i planowanie).

Remastering ma miejsce w studiach JVC, wykonywany jest w domenie cyfrowej, w formacie DSD. Na wszystkich płytach przeczytamy, że używane są do niego „taśmy-matki”. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, aby np. Decca udostępniła komukolwiek z zewnątrz swoje analogowe mastery. Znacznie bardziej prawdopodobne jest, że wykonuje ona kopie cyfrowe u siebie w archiwum i że są to kopie „flat transfer” 24/96 PCM, nad którymi następnie pracują wspomniani ludzie. Nie wiem niestety, jak to wygląda w przypadku innych firm wydawanych przez Esoterica.

W procesie masteringu wykorzystywany jest sprzęt tej firmy: topowe konwertery D/A D-01VU, master clock Rubidium G-0Rb oraz kable ESOTERIC MEXCEL, czyli topowe okablowanie Acrolinka z serii Mexcel. Kiedy spojrzymy na dostępne zdjęcia okaże się, że urządzenia są modyfikowane, a to przez dodanie zrobionych samodzielnie nóżek, a to przez uniesienie górnych płyt.

Dodajmy, że w ramach serii Master Sound Works „Limited Edition” w kwietniu 2010 roku ukazały się trzy płyty LP z logo Esoteric, nacięte z cyfrowego mastera DSD, wytłoczone na winylu o wadze 200 g na specjalnie modyfikowanych „cutting lathe”, z pominięciem jednego z kroków przy przygotowywaniu matrycy. Są to:

  • W.A. Mozart, Piano Concerto No.20 K.466 & No.27 K.595, Decca/Esoteric ESLP-10001,
  • Antoni Dvořák, Symphony No.9 in E minor, Op.95 "From the New World”, Decca/Esoteric ESLP-10002,
  • Manuel de Falla, The Three Cornered Hat, Decca/Esoteric ESLP-10003.

KOLEKCJA

Tytuły, które Esoteric wydaje pokazują niemal wyłącznie muzykę klasycyzmu, romantyzmu i nowych klasyków (XX wiek). Są ograniczone do głównych wytwórni, takich, jak: Sony, Decca, Deutsche Grammophon, Erato, Teldec, EMI. W grudniu 2009 roku ukazał się pierwszy – i jak dotąd największy – box, gdzie na czternastu płytach znalazły się nagrania Der Ring Des Nibelungen Richarda Wagnera. Od tamtej pory co jakiś czas dostajemy kolejne pudełka. W 2015 roku ukazał się pierwszy box z muzyką jazzową, 6 Great Jazz, z nagraniami pochodzącymi z katalogu Blue Note.

Płyty o których mowa od razu po wydaniu stają się obiektami kolekcjonerskimi. Przesądza o tym niezwykle atrakcyjny sposób wydania, wyjątkowy dźwięk, ale przede wszystkim ograniczona ilość tłoczonych płyt. Wystarczy powiedzieć, że pierwsze tytuły miały nakład 300 i 500 egzemplarzy, a te najbardziej popularne 1000 i 2000. Plotka głosi, że warstwa CD ma cechy płyt XRCD24, ostatecznie remaster powstaje w studiu JVC. Nie mam jednak żadnego potwierdzenia tej informacji (informacje dotyczące płyt Esoterica są niezwykle skąpe). Płyty LP wydano w nakładzie 1000 sztuk.

Biorąc pod uwagę ograniczoną podaż nic dziwnego, że ich ceny są bardzo wysokie. W momencie sprzedaży kosztują ok. 55-65 USD (+ cło i VAT), ale wystarczy spojrzeć na ebay.com, aby dostać zawrotu głowy. Rzeczywiście, można spotkać oferty po 60 USD, ale za płyty używane i to te najbardziej popularne. Regułą są jednak ceny przekraczające 100-150 USD za pojedynczą płytę. Większości z nich po prostu nie ma. A jeśli są, to mogą kosztować nawet 250 USD (za pojedynczą płytę!). Dodajmy, ze winyle można spotkać niezwykle rzadko, a jeśli już, to za nowy egzemplarz zapłacimy 500-600 USD.

