30 Marzec 2020

Słuchamy | KULPOWICZ QUARTET „EXPRESSION”

Słuchamy ostatniej płyty genialnego pianisty, SŁAWOMIRA KULPOWICZA

Źródło: "HIGH FIDELITY"

KULPOWICZ QUARTET

EXPRESSION

Wydawca: For Tune 0145 (090)

Premiera: listopad 2019

Format: COMPACT DISC

Słuchał: WOJCIECH PACUŁA

Expression jest ostatnią płytą Sławomira Kulpowicza, choć nie miała nią być. Genialny kompozytor i pianista, którego niezwykły talent zabrała przedwczesna śmierć, urodził się w 7 stycznia 1952 w Warszawie. Jego ojciec był kompozytorem i pedagogiem, grającym na akordeonie i to po nim, jak się uważa, pianista odziedziczył talent muzyczny – grę na fortepianie rozpoczął już w wieku pięciu lat. Był wykształconym klasycznie pianistą – studiował w klasie prof. Andrzeja Jasińskiego wraz z Kristianem Zimermanem.

Jak wspomina Małgorzata Korczyńska, wieloletnia partnerka życiowa muzyka, a obecnie prezes fundacji im. Sławomira Kulpowicza, „kiedyś profesor ponoć mu powiedział, że już niczego więcej Sławka nie jest w stanie nauczyć. Może dlatego, że Sławek wcześnie uczył się u Anny i Jerzego Żurawlewów.” Pianista był też jednym z pierwszych roczników wydziału rozrywki i jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach.

Jego najciekawsze nagrania pochodzą z krótkiego okresu w latach 1977–1981. Był wówczas członkiem formacji The Quartet, kwartetu utworzonego wraz ze Zbigniewem Namysłowskim. Po jego rozpadzie Kulpowicz wraz ze swoim nowym projektem InFormation, grał w różnych konfiguracjach i z różnymi muzykami – na przykład z Tomaszem Stańko, Andrzejem Olejniczakiem i Czesławem Bartkowskim. Równolegle koncertował też solo. Grał również na instrumentach elektronicznych, na przykład z Johnem Porterem, Anną Marią Jopek i Stanisławem Sojką. Na recenzowanej płycie gra na fortepianie elektronicznym. Zafascynowany Indiami, gdzie 1978 roku pojechał wraz ze Zbigniewem Namysłowskim, już nigdy, jak się podkreśla, mentalnie z nich „nie wrócił”.  Sławomir Kulpowicz zmarł 7 lutego 2008 w Warszawie.

  • | PŁYTA

Expression to jedna z tych płyt, które miały mieć zupełnie inny wyraz niż ma. Jak mówi pani Korczyńska, w 2006 roku, czyli po ponad dwudziestu latach od czasu ostatniego koncertu, odbyła się trasa zespołu Kulpowicza The Quartet. Był to impuls do powrotu na scenę i po zakończeniu trasy The Quartet Again, muzyk zdecydował o powrocie do tego gatunku muzyki oraz stworzeniu nowego kwartetu.

Niestety, w tym samym czasie zachorował – diagnoza była druzgocąca: nowotwór złośliwy i to w bardzo zaawansowanym stadium. Jedynym ratunkiem według lekarzy, jak wspomina pani Korczyńska, było usunięcie krtani. Muzyk się na to nie zgodził i zwrócił się do swoich przyjaciół w Indiach, którzy umożliwili mu odbycie terapii u jednego z najbardziej znanych w tym kraju ajurwedyjskich lekarzy, doktora Phartasarti. Początkowo terapia przyniosła efekty, ale nie została zakończona.

Do Polski Kulpowicz wrócił na początku lutego 2007 roku i niemal od raz, wraz z panią Korczyńską, zaczął realizować pomysł na jego nowy zespół i płytę. Jej tytuł Expression, narodził się jeszcze w Indiach. Trzeba było tylko znaleźć odpowiednich muzyków… Wybór padł na Kazimierza Jonkisza za perkusją, Wojtka Pulcyna z kontrabasem i Piotra „Bociana” Cieślikowskiego, który – jak we wkładce do płyty pisze pani Korczyńska: „wręcz palił się do wspólnych nagrań i do studia wszedł właściwie z marszu”.

  • | PERSONEL

Sławomir Kulpowicz – fortepian elektroniczny

Piotr „Bocian” Cieślikowski – saksofony sopranowy i tenorowy

Wojciech Pulcyn – kontrabas

Kazimierz Jonkisz – perkusja

Tomasz Dąbrowski – trąbka (02, 03, 05)

Produkcja: RYSZARD WOJCIUL |

Realizacja dźwięku: KUBA NOWAKOWSKI

  • | REALIZACJA

Płyta Expression została nagrana „na próbę” i miała pokazać muzykom, co należy zmienić, poprawić, w którym kierunku warto pójść na koncertach i jak się przygotować do realizacji właściwej płyty. To jeden z decydujących czynników, który określił jakość dźwięku tego materiału. W czasie kilku sesji zarejestrowano ponad 100 minut nagrań, z których producent, Ryszard Wojciul, wybrał sześć utworów, czyli około 60 minut materiału. Tak więc są to nagrania na tzw. „setkę”, czyli zagrane i nagrane w jednym czasie przez cały skład. To z kolei było decydujące dla wyrazu artystycznego płyty. Realizatorem dźwięku był bliski współpracownik Kulpowicza, Kuba Nowakowski.