SPOTKANIE

Biorąc to wszystko pod uwagę nie wiem, nie rozumiem, dlaczego nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się w ramach Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, aby ustalić ich realną wartość dźwiękową. Ale wreszcie się udało –wybrane tytuły, zarówno jazzowe, jak i klasykę, porównaliśmy do innych japońskich wersji oraz do klasycznych wersji z Europy. Porównanie odbyło się u Janusza, dlatego w centrum naszych zainteresowań znalazła się warstwa CD. Jestem pewien, że jeszcze powrócimy do tych płyt i kiedyś przyjrzymy się warstwie SACD.

Wspominam o SACD dlatego, że przed laty przygotowaliśmy spotkanie KTS-u, na którym odsłuchiwaliśmy hybrydowe płyty SACD pod kątem warstwy CD i jednoznacznie stwierdziliśmy, że brzmi ona gorzej niż regularna płyta CD wydana z tego samego masteru, wytłoczona przez tę samą tłocznię. To się jednak zmieniło. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego, ale od jakiegoś czasu tzw. „hybrydy” brzmią często lepiej niż zwykłe płyty CD, nawet jeśli się odsłuchuje ich warstwę CD. I bądź tu mądry…

Do porównania wybraliśmy siedem tytułów – było to porównanie A/B, ze znanymi A i B. Pierwszy z nich został przesłuchany dla „rozgrzewki”, natomiast na temat pozostałych uczestnicy spotkania się wypowiadali. Jako pierwszą podaję wersję Esoterica, a następnie wersję „odniesienia”:

  • JOHN COLTRANE AND JOHNNY HARTMAN, John Coltrane and Johnny Hartman, Impulse!/Esoteric ESSB-90138, SACD/CD (1963/2015) w: Impulse! 6 Great Jazz, „Master Sound Works”, Impulse!/Esoteric ESSB-90133/8, 6 x SACD/CD (2015)
  • JOHN COLTRANE AND JOHNNY HARTMAN, John Coltrane and Johnny Hartman, Impulse!/Universal Music Japan UCCI-9003, „Best 50 | No. 3”, CD (1963/2001)
  • PEGGY LEE, Black Coffee, Decca/Esoteric ESSB-90146, SACD/CD (1956/2016) w: 6 Queens of Jazz Vocal, „Master Sound Works”, Esoteric ESSO-90143/8, 6 x SACD/CD (2016)
  • PEGGY LEE, Black Coffee, Decca/Universal Music K.K. UCCU-9631, SHM-CD (1956/2008)
  • PEGGY LEE, Black Coffee, Decca/Universal Music K.K. UCCU-9517, „Jazz The Best | No. 43”, gold-CD (1956/2004)
  • MONICA ZETTERLUND & BILL EVANS, Waltz for Debby, Mercury/Esoteric ESSB-90148, SACD/CD (1964/2016) w: 6 Queens of Jazz Vocal, „Master Sound Works”, Esoteric ESSO-90143/8, 6 x SACD/CD (2016)
  • MONICA ZETTERLUND & BILL EVANS, Waltz for Debby, Mercury/Philips/Universal Music (Japan) UCCM-9064, “Immortal Jazz on Mercury | No. 14”, CD (1964/2002)
  • OLIVER NELSON, The Blues and The Abstract Truth, Impulse!/Esoteric ESSB-90136, SACD/CD (1961/2015) w: Impulse! 6 Great Jazz, „Master Sound Works”, Impulse!/Esoteric ESSB-90133/8, 6 x SACD/CD (2015)
  • OLIVER NELSON, The Blues and The Abstract Truth, Impulse!/ Universal Music Japan UCCI-9030, „Best 50 | No. 30”, CD (1961/2001)
  • JOHANNES BRAHMS, Violin Concerto in D Major, Op.77, David Oistrakh, violin, The Cleveland Orchestra, George Szell, EMI Classics/Esoteric ESSE-90044, SACD/CD (1970/2010)
  • JOHANNES BRAHMS, Violin Concerto in D Major, Op.77, David Oistrakh, violin, The Cleveland Orchestra, George Szell, EMI Classics 2 14719 2 (1970/2008)
  • GUSTAV MAHLER, Das Lied Von Der Erde,Fritz Wunderlich, Christa Ludwig, Philharmonia Orchestra, New Philharmonia Orchestra, Otto Klemperer EMI Records/Esoteric ESSE-90043, SACD/CD (1974/2010)
  • GUSTAV MAHLER, Das Lied Von Der Erde,Fritz Wunderlich, Christa Ludwig, Philharmonia Orchestra, New Philharmonia Orchestra, Otto Klemperer EMI Records 5 6689 2, “Great Recordings of the Century”, CD (1974/1998)
  • ARNOLD SCHOENBERG, ANTON WEBERN, ALBAN BERG, Berlin Philharmonic Orchestra, Herbert von Karajan, Deutsche Grammophon/Esoteric ESSG-90017, SACD/CD (1989/2009)
  • ARNOLD SCHOENBERG, ANTON WEBERN, ALBAN BERG, Berlin Philharmonic Orchestra, Herbert von Karajan, Deutsche Grammophon 2531 146, CD (1974/2014)

SEKWENCJA NR 1: JAZZ

PEGGY LEE | Black Coffe

Janusz
Pierwsze nagranie wydawało mi się nieprawdopodobnie wypełnione, duże, powiedziałbym w rozmiarze XL. Ale nie w tym sensie, że instrumenty były takie duże, a w sensie nasycenia dźwięku – było to kapitalne. Każde inne wykonanie, zarówno SHM-CD, jak i na złocie też wydawały mi się nasycone, ale jednak w ostatecznym rozrachunku chudsze, jakby było na nich mniej informacji. Niby wszystko z tymi dwoma wersjami odbywało się w tej samej scenie, ale wszystkiego było mniej. Powiem tak – kiedy wypełniamy przestrzeń substancją i jest ona całkowicie wypełniona, to ją „czujemy” wszystkimi zmysłami. Ale przecież możemy ją dopompować, zwiększyć ciśnienie i będzie ona jeszcze „bardziej” wypełniona – i tak właśnie grał Esoteric. Podobał mi się, ponieważ lubię nasycenie, wypełnienie, napakowanie dźwięku. A przecież znam tę płytę na pamięć i jest ona trochę anorektyczna.

Jeśli chodzi o SHM-CD, to naprawdę mi się podobało, a najgorsza wersja to ta na złocie, z którą scena się mocno cofnęła.

Ryszard S.
Zwróciłem uwagę na zupełnie inne aspekty niż Janusz, ponieważ słuchając tej płyty nie myślałem o nasyceniu. Esoteric, szczerze, nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Odebrałem go jako estetykę „starego kina”. I saksofon, i głos funkcjonowały w estetyce „chropowatej” i „poszarzałej”. Wersja SHM-CD miała cieplejszy głos, czystszy saksofon. Gold-CD – rytmiczny, obecny kontrabas.

Nastawiłem się na „esotericową” epifanię, ale się jej nie doczekałem. Zresztą to nie jest najlepsze Black Coffe, jakie słyszałem, to nie jest jej repertuar. Trudno mi powiedzieć, która wersja była lepsza, bo były po prostu inne. Ale żadne mnie nie złapało za serce. Posłuchałem wszystkich trzech i tyle.

Ryszard B.
Dla mnie to trzy różne wersje. Najlepsze wrażenie zrobił na mnie Esoteric, przede wszystkim ilością barw i kolorów. Inaczej niż Janusz, nie zwróciłem uwagi na nasycenie, a na kolorystykę. Następne wersje były coraz gorsze, a złoto było jakby pokryte patyną, było monotonne i nudne. Druga rzecz, która się pogarszała z kolejnymi płytami to holografia. Na każdej z płyt podciągane były tylne plany, do tego stopnia, że przy złocie wszyscy grali w jednej płaszczyźnie, co – jak dla mnie – dyskwalifikuje tego typu nagranie.

Ale… Tak mówię, ponieważ mamy porównanie. Gdybyśmy nie mieli tych trzech wersji razem i słuchali ich pojedynczo, to każda z nich byłaby, jak dla mnie, fantastyczna. Ponieważ jednak możemy je porównać, to zdecydowanym liderem jest dla mnie Esoteric.