Oprócz masteringu Wojciul zdecydował się także na coś więcej – o czym mówi poniżej:

„Gdy latem 2018 roku naczelny wydawnictwa For Tune zwrócił się do mnie z prośbą o zajęcie się nagraniami z ostatniej sesji Sławka Kulpowicza byłem niezwykle podekscytowany. O istnieniu tych – nigdy nie wydanych – nagrań wiedziałem od roku 2013, jednak nigdy nie dane mi było ich posłuchać. Wiedziałem, że istniała koncepcja, aby nagrania rozbudować o współcześnie dograne partie przyjaciół Kulpowicza, jednak do realizacji tego pomysłu nie doszło.

Gdy wreszcie ścieżki sesji odpaliłem w moim studiu, byłem zaskoczony. Spodziewałem się raczej szkiców utworów, szkieletów formy. To co dostałem to był niemal gotowy materiał, który nie wymagał uzupełnień. Otrzymałem około 100 minut muzyki. Utwory zagrane były po jednym razie, bez powtórek, bez poprawek. Specyfiką tej sesji było to, że intencją artystów było przygotowanie do koncertów i do właściwych nagrań na płytę. Nie zwracano więc uwagi na pewne niedociągnięcia, nie szukano perfekcji.

Zadanie, które przed sobą postawiłem – to znaleźć takie fragmenty nagrań, które przeszłyby sito autocenzury, gdyby realizowane były w celu wydania płyty. Po wybraniu sześciu utworów, do trzech zdecydowałem się na dogranie partii trąbki, tak aby zachowując charakter grania kwartetowego, zbliżyć się do perfekcji realizacji studyjnej. Zwróćmy uwagę, że wszystkie tematy trąbka gra unisono z saksofonem, nie dodałem tam bowiem żadnych dźwięków nienapisanych przez Kulpowicza.”

Materiał na tę płytę został zarejestrowany w sierpniu 2007 roku w Mantram Studio (Warszawa), a partie trąbki – utwory 2, 3 i 5 – dograno w październiku 2018 roku w Maro Records (Gdynia).

| PROGRAM |
  1. Expression 1 07:34
  2. Goa Time 14:05
  3. Bad Habits 07:46
  4. 7+7 08:58
  5. Expression 2 13:00
  6. Funky Freeboper 08:20

  • | SŁUCHAMY

Recenzowana płyta została wydana w listopadzie 2019 roku. Otrzymałem ją od razu, jednak w nawale kolejnych projektów przesuwałem jej odsłuch z dnia na dzień i w końcu odstawiłem na półkę. Któregoś wolniejszego dnia wyjąłem jednak płytkę z koperty (płyty promocyjne For Tune przychodzą w kartonowych „kopertach”, bez pudełka) i włożyłem do odtwarzacza. O rany! Tyle muzyki! Zdecydowałem więc, że mimo upływu czasu muszę się z państwem tą radością podzielić.

Od razu powiem – to nie jest nagranie, które mógłbym polecić ze względu na jakość dźwięku. Ta jest dość przeciętna. Dwa główne problemy, na które mogę wskazać, to mała rozdzielczość i wycięcie z dźwięku zakresu między – powiedzmy 800 Hz i 1,5 kHz. Przekaz jest więc wykonturowany, a góra i dół są w nim wyraźnie mocniejsze i brakuje otwartego środka.

Dynamika jest uśredniona, jak gdyby już na wejściu założono kompresor z limiterem, aby nie mieć problemów z zarejestrowanym materiałem. Problematyczny jest też spory, dość długi pogłos nałożony na całość, manifestujący się przede wszystkim a brzmieniu saksofonu i fortepianu (to tak zwany „mokry” dźwięk). Rozumiem intencje, chodziło – jak sądzę – o „sklejenie” całości, ale ma to też efekt uboczny w postaci rozmycia definicji, głównie kontrabasu.

No, ale ta muzyka… Dawno nie słyszałem tak dobrego grania, takiej energii, takiego feelingu i takiego poczucia wspólnoty grania! To granie na 100%, zarówno jeśli chodzi o lokalizację muzyków w czasie nagrania, jak i na to, co z siebie dają. Tak brzmi dobry koncert – bez dogrywanych partii, bez korekty pomyłek, bez próby udowodnienia, że się gra lepiej niż się tak naprawdę zagrało. bardzo dobrze wpisała się w tę estetykę trąbka, która nie udaje czegoś, czym nie jest – a jest tylko instrumentem towarzyszącym.

Odbieramy tę płytę tak, jakby powstała w latach 70. XX wieku, jakbyśmy podglądali próbę przed jej rejestracją „tu i teraz”. Dzisiaj rzadko kiedy się tak gra, więcej jest we współczesnym jazzie wyrachowania i kalkulacji. Nie mówię, że to źle, namysł też jest dobry, ale przecież podstawą idiomu jazzowego jest improwizacja i gra bez strachu o to, czy aby nie wydobędzie się złej nuty… Tutaj mamy niefiltrowany przekaz – po prostu cudowny!

Ale nie da się ukryć, że to tylko coś w rodzaju przymiarki do właściwego nagrania. Gdyby ten materiał został zarejestrowany z myślą o wydaniu, byłby jedną z najlepszych płyt jazzowych ostatnich lat, zarówno pod względem muzyki, jak i dźwięku. A tak, zostaje przede wszystkim muzyka. Ale za to jaka!

ZDJĘCIA: Wojciech Pacuła | mat. prasowe

Jakość dźwięku: 6/10

Krakowskie Towarzystwo Soniczne to nieformalna grupa melomanów, audiofilów, przyjaciół, spotkająca się po to, aby nauczyć się czegoś nowego o produktach audio, płytach, muzyce itp.

CO W MAGAZYNIE

Czytaj najnowszy numer