Wiciu
Bardzo negatywnie odebrałem wersję SHM-CD. Głos się zupełnie rozmazał, rozjechał. Przy Esotericu i Gold-CD miał ekspresję i wyraz, a przy SHM-CD był rozmazany. Także trąbka z tłumikiem brzmiała dużo lepiej. Natomiast, czy Esoteric, czy złoto – trudno mi jednoznacznie powiedzieć. Ale jednoznacznie negatywnie oceniam SHM-CD.

Marcin
Absolutnie się nie zgadzam z Wiciem. Dla mnie najlepiej zagrała płyta SHM-CD. Na złotej wersji trąbka była wycofana, nie do końca wyraźna. Jak dla mnie wersja SHM-CD była po prostu najładniejsza, aksamitna, spokojna, przyjemna.

Bartosz
Zgadzam się z Marcinem, tj. wybieram SHM-CD, drugi byłby Esoteric. Najgorsza wersja to była wersja złota. Niby to samo, a wszystko było przygaszone. W SHM-CD i Esotericu wokal wybrzmiewał i wibrował, a „gold” był przycięty. Mimo że wybieram SHM-CD, to mógłbym z Esoterikiem żyć.

Tomek
Mnie Esoteric spodobał się najbardziej – zagrał absolutnie fenomenalnie. Czułem się, jakby to było nagranie „współczesne”, tj. nagrane według najlepszych współczesnych standardów. Przy pierwszych sekundach wersji SHM-CD pomyślałem: „co to za jazgot, jak ostro, jak szkliście!” Przez chwilę musiałem się przyzwyczaić, żeby wejść w schemat tej płyty. Po tym czasie doszedłem do wniosku, że wersja SHM-CD brzmi tak, jak nagrania z lat 50. brzmią w radiu – ze wszystkimi ich problemami. A Esoteric zagrał fantastycznie, jakbyśmy się cofnęli w tamten okres. Złoto było czymś pośrednim – miało ciekawą patynę, było przyjemne. Ale daleko mu było do spektakularności brzmienia Esoterica.

Wojciech Pacuła
Wszystkie trzy wersje są skompresowane, ale w różny sposób. Złoto jest bezpiecznym zakupem i płytą, którą – jeśli ktoś nie chce wchodzić w to, co my teraz robimy, a chce mieć coś przyjemnego, niezobowiązującego, takiego fajnego – to sobie kupuje. SHM-CD zaskoczyło mnie z jednej strony pozytywnie, bo miało werwę, zryw, czyli coś, co jest w muzyce granej na żywo. Ważne jest w niej to, co nieoczekiwane, zaskoczenie – i SHM-CD w taki właśnie sposób żyje.

Z drugiej strony, dla mnie prywatnie, Esoteric zagrał najlepiej. Myślę, że była najbardziej skompresowaną wersją, SHM-CD mniej, a złota jeszcze mniej. Ale… Słuchamy tego w domu, na sprzęcie, z CD i biorąc pod uwagę wszystkie te ograniczenia i to, jak zmieniają odbiór, wersja Esoterica zabrzmiała najlepiej. Było pełno, gęsto, działo się. To była kreacja, bez dwóch zdań. Jeśli miałbym powiedzieć, co było najbliższe wydarzeniu na żywo, to powiedziałbym, że SHM-CD. Tyle tylko, że my nie jesteśmy na koncercie, gdzie nie ma tych wszystkich ograniczeń i zalety takiego wykonania są w przypadku odsłuchu w domu męczącymi wadami.

Janusz
Dopowiem w taki razie coś, co mi się nasunęło po przesłuchaniu trzech płyt Esoterica. Wydaje mi się, że mają wspólne cechy, które je odróżniają od wszystkich innych wykonań. To dźwięk miły, bezpieczny, przyjemny. Nie usłyszałem tego jeszcze, ale wydaje mi się, że jest też wolny, bez przyspieszeń i nerwówki. Ma wyraźne cechy własne remasteringu, które słychać było ze wszystkimi trzema płytami, które do tej pory zagrały. To jest pewna kreacja. Ale też wpadamy w pewne uśrednienie i jest to, muszę powiedzieć, nieco nachalne. Jestem za Esoterikiem, ale nie mogę nie zauważać tego, co jest przy nim „robione”.

MONICA ZETTERLUND & BILL EVANS, Waltz for Debby

Janusz
Po raz pierwszy zdecydowanie lepsze wrażenie zrobiła na mnie „zwykła” płyta japońska, lepsze niż Esoteric. Przemówiła do mnie, jakby ktoś ze mną rozmawiał, jakby do mnie śpiewała. Esoteric – nie. Jestem zdumiony, ponieważ dostępna jest też wersja SHM-CD i miałem ją kupić, ale teraz wiem, że na pewno tego nie zrobię.

Rysiek S.
Nie znam dobrze tego utworu, jest trochę monotonny. Ale do rzeczy – po raz pierwszy podobała mi się wersja Esoterica, była bardziej powściągliwa, bardziej spójna. Wolę tę wersję ze względu na coś gęstego w tym brzmieniu. Nie słyszę szczególnych emocji w tym głosie, to dla mnie raczej chłodny przekaz. Krótko – tym razem Esoteric.

Rysiek B.
Mam problem i mieszane uczucia. Do tej pory na lidera wysuwałem Esoterica, a w tym przypadku zwykły „japończyk” jest lepszy. Przekaz jest bardziej muzykalny, przyjemniejszy. Może nie jest tak precyzyjny, tak bogaty w informacje, ale ta prezentacja jest bardziej wciągająca, lepiej swinguje.

Wicu
Esoteric jest „zrobiony” tak, że wszystko jest oszlifowane, wygładzone. Podstawowa wersja była znacznie lepsza, czułem się, jakbym był w klubie na koncercie. To bardziej emocjonalny ciekawy przekaz. Esoteric brzmi, jakby był świetnie nagrany, ale w ogóle nie wciąga.

Marcin
Po raz pierwszy muszę pochwalić wersję Esoterica. Nie będę się wgłębiał w szczegóły, ale wydaje mi się ona aksamitna, ładna.

Bartosz
Mała dygresja: kiedy mówi się o jazzie, to zawsze w kontekście wyrafinowania, wypracowania. Tymczasem słuchając każdej kolejnej płyty jazzowej można powiedzieć, że to BS, ściema. Każdy utwór zaczyna się tak samo, wszystkie piosenki są oparte na czterech akordach. Wracając do odsłuchu powiem, że bardziej mi się podobał zwykły „japończyk”. Ta wersja zagrała żywo, z wykopem, trochę tak jak wcześniej SHM-CD. Cytując Gospodarza mogę powiedzieć, że to „pieprzenie w bambus”.

Ale chciałbym też zauważyć, że płyty Esoterca, wszystkie, mają pomysł na dźwięk, zamysł. Wszystkie inne płyty z Japonii brzmią tak, jakby nikt nie panował nad końcowym efektem i raz coś wyjdzie, a innym razem nie za bardzo; teraz wersja japońska była lepsza, ale następna może być katastrofą. Natomiast płyty Esoterica są spójne w grupie, ich twórcom doskonale było wiadomo, czego chcą, jaki efekt chcą uzyskać, co jest – jak dla mnie – ogromną zaletą i wartością. Dlatego w tym przypadku wskazanie na „japończyka”, ale następnym razem może być zupełnie inaczej.

Rysiek S.
Ale powiedzcie proszę, czy nie macie poczucia niedosytu? – Po prezentacji, jaką Wojtek przygotował na temat tej firmy i tych nagrań oczekiwałem cudów na kiju. A tutaj niczego specjalnego nie usłyszałem, jestem rozczarowany! Przypomina mi się klasyk mówiący: „I zjechali się jebacze, czarodzieje, zaklinacze…” – a tu nic, nic z tego nie wynika.

Tomek
Nie mogę nic dobrego powiedzieć na temat Esoterica. Ale też ani ta płyta, ani to brzmienie, ani ta muzyka mnie nie urzekła. Być może dlatego nie usłyszałem dużych różnic pomiędzy tymi wykonaniami. Ciężko by mi się było zdecydować, która mi się bardziej spodobała. Zgadzam się więc z Ryśkiem, że jeśli płacimy tyle pieniędzy, to powinno być coś w tym dźwięku na tyle spektakularnego, że nas porwie.

Wojciech Pacuła
Akurat przy tej płycie nie miałem żadnego poczucia, że jedna wersja była lepsza, a druga gorsza. Ale powtarza się to, co słyszałem wcześniej – płyta Esoterica była mocno „wyprodukowaną” płytą, tj. pomyślaną, zaplanowaną, przewidzianą. Podstawowy „japończyk” był wersją, która się po prostu „udała”.

Wracając do meritum – słychać, że Esoteric skraca pogłosy, jest mniej „halo” wokół wykonawców. Mamy więcej dźwięków bezpośrednich, przez co wszystko jest przyjemniejsze. Jeśli miałbym wydawać na coś pieniądze i chodziło o ten pojedynczy tytuł, a miałbym wcześniej starszą wersję, to bym tego nie robił. Z kolei jeślibym jej nie miał, to kupiłbym Esoterica, żeby mieć komplet z innymi płytami tej serii, które były dużo lepsze niż inne ich wersje.

OLIVER NELSON, The Blues and The Abstract Truth

Tomek
Wybieram wersję pierwszą, tj. Esoterica, bo wersja CD była bardziej natarczywa, ostrzejsza, mniej przyjemna. Ale nie były to powalające różnice.

Bartosz
Wybieram wersję CD. Nie ma o czym mówić.

Wiciu
Mamy tu sytuację, którą porównałbym do takiej życiowej: jest rano, kobieta właśnie wstała i jest bez makijażu. I ta sama kobieta godzinę lub dwie później, już przygotowana do wyjścia. Po makijażu jest Esoteric, a bez makijażu – wersja CD. Esoteric brzmi atrakcyjnie, przejrzyście, wszystko jest uporządkowane. Ale to wszystko jest po „robocie”. I teraz można się zastanawiać nad tym, czy ten makijaż nie zacznie nam przeszkadzać przez swoje przerysowanie. Wybieram Esoterica, bardziej mi się to podoba, ale może się okazać, że przy kolejnej płycie poczuję przesyt.

Marcin
Uważam, że różnice nie były duże. Obydwie płyty mi się podobały, ale jeśli miałbym wskazać na którąś z nich, to wybrałbym Esoterica. Wersja CD była ostrzejsza, jaśniejsza, ale nie w dobrym tego słowa znaczeniu, jakby była rozjaśniona.

Rysiek B.
Ja to widzę trochę inaczej, bo pomiędzy tymi wykonaniami była przepaść – na korzyść Esoterica. Chodzi mi przede wszystkim o bogactwo barw, czystość, przejrzystość. Ta ostatnia może nazbyt duża i dlatego na systemie z lampami KT88 ta wersja by jeszcze lepiej zagrała niż tutaj. Tutaj jest trochę „studyjnie” i wyreżyserowane. Mimo to jestem w tym przypadku zdecydowanie za Esoterikiem.

Rysiek S.
Stawiam na Esoterica, chociaż druga wersja też mnie nie „boli”. Ale przecież ta płyta jest tak piękna, że mogłaby być nagrana w dowolny sposób, a i tak bardzo by mi się podobała.

Janusz
Moja opinia sprowadza się do stwierdzenia, że jestem szczęśliwy mając wersję podstawową, japońską, a nie Esoterica. Ale też oddaje pokłon Esotericowi – wypełnienie, nasycenie to rzeczy, których żadna inna wersja nie ma. Kolejny raz mam jednak coś takiego, że na tej zwykłej wersji dostaję coś, co mnie porywa. To mnie bierze… Tutaj mamy tak bogaty aranż, że musi to być pokazane. A Esoteric wszystko uśrednił emocjonalnie, czym mi totalnie podpadł.

SEKWENCJA NR 2: KLASYKA

JOHANNES BRAHMS, Violin Concerto in D Major, Op.77

Janusz
Na początku wydawało mi się, że wersja Esoterica gra trochę bez sensu, bo orkiestra jest mała, jakaś ciemna. Ale kiedy koło trzeciej minuty weszły skrzypce, to kapitalnie – i mówię to z pełną odpowiedzialnością – po prostu kapitalnie zostały pokazane kadencje, zejścia, operowanie smyczkiem, zawsze zmieniał się kolor, nie tylko barwa. Zwykła wersja, ta z boxu to jakaś porażka, nawet nie wiem, jak to nazwać. To obłęd! – Dla takich nagrań potrzebne jest piekło. Proszę, przejdźmy do następnego porównania, nie ma o czym mówić…

ARNOLD SCHOENBERG, ANTON WEBERN, ALBAN BERG

Janusz
Zdecydowanie wybieram zwykłą wersję, bo coś się na niej działo i mnie to pociągnęło.

Rysiek B.
Zgadzam się z Januszem. Jeśli chodzi o przyjemność słuchania lepsza była zwykła wersja. Było to dla mnie znacznie bliższe temu, co słucham na żywo. Esoteric zabrzmiał dla mnie w trochę sterylny sposób, czuć „studyjność”, suchość. Tym razem zgadzam się z Januszem. Ale do obu płyt mam zastrzeżenia.

Rysiek S.
W tym otoczeniu akustycznym to nie działa. Mamy tu pastelowy wstęp, potem flet itd., ale to wszystko jest małe. Brakuje mi obecności przestrzeni, tła, umiejscowienia itp., które są u ciebie zawsze obecne. A tutaj jest małe. Bardziej w Esotericu, ale i na zwykłej wersji to nie za bardzo działa.

Wojciech Pacuła
To, że tutaj symfonika jest taka mała, to przecież normalne. Żeby zbudować skalę dźwięku kolumny musza mieć szerokie pasmo przenoszenia, chodzi głownie o dół. Nie da się tego zrobić w tak satysfakcjonujący sposób z małych kolumn podstawkowych, jeszcze napędzanych wzmacniaczem małej mocy.

Rysiek S.
Ale przecież, gdybyśmy zagrali tu, u Janusza, kwartet smyczkowy, to wszystko by było duże, namacalne, obfite. A puszczamy takiego Webera i jest porażka.

Wojciech Pacuła
Kwartet zabrzmiałby tu fajnie, podobnie jak jazz, ponieważ jest tam mało instrumentów. Nie trzeba się zbytnio wysilać, nie trzeba różnicować skali. Ten system w swoich ograniczeniach jest wybitny. Kiedy przychodzi mu różnicować duże-małe, dół-góra, to tego nie jest w stanie zrobić. Dlatego nie możemy powiedzieć, czy ograniczyliśmy Esoterica tym systemem.

Rysiek S.
Ale powiedz mi proszę – kiedy ten utwór się zaczyna, jest delikatnie, pastelowo. Naiwnie rozumując w systemie Janusza powinno być nasycone, harmonijne itp. I dopiero przy tutti mogłoby się załamać. A tutaj wszystko jest zawsze małe.

Wojciech Pacuła
Myślę, że ten system nie pokazuje dużych skoków dynamiki. Wolumen orkiestry budowany jest przez takie zmiany, a przez to rzeczy ustawione nieco dalej, jak na Esotericu, czyli mniej skompresowane, wychodzą małe. Jeśliby system jako taki pokazywał duży dźwięk, wtedy zwykła wersja byłaby agresywna i przybliżona, a Esoteric miałby tę właściwą perspektywę.

Janusz
Nie zgadzam się, przepraszam, ale słyszałem tutaj wielki dźwięk, po prostu te płyty są słabo nagrane.

Wiciu
Mnie Esoteric bardzo się spodobał. Było wszystko wygładzone, ładne.

Rysiek B.
A dla mnie było sztuczne, suche, sterylne.

Rysiek S.
Ja próbuję odsłuch w domu zrozumieć przez moje doświadczenia koncertowe. I pod tym względem odsłuch Esoterica całkowicie się z tym rozmija. Wiem, że to jest wykreowane, ale chciałbym czegoś więcej.

GUSTAV MAHLER, Das Lied Von Der Erde

Janusz S.
Dla mnie zdecydowanie Esoteric był tą wersją, którą chciałbym słuchać, którą chciałbym mieć. I to pod każdym względem, tj. jeśli chodzi o barwę i wielkość głosu i instrumentów, a nawet – tak, tak – dynamiki. Wydaje mi się, że w przypadku tej płyty Esoteric pokazał lepsze zróżnicowanie dynamiki. Lepsze było nasycenie – wszystko było lepsze.

Rysiek B.
Namawiałbym każdego, żeby pójść na koncert, a to dlatego, że obydwie te wersje mi się nie podobały i były nadto męczące, by się na ich temat wypowiadać – dlatego dziękuję, to tyle.

Rysiek S.
Esoteric – i owszem, wersja zwykła – nie.

Wiciu
Mnie nie podobają się obydwie te wersje, bo to słabe nagranie. Jestem zaskoczony, że tak źle u ciebie, Janusz, brzmi symfonika. W tym repertuarze jest gigantyczna różnica w brzmieniu między tym, co mam u mnie i tym, co słyszę u ciebie. Tutaj symfonika się drze. Przecież ta orkiestra brzmi źle w obydwu przypadkach…

Bartosz
Nie mogę uwierzyć, jak bardzo dla muzyki wiek XIX jest straconym czasem. Wyjść z czymś takim po Bachu, to jakby sobie strzelić w łeb. To krok w tył. Ale rozumiem, że Esoteric ma pomysł na siebie – czym wracamy do tego, co mówiliśmy na początku. Zawsze nadaje nagraniom swój rys, nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Z innymi wydaniami nigdy nie wiemy, co nam się zdarzy.

SEKWENCJA KOŃCOWA

Esoteric wypracował sobie swoją własną sygnaturę dźwiękową. Problemem jest to, że ocenialiśmy ją w jednym systemie, ograniczonym przez swoje ograniczenia. Jak mówił Janusz, Esoteric od razu nam narzuca sygnaturę i albo to lubimy, albo nie. Przy innych wydaniach będzie to zawsze zaskoczenie. Raz na plus, innym razem na minus.

Aby zweryfikować nasze spostrzeżenia, dwa dni później przesłuchaliśmy kilka płyt z Wiciem w jego systemie. Podobnie jak Janusz, ma on stosunkowo niewielkie kolumny podstawkowe – Dynaudio C1 – ale zasilane są one 70-watowymi monoblokami Jadis, w których pracuje osiem lamp KT88 na kanał. Obydwie płyty, o których mówiliśmy wcześniej, tj. Mahler i Bruckner, zabrzmiały zdecydowanie lepiej w wersjach firmy Esoterica.

Żeby usystematyzować te spostrzeżenia, wypunktuję cechy, których można się spodziewać po remasterach Esoterica. To oczywiście uogólnienie, ponieważ te same cechy mogą się okazać pozytywne lub negatywne, w zależności od systemu.

  • Barwa jest obniżona, a góra cofnięta; brzmienie jest przez to cieplejsze, ale może być też odebrane jako przytłumione.
  • Scena dźwiękowa jest cofnięta, co wiąże się z ciemną barwą.
  • Przez cofnięcie sceny instrumenty wydają się mniejsze niż z tymi samymi nagraniami z innych wydań.
  • Atak jest zaokrąglony, a przynajmniej wyhamowany.
  • Brzmienie jest bardzo wyrafinowane, z mnóstwem informacji o barwie, dynamice, technice grania.
  • Bas jest wyraźnie niższy.
  • Barwa jest szlachetna i wypełniona, bardzo gęsta.

To tylko główne cechy płyt tej firmy. W zależności od systemu mogą grać na jego korzyść lub pogarszać odbiór. Jedno, co można o tej serii powiedzieć, to że to niezwykle bezpieczny zakup – niemal każda z tych płyt zagra znakomicie. Jak jednak widać z powyższego odsłuchu, są też płyty, które nie wszystkim się w tej wersji spodobają. Ważne jest również to, że inaczej w danym systemie zachowają się nagrania jazzowe tej firmy, a inaczej klasyka – znowu wszystko sprowadza się do tego, jak dany system interpretuje takie cechy, jak gęstość, głębia, nasycenie, dynamika, skala, ilość wysokich i niskich tonów oraz perspektywa.

SYSTEM UŻYTY W ODSŁUCHU

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